Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Przepraszam, jeśli historia okaże się niespójna albo pojawią się w niej błędy…

Przepraszam, jeśli historia okaże się niespójna albo pojawią się w niej błędy - traktuję ten wpis jako formę terapii, ale jestem potwornie zdołowana i chciałabym wyrzucić z siebie wszystko, co się we mnie kłębi więc nie gwarantuję wysokiej jakości wpisu... Jeśli komuś na tym zależy, niech po prostu ominie.

W moim życiu dominowały te gorsze dni- zdążyłam się przyzwyczaić, że szczęście nigdy nie trwa wiecznie. Przetrwałam nieszczęśliwe dzieciństwo, w 5-tym roku życia samobójstwo popełnił mój ukochany wujek porzucony przez żonę, gdy miałam lat 7 zmarł mój ojciec, od śmierci wujka nadużywający alkoholu.

Od tamtego czasu moja matka nie umiejąca poradzić sobie z życiem wypełniła moje swoim nałogiem alkoholowym i kolejnymi partnerami, przy czym nie potrafiła pozostać im wierna co skutkowało awanturami, libacjami, kolejnymi partnerami...

Dziadkowie, którzy starali się bym wyrosła na ludzi odeszli gdy miałam lat 14, miesiąc po miesiącu. Przeżyłam to bardzo ciężko, ale życie toczyło się dalej. Moja matka staczała się coraz niżej, by po uzyskaniu przeze mnie pełnoletności sięgnąć zupełnej patologii - do pracy udawała się pijana, wracała i sprowadzała coraz to nowych facetów, choć oficjalnie przebywała w związku z jednym z nich - było mi go żal, ale był świadom tego, co się dzieje - chyba nikt na moim osiedlu nie miał złudzeń, jak wygląda prowadzenie się mojej matki.

Ja w międzyczasie przechodziłam własne dramaty - pierwszą wielką miłość, która okazała się totalną pomyłką, bo chłopak którego pokochałam miał narzeczoną ale mimo to umawiał się ze mną, później po pozbieraniu się poważny związek, w którym również byłam oszukiwana, a chłopak umawiał się z koleżanką z pracy- mimo, że na spotkania rodzinne i ze znajomymi zabierał mnie...

Wtedy poznałam mojego obecnego męża. Miałam 20 lat, nie był zupełnie w moim typie, ale miałam dość zawodów - szukałam kogoś, komu mogłabym zaufać. Zapewniał mnie o miłości, miał mi nieba przychylić - postanowiłam dać mu szansę. Jego rodziców irytowało szybkie tempo naszego związku, denerwowali się gdy zabierał mnie do siebie - postanowiliśmy więc zamieszkać razem, po ledwie miesiącu znajomości. Zarabialiśmy niewiele, niewiele też wiedzieliśmy o samodzielnym życiu - uczyliśmy się stopniowo, wiele razy brakowało nam do pierwszego mimo, że to ja byłam tą rozsądniejszą, która nigdy nie mogła liczyć na nikogo- ale powoli wychodziliśmy na prostą.

Po roku wzięliśmy ślub cywilny.
Kupiliśmy mieszkanie za odstępne w kamienicy i psa, o którym mój mąż marzył od dzieciństwa, ale nigdy nie dostał. Czułam się szczęśliwa, mimo że żyliśmy na 30m w starym budownictwie, ale mieliśmy siebie i psa, którego pokochaliśmy, stabilne prace- żyliśmy spokojnie.

Dostawaliśmy też awanse w pracy. W pewnym momencie nasza stopa życia wzrosła, stać nas było, żeby wyjść na imprezę, kupić sobie nowe rzeczy, wyjechać na wakacje czy coś odłożyć - można było w końcu odetchnąć. Mój mąż zaczął przebąkiwać o kupnie domu, na co nie chciałam się zgodzić, bo nadal nie uważałam że nas stać.

W końcu uległam namowom i kupiliśmy dom. Mój mąż zarówno domem, jak i psem zajmował się tyle o ile. Ciężko było namówić go na spacer, nagle mycie okien stało się wyłącznie moim problemem. Mąż uwielbiał zapraszać gości, nie mając ochoty ani przygotowywać jedzenia, ani sprzątać codziennego bałaganu. W międzyczasie mój awans wiązał się z podjęciem studiów zaocznych, więc prawie każdy weekend zaczęła wypełniać szkoła.
Czułam się wykończona - fizycznie, psychicznie, ale wciąż starałam się, żeby mój mąż nie odczuwał tego nadmiernie. Gotowałam, sprzątałam, robiłam zakupy - starałam się też być kochanką, przyjaciółką, chodziliśmy do znajomych, jeśli miałam zajęcia, odbierałam go ze spotkań na które jeździł sam, dawałam z siebie tyle, ile byłam w stanie.

W pewnym momencie miałam wrażenie, że coś przestaje działać... Gdy coś opowiadałam, miałam wrażenie, że nie słucha. On też już coraz rzadziej mówił i pisał do mnie w sprawach innych, niż codziennych. Kładłam to na karb napięcia - wzrósł mu zakres obowiązków, napięcie, ciągłe nadgodziny i moje ciągłe zajęcia powodowały, że starałam się przeczekać gorszy moment. W końcu przeżyliśmy razem 10 lat, więc czemu mielibyśmy nie dać rady z przejściowymi kłopotami...? Tyle razy słyszałam, że jestem kochana, że czułam się bezpiecznie.

