Nie chcę wywoływać wielkiej awantury, ale do szału doprowadza mnie część znajomych. Chodzi mianowicie o maseczki i pandemię. Od razu zaznaczam, nie uważam, że to "plandemia", w szpitalach leżą statyści, a szczepionki zawierają chipy 5G. Jestem po pierwszej dawce szczepionki, tam, gdzie jest to wymagane, noszę maskę. Myślę, że podchodzę do sprawy dość racjonalnie, jednak wczoraj, podczas przypadkowego spotkania ze znajomą ze studiów, zostałam zwyzywana od morderczyń i potworów.
Dlaczego?
Otóż śmiałam ściągnąć maseczkę wysiadając z autobusu. Dodam, że nie wysiadłam na ruchliwy chodnik w centrum - żeby dojść z przystanku do mojej pracy trzeba przejść przez park, rzadko kiedy odwiedzany przez kogokolwiek niż pracowników placówki, zwłaszcza o 8 rano.
S. naskoczyła na mnie, dlaczego nie noszę maski - krzycząc oczywiście z odległości około 2 metrów, bo wiadomo zaraza. Próbowałam jej wytłumaczyć, że przecież nie ma obowiązku noszenia masek na dworze (i na całe szczęście), jednak ona stwierdziła, że z szurem i antyszczepionkowcem się nie będzie wdawać w dyskusję. No okej, ja już i tak się śpieszyłam do pracy. Gdyby to był koniec historii to pewnie szybko bym o niej zapomniała. Bynajmniej...
W pracy dziewczyny zaczęły mnie podpytywać, o to, czy znam S., w końcu jeden rocznik, ten sam kierunek. Co się okazało - S. przyszła tego dnia na rozmowę o pracę, jednak nie zrobiła najlepszego wrażenia, kiedy od progu zaczęła dopytywać szefowej, dlaczego tu są ludzie bez maseczek, czy zachowujemy dystans, czy przewiduje ona pracę zdalną. Pracuję w przedszkolu...
Dalszej części rozmowy nie znam, gdyż odbyła się już za zamkniętymi drzwiami.
I o ile, jedna taka sytuacja i jedna znajoma, by mnie tak nie zirytowały, to wśród moich znajomych (głównie na fejsie, ludzi, z którymi studiowałam), widzę coraz większą panikę. Gdy uczelnie zaczęły powoli informować o tzw. hybrydowym nauczaniu od października, zamieszczali oni komentarze, o tym, jak to pandemia się jeszcze nie skończyła, oni wolą zrezygnować ze studiów niż umrzeć, bo ktoś sobie wymyślił stacjonarne! Deklarują też wszędzie, gdzie się da, noszenie maseczek, już na zawsze. I tylko powtarzane jak mantra: chroniąc siebie, chronisz innych!
Wygrać, wygrała chyba jednak moja współlokatorka, która narzekała ostatnio na swojego brata. Co takiego zrobił?
Poszedł na maturę! A jest globalna pandemia! Powinien siedzieć w domu i przeczekać, aż znów będzie bezpiecznie! (czyli nigdy, biorąc pod uwagę, że ona też deklaruje noszenie maseczki do końca życia). Nawet jakby miał mieć teraz rok w plecy, to lepsze to niż ryzykowanie śmiercią rodziców! A w ogóle najlepiej, żeby matur nie było, tylko przyjęcie na studia po ocenach, bo oczywiście nauczanie zdalne, to najlepsze, co kiedykolwiek powstało.
PS. Współlokatorka pracuje zdalnie. Na szczęście przekonałam (okłamałam, przyznaję) ją, że w pracy noszę cały czas maseczkę, dzieciaki też (wtf?) i zachowujemy dystans. Na początku, kiedy dowiedziała się, gdzie pracuję, unikała mnie bowiem, jak ognia. Po 4 miesiącach chyba odpuściła już namawianie mnie na zmianę pracy, "dopóki nie będzie bezpiecznie".
covid
Kierowca autobusu klaskał?
