Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jakiś czas temu moja żona stwierdziła, że nasz związek jest na tyle…

Jakiś czas temu moja żona stwierdziła, że nasz związek jest na tyle dojrzały i mamy na tyle stabilną sytuację życiową, że przyszedł w końcu czas aby powiększyć naszą małą rodzinę. Tak więc razem usiedliśmy i rozpoczęliśmy poszukiwania kota do adopcji.

Tyle się mówi aby zamiast kupować zwierzęta, adoptować je i nie wspierać "pseudohodowli". Próbowaliśmy w sześciu fundacjach i po tej przeprawie stwierdzam, że pracują tam sami pierd***ci fanatycy.

Fundacja pierwsza, 3 miesięczny kotek, mieszanka dachowca i maine coona. Pani pytała dosłownie o wszystko. Niby pytania sensowne, typu "Jaką karmę planują Państwo kupować?", "Co Państwo zrobią z kotem w razie wyjazdu na wakacje?", itp. Ale było tego tyle, że byłem bliski zapytania się czy mój numer buta też będzie potrzebny. Spędziliśmy tam ponad godzinę i wysypaliśmy się na pytaniu o godziny naszej pracy. Wychodzi na to, że to, że oboje pracujemy 8 godzin dziennie kategorycznie skreśla nasze szanse na adopcję, gdyż koty potrzebują dużo uwagi. Nie, fakt, że pracuję w 99% zdalnie kompletnie nic nie zmienia.

Fundacja druga, 4 miesięczny dachowiec. Znowu milion pytań i znowu klops. Tym razem odpadliśmy na karmie. Pani stwierdziła, że karma X jest bardzo słabej jakości (zrobiłem research i według tego co znalazłem to jedna z lepszych karm) i ona poleca Y, ale o kocie możemy zapomnieć gdyż nie odda go ludziom, którzy w ogóle pomyśleli aby kupować takie świństwo.

Fundacja trzecia, półroczna mieszanka maine coona z czymś. Bardzo analogiczna sytuacja do fundacji drugiej. Jedyna różnica była taka, że po podaniu nazwy karmy Y (no co może jednak rzeczywiście lepsza) pani stwierdziła, że tylko karma Z (prawie 2 razy droższa od karmy Y). I znowu dupa.

Fundacja czwarta, półroczny dachowiec. Udało nam się wreszcie przebrnąć przez wszystkie pytania. I gdy już byliśmy pewni, że w końcu będziemy mieli upragnionego kota, pani stwierdziła, że teraz czas na inspekcję naszego domu. Prawdę mówiąc nie za bardzo uśmiechało nam się żeby jakaś obca baba łaziła nam po domu, ale czego się nie robi dla kota. Więc pani przyszła i spacerowała sobie po mieszkaniu i mruczała co jakiś czas pod nosem. Właziła dosłownie wszędzie. Po jakiś dwudziestu minutach stwierdziła "A zobaczę jeszcze podwórko". I znowu dupa, bo sąsiedzi mają psa. Labradora, największą psią fajtłapę jaką świat widział. Nie pomogło nawet to, że sąsiedzi poza nim mają jeszcze dwa koty. Nie i koniec.

Fundacja piąta, dachowiec, około 5 miesięcy. Znowu udało nam się przejść wszystkie pytania a i nawet nasz dom się pani spodobał. Odpadliśmy na tym, że jeszcze nie kupiliśmy całego osprzętu do obsługi kota. Kobieto ja powoli zaczynam wątpić czy my tego kota kiedyś w ogóle damy radę adoptować a ty twierdzisz, że powinienem już, teraz, natychmiast, na zapas nakupować te wszystkie miski drapaki i inne pierdy?

Fundacja szósta, 3 miesięczny maine coon. Znowu odpadliśmy na pytaniach. Tym razem pani nie spodobało się, że mamy w mieszkaniu kuchenkę indukcyjną. Bo kot może na nią wskoczyć gdy będzie rozgrzana...

W tym momencie mieliśmy dość. Kilka dni później wybraliśmy się do schroniska. Oprowadzała nas bardzo miła wolontariuszka i w trakcie rozmowy wymsknęło mi się, że jesteśmy tu bo 6 fundacji odrzuciło nasze próby adopcji kota. Wtedy ta stwierdziła, że w takim razie musi być coś na rzeczy. Ja i mój niewyparzony jęzor...

Ostatecznie kupiliśmy maine coona od hodowcy. Nie jest mi wstyd i nie żałuję.

by Satsu
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar helgenn
6 34

@KuchikiRukia: oj nie miałaś Ty do czynienia z kocimi mamciami, zwanymi fanatykami. Najlepiej rozpytać po znajomych, czy komuś się kotka nie okociła albo poszukać lokalnych ogłoszeń. Fundacje zazwyczaj wymagają większej ilości zabezpieczeń i lepszego traktowania niż dla niemowlaka. Jestem ze wsi i u mnie to normalne, że kot sobie wychodzi na spacerek do lasu kiedy chce i wraca kiedy chce. Dla większości Pań w fundacji wypuszczanie kota na zewnątrz to znęcanie się nad zwierzętami (nie mam nic przeciwko temu, ale tak samo ja mogę stwierdzić, że zamykanie zwierzęcia w mieszkaniu to znęcanie się)

Odpowiedz
avatar Balbina
1 25

@helgenn: Oj,zaraz gromy się na Ciebie posypią za tak karygodne traktowanie kota.Mój też wychodził i nie wyobrazam sobie mając ogród trzymać zwierzaka w chałupie. Nawet nie dałabym rady bo otwierając drzwi na werandę przeciskał sie z szybkością światła.Nie korzystał z kuwety mimo że ją miał. Służyła mu do zabawy bo się w niej tarzał a tak długo miałczał pod drzwiami az go nie wypuściłam. Pan i władca ogrodu i okolicznych działek.Razem z psem przeganiał wszystkie obce kocury. Córka ma domowego w bloku i czasami z nim przychodzi ale ma szelki. Ona wzięła z ogłoszenia z prywatnego domu a nie z fundacji bo to horror.Wszędzie płaczą weż kota a pózniej wymagania z kosmosu.

