Postanowiłem sobie zrobić mały urlop i pojechać w odwiedziny do mojego rodzinnego miasta. Z dworca miał mnie odebrać mój kuzyn, ale niestety grypa żołądkowa skutecznie uniemożliwiła mu wykonanie tego zadania. Jako, że mieścina, w której się urodziłem nie jest żadną wielką metropolią i nie ma w niej Ubera, byłem skazany na (nie)łaskę taksówkarzy.
Dotoczyłem się z tobołami do pierwszej lepszej złotówy i dawaj jedziemy. Już przy samym wejściu do taksówki wąsisty pan zapytał: "A co Pana z wielkiego miasta sprowadza do naszej małej mieściny?". Nie miałem ochoty na żadne pogawędki podczas jazdy, więc rzuciłem jedynie zdawkowe "Interesy...". Jako, że był piątek, godzina około 11:00 i w moim rodzinnym domu nikogo nie było, a mój przyjazd był niespodzianką, to postanowiłem podjechać do małego biurowca, w którym znajduje się firma mojego taty.
Te dwie rzeczy najwyraźniej wystarczyły panu złotówie na wywnioskowanie, że bogaty byzmesmen z dużego miasta (ubieram się dość elegancko) przyjechał w ynteresach i nie zna miasta, więc przy pierwszym lepszym zakręcie dawaj w zupełnie innym kierunku.
Jeździliśmy sobie tak jakieś 40 minut. Miasto małe więc złotówiarz nieźle musiał się napocić aby przez przypadek nie pokazać mi dwa razy tych samych okolic. Już na miejscu wywiązał się następujący dialog:
[Ja]: No i jesteśmy. Wie Pan co, dawno mnie tutaj nie było i nieźle musieli nam to miasteczko rozkopać żeby dojechanie do miejsca oddalonego od dworca o jakieś 5 km wymagało lawirowania po całym mieście.
Tutaj mina mu już zrzedła, ale nadal szedł w zaparte.
[Złotówiarz]: Panie jakie lawirowanie? Ja na taksówce już 10 lat jeżdżę i to najlepsza droga. Szybciej Pan nie dojedziesz.
[J]: Nie rób Pan ze mnie idioty. Urodziłem się w tym mieście i Pan właśnie zapewnił mi wycieczkę po każdym możliwym zakamarku. Ile płacę?
[Z]: Mi tu wyszło 124 zł, ale mogę opuścić do 120.
[J]: Mówię o normalnej cenie dojazdu do punktu oddalonego o 5 km.
[Z]: Wyszło mi ponad 120 zł a i tak Panu na rękę idę...
[J]: W takim razie dzwonię do firmy, w której Pan pracuje.
[Z]: A se dzwoń...
W tym momencie wysiadłem z samochodu, a złotówiarz odjechał z piskiem opon razem z moimi bagażami. Numer boczny taksówki spisałem sobie już wcześniej, ale w tym momencie zapisałem na wszelki wypadek jeszcze numery rejestracyjne.
Krótką rozmowę telefoniczną i pięć minut później taksówkarz był znowu pod firmą mojego taty. Wytaszczył moje bagaże, pożegnał mnie niewyraźnym burknięciem oraz czymś o "uczciwym" zarobku i pojechał w siną dal. Nie zapłaciłem ani grosza.
Czemu do firmy, a nie na bagiety, że złotówa, właśnie ukradła bagaże?
Odpowiedz@krogulec: Pewnie chciał to załatwić szybko, a nie spędzać pół dnia na posterunku.
Odpowiedz@jass: Dokładnie.
Odpowiedz@Satsu: i dlatego te gnoje nadal to robia nie odpuscilabym, a typeczek zostalby z wyrokiem
Odpowiedz@bazienka: No, na pewno! Od razu poszedłby siedzieć.
Odpowiedz@Armagedon: niekoniecznie, ale w sporej ilosci prac wymagaja niekaralnosci poza tym oszustwo/wyludzenie do tego jakby sie uprzec skoro specjalnie wiozl dluzsza trasa
Odpowiedz@jass: @Satsu: Skoro nie przeszkadzało , 40 minut jazdy po mieście, więc dodatkowa godzina na posterunku, też by nie przeszkadzała
OdpowiedzWiększość twoich historii jest fajna, ale w niektórych czyta się między wierszami: patrzcie, jaki jestem zajebisty. Dużo było tu już historii taksówkowych zgodnie ze schematem: 1. przyjeżdżam z dużego miasta do mojej pipidówki 2. robię coś, co sprawia, że złotówa myśli, że nie znam miasta 3. złotówa wiezie mnie przez wszystkie wertepy 4. a ja mu pod koniec dowalam. Zawsze się wtedy zastanawiam: serio macie czas, żeby dawać się wozić po mieście i ani wam do głowy nie przyjdzie, już po paru ulicach zapytać, czemuż to jaśniepan takie bezdroża obrał?