Trzy tygodnie temu usłyszałam, że ma wrażenie, że żyjemy obok siebie, że jest tym zmęczony i nie wie, czy chce to ciągnąć.
Zrobiłam rachunek sumienia. Od jego poprzedniej delegacji tylko ja się w związku starałam. Tylko ja próbowałam naginać moje różnice charakteru, żeby dać mu codzienny komfort- trzymałam mój introwertyzm na wodzy, starałam się choć kawałkiem dzielić jego pasje, szukać czegoś, co dawałoby radość nam obojgu. Postanowiłam, że spróbuję mocniej - przecież 10-letni związek jest wart każdego wysiłku, prawda?

Dziś dowiedziałam się, że już dłużej nie może. Weekend spędziliśmy u teściów. Codziennie wychodził na kilka godzin, teściowa płakała bo czuła, że coś jest nie tak, ja czułam, że jest źle ale ciągle chciałam wierzyć w mojego męża. Dziś oznajmił, że to koniec - w końcu dowiedziałam się, że zdradzał mnie. Myślę, że długo dłużej niż te trzy niepewne tygodnie, gdy nadal trzymał mnie we złudzeniach. Być może od delegacji pół roku temu, ale nie miałam już siły dopytywać.

Łaskawie oznajmił, że nie muszę się wyprowadzać z wspólnego domu. On jedynie prosi, bym nie robiła "szumu" w naszej wspólnej pracy (nowa ukochana też tam pracuje). Nawet zostawił mnie, bym mogła odzyskać spokój i pojechał do cioci.
A ja zastanawiam się, jak to możliwe, że uważając się za w miarę inteligentną osobę, straciłam najlepsze 10 lat mojego życia na kogoś takiego?

Jestem martwa w środku i nie wiem, jak mam dalej żyć jeśli jedyny człowiek, któremu ufałam skrzywdził mnie tak bardzo.

Małżeństwo

by konto usunięte
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Lostsoul
20 22

To które to były najlepsze lata życia, to będziesz wiedziała dopiero na koniec. Serio. Ludzie w wieku 60-70 lat się rozwodzą i tworzą nowe związki. W wielu krajach uważa się że na emeryturze dopiero można sobie "pożyć". Twój ukochany znalazł sobie kogoś teraz, a ty nie znajdziesz? Sorry nie jesteś gorsza od nikogo. A jeśli szukanie kogoś zajmie dłużej, to w tym czasie zajmij się sobą, rozwiń się, wypróbuj cos nowego, znajdź społeczności w których poznasz nowych ludzi. Wiem że łatwiej powiedzieć niż zrobić ale serio myślenie że najlepsze lata za tobą to najgorsze co możesz teraz robić. Teraz musisz sobie założyć na cel, żeby te następne 10 lat były lepsze! I nie potrzebujesz do tego nikogo innego, no chyba że będziesz chciała :)

Odpowiedz
avatar Gelata
16 16

Widać, że bardzo potrzebujesz bliskości i czułości. Pamiętaj, że ty nie masz obowiązku nikogo zadowalać. Myślałaś o terapii psychologicznej? Pozdrawiam Cię ciepło i życzę dużo dobrego.

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
8 8

@Gelata: dokladnie. Ja też polecam psychologa.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
15 25

Przewal papiery póki go nie ma, zbierz dowody, zablokuj konta, wyjmij pieniądze, załóz osobone swoje konto, poradz się prawnika, złóz pozew o rozwód z jego winy, poinformuj rodzinę, poinformuj najwieksza plotkare w pracy

Odpowiedz
avatar Etincelle
16 16

@zupak: wyprowadzania pieniędzy nie popieram, ale cała reszta? Przecież ona nie będzie zmyślać, on sam jej dał powód do "obsmarowywania", więc nie ma prawa niczego od niej w tym względzie oczekiwać. A co do pieniędzy, to jeśli mieli wspólne konto, niech weźmie swoją część, bo nie wiadomo, jak się pan mąż zachowa. Pretensje o poinformowanie o rozwodzie też jakieś śmieszne - autorka ma pełne prawo robić teraz tak, jak jej wygodnie, nie musi myśleć o mężu. Tak samo, jak on nie myślał o niej.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
13 13

@zupak Albo umknęła Ci wzmianka o zdradzie, albo popierasz wykorzystywanie i oszukiwanie najbliższej osoby.

