Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Od czasu przeprowadzki do nowego biura w moim biurze stoi czarny, koncertowy…

Od czasu przeprowadzki do nowego biura w moim biurze stoi czarny, koncertowy fortepian mojego szefa. Co na niego spojrzę, przypomina mi się sytuacja sprzed wielu lat.

Jako dziecko, na przełomie lat 80 i 90, przez 6 lat uczęszczałam do szkoły muzycznej. Traktowałam to jako hobby, nie planowałam się bynajmniej dalej kształcić w tym kierunku, zresztą nie miałam ku temu specjalnie predyspozycji (w rodzinie raczej wszystkim "słoń na ucho nadepnął", więc talentu nie miał mi kto przekazać w genach).

Brak tzw. absolutnego słuchu nadrabiałam jednak chęciami i ciężką pracą, więc uczennicą byłam raczej piątkową (jedne rzeczy szły mi lepiej, inne gorzej- zajęcia teoretyczne oraz balet był moim konikiem, gra na instrumentach szła dobrze, acz nie wybitnie, śpiewanie w chórze było traumą i dla mnie, i dla chóru). W każdym razie edukację muzyczną zamierzałam zakończyć po ukończeniu podstawowego stopnia, czyli po 6 klasie.

Piekielnym elementem szkoły były pracujące w niej nauczycielki. W znakomitej większości bezdzietne panny w wieku trudnym do określenia (coś pomiędzy 30 a 60), które ani nie zrobiły kariery solowej, ani nie przyjęto ich do filharmonii, a swoje frustracje odreagowywały na uczęszczających do szkoły dzieciakach (te, które miały rodziny lub drugi etat w filharmonii, były zupełnie w porządku).

Instrumentu głównego uczyła mnie bardzo miła, spełniona życiowo pani i te zajęcia wspominam z dużym sentymentem. Do tej pory, kiedy, odwiedzając rodziców, spotkam ją na mieście, zawsze zamienimy kilka słów. Instrumentu dodatkowego, którym był fortepian, uczyła mnie jednak jedna z pań piekielnych. Lata zajęć z nią (z docinkami, biciem po łapach, opieprzaniem mnie i moich rodziców - raz przywieźli mnie trochę spóźnioną na zajęcia, bo maluszek, którym wówczas jeździli, odmówił współpracy) jakoś przetrwałam i nadszedł egzamin dyplomowy.

Do salki egzaminacyjnej wchodziło się pojedynczo, a na wyniki wszyscy czekali w korytarzu. Byłam dobrej myśli- do egzaminu byłam przygotowana i czułam, że poszło mi raczej nieźle. Pod koniec czekania dołączył do mnie mój tata, który odbierał mnie z egzaminu. W pewnym momencie wyszła pani piekielna i zaczęła nas informować o ocenach. Kilka osób przede mną dostało piątki (obowiązywała wówczas skala ocen 2-5), po czym pani podeszła do nas i zaczęła wrzeszczeć. Że dostałam 3 i mam się cieszyć, że nie 2, bo takiego beztalencia i lenia śmierdzącego, to ona jeszcze w życiu nie widziała i tak dalej w tym duchu. Publicznie, przy całej widowni.

Po opuszczeniu budynku szkoły szliśmy do pracy do pracy mojej mamy. Ojciec przez całą drogę na mnie wrzeszczał- że jestem leniem, oszustką, że na pewno tylko udawałam, że ćwiczę, a robiłam coś innego, że narobiłam mu wstydu i tak dalej. Potem u mamy w pracy przy innych pracownikach (mama dzieliła biuro w kilkoma osobami) musiałam powtarzać na głos, że jestem głupia i leniwa, że przynoszę wstyd rodzicom i tak w tym duchu.

Jako że w nagrodę za zdany egzamin miałam dostać jakąś kasetę (New Kids On The Block czy Roxette, czy czego tam się wtedy słuchało), po drodze do domu wstąpiliśmy to jedynego wówczas w mieście sklepu z kasetami, gdzie przy sprzedawcy rodzice udzielili mi wykładu, dlaczego na tę kasetę nie zasłużyłam i w związku z tym jej nie dostanę. Potem w domu dostałam jeszcze jakiś szlaban.

