Spotkałem wyjątkowy typ pedalarza.
Jadę koleją miejską, duży tłok, stoję w przedsionku tam gdzie są haki na rowery. Wsiadł pedalarz w pełnym rynsztunku, czyli kask i obcisłe gatki, powiesił rower i pociąg ruszył. Na następnej stacji wsiadł zwykły gość z rowerem i powiesił go na haku obok. Na to pedalarz z wyrzutem:
- Panie, niech pan nie wiesza swojego sprzętu obok mojego roweru!
Słowo "sprzętu" powiedział z pogardą, jakby spluwał.
- Dlaczego nie?
- Bo ten rower kosztował 12 tysięcy!
Facet prychnął śmiechem, a ja razem z nim. Pedalarz burknął, ale już się nie odezwał, tylko krzywo patrzył.
O co mu chodziło?
pedalarze
No jak to "o co"? Przecież sprzęt tego pana mógł cacko pedalarza ugryźć, opluć, zainfekować covidem, albo i obsikać. Ale tak bardziej na poważnie, to może się chłopina bał, że mu koleś rower zarysuje? Nie wiem jak daleko od siebie są te haki i na ile stabilnie rower na nich wisi, ale pociąg jedzie, kołysze... wuj go wie?
OdpowiedzZ całym szacunkiem - moim zdaniem bajka.
OdpowiedzFaktycznie są dwa typy pedalarzy - tacy, co jeżdżą i tacy, co chwalą się sprzętem. Typowa wycieczka rowerowa tych drugich wygląda tak, że jadą autami w jakiś atrakcyjny rowerowo teren, parkują przy knajpie na tym terenie, wyciągają rowery, stawiają je w ogródku piwnym a sami posilają się "na wycieczkę" dyskutując o sprzęcie. Po kilku godzinach posiłku i piwa pakują rowery z powrotem i wracają do domu. Taka rowerowa wersja wędkarstwa. ;)
OdpowiedzMy tez nie wiemy o co mu chodzilo. Sam to wymysliles to wymysl tez motyw.
OdpowiedzFakt, wygląda na zmyślone. Jednak jeśli chodzi o meandry myśli pedalarskich to skłonny jestem dać wiarę że mogło coś takiego się zdarzyć.
OdpowiedzMogliście zapytać czy nie warto było dorzucić z pięć koła, i kupić coś sensownego.
Odpowiedz