OdpowiedzZaiste, ludziom rozum kompletnie odjęło. Moja matka, osoba z nadwagą, zamknęła się w domu, zakupy miała na dowóz, robiła im kwarantannę w reklamówkach w przedpokoju przez kilka dni, myła wszystkie opakowania spirytusem, zakupy odbierała zza drzwi jak już dostawca sobie poszedł. Płatności, rzecz jasna, tylko elektroniczne. Na wiosnę zeszłego roku miała kaszel z dusznościami, temperaturę i straciła na dobre 2 tygodnie węch i smak. No covid jak w pysk. Ale jako ozdrowieniec niczego nie zmieniła w trybie życia, dalej siedziała zamknięta w mieszkaniu, darła się na dzieci sąsiadów biegające przed oknem, że zaraz zgłosi zagrożenie epidemiczne, no po prostu pełne coviszaleństwo :) Ja w tym czasie, jak tylko można było, nosiłem przyłbicę zamiast maseczki, jeśli nie musiałem zakładać - to nie zakładałem, zakupy prosto z torem szły do lodówki i szafek. Wiadomo, że człowiek nieco ograniczył życie towarzyskie, w sezonie zrobiliśmy raptem ze 2 grille, poza sezonem też zamiast spotkań na planszówki i imprezy noworocznej były co najwyżej kameralne spotkania z pojedynczymi znajomymi, ale na żadnym etapie ani ja, ani żona, nie zrezygnowaliśmy z naszych treningów. Naprawdę, nie ma co się dać zwariować, nie ma co kończyć żyć, bo pojawiła się nowa choroba, zwłaszcza że nieleczone (a nawet niewykryte) choroby przewlekłe mają sporą szansę zabić docelowo więcej ludzi, niż sam covid.
Odpowiedz@Grav: jana nowa? Koronawirus jest znany od bardzo dawna, tylko teraz ktoś go nieco bardziej rozdmuchał...
Odpowiedz@Tajemnica_17: Grupa wirusów zwana koronawirusami jest znana od bardzo dawna, ale sars-cov-2 jest nowy. To mniej więcej tak, jakbyśmy odkryli nowy gatunek wróbla (bo wróbel to rodzina, to, co nazywamy wróblem, to wróbel zwyczajny), a Ty byś powiedział "no ale co to za odkrycie, ja mam wróbla za oknem co dzień"...
Odpowiedz@Tajemnica_17 który szczep jest znany od dawna, a który odpowiada za epidemię? Bo np. grypą, ospa, dżuma mają różne warianty, bardziej i mniej szkodliwe
Odpowiedz@Grav: ja naprawdę nie rozumiem tej zależności, ale mam dużo znajomych, którzy zachorowali i to głównie te osoby, które najbardziej się covida bały i przestrzegały wszystkich zasad sanitarnych. Ludzie, którzy chodzili na nielegalu na imprezy i siłownie do tej pory zdrowi jak byki. Czasem się zastanawiam czy to jednak ta izolacja nie jest strzałem w kolano w kwestii odporności organizmu.
Odpowiedz@helgenn: No... jest. Bo jeśli nie wymieniamy się drobnoustrojami spotykając się, to nie budujemy w sobie odporności. I to nie chodzi stricte o covid, chodzi o absolutnie każdą chorobę, od zwykłego przeziębienia, po grypę. Po prostu potrzebujemy kontaktu ze środowiskiem i patogenami, żeby nasz układ odpornościowy pozostawał w stanie ciągłego pobudzenia, inaczej przestaje produkować przeciwciała krążące po naszym organizmie "na wszelki wypadek". Notabene jest spora szansa, że dziecko trzymane pod kloszem prędzej czy później wyhoduje sobie jakieś alergie. Nie ma gwarancji że to się wydarzy, tak jak i nie ma gwarancji, że dzieciak biegający po łąkach alergii nigdy mieć nie będzie, ale szanse na posiadanie alergii w dorosłym życiu są u dzieci trzymanych w domu wyższe. Znów - brak kontaktu z czynnikiem drażniącym.