Teraz po latach odbieram reakcję moich rodziców jako mocno przesadzoną i kompletnie niewspółmierną do "przewinienia". Ten egzamin nie miał kompletnie żadnego znaczenia i nic od niego nie zależało, więc mogli to spokojnie potraktować jako okazję do nauczenia 11-letniego dziecka, że porażki się zdarzają i należy sobie z nimi radzić, zamiast wywoływać trzecią wojnę światową, jakby było o co, a już zwłaszcza mogli sobie odpuścić to publiczne upokarzanie najpierw przy współpracownikach mamy, potem w sklepie z kasetami (przez dłuższy czas wstydziłam się tam później chodzić). Parenting level master (zwłaszcza, że ten nieszczęsny egzamin wypominali mi jeszcze przez lata przy każdej okazji, ojciec wypomina mi to do dzisiaj), no ale trudno.

Lata później, nie pamiętam ile dokładnie, ale byłam już na studiach, mama robiąc zakupy, natknęła się na panią piekielną. Pani piekielna ją poznała, przywitała się i powiedziała coś, co moja mamę wbiło w ziemię:

- Wie pani, muszę to pani powiedzieć, bo mnie to przez te wszystkie lata gryzie. Źle się czuję z tym, jak potraktowałam Cran na egzaminie. No ale wie pani, musi pani też mnie zrozumieć. Miała ogromny żal do państwa. Pani wie, że ja nie mam swojej rodziny i jestem samotna. Rodzice innych dzieci zawsze zapraszali mnie w niedzielę na obiad, a państwo nigdy. Ani razu. Ja wam tego nie mogłam wybaczyć. Jest mi głupio, że się wyładowałam na Cran i zepsułam jej świadectwo, no ale mam nadzieję, że mnie pani rozumie.

Mama po powrocie do domu opowiedziała mi tę sytuację, po czym przeprosiła mnie za akcję sprzed lat, dodając: "Boże, gdybym wiedziała, że ona ma takie potrzeby, to bym ją codzienne na ten obiad zapraszała. Ale skąd miałam wiedzieć, że ona sobie tego życzy?"

Tak więc nie ma to jak być dorosłą osobą, mieć pretensje do innych dorosłych osób o z dupy wzięty problem i wyżyć się za to na dziecku. To takie dojrzałe. A ja mam do fortepianu taki uraz, że nie tknęłam go do tej pory.

szkoła muzyczna

by Crannberry
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar annabel
12 12

Nie bylo komisji na egzaminie koncowym?

Odpowiedz
avatar Crannberry
3 15

@annabel: teoretycznie tak. Na egzaminach z instrumentów siedziało troje nauczycieli (twój plus dwoje, których nie znalas), z tym że to był taki raczej pic na wodę. O ocenie decydował nauczyciel prowadzący, a ocena końcowa była za „całokształt nauki”

Odpowiedz
avatar bazienka
-2 2

@Crannberry: wiec skoro mialas piatki, to powinnas dostac co najmniej czworke a nie "ledwo zdac"

Odpowiedz
avatar majkaf
4 22

Pewnie zostanę "zjedzona" za ten komentarz, ponieważ użytkowniczka jest raczej z tych lubianych, ale uważam, ze tutaj już Cię fantazja poniosła.

Odpowiedz
avatar cutehulhu
15 19

@majkaf: Taa.. historia brzmiała nieźle do awantury zrobionej przez rodziców. Przepraszająca po latach nauczycielka to już fantasy trochę.

Odpowiedz
avatar Crannberry
1 21

@cutehulhu: gdyby nie przeprosiny nauczycielki i wytłumaczenie, co nią kierowało, nie siedziałoby to tak we mnie. Ot, słaba ocenia i imba w domu - nie pierwsza, nie ostatnia, trudno, stało się. A tak to miałam cholerne poczucie niesprawiedliwości - zostałam podwójnie ukarana za coś, co nie było moją winą

Odpowiedz
avatar sokoleoko77
8 8

@cutehulhu: A mnie to wcale nie dziwi, bo miałam podobnie. Miałam zwolnienie z pytania, nauczycielka od geografii zapytała mnie mimo to, więc dostałam 1. W domu awantura ze szlabanem na scholę (wtedy w mojej miejscowości była to jedyna rozrywka). A na kolejnej lekcji, kiedy obkuta na blachę zgłosiłam się do poprawy, to ona rozkosznym głosikiem mówi do mnie:"No wiesz, ja nie wiem sama za co ja się tak na tobie zemściłam, hihi..." Myślałam, że babę zabiję! Teraz sama jestem nauczycielką i kiedyś obiecałam sobie, że nie będę taka, jak moje niektóre nauczycielki z podstawówki i liceum. Na razie mi się udaje, na szczęście.

