Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Niespodziewany ciąg dalszy historii https://piekielni.pl/85661. Być może będzie to tylko krótkie postscriptum,…

Niespodziewany ciąg dalszy historii https://piekielni.pl/85661. Być może będzie to tylko krótkie postscriptum, a może rozwinie się dłuższa afera. Czas pokaże.

Ponieważ tamta historia była bardzo długa, zamieszczę DR;TL. Jakieś 6 lat temu, po burzliwym rozstaniu z byłym poznałam faceta, Mareczka. Początkowo Mareczek uderzał do mnie w konkury, będąc bardzo miły i opiekuńczy, co na początku robiło bardzo dobre wrażenie. Jednak po krótkim czasie ta opiekuńczość zrobiła się zbyt nachalna i ostentacyjna (narzucał się z pomocą i swoim towarzystwem nawet kiedy sobie tego wyraźnie nie życzyłam), do tego miałam wrażenie, że próbuje mnie od siebie uzależniać, co sprawiło, że zapaliły mi się światełka ostrzegawcze. Brałam poprawkę na to, że po złych doświadczeniach z poprzedniego związku mogę być po prostu przewrażliwiona, jednak wolałam dmuchać na zimne i znajomość z Mareczkiem ograniczyłam do stopy koleżeńskiej.

Parę lat później okazało się, że moje przeczucie było bardzo słuszne, gdyż wyszło na jaw, że Edycie, dziewczynie, z którą się w tamtym czasie związał i wobec której przy ludziach zgrywał oddanego, kochającego partnera, w czterech ścianach urządzał piekło. Do tego na każdej osobie, która mu w jakikolwiek sposób podpadła, obmyślał jakąś okazałą zemstę. Znajomość z Mareczkiem zakończyłam w grudniu 2018, kiedy ujawniła się jego natura socjopaty i od tamtej pory nikt nie miał z nim kontaktu. Nikt też za nim nie tęsknił.

Kiedy Mareczek i Edyta poznali się, ona mieszkała na północy Niemiec, pod duńską granicą i pracowała w Danii. Przeprowadziła się do niego po kilku miesiącach znajomości, wiosną 2017 roku (co on na niej w zasadzie wymusił, ale to inna sprawa). Początkowo ze względu na brak znajomości niemieckiego nie mogła w Monachium znaleźć pracy. Arbeitsamt (niemiecki urząd pracy) przyznał jej zasiłek dla bezrobotnych, opłacał ubezpieczenie oraz wysłał na roczny, intensywny kurs języka, gdzie zajęcia odbywały się codziennie przez bodajże 6-7 godzin. Do tego Edyta dorabiała sobie stylizacją paznokci.

Po jakichś 8-9 miesiącach Edyta otrzymała list z Arbeitsamtu, w którym poinformowano ją, że ten całodzienny kurs języka, na który sami ją wysłali, koliduje z możliwością podjęcia pracy na cały etat, z związku z czym doszli do wniosku, że jednak nie przysługuje jej status osoby bezrobotnej i nie tylko w trybie natychmiastowym traci prawo do ubezpieczenia i zasiłku, ale ma również w ciągu 14 dni zwrócić koszty, które Arbeitsamt poniósł na jej zasiłek i składki do tej pory. Wyszło tego około 10 000 euro.

Kiedy ten list przyszedł, byłam akurat u nich w domu. Edyta wpadła w histerię, że nie wie, co robić, nie ma takich pieniędzy, żaden bank nie da bezrobotnej osobie kredytu, nie ma tego z czego spłacić, poza tym z czego będzie teraz żyć, niepotrzebnie się przeprowadzała i tak dalej. Mareczek ją uspokajał, że przecież ma jego, nie jest sama, on jej nie da zginąć, pomoże jej we wszystkim i razem znajdą wyjście z sytuacji. Poza tym on przecież dobrze zarabia i nie ma problemu z utrzymaniem ich obojga. Po ich rozstaniu dowiedziałam się, że tak ich utrzymywał, że ona od początku nie dość że musiała pokrywać więcej niż połowę wszystkich kosztów, to jeszcze partycypować w kosztach utrzymania jego syna z pierwszego małżeństwa. Dlatego też musiała dorabiać stylizacją paznokci, gdyż jej zasiłek nie pokrywał roszczeń finansowych Mareczka.

