Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Podczas przerwy losowałam sobie historie i natrafiłam na jedną o kradzieżach w…

Podczas przerwy losowałam sobie historie i natrafiłam na jedną o kradzieżach w pracy. To przypomniało mi moją. Szczegóły mogły zatrzeć się w pamięci, ale sama historia wydarzyła się naprawdę :-)

Pracowałam wtedy w domu opieki. Pewnego razu szefowa kuchni zaczęła zgłaszać zwiększone zapotrzebowanie na niektóre artykuły spożywcze. Po jakimś czasie stalo się to regułą – zaczęło być zużywane więcej jedzenia, pomimo że stan ososbowy domu wcale się nie zmienił.

Pierwsze podejrzenia padły na nocną zmianę – że niby sobie podjadamy z zapasów przeznaczonych dla rezydentów. Ale kawę czy herbatę zawsze mogliśmy sobie zrobić (ja i tak nosiłam własną kawę, bo firmowa wykrzywiała gębę), a od jednego czy dwóch tostów nie ginie zawartość lodówki i zamrażarki.

Jakiś czas to trwało, wszyscy po kolei byli podejrzani, szef rozważał założenie kamer w pomieszczeniach ogólnie dostępnych, aż pewnego dnia, jedną z przełożonych na dniówce zastanowiło dlaczego jedna z pomocy kuchennych, wyrzucając worki ze śmieciami, zostawia niektóre obok kontenerów, a nie wrzuca do środka. Wyrzucała śmieci zawsze na krótko przed pójściem do domu.
Linda poszła sprawdzić worki i zamiast śmieci znalazła w nich pełnowartościowe produkty: pieczywo, paczki wędlin, warzywa, dżemy, puszki, mrożone frytki czy rybę.

Okazało się, że pomoc kuchenna (imienia nie pamiętam) wynosiła worki, stawiała pod koszami, a później, wychodząc do domu wrzucała do samochodu, który stał zaparkowany obok śmietników.
Proceder trwał kilka tygodni, i nigdy nie ustalono dokładnie, jak długo oraz ile dokładnie jadzenia wyniosła tamta dziewczyna.
Z tego co pamiętam, to po prostu wyrzucono ją z pracy, a policji nie wzywano.

Szef przeprosił nas wszystkich za podejrzenia, a tosty z dżemem wróciły do jadłospisu nocnej zmiany, ale już nikt się o nie nie czepiał…

by GoshC
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar szafa
1 11

Bawi mnie ta mentalność polska. Ukradnę coś dużego - ooo, złodziej!!! Ukradnę coś małego - oj tam, to żadna kradzież. Kradzież zawsze jest kradzieżą, czy to worek z żywnością, czy tost z dżemem. W mojej firmie za podje8anie choćby jednego jabłka z warzywniaka by cię wywalili z roboty, bo jak tak każdy zacznie sobie podbierać odrobinkę codziennie, to uzbiera się w miesiąc konkretna kwota.

Odpowiedz
avatar dewitalizacja
1 3

@szafa: też mnie irytuje takie podejście.

Odpowiedz
avatar timka
1 1

@szafa: Raczej wątpie by to było w Polsce skoro sprawdzic worki poszła dziewczyna imieniem "Linda"...

Odpowiedz
avatar Jorn
1 1

@szafa: Ja się z taką mentalnością zetknąłem u Belgów. Podejrzewam, że wszędzie się tacy trafiają.

Odpowiedz
Udostępnij