Miałam już nic więcej nie dodawać w "psim" temacie, ale po dzisiejszym spacerze po prostu MUSZĘ.
Przed chwilą byłam na wieczornym spacerze z Kruszyną - ale ona akurat w tej historii nie zagrała żadnej roli, boi się psów większych od siebie (czyli prawie wszystkich) i trzyma się od nich z daleka. Nie, główne postacie tej historii to psy Czarny i Rudy, tak je nazwałam sobie dla ułatwienia opisu sytuacji.
Idzie sobie Czarny z panią na spacer - luzem, bez smyczy, ale nie oddala się od pani. Pani też bacznie obserwuje, co pies robi. Z za zakrętu wyłania się Rudy na smyczy, na widok Czarnego szarpie smycz z całej siły, warczy, ujada, wścieka się. Czarny owszem, postawił "szczotę" na grzbiecie i warknął, ale na krótkie "nie wolno!" swojej pani zaczął udawać, że Rudego nie widzi. Pani Rudego krzyczy:
- Proszę wziąć psa na smycz!
Następna krótka komenda "do nogi!" i Czarny grzecznie siedzi przy swej pani, nadal udając, że Rudego wcale tam nie ma. Rudy szczeka i wyrywa się tak, że chyba tylko cudem nie udusił się obrożą, jego pani wrzeszczy jeszcze głośniej:
- No weź pani tego psa na smycz!
Właścicielka Czarnego wzruszyła ramionami, po czym nachyliła się i przypięła psu smycz, co w niczym nie zmieniło sytuacji - Czarny nadal siedział jak przymurowany przy jej nodze, Rudy ciągle wyrywał się i szczekał, a w sumie to już prawie charczał z tej zajadłości, prawie że pianę toczył z pyska.
Właścicielka Rudego:
- Ja zaraz na Straż Miejską zadzwonię, że pani psa bez smyczy puszcza!
Taaa, ja mam tylko jedno pytanie - który z tych psów był pod kontrolą?
wieczorny_spacer
Norma.mój pies po szkoleniu, dobrze ułożony, ale wielkości owczarka. Notorycznie rzucają się na niego osiedlowe burki. Kiedyś powiedziałam facetowi, na następny spacer wezmę gaz i dostanie Pan i pies.
OdpowiedzJak jeszcze mieszkałam w mieście miałam nieprzyjemność spotykać na spacerach starszą panią znaną na osiedlu jako Krzykaczka. Pani K. ma w zwyczaju ciągać na smyczy yorka i wydzierać się na każdego psiarza, żeby jej zszedł z drogi, bo jej pies to agresywna rasa...Bardzo współczuję temu psu, który jak jest z kimkolwiek innym to zachowuje się normalnie, natomiast z tym babsztylem wypluwa płuca i rzuca się na wszystkich i wszystko by połknąć w całości. Sama od zawsze mam psy- w większości dorosłe adopciaki po przejściach. Czasem są do rany przyłóż a czasem trzeba się ostro namęczyć żeby nasze życie( i życie ludzi wokół) było szczęśliwe i spokojne. Niestety jest grupa osób, która zamiast wychowywać woli krzyczeć...na swojego psa, obce psy i ludzi
Odpowiedz@Kaskarzyna: przy innych pies czuje się bezpiecznie, przy pańci... cóż, tylko psa szkoda. Skąd wniosek że czuje się bezpiecznie? Podobnie było z psem siostry, przy niej dostawał jopla,na każdego warczał, a byle hałas sprawiał że aż podskakiwał. Przy rodzicach też strasznie znerwicowany był, ale nie rzucał się na ludzi. A przy mnie? Nawet dzwonek do drzwi go z kanapy/legowiska nie ruszał. Uszy podniósł, poszczekał,co najwyżej wstał jeśli go dzwonek ze snu wybudził i tyle. Z drugiej strony ja najbardziej trzymałam go w ryzach - nie pozwalał by ciągnął czy, gdy był już stary, to ja wyznaczalam trasę spaceru tak by był w stanie wrócić na własnych łapach. Jeśli leciał do drzwi przez dzwonek to zawsze dostawał komendę "na koc" i "leżeć" zanim komukolwiek otworzyłam. Było to też dobre dla jego zdrowia, bo choćby kręgosłup miał sobie połamać próbując wskoczyć (sylwetka jamnikopodobna) to musiał leżeć na kanapie, a przy dzwonku do drzwi zamiast schodzić po podescie to zaskakiwał. To straszne jak właściciele nie tresujac i rozpieszczajac zwierzaki wręcz im szkodzą. Pies musi mieć dyscyplinę (nie przemoc, oczywiście) by nie zwariować.