Odpowiedz@helgenn ja powiem, że niekoniecznie tak jest. Część tych osób mogła przejść covida lekko lub bezobjawowo. Przecież też znowu nie jesteśmy pozamykani w szczelnych pojemnikach aby znowu była zerowa wymiana bekterii/drobnoustrojów itp.
Odpowiedz@metalurgia: sporo z nich zrobiło testy antygenowe (z różnych powodów), nie mają żadnych przeciwciał, po prostu wygląda to tak jakby mieli lepszą odporność od osób, które się zamknęły na cztery spusty przed ludźmi.
Odpowiedz@helgenn: ja tez to obserwuje. Ja ogolnie nie boje sie wirusow ze wzgledu na tryb zycia, ktory prowadze i dzieki, ktoremu od lat nawet kataru nie mialam. Izolacja na pewno nie wplywa dobrze na nasze zdrowie zarowno fizyczne jak i psychiczne.
Odpowiedznajgorsze jest to, ze wiekszosc ludzi pomysli, ze wirus ucieknie skoro rzad pozwolil zdjac maseczki i bedzie kolejna fala nie mowie o sytuacji, kiedy w promieniu 50 m nie ma zywego ducha, ale o lazeniu bez maski w tlumie ludzie to idioci
Odpowiedz@bazienka: jesli lazi i kaszle lub kicha ok. Ale jak nie kaszle i nie kicha niech lazi bez maski
Odpowiedz@bazienka: Według ostatnich badań transmisja na świeżym powietrzu praktycznie nie występuje, więc chyba jednak nie tacy idioci :)
Odpowiedz@Grav: Nie zachodzi pod warunkiem, że nie jest to zatłoczony chodnik, na którym nie ma możliwości zachowania dystansu. Codziennie chodzę na godzinne spacery po słabo zaludnionej okolicy i maski nie zakładam (w kraju, gdzie mieszkam, nie wprowadzono takiego obowiązku).
Odpowiedz@Grav: mowie o zatloczonych miejscach typu przystanek, tlok przed lokalem itp., nie chodzeniu po lesie czy pustym osiedlu
OdpowiedzZastanawiam się, kto jest bardziej wk...wiający. Szury "zaczymać plandemje", czy ci z drugiej strony, którzy dezynfekują kanapki przed zjedzeniem i wyzywają od morderców, bo podczas samotnego spaceru po lesie zdjąłeś maskę. Moja mama miała podobne jazdy jesienią. Kiedy przyjechałam na weekend, panikowała, że ją zabiję, bo o 23 przeszłam z samochodu do domu bez maski (jakieś 20 metrów po pustej uliczce) i wpadała w histerię, kiedy chciałam spotkać się z moim fotografem ślubnym i podpisać umowę (na wolnym powietrzu). To że sama chodziła do pracy, a pracuje w szkole, oraz fryzjera, kosmetyczki czy na spotkania z koleżankami, nie stwarzało jej zdaniem zagrożenia i nie mieściło jej się w głowie, że o wiele szybciej ona coś przytarga niż ja, pracująca z domu. Na szczęście odkąd się zaczepiła, zluzowała majty.
