Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Dziś nie o szkole, nie o podróżach (niektórzy minusują), a o czasach…

Dziś nie o szkole, nie o podróżach (niektórzy minusują), a o czasach dla wielu czytelników niemal prehistorycznych.

Otóż w połowie lat osiemdziesiątych ubiegłego stulecia byłem dumnym właścicielem wehikułu samochodopodobnego o nazwie Syrena 105 Lux. To Lux, to znaczy, że miała wajchę biegów w podłodze! Notabene Skarpeta była nabyta jako trzylatek na giełdzie samochodowej za skromne 180 kafli. Cena detaliczna nówki to były 64 tysiące. Ale salonów wtedy nie było, a zarabiało się (jako nauczyciel) 3 kafle. Ale ad rem.

Gdzieś mi wcięło korek od wlewu paliwa - może na stacji benzynowej, może gdzie indziej, ale jeździć się nie dało, bo drogocenne paliwo chlustało z baku. Co było robić? Zatkałem dziurę pieluchą i pomknąłem do miasta do mechanika.

Artysta śrubokręta i klucza trzynastki pojęczał przez chwilę, po czym przyniósł mi korek (tylko, wie pan, kluczyka do tego nie mam), zainkasował i było git. Po papierosku wytłumaczył: Panie, patrz pan ile tu stoi syrenek, warszaw, nysek i żuków. Prawie nikt korka nie zamyka na klucz (a trzeba było, bo spuszczali w nocy paliwko przedsiębiorczy posiadacze samochodów), to zaraz do mnie przyjdzie właściciel nyski. To ja mu dam od żuka. A potem gościowi od żuka dam od warszawy. A każdy mi zapłaci z pocałowaniem ręki, bo w sklepie nie ma.

Normalnie nie mogłem wyjść z podziwu - Gates ówczesnych czasów.

by jotem02
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Puszczyk
1 5

To policz. Z jednego do drugiego, z drugiego do trzeciego, z trzeciego do czwartego i tak dalej. Za każdym jednym razem liczy jedną, brakującą część. Jedną z tańszych. Zawsze się tak robiło i robi dalej. To tak zwana kanibalizacja. Zarobić się na tym nie da, ale tak się łata braki produkcji części zamiennych: do jednego sprawnego egzemplarza ładujesz części z 2-3 innych (rozpitych, zdewastowanych, zaniedbanych itp). Mając dużego fiata też to przerabiałem i pomimo absurdalnej awaryjności kredensa i tak jego serwis kosztował mnie mniej niż mojego obecnego Leksusa.

Odpowiedz
avatar jotem02
7 9

@Puszczyk: Te samochody stały sobie na ulicy! Nie w warsztacie.

Odpowiedz
avatar Meliana
10 10

@jotem02: Czyli, jak dobrze rozumiem, pan mechanik poszedł sobie na parking, poszukał pasującego korka, ukradł go, po czym sprzedał Tobie, tak? Cóż, faktycznie zmysłu biznesowego nie można mu odmówić - obecnie firmy zabiłyby dla możliwości takiego kreowania sobie popytu xD

Odpowiedz
avatar Puszczyk
6 6

@jotem02: na ulicy? Serio? No nawet przez myśl mi nie przeszło, że to zwykły złodziej. Zrozumiałem, że to od samochodów stojących u tego mechanika.

Odpowiedz
avatar Nieswiadoma
-1 1

Dziś to się nazywa złodziejstwo. Wtedy - zaradność.

Odpowiedz
avatar Balbina
1 7

Oh jotem02 aż mi się buzia uchachała na wspomnienia moich aut. I róznych zdarzeń z nimi w roli głównej. Od zaporożca i trabanta do tych którymi jeżdże dzisiaj. Kto nie żył w tamtych czasach nie wie jaką radość może dać byle śrubka.No i te giełdy samochodowe:-)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 kwietnia 2021 o 9:30

avatar Librariana
6 6

Trochę nie łapię... trzyletnia syrenka z giełdy kosztowała 180.000, a nówka 64.000?

Odpowiedz
avatar Qaziku
12 12

@Librariana: Za młoda jesteś. Kiedyś nie dało się kupić samochodu tak jak teraz. Pieniądze nie wystarczyły. Trzeba było mieć talon na samochód. Dlatego nowy samochód był tańszy niż używany na giełdzie. Spytaj rodziców.