Odpowiedz
avatar bazienka
-3 3

@majkaf: ja wierze, moj dawca spermy jest takim sqrwuelem, ze nie przepuscil okazji, by mnie publicznie upokorzyc potrafil gonic samochod dziadkow z moja podpaska w rece, ktora przypadkowo zostawilam w lazience -.-''' w wymagania bez wyartykulowania tez wierze, kiedys dostalam opr od wlascicielki wynajmowanego mieszkania ze nie sprzatam korytarza wg grafiku, ktorym nikt, ani ona, ani sasiedzi, nie byl mi uprzejmy powiedziec, ze w ogole istnieje w przeprosiny po latach tez wierze, mama tez miala swoje momenty, ale mnie przeprosila

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 11

Abstrahujac od prawdziwości historii. Doradaam innym w takich okolicznościach wypominać im to do dzisiaj. Skoro oni wypominali tobie. Gdy zapytają skąd mogli wiedzieć odpowiadamy, ze na tym,polega zal i wypominanie, tyle, że Ty masz powody

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 czerwca 2021 o 20:18

avatar Crannberry
4 20

@maat_: Mama zamknęła temat po rozmowie z nauczycielką. Przeprosiła mnie i było jej głupio. Natomiast u ojca temat zawsze wraca przy okazji każdych świąt (Boże Narodzenie i Wielkanoc) bo wtedy trzeba spędzić w rodzinnym domu więcej niż 48 godzin. Z reguły tak w okolicach trzeciego dnia toczy się rozmowa przy stole na jakikolwiek temat, po czym po jakimkolwiek moim zdaniu pada hasło „Szkoda, że na egzaminie z fortepianu nie byłaś taka mądra, tylko musiałem za ciebie świecić oczami” (gwoli przypomnienia, ten egzamin był 30 lat temu). Ja odpowiadam coś w stylu „ to trzeba było nauczycielkę zaprosić na ten obiad, którego się domagała, sam jesteś sobie winien” (przez pierwsze lata tłumaczyłam mu bardzo cierpliwie, co było problemem tej pani, po jakichś 20 razach straciłam cierpliwość, bo ile razy można tłumaczyć to samo). Na co ojciec każe mi „przestać pyskować”, a matka przestać „kłócić się z tatą”. I ja jestem ta zła. Wiesz, taka rodzinna świąteczna tradycja ;) Potem mogę w końcu spakować się i wrócić do siebie, i mieć spokój do kolejnych świąt, kiedy znowu wypłynie temat egzaminu

Odpowiedz
avatar konto usunięte
20 20

@Crannberry: dalej nie dotykasz sedna tematu z ojcem. Zapytaj czemu jest tchorzem i nie umiał stanąć po stronie godności dziecka w miejscu publicznym. Można powiedzieć wszystko ale w okreslony sposób, w określonym miejscu i gronie

Odpowiedz
avatar Crannberry
7 17

@maat_: bo jest w sumie tchórzem. W domu będzie wszystkich ustawiał, a na zewnątrz buzia w ciup, uszy po sobie i będzie unikał konfrontacji, a potem w domu odreaguje. Jak byłam młodsza, to mu to wygarnialam i szło na noże, z czasem machnęłam ręką, bo szkoda moich nerwów. Mieszkam daleko i nie muszę tego znosić na co dzień

Odpowiedz
avatar Ophelie
9 9

@Crannberry: mnie zastanawia, czemu ojciec sie tak przejal wlasnie tym egzaminem. To jedyna porazka w Twoim zyciu? Zadnych pal z matematyki, oblanych egzaminow na studiach, nic? Czy ojciec jest takim zatwardzialym fanem fortepianu, ze nawet zdany, jak sie domyslam, egzamin z instrumentu glownego nie pomogl. A swoja droga dla mnie dyplomowy z instrumentu glownego byl najbardziej stresujacym egzaminem w zyciu

