Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Nie lubię pisać historii, ale po przeczytaniu następnej historii Kierownika Pociągu, pt:…

Nie lubię pisać historii, ale po przeczytaniu następnej historii Kierownika Pociągu, pt: "Kolejna wariatka złożyła na mnie skargę wyssaną z palca", opowiem o swoich doświadczeniach z PKP.

Półtora roku jeździłam 2 razy w tygodniu na trasie Warszawa-Kraków-Warszawa. Wyjątkowo koszmarne wspomnienia. Ok. 150 przejazdów i od tamtej pory unikam PKP jak tylko mogę. Oczywiście wcześniej też jeździłam, ale nie tak często i uważałam, że OK, problemy się zdarzają w każdej firmie, w PKP też.

1. Jeśli jeździć na tej trasie, to tylko Pendolino. Jest czysto, dość punktualnie i to chyba jedyny pociąg, w którym byłam traktowana jak klient a nie upierdliwy petent. Jeśli jest jakiś problem na trasie, Pendolino ma pierwszeństwo, reszta pociągów jest wstrzymywana. Tylko dwa razy się zdarzył problem, ale za to raz staliśmy w pociągu 4 godziny, w szczerym polu, bez żadnej informacji. Oczywiście wysiąść nie można było, konduktor przebiegł przez wagon tylko raz i nie chciał udzielić odpowiedzi. O tym, że spadła gałąź i jej usunięcie trwało tyle godzin dowiedzieliśmy się praktycznie przed odjazdem. A mało kto jedzie z Warszawy do Krakowa o 5 rano w sprawach prywatnych.

2. Pendolino niestety nie jeździło często (nie wiem, jak jest teraz) i w piątki wieczorem do Warszawy z Krakowa musiałam już wracać innymi. Praktycznie 50-60% było opóźnionych, a w zimie, to już w każdym tygodniu. Opóźnienia było oczywiście komunikowane, ale rzadko odpowiednio wcześniej. Na ogół tłum stał na peronie i PO zaplanowanej godzinie odjazdu pokazywał się komunikat, że pociąg jest opóźniony. Zawsze na zasadzie: "opóźnienie wynosi x minut, może ulec zmianie". I ulegało, po kilka razy. I nie wolno było zejść na dół do Galerii Krakowskiej, żeby się ogrzać albo kupić coś ciepłego do picia.

Raz zeszłam (bo kolejne opóźnienie miało wynosić 30 minut) i w tym czasie pociąg beż żadnej informacji przyjechał, zabrał tych, którzy stali na peronie i pojechał. Kiedy wróciłam, po peronie kręciła się grupka ludzi, zdezorientowanych jak ja. W informacji się dowiedziałam, że to moja wina, bo mam obowiązek czekać. Tę samą odpowiedź dostałam kiedy złożyłam oficjalną skargę. Swoją drogą, nie bardzo chce mi się wierzyć w jakieś wyjaśnienia składane przez Szanownego Kierownika Pociągu. Ja dostawałam odpowiedzi wyglądające jak generowane przez automat.

3. Pociągi z późniejszych godzin przyjeżdżające przed moim. Pierwszy raz to był chaos, ludzie biegali i próbowali się dowiedzieć, czy możemy takim wrócić do Warszawy, skoro nie ma naszego. Spytany konduktor powiedział tylko "nie" i poszedł dalej. Dosłownie w tym samym momencie rozległ się komunikat, że jednak możemy. Przy kolejnych razach już nie pytałam i po prostu wsiadałam. I oczywiście raz konduktor miał problem z tym, że mam bilet na inny pociąg. Bo zgodnie z regulaminem PKP można, ale TRZEBA MIEĆ ODPOWIEDNIE POŚWIADCZENIE. Cokolwiek to oznacza.

3. Notoryczne przestoje na stacji Warszawa Centralna (jeździłam do Wschodniej). Po kilkanaście minut, raz stałam pół godziny. Oczywiście nikt nie umiał odpowiedzieć, dlaczego i kiedy ruszymy (pociąg kończył bieg na Wschodniej). Raz tylko konduktor odpowiedział, że zaraz ruszamy... i staliśmy kolejne naście minut. W końcu sobie odpuściłam i zaczęłam wysiadać na Centralnej.

4. Klimatyzacja - w słowniku PKP jest to coś, czego absolutnie nikt nie umie obsłużyć i nie należy tego ruszać, nieważne, czy nie działa w ogóle w lecie, czy działa za bardzo i jest 15 stopni.

5. Wszystkie zapisy o odszkodowaniach w razie opóźnień można sobie w buty wsadzić. PKP zawsze znajdzie uzasadnienie, że to nie ich wina. Nie po to stworzyli tylu różnych przewoźników i spółek, żeby podróżnym płacić jakieś odszkodowania.

