Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Wychowałam się w patologicznej rodzinie. Ojciec był (a właściwie nadal jest) pijakiem.…

Wychowałam się w patologicznej rodzinie. Ojciec był (a właściwie nadal jest) pijakiem. Nikt nic nigdy nie widział, nikt nie chciał mi pomóc. Wszyscy użalali się tylko nad nim, jaki to on biedny i chory i nad mamą, co z nim ma. Tak, jakby nie mogła odejść.

Po ukończeniu 18 roku życia wyprowadziłam się z domu rodzinnego, zamieszkałam z partnerem i przez 5 lat mieszkałam na drugim końcu Polski. Raz radziliśmy sobie lepiej, raz gorzej, ale miałam święty spokój. W końcu przyszedł covid.

Ja wcześniej pracowałam głównie w gastronomii, więc sporo ewentualnych miejsc pracy po prostu mi odpadło. Zaczęły się większe problemy finansowe. Zbiegło się to z namawianiem nas przez moją mamę i siostrę, żebyśmy zamieszkali w moim domu rodzinnym; kilka miesięcy wcześniej odszedł dziadek i cały dół domu stał pusty, a my płaciliśmy za wynajem za obecne mieszkanie.

Pełna obaw, bo pamiętałam co działo się w tym domu, gdy jeszcze tam mieszkałam, postanowiłam jednak na chwilę tam wrócić. Odetchnąć od płacenia za wynajem, stanąć trochę finansowo na nogi.
Przez dwa miesiące był jako taki względny spokój. Trudno było odnaleźć mi się ponownie wśród rodziny po kilku latach mieszkania osobno, ale powoli zaczęłam przyzwyczajać się do sytuacji.

Pewnego dnia, gdy byłam w łazience, usłyszałam jak mój, tfu, ojciec, siedząc w kotłowni, wyzywa mnie i partnera. Moja łazienka i kotłownia rodziny mieszkającej na górze domu mają wspólną ścianę i w łazience słychać absolutnie wszystko, co ktokolwiek mówi w kotłowni. Nie powiedziałam nic partnerowi, zignorowałam to, chociaż z doświadczenia wiedziałam, że zaraz zaczną się awantury.

Po południu słyszałam huki z mieszkania na górze, ale gdy pisałam do siostry twierdziła, że wszystko jest okej, nic się nie dzieje. Z godzinę później sama zadzwoniła do mojego partnera, czy może przyjść. Poszliśmy na górę, gdzie mój nawalony ojciec skakał z łapami do siostry. Partner podyskutował sobie z nim chwilę, a wtedy ten alkoholik stwierdził, że idzie do kotłowni odciąć piec, bo piec jest jego, a on się wyprowadza. Tak zaaferowany tym swoim pijackim amokiem spadł ze schodów.

Sytuacja miała miejsce około dwóch tygodni temu, kiedy leżał śnieg, było ślisko. Schody niebezpieczne, z imitacją barierki, której boję się bardziej niż samych schodów i staram trzymać się od niej z daleka, gdy już tam idę. Sama dwa razy (trzeźwa) wywróciłam się na tych schodach i po prostu zjechałam po nich na czterech literach. To nie problem z nich spaść trzeźwym, a co dopiero gdy ktoś ledwo się na nogach trzyma.

Wracając do tej konkretnej sytuacji. Pijak spadł ze schodów, przez chwilę razem z siostrą myślałyśmy, że nie żyje. Niestety, przeżył, a gdy się ocknął zadzwonił na policję twierdząc, że to mój partner go pobił i zepchnął. Mama i siostra natomiast wpadły w panikę i zadzwoniły po karetkę, która zabrała tego pijusa.

Tutaj dochodzimy do momentu, który jest dla mnie najbardziej piekielny i przez który ta sytuacja nadal mnie boli.
Gdy ja w wieku 15/16 lat dzwoniłam na policję, że ojciec nas bije mówiono mi, że to ja jestem agresywna, policja przyjeżdżała po kilku godzinach, albo wcale. Pani w słuchawce kilka razy była oburzona, że dzwonię już któryś raz. Natomiast gdy ten menel zadzwonił, że ktoś rzekomo zepchnął go ze schodów, policja była po 20 minutach. Tym pijakiem bardzo się przejęli i próbowali wmówić nam, że ktoś mu pomógł spaść z tych schodów.

