Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Studiuję na szanowanej polskiej uczelni technicznej. Właśnie mija mi trzeci semestr. Jako,…

Studiuję na szanowanej polskiej uczelni technicznej. Właśnie mija mi trzeci semestr. Jako, że nie jest to moje pierwsze podejście (wróciłam do studiów po kilku latach pracy i zgromadzeniu pewnej wiedzy), czuję się coraz bardziej zażenowana poziomem nauki - w szczególności zdalnej.

Przypadki z tego semestru, które w szczególny sposób zapadły mi w pamięć:
- Pan wykładowca, który ma problem z opanowaniem np. udostępniania plików przez teams. No, nie da się. Na zajęciach niedzielnych ewidentnie z godziny na godzinę język zaczyna mu się plątać coraz bardziej. Poszukiwanie długopisu, okraszone wzdychaniem i chrząkaniem, zabierają 15 minut zajęć. Na 99% weekend ubarwiony zostaje napojem z prądem.

Na zaliczeniu - pytania z błędnymi odpowiedziami, po zwróceniu uwagi dowiadujemy się, że pytania są od kolegów i pan ich w sumie nie sprawdził, więc nie wie czy odpowiedzi są na pewno ok. Aha.

Kolejna pani - zajęcia zaczyna od zachwalania, jak to nas rozumie i chciałaby, żebyśmy nie siedzieli nad projektami dla niej poza godzinami zajęć, bo przecież pracujemy. Cud miód i orzeszki. Po czym przesyła nam polecenie do zadania, które już na pierwszy rzut oka wygląda nam na co najmniej 50% bardziej pracochłonne, niż mamy czasu do dyspozycji. Do tego brakuje nam baaardzo dużo danych. No tak z połowy, żeby cokolwiek zacząć opracowywać.

Na każde pytanie słyszymy odpowiedź "Bądźcie kreatywni!". Brzmi to trochę słabo, robimy projekt czy piszemy bajki? Próbujemy lepić chatki z ... nooo, ekstrementów, zajęcia się kończą. Na kolejne Pani widocznie przeczytała własne polecenie, i wraca z nieco konkretniejszymi wytycznymi. Część pracy z pierwszych zajęć idzie się kochać, zaczynamy od zera. Powoli ustalamy kształt, jaki praca ma uzyskać.

Okazuje się, że podobne zadanie robiliśmy wcześniej - uznajemy więc, że możemy wykorzystać formatki, które wykonaliśmy w poprzednim semestrze do zbliżonych kwestii, żeby nie tracić już czasu na graficzne rozwiązania, a poświęcić się analizie możliwych wariantów. Oczywiście wszystkie te rozmowy prowadzone na forum, w obecności prowadzącej. W międzyczasie okazuje się, że mimo że zadanie jest bardzo rozbudowane to dostaniemy jeszcze kolejne, bo jedno to jednak za mało.

Nadchodzi termin oddania pierwszych prac. Trzy tygodnie oczekujemy na sprawdzenie, po tym czasie większość prac niezaliczonych. Pani zarzuciła plagiat, ponieważ prace są na tej samej formatce. Nieważne, że rozwiązania różnią się i samo ich naniesienie to więcej godzin niż przewiduje program.

Niedawno dostaliśmy informację odnośnie drugiego zadania. Też jest do poprawy. Oddawaliśmy je 3 tygodnie temu, okazało się, że mimo nadzorowania prac "na bieżąco" nie spełniają wymagań. Na poprawę mamy 2 dni. To termin raczej ostateczny, bo kończy się sesja poprawkowa. W środku tygodnia. Studenci zaoczni, pracujący na różne zmiany, na projekt, który wymaga pozyskania danych na miejscu z konkretnego miejsca, niekoniecznie pracy i opracowania ich.

Jestem przybita tym, na jakich wykładowców trafiam.

Uczelnia

by ~zawiedziona
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar googlewhack
7 11

To się nie zmienia. Niezależnie czy jest to nauczanie zdalne czy też nie- na palcach jednej ręki jestem w stanie policzyć wykładowców, którzy faktycznie wkładali serce w to co robili,podczas gdy reszta miała studentów w poważaniu. Oczekiwali szacunku nie okazując go nam. Nie zliczę ile razy zachowywali się nie fair, akcje pod tytułem "zamierzam uwalić połowę grupy, losowo żeby było sprawiedliwie bo jest was za dużo i mi się nie chce pracować z taką ilością osób"( powiedziane NA PIERWSZYCH ZAJĘCIACH PO ROZPOCZĘCIU DRUGIEGO ROKU). Brak niezależnej istytucji, do której możnaby było zgłaszać takie przypadki bez obawy, że wykładowca zacznie się mścić. Jak się już chciało zgłosić cokolwiek, okazywało się, że no można i owszem, ale nic z tego nie wyniknie i nawet jeśli nieprawdłowości wyjdą to wykładowca ma nadal wolną rękę, brak nadzoru i niech się dzieje wola nieba.