Odpowiedz
avatar Satsu
9 11

@KuchikiRukia: Jedyne co zraziło panią ze schroniska to moje słowa, że sześć fundacji odmówiło nam adopcji. Powody tych odmów masz w historii. Jednak moje słowa skreśliły szanse na adopcje w tym schronisku. Nie ma tego w historii, ale próbowałem tłumaczyć jakie były powody odmów. Pseudohodowle są złe jak najbardziej, ale te wszystkie fundacje same sobie strzelają w kolano. Może miałem pecha? Nie wiem... Ale i tak wiem, że nigdy nie będę się starał adoptować zwierzaka przez fundacje. Jedynie schroniska i sprawdzone hodowle.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 24 lutego 2021 o 22:09

avatar aegerita
8 8

@Satsu: Zarówno schronisko, jak i sprawdzona hodowla to świetny wybór. W fundacjach (w schroniskach zresztą też) trafiają się oszołomy - podobnie jak w każdym innym miejscu. Szkoda, że trafiłeś akurat na takie zagęszczenie. Nie wiem, może przypadkowo mówiłeś coś, co dla Ciebie brzmi zupełnie neutralnie, a kogoś innego może zrazić? Pamiętam, że przy szukaniu domów dla szczeniaków za każdym razem po usłyszeniu zdania "chcę pieska dla dziecka" miałam ochotę natychmiast zakończyć rozmowę ze skutkiem odmownym - zwierzę to nie zabawka i takie tam. Tyle że zamiast odmawiać adopcji pod głupim pretekstem (bo pies sąsiada to durny powód), starałam się dalej w czasie pogawędki wybadać, czy ludzie szukają żywej maskotki dla bombelka, czy są odpowiedzialni, tylko po prostu palnęli głupim tekstem. Ale nie każdy ma cierpliwość, bo choć z jednej strony niektórzy "selekcjonerzy" w fundacjach grubo przesadzają, to z drugiej jako chętni do adopcji nader często zgłaszają się ludzie, którzy nie powinni mieć nawet własnego tasiemca, a co dopiero kota... A może po prostu seria oszołomów, tak też niestety bywa. Fajnie, że znalazłeś swojego futrzaka, niej zdrowo rośnie. Nie wiem, czy o tym myśleliście, ale polecam rozważyć dobranie mu towarzystwa. Dwa koty to cztery razy więcej radości, taką mają matematykę ;-). A serio, drugi ogon działa świetnie na kocią psychikę, zdrowie i ogólny dobrostan.

Odpowiedz
avatar Grav
7 17

@helgenn: Wypuszczanie kota to jest znęcanie się nad zwierzętami. Ale nie nad kotem, tylko nad drobnym ptactwem i gryzoniami, które taki kot zabija dla zabawy.

Odpowiedz
avatar Izura
6 14

@aegerita: kliknęłam przypadkiem minus, przepraszam :( Wszyscy wypuszczający niech przemyślą ile ptaszków, drognych ssaków, gadów i plazow zabija ich pupil bo "pańcio" nie ma ochoty się nim zająć. I niech zachipują, jak wleci pod koła auta żeby było wiadomo kto opłaca mechanika.

Odpowiedz
avatar aegerita
6 10

@Grav: Nad kotem też. Koty wypuszczane bez kontroli zwykle prędzej czy później kończą pod kołami, zagryzione przez psa czy lisa, podpalone, otrute, powieszone, skopane, utopione... Ale człowiek w domu nie widzi, jak kot zdycha w męczarniach pod krzakiem, więc wywiesi ogłoszenie "zaginął", trochę poszuka, trochę się pomartwi, a przy następnym kocie znowu powie, że włóczenie się po ulicach jest niezbędne do szczęścia.

Odpowiedz
avatar Gbursson
0 2

@aegerita: widzę, że Cię ameby zminusowały. To te same bezmózgie imbecyle, co wypuszczaja koty, a potem płacz po całej wiosce "po której auta nie jeżdżom a pozatym mój kicius mondry i umie unikać śmierci" że kot zginął... Takim osłom nie przemówisz. Albo karmią suchym gównem bo 'drogie wienc dobre!!!1111'

Odpowiedz
avatar Ohboy
3 19

Moi znajomi wszystkie swoje zwierzęta adoptowali ze schronisk - za każdym razem dostali i to bardzo szybko. Możliwe, że fundacje są gorsze. Ale możliwe też, że widząc Wasze zafiksowanie na maine coon bali się, że chcecie adoptować, aby potem go sprzedać lub rozmnażać i dlatego takie bzdury wymyślali.

Odpowiedz
avatar Mavra
3 13

@Ohboy: przecież w tekście jest też mowa o zwykłych dachowcach więc nie wiem skąd wzieło ci się te zafiksowanie?

Odpowiedz
avatar Ohboy
4 12

@Mavra: Bo z historii widać, że jednak szukali maine coona lub kota z jego cechami? Nie wiem, co mówili ludziom z fundacji, ale mogło się to wydawać podejrzane.

Odpowiedz
avatar Satsu
5 7

@Ohboy: Nie szukaliśmy typowo maine coona, ale nie ukrywam, że to ulubiona rasa mojej żony. Jeśli pojawiało się jakieś ogłoszenie dotyczące kota tej rasy to pisaliśmy i tyle.