Odpowiedz
avatar Crannberry
21 21

@maat_: zgadzam się ze wszystkim (przede wszystkim koniecznie bierz prawnika), z tą różnicą, że z konta wybrałabym połowę środków i przelała na osobne konto. Nie całośc, żeby nie dawać drugiej stronie argumentów, że "go okradła". Ale siebie trzeba jak najbardziej zabezpieczyć i to szybciorem, zanim on zdąży to konto opróżnić. Jeszcze pare takich luźnych uwag: - to że ktoś w momencie, kiedy ma nieczyste sumienie, mówi, że rozwód będzie kulturalny i bez prania brudów, wcale nie znaczy, ze naprawdę tak będzie, więc zbieraj dowody - nie unoś się honorem, dbaj o swoje interesy, Ty też miałaś wkłąd we wspólny dorobek - jeśli on zdecyduje sie wyprowadzić, wartościowe przedmioty, które stanowią twoją wyłączną własność (typu bizuteria po babci) przechowaj w czasie jego pakowania w jakims bezpiecznym miejscu, a najlepiej bądź wtedy w domu i patrz na ręce - co by się nie działo, nie daj się sprowokować do jakiejs głupiej reakcji, bo wszystko może być użyte przeciwko Tobie. Jest to cholernie cięzkie, kiedy buzują emocje, ale Ty musisz być "kryształowa". Idziesz na wojne, więc nie dawaj wrogowi broni do ręki (typu: on Ci powie coś krzywdzącego, Ty go w emocjach trzaśniesz w pysk, a on poleci na obdukcję i zrobi z Ciebie toksyczną furiatkę) - co do obsmarowywania, rób jak uważasz. Osoba, która ma nieczyste sumienie pierwsza Cię obsmaruje, żeby się wybielić

Odpowiedz
avatar Crannberry
17 17

Dodam jeszcze: mimo że w tej chwili moze CI sie wydawać, że wali Ci się świat i już wszystko, co najlepsze za Tobą, wcale tak nie jest. Trzydziestka to jeszcze bardzo młody wiek i jeszcze wiele przed Tobą. Spokojnie zdążysz sobie jeszcze ułożyć życie. Złe wspomnienia też z czasem bledną i to, co teraz wydaje się traumą, za pare lat potraktujesz jako doświadczenie. Bardzo uważałabym natomiast, jeśli w najbliższym czasie zacząłby się koło Ciebie kręcić jakiś bardzo opiekuńczy "misiaczek", który zapragnie "zadbać o Ciebie w Twojej trudnej sytuacji". To najczęściej narcyz-socjopata, dla którego kobieta na życiowym zakręcie jest idealna ofiarą. Od takich z daleka. Czas na nowy związek jest wtedy, kiedy poczujesz, że już stoisz mocno na własnych nogach i to Ty rozdajesz karty.

Odpowiedz
avatar Monomotapa
8 8

@maat_: zgadzam się z przedmówcami. Znajomą przez wiele lat zdradzał mąż, nie pozwalał jej pracować, więc siedziała w domu z dziećmi, jak dzieciaki zostały pełnoletnie wyprowadził się obiecując, że będzie utrzymywał dom i da jej spokój. A na początku roku dał jej papiery rozwodowe bez orzeczenia o winie. Na szczeście koleżanka wezwała na świadka żonę jego kuzyna, z którą zmajstrował dziecko na boku...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-4 4

@maat_: świetny sposób żeby zrobić z siebie załamaną desperatkę, próbowałeś?

Odpowiedz
avatar ElfiRasista
-1 3

@maat_: Popieranie kradzieży. W wypadku kobiety, oczywiście, akceptowalne społecznie.

Odpowiedz
avatar zupak
0 0

@cn77 1. Na ile wyceniają zdradę. 2. Czy zdajesz sobie sprawę, że o winie decyduje nie sama zdrada, co rozpad pożycia? Jeśli rozpad nastąpił przed zdradą, to facet mógł ją "zdradzać z autobusem Arabów", a nie będzie to miało żadnego wpływu na winę. 3. Nawet w polskich sądach praktykuje się wysłuchanie obu stron.

Odpowiedz
avatar digi51
17 17

Nie jest to odosobniony przypadek. Osoba, która daje z siebie partnerowi 150% szybko przestaje być dla niego atrakcyjna. Ludzie sądzą, że im bardziej będą się starać, tym bardziej będą kochane. Niestety, jeśli trafisz na osobę, która bardzo lubi brać, ale niekoniecznie dawać to wyciśnie Cię jak cytrynę, po czym poleci dalej.