Partner odezwał się w końcu do wielkiego pana policjanta (było ich dwóch, ale tylko ten jeden usilnie sugerował, że ktoś tego pijaka jednak zepchnął), że przecież dobrze wie, co się w tym domu dzieje od kilku lat, na co ten miał tylko argument, że nie przypomina sobie, żeby mojego partnera znał. Wzięli nasze dowody osobiste, każde z nas potwierdziło, że ten pijak spadł ze schodów sam.

W końcu policjant stwierdził, żebyśmy zadzwonili do szpitala zapytać się co z tym alkoholikiem (dokładnie użył słów: "z biednym, kochanym xyz") i był wielce zdziwiony, że nie obchodzi nas, co się z nim dzieje. Stwierdził, że to będzie dobrze wyglądać, jeżeli pojedziemy po niego do szpitala. Dodał też, żebym pojechała bez partnera, skoro ten pijak ma z nim problem.

Podsumowując: policjant, który nigdy mi nie pomógł, na którego właściwie mam alergię, stwierdził, żebym pojechała po alkoholika, który terroryzował mnie całe dzieciństwo, że mam sama pojechać po człowieka, który mnie bił, zamknąć się z nim w samochodzie i jeszcze odwieźć go do domu, żeby nadal rzucał się z łapami do mamy i siostry. Sugerował mi pojechanie po menela, który zadzwonił na policję twierdząc, że mój partner go pobił i zepchnął ze schodów.

Nie, nie pojechałam.

Ten pijak wrócił taksówką, za którą zapłaciła moja mama. Tak, ta sama, którą ten pijak wyzywał kilka godzin wcześniej po prostu zapłaciła za jego taksówkę.
Następnego dnia poszłam z siostrą na spacer do sklepu. W pewnym momencie doszła do wniosku, że ta cała sytuacja to jednak wina mojego partnera. Jakoś umknęło jej to, że sama po niego zadzwoniła, gdy ten pijak zaczął skakać do niej z łapami.
Wyjechaliśmy stamtąd kilka dni temu.

rodzina policja patoligia alkoholizm

by Shani1997
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Ohboy
28 30

Pijacy mają w tym kraju bardzo dobrze, moje doświadczenia też to potwierdzają. Mogą wszystko, a i tak zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie się pochylał nad agresorem, że taki biedny. Dałaś swojej współuzależnionej rodzinie szansę, ona znowu Cię zawiodła. Teraz przynajmniej masz pewność, że nie ma sensu im ufać w tej kwestii.

Odpowiedz
avatar Shani1997
12 12

@Ohboy: Tak, to przerażające. Kiedyś wstydziłam się mówić o tej sytuacji i myślałam, że mało kto mnie zrozumie. Okazało się jednak, że zdecydowana większość znajomych może opowiedzieć o podobnych sytuacjach, a wspólnym mianownikiem jest to, że inni zawsze martwią się o pijaka, a rodzina, którą niszczy, nikogo nie obchodzi.

Odpowiedz
avatar Tolek
13 13

A skarga na policjanta?

Odpowiedz
avatar Shani1997
3 5

@Tolek: Zastanawiałam się nad tym, ale zdaję sobie sprawę z faktu, że nikt mnie nie poprze i nie potwierdzi mojej wersji, a dowodów nie mam. W dodatku sytuacja miała też miejsce w bardzo małej wiosce (ok. 300 mieszkańców), gdzie mentalność jest jeszcze ze średniowiecza, każdy każdego zna i chyba powoli godzę się z faktem, że prędko nic się tam nie zmieni. Obawiałabym się też, że policja później nie będzie po złości przyjeżdżać do domu, gdyby mamie i siostrze coś się działo.

Odpowiedz
avatar Shani1997
0 2

@Tolek: Zdaję sobie sprawę z faktu, że nikt nie poprze mojej wersji, a dowodów nie mam. Poza tym, sytuacja miała miejsce w bardzo małej wsi (ok. 300 mieszkańców) o mentalności średniowiecza, i tej mentalności bardzo się obawiam. Nie zdziwiłabym się, gdyby później policja po złości nie przyjechała do mamy i siostry, gdyby zdecydowały sie po nich zadzwonić.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
17 17

Piekielność dużo mniejszego kalibru, ale też pokazuje, jak o pijaków się dba. Kumpel pracuje na zmianie z menelem. Zakład duży, powstał za komuny, jeszcze kilku się takich pracowników uchowało. Nie wiem, czy przychodzi pijany do pracy, ale ma w zwyczaju przedłużać sobie urlop o 1 dzień, bez wcześniejszej zapowiedzi. Jaka jest reakcja przełożonych? Wszystko gra. Tylko w ten dzień, kiedy już powinien wrócić z urlopu, ale oczywiście nie wraca, jedna osoba mniej może wziąć wolne. Pan menel nie dostanie nagany, ostrzeżenia, nie wyleci z roboty, tylko inni normalnie pracujący nie mogą sobie wziąć wolnego, bo wiadomo, że on nie przyjdzie do do roboty.