Odpowiedz
avatar Librariana
10 10

@Qaziku: Aaaa! Ok, teraz rozumiem. PS. Rodzice nie mieli samochodu - chyba teraz wiem dlaczego ;)

Odpowiedz
avatar Meliana
11 11

@Librariana: Takie były realia. W tamtych czasach samochód można było dostać tylko na kartkę. Kartkę dostawali tylko wybrani, np. jako nagrodę w pracy. Potem trzeba było się zapisać na listę oczekujących, i po kilku latach czekania można było sobie samochód wykupić, za cenę odgórnie ustaloną. Ci co lepiej ustawieni, ze znajomościami, dostawali albo "załatwiali" sobie kartki częściej, "załatwiali" sobie też przesunięcie w kolejce, więc nowe auto mogli wykupić co dwa, trzy lata, a "stare" sprzedawali wtedy na "wolnym rynku", gdzie z powodu szalonego popytu dostawali za nie dwu- albo i trzykrotność ceny nowego z fabryki. Fabryka nie mogła wyprodukować więcej, ani sprzedać drożej chętnym, bo gospodarka centralnie planowana nie uwzględnia zasad wolnego rynku. Na tym polega komunizm.

Odpowiedz
avatar Balbina
4 4

@Librariana: Można było kupić auto za dolary albo bony dolarowe. Czyli taki zamiennik dolarów(wart tyle samo) Ludzie ogłaszali się w gazetach"sprzedam bony dolarowe" bo dolarami orginalnymi nie można było handlować. Chodziłam z mamą i powoli skupowałyśmy potrzebny hajs. No i moja mamcia kupiła sobie za dolary białego wartburga.

Odpowiedz
avatar jotem02
7 7

@Librariana:De facto samochodów wolnej sprzedaży nie było. Były jakieś talony, przydziały, przedpłaty... Czyli odwrotnie niż teraz nówka z trudem zdobyta natychmiast zyskiwała na wartości nawet kilkukrotnie. Takie to czasy byli.

Odpowiedz
avatar hulakula
6 6

@jotem02: moi rodzice opowiadali, że kupili telewizor bo dostali talon "dla młodych małżeństw";-)

Odpowiedz
avatar Balbina
5 5

@hulakula: Jako ciekawostkę dodam że oprócz róznych talonów dla młodych małżeństw(na nowa drogę życia) były ksiązeczki dla przyszłych mam. Można było na nie kupić pieluchy,kaftaniki,spioszki

Odpowiedz
avatar marcelka
8 8

@Librariana: nowe auta tylko na przydział; moja mama do dziś wspomina, jak z koleżanką z pracy dostały wreszcie wymarzone, wyczekane przydziały i "nadejszła wiekopomna chwila", gdy jechały po swoje nowe, wymarzone maluchy. całą drogę rozmawiały o tym, która jaki kolor auta sobie wybierze. przyjeżdżają, a tam maluchów całe morze... i wszystkie czerwone :D

Odpowiedz
avatar ooomatko
2 2

@Balbina: przydział na jedno dziecko, 20 pieluch tetrowych. Mój dziadek poszedł po odbiór i zbajerował panią tak, że dostał 30 sztuk. "Pani, to tyle sika, że 20 się nie da"

Odpowiedz
avatar Fahren
7 7

Aż mi się przypomniała anegdotka starego wojskowego. Zima, mróz, blokowisko, pod blokiem maluchy, gdzieniegdzie polonez. Wojskowy otworzył swojego malczana, odpalił, pojechał na jednostkę. Ale coś mu nie pasowało. Dopiero wartownik zwrócił mu uwagę, że przyjechał innym autem. Konkretnie maluchem sąsiada

Odpowiedz
avatar jotem02
7 7

@Fahren: Autentycznie mało nie podpieprzyłem auta sąsiadowi. Kredens? Kredens. Biały? Biały. Kluczyk od drzwi pasował, dopiero przy stacyjce się zorientowałem.

Odpowiedz
avatar misiafaraona
3 3

@Fahren: @jotem02: Wtedy wyrobione kluczyki pasowały do wszystkich zamków i stacyjek. Gówniarą byłam ale pamiętam jak to poglądowo zademonstrował milicjant. Jak to tak żadnych śladów grzebania a samochód okradziony? Podszedł z kluczykami od swojego radiowozu otworzył, odpalił, wzruszył ramionami. O tzw dużym fiacie piszę

Odpowiedz
avatar Balbina
1 3

@jotem02: Ja wsiadłam do maminego wartburga i przeżyłam szok ze w ciągu jednego dnia zdołała obkleic go świętymi obrazkami. No i ten wiszący różaniec.No i jakies pokorowce w panterkę. Ups!to nie nasze auto i wypad.Kluczyk pasował ale czy do stacyjki to nie wiem.