Odpowiedz
avatar Chrupki
35 35

Klątwa pierwszej żony. Pokochałaś gołodupca i zaczynaliście od zera, zarzynaliście się, żeby razem do czegoś dojść, a teraz owoce Waszej pracy mąż chce zjeść z kimś innym. Kimś, kto pewnie bardzo go podziwia, bo widzi tylko "gotowe": bogaty facet, ustawiony, ładny dom, i jak w tej piosence "żona go nie rozumie i wcale ze sobą nie śpią..". Może być i tak, że po drodze coś faktycznie zgasło, ale szkoda, że mąż tak naprawdę nie dał Wam szansy. Zapewne nowa wybranka nie będzie podzielać Twoich zapędów, żeby zapi....lać na okrągło i jeszcze biegać wokół Misiaczka. Ktoś, kto przychodzi "na gotowe" rzadko jest nastawiony na dawanie z siebie stu procent. Być może niedługo okaże się, że jednak byłaś fajniejsza i Misiu wróci - mam nadzieję, że go wtedy pogonisz. Ale wiesz co? To nie były zmarnowane lata - sama piszesz, że było dużo dobrego, coś sobie daliście nawzajem i nawet jeśli skończyło się w ten sposób, to również trochę dzięki temu facetowi, stałaś się wspaniałą, mądrą kobietą. Kolejny mężczyzna, którego spotkasz na swojej drodze, będzie prawdziwym szczęściarzem, bo trafi na kobietę poukładaną, mocno stąpającą po ziemi, z solidnym zapleczem zawodowym i stabilną sytuacją finansową. Nie wiem, czy szukasz rady, ale z mojej perspektywy najzdrowiej będzie się uczciwie rozliczyć z całego majątku i pójść w swoją stronę. Nie daj sobie zabrać ani złotówki za dużo, bo pracowaliście na wszystko wspólnie i nie ma co się unosić honorem. Najprościej byłoby sprzedać dom, żeby Cię szlag nie trafiał, że uwiłaś gniazdko koleżance z pracy, albo że siedzisz sama w pustym domu. Gruba kreska. Idź na terapię, żeby to przepracować, dyskretnie rozejrzyj się za inną pracą i zerwij kontakt z tym głupim facetem, który zapomniał, że kobiety takie jak Ty to prawdziwy skarb. Jeśli dobrze liczę, to masz koło 30-stki. Są ludzie, którzy dopiero wtedy decydują się na zakładanie rodziny. Naprawdę, najlepsze lata życia są dopiero przed Tobą, bo wciąż Jesteś młoda, ale już mądrzejsza i reprezentujesz sobą o wiele więcej niż te dziesięć lat temu: masz specjalistyczną wiedzę, zawodowe doświadczenie, ale też zwyczajną życiową mądrość. Jestem pewna, że nadejdzie taki wieczór, kiedy Będziesz bardzo wdzięczna pierwszemu mężowi, że Cię zostawił, bo dzięki temu sama spotkałaś kogoś, kto Cię doceni. Powodzenia!

Odpowiedz
avatar clockworkbeast
14 14

@Chrupki: chciałam dodać komentarz, ale w twoim jest już zawarte wszystko, co miałam powiedzieć. Ode mnie też życzenia siły i powodzenia! jeszcze wyjdziesz na prostą. Dobrze, że nie macie jeszcze dzieci.

Odpowiedz
avatar este1
2 2

@Chrupki: ja też się z tym zgadzam. Pomysł kochana o tym, czego Cię te 10 lat nauczyło, jakie nabylas doświadczenia i jak się zmieniłaś. Gdyby nie moje x lat różnych doświadczeń to nigdy bym nie doceniła mojego faceta, a to też wypadkową tych wszystkich wydarzeń sprawiła że się poznaliśmy. Ktoś tam, idealny dla Ciebie, jest i czeka w zanadrzu żebyś go w odpowiednim momencie poznała :) powodzenia, wytrwałości i siły!

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@Chrupki Bardzi chciałabym w to wierzyć... Nowa dziewczyna nie obłowi się zanadto, dopiero co wzięliśmy kredyt więc tak naprawdę nic tam nie jest na własność. A jeszcze nie zna potrzeb "nowego chłopaka" - mimo, że dużo zarabia to wydaje tyle samo albo więcej. Gdyby nie to, że postąpiła jak postąpiła to życzyłabym jej szerokości, próbując go ogarnąć ale w tej sytuacji nie jestem w stanie życzyć im czegokolwiek nienegatywnego.

Odpowiedz
avatar Jarpadzie
8 8

Ej jeszcze będzie lepiej. Zapewniam, że jak spojrzysz na to za kolejne 10 lat, to będziesz się z tego śmiała. Wiem, że to boli ale jesteś młodą i inteligentną kobieta. Polecam terapie z całego serca, aby przepracować to wszystko o także Twoje dzieciństwo. A tak na szybko to polecam też podcasty Okuniewskiej "Ja i moje przyjaciółki idiotki" zobaczysz wtedy że jest więcej ludzi z podobnymi problemami i może będzie Ci trochę lżej. Pozdrawiam ciepło i trzymaj się :)

Odpowiedz
avatar weron
17 17

być może mam już 'zboczenie zawodowe' jak psychiatra, który u każdego wychwyci jakieś zaburzenia, ale po ostatnim 'związku' z facetem, który na 95% był narcyzem, mam wrażenie, że i Ciebie to spotkało. Koleś Cię usidlił, uzależnił, a potem jeszcze miał czelność wmawiać Ci, że to TY się nie starasz, podczas gdy on robił dla Waszego zwiazku absolutne minimum, ale oczywiście to Ty byłaś winna, że się nie układa. No i ten związek 'na zakładkę', jeszcze nadal będąc z Tobą, już znalazł sobie inną. Rzadko który mąż odchodzi do kochanki, bo w domu ma spokój, stabilizację i wyprane gacie, a z nową czeka go niepewna przyszłość. Za jakiś czas, jak przejdzie Ci trauma po rozpadzie, będziesz wdzięczna, że ten fajfus Cię zostawił, odetchniesz, jak jeszcze nigdy dotąd. Przez jakiś czas będzie naprawdę ciężko, przerabiałam to, czułam się, jakby ktoś wyrwał mi serce z korzeniami i nie umiałam go niczym zastąpić, czułam, jakbym bezpowrotnie straciła bardzo dużą część siebie. Pandemia też niezbyt pomagała w 'rekonwalescencji'. Teraz powoli wychodzę na prostą. I Tobie życzę tego samego.