Odpowiedz
avatar Balbina
12 12

@maat_: Będąc dzieckiem miałam szkorbut.Większość zębów poszła się bujać więc sepleniłam.Moja nauczycielka w pierwszej klasie wyżywała się na mnie bo niepokornym dzieckiem byłam+seplenienie. Wezwała ojca mojego i zasugerowała mu oddanie mnie do szkoły specjalnej. Mój ojciec ,oaza spokoju tak sie wkurzył,że darł się na nią że jest sama wariatką i nie powinna dzieci uczyć.Ma się odczepić i jeżeli jeszcze raz coś takiego usłyszy albo ja sie poskarżę to żle się to dla niej skończy. Było to w czasach kiedy nauczyciel był Bogiem,Alfą i Omegą. I jemu zawsze trzeba było przyznać rację.

Odpowiedz
avatar Crannberry
1 9

@Ophelie: byłam wychuchaną jedynaczką, posyłaną na pierdyliard zajęć dodatkowych, bez czasu dla siebie i poddawaną presji, że ma być najlepsza we wszystkim. Pały nigdy nie odważyłam się dostać, a inby miałam w domu o każdą czwórkę z plusem. W liceum na szczęście odpuścili i przestali mnie cisnąć z przedmiotów, które nie były mi potrzebne w dostaniu się na studia. Na studiach się wyprowadziłam i nie mieli już kontroli nad moimi ocenami. A swoją drogą, zdawałąm w życiu mnóstwo różnych egzaminów i żaden nie stresował mnie tak, jak egzaminy w szkole muzycznej za dzieciaka. Zastanawiam się, jaki jest sens takiego męczenia kilkulatków, zwłaszcza że karierę muzyczną planowały tylko jednostki, a zdecydowana większość chciała po prostu być w stanie na imieninach cioci Zosi wybrzdąkać "Dla Elizy"

Odpowiedz
avatar Balbina
3 3

@Crannberry: Dokładnie,moja córka w przedszkolu jako jedna z trzech dzieciaków została zakwalifikowana do sobotniej(darmowej)szkoły muzycznej.Jako że słoń mi nadepnął na ucho dumna byłam niemożebnie. I woziłam córkę co sobotę na zajęcia.Gorzej jak pod koniec roku był dylemat jaki instrument wybrać do dalszej edukacji. Pianina jej nie kupię bo się nie zmieści,na skrzypcach to mi będzie nad uchem piskała.To samo z fletem bocznym. No i się jej kariera skonczyła bo na zakonczenie roku jak było zebranie dumnych rodziców,okazało się że tylko nieliczni dostana sie do darmowej szkoły muzycznej. Bo wezma te dzieci co rokują prace w tym zawodzie.Czy w filcharmonii czy innym przybytku kultury. No i tak się skończyło"rumakowanie muzyczne" A ja odetchnęłam z ulgą.

Odpowiedz
avatar Ophelie
2 2

@Crannberry: Nie wiem, jak bylo u Ciebie, ale u mnie nikt w sumie presji nie nakladal a komisja byla sympatyczna i dobrze dzieciakom znana (najczesciej nauczyciel instrumentu, dyrektor, dyrygent i ew. nauczycielka teorii). Ale mysle, ze to takie stresujace, bo to pierwszy prawdziwy egzamin dzieciakow, na ktorym naprawde sa sam na sam z komisja. Nawet na maturze, czy egzaminach na studiach mozna"zniknac w tlumie" a tu komisja skupia sie tylko na Tobie.

Odpowiedz
avatar Crannberry
1 5

@Ophelie: myślęm, że inną odpornośc na stres też się ma w wieku 9 lat, a inną jako dorosły człowiek, na studiach. Do tego dochodzi też kwestia, że jeśli dostaniesz słabszą ocenę z jednego z egzaminów na studiach, to albo wzruszysz ramionami, albo w najgorszym wypadku poprawisz we wrześniu. Za dzieciaka dochodził jeszcze strach przed karą w domu. Na egraminach w szkole muzycznej wiele zależało od nauczyciela. Egzaminy z baletu czy instrumentu głownego wspominam jak najbardziej znośnie, bo miałam normalne, sympatyczne nauczycielki i egzamin odbywał się w przyjaznej atmosferze. Gorzej z przemiotami, których uczyły "niespełnione artystki" z pretensjami do całego świata o swoją nieudaną karierę, jak chociażby właśnie fortepian czy teoria muzyki, której uczyła hetera, do której rodzice chodzili z pretensjami, że dzieci przed jej zajęciami dostają z nerwów rozstroju żołądka.

