Pracuję w firmie rolno - ogrodniczej w UK.
Wczoraj przy kasach jedna klientka narobiła dzikiego wrzasku, bo z rośliny wyszedł "robal". Szef pieczołowicie "robala" zebrał i wypuścił na zewnątrz, gdyż był to "dobry robal", który zjada "złe robale".
Klientka za to zrobiła nam dziką awanturę, że jak tak można, że to wstyd dla firmy "mieć robale w produktach" i powinniśmy "coś z tym zrobić" czyli najlepiej spryskać wszystko pestycydem. A w ogóle, to jesteśmy brudasami, bo na dodatek się ziemia z doniczki wysypała.
Co w tym śmiesznego? Gościówa prowadzi jednoosobową działalność z usługami ogrodniczymi. :D
P.S. Tym "robalem" była larwa biedronki, która zjada mszyce ;)
uslugi