Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia #88019 skłoniła mnie do opisania tego, co się u mnie w…

Historia #88019 skłoniła mnie do opisania tego, co się u mnie w domu odjaniepawla.

Moi rodzice są po 60-tce już, jednak gotują tylko dla siebie, ja nie jem w domu lub gotuję sama dla siebie i narzeczonego.

Rodzice mają nawyk kupowania mięsa na promocji, no bo schabik jest tańszy o 1 zł, to nic że mamy dwie lodówki i zamrażarki w domu, obie są zapchane mięsem, które pamięta jeszcze pewnie rok 2018. Ponowne zamrażanie mięsa rozmrożonego? Oj córuś, nic się nie stanie przecież! Przegląd zamrażarki oznacza albo ogromny gar bigosu jak dla wojska, którego nikt nie chce jeść (jak widzę skórki z kurczaka między kapustą to żołądek mi się wywraca) a później ten bigos jest zamrożony, i odmrażany jak sobie przypomną.

Schab na promce? Ok, trzeba narobić 25 kotletów na niedzielę (moje siostry nie chcą przyjeżdżać do rodziców za bardzo, ale moi rodzice sami zrazili do siebie rodzinę przez swoje zachowanie, nie tylko to o jedzeniu). Zakupy w Biedronce? Trzeba kupić największą paczkę krojonego sera żółtego, bo w promocji, to nic że oni tego nie zjedzą, a plastry się zeschną. Ostatnio wyrzuciłam z lodówki 3 (!) zaczęte opakowania sera żółtego, który był już zielono-biały. Ser po terminie miesiąc? Eee, nic mu nie jest, zrobi się z niego nadzienie do naleśników, ojciec zje. No zje, ale później koło wc nie da się przejść....

Trzeba kupić opony do samochodu? Mowy nie ma, żeby wydać 1000 zł na NOWE opony! Przecież można kupić ze szrotu używki, za 50 zł/szt, to nic że one się totalnie nie nadają, na jeden sezon będzie. Skończyło się coś, co było przydatne w domu? Oni nie kupią, no bo szkoda pieniędzy, ale jak ja kupię to każdy używa.

Kupić meble na raty, zamiast zapłacić całość od razu, toż to super pomysł! I nie przegadasz w sklepie rodzicielce że zapłaci 1000 zł więcej wtedy, dopóki nie przyjdzie do domu wykaz rat, wtedy hurr durr jak to ja więcej mam zapłacić! Złodzieje!

Moja mama jest chomikiem, i wszystko czego już nie nosi zanosi na strych. Moje siostry żeby pozbyć się problemu z nienoszonymi ubraniami, przywożą je na wieś do nas, bo może sobie coś mama wybierze, a jak nie to niech wyrzuci. NO NIE, ona nie rozumie stwierdzenia "jak nie pasuje to wywal, to jest używane", co jej nie pasuje to albo wciska mi (no sorry, ale jak coś nie jest w moim typie to nie będę nosić na siłę! Wtedy powstaje awantura, bo mi wciska na siłę, a ja tego nie chcę i obraża się) i oczywiście wszystko czego nie wciśnie do swojej szafy to wynosi na strych. Moja mama ma więcej ubrań niż ja, z czego 80% nie nosi, bo jej nie pasuje ale szkoda wyrzucić. Na szczęście przetłumaczyłam siostrom, żeby nie przywoziły ubrań których nie noszą, no bo ona nic nie wyrzuca.

Na jakiekolwiek zwrócenie uwagi mamie, obraża się na kilka dni, no bo ktoś jej śmiał zwrócić uwagę, że coś jej nie pasuje. Od kilku lat ma smartfona, no bo koleżanki mają to i ona musi mieć! Szkoda tylko, że nie czyta żadnych komunikatów, które jej wyskakują i do każdego woła mnie bo jej coś wyskoczyło.

