Losując historię trafiłem na jedną opisującą irytującego kolegę ze studiów. Przypomniało mi to kolesia z moich studiów magisterskich, nie pamiętam teraz nawet jego imienia, więc umownie nazwijmy go Jaś.
Historia 1.
Mieliśmy jakiś fakultet związany z marketingiem. Każdy indywidualnie musiał zrobić jakiś projekt (chyba był to biznesplan, ale ręki sobie nie dam uciąć). Doktor na zajęciach wybrał jakiegoś chłopaka, aby przedstawił swoją pracę. Kiedy tamten zaczął opowiadać Jaś podniósł rękę i mówi do doktora: "No ale zaraz, ja też mam piekarnię..." tonem jakby oskarżającym o ściąganie, plagiat, sam nie wiem. Odpowiedziałem mu "3/4 grupy ma piekarnię, bo taki przykład podał pan doktor na pierwszych zajęciach (tłumaczył nam na przykładzie piekarni, jak ten projekt ma wyglądać), więc było już z górki". Po sali rozległ się śmiech, w tym również pana doktora, a Jaś siedział ze złą miną, bo chyba spodziewał się, że tylko on będzie taki cwany.
Historia 2.
W niedzielę (studia zaoczne) mieliśmy wykład i 2 fakultety (wyglądało to mniej więcej jak ćwiczenia - małe grupki). Na jednych i drugich fakultetach (tak - pech chciał, że Jaś zapisał się na te same co ja). Jaś zgłaszał się przed końcem zajęć, i pytał czy on może wcześniej wyjść, bo był na weselu i jest zmęczony. Jeszcze się chwalił jaki jest odpowiedzialny, bo nie pił alkoholu na tym weselu, żeby przyjechać na zajęcia. A co to kogoś obchodzi? Jesteś dorosły od kilku lat (były to studia magisterskie), więc albo dajesz radę, albo zrezygnuj z czegoś, a nie "Pani wypuści wcześniej, bo mi się chce spać...". Ludzie ode mnie z roku kimali tajemnie po kątach, bo pracowali całą noc i prosto z roboty praktycznie szli na zajęcia, i nikt nie żalił się wykładowcom.
Historia 3.
Angielski. Zajęcia, o których mówię odbywały się w małym budynku, gdzie nie było szatni, więc kurtki wieszało się na oparciu swojego krzesła, czy też kładło na parapecie lub wolnych ławkach, jeśli takie były. Jasio natomiast tylko rozpiął kurtkę i siedział ubrany w nią. W pewnym momencie podnosi rękę i pyta, czy można otworzyć okno, bo jest mu gorąco. Facetka od angielskiego mimo, że na ogół bardzo sympatyczna, to miała cięty język, więc zgasiła go jak peta: "To może pan jeszcze czapkę założy i szalik?". Cała grupka się roześmiała, a Jaś był tak zawzięty, że w tej kurtce przesiedział do końca, chociaż widać było, że się gotuje.
Nie mam pojęcia co się z Jasiem stało i czy nadal jest taki irytujący, ponieważ fb nie ma, a jak nie trudno się domyślić - nikt ze studiów nie koleguje się z nim do dziś. I chociaż co jakiś czas spotykamy się małymi grupkami na piwo, to przy pytaniu czy ktoś coś słyszał o Jasiu każdy wzrusza ramionami.
Nie zdziw się jak go w rządzie zobaczysz.
Odpowiedz@Dominik: Albo w krytyce politycznej ;)
OdpowiedzAbstrahując od samego Jasia, to jaki jest sens pozwalać studentom na wybór dokładnie takiego samego tematu biznesplanu jak w podanym przez wykładowcę przykładzie? Jeśli nie umiesz uogólnić danego rozwiązana na inne zadania niż te, które już widziałeś, to znaczy, że niczego się tak naprawdę nie nauczyłeś.
OdpowiedzA ja się przyczepię do czegoś innego. Skoro go wspominacie od czasu do czasu przy piwku jak się spotykacie, to jakim cudem nikt nie pamięta jego imienia? :D Bo wiesz - są ludzie, którzy pamiętają lepiej lub gorzej i rozumiem, że Ty akurat nie pamiętasz. Ale nie wierzę, że w całej grupie nie znalazł się ktoś, kto nie pamiętał (choćby ze statystycznych względów) :) Więc jak się spotykacie i ktoś go wspomni, to raczej zapyta o jakiegoś "Adriana", "Romana" czy innego "Mieczysława", bo nie sądzę, żebyście wszyscy tytułowali go "Jasiem" :D
Odpowiedz@Walford bardzo prawdopodobne ze nazywali go jakaś ksywka. Albo ze po prostu nie zaprzątali sobie głowy jakaś melepeta. Ja już tez muszę porządnie się zmóżdzyc żeby przypomnieć sobie z kim chodziłam do klasy do liceum a szczególnie tych osób którymi za duzo nie miałam do czynienia
OdpowiedzJaś ma zaburzenia wpływające na przetwarzanie rzeczywistości a co za tym idzie na jego interakcje społeczne, może jakiś lekki Asperger. I tyle. Też miałam podobnego kolegę na studiach, no ciężko się z takimi żyje, ale im chyba też nielekko...
Odpowiedz"wiec albo dajesz radę, albo zrezygnuj z czegoś (...) Ludzie ode mnie z roku kimali tajemnie po kątach" to oni też nie dawali rady. Tak praca a wesele to co innego ale chyba nie miał go co zajęcia więc jedna prośba o wyjście to większa zbrodnia niż spanie co tydzień zajęciach?
Odpowiedz