Odpowiedz
avatar Ohboy
-2 2

@googlewhack: Kurczę, a ja miałam szczęście do fajnych wykładowców. Może dwóch trafiło mi się średnich i przez jednego z nich wylałam trochę łez frustracji, ale jednak większość była naprawdę porządna. Ale to nie były uczelnie techniczne ;)

Odpowiedz
avatar Puszczyk
0 0

@Ohboy: najwyraźniej, bo w przypadku WUMu to afery tego typu wychodzą na jaw co kilka lat. Wystarczy pogooglać "nepotyzm WUM, afera". Z resztą, jednego z większych szurów i antyszczepów wywalili z uczelni dopiero po liście otwartym studentów. Facet wykładał na uniwerku medycznym w trójmieście.

Odpowiedz
avatar Moloch
1 3

To o czym napisałaś zdarza się również podczas normalnych zajęć. Prowadzący robiący egzaminy na "odwal się", doktorzy inżynierzy nie ogarniający jak skopiować plik, brak wystarczających informacji odnośnie wymagań w zadanym projekcie, a następnie sprawdzanie ich w nieskończoność przez co jest mało czasu do ich ostatecznego poprawienia. Uroki polskich uczelni.

Odpowiedz
avatar szafa
0 0

Nie ma znaczenia, czy uczelnia szacowna czy nie. Na jednej i tej samej uczelni pewne kierunki mogą być wzorcowe i podciągać opinię całej uczelni, a inne do du8y. Studiowałam na UJ przez rok filologię X i była tak dobrze prowadzona, że po roku studiów umiałam więcej niż moi znajomi po całych studiach na innych uczelniach; później poszłam na filologię Y i to był taki trochę śmiech na sali niestety...

Odpowiedz
avatar Samoyed
-1 1

A to calkiem jak w kazdej pracy, zwlaszcza korporacyjnej. Zycia ucza, to cenniejsze niz wiedza merytoryczna. Przyzwyczajaj sie.

Odpowiedz
avatar Kaleb
1 1

@Samoyed Idąc na studia zaoczne płaci się pieniądze za usługę (tak samo jak płaci się u fryzjera czy hydraulika), tą usługą jest przekazanie przez wykwalifikowanych ludzi wiedzy na konkretny temat. Natomiast Ci wykwalifikowani ludzie mają płacone za to, żeby to robili porządnie. W pracy to Ty dostajesz pieniądze za to, żeby wykonać jakąś usługę, i w zależności od specyfiki pracy może to być proste zadanie lub bardzo skomplikowane i mocno ograniczone czasowo. Podsumowując: porównujesz dwie nieporównywalne dziedziny. Wykładowcy na studiach nie są zatrudniani po to, żeby uczyć życia, a przekazywać wiedzę z przedmiotu. Każdy kto płaci za usługę ma prawo oczekiwać rzetelnego jej wykonania. Natomiast opisane w historii prawdopodobne spożywanie alkoholu w miejscu pracy jest już karygodne i powinno skutkować natychmiastowym zwolnieniem. Nie każdy idzie na studia (szczególnie zaoczne) jako 19-latek i nie każdy potrzebuje "nauki życia", za to większość tych co idą jest zainteresowanych zdobyciem wiedzy i umiejętności w wąskim zakresie tematycznym.

Odpowiedz
avatar metalurgia
0 0

Ja studiuje na uczelni technicznej, która nie należy do tych z czołówki. I jak czytam takie wyznania to aż się cieszę, że nie wyjechałam do szanowanych uczelni. U mnie nie mamy takich dziwnych problemów, na raz serwer Webexa padł (ogólnie w całej Polsce) i w ciągu 10 minut Pani Profesor (już starsza) zaprosiła nas na inną platformę i wykład się odbył. Tak samo dziekan zadecydował, że zajęcia wymagające sprzętu mogą odbywać się na terenie uczelni, dzięki temu studenci nie muszą oglądać maszyn czy narzędzi na kiepskim filmie. Jak była pierwsza fala szybko zareagowały władze uczelni, do końca semestru mieliśmy już wykupione i przetestowane platformy do testów. Może nie mamy takich super maszyn jak inne uczelnie to widzę, że moja uczelnia poradziła sobie lepiej niż te czołowe. Może nie zawsze jest idealnie ale próbują coś robić z tym od razu.

Odpowiedz
avatar bazienka
0 0

ooo testy z genetyki, krzyzowki, na ktore odpowiedz obliczona na 5 roznych sposobow nie pokrywala sie z tymi do wyboru tez pamietam i takich bubli mielismy 6 sztuk na 30 czy 50 pytan- i domyslaj sie, gdzie w zadaniu profesor popelnil blad... przy czym genetyka u nas wygladala tak, ze typ przychodzil i wlaczal nam filmy z Discovery za 1 razem zdalo 11/70 osob

Odpowiedz
Udostępnij