Odpowiedz
avatar Ophelie
0 0

@Crannberry: Ja swojej nauczycielki instrumentu nie znosilam, ale chyba nie moge powiedziec, zeby nauczyciele u nas oceniali niesprawiedliwie. Na pewno byly wyjatki ale raczej wszyscy wiedzieli, ze to raczej rodzaj hobby (w tym moi rodzice), wiec nie czulam presji. Za to czulam, ze jestem leniem i nic nie umiem i stad ten stres :D. Co do nauczycielki teorii to moze uczyla nas ta sama haha. Moja wybierala sobie ofiare co roku. Dochodzilo do tego, ze wybrane szczesciary (byly to glownie dziewczynki), siedzialy zaplakane a nawet o zgrozo - zasikane. O dziwo dla reszty byla surowa, ale dostatecznie sympatyczna.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 lipca 2021 o 14:22

avatar bazienka
-3 3

@Crannberry: no i w takiej sytuacji to sie wstaje, wychodzi i jedzie do hotelu spedzic swieta w spokoju zamiast dawac po sobie cyklicznie jezdzic a po 2-3 takich akcjach nie odwiedza rzeczonego pana

Odpowiedz
avatar Face15372
3 21

Powoli robi się szembor, tylko potrafiący ładnie pisać...

Odpowiedz
avatar Felina
14 14

Spoko wychowawcze podejście. Zdasz -> dostaniesz kasetę. Egzamin zdany (3 to przecież zaliczenie) -> nie ma kasety. A ludzie nielubiący dzieci nie powinni z nimi pracować, dla dobra obydwu stron.

Odpowiedz
avatar Nasher
3 17

Zle sie dzieje w krolestwie Crann, chyba skonczyla sie wena na historyjki o kurierach, pracodawcy, zwiazkach sprzed x lat wiec wrocila az do czasow szkolnych. Jesli co spojrzysz na ten fortepian, przypomina Ci sie ta historia to dlaczego dopiero teraz o niej wpominasz? Nowe biuro od 2 dni czy moze poprzednio wymyslone zakonczenia byly kiepskie i szukalas pomyslu na cos extra?

Odpowiedz
avatar Crannberry
-5 17

@Nasher: słyszałeś o pracy zdalnej? To takie coś, że pracujesz w swoim domu, a do biura zaglądasz sporadycznie. Jeżeli nie spędziłeś ostatniego roku pod kamieniem, zapewne wiesz, że sporo ludzi tak teraz pracuje.

Odpowiedz
avatar Nasher
0 4

@Crannberry no w sumie masz racje, praca zdalna to i nie ma skad piekielnosci brac za bardzo wiec co Ci szkodzi, opiszesz cos sprzed 30 lat :) Ogolnie naprawde piszesz ciekawie, ale po prostu doszlas juz do sufitu i najzwyczajniej w swiecie z historii na historie dochodza osoby, ktore przestaja wierzyc w te zdarzenia.

Odpowiedz
avatar Balbina
1 1

@Nasher: Większość historii zaczyna się. Przypomniałam sobie czytając........... Mi też czasmi klapki się otwierają jak przeczytam wspomnienia innych. A że tak lekkiego pióra nie posiadam więc nie piszę.

Odpowiedz
avatar Crannberry
0 8

@Nasher: zaczęłam na tym portalu z grubej rury, a potem poziom dośwaidczanych przeze mnie piekielności mocno spadł do poziomu "kurier nie dostarczył paczki", z czego się akurat bardzo cieszę i mam nadzieję, że jeszcze przez długi czas będę mieć problemy tylko takiego kalibru. Czy ktoś wierzy, czy nie wierzy, to jest jego sprawa i ja nie mam na to wpływu. Nikogo też nie zmuszam do czytania. A że historia sprzed 30 lat - często jest tak, że jakaś sytuacja (czy rozmowa, czy przeczytana historia innego użytkownika) sprawi, że przypomni się inna. Jak w tym przypadku - stojący na wprost moich oczu fortepian i szef gadający czały czas na jego temat.

