Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Na podstawie historii https://piekielni.pl/88090 Na studiach mieszkałem na jednej stancji z Arkiem.…

Na podstawie historii https://piekielni.pl/88090

Na studiach mieszkałem na jednej stancji z Arkiem. Arek był nieco starszy, jednak nie studiował, tylko pracował na budowie. Nie był jednak stereotypowym budowlańcem, który dzień zaczyna od "małpeczki" w drodze do pracy. Był kulturalny, dało się z nim pogadać na praktycznie wszystkie tematy. Poziom jego kultury najlepiej obrazuje taka historyjka.

Któregoś weekendu byłem w domu rodzinnym kiedy dostałem telefon od Arka "Cześć! Mogę się Twoim ketchupem poczęstować? Zapomniałem kupić, a nie chce mi się teraz specjalnie lecieć." Przecież gdyby go wziął bez pytania nigdy bym tego faktu nie zauważył.

O Arku wiedziałem, że pochodzi z miejscowości oddalonej o kilka km od miasta, gdzie mieszkaliśmy. Kiedyś pokazywał mi jakieś zdjęcia na telefonie i był tam jego dom rodzinny. Był to duży dom, zadbany. Podobnie było z ogrodem. Przed tym, jak wprowadził się na naszą stancję mieszkał tam z rodzicami i młodszym bratem. Dziwiłem się trochę, czemu zrezygnował z mieszkania w ładnym, wygodnym domu, na rzecz wynajmowanego, ciasnego pokoju w mieszkaniu z obcymi ludźmi, tym bardziej, że z tego co opowiadał o rodzicach to byli to normalni ludzie, żadna patologia.

No ale każdy ma swoje racje. Pomyślałem, że może po prostu chciał się usamodzielnić, spróbować życia na swój rachunek.
Jednak pewnego wieczoru przy piwku, Arek opowiedział mi swoją historię. Miał on młodszego brata, którego rodzice faworyzowali. Też właśnie taki "błękitny ptak", co skończył szkołę i siedział w domu, od czasu do czasu łapiąc się jakichś dorywczych zajęć w pobliskiej pieczarkarni, aby mieć na piwko i ziółko.

Przykładem faworyzowania była np. taka historia: Arek jeszcze w szkole średniej dorabiał nocami albo w weekendy przy łapaniu kur i indyków. Którejś soboty wrócił ok. 9-tej czy 10-tej rano, zmęczony po całej nocy ciężkiej pracy. Ich mama, która akurat robiła coś w ogródku, zaczęła krzyczeć, żeby przyszedł i jej pomógł. Kiedy zapytał czemu nie poprosi o to braciszka usłyszał "Niech sobie pośpi...", Podobnych historii było więcej, jednak jakoś ta mi utkwiła w pamięci.

Arek jakoś krótko po tym jak zaczął pracować, przejechał się samochodem kolegi. Jak sam stwierdził- "zakochał się", i od tej pory jego motywacją do pracy było uzbieranie pieniędzy na taki sam model auta. W końcu udało mu się- uzbierał pieniądze, kupił auto i to z zaufanych rąk, zadbany egzemplarz. Był z siebie dumny, bo nikt mu nie dał złotówki, auto kupił w całości za swoje, uczciwie zarobione na budowie pieniądze. Auto było jego oczkiem w głowie. Mył, pucował. Chociaż palił fajki, to nigdy nawet jednego nie zapalił w środku.

Pewnego dnia do Arka zadzwonił kolega z gimnazjum, z którym się cały czas przyjaźnił, i zaproponował mu wyjazd do pracy do Irlandii. Arek skorzystał, bo oferta była naprawdę atrakcyjna finansowo. Swoje ukochane autko schował do garażu, a kluczyki i dokumenty dał na przechowanie swojej mamie, mówiąc, aby dobrze je schowała przed młodszym bratem, bo ten od razu jak dowiedział się, że Arek wyjeżdża, to był święcie przekonany, że zostawi mu swoje auto do dyspozycji. Arek mu jednak odparował "Zarób na swoje!".

Kiedy Arek wrócił po kilku miesiącach i wsiadł do swojego auta, to aż go cofnęło- syf w środku i smród fajek. Od razu poleciał z awanturą do brata, a ten w żywe oczy wypierał się wszystkiego. Było to oczywiście kłamstwem- kilkoro znajomych widziało go w tym czasie jak woził się samochodem Arka, zarówno sam, jak i z paczką kumpli. Arek obliczył, że zrobił jego autem jakieś 6-7 tysięcy km (na podstawie jakichś kwitów z wcześniejszych napraw, gdzie był zapisany przebieg).