Natychmiast zapadła decyzja, że trzeba znaleźć adwokata i odwołać się od decyzji. Może uda się ją zmienić, a przynajmniej odroczyć termin spłaty. Adwokat szybko został znaleziony, zgodził się podjąć sprawy, życząc sobie honorarium w wysokości 10% wartości sporu, czyli około 1000 euro, płatne natychmiast. Edyta podpisała pełnomocnictwo, Mareczek zrobił przelew, adwokat obiecał zająć się sprawą, kryzys zażegnany. Niedługo później Edyta znalazła pracę, a kolejne niedługo później, wiosną 2018 się rozstali.

Szczegóły ich rozstania i jazdy, które robił Mareczek dość wyczerpująco opisałam w tamtej historii, więc nie będę powtarzać.

Przeskok w czasie o 3 lata. Mamy kwiecień 2021. Z Mareczkiem od ponad 2 lat nie mam kontaktu, z Edytą owszem. Mieszka obecnie w Danii, tam ułożyła sobie życie i osobiste, i zawodowe. Dość często odwiedza Monachium i zawsze się wtedy spotykamy.

Kilka dni temu dzwoni do mnie.

- Cran, nie uwierzysz, co zrobił ten patafian, którego imienia nawet nie wymówię…

Napisał do niej adwokat, ten od sprawy z Arbeitsamtem, która, nota bene, nadal się ciągnie, a pandemia dodatkowo opóźniła jakikolwiek postęp. Z adwokatem ni stąd ni zowąd po 3 latach skontaktował się Mareczek, żądając szczegółowej relacji z postępów sprawy, powołując się na fakt, że on zapłacił adwokatowi honorarium, więc ma prawo do wglądu w szczegóły. Adwokat odmówił, jako że Mareczek nie jest stroną w sprawie, tylko osobą trzecią, na co ten zażądał zwrotu wpłaconego honorarium. Adwokat ponownie odmówił, sugerując, żeby sprawy wzajemnych rozliczeń załatwiali z Edytą między sobą. Mareczek poinformował go, że on go w takim razie pozwie o zwrot tych pieniędzy, dodatkowo pozwie również Edytę o zwrot tych samych pieniędzy. I żeby adwokat jej to przekazał.

- Cran, ale wiesz, co jest najlepsze? On zwrotu tego tysiaka zażądał ode mnie już tego samego dnia, kiedy go zapłacił. Oczywiście już po twoim wyjściu, bo przy tobie zgrywał księcia na białym koniu. I ja, jak tylko miałam trochę gotówki, od razu mu je przelałam na konto, w tytule przelewu wpisując, że to zwrot kasy za adwokata. I on o tym bardzo dobrze wie. Powiedz mi, jakim trzeba być żałosnym frustratem i nie mieć co robić w życiu, żeby chcieć wytaczać dwa pozwy o kasę, którą ma już od 3 lat i dobrze wie, że drugi raz nie dostanie? Przecież on na pewno doskonale zdaje sobie sprawę, że to jest z góry przegrane, więc o co mu jeszcze chodzi?

Jestem ciekawa, czy tylko straszył, czy faktycznie ją pozwie. Czas pokaże.

Mareczek sequel

by Crannberry
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Grav
8 8

Na jej miejscu podesłałbym potwierdzenie tego przelewu adwokatowi, żeby miał podkładkę, w myśl której mógłby napisać gościowi pismo, po którym by się obesrał na miętowo :) Coś o wyłudzeniu i paragrafach niemieckiego odpowiednika kodeksu karnego.