Odpowiedz
avatar Habiel
6 8

@Satsu: I szczerze,to zapewne was przekreśliło. Na koty jak rasowe rzuca się cała masa chętnych osób, bo po co mają wydawać pieniądze skoro wezmą ze schroniska rasowego kota. Tych zwykłych, czarnych nikt nie chce. Sama opiekuję się kotką, która była zapewne efektem romansu pomiędzy syberyjskim (który był niewykastrowany i wypuszczany-juz nie jest bo ciężarówka rozsmarowała go po drodze osiedlowej, w teorii bardzo bezpiecznej), a bezdomną kotką. Już miałam na nią chętnych, bo to taki piękny kot. Tylko kot jest urodzony na wolności, w domu nigdy nie był, ludzi się boi (jak ma dobry dzień to daje mi się pogłaskać). I ludzie, którzy zajmują się kotami widzą to, że po "rasowe" ustawia się kolejka osób, które nie mają pojęcia o kotach, ich żywieniu ale chcą bo ładny. Potem kot jest wypuszczany na wolność (a co, był za darmo to jak coś go zje albo przejedzie, to trudno), dostaje whiskasa, a potem jest bezmyślnie mnożony, bo sterylka to jest wbrew naturze. Chociaż też fundacje czasem wyolbrzymiają problemy. Znajomej która chciała zaadoptować zwykłego burasa, nie dali go,bo przez alergie pokarmowe jej obecnego kota, ma ograniczone możliwości wyboru karmy, a tą którą karmi obecnego uznali za zbyt małe urozmaicenie diety.

Odpowiedz
avatar weron
-1 3

@Habiel: po sasiadce odziedziczylam kotke, ktora zwiala od niej przez nowego faceta sasiadki i okocila sie w mojej szopie (ktora kiedys byla kiblem, taka angielska mysl techniczna) pod sedesem. Zanim ja odkrylam, trzy kocieta byly juz martwe. Zabralam ja do domu, sasiadka miala ja gdzies. Kociaki oddalam, a ze nie znalam sie za kocim cyklu rozrodczym, to dwa miesiace pozniej zaszla znow w ciaze. Urodzila az siedem kociakow. Dwa zatrzymalam, reszte rozdalam. Jednego wzial moj kolega, muzulmanin. Potem chcial kolejnego, przypadkiem dalam mu kotke, zawrocil z nia zeby "zareklamowac". Mowie mu ze ja wysterylizuje jak podrosnie, a on sie oburzyl, ze to w islamie zakazane zeby ingerowac w cialo zwierzecia. Pytam, jakim cudem kobietom robia gorsze rzeczy, zaszywaja pochwy, wycinaja lechtaczki i to jakos mozna robic. Chyba go zgasilam, bo jedyne co byl w stanie powiedziec to ze w jego kraju sie tego nie robi. Coz, zycze mu szczescia z niewykastrowanymi kocurami ktore oszczaja mu wszystko wokol. Ja finalnie wymusilam na sasiadce potwierdzenie ze kota juz nie chce (nie zebym komus, kto mial kota cztery lata a chlopaka od pol roku i chlopak wazniejszy, oddala chocby kaktusa. Dowiedzialam sie, ze kotka byla zamykana w piwnicy, a chloptas przy mnie na nia tupal i ja straszyl, wielki kozak), zachipowalam ja i wysterylizowalam, podobnie jak dwie jej mlode, ktore zostaly ze mna. Dorosla jest naprawde wdzieczna za nowy dom.

Odpowiedz
avatar weron
-3 3

@Habiel: podczas ostatniej rui poprosilam sasiadke, ktora jednego z kotow miala ode mnie, by w miare mozliwosci trzymala koty w nocy w domu, bo nie chce zeby kotka zaciazyla z wlasnym synem, koty mi miaucza, moja napieprza w klapke i ma chcice. Zostalam okrzyczana, ze taka jest kocia natura i to nie fair wobec jej kotow zeby biedne siedzialy w domu. Pare tygodni temu do Anglii przyszla zima, a ta c*pa zostawiala te biedne koty na cale dnie i noce na dworze, przychodzily oba do mnie, dawalam im czasem jesc, ale bez przesady, ja kupuje karme sucha za 10 funtow/kg, nie bede sponsorowac obcych kotow. Zgloszenie do angielskiego TOZu pewnie nic nie da skoro koty maja wlasciciela. A ze wlasciciel nawet rzezucha nie powinien sie zajmowac to juz malo wazne. I pomyslec ze panna chciala wysepic ode mnie jeszcze jednego kota, "bo ona tak kocha kotki". Nie dalam jej oczywiscie i bardzo mnie to cieszy. U nas byl swego czasu jeszcze problem z braniem kociąt dla weza, sasiadka oddala kota jakiejs pani, a dwa tygodnie pozniej pani chciala kolejnego i wygadala sie ze poprzednim nakarmila weza. Ja mialam to szczescie ze wiekszosc kotow poszla do znajomych lub osob z polecenia, a obcy wysylali mi potem fotki. Jeden kot mial u nowej wlascicielki naprawde super, a jak wziela drugiego dla matki, to drugi sie fochal na swojego brata przez pare dni, pewnie dlatego ze go z samymi babami zostawil :)

Odpowiedz
avatar Gbursson
-2 2

@weron: to faktycznie musisz kochać koty skoro dajesz im suchą karmę. Dobra bo droga? :)

Odpowiedz
avatar Nieswiadoma
10 16

Kurczę, dotarłeś do etapu pytań? Gratulacje! Ja odpadłam na samym początku danych osobowych bo byłam 23-letnia studentką i chciałam psa. Więcej nie było mi dane powiedzieć :( Psa podobnie jak Ty, kupiłam po 3msc próby adopcji.