Odpowiedz
avatar annabel
4 6

Koniecznie idz do psychologa. Rozstanie sie jest czyms trudnym, ale nie rzadkim w zyciu, sama jestem po rozstaniu z kims, z kim spedzilam dlugie lata i kochalismy sie, ale ten zwiazek nie przezyl. Psycholog pomaga mi widziec z zewnatrz rozne rzeczy we mnie i uporzadkowac je. Rok temu chcialam umrzec. Teraz jestem szczesliwa

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

Życzę Ci z całego serca, żebyś sobie ułożyła na nowo życie i była szczęśliwa. Trzymaj się.

Odpowiedz
avatar Peppone
2 6

W komentarzach poniżej zostało zawartych wiele cennych rad. Od siebie bym dodał jedno: cokolwiek robisz, postaraj się uwolnić od tej relacji. Rozwód, podział majątku - tak, postaw sobie cele i staraj się je osiągnąć, ale nie zatracaj się na lata w walce. Nie wahaj się wziąć prawnika. Dla niego to jeszcze jedno zadanie, dla Ciebie - przełożenie na kogoś kwestii, które załatwić trzeba, ale które są dla Ciebie bardzo emocjonalne. Szukaj wsparcia u osób, które teraz ratują Cię choćby dobrym słowem. Na zawodowych psycho(cośtam) uważaj - zarabiają od wizyty, nie od efektu, więc będą Cię trzymać u siebie jak najdłużej. Ludzie przeżywają takie sytuacje. I Tobie się uda! Z tego, co (nie) napisałaś - dzieci nie macie, to jest obiektywnie o wiele łatwiej. Powodzenia!

Odpowiedz
avatar Jarpadzie
1 1

@Peppone: z psychologami tak jak ze zwykłymi ludźmi, zależy na jakich trafisz. Moja psycholożka mnie namawia na zakończenie terapii a ja nie jestem jeszcze na to gotowa, więc nie każdy taki jest. Terapia to na prawdę dobre rozwiązanie, na które oczywiście, trzeba być gotowym.

Odpowiedz
avatar sanuspg
1 1

@Ajsza @Peppone: "Na zawodowych psycho(cośtam) uważaj - zarabiają od wizyty, nie od efektu, więc będą Cię trzymać u siebie jak najdłużej." - no nie. Moja psycholożka potrafiła mi sama powiedzieć, że ona już mnie niczego nie nauczy, wszystkiego już jestem świadoma i po prostu muszę to samodzielnie rozwijać. Tylko oczywiście trzeba przed terapią zrobić rozpoznanie, poszukać w necie kto ma dobre opinie (na różnych portalach, nie tylko na jednym) i zweryfikować podczas wizyty. Bo jak wszędzie - zdarzają się fachowcy i "fachowcy." Ale warto iść, przede wszystkim wyrzucisz z siebie mnóstwo emocji, co przyniesie Ci ulgę, a do tego po trochu zaczniesz przetrawiać to, co się stało i iść naprzód. Trzymaj się!

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 maja 2021 o 20:55

avatar konto usunięte
10 10

Dziękuję wam wszystkim za dobre słowa. Nie potrafię jeszcze z nikim o tym rozmawiać, ale czuję się minimalnie lepiej, gdy wyrzuciłam to tu z siebie. Próbuję być bardziej wściekła niż smutna, ale długo wczoraj prześladowały mnie myśli, że lepsza od rozpoczynania wszystkiego od nowa byłaby garść tabletek i butelka wódki... Coraz lepiej widzę, jak zmienił się ostatnio i jak dążył do tego, żebym to chyba ja powiedziała dość. Przeraża mnie ogrom zmian i pracy jaka mnie czeka, mam nadzieję, że ucisk w piersiach kiedyś zelżeje i że i ją dopadnie kiedyś karma. Liczę na to, że kolejne piekielne historie będę dodawać już wyłącznie o kolejce w biedronce lub równie "lekkich" sprawach.

Odpowiedz
avatar Cylindryk
1 1

@Ajsza: Zazdroszczę optymizmu. Bardzo.