Odpowiedz
avatar Crannberry
9 9

@Grav: ten typ ma przeogromne szczęście, że dziewczyna nie chce się z nim szarpać, Bo za te wszystkie akcje, które odwalił, powinien mieć co najmniej trzy sprawy karne. Ale jest szansa, że jeżeli faktycznie przyjdzie mu do głowy wytoczyć pozew (O ile znajdzie adwokata, który się tego podejmie, bo poprzednim razem, kiedy chciał pozwać było żonę o to, że bez jego zgody kupiła dziecku buty na zimę, nie znalazł chętnego prawnika), to adwokat pozwany o zwrot honorarium się wk...i i faktycznie zgłosi to do prokuratury jako próbę wyłudzenia. Prokuratura to pewnie ostatecznie umorzy, ale niech się dupek chociaż strachu naje

Odpowiedz
avatar GoshC
8 12

@Morog: To jest historia Cranberry, geniuszu. Jakbyś przeczytał zlinkowaną historię, to byś wiedział...

Odpowiedz
avatar Hatsumimi
7 13

@Morog: Zabawne, że wypowiadasz się zbiorczo w imieniu czytelników, którzy prawie zawsze mają odmienną opinię niż Twoja :P

Odpowiedz
avatar bazienka
3 3

@Morog: widze, ze incel nie wyszedl z celibatu i zachowuje sie na poziomie Mareczka :)

Odpowiedz
avatar Hatsumimi
1 1

@Morog: No nie. Napisałeś "nikt nie wierzy", a nie "nikt inteligentny nie wierzy" ;)

Odpowiedz
avatar Michail
8 8

I dlatego płacimy przelewem bo zawsze się to da wyciągnąć (czasem niestety odpłatnie).

Odpowiedz
avatar Ohboy
10 10

@Michail: Znam podobną sytuację i, uwaga, znajoma trzymała potwierdzenie z POCZTY przez jakieś 5 lat. Tragedia, że trzeba takie rzeczy robić.

Odpowiedz
avatar Crannberry
9 9

@Michail: nauczona doświadczeniem, nie ustalam niczego ustnie, wszystko choćby whatsappem, ale coś na piśmie musi być, wszelkie rozliczenia przelewem, a w knajpach płacę kartą od czasu jak raz mój ojciec musiał w kawiarni dwa razy zapłacić ten sam rachunek, bo nie miał jak udowodnić, że już to zrobił.

Odpowiedz
avatar Me_Myself_And_I
4 4

@Crannberry: Mialem bardzo podobnie. Wzialem na barze drinka za ok 20-25 zl. Zaplacilem wtedy banknotem 100, albk 200 (raczej 100) gosc mi wydal do 30 i przyjmuje kolejne zamowienia. Jak zwrocilem mu uwage powiedzial mi wprost, zebym sie odp...itolil. Co gorsza okazalo sie, ze gosc jest wlascicielem. Juz sie zastanawialem, czy mu zaraz za bar nie bede wskakiwal po swoje, a potem odbieral beckk od ochrony, kiedy sam mi przyniosl reszte do mojej kwoty, llprzeprosil i powiedzial, ze wlozyl nie do tej przegrody, bo mu sie pomylilo. Na przeprosiny kolejny drin byl za free.

Odpowiedz
avatar Crannberry
4 4

@Me_Myself_And_I: przynajmniej się zorientował i wyszło na Twoje. Mój ojciec wyszedł z kolegą z pracy w przerwie na kawę. Wypili kawę, kelnerka przyniosła rachunek na 8 €, ojciec dał banknot 10 €, dziękuję, reszty nie trzeba. Kelnerka podziękowała i poszła, panowie dokończyli rozmowę i zbierają się do wyjścia. W tym momencie leci do nich to sama kelnerka jeszcze raz tym samym rachunkiem i z mordą, że chcą wyjść bez płacenia. oni się kłócą, że przecież przed chwilą zapłacili, ona idzie w zaparte, że nie i grozi wezwaniem policji. Ojciec nie miał żadnego potwierdzenia zapłaty, można by było ewentualnie czekać na policję i zażądać oficjalnego przeliczenia kasy. Pytanie, czy policji będzie się chciało w to bawić, do tego im się bardzo spieszyło z powrotem do pracy i nie mieli na to czasu. Wk...wierni zapłacili jeszcze raz, tym razem bez napiwku i każdemu znajomemu odradzali to miejsce.

Odpowiedz
avatar HelikopterAugusto
1 3

Kawał gnoja i szui, ale twoja koleżanka niezbyt bystra. Ty go przejrzałaś, a ona nie?