Odpowiedz
avatar Samoyed
3 23

Tez uwazam, ze jest cos na rzeczy. Sama dawno temu stanowilam takiego testera domow, znaczy jezdzilam i rozmawialam. Jeden gosc, mieszkajacy miedzy dwoma ruchliwymi ulicami oznajmil, ze kota trzeba wypuszczac, bo to dzikie zwierze i zwariuje bez tego. Kota oczywiscie nie dostal. Ale dodal post na forum wg ktorego wariatka powiedziala mu, ze ma dom w zlym miejscu i kotkowi beda spaliny przeszkadzac. Innemu typowi odmowili psa na lancuch (ok, do kojca, a na lancuch tylko jak goscie beda - ??), ale wg niego nie dali mu, bo powiedzial, ze psa nie wpusci na kanape. ZADNA fundacja ani schronisko nie bedzie mamrotala o karmie. Chyba, ze widzi inny problem i uzywa tego jako pretekstu. Idiotycznego zreszta, ale pretekstu.

Odpowiedz
avatar Balbina
4 4

@Samoyed: Moja psica odeszła w kraine wiecznych łowów więc przegladałam różne fora i fundacje.I trafiłam na labradorkę do oddania. Przechodziłam przez ankietę gdzie było mnóstwo zapytań między innymi dotyczace karmy.A nawet zarobków czy nas będzie stać na utrzymanie rasowego psa.Odpadłam bo ktoś był dla nich bardziej atrakcyjny. (mam dom,700 m trawnika gdzie pies dowoli lata,4 osoby do spacerów dodatkowych). Odezwali się po dwóch tygodniach bo tamci zrezygnowali. Miałam jechać do porzytuliska gdzie mnie oglądnie prowadzacy i on zadecyduje czy mi ją dadzą (dali ale znalazł się właściciel to oddałam jemu po dwóch miesiącach) W schronisku nie było takiego problemu.Pokazałam palcem ,mąż poszedł na spacer a ja do biura popisać papiery. Jest już siedem lat z nami.

Odpowiedz
avatar aegerita
2 8

@Samoyed: Masz rację, że chętni załatwienia odmownie często podają nieprawdziwe powody, dla których niby nie dostali zwierzaka. Natomiast jest wiele fundacji i ludzi w ogóle, które uzależnią decyzję m.in. od planowanego żywienia. Dlaczego ma to być idiotyczny pretekst? Jedzenie jest jednym z najważniejszych czynników wpływających na zdrowie, pytanie o to jest oczywiste i uzasadnione. Kiedy wydawałam zwierzaki, zawsze rozmawiałam o żywieniu. Nigdy nie skreślałam ludzi za wymienienie "złych" marek, bo grzechem nie jest niewiedza, tylko brak chęci zdobycia wiedzy. Jeżeli ktoś mówi, że chce karmić whiskasem, bo przecież w telewizji mówią, że dobre - chętnie podyskutuję o potrzebach kota, o tym, jak czytać składy, o procesach produkcji karm i normach żywieniowych i wtedy możemy podjąć decyzję, czy ktoś się podejmuje dbać o kota. Natomiast jeśli delikwent nie chce się w ogóle zainteresować tematem, bo najłatwiej kupić pierwszy lepszy (niezależnie od ceny) szajs z półki w markecie, to kota na pewno nie dostanie. Bo jak nie ma ochoty dbać o żywienie, to nie ma ochoty dbać o zwierzaka.

Odpowiedz
avatar Balbina
6 6

@aegerita: Wiesz co,dla mnie pie....Planowane zywienie. Fundacja a i owszem wypytywała o to czym bedę karmić labradorkę ale w przytulisku w którym była przez dwa miesiące to totalnie mieli w dupie co dostaje do jedzenia.Dostawała odpadki jak i inne psy(np.korpusy kurczaka z zapychaczem w postaci makaronu) Przez ten czas rozwaliła sobie cały system a ja miałam przez następne dwa miesiące jazdę.Drogie karmy,wizyty u weta.Cała smierdziała(skóra) drapała się.Kolejna zmiana karmy trzy dni dobrze i apiać znowu. Fundacja była czujna w ankiecie ale to co się działo tam gdzie pies był to już nie.

Odpowiedz
avatar aegerita
-2 4

@Balbina: Uwielbiam argument "w schroniskach mają gorzej". Znaczy co, jeśli schronisko karmi byle czym , o uważasz, że karmienie byle czym jest spoko? Jeśli w schronisku wychodzi z klatki raz na tydzień, to w domu jeden spacer na tydzień wystarczy? Schronisko jest złą koniecznością, a nie wzorem, do którego należy dążyć. Co jest złego w kurzych korpusach? Mięso + kości (czyli dokładnie to, czego pies potrzebuje) + zajęcie + czyszczenie zębów. Jasne, makaron zbędny, ale w rozsądnych ilościach zwykle nieszkodliwy. W sumie korpusy nawet z tym nieszczęsnym zapychaczem to - niestety - lepsze jedzenie niż KAŻDA z popularnych marketówek. I lepsze niż większość horrendalnie drogich pasz "specjalistycznych". Trzeba by to tylko urazmaicić.

Odpowiedz
avatar Balbina
1 3

@aegerita: Jak juz jesteś taką specjalistką od żywienia to powinnaś wiedzieć ze kurczak to niekoniecznie zwłaszcza dla labradorów.A zwłaszcza kości(kurczaka) każdy wet ci to powie specjalistko. A gdzie ja napisałam ze w schroniskach mają gorzej. Ja "czytaj uważnie" napisałam że fundacje dbają o to jak pies,kot będzie miał w ewentualnym domu a jak ma w miejscu gdzie przebywa to już nie bardzo. Uwielbiam takie gadanie jak ty uskuteczniasz.Zaliczasz się chyba to pewnej grupy ludzi co po trupach będa swoje racje udowadniały.