Ostatecznie zmieniłam pracę i był to idealny moment, bo był to środek wakacji, kiedy zaczęły się remonty i zamiast 2,5h jeździłam 4,5-5.

Dlatego kiedy czytam te sarkastyczne historie Kierownika Pociągu, jakich pieniaczy ciągle spotyka na swojej drodze, mimo najszczerszych chęci zrozumienia jego problemów, mam dziką ochotę nim potrząsnąć.

PKP

by jo73
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar PiekielnyDiablik
9 15

no 240 minut, spóźnienia, to jest aż 12000% więcej niż te dwie minuty, nie no, na taką stratę, to my sobie nie możemy pozwolić ;-) to jest różnica między tamtą historią i problemem o pietruszkę, a twoją gdzie zarzuty są faktycznie uzasadnione.

Odpowiedz
avatar jo73
9 25

@PiekielnyDiablik: Po prostu nie wierzę, że opóźnienie wyniosło 2 minuty. Nikt, kto choć raz jechał PKP nie ustawia sobie autobusu na styk.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
14 16

@jo73: Tu już nawet nie chodzi o tylko o PKP. Nikt nie planuje przesiadek na styk.

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
14 18

@jo73: @jo73: widzisz, to akurat ile pociąg miał opóźnienia, rozpatrujący skargę przełożony raczej ustali, bo wiedzą o tym obsługa stacji i pociągu. I to będzie fakt bezsporny. Natomiast jak bardzo potrafią być pieprznięci i czepialscy piekielni pasażerowie, to udowadniają istniejące historie z tego portalu.

Odpowiedz
avatar Ohboy
7 9

@jo73: A to akurat nieprawda, bo wielokrotnie spotykałam ludzi, którzy dawali sobie 5 minut na przesiadkę i byli święcie przekonani, że im wystarczy, chociaż np. mieli ogromną torbę, a odjazd był z innego peronu, na który można się było dostać tylko po kładce bez windy czy ruchomych schodów.

Odpowiedz
avatar Felina
7 7

Nawet w komentarzach ktoś pisał, że tak planuje przesiadki - tak że ludzie to robią. Tylko chyba historia zniknęła albo coś nie mogę jej znaleźć.

Odpowiedz
avatar jo73
8 26

@Face15372: Nie, nie wystarczyły. Nie lubię drwienia z innych, że domagają się swoich praw, choćby punktualności w usłudze, za którą zapłacili. Jeśli spisane fakty to dla Ciebie żale, to pewnie jesteś przyzwyczajona/y do akceptacji bylejakości i OK, ja nie muszę i nie chcę.

Odpowiedz
avatar iks
9 17

Jeżdziłem podmiejskim 2 lata na linii Wawa - Łódź. Doszło do tego ze na poranny i powrotny pociąg musiałem pisać skargę i wysyłając maila dodawać przełożonego do UDW, bo już mi po prostu nie wierzył że każdy pociąg ma problemy. W sumie przez te 2 lata nawet grosza nie dostałem w ramach odszkodowania. Zawsze znaleźli tłumaczenie.

Odpowiedz
avatar Austenityzacja
15 21

2. O tak - jak pociąg ma godzinę opóźnienia to pasażer powinien czekać na peronie tę godzinę, bo pociąg może w każdej chwili odjechać. Nawet nie ma komunikatu, że jednak opóźnienie uległo zmianie i zaraz jest odjazd, wspaniała sprawa. 4. Ostatnio musiałam jechać pociągiem IC i był na tyle nowoczesny, że okna się nie otwierały, bo przecież jest klimatyzacja - no ale niestety nie tym razem, bo nie działała. W drodze powrotnej natomiast tak dowalili klimą, że zmarzłam (debil ze mnie, bo nie przewidziałam, że w upał 30 stopni powinnam była założyć sweter i długie spodnie. No strasznie roszczeniowi ci klienci, że chcą dostać to za co płacą i się denerwują, gdy pracownik kolei nie jest w stanie im udzielić żadnych informacji ;)

Odpowiedz
avatar katem
5 9

@cn77: My w Polsce jeździmy i tu są inne zwyczaje - tak trudno to zauważyć, wielki podróżniku? W Polsce nie bywasz?

Odpowiedz
avatar Balbina
3 7

@cn77: Róznica pomiędzy 30 a 20 nie jest taka duża,Jest chłodniej ale do wytrzymania.Przy 20 stopniach normalnie funkcjonujesz i wyjście z tak ogrzanego pomieszczenia na 30s stopni nie sprawia że przeżywasz szok. Jak np jest 15(wspomina autorka niżej) to spokojnie zamarzniesz a wyjście na 30 skonczy się przeziębieniem,anginą,zatokami

Odpowiedz
avatar Ohboy
-3 5

@katem: cn77 chodzi chyba jednak o to, że zwyczaje się zmieniają i skoro klimatyzacja coraz częściej jest stosowana, to warto o tym pamiętać i się dopasować. Kiedyś było tak, a teraz nie ma co powtarzać, że "tu jest Polska".