Odpowiedz
avatar annabel
5 5

@Ajsza znam te mysli, wiem (i jestem pewna ze mnostwo innych osob tak samo) ze sie wydaje, ze nie istnieje wyjscie, ze to nie ma sensu, ze zabardzo boli. Skup sie na sobie, na to czego potrzebujesz, na malych przyjemnosciach, malych planach (co zrobie dla siebie dzis?) a jesli potrzebujesz, skorzystaj z pomocy profesjonalnej, lub popros o pomoc kogokolwiek bliskiego. Raz mialam taka zalamke (atak paniki), ze poprosilam obca pani w pociagu, zeby mi powiedziala ze wszystko sie ulozy. Zupelnie obca osoba ze mna pol godziny rozmawiala (w czasie pandemii) trzymajac mnie za reke i mowiac mi piekne rzeczy. Przezyjesz, bedziesz mocniejsza. Ale teraz po prostu badz na siebie mila.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@Cylindryk jeśli nie uwierzę, że będzie lepiej to pozostanie mi chyba tylko skończyć ze sobą. To nie naturalny optymizm, bo do tego mi daleko ale muszę wierzyć, że ten zły czas kiedyś minie - bo to jedyne co mi zostało. Czytałam Twój wpis niżej, proszę nie załamuj się też - nie czuję się jeszcze na siłach żeby kogoś z takiego samego stanu podźwignąć, ale wierzę, że warto z tym dołkiem walczyć i z niegi wstawać.

Odpowiedz
avatar sanuspg
2 2

@Ajsza: Sama nie wiesz jaka jesteś silna i ile potrafisz znieść. Zobaczysz :) A obecnie - troszcz się o siebie i idź do przodu małymi krokami. To nie tak, że już jutro wszystko musi być dobrze - jutro niech będzie po prostu lepiej niż dziś, chociaż trochę :) I nie wahaj się korzystać z pomocy: psycholog, prawnik. Mogę Cię mocno odciążyć, od tego są te zawody. Dbaj o siebie! :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@annabel Dziękuję... Próbuję radzić sobie jakoś. Dziś wieczór słucham muzyki, jutro mam nadzieję, że zbiorę się na odwagę, by zadzwonić do jedynej przyjaciółki, jaka mi pozostała gdy cały wspólny czas zaczęli wypełniać szczelnie jego znajomi (i ją też próbował mi obrzydzić - gdybym uległa, nie zostałby mi już naprawdę nikt). Wrócił dziś do domu i jest potwornie zdziwiony, że nie chcę z nim rozmawiać. Uosabia sibą skrzywdzoną niewinność, jakby nadziewanie koleżanki z pracy będąc w związku było naturalną koleją rzeczy... O dziwo pomaga mi to, bo wściekłość wypiera rozpacz i pustkę. Nie wiem, na ile wystarczy mi tego paliwa ale mam nadzieję, że do zakończenia tego, co trzeba zakończyć...

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
2 2

@Ajsza Powodzenia. Podobnie jak inni polecam terapię, ale nie tylko z powodu tego związku. Wiele osób z patologicznych rodzin ma problem ze zbudowaniem zdrowej relacji, bo nie mają pozytywnych wzorców z domu, czyli po prostu nie wiedzą, jak taka relacja ma wyglądać, bo czegoś takiego nigdy nie widzieli na co dzień. I stąd bierze się tendencja do wybierania niewłaściwych partnerów, a także niewłaściwych zachowań w związku.

Odpowiedz
avatar miramakota
1 1

@Ajsza: Kiedyś pomyślałam to, co Ty i prawie to zrobiłam. Jak dobrze, że wycofałam się w ostatniej chwili! Nie przeżyłabym najlepszych momentów swojego życia. Myślałam, że wszystko mi runęło, a tymczasem całe szczęście było dopiero przede mną. Wypowiadało się tu mądrze wiele osób, więc nie będę powtarzać ich rad. Powiem tylko - nie rób nic nieodwracalnego. Ten ból, który teraz łamie cię i przytłacza, minie. Minie na pewno.