Odpowiedz@Crannberry: Fanatyzm w każdej postaci jest irytujący* i ludzi będących fanatykami należy prosić o pospieszne oddalenie się*. * - delikatnie mówiąc
Odpowiedz@Crannberry Żadna skrajność nie jest dobra. Jednak bardziej niebezpieczne dla ludzi są osoby co w dupie mają pandemię niż osoby, które nadmiernie się dezynfekują. Tak przynajmniej ja uważam, bo niestety ale są wśród nas osoby, które mają niską odporność, chorują na różne choroby itp. Jak nie nosisz maski to trochę okazujesz brak szacunku do tych właśnie osób (no chyba, że nie nosisz właśnie z przyczyn zdrowotnych). W ogóle mnie rozśmieszały te wszystkie super wiadomości od nie noszących maseczki. Chociażby ten filmik ze niby w maseczce są robale. Przecież widać było wyraźnie że robale zostały włożone do środka i przecięto całą połówkę maseczki (że niby w środku) zwykła sztuczka ale ludzie ten film wysyłali dalej. O tym, że można się zarazić sepsa nawet nie wspomnę bo chyba ludzie nie widzą jak można się zarazić sepsą. Do tego grzyb, tak jak nie będzie się prało maski to może powstać zapalenie czy grzyb wokół ust ale kurcze maseczki trzeba wymieniać. To trochę jak majtki nie nosisz codziennie tych samych. Tak przynajmniej ja to widzę.
OdpowiedzStrach to silne narzędzie... A jak sobie chcą nosić maseczki do końca życia to niech noszą - ja nie zamierzam.
Odpowiedz@Tajemnica_17: szkoda, że tak mało logicznie myślących jest tu na Piekielnych :(
OdpowiedzCo złego w noszeniu maseczki do końca życia? Przecież samo w sobie nie jest złe, jeśli nie narzucają innym to niech noszą... Podoba mi się to w krajach azjatyckich, że tam noszenie maseczki nawet przed pandemią nie było uważane za dziwactwo. Dobry sposób by ograniczyć wdychanie pyłków czy spalin, by nie zarazić kogoś przeziębieniem czy ukryć facjatę z różnych powodów (np. złamany ząb nie robi sensacji), ogólnie fajna sprawa. Mam taką cichą nadzieję że po pandemii u nas też przestanie być tak dziwne noszenie maseczki, bo to też fajne akcesorium - coś jak zwisające luźno szelki, łańcuchy przy spodniach czy pasek zwisający luzem zaczepiony o 2 szlufki. Dla mojego stylu (ubioru) pandemia to raj, bo zawsze mi się podobało noszenie maseczki czy rękawiczek (niekoniecznie jednorazowych, ale nawet na koronkowe ludzie się kiedyś gapili prawie jakbym z gołą dupą chodziła...) Wracając do tematu - przesada nigdy nie jest dobra. W żadną stronę. I strach można trochę zrozumieć, sama cholernie uważam na wszystko co jem bo i tak mam choroby układu pokarmowego i nie potrzeba mi więcej, bo sobie w łeb strzelę... Widmo niewydolności oddechowej do końca życia nigdy nie jest miłe i to zrozumiałe, że ludzi przeraża. Każdy astmatyk potwierdzi, że to nic miłego i lepiej tego uniknąć jeśli można. Niektórzy myślą, że na nich to nigdy nie trafi i mają w nosie pandemię, a inni się boją, normalne. (Btw zabawne jak "ospa party" było krytykowane, ale spotkania towarzyskie w dobie pandemii już nie. Jeszcze zabawniej się robi gdy sobie człowiek uświadomi, że imprezy typu "ospa party" jeszcze 20 lat temu nie były niczym dziwnym)
Odpowiedz@Shi: Ja planuję nosić maseczki, jak będę na coś chora, a będę musiała wyjść. Bo zgadzam się, w Azji jest to super rozwiązane i zawsze mi się to podobało, ale u nas kręcono na to nosem i się dziwiono, bo przecież lepiej zostawiać bakterie wszędzie ;) Ale u tej znajomej chyba wynika to jednak z paranoi, a to nie jest dobre, nawet dla jej psychiki. Mam znajomą, która od roku praktycznie nie wychodzi z domu, dziewczyna zachowuje się tragicznie i jest równie męcząca, co foliarze :/
Odpowiedz@Ohboy: ten azjatycki wzorzec jest jak najbardziej wart przeniesienia na rodzimy grunt. Podobnie jak izolacja przy chorobie zakaźnej - chorujesz na coś wirusowego typu grypa, to nie łaź i nie zarażaj. Ale może być ciężko...