Odpowiedz
avatar niepodam
0 0

@Fahren: pamiętam, jak w technikum otwieraliśmy malczana nauczyciela kluczami od mieszkania. Zresztą kurde, z 10 lat temu stałem kilka minut przed autem i wkurzałem się, że cisnę ten przycisk na pilocie a ta cholera się nie otwiera. Po czym zauważyłem, że przecież moja srebrna Astra stoi kilka miejsc dalej.

Odpowiedz
avatar este1
5 5

Podobno kradli wlewy i dorabiali klucze a później znikało Ci auto. Nie pamiętam dokładnie w czym ale wujek policjant mówił i moi rodzice zamienili się z wujkiem żeby były dwa różne.

Odpowiedz
avatar jotem02
3 3

@este1: W skarpecie i w kredensie jeden kluczyk obsługiwał wlew i drzwi, a drugi stacyjkę.

Odpowiedz
avatar Fahren
0 0

@jotem02: Padre miał kiedyś kredensa, kluczyk od drzwi i stacyjki był ten sam, od wlewu inny. Jakaś wersja "komfort"? :P

Odpowiedz
avatar este1
0 0

@jotem02: skarpeta i kredens? Proszę wyjaśnić małolacie

Odpowiedz
avatar Error505
1 1

@este1: Skarpeta - Syrena, kredens - fiat 125p, mydelniczka - trabant. Czemy? nie wiem. A czemu teraz oszołom, liroy i biedra? Chociaż tamte wyglądają na bardziej kreatywne.

Odpowiedz
avatar asdf34
1 1

@Error505: Kredens - od kształtu nadwozia. Mydelniczka - od plastikowego nadwozia. Ale pojęcia nie mam, dlaczego skarpeta :)

Odpowiedz
avatar olo1990pl
1 1

@asdf34 skarpeta z powodu tego, że tak pachniały. Silnik dwusuwowy nie ma typowego układu smarowania, gdzie przepala się max 100ml oleju na ~1000km (no chyba, że to widlaste TSI z grupy VAG gdzie mechanicy uznają za normę nawet 1l/1000km) tylko bak zalewa się mieszanką paliwa z olejem silnikowym (w stosunku 1:40 lub 1:50). Im więcej oleju tym bardziej niebieski dym i właśnie nasilony zapach skarpet.

Odpowiedz
avatar este1
0 0

@Error505: kocham te anonimowe ciekawostki. <Serduszka>

Odpowiedz
avatar tvh
2 2

O ile dobrze pamiętam to Fiat 125p kosztował w dewizach około 1000 dolarów czyli kwotę za jaką można było kupić mieszkanie w Warszawie... Średnia pensja to był chyba odpowiednik kilkunastu, może ciut więcej, dolarów.

Odpowiedz
avatar jotem02
5 5

@tv kredens w Pewexie kosztował około 1500$. Ja jako dyrektor szkoły zarabiałem circa 18$ ( w przeliczeniu na ceny czarnorynkowe). Flaszka w Pewexie kosztowała 0.4$, a motorower 86$. Niezłe dżinsy to około 12$, a brandy (prezentowe) to 4$. I tak się wtedy żyło.

Odpowiedz
avatar xlendi
2 2

Ale auto za 180k przy miesiecznych zarobkach 3k? Matko swieta...

Odpowiedz
avatar este1
0 0

@xlendi: a na coz innego ludzie mieli wydawać pieniądze?

Odpowiedz
avatar Error505
1 1

@xlendi: Tak naprawdę wszystko jest teraz tańsze i będzie jeszcze tańsze.

Odpowiedz
avatar szafa
3 3

@Error505: zwłaszcza mieszkania i służba zdrowia

Odpowiedz
avatar Error505
0 0

@szafa: Racja, chociaż co do mieszkań to by trzeba było przeliczyć na średnie pensje.

Odpowiedz
avatar jotem02
1 1

@xlendi: Skarpetę ufundowała nam majętna babcia mojej żony. Nas na to nie było stać. Załóżmy 3 tysie miesięcznie, to 60 miesięcy, czyli pięć lat. Jak opowiedziałem o tym w Milionerach, to dziwnym trafem nie przeszło w montażu. Z tym, że odnosiłem się do czasów po przemianie. O ile pamiętam, to powiedziałem, że wygrałem czteroletnią swoją pensję jako nauczyciela.

Odpowiedz
Udostępnij