Odpowiedz
avatar Cylindryk
5 7

Szczerze? Zazdroszczę wszystkim komentującym. Widać tylko ja mam pecha. Mnie po 15letnim związku, 2 próbach, zostało... no, mieszkanie. Tylko dlatego, że nigdy do ślubu nie doszło mimo moich propozycji. A, i ześwirowata babcia jako jedyna rodzina. Znajomych brak. Tyle dobrego, że nieco lepszą pracę mam niż przez ostatnie 10 lat spędzonych z pasożytem. Jak przyszło co do czego, to jak pisze ktoś wyżej - ten kto starał się bardziej, zawsze ma po dupie. Pracowałeś 12h albo więcej przez 6 dni w tygodniu? Nie poświęcasz mi czasu kompletnie, zawsze zmęczony. Co z tego, że de facto dwie rodziny utrzymujesz. Masz odłożyć na ślub na 150 gości. Co z tego, że tak 130 z nich nigdy nie widziałam na oczy. Co z tego, że nic ci nie zostaje by odłożyć. To zarób. Ale jak to nie masz czasu dla mnie? Nie zależy ci. Ja? Ja sobie fajną figurkę za 800zł kupiłam. Przy okazji, daj coś na telefon. Drugi rok mija od ostatniego kontaktu. Dalej nie mogę zrozumieć, jak mogłem być tak głupi. Skończyło się w momencie, gdy przypadkiem trafiłem na jej rozmowy FB. Bo wcześniej, to oczywiście, mój FB i telefon to otwarta księga, jej wszystko zawsze ukrywane, nigdy nie tykaj. Ale do mojego to pierwsza, "kto pisze?". No ale niezbite dowody. Na więcej niż jednego. Coś pękło. Wyszedłem, zwolniłem się ze starej roboty, w której byłem chyba tylko ze względu na nią. Zajebiste święta wtedy były . Psycholog? Zapomnij. Chciałem kontynuować terapię po pierwszej próbie. Jedyne, co usłyszałem : "słońce świeci, ptaszki ćwierkają, uśmiechnij się pan, nie zawracaj mi głowy". Potem druga próba, w szpitalu 3 miesiące. Od... skończenia z pasożytem w nowej pracy. Wszystko fajnie pięknie, poza tym, że społecznie sobie nie radzę. Zbyt duży cham i niemiły jakiś, tak mówią. Cóż. Staram się. Naprawdę się staram. Ale co zrobić, gdy.. tak naprawdę pół życia, bo teraz mam 31lat, spędzone jako bankomat. I od trzech lat, jakoś odkąd matka zmarła, babci coraz gorzej na głowę. A od 3 miesięcy, po Covidzie - brr... niewielu osobom życzę tego co muszę znosić. Praca w nocy - to mi nie przeszkadza. Ale w dzień nie śpię, tylko czuwam. Najmniejszy dźwięk budzi. Bo zaraz sobie coś babcia zrobi. Albo wyjdzie na zakupy, i sie zgubi, bo potrafi o wszystkim zapomnieć. A coś jej się stanie, to co, wnuka do pudła, bo przecież w domu, mógł upilnować. Dom opieki? Spoko. Ale musi być zgoda babci. Której brak. Więc lipa. Uciąć kontaktów całkowicie też nie mogę, bo, mieszkanie. Tylko w 1/4 moje, reszta babci. Niby innych spadkobkerców brak. Ale i też noc innego nie mam, nawet oszczędności. Od roku dopiero zacząłem mieć możliwość zbierania. Bez tego jedyne co mnie czeka to most... Ot... łańcuchy. Wiem, że niemiły jestem. Przyznaję. Staram się jak mogę. Tylko... nie mam komu się wygadać. W nikim oparcia. Jak już próbuję jakąś znajomość odnowić - "zapomnij". Nowe w pracy? Cóż... z poprzedniej pracy doświadczenie, że to niezbyt dobry pomysł. Coraz bardziej wychodzi na wierzch, że słuszne. Poza pracą? Niby kiedy? Do tego jestem... nieimprezowy. I nie piję, więc już w ogóle nikt nie chce gadać z kimś takim. Trzymaj się. Masz przewagę. Jesteś kobietą. Ciebie zawsze ktoś zechce. Przegrywów jak mnie... nikt. Zabezpiecz tylko kasę i dokumenty. By się nie okazało, że niby dom stawialiście wspólnie, ale jednak wszystko jego. Bo i takie historie się tutaj czyta. Sorry za.. długi i bezsensowny komentarz. Nie mam siły... Potrzebuję po prostu gdzieś się... wyżalić. Wypłakać. Wygadać. Przepraszam, że żyję...

Odpowiedz
avatar digi51
2 2

@Cylindryk: No, przerąbane, nie oszukujmy się, ale na Twoją sytuację składa się dużo więcej czynników niż długi, patologiczny związek.

Odpowiedz
avatar Pinexka
0 0

@Cylindryk: Strasznie mi Cię szkoda

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@Cylindryk: znam z 10 osób, które chętnie zamieniłyby się z Tobą na życia

Odpowiedz
avatar zupak
0 0

@Cylindryk Ciesz się, że nie mieliście dzieci. Wtedy musisz zmienić pracę na taką, która pozwoli ci utrzymać dwa mieszkania. Bo jesteś facetem i masz wielkie możliwości. Z definicji. Co prawda 80% narodu nie zarabia średniej krajowej. Ale tylko do czasu rozwodu. Wtedy magicznie przenosisz się do pozostałych 10%. Tych co zarabiają więcej niż średnia. I tylko mądre głowy wiecznie zastanawiają się, dlaczego tylko 10% płaci rzetelnie.

Odpowiedz
avatar Meliana
0 0

@Cylindryk: Nie jesteś przegrywem, i podobnie jak Autorka - jesteś młody. Odbijesz się od dna, tylko daj sobie trochę czasu i nie kładź sam siebie do mentalnego grobu. Świat kręci się dalej. Jeśli chodzi o kwestie babci i mieszkania... Znam. Jak chcesz się wymienić doświadczeniami albo chociaż wyrzygać frustrację, to zapraszam na PW :)

Odpowiedz
avatar shpack
3 3

Stało się, czasu nie odrocisz. Nie mścij się, bo to źle się kończy, ale nie daj się podejsc: rozwód z jego winy, bo jeszcze będziesz na starość ( albo nawet zaraz po rozwodzie ) płacić alimenty, jak cię poda. Nie czekaj złóż pozew jak najszybciej, bo przyjdzie mu do głowy wziąść kredyt a ty będziesz spłacała. Internet jest pełen takich kwiatków...