Odpowiedz@Crannberry: Wiem, jak kiedyś wracałam z Azji z przeziębieniem i miałam maseczkę, to komentarze na lotnisku w Polsce były takie, że aż szkoda przytaczać (i nie chodziło o to, że twarz jest zakryta) - myśleli, że jestem obcokrajowcem, więc sobie pozwolili...
Odpowiedz@Ohboy: mnie się nóż w kieszeni otwiera, jak widzę komentarze monachijskiej Polonii bóldupiącej, że „leniwe niemiaszki to nawet przy byle grypie L4 biorą”, nie to co „honorowy Polak”, który chory czy nie chory, zawsze w pracy. Już kit z ich własnym zdrowiem, ale przyjdzie taki „honorowy” do pracy z gorączką 40° i gilami do pasa, okaszle pół firmy i zadowolony z siebie. Nic tylko brać przykład...
Odpowiedz@Crannberry: Z jednej strony to jest takie trochę niewolnicze myślenie i robienie z pracy najwyżej wartości. Ale z drugiej - jeśli ktoś nie zarabia dużo, a na L4 nie dostaje całego wynagrodzenia, to trochę można go zrozumieć (mówię tu o Polsce, nie wiem, jak jest u Was ;).
Odpowiedz@Ohboy: w Niemczech przez pierwsze 6 tyg L4 dostajesz pełne wynagrodzenie, które pracodawcy zwraca kasa chorych, więc ani pracownik, ani pracodawca nie jest stratny. To wynika z trochę patologicznego przekonania o własnej „lepszości” oraz próby udowodnienia, że gdyby nie on, Polski robotnik, to cała gospodarka Niemiec padłaby w godzinę. I to nie jest moja interpretacja, tylko oni tak piszą wprost. Niemcy to leniwe dziady, których kraj zaraz upadnie, bo mają czelność brać L4, kiedy są chorzy, A Niemki to leniwe brudasy, bo do wiosennego mycie okien zatrudnia ją Polska sprzątaczkę, zamiast robić to same. Ale o tym, że tylko dzięki temu mają pracę, to już jedna sprzątaczka z drugą i pomyśli.
Odpowiedz@Crannberry: No to w takiej sytuacji już naprawdę trzeba być kretynem. Swoją drogą też bym była leniwym brudasem ;) gdyby było mnie na to stać.
OdpowiedzJakiś czas temu uświadomiłam sobie jedną rzecz. Czego najbardziej boi się rodzic? Że jego dziecku stanie się krzywda, że będzie cierpiało. Choroby i śmierć są zbyt abstrakcyjne by w ogóle o tym myśleć. Nie chcę, żeby ktokolwiek ru**ał moje dziecko w tyłek! Nie chce żeby trafiło do więzienia, nie chce żeby było molestowane, gwałcone, poniżane. Do tego każdy rodzic bardziej świadomie lub nie, chce zostać dziadkiem/babcią. Gdyby mi syn powiedział, że jest, to właśnie o tym bym myślała. Może nie wprost, ale na tym właśnie bazowałby ten lęk, strach, złość, wyparcie. Na tym, że moje dziecko nigdy nie będzie szczęśliwe, zawsze będzie ktoś kto będzie je atakował, nigdy nie będzie miało swoich dzieci. Jak teraz o tym myślę, to mnie przeraża i może tak się zdarzyć, że się odetnę. Ze strachu. Ps. Też jadę po wszystkich równo i bezlitośnie. Nie toleruję macających się par na ulicy, golizny, pijactwa i typowego pedalstwa (np. cytat wykrzykiwany przez całe wesele przez osobę towarzyszącą „jestem pedałem, bo mnie stać”). Ale zagryzę, jeśli ktoś powie coś złego o moim bracie. Powiedział mi dwa lata temu. Wpadło jednym, wyszło drugim. Wisi mi to. Jest przecudownym człowiek. Silnym, niezależnym, eleganckim facetem. Jest pełny życia i uśmiechu. Jak ktoś szuka w tym sensu, to powodzenia. Właśnie takie jest życie.