Odpowiedz
avatar aegerita
2 2

@Balbina: Specjalistką nie jestem, po prostu chcę wiedzieć, jak dobrze żywić moje koty i psy. W tym celu od 16 lat przy każdej okazji poszerzam wiedzę i chętnie dowiaduję się nowych rzeczy. Przede wszystkim nigdy nie wierzę w nakazy i zakazy uargumentowane "bo tak". Również przez wetów. Zatem konkretnie: Kości drobiowych nie wolno podawać po obróbce termicznej, ponieważ wtedy łamią się na ostre drzazgi, które mogą sperforować ścianę żołądka lub jelita. Surowe - nie ma przeciwwskazań, o ile pies potrafi je bezpiecznie pogryźć i dobrze je trawi. Jeśli masz inne zdanie - napisz dlaczego. Kurczak niekoniecznie, bo...? Jasne, że lepsza jest wołowina (ale z krów wypasanych na dworze, a nie karmionych mączką w oborze, bo to dużo zmienia w proporcji kwasów omega-3 do omega-6 w mięsie) albo dziczyzna, ale mało kogo stać na karmienie wyłącznie takimi składnikami. Prawdziwy kurczak nadal lepszy od wielokrotnie przetworzonych (dowiedz się, jak powstaje sucha karma) piór, pazurów, grzebieni i odchodów w gotowej paszy. Masz inne zdanie? Napisz konkretnie dlaczego. Masz pretensje, że fundacja śmiała zapytać, czym zamierzasz karmić psa - bo jak sama piszesz, pie*** planowanie żywienia - jednocześnie zarzucając, że schronisko (nie fundacja) karmi inaczej, niż Ty uważasz za dobre. Czyli fundacja ma odpowiadać za schronisko, a schronisko ma robić tak, jak Ty uważasz, że powinno, bo inaczej "ma w dupie". Wow. Może nie mam racji. Potrafię zmienić zdanie, jeśli przemawiają za tym przekonujące argumenty. "Kurczak zły, bo tak" i "jesteś zafiksowana" to nie są argumenty.

Odpowiedz
avatar Balbina
-2 2

@aegerita: Zapętlasz się w swoich a przeinaczasz moje wypowiedzi. -Pretensje mam bo"Fundacja smiała się zapytać" nic takiego nie napisałam- Napisałam że w ankiecie miałam zapytanie odnośnie karmy. A jak fundacje są takie prawilne to też powinny kontrolować w jakich warunkach zwierzę jest trzymane które "otaczają" swoja opieką. I wybierają według swojego widzimisię potencjalnego właściciela. Już widze jak facet z przytuliska gdzie brałam psicę daje surowe korpusy kurze bo tak zdrowiej. Wrzuca do gara,gotuje z kaszą lub makaronem i tym karmi wszystkie psy.Byłaś? widziałaś?Bo ja tak. Labradorka po dwumiesięcznym pobycie była tak chora że ja wydałam kupę kasy na leczenie i karmy i obawiam się że jej włściciel który się znalazł miał kontunuację leczenia. Skończę już na tej odpowiedzi bo widzę że nie jesteś"lekko zafiksowana" ale chyba trochę bardziej niż normalnie.

Odpowiedz
avatar sanuspg
8 8

Warto pytać u lokalnego weta. Właśnie stąd mam swojego kota - znaleźli, wyleczyli i szukali domu. Oni często znają różne osoby zajmujące się ratowaniem zwierząt i mogą doradzić, do kogo jest sens iść.

Odpowiedz
avatar Satsu
5 9

@Lucka: Czy przeczytałaś historię i odnotowałaś jakie były przyczyny odmowy adopcji?

Odpowiedz
avatar Zunrin
3 9

@Lucka: O tak, potulnie poddać się nagonce. Uwielbiam takie kretyńskie rady.

Odpowiedz
avatar Michail
1 11

@BijeloDugme: Akurat to stwierdzenie nie jest dziwne.

Odpowiedz
avatar Satsu
7 15

@BijeloDugme: Tak dokładnie, dla mnie zwierzę które biorę pod swoją opiekę jest członkiem rodziny. Biorę za tę istotkę odpowiedzialność, karmie ją, daję jej schronienie, opiekę i miłość. Ps. Ten wstęp miał być tylko humorystycznym zaczątkiem historii i byłem pewien, że ktoś napisze komentarz taki jak twój.

Odpowiedz
avatar Armagedon
6 8

@Satsu: Bardzo dobry wstęp. Każdy przysposobiony zwierzak jest niekwestionowanym członkiem rodziny. I niejednokrotnie jest lepiej traktowany niż w niektórych "rodzinach" potomstwo. A że wstęp w formie żartobliwej? Tym lepiej! Poczucie humoru zawsze jest w cenie.

Odpowiedz
avatar KwarcPL
-5 11

@BijeloDugme: Zgaduję, że ten wstęp był typowo humorystyczny. Acz też nie ogarniam ludzi, którzy mówią tak poważnie. Kot to kot a niektórzy traktują go jakby był ich dzieckiem. To jednak przesada.

Odpowiedz
avatar weron
1 3

@Armagedon: przypomina mi to sasiadke, ktora przygarnela kociaka, ktory przyszedl do jej ogrodu caly oblepiony i smierdzacy, potem wziela jednego kociaka ode mnie. Za kotami lata, przytula, rozmawia milym glosikiem. A na swoje corki drze morde, przeklina, opie#@$%a za byle co. Te dzieci chyba slysza mily glos matki tylko gdy ona rozmawia z kotami.