Odpowiedz
avatar Pinexka
4 4

Słuchaj Ajsza, moja historia jest identyczna - zdrady i kolejne szanse, robota na dwa etaty - praca i dom bo panisko przestało się angażować, dziecko i studia, gotowanie, sprzątanie, prasowanie 7 godzin tygodniowo - tak tak 7 godzin tygodniowo - mój ex przebierał sie 3 razy dziennie, 10 pralek tygodniowo - w końcu kupiłam 12 kilowa... Jakby mógł założyłby mi homonto i orał mną całą okolicę. Zakupy, zawieź go na imprezę, przywieź z imprezy a on w coraz większej "depresji" spędzał całe dnie na kanapie. Niekiedy zastanawiałam sie wchodząc pod prysznic czy to jest wieczór i ja dopiero kładę sie spać czy rano i ja już wstałam. No i oczywiście leczenie się coraz droższymi zabawkami... A na koniec cios jakbym patelnią w twarz dostała - od 10 lat mnie nie kochał jak oświadczył i po 17 latach sie wyprowadził. Kredyt spłacałam sama i tu cytuje : chciałaś domu to se teraz za niego płać :) Płaciłam a jakże. Po 17 latach leglam w gruzach - dosłownie. Moja sila, witalność, pewność siebie, poczucie własnej wartości to wszystko legło w gruzach. Jedyne co dało mi do myślenia że po jego wyprowadzce nagle piątkowy wieczór miałam wolny - spędzałam siedząc na kanapie słuchając muzyki. Cud normalnie. W ten dzień mentalnie przestałam być pełnoetatową służącą, sekretarką, kucharką, praczką, prasowaczką, taksówkarką itd itd. W "tych" sprawach nic sie nie zmieniło - od dawna nie mial na mnie chęci... Z tego można sie pozbierać - 7 lat później jestem szczęśliwa, wiem czego chcę, odbudowałam sie chociaż łatwo nie było, wyszłam ponownie za mąż. No i mąż - ten nowy - spełnia wszystkie, po prostu wszystkie moje oczekiwania - chociaż jak twierdzi nie ma ich wiele bo po tym co przeszłam odrobina normalności mi wystarcza. Ostatecznie cieszę się że ex zabrał mi tylko 17 lat i cieszę się że nie pozwoliłam mu wrócić - to była najlepsza decyzja w moim życiu że wywaliłam go z domu kiedy go nowa dziunia pogoniła i próbował mnie brać na litość... Mój ex odchodząc dał mi najpiękniejszy prezent jaki od niego dostałam chociaż na początku tego nie dostrzegałam. Trzymaj się dziewczyno - będzie dobrze. Jak potrzebujesz pogadać podaj maila albo numer. Pomogę Ci się nie poddać. I słuchaj innych : szukaj prawnika, zbieraj dowody bo bedą ciężkie działa jak to na wojnie. ps. Facet odchodząc chce mieć tak zwany święty spokój ale... ale tylko do momentu kiedy nowa dziunia nie zacznie stawiać warunków.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@Pinexka Naprawdę dziękuję... Mam nadzieję, że serio piszesz o tej rozmowie, bo chyba naprawdę tego mi bardzo potrzeba a zostałam kompletnie sama w tej chwili. Jestem tak złamana, że gdyby powiedział, że jednak się rozmyślił to być może bym została - mimo że całe życie obiecałam sobie, że pierwsza zdrada i do widzenia. Życie waliło mi się wiele razy, ale nigdy tak kompleksowo i boję się, że na żadnego faceta po pozbieraniu się nie będę mogła patrzeć inaczej, niż na potencjalnego oszusta i zdrajcę (bo skoro dało się udawać bycie porządnym przez 10 lat, to każdy może taki być).

Odpowiedz
avatar Crannberry
0 0

@Ajsza: też miałam wątpliwą przyjemność przejść parę niefajnych rzeczy i czasem nawet możliwość wygadania się pomaga. Jeżeli chcesz pogadać, daj znać na priv. Trzymaj się!

Odpowiedz
avatar Mufasa
0 0

Życze Ci w tym trudnym czasie dużo siły i rozwagi. Osoby o charakterze introwertycznym silniej przeżywają rozstanie, trudniej jest im podjąć potem nowy związek, zaufać. Twój mąż wykazał się wyjątkową głupotą. Jeśli romans trwa rok/pół roku to wiadomo że jest to czas "zauroczenia" gdzie widzimy partnera same plusy i nie bedzie tu trwałego fundamentu pod nowy związek. Zauroczenie minie, podniecenie "romansem, nowoscia, troche tajemnicą" opadnie. Znam w najbliższym otoczeniu 3 przypadki że facet odszedł od wieloletniej żony z która budowal cale swoje życie dla kochanki i wiesz co? 2 z nich wróciło z podkulonym ogonem po roku, dwoch a trzeci próbował ale żona kategorycznie go nie przyjeła. Trzymaj sie ciepło, takie sytuacje mogą spowodować ze zwątpisz w siebie, swoją wartość, absolutnie nie daj sie takim myślom. Jeśli trzeba idz na terapie, otocz się zyczliwymi Ci ludźmi. Powodzenia !

Odpowiedz
avatar Error505
1 1

WOW, jestem z Was dumny. Poważnie. Tylko pozytywne wspierające komentarza. Okazuje się, ze można.

Odpowiedz
Udostępnij