Odpowiedz
avatar Crannberry
7 7

@HelikopterAugusto: ja go wyczułam tylko dlatego, że chwilę wcześniej wyszłam ze związku z drugim takim samym. Na pierwszy rzut oka ciężko jest dostrzec różnicę między kochającym, opiekuńczym partnerem, który chce spędzać z tobą czas a osaczającym cię toksykiem. Gdybym nie byłam wyczulona na pewne sygnały, sama bym się pewnie z nim związała, bo na początku znajomości świetnie rokował. Z drugiej strony, koleżanka jest DDA, a te osoby mają tendencje do pakowania się w nieciekawe historie przez całe swoje życie.

Odpowiedz
avatar nyktimene
4 4

Co do tej kasy za adwokata, to głowę daję,że gość jest z gatunku takich, co 30 lat pamiętają,że wydali na kogoś pieniądze, ale o tym, że ktoś im je zwrócił, zapominają po pięciu minutach...

Odpowiedz
avatar Crannberry
6 6

@nyktimene: dokładnie. A nawet więcej. On ci będzie 30 lat wypominał, że się kiedyś na niego krzywo popatrzyłaś i się za to mścił. Ale tego, że tylko dlatego krzywo się popatrzyłaś, ponieważ chwilę wcześniej cię obraził, w ogóle nie przyjmie do wiadomości. On żąda szacunku, a tobie brakuje dystansu

Odpowiedz
avatar weron
1 1

Jako że uwielbiam Twoje historie, to kliknęłam w linkę i przeczytałam tamtą ponownie. Nic nie insynuuję, bo być może się pogubiłam albo coś źle zrozumiałam, ale w poprzedniej napisałaś "To, co zostawało jej z zasiłku po opłaceniu kursu językowego, musiała oddawać jemu w ramach dokładania się do czynszu i rachunków." Czy odnosi się to do okresu, kiedy już kazali jej zwracać kasę czy opłacanie kursu działało na zasadzie współfinansowania? Czy może niemieckie urzędy pracy są tak kompetentne jak nasze brytyjskie? Do mojego klienta dołączyła jego żona, a że angielskiego niet, to zaproponowałam zapisanie się do jobcentre jako bezrobotna, bo może zasiłku nie dadzą, ale na kurs powinni wysłać. Niestety, okazało się, że musiałaby przebywać w UK minimum trzy miesiące. Trudno, olaliśmy temat. Gdy nadszedł kwiecień i dostała P60 (coś w stylu PIT), w rubryce o przychodach widniał zasiłek dla bezrobotnych w kwocie 1251, a że szybko pracę znalazła, to o tyle mniej więcej przekraczała kwotę wolną od podatku i Urząd Skarbowy upominał się o kasę (poprzez zmniejszenie kwoty wolnej od podatku na kolejny rok, no ale jednak). Ja na urlopie w Polsce, a że sytuacja sprzed paru już lat, to z zasięgiem było wtedy licho, no ale dzwonię, podaję się za nią w jobcentre, tłumaczę, jaka jest sytuacja, a facet na infolinii twierdzi, że przecież ona nie dostała żadnego zasiłku... No kurde, naprawdę? Mówię, że wiem o tym, ale do HMRC (US) wysłali informację, jakoby ten zasiłek pobierała i teraz musi zwracać pieniądze. Facet każe dzwonić do HMRC, bo on nic nie może. Mówię, że z HMRC rozmawiałam tuż przed wybraniem numeru do jobcentre i oni twierdzą, że to jobcentre musi wysłać sprostowanie, bo na słowo nie uwierzą, wyciągi z banku ich nie interesują i tak dalej. Facet nadal twierdzi, że u nich nadal jest 0, nie słucha, że mam nawet numer specjalny do kontaktu między urzędami, uparł się na tym, że oni nic nie płacili i że wcale żadnego specjalnego numeru nie ma. Dzwonię ponownie do HMRC, wyjaśniam, że jobcentre nie chce współpracować i czy oni by nie mogli... No nie, nie mogą. Zadzwoniłam do jobcentre, mówię, ze chce złożyć skargę, bo przez ich błąd jestem narażona na koszty, że to nie z mojej winy, a tłumaczowi muszę płacić, marnuję czas na wiszenie na telefonie, no i będę uboższa o 200 funtów przez ich niekompetencję. Skargę przyjęli, bardzo przepraszali, rzucili chyba jakieś biedackie odszkodowanie/zadośćuczynienie w kwocie 20-30 funtów i łaskawie jednak skorygowali swój błąd. A z najnowszych wyskoków tego jakże szanownego urzędu: w lipcu dowiedziałyśmy się przypadkiem z klientką (inną), że został złożony wniosek o zasiłek z użyciem jej danych. Od razu zadzwoniłyśmy do jobcentre, powiedzieli, że sprawą się zajmą i będą dzwonić jakby potrzebowali więcej danych. Nie dzwonili, uznałyśmy obie sprawę za załatwioną. Blisko 2 miesiące temu przestali klientce pobierać zaległość za inny zasiłek, po kontakcie z HMRC, który ten zasiłek wypłaca, dowiedziałam się, że został złożony wniosek o ten drugi zasiłek. Pytam, czy to drugi taki wniosek czy tamten się ciągnie, nic nie wiedzą, dzwonić do jobcentre. Dzwonię, znaleźć klientki nie mogą (no bo oszust przecież nie poda jej numeru do kodów sms), HMRC pomóc nie może, bo oni mają tylko informację, że wniosek o zasiłek jest i tyle. No to dzwonię na infolinię do spraw zaległości, tam też pomóc nie mogą, bo nie mogli jej znaleźć, jobcentre nadal umywa ręce. W międzyczasie dostała list o zaległości, dzwonię kolejny raz na infolinię ds. zaległości, a miły pan mówi, że dziwna sprawa, bo nie dość, że wniosek o zasiłek jest, to i pieniądze wypłacają i w zeszłym miesiącu zapłacili 560 funtów. Dzwonię ponownie już mocno wkurzona (bo znając angielskie urzędy kasę będą chcieli potem ściągać od ofiary), trafiłam na kogoś z większą ilością komórek mózgowych, co prawda nie ogarniała, że to nie klientka złożyła wniosek i zadała mi pytanie zabezpieczające o kolor wozu... Dałam mój numer, a oni wczoraj oddzwonili do koleżanki. Zadzwoniłam wcz