Odpowiedz
avatar arlequin
0 0

@weron pewnie ta sąsiadka ma motto: "ludzie są wkur*ający, a zwierzęta nie".

Odpowiedz
avatar Bryanka
7 7

Moja mama miała identyczne przejścia z fundacjami. Odpadła na tym, że w domu jest pies (husky wychowany z kotami). Mama była mniej cierpliwa i odpuściła po 3 fundacji, wzięła kota od znajomej, której kotka zwiała na "marcowe łajdactwa" przed sterylką. Kot ma teraz 10 lat, śpi z psem. Nam odmówili kilka razy psa. Odpadliśmy, bo mamy dwa koty (też wyhowane z psami) i nieogrodzony ogródek. Fundacji nie interesowało to, że pieseł [przez 24/7 byłby z kimś, bo mąż może zabierać zwierzaka do pracy.

Odpowiedz
avatar wampisia
-5 5

Pochwalisz się na pw z jakiej hodowli? Też jestem hodowcą mco i ciekawość mnie zżera, czy od kogoś znajomego ;)

Odpowiedz
avatar aegerita
7 9

@Johny102: A możesz wytłumaczyć, jak się "żyje z kotów do przygarnięcia"? Te koty generują jakąś kasę przez wypluwanie złotych kłaczków czy może istnieje państwowy fundusz rozdzielany na fundacje na podstawie liczby kotów pod opieką? Prowadziłam dom tymczasowy i kupę pieniędzy utopiłam w tej działalności, ale może tylko ja taka nieogarnięta jestem, że przeoczyłam fabrykę mamony w postaci zakatarzonego sierściucha... PS Za Słownikiem Języka Polskiego: adoptować 1. «uznać wobec prawa cudze dziecko za własne» 2. «zaopiekować się» W znaczeniu drugim nie ma mowy, że koniecznie człowiekiem. Zaopiekować się można także kotem, adoptując go. Proszę bardzo.

Odpowiedz
avatar aegerita
4 8

@Johny102: Przeczytałeś w ogóle, co wrzucasz i czy ma to jakiś związek z tematem? WWF nie ma ANI JEDNEGO rysia do przygarnięcia i zabrania do domu (i bardzo dobrze, to dzikie zwierzę, a nie kanapowiec), więc porównanie z fundacjami szukającymi domów dla kotów domowych jest abstrakcyjne. Nawet jeśli próbujesz udowodnić, że każda fundacja jest biznesem, który nie robi nic dobrego, to trafiasz kulą w płot. Jasne, każda DUŻA (np. międzynarodowa, jak WWF) fundacja ma wysokie koszty - ale też i może zrobić więcej, niż pojedynczy człowiek. Podany przez Ciebie przykład WWF Polska - za sprawozdaniem za 2019 rok wydali 29124561,10zł na działalność statutową i 1588780,93zł na wynagrodzenia pracowników. Czyli na "życie ze zwierząt" wydali ok. 0,5% tego, co na pomaganie zwierzętom. Nadal ma się to nijak do kotów domowych. Powtarzam, jak żyć z kotów do przygarnięcia?

Odpowiedz
avatar Johny102
0 0

@aegerita: Cho...a, podkusiło mnie, aby sparafrazować słynne powiedzenie by dostosować do historii o kotach. Powinienem napisać, że nie chodzi o to, by złapać króliczka, ale aby cały czas gonić króliczka. Ale zapewne padły by zarzuty, że historia nie jest o króliczkach a tym bardziej nikt ich nie gonił i nie łapał.

Odpowiedz
avatar aegerita
1 1

@Johny102: Rozumiem analogię - o tym jest drugi akapit mojej wypowiedzi. Lukratywne gonienie króliczka występuje tam, gdzie konkretne pieniądze. No wiesz, wielkie organizacje, kampanie medialne, publiczne zbiórki, fundusze rządowe i takie tam. Jak z kotów żyją fundacje, których większość to jedna albo kilka osób, które mają w domu koty zgarnięte z ulicy albo wyciągnięte ze schroniska?

Odpowiedz
avatar lusia19900
3 3

@Johny102 właśnie, że się adoptuje i nie wymądrzaj się. W czym niby człowiek jest lepszy od kota? Ja mam dwa kotki z fundacji.

Odpowiedz
avatar Johny102
0 0

@lusia19900: Spróbuj zabić człowieka i kota to się dowiesz.

Odpowiedz
avatar krzycz
6 12

Z tymi pożal się Boże fundacjami tak jest, sam próbowałem, tylko że z piesełem... A weź jeszcze spróbuj znaleźć porzuconego kotka i kontaktować się z nimi, żeby go przygarnęli, bo Ty nie masz absolutnie warunków na kota i zero możliwości zabezpieczenia go... Co się nasłuchałem, to moje. Najłagodniejsze było pytanie "a skąd ja mam wiedzieć, że to nie pana kot, którego chce się Pan pozbyć?" No cóż...

Odpowiedz
avatar shpack
-3 11

Mam wrażenie, że te fundacja tak postępują aby poczuć się ważne i nieomylne. Moja znajoma miała po odnaleźć sytuację z kotem, ale z prywatnym ogłoszeniem. Nadopiekuńczy " rodzice" zostali poproszeni i zabranie swego zwierzątka po piątej wizycie i sprawdzeniu jak się miewa " ich " kotek

