Prawie pół roku temu opisywałem przygody z Pocztą Polską w moim mieście (listonosz na zwolnieniu, żadnego zastępstwa, przez prawie miesiąc zero korespondencji w skrzynce - szczegóły tu:
https://piekielni.pl/87275).
No i deja vu. Czekam na ważną przesyłkę poleconą. W środku dokumenty, które są naprawdę pilne. Nadawca nadał je tydzień wcześniej, poleconym priorytetem, w Warszawie (ze stolicy do mojego miasta jest 30 km). Przesyłki nie ma. Zaświtało mi, że może to powtórka z rozrywki - problem chorego listonosza?… Dzwonię do urzędu pocztowego, żeby się dowiedzieć (bo jeśli listonosz nie chodzi, pojadę na pocztę, żeby przesyłkę odebrać, ale jeśli problem jest gdzie indziej, to po cholerę mam w środku pandemii pchać się na pocztę?). Dzwonię. Dzwonię. DZWONIĘ. Nikt nie odbiera. Są godziny pracy, przypominam.
Olśniło mnie, że przy okazji jakiejś sprawy dostałem numer telefonu na komórkę do naszego listonosza. Dzwonię. Listonosz (skądinąd bardzo porządny gość, życzliwy, uczynny i kulturalny), choć nieco zdziwiony moim telefonem, potwierdza, że jest chory i "z tego, co wie", nikt go nie zastępuje.
No żesz do licha… Jadę na pocztę. Stoję GODZINĘ w kolejce (z czego pierwsze 40 minut na dworze, bo obostrzenia, bo w środku max. 5 osób). Na sześć okienek czynne trzy (to i tak postęp, zwykle czynne są dwa). Pani w okienku najpierw przez trzy minuty wypytuje mnie, czy jestem pewien, że ta przesyłka już przyszła. I skąd została nadana. I KIEDY została nadana. Ale dokładnie.
Z zaciśniętymi zębami mówię pani wszystko, co wiem, dodając, że do licha JAKIE TO MA ZNACZENIE gdzie, kiedy i przez kogo przesyłka została nadana - jeśli przyszła, to jest. Pani idzie na zaplecze. Nie ma jej kwadrans. Wraca z przesyłką i pyta, czy to do mnie. Nie, no skąd, skoro na kopercie jest moje nazwisko i adres, to na pewno jest to przesyłka do Łotewera Hudefackiego.
OK, odbieram, podpisuję, z jednej strony wkurzony na sytuację (i na straconą godzinę), z drugiej zadowolony, że wreszcie mam to, na co niecierpliwie czekałem.
Wracam do domu. Otwieram kopertę… I zonk: to nie te dokumenty. To znaczy: nadawca ten sam, papiery także dla mnie, ale INNE, wysłane dwa dni później, w innej sprawie. Też potrzebne, rzecz prosta, ale już nie tak pilnie.
Wściekły kontaktuję się z nadawcą. Nadawca potwierdza, że według "śledzenia przesyłek" OBIE przesyłki są już na mojej poczcie i "czekają na doręczenie".
Czyli pani na poczcie znalazła JEDNĄ przesyłkę na moje nazwisko i - choć wiedziała, że listonosz nie chodzi i ludzie nie dostają korespondencji - nie zadała sobie minimum wysiłku, żeby nie sprawdzić czy może jest coś jeszcze. No bo po co.
Dziś czeka mnie kolejna wyprawa na pocztę, kolejna godzina stania w kolejce (w środku pandemii) i wykłócanie się z panią w okienku o to, żeby łaskawie przeszukała przesyłki i wydała mi moją. Nadaną ponad tydzień temu, PRIORYTETOWĄ przesyłkę.
Mam nadzieję, że nie trafię na tę samą panią, bo naprawdę nie wiem, czy będę w stanie zachować spokój.
poczta
"Nadawca potwierdza, że według "śledzenia przesyłek" OBIE przesyłki są już na mojej poczcie i "czekają na doręczenie"." To pewnie od razu poprosiłeś o numer tej pilnej przesyłki, żeby pani na poczcie od razu powiedzieć, o który list chodzi i że wg ich usługi śledzenia mają u siebie?