Odpowiedz
avatar niepodam
3 3

Cran, a jak poszła przeprowadzka fortepianu szefa?

Odpowiedz
avatar Crannberry
-4 8

@niepodam: Junior oczywiście odmówił zajmowania się przeprowadzką, spakował tylko rzeczy do kartonów (co i tak było najcięższą pracą, jaką w życiu wykonał). A że Januszowi szkoda było kasy na profesjonalną firmę, znalazł jakiegoś Chorwata, który zgodził się go przeprowadzić za połowę rynkowej stawki. Ale oczywiście, za co płacisz, to masz. Chorwat zamiast z 3 pracownikami przyjechał z jednym, przez cop przeprowadzka trwała do w pół do pierwszej w nocy, a potem wystwił mu rachunek, gdzie do umówionej kwoty doliczył nadgodziny (od 17 do 0:30). Fortepian na czas transportu poobklejał taką brązową taśmą do pakowania, którą potem zerwał razem z lakierem, a Januszowi wmawiał, że on już tak wyglądał wcześniej i odmawia wzięcia odpowiedzialności za zniszczenia. Fortepian musi iść do renowacji, a sprawa raczej skończy się w sądzie.

Odpowiedz
avatar niepodam
1 1

@Crannberry: A ja już myślałem, że wbrew oczekiwaniom przeprowadzka poszła bezproblemowo, skoro nie opisujesz :)

Odpowiedz
avatar Crannberry
0 4

@niepodam: chciałam poczekać, jak się sprawa skończy i co wyniknie z dochodzenia roszczeń. Czy Janusz Chorwata pozwie, czy odpuści

Odpowiedz
avatar Honkastonka
-2 16

Zmieniłaś styl pisania, żeby wszystko nie było na jedno kopyto, ale twoje wynurzenia to nadal straszne brednie. Ić stont.

Odpowiedz
avatar Crannberry
-1 13

@Honkastonka: ojejku :D

Odpowiedz
avatar szaramucha
0 2

Wierzę w tę historię, bo jestem też po szkole muzycznej. Jak już się wejdzie w to środowisko, spogląda się na egzaminy i nauczycieli z innej strony. Mam 9 lat doświadczenia i cieszę się że stamtąd uciekłam. Niejedna moja historia o świecie muzycznym wylądowałaby na głównej

Odpowiedz
avatar Crannberry
-2 4

@szaramucha: ja zakończyłam edukację muzyczną po skończeniu szkoły 1 stopnia. Z perspektywy czasu powiem tak. Sama nie żałuję, bo sporo się nauczyłam (chociażby opanowanie gry na 2 instrumentach), czasy były takie, że prywatnych ofert nie było, więc wybór był państwowa szkoła albo nic. Ale swojemu dziecku bym takich przeżyć nie zafundowała. A już szczególnie nie cisnęłabym o same piątki, jeżeli dziecko traktuje to wyłącznie hobbystycznie i nie przejawia w tym kierunku szczególnych zdolności

Odpowiedz
avatar szaramucha
0 2

@Crannberry: a tak poza tym to jak czytam te bzdury w komentarzach i ten hejt to mnie ch strzela, kolejny raz zawodzę się na tej stronie. Ciebie jak widzę też tu nie lubią?

Odpowiedz
avatar Crannberry
-1 3

@szaramucha: mam tu swoich „wiernych fanów”. Niech hejtują na zdrowie, jeśli dzięki temu mają coś z życia ;)

Odpowiedz
avatar Crannberry
0 0

@murlok555: weszłam sobie na chwilę w twoje komentarze. Mam nadzieję, że poza tobą w domu wszyscy zdrowi

Odpowiedz
avatar szaramucha
0 0

@murlok555: "jaki hejt kaleko umysłowa" - no właśnie taki :)

Odpowiedz
avatar bazienka
0 2

upokarzanie publiczne to PRZEMOC

Odpowiedz
avatar Crannberry
0 2

@bazienka: tak to przemoc. Chyba nawet gorsza niż fizyczna. No ale takie były czasy, że przemoc była społecznie akceptowalną metodą wychowawczą, a wręcz jedyną „słuszną”. Dziwakiem był ktoś, kto traktował swoje dzieci z szacunkiem i z nimi rozmawiał.

Odpowiedz
Udostępnij