Sąsiedzi kupili altankę? My też musimy mieć! To nic, że na podwórku jest totalny rozgardiasz i syf, i przydałoby się najpierw posprzątać i ogarnąć garaże, które wyglądają jakby miały się za chwilę rozpaść. Ona chce altankę! No i ma altankę, ale pożydziła od razu na kupno czegoś do zabezpieczenia, i drewno na altance zaczęło robić się zielone.

Ojcu wszystko się przyda, nic nie wolno wyrzucić z takich rzeczy jak: baniaki po płynie do spryskiwaczy, stare opony, pedały od rowerów...ale narzędzia nie ma ani jednego, bo kiedyś w domu był tylko w weekendy i nic w tym domu nie robił, więc nie potrzebował wiertarki/zestawu śrubokrętów (mieszkamy na wsi), a jak już jakieś narzędzia są np. od wymiany ostrza do kosy, to ojciec nie dołoży ich w jedno miejsce, tylko pierdzielnie tam gdzie aktualnie stoi i później szukaj sobie.

Może to na starość dzieją się takie rzeczy z ludźmi, ale z nimi nie idzie już wytrzymać. Za kilka dni się wyprowadzam, i wiem że moje życie odmieni się o 180*.

Ja rozumiem, że kiedyś była bieda, stało się w kolejkach, ale do jasnej anielki, czasy się polepszyły i nie trzeba kupować na zapas! Tym bardziej, że są tylko we dwoje, nie mają dzieci na utrzymaniu.

rodzice

by szkitu
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Aldiss
9 9

Odnośnie ciuchów, co ci szkodzi wziąć od niej te rzeczy i wyrzucić? Miałam tak z dziadkiem, który nie pozbył się ubrań po zmarłej babci. Co jakiś czas proponował mi jakiś ciuch, to go brałam i od razu po wyjściu do śmietnika (rzeczy nie nadawały się już do noszenia, ale można by wrzucić je do pojemnika caritasu).

Odpowiedz
avatar clockworkbeast
4 4

@Aldiss: Z tego, co rozumiem, autorka mieszka ze swoimi rodzicami na wsi, więc nie ma jak wyrzucić (prawdopodobnie wspólny kontener na śmieci, więc wkrótce matka zauważy, że wyrzucasz), a poza tym matka będzie od czasu do czasu pytać, dlaczego nie nosisz tego sweterka, co ci sprezentowala.

Odpowiedz
avatar niepodam
9 9

@Aldiss: ehe, naucz, że bierzesz to przytarga więcej. Znam ten typ, zmarła babcia żony pod koniec życia przynosiła tony ciuchów ze szmateksu, nieważne, że na nikogo rozmiarem nic nie pasowało (o fasonie nie wspomnę). Co innego, gdy źródło (ciuchy po babci) jest skończone.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
-2 4

Tak trochę z innej beczki. Twój ojciec to chyba ma żołądek z żelaza, skoro jedynym efektem ubocznym po zjedzeniu sera przeterminowanego o miesiąc jest smród z WC. Ja i większość użytkowników tego portalu pewnie byśmy trafili do szpitala.

Odpowiedz
avatar Jorn
9 9

@pasjonatpl: To nie jest tak, że bakterie czekaja w blokach startowych, żeby z sekundzie po upływie terminu ważności wskoczyć na przeterminowany produkt. Po prostu producent gwarantuje, że do tej daty produkt będzie się nadawał do spożycia. Jedzenie czegoś, co jest miesiąc po terminie, jest ryzykowne, ale często taki produkt jest jeszcze pełnowartościowy.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
1 5

@Jorn: Wiem, że tak nie jest i tego nie musisz mi tłumaczyć. Często 1-2 dni po upływie daty ważności nie robią różnicy. Ale miesiąc to jednak dużo jak na produkt, który trzeba trzymać w lodówce. W przypadku np. mąki prawdopodobnie nie miałoby to większego znaczenia, ale w przypadku sera jestem odmiennego zdania. Ojciec autorki ma naprawdę mocny żołądek, ale trzeba przyznać, że przez taki, a nie inny tryb życia go zahartował.