Odpowiedz
avatar Allice
1 3

@cn77: w Polsce też nie raz się spotkałam z tym że w komunikacji publicznej było na tyle chłodno że dla mnie jest oczywistym że mam ze sobą jakiś sweter do narzucenia. A w zeszłym roku jak jechałam TLK przez cały kraj na początku września to nawet ogrzewanie nam włączyli

Odpowiedz
avatar jass
-1 3

@Austenityzacja: Akurat w Warszawie bywa jeszcze jedna "zabawna" sytuacja - kiedy pociąg powinien odjeżdżać z Warszawy-Śródmieście, tymczasem na 5 minut przed jego planowanym przyjazdem rzucają komunikat, że wjedzie jednak na Warszawę Centralną. Pół biedy jak się nie ma bagażu, jest szansa dobiec, ale z walizką przerąbane.

Odpowiedz
avatar Kitty24
11 17

Tak samo jak Tobie zdarzały się przykre sytuacje z PKP, tak i Kierownikowi zdarzają się upierdliwi pasażerowie. Według mnie- remis.

Odpowiedz
avatar Mufasa
1 5

2 lata jeździłam regulanie trasę Warszawa-Wrocław 2x w tygodniu, rownież było to pendolino i fakt do dzis pamietam ze klimatyzacja była albo nie włączona wcale albo ustawiona na 15 stopni - wyglądało to tak ze w środku lata jak jeździlam to ludzie w pociągu byli poubierani w swerty i marynarki a na zewnątrz było wtedy ok. 36 stopni

Odpowiedz
avatar szafa
12 12

Pierwsza sprawa - czemu masz ochotę potrząsnąć konduktorem? on jest winny ujowej organizacji pkp? to on konkretnie jest winny tego, na jakich konduktorów trafiałaś? czy może uważasz, że jego historie nie są piekielne, bo twoje historie z pkp są piekielne? Druga sprawa - ja to chyba mam jakieś szczęście, bo od kilkunastu lat jeżdżę pociągami i piekielne sytuacje zdarzają się niezmiernie rzadko.

Odpowiedz
avatar jo73
0 6

Zbiorczo odpowiadając: 1.Mam ochotę potrząsnąć Kierownikiem Pociągu, bo pisze bzdury; na podstawie moich doświadczeń, moich znajomych, rozmów na peronach i Waszych komentarzy - NIE wierzę, żeby ktokolwiek w PKP bawił się w wymuszanie na kierownikach pociągów wyjaśnienia jakichkolwiek skarg, szczególnie dwuminutowych opóźnień - bo to by oznaczało, że nie robią nic innego, tylko "wyjaśniają" skargi. Oczywiste, że łatwiej przerzucić winę na podróżnego. 2. Nie, to nie było bydło w Krakowie: najczęściej cudzoziemcy, przyjechali do Krakowa, zobaczyli, chcieli wrócić do Warszawy (pewnie na samolot). Przykre dla mnie było im tłumaczyć, bez użycia brzydkich słów, co się dzieje i jak mogę im pomóc. 3. Oczywiście, że mogą być czepialscy pasażerowie, ale na podstawie mojej, wymiernej próby (2 razy w tygodniu), mam prawo twierdzić, że to nadal relikt komunizmu i jest nawet gorzej niż było 20 lat temu.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 sierpnia 2021 o 23:26

avatar Shi
0 0

@jo73: 1. nie wiesz jak sprawa wygląda od środka. To, że kierownik pociągu musi się tłumaczyć PRZEŁOŻONEMU, nie oznacza od razu że te tłumaczenia idą do klienta. To raczej oczywiste, że każde odstępstwo od planu trzeba opisać w raporcie, bo to też dupochron dla kierownika. A z tego co pamiętam to kierownik musiał się tłumaczyć tylko ze skargi na opóźnienia. Na prawdę myślisz, że każdy kto jeździ PKP od razu pisze skargę jak pociąg jest opóźniony, że nie mogli by nic innego robić niż wyjaśniać opóźnienia? Poza tym, domyślam się, że kierownik nie musi się po raz n-ty tłumaczyć z opóźnienia jednego przejazdu, na który było n skarg. Logicznym wydaje się, że raz wyjaśni, prawda? 3. To, że PKP to relikt komunizmu wie chyba każdy i wybierając ten rodzaj transportu godzisz się na takie, a nie inne warunki. Poza tym, to że pkp jest piekielne nie umniejsza piekielnosciom jakie ze strony pasażerów spotykają kierowników pociągów. Dodatkowo współczuję pecha, bo mi raczej zdarza się spotkać uprzejmych kierowników. Raczej nie przypominam sobie żadnego czysto piekielnego, a też dość sporo jeżdżę pociągami. Swojego czasu na weekendy przyjeżdżałam rodzicom pomóc w domu, więc 2 przejazdy w tygodniu były. Teraz też co tydzień mieszkam gdzie indziej i przemieszczam się pociągami. I tak średnio 1-2 razy w tygodniu korzystam z usług pkp od jakichś 3-4 lat. Jasne, opóźnienia są piekielne, zarząd jest piekielny, stan pociągów jest piekielny, ale pasażerowie też bywają piekielni, a sam zarząd jest piekielny nie tylko wobec pasażerów, ale i pracowników. Kierownik tutaj niczemu nie winny, by to nim potrzasac.