OdpowiedzOdpowiadam na pytanie: obydwa, lecz każdy w innej formie. Pod kontrolą nie była pani Rudego ;)
OdpowiedzDla mnie piekielne obie właścicielki. Jedna, bo ignoruje problemy behawioralne swojego psa. Druga, bo wyprowadza go bez smyczy. Nie mam obowiązku znać każdego psiarza w okolicy, a jak jadę rowerem to nie lubię się zastanawiać czy akurat dany pies jest tak dobrze ułożony że nie potrzebuje smyczy, czy może jego właściciele mają wywalone. A parę psów już się za mną rzuciło w pogoń. Jak ułożony by pies nie był, ma mieć smycz. A jak się chce wyprowadzać psa bez smyczy to trzeba sobie znaleźć jakieś pole gdzie nie ma ludzi.
Odpowiedz@gawronek: Dokładnie. Tutaj żaden pies nie był tak naprawdę pod kontrolą.
Odpowiedz@gawronek: A gdzie ty, kolego, jeździsz tym rowerem, że psy cię ścigają? Bo jak po osiedlowych chodnikach - to przydałoby się, żeby cię któregoś razu jakiś piesek dognał...
Odpowiedz@Armagedon: np. w parku? Tam to już w ogóle psiarze mają wyebongo na swoje psy, spuszczają je ze smyczy i nie reagują jak pies zaczyna się interesować innymi psami, spacerowiczami czy ludźmi na rowerach. Poza tym, na osiedlach są też ścieżki rowerowe, skąd wziął ci się ten chodnik?
Odpowiedz@Armagedon Dzięki za troskę, u mnie na osiedlu obok domków nie ma chodników, jest tylko droga z kostki ;)
OdpowiedzTo twój psi obowiązek trzymać psa na smyczy, czego nie rozumiesz ?
OdpowiedzA czego nie zrozumiałaś w prośbie " proszę wziasc psa na smycz " ?
Odpowiedz@shpack: Ja wiem, czego Ty nie zrozumiałeś w tej historii. Tego, że autorka nie brała bezpośredniego w niej udziału, była tylko bierną obserwatorką.
Odpowiedz@Koralik to prawda, nie czytałem uwaznie
OdpowiedzMasz rację nie dodawaj
OdpowiedzO to to. Jak jest ograniczenie do 50 km/h to ja sobie jadę 90. I jadę bezpiecznie, nikomu nie sprawiam zagrożenia. Wariaci jeżdżą w tym samym miejscu 150 km/h. To oznacza, że ja jestem odpowiedzialnym kierowcą.
OdpowiedzCzuję podtekst "bo wiecie, mój piesiu może chodzić bez smyczy, bo jest ułożony". Pies ma mieć albo smycz albo kaganiec i koniec. Nawet najbardziej ułożony pies może zareagować na jakiś niezrozumiały dla Ciebie czynnik. Ja np. śmierdzę krwią, gdy wracam z pracy, jako że w moim markecie (jak i w wielu miejscach pracy) coś takiego jak prysznic to byłby zbędny luksus. Już mi się parę razy zdarzył atak psa, któremu się to nie spodobało.
Odpowiedz