Odpowiedz
avatar Crannberry
1 3

@weron: może niemieckie urzędy same w sobie działają lepiej niż brytyjskie, ale owszem, raz na jakiś czas zdarzy siękompetentna, a przy tym nadgorliwa biurwa, która jedną głupia decyzją w 5 minut skomplikuje ci życie, a ty musisz to potem 4 lata odkręcać w sądzie i wydawać kasę na prawnika. W przypadku koleżanki było tak, że po przeprowadzce zarejstrowała się w Arbeitsamcie, gdzie przyznano jej zasiłek bodajże w kwocie około 900 euro i wysłano ją na kurs języka. Kurs działał na zasadzie współfinansowania, czyli ona płaciła miesięcznie chyba 100 euro, a resztę (nie wiem ile) Arbeitsamt. Z tym że jak zapłaciła stówke za kurs, drugą stówkę raty za samochód, do tego patafian ściągał od niej 600 euro za czynsz (który w całości wynosił 700 euro, a mieszkali tam w trójkę, jeszcze z jego synem), to jej prawie nic nie zostawało na życie. Arbeitsamt zmienił zdanie co do zasiłku dopiero po 8-9 miesiącach, kiedy ten kurs już prawie skończyła, a niedługo poźniej poszła do pracy, więc zasiłek nie był już jej potrzebny. Nie pamiętam, czy Arbeitsamt zażądał równiez zwrotu za swój wkład w jej kurs, musisłabym się jej dopytać

Odpowiedz
avatar Crannberry
1 1

*miało być oczywiście "zdarzy się niekompetentna, a przy tym nadgorliwa". Za późno zauważyłam błąd