Odpowiedz
avatar MakNaLace
1 1

@pasjonatpl: Hmm, co innego mięso albo biały ser, ale żółty ser, póki wygląda normalnie i nie śmierdzi to raczej możesz jeść.

Odpowiedz
avatar jass
4 4

@MakNaLace: Nie tylko żółty ser, ale jogurt, śmietana, mozarella itd. - akurat nabiał faktycznie często jest zdatny do spożycia całkiem długo po upływie terminu przydatności. A jeśli nie jest, to od razu to widać.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
0 0

@jass Ale miesiąc? Jeśli opakowanie zostało wcześniej otwarte, to bardzo wątpię, żeby taki produkt jeszcze normalnie wyglądał. Jeśli było zamknięte, to być może. Mi to raczej wygląda na oszczędność typu, co z tego, że zaczyna się psuć. Pleśni jeszcze nie ma, to się nada.

Odpowiedz
avatar jass
2 2

@pasjonatpl: Tak, nawet miesiąc, zależy od produktu, na przykład jogurt naturalny miałby szansę tyle postać. Oczywiście jak widać pleśń/nalot, albo w smaku jest kwaśny/gorzki, chociaż nie powinien, to bezwzględnie należy wyrzucić.

Odpowiedz
avatar PsychopathicCountess
3 3

Matko, z tymi ciuchami mam podobnie, i walczę z tym od lat. Jest DUŻO lepiej, ale nadal mam za dużo ubrań, których nie noszę (i raczej już nosić nie będę, bo np. są za małe albo za duże). U mnie wzięło się to stąd, że jak byłam dzieciakiem, to w domu się nie przelewało, i kupno nowegu ciuchu to było niemal święto, a przynajmniej 80% ciuchów nosiłam po kimś. Dodatkowo zawsze miałam problem z dopasowaniem ubrania, bo albo miały za krótkie rękawy czy nogawki, albo były dobre na długość, ale za luźne (zawsze byłam bardzo szczupła, i dość wysoka jak na swój wiek). Dlatego gdy trafiałam na coś co dobrze na mnie leżało, to katowałam taki ciuch, aż się rozpadł, a te "prawie" pasujące trzymałam "w razie co", dodatkowo było mi zwyczajnie głupio, i szkoda wyrzucać dobre rzeczy, i miałam poczucie jakbym była niewdzięczna wyrzucając coś, co ktoś oddał dla mnie w dobrej wierze. Z czasem ciuchów dostawałam i kupowałam coraz więcej, a nastawienie pozostawało takie samo, i moja szafa (a potem kilka innych szafek) była wiecznie przeładowana, a ja i tak nie miałam w co się ubrać... Od kiedy moja sytuacja materialna się poprawiła, staram się walczyć z tym zjawiskiem, ale i tak czasem łapię się na myśli "może i nie jest idealne, ale zostawię, bo może się przydać". Od jakiegoš czasu gdy robię porządki w szafie, to staram się zostawiać tylko rzeczy, które na pewno będę nosić, a jeśli przy jakimś pojawia się myśl "przyda się >kiedyś<", to ogromnym wysiłkiem woli kieruję swoją rękę nad kupkę "do wyrzucenia", choćby to było coś, co jeszcze ma metkę (ciuchy do wyrzucenia i tak zawsze odkładam na dwie kupki: zniszczone, i zdatne do użytku, które potem komuś oddaję). Nie chciałabym Cię martwić autorko, ale jeśli twoi rodzice sami nie zauważą, że mają problem, to raczej tobie samej nie uda się z tym nic zrobić (mój mąż na początku próbował z tym walczyć, ale póki sama się za to nie wzięłam, to też potrafiłam mieć do niego pretensje, że coś wyrzucił...).

Odpowiedz
Udostępnij