Arek zrobił wtedy kolejną awanturę bratu i zażądał od niego, aby po pierwsze posprzątał auto, po drugie oddał mu pieniądze za eksploatację auta (filtry, opony, ubezpieczenie itp.). Braciszek jednak wypiął się na niego i wymigał się od wszystkiego, a w jego obronie stanęli rodzice "Daj spokój, Ty przewrażliwiony jesteś. To tylko samochód." "Tak w ogóle to mógłbyś mu oddać ten samochód. Przywiozłeś pieniędzy zza granicy to kupisz sobie lepszy..." Podobno na pytanie "To ja po to za***lałem za granicą, żeby temu gnojkowi prezenty robić?! Niech sam jedzie i sobie zarobi!" nie odpowiedzieli nic.

Od tego czasu atmosfera w ich domu była mało przyjemna. Któregoś piątku Arek wrócił styrany po całym dniu pracy, a ojciec do niego "Łap się szybko za kosiarkę, bo zaraz będzie padać, a trawa już wysoka!" Czemu młodszy nie mógł tego zrobić? "On się z kolegami umówił..." Arek powiedział, że ma to gdzieś, on nie będzie po całym dniu ciężkiej pracy jeszcze latał z kosiarą, a jego braciszek po całym dniu grania na kompie latał na piwko z koleżkami.

Następnego dnia z niezapowiedzianą wizytą wpadł ktoś z rodziny (dziadkowie, albo wujostwo chyba, nie pamiętam już). Ojciec Arka zaczął się kajać, że podwórko zaniedbane, nie skoszone "bo Areczkowi się nie chciało..." Te słowa zadziałały na Arka jak płachta na byka. Wykrzyczał wszystko co mu na wątrobie leżało i wdali się w awanturę z ojcem. Na tyle ostrą, że kilka dni później mieszkał już u nas na stancji.

by ~Arekkkk
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar clockworkbeast
20 20

@Jorn: a mi z kolei nie przyszłoby do głowy, żeby zostawiać kluczyki i dokumenty rodzinie, jeśli już przedtem znał ich z tej strony i wiedział, jaki braciszek jest. I co to w ogóle za zwyczaje, oczekiwać od kogoś, że da ci swój samochód? z jakiej racji? Mieszkali w dużym, zadbanym domu, więc rodzice mieli na pewno własne auto. A braciszkowi też niepotrzebny, bo i tak nie dojeżdżał do pracy. Ja bym albo zostawiła kluczyki u kogoś bardziej zaufanego i charakternego, albo kupiła w tajemnicy przed rodziną metalową kasetkę na pieniądze, zamknęła tam wszystko, zawinęła w jakiś sweter i pieprznęła na dno szafy, gdzie nikt nie zagląda.

Odpowiedz
avatar bazienka
16 18

@clockworkbeast: doklanie, przeciez jasne bylo, ze matka da kluczyki ukochanemu synkowi @Jorn: ciekawa jestem, czy bylbys zadowolony, gdyby ta rodzina ci auto rozbila albo nalapala mandatow isie nie poczuwala

Odpowiedz
avatar VAGINEER
4 6

@clockworkbeast: ja bym po prostu zabrał ze sobą

Odpowiedz
avatar big_zygi
9 11

@timka: widać nigdy nie miałeś(aś) tego typu relacji ... Ten "gorszy" zawsze chce/stara się pokazać że jest wart/godzien ...

Odpowiedz
avatar jass
11 11

@timka: Daruj, ale sama brzmisz w tym momencie jak dzieciak, który w ogóle życia nie zna, albo ma wrażliwość emocjonalną słupa. Takie relacje nie są proste, a większości ludzi ciężko je tak po prostu zerwać, zamiast tego wolą ciągle usprawiedliwiać rodzinkę, że może następnym razem będzie inaczej, że jak zrobią x to na pewno coś zmieni itd. Postawienie sprawy na ostrzu noża to raz, że nie jest łatwa sprawa (z emocjonalnego i materialnego punktu widzenia), a dwa, że po prostu nie leży w charakterze niektórych osób.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 czerwca 2021 o 21:53

avatar kt13
2 2

@timka: "że to nie zdaje egzaminu to powinien sie zbuntować' to nie jest takie łatwe. To twoja rodzina, Twoi rodzice. Ty najczęściej po prostu chcesz. Chcesz, aby w końcu Cię docenili, aby Cię kochali, chcesz im móc ufać i wierzyć. Ja chciałam za każdym razem. Nawet jeśli wiedziałam, że to się kończy jak się skończy to myśl, że tym razem będzie inaczej i normalnie to było spełnienie marzeń więc się tego czepiałam. I dalej bym się czepiała, gdyby nie to, że rodzice nie żyją. Zawsze liczyłabym na to, że w końcu się odmieni

Odpowiedz
Udostępnij