Odpowiedz
avatar weron
1 1

@Crannberry: Jezu, teraz przeczytałam drugi raz, ale ja jestem ślepa. W powyższej historii słowa nie ma o zwracaniu kasy za kurs, sama to sobie dopowiedziałam :) co do urzędów, to na liście moich najmniej ulubionych króluje jobcentre, z HMRC rzadko są jakieś problemy, które wchodzą w skład ich kompetencji, w tej drugiej sprawie sami za wiele nie mogli poradzić, bo dostali z jobcentre informację, że klientka rzekomo zasiłek pobiera i musieli się do tego stosować. W pierwszej też nie za wiele mogli, bo jakby tak mieli dzwonić z każdą nieścisłością w kwestii podatków, to tych urzędników musiałoby być drugie lub trzecie tyle. Koleżankę spytaj, jestem ciekawa, bo skoro nie należał jej się zasiłek, to tak na (chorą, bo chorą, ale jednak) logikę, nie powinna móc też brać udziału w korzyściach płynących z tegoż zasiłku. Zapomniałam, jak to się nazywa, kojarzy mi się jedynie paragraf 22, kiedy jedno wyklucza drugie i nie masz żadnego wyboru ani wyjścia.

Odpowiedz
avatar weron
0 0

@Crannberry: ucięło mi ten długaśny komentarz, teraz zauważyłam... Zadzwoniłam wczoraj (teraz już przedwczoraj), pan, z którym rozmawiałam dość mocno się przejął, choć też nie ogarniał, że ktoś mógł wykorzystać dane i jeszcze przejść weryfikację, okazało się, że adres na wniosku jest w Londynie (a my jesteśmy w Doncaster, trochę daleko), pan podał nawet adres, czym zapewne złamał święte RODO, które w tym wypadku bardziej chroni oszusta niż ofiarę. 20 minut się z kimś konsultował, po czym przyszedł i powiedział, że w ciągu 24 godzin zamkną to konto i zasiłek, napomknęłam, że warto sprawdzić, czy nie jest to zbieżność imion, jako że zgadzało się wyłącznie imię, a Insurance Number nikt ode mnie nie chciał, żeby go porównać, no i żeby się nie okazało, że zamkną prawilny wniosek, który to jakiś urzędas skopał. Powiedział, żebym zadzwoniła za parę dni dowiedzieć się, czy wniosek zamknięty, znając ich, okaże się, że znów mnie (klientki znaczy) nie będą w stanie znaleźć w systemie i nie będą mogli nic zrobić ani pomóc. A dziewczyna się stresuje, że doliczą jej odsetki za poprzednią zaległość, chciałaby ją też w końcu spłacić, no i martwi się, żeby nie kazano jej potem zwracać zasiłku, który pobrał potencjalny oszust, no ale coraz mniej wierzę, że to oszust wykorzystał jej dane, twierdzi, że paszport miała cały czas w domu, sprawy załatwiam jej tylko ja (choć był rok przerwy, więc mogła kogoś innego przez ten rok mieć i zapomnieć), ale z drugiej strony bywa łatwowierna i choć w loterie smsowe nie wierzy, to raz na numer jej męża przyszła wiadomość, że jest nadpłata na karcie kredytowej konkretnego sklepu i podjarana kazała mu wejść. Do tej pory śmieję się pod nosem i doskonale pamiętam ton, jakim mówił: 'już w momencie wpisywania ostatnich trzech cyfr z tyłu karty wiedziałem, że to był, k*rwa, błąd'. Nadpłaty żadnej, jak można się domyślić, nie było, za to jakieś 24 godziny później przyszedł sms ze sklepu, że bardzo dziękują za złożenie zamówienia na kwotę 1200 funtów. Chyba tylko ich strach i moja szybka reakcja uratowały ich przed zafundowaniem złodziejowi jakichś drogich sprzętów.

Odpowiedz
avatar bazienka
0 0

niech wytacza ;) nie macie tam czegos jak proba wyludzenia? adwokat na spolke z Edyta moga wytoczyc proces jemu :)

Odpowiedz
avatar bazienka
0 2

ja tam zawsze wierze w Twoje historie, sama mam patomagnes, hcociaz nie az takiego kalibru... ciesze sie, ze udalo ci sie stworzyc szczesliwy zwiazek z normalnym facetem i samych dobroci zycze, miejcie tam fajnie :)

Odpowiedz
Udostępnij