Odpowiedz@clockworkbeast: Miałem dość dużo czasu, byłem ciekaw co mi powie na samym końcu plus jestem złośliwy.
Odpowiedz@clockworkbeast gdzie Ty tu widzisz jakieś wywyższanie się i twierdzebie, że autor jest zajebisty? Takie coś wyczytać może chyba tylko zakompleksiona osoba.
Odpowiedz@clockworkbeast: Cwaniaka lepiej załatwić jego własna bronią. Niech sobie pojeździ, spali paliwo, a na koniec firma go obciąży za kurs.
Odpowiedz@clockworkbeast: a ja się z kolei wtedy zastanawiam: serio nikt wam nigdy nie powiedział, że się nie wsiada do pierwszego z brzegu pseudotaksówkarza, tylko się zamawia taksę z normalnej firmy taksówkarskiej pod dworzec? to trochę tak, jakby wpuścić jakiegoś podejrzanego typa podającego się za listonosza do domu i później psioczyć na to, że listonosze to złodzieje...
OdpowiedzChyba ci facet nocną taryfę włączył, w dodatku drugą strefę, bo inaczej pewnie by musiał tę mieścinę z pięć razy dookoła objechać. Może myślał, że trafił na kompletnego jełopa, który nawet nie wie, do jak dużej miejscowości trafił? Sam taryfiarz też niezbyt rozgarnięty, skoro uznał, że bogaty byznesmen z dużego miasta przyjechał w ynteresach, nie dość, że pociągiem - zamiast własną furą - to jeszcze z TOBOŁAMI. I z tymi tobołami - prosto popiernicza interesy robić, zamiast jechać do hotelu. Zwłaszcza, że jest to piątkowe popołudnie. Ostatnio jechałam taryfą, jedną z droższych korporacji taxi (przypadek), z Bielan do centrum, jakieś 20 min jazdy (parę minut w korku). Oskubali mnie na prawie cztery dychy. Byłam wkurzona, bo "normalnie" zapłaciłabym trzy.
Odpowiedz@Armagedon: Cena akurat w miarę normalna na to co on przejechał przez te 40 minut. W moim rodzinnym mieście po prostu taksówki są dość drogie. Co do reszty się zgadzam.
Odpowiedz@Satsu: Jadąc przepisowo to on by musiał przejechać przez te 40 minut jakieś 30 kilosów. Jak by jechał szybciej no to więcej. Jak by jechał wolniej, to mniej. Tylko wtedy rachunek by nie był taki wysoki. Coś kręcisz. Dłuższa linia metra w Warszawie ma niecałe 20 km.
OdpowiedzPrawdę powiedziawszy, sam system płatności za przejechane kilometry jest piekielny, bo właśnie zachęca nieuczciwych kierowców do oszukiwania niezorientowanych klientów. Kiedyś zdarzyło mi się parę razy jechać Uberem w pewnym dość egzotycznym kraju (słyszałem, że w Polsce się inaczej rozliczają) i tam już w momencie składania zamówienia znałem ostateczna cenę, jaką zapłacę bez względu na to, jak kierowca by kluczył po mieście.
OdpowiedzW Bytomiu taksówki rozliczają się według stref. Super przy omijaniu korków.
Odpowiedzczyta się dobrze, ale historie coraz mniej wiarygodne. Osobiście od dłuższego czasu traktuje to jako beletrystykę
Odpowiedz@maat_: ja tak samo. I też mnie zminusowali za to.
Odpowiedza policja zawiadomiona o kradziezy bagazu? urzad skarbowy o braku paragonu?
Odpowiedz@bazienka: Żeby dostać paragon musiałby najpierw zapłacić.
Odpowiedz@Koralik: nie, do celów VAT liczy się wyłącznie wykonanie usługi.
OdpowiedzUważam, że w takim wypadku powinny być udostępniane dane pozwalające na identyfikację takiego oszusta. Szybko by poszedł z torbami. ;)
OdpowiedzJedno pytanie: jak już kopiujesz cudze historie i wstawiasz jako swoje po drobnych zmianach, to nie lepiej poczekać parę dni, aż oryginalna historia zniknie gdzieś w otchłaniach niepamięci?
Odpowiedz@KoparkaApokalipsy: ktora historie powielil niby? to jest stary numer taksowkarzy- obwozenie po miescie zamiast trasa prosto do celu moze niekoniecznie uciekanie z bagazem, ale wozonko tak
Odpowiedz@bazienka: historia laski, która podwoziła coś w walizce komuś do hotelu i dlatego taryfiarz wział ją za turystkę. Poza powodem pokyłki taksówkarza wszystko inne się powtarza.
Odpowiedz