Odpowiedz@JohnDoe: Teraz już tak. Tylko jakie to ma znaczenie? Przesyłka dotarła do nich w piątek. Wczoraj był wtorek. Jakie znaczenie ma numer przesyłki w sytuacji, w której oni od piątku nawet nie posegregowali przesyłek i nie poukładali ich ulicami i adresami? Przecież gdyby to zrobili, to pani nie musiałaby kwadrans szukać mojej przesyłki - no i oczywiście obie leżałyby razem. A jeśli pani szuka w wielkiej kupie listów, to po numerze nie znajdzie szybciej, niż po adresie... Generalnie na tej poczcie ZAWSZE było tak, że jak się szło odebrać przesyłkę awizowaną, to pani brała awizo (więc miała wszelkie potrzebne dane) i znikała na zapleczu co najmniej na 10 minut. Aż się chciało zacytować klasykę: https://youtu.be/T0sEQCXH7yI
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 marca 2021 o 9:45
@janhalb: takie ma znaczenie bo piszesz : "Pani w okienku najpierw przez trzy minuty wypytuje mnie, czy jestem pewien, że ta przesyłka już przyszła. I skąd została nadana. I KIEDY została nadana. Ale dokładnie." Jak poda się numer to 3 minuty zaoszczędzisz.
Odpowiedz@JohnDoe: Poczta rejestruje każdą przesyłkę w systemie - czyli jeżeli sprawdziła po nazwisku, czy coś jest do autora to NA PEWNO widziała, ile ma przesyłek/listów do odebrania. Raz, jak odbieram coś na poczcie, to okazało się, że mam do odbioru jeszcze jeden list, bo w systemie pod moim nazwiskiem pokazywało trzy listy a nie dwa, awizo nie dotarło do mnie do skrzynki po prostu. Pani sprawdziła dwa pierwsze numery czy coś takiego i w kilkanaście sekund znalazła ten dodatkowy list.
Odpowiedz@JohnDoe: Nie trzeba mieć numeru przesyłki, aby znaleźć te informacje. Wystarczy imię i nazwisko (i potwierdzenie adresu), które pracownik wpisuje do komputera i po sekundzie ma wszystko podane.
Odpowiedz@sunshine_pl: to dlaczego Pani na poczcie janhalb tak nie potrafi? Zrób im szkolenie jak powinna korzystać z systemu. @Ohboy: czytałeś mój komentarz? autor podał swoje dane adresowe i jeszcze przesłuchanie mu zrobili. i nie trwało to sekundy. jak masz nr przesyłki a pani w okienku pyta "czy na pewno list dotarł, a skad wyslany, a kiedy" to w smartfonie wpiszesz w śledzniu przesyłek poczty numer i pokażesz z wyzszoscia: "dotarl prosze sobie przeczytac na waszej stronie"
Odpowiedz@JohnDoe Ale kogo ty bronisz w tym momencie. Ja przychodzę na poczte z awizo i dowodem, nikt o nic nie pyta. Uja mnie interesuje skąd wysłane, skoro cholerny listonosz ma zbyt ciężkie palce by przykleić mi na świstek numer przesyłki, już kurffa lecę odwalać cudzą robotę i wynajdywać dane dla leniwej paniusi. Niech kliknie w systemie dwa razy więcej i niech przyniesie MOJĄ WŁASNOŚĆ.
Odpowiedz@Cyraneczka: nikogo nie bronie. ale co ty piszesz o listonoszu? skoro w historii jest na zwolnieniu? i nie miał kto zostawić awizo. cytujac ciebie "Uja mnie interesuje" jak odbierasz swoje przesyłki. odnoś sie w swoim komentarzu do historii. Napiszę, jeszcze raz i dużymi literami. przeczytaj powoli i postaraj się zrozumieć. AUTOR PISAŁ, ŻE LISTONOSZ NA ZWOLNIENIU. NA POCZCIE PODAŁ SWOJE DANE ADRESOWE. PANI W OKIENKU WYPYTYWAŁA GO O RÓŻNE RZECZY. POKAZANIE NA EKRANIE TELEFONU STRONY Z NUMEREM LISTU ZAMKNELO BY JEJ USTA.
OdpowiedzJeśli nadawca nie jest instytucją 'skazaną' na pocztę to nie lepiej załatwić to za pomocą paczkomatu?
Odpowiedz@Michail: Może problemem jest rozpoczęcie biegu jakichś ustawowych terminów, które zależą od daty odebrania przesyłki. Nie wiem czy otworzenie paczkomatu jest traktowane przez polskie przepisy jako równoważne z otrzymaniem listu poleconego.
Odpowiedz@Michail: np. dokumenty do sądu nie mogą być wysłane kurierem, tylko pocztą. a gdy np. nadaje się w agencji pocztowej sąd to traktuje, jakby dokumenty były nadane dzień później.
Odpowiedz@hulakula: ...Okej, albo coś się baaardzo zmieniło przez ostatnią godzinę, albo masz niewłaściwe informacje. Spokojnie można wysyłać kurierem pisma do sądów i jeszcze nie udało mi się spotkać sędziego, który by liczył inaczej datę nadania niż data na pocztowym datowniku ;)
Odpowiedz@Zehel: użyłąm skrótu myślowego- jak nadasz w urzędzie pocztowym- to jest automatycznie termin. przesyłka kurierska liczy się w momencie doręczenia, a nie nadania, jak zginie to przepada termin. oo do agencji pocztowej- to jest chyba nawet w prawie pocztowym, że liczy się jako dzień nadania +1.
Odpowiedz@hulakula: ...okej. Ad.2 - Pierwszy raz słyszę, że p. kurierska liczy się z datą doręczenia. Zawsze, ZAWSZE liczy się data nadania. Sędzia dostaje twoje pismo razem z kopertą, w której przyszło. Na kopercie jest naklejka z numerem nadawczym. Jeszcze żadnemu sędziemu, z tych których znam, nie sprawiało problemu, przy braku datownika, wpisać ten numer na stronie monitoringu i sprawdzić kiedy zostało pismo nadane. Zdaję sobie sprawę, że art 165 kpc może mieć dwojaką interpretację, ale wg mnie TSUE w 2019 wyraziło się dość jasno w tej kwestii. ad.3 - kłócić się nie będę, agencje faktycznie potrafią robić różne dziwne rzeczy. Mimo to zostaję przy stanowisku, że gdy przyjmują pismo dzisiaj to mają przybić datę dzisiejszą i wprowadzić przesyłkę do systemu dzisiaj, a nie że przysłowiowej pani Jadzi się ręka zmęczyła i jutro dokończy. :)
OdpowiedzNo niestety bez całej serii skarg do kierownika/naczelnika poczty, centrali i wszystkich świętych to będzie trwało. Może prokuratura też mogła by się tym zająć. Ja na Twoim miejscu robiłbym dym i smród, bo co Ciebie obchodzą problemy Poczty Polskiej S.A. i tych nieudaczników, którzy tam zostali posadzeni przez innych nieudaczników.
Odpowiedz@Tolek Jasne, że napiszę skargę. Z kopią do prasy i UOKIK. Tylko muszę ją ładnie sformułować, tak, żeby było jasne, że to NIE są pretensje do listonosza.
Odpowiedz@janhalb: I tak trzymać. Powodzenia.
OdpowiedzProponuję następnym razem wysyłać inpostem. Klientka nadała dokumenty w poniedziałek o 14, we wtorek o 9 były już u mnie. Bez stresu, czekania i wkurzenia.
Odpowiedz@madziolo: O inpoście też już się tutaj sporo historii przewinęło. Ale bierz pod uwagę, że to nie autor historii jest nadawcą, podejrzewam, że nie bardzo ma wpływ na to jaką drogą są nadawane te listy.
Odpowiedz@madziolo: A ja kiedyś wysłałem jakąś przesyłkę pocztą w piątek po południu, a w poniedziałek przed południem adresat do mnie zadzwoonił, żeby potwierdzić, że dostał. Zarówno PP jak i InPost są duzymi instytucjami i bardzo wiele zależy od tego, któ konkretnie zajmuje się przesyłka na poczczególnych etapach jej podróży.
Odpowiedz@madziolo: ja kiedyś wysyłąłam zwykłe pakiety na poczcie po 18.00, następnego dnia były u odbiorcy,w mieście ok. 300 km dalej. nie ma reguły.
Odpowiedz@madziolo: uwielbiam ideę paczkomatów, ale InPost święty nie jest...
OdpowiedzPrawda jest taka ze PP kompletnie nie odnajduje sie w XXI. U mnie np. nie ma mozliwosci placenia karta. Juz pomijam fakt pandemii ... szkoda slow
Odpowiedz