Odpowiedz
avatar NinjaZela
4 8

Fakt,niektóre fundacje są,delikatnie mówiąc dziwne. Chcieliśmy adoptować psa, nieważne jaki wygląd, rasa czy wiek,po prostu chcieliśmy dam mu nowy dom. I się zaczęło piekło adopcji,czyli ankiety i te pytania: standardowo jaka karma, sucha czy mokra (nie przeszło moje stwierdzenie: taka jaka psu zasmakuje, bo skąd mam wiedzieć co mu podejdzie, a co mu żołądek przeczysci?!), ile mamy zwierzaków, dzieci i itp,no i najlepsze: czy wiem kto to behawiorysta i czym się zajmuje, czy jak pies będzie nieusłuchany to go zabiorę do takowego, no i czy w okolicy mam takowego. Ale koniec końców, psiaka mam,ale od osoby która prowadzi dom tymczasowego dla zwierząt, ankieta była krótka, konkretna, Pani przyszła, po domu nie chodziła, tylko rozmawiała z Nami jak my to widzimy, tzn opiekę nad psem, czy ktoś jest w domu, jak z wyjazdami. Można,można załatwić to bez problemu, tylko trzeba trafić na normalne fundacje:)

Odpowiedz
avatar Balbina
4 10

@aegerita: Ale jesteś mówiąc lekko "zafiksowana"

Odpowiedz
avatar Izura
3 5

@Balbina: nie jest. Podaje się dobre, zdrowe karmy a nie kombinuje ze słabymi bo "może mu zasmakuje". Mój kot nie wie jak smakuje sucha karma, w ogóle po co zwierzę ma znać takich smak? Pewnie ze jest smaczniejszy taki whiskas dla kota niż Wild freedom, macs czy GranataPet ale co z tego?

Odpowiedz
avatar Bryanka
4 8

@aegerita: Z tymi karmami, to się trochę zafiksowałaś. Karmię nasze koty karmami zaaprobowanymi przez veta. Nie zmienia to faktu, że musiałam próbować z kilkoma różnymi, gdyż nie wszystkie im smakowały, co jest zupełnie normalne u zwierząt. Czy jeżeli zwierzakowi nie smakuje jedna z karm, to mam i tak go zmuszać, aż się zagłodzi?

Odpowiedz
avatar Habiel
2 6

@Bryanka: Mi się wydaje, że Aegerita miała na myśli sytuację,w której zwierzę dostaje nieodpowiednią karmę, bo tak mu smakuje. Mój kot uwielbia Lays, to oznacza że mam go karmić chipsami? Zazwyczaj dobrych karm też jest trochę do wyboru. Jak jedna nie smakuje, to można spróbować z inną. Czasem trzeba jednak też pójść na kompromis i tak, mój kot obok mięsa dostaje też sucha karmę, bo był do niej nauczony przez 9 lat swojego życia i nie udało mi się jej odstawić całkowicie. Za to częściej jeżdżę z nim do weta, żeby badać jego nerki.

Odpowiedz
avatar Balbina
-3 5

@Izura: To poczytaj jej wszystkie wpisy a nie tylko dotyczace karmy.

Odpowiedz
avatar aegerita
1 5

@Bryanka: Napisałam dokładnie: "W żywieniu trzeba też zwracać uwagę na zdrowie, a nie tylko na zachcianki". Jasne, że gust ma znaczenie, bo jedzenie to też przyjemność, ale jeśli ktoś zwraca uwagę TYLKO na to, czego chce pies, a kwestie zdrowia ignoruje, to moim zdaniem na opiekuna się nie nadaje. Chyba że potrafi zmienić podejście. W życiu bym nie próbowała zmuszać futra do jedzenia jednej rzeczy i niczego więcej - nieważne, czy zdrowej, czy nie, bo monotonia jest zawsze niezdrowa (nie mówimy o pandach ;-)). Ale zdrowych elementów żywienia jest mnóstwo do wyboru, więc to nie jest tak, że jak kotu nie smakuje świeża wołowina, to zostaje już tylko Sheba, bo to akurat kotek lubi. Są różne rodzaje mięsa, ryby, jajka. Istnieją gotowe dobre puszki - tylko trzeba nabrać nawyku czytania etykiet i rozróżniać, czym w składzie jest "kurczak", a czym "mięso z kurczaka". Dobre suche niestety nie istnieją, bo ze względu na proces produkcji każda jest słaba, ale niektóre są chociaż przyzwoite, więc jeśli trzeba iść na kompromis - a z niektórymi zarazami trzeba... - to i tu jest jakieś pole manewru.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

Pół roku temu odeszła nasza sunia. Jesteśmy miłośnikami owczarków niemieckich długowłosych i chcieliśmy adoptować sunię w typie rasy. No nie dało się... Najczęściej po deklaracji, że chcielibyśmy adoptować brak kontaktu. No i zamówiłam szczeniaka w hodowli - teraz ma 4 tygodnie, więc za 6 tygodni będzie z nami ;)

Odpowiedz
avatar KwarcPL
0 10

Niestety, ale większość tzw. "animalsów" to osoby nawiedzone. Dlatego nie powinno dziwić, że oczekują otoczenia kota, a więc zwierzęcia wyjątkowo niezależnego, opieką większą niż niemowlę. Jeszcze mają typowo miejskie manieryzmy i dla nich wypuszczenie sierściucha z mieszkania jest nie do pomyślenia. A na przyszłość sugerowałbym autorowi wpisu przeglądanie lokalnych ofert albo zagadanie do weterynarza. Tym kanałem powinno się udać szybko i bez wydziwiania. No chyba, że konkretnie chodziło o coś a'la maine coone.