Odpowiedz
avatar Felina
0 2

Jak dla mnie to obydwie strony bywają piekielne, historia z "jednej strony barykady" nie ujmuje piekielności tej z drugiej. Kiedyś jeździłam "zwykłymi" pociągami ze dwa razy do roku i zawsze liczyłam tak z minimum pół godziny opóźnienia na wszelki wypadek. Rekord to cztery godziny opóźnienia na trasie Zakopane-Kraków, nie wiem dlaczego, nikt tego nie tłumaczył. Tak było i już. Albo jak zepsuło się ileś wagonów i podstawili mniejsze, żeby zgadzała się liczba wagonów, a nie miejsc (przynajmniej taka informacja do mnie dotarła). Ludzie jechali upchnięci dosłownie jeden na drugim. Nic do zarzucenia nie mam IC - czyściutko, na czas, klimatyzacja na poziomie przyjemnym. Mimo że ogólnie lubię jazdę pociągiem, przestałam z nich korzystać, jak osoba z bliskiej rodziny została pogryziona przez pluskwy. Z drugiej strony wiem, że ludzie bywają pieprznięci, czepialscy, bezmyślni i robiący aferę właściwie z powodu swoich ubytków w rozumie. Nie zdziwiłoby mnie, gdyby pieniacze pisali skargi dla zabawy. Zdarzyło mi się parę razy trafić na pijane towarzystwo blokujące przejście w pociągu. Tak, pasażerowie jak najbardziej też bywają piekielni. Piekielność PKP chyba przestałam dostrzegać, bo zaczęłam ją uważać za normę :-D No i dawno już nie jeździłam, może jest lepiej.

Odpowiedz
avatar 0303
2 2

przez 6 lat jeździłam co 2 tyg. w weekendy pociągiem na trasie moja miejscowość rodzinna-Warszawa. W pewnym momencie z większego miasta, gdzie odczepiano część wagonów, zamiast pociągu puszczono szynobus. Wsiadamy z koleżanką do szynobusu, spokój cisza i po jakiś 15 min. podróży okropny hałas - dźwięk syreny, której maszyniści używają przed każdym przejazdem by powiadomić o przejeździe pociągu. Ten dźwięk rozbrzmiewał w szynobusie a nie poza nim. Myślałam, że ogłuchnę. Ludzie w szoku, dzieci płaczą bo przecież to dźwięk, który słychać z dużej odległości a cały ten dźwięk był skierowany do środka. Pytam się kierownika szynobusu (pociągu) co się dzieje. A on na to, że tak musi być. Miał w uszach zatyczki. Jak jechałam 2 tyg. później to okazało się, że oni tak przez miesiąc jeździli. Jeden z konduktorów powiedział,że po prostu jakiegoś przełącznika w nowych szynobusach maszynista nie przełączył a kierownik powiedział, że ma nie dotykać bo zepsuje i miesiąc z takim hałasem co rozbrzmiewał co 10 -15 min jeździli sobie narażając się na ogłuchnięcie.

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
0 0

@0303: to jest tak absurdalne, że to może być prawdą

Odpowiedz
avatar lvlaras
0 0

Ale czy piekielnosci firmy wykluczają piekielnosci klientów? Co do opóźnień to rzeczywiście często się zdarzają. Jednak przynajmniem w intercity od dobrych kilku lat w internecie jak i na wyswietlaczach w pociągu można sprawdzać opóźnienie danego składu, które jest aktualizowane w czasie rzeczywistym. Ja akurat osobiście praktycznie zawsze trafiałem na sympatycznych konduktorów (chociaż czasami mocno zabieganych), co przecież nie wyklucza istnienie opruskliwych.

Odpowiedz
avatar gmiacik
-1 1

czekam na komentarz służbisty

Odpowiedz
Udostępnij