OdpowiedzAle Autorko zdajesz sobie sprawę, że studenci "boją" się pandemii bo zajęcia online są wygodniejsze? W sensie takie hybrydowe: przedmioty wymagające laboratorium/maszyn itp. stacjonarnie na uczelnię, a reszta online. Moja uczelnia tak cały czas działa i naprawdę nie narzekam. Można spokojnie sobie zapisać wykłady nie musisz biegać od sali do sali. I nie musisz dźwigać laptopa na uczelnie.
OdpowiedzKoleżanki piekielne, tak jak wszyscy fanatycy. Mnie tylko zastanawia, jak one wyobrażają sobie pracę w przedszkolu z zachowaniem dystansu i z maseczkami? Dorośli mają problem ze stosowaniem się do tych zasad, a co dopiero 3-latki.
Odpowiedzporąbani jesteście z tymi maskami, tak sobą dajecie sterować pisowi i potem mamy w kraju jak mamy bo coraz mniej się boją. normalni są tylko ci którzy trzeźwo patrzą na pseudopandemię i wiedzą jak to działa, masek nie noszą, sterować sobą nie dają. nie mówię, że wirusa nie ma, ale choroba jak innego, trzeba się z tym nauczyć żyć i tyle. gwarantuję wam, że gdyby koronka wyszła w śwait 10-15 lat temu żadnych masek i inneog gówna by nie było bo i nie byłoby to tak nadmuchane przez durne fejsbuki, fąłszywe media itd.
Odpowiedz@gmiacik: uuu, uważaj, zaraz się na Ciebie takie gromy posypią, że się nie pozbierasz :) Na Piekielnych niestety zatrzęsienie covidiotów :(
Odpowiedz@Nulini: ja się cymbałów nie boję :)
Odpowiedz@gmiacik: Nie ma co przeginać, jak w historii, ale ogólnie to jest jedna cecha, która łączy wszystkich szurów. Otóż nie ma wśród nich całkowicie nikogo z wykształceniem medycznym. Jak mam problem prawny, to idę do prawnika, a nie farmaceuty, jak mi się rury zapchają to dzwonię po hydraulika, a nie fryzjera. A jak jest pandemia to słucham lekarza, a nie celebryty z facebooka, czy youtuba.
Odpowiedz@Grav: zgadzam się! na moim przykładzie, do niedawna tak naprawdę zawsze miałem 2 tyg wyjęte z życia wrzesień/p1ździernik i potem luty/marzec bo grypa. i całą zimę mniejsze czy większe przeziębienia, a do przedszkola szedłem dopiero w wieku 3-4 lat i moja odporność była zerowa. mój brat natomiast do żłobka poszedł zanim skończył rok. Co prawda na początku non stop był chory i dosyć ciężko to przechodził, gorączka, zapalenia itd, ale teraz? mały gnojek cały rok śpi przy otwartym oknie, non stop chodzi bez skarpetek a zimą w rozpiętej kurtce i bez czapki i praktycznie w ogóle nie choruje
Odpowiedz@gmiacik: Ja wogóle do przedszkola nie chodziłam i taką chorobę, żeby leżeć w łóżku to miałam moze z dwa razy. ^^ A moja młodsza siostra chodziła i bez przerwy chora ^^ Taki dowód anegdotyczny nic nie udowadnia. Co nie zmienia faktu że tak, rzeczywiście za młodu jak nie będzie kontaktu z żadnymi zarazkami to układ odpornościowy będzie słabszy. Ale u dorosłej osoby, wątpię żeby jakiś czas w izolacji tak dużo zmieniał.
Odpowiedz