Odpowiedz
avatar Shani1997
9 9

@pasjonatpl: Niestety, obserwuję mnóstwo podobnych sytuaci. Gdy pracowałam w pizzerii, jeden z dostawców był alkoholikiem. Kilka razy nie pojawił się w pracy, ponieważ się nachlał, nie dawał znaku życia przez tydzień czy dwa. Później jak gdyby nigdy nic wracał do pracy i nie ponosił absolutnie żadnych konsekwencji. Zawsze mógł do pracy wrócić, nikt go nie wyrzucił. Kierownik raz zdobył się na POPROSZENIE go błagalnym tonem, żeby więcej tak nie robił.

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
11 11

@pasjonatpl: nie rozumiem. Czemu tak jest? Czemu nie wywali go nikt? Myslalam ze w większości firmy alkomaty sa podstawa.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
8 8

@AnitaBlake: Tak powinno być, a w praktyce każdy się przyzwyczaił. Bo on taki jest, bo on tyle lat już tam pracuje i co z nim będzie jak wyleci itp. Po prostu wszystkich przyzwyczaił do tego, że jest menelem i każdy się do tego przyzwyczaił i dostosował. Chodzi mi o przełożonych. Ale jakby któryś z tych normalnie pracujących pewnego dnia zawalił i nie przyszedł do pracy bez wcześniejszego powiadomienia, to od razu by trafił na dywanik. Ja kiedyś też w sumie miałem problemy z menelami w pracy. Jeszcze przed wejściem Polski do UE. Pracy za wiele nie było, więc trzeba było pracować, gdzie się dało. I pracowałem w jednej firmie, gdzie nie można było opuścić stanowiska, póki ktoś mnie nie zmienił. O ile można było zrozumieć, że czasami komuś zdarzyło się spóźnić parę minut albo zaspać i nie zdążyć na autobus (też mi się zdarzyło), to byli też właśnie menele, którzy szli w cug i po prostu nie przychodzili. I jak taki miał przejąć po mnie zmianę, to zawsze się zastanawiałem, czy i tym razem nie postanowił dać sobie w palnik.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 6 marca 2021 o 22:49

avatar Shani1997
-1 5

@pasjonatpl: Kurczę, widzę, że mój komenatrz się nie dodał :( Mnie razi każda podobna sytuacja. Kiedyś pracowałam w pewnej pizzerii. Jeden z dostawców był alkoholikiem. Często zdarzało mu się nie przyjść do pracy, bo zachlał. Nie dawał później znaku życia przez tydzień czy dwa, ale zawsze mógł do pracy wrócić. Nigdy nie poniósł żadnych konsekwencji nie pojawienia się w pracy. Raz tylko kierownik zdobył się na POPROSZENIE go błagalnym tonem, żeby więcej już tak nie robił.

Odpowiedz
avatar chawratka
0 0

@pasjonatpl: Ja nie muszę daleko szukać, sama mieszkam z takim pijakiem. Wiecznie tylko przychodzenie do pracy na porządnym kacu, jeszcze pod wpływem lub branie w ostatniej chwili urlopu na żądanie i potem cały kolejny dzień picia. A w pracy? Taki dobry chłopczyk, bo tak ładnie pracuje, bo przecież jak go zwolnimy to jak nasz rodzina sobie poradzi bez dodatkowego dochodu.. A to że ma czasami odpowiedzialne zadanie, to już kierownictwo nie interesuje, że zrobi krzywdę sobie lub komuś. .. Brat pracuje w instytucji unijnej, która zatrudnia w większości osoby niepełnosprawne (sam ma orzeczenie o umiarkowanym stopniu umysłowym) I taka osoba ma pozwolenie od kierownictwa na picie...

Odpowiedz
avatar Ohboy
11 17

@Morog: Miałam sąsiada, który był obrzydliwym, agresywnym pijusem. Wielokrotnie latem słyszałam (otwarte okna), jak łagodnie policjanci z nim rozmawiali. Jak z jakimś dzieckiem, a nie ze starym dziadem, który codziennie robi awantury i zakłóca porządek. Taki mamy klimat.

Odpowiedz
avatar VAGINEER
4 6

@Morog: pamiętaj że to mała wieś

Odpowiedz
avatar Puszczyk
11 11

Cóż - alkoholizm to choroba. A reszta rodziny jest zwyczajnie współuzależniona, bo tak trwanie w takiej sytuacji się poprawnie określa. Wystarczy poczytać trochę na ten temat. Kim jest alkoholik, kim osoba współuzależniona, kim są DDA (Dorosłe Dzieci Alkoholików - to też się leczy). Że Policjant łagodnie rozmawiał? To się nazywa deeskalacja konfliktu. Że radził podjechać po niego, bo "ładnie to będzie wyglądać"? Normalna sprawa w procesie sądowym i rada - pod kątem prawnym - słuszna. Choć wątpliwa moralnie. W tej sytuacji piekielność prawna i sądowa jest taka, że trzeba faktycznie udowodnić, ze jest się ofiarą, a nie tylko stroną konfliktu. I to jest trudne. Bo jak zebrać dowód na to, że było się bitym lub poniżanym kilka lub kilkanaście lat wcześniej? Potrzeba kwitów - że policja była wzywana, od lekarza z obdukcją, potrzebne są papiery z opieki społecznej, od psychologia lub psychiatry, z jakiegoś ośrodka pomocowego i tak wymieniać można długo. Bez tego wszystkiego to jest tylko słowo przeciwko słowu i nie da się w zasadzie zrobić nic.

Odpowiedz
avatar Ohboy
9 9

@Puszczyk: Do deeskalacji nie zalicza się wmawianie ofierze, że to jednak ona jest agresorem (sytuacja z okresu nastoletniego), ani mówienie o znanym pijaku "biedny, kochany". Tutaj po prostu widać, że policjant ma pozytywne relacje z pseudo-poszkodowanym.

Odpowiedz
avatar IceQueen
3 3

@Puszczyk: 1) ucieczka była dla własnego zdrowia psychicznegi, może też fizycznego 2) nie pomożesz osobie, która tej pomocy nie chce. Może to niehumanitarne odpuścić ale to decyzja alkoholika a jednak własne szczęście jest ważne i powinno się o nie zadbać. Alkoholizm to choroba ale cierpią przez nią niewinne osoby, więc mają pełne prawo odejść i mieć normalne życie.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 marca 2021 o 17:08

avatar Ohboy
4 4

@Puszczyk: Każdy, kto znajduje się w sytuacji, w której jest krzywdzony, powinien z niej uciec. To nie wymaga żadnego tłumaczenia się. Pijakom nie da się pomóc, dopóki sami nie uznają swojej choroby, to raz. Dwa, że inni ludzie nie są odpowiedzialni za ich ratowanie, a już na pewno nie dzieci, które były przez nich krzywdzone.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

@Puszczyk: > "alkoholizm to choroba" Nie, to nie choroba, nie dostają jej losowe osoby. To wybór życiowy.

Odpowiedz
avatar irulax
12 12

Pijacy potrafią być cwani: uroczy dla obcych, straszni dla rodziny. I często są mistrzami w udawaniu poszkodowanych. Taki typ ludzi. Moim zdaniem: dobre rozwiązanie wybraliście. Zwinąć manatki zanim pociągnie Was na dno. Może i to choroba, ale aby się wyleczyć trzeba zwyczajnie chcieć. A mało który z nich chce.

Odpowiedz
avatar yfa
4 6

Chyba nie zrozumiałaś tego policjanta - miałaś jechać i udawać zatroskaną, dobrą córkę. A przy policjantach nie jechać po nim, tylko mówić "biedny tatulek, chory na alkoholizm, chcemy mu pomóc, ale on nie pozwala". Po to, żeby jak kiedyś w końcu skręci sobie kark spadając ze schodów, mieć dobrą historię notatek służbowych na podkładkę.

Odpowiedz
avatar Italiana666
0 0

A ja sie zastanawiam dlaczego jak jakis alkoholik chodzi normalnie do pracy czy dba o porzadek w mieszkaniu to jest chwalony, ze on pomimo alkoholizmu ma czyste mieszkanie czy nie zaspi do pracy. Nie-alkoholicy tez sprzataja swoje mieszkania i uwaza sie to za oczywiste. A jak ktos juz wyjdzie z alkoholizmu i nie pije te kilka lat to normalnie bohater.

Odpowiedz
Udostępnij