Odpowiedz
avatar gnwmvgzigocnyckwji
3 5

Jestem wolontariuszem w fundacji zajmującej się kotami, co roku robimy ponad 100 adopcji We wszystkich przypadkach piszesz o kociakach 3-6 miesięcznych. Czy fundacje proponowały Ci wzięcie starszego kota(np. rocznego lub dwuletniego)? Mały kociak potrzebuje kociego towarzystwa żeby się odpowiednio rozwinął. Poza tym małe kociaki i 80-90% dorosłych potrzebuje w życiu drugiego kota/psa czy innego towarzystwa. Kot zostawiony sam na 8-9 godzin nudzi się i albo niszczy rzeczy albo dostaje "depresji". 1 na 10 kotów nie potrzebuje towarzystwa albo wręcz jest agresywna w stosunku do innych kotów i takie mogą być samotnikami. Jeśli kot ma kilkanaście miesięcy lub więcej to ma na tyle ukształtowany charakter że fundacja wie czy mógłby być samotnym kotem. Biorąc 3-miesięcznego kociaka samego i zostawiając go na 8 godzin samego robisz mu krzywdę.

Odpowiedz
avatar echelon
4 4

@gnwmvgzigocnyckwji: Ale autor napisał, że pracuje zdalnie. Chyba nie ogarniacie co to znaczy.

Odpowiedz
avatar gnwmvgzigocnyckwji
0 2

Jestem wolontariuszem w fundacji zajmującej się kotami, co roku robimy ponad 100 adopcji. We wszystkich przypadkach piszesz o kociakach 3-6 miesięcznych. Czy fundacje proponowały Ci wzięcie starszego kota(np. rocznego lub dwuletniego)? Mały kociak potrzebuje kociego towarzystwa żeby się odpowiednio rozwinął. Poza tym małe kociaki i 80-90% dorosłych potrzebuje w życiu drugiego kota/psa czy innego towarzystwa. Kot zostawiony sam na 8-9 godzin nudzi się i albo niszczy rzeczy albo dostaje "depresji". 1 na 10 kotów nie potrzebuje towarzystwa albo wręcz jest agresywna w stosunku do innych kotów i takie mogą być samotnikami. Jeśli kot ma kilkanaście miesięcy lub więcej to ma na tyle ukształtowany charakter że fundacja wie czy mógłby być samotnym kotem. Biorąc 3-miesięcznego kociaka samego i zostawiając go na 8 godzin samego robisz mu krzywdę.

Odpowiedz
avatar NiteRunner
3 3

Kup kota z renomowanej hodowli. Problem z glowy. Ja mam dachowce I rasowe. Dachwcow juz raczej przyganiac nie bede. Lepiej dogadujemy sie z rasowymi ktore wybieramy wg charakteru (wyglad sie nie liczy)

Odpowiedz
avatar anka_chaosu
1 1

Hej, Nie wiem czy ktoś to już napisał coś podobnego, ale ja spotkałam się z typem opiekunki z fundacji innego typu. To bardziej sąsiadka, niż próbowałam od niej dostać kota. Pani ma dom tymczasowy dla kotków fundacji, w domyśle, zanim nie znajdą swojego "na zawsze" domu. Pani kocha kotki, wszystkie które do niej przyjdą, i nie chce ich oddawać do "na zawsze" domów. Robi to z miłości, jestem tego pewna, bo uważa ona się jedynie umie nimi zająć więc odmawia chętnym (pewnie powody od czapy jak w historii), bo ona nie może rozstać się. Z drugiej strony nie mówi fundacji, że zaadoptuje je, bo fundacja jej przestanie pomagać finansowo (niewielka to pomoc, ale pomoc zawsze jakaś).

Odpowiedz
avatar RudaMaupa
1 1

Osobie, która nie miała zwierzaków, trudno dostać kota. Ponad dwa lata temu podjęliśmy podobną decyzję - chcemy zwierzaka, wcześniej mieliśmy tylko chomiki, ale zawsze marzyły nam się koty i psy. Stanęło na kocie, bo to mniejsze i na początek wydawało się w sam raz. Mieliśmy szczęście trafić na osobę, która własnymi siłami ratowała koty i szukała im domu. Pani porozmawiała z nami, wydała kotkę, prosiła o informacje o niej i by - w przypadku problemów - oddać do niej a nie porzucać. Dostaliśmy informacje o karmie; niedrogiej, teraz już bym takiej nie kupiła, ale cena nas nie odstraszyła. Kotka myślę ma się dobrze, pewnie mogłaby mieć lepiej u kociego znawcy, ale daliśmy radę. Pół roku temu postanowiliśmy się "dokocić". Tu już ruszyły ankiety, castingi. Gdyby nie kotka w domu, prawdopodobnie nie dostaliśmy zwierza wymagającego umowy adopcyjnej. Zdaję sobie sprawę, co się dzieje czasami z kotami, co ludzie potrafią im zrobić, ale kochający dom to dużo dla porzuconej istoty, tak sądzę. Trzeba dużo zaparcia, żeby przejść przez procedurę adopcyjną, co nie jest dla mnie zrozumiałe... Chyba że chodzi o kota w typie main coone'a, dla którego można było wybrać "najlepszy dom" z powodu dużej ilości chętnych.

Odpowiedz
avatar lusia19900
3 3

@RudaMaupa bo zależy im na dobrym domu dla ich podopiecznych. I nie chodzi tu o to ilu kest chętnych, tylko o to by zwierzak miał kochający dom. Lepiej zrobić mega trudną procedurę adopcyjną, ale mieć pewność, że zwierzę będzie bezpieczne.

Odpowiedz
avatar lusia19900
1 1

@lusia19900 lepiej, żeby kot został w fundacji, niż miałby trafić na nieodpowiednich ludzizm,bo brakujeinnych chętnych.

Odpowiedz
avatar lusia19900
4 4

Mamy dwa kotki z fundacji, rodzeństwo. Owszem, warunków było do spełnienia sporo, ale przynajmniej w taki sposób wyeliminują osoby, które zwierząt mieć nire powinny. W historii fundacje owszem mega przeszkadzal. Ale może Wy po prostu wyglądzie na ludzi średnio godnych zaufania?

Odpowiedz
avatar Koralik
0 0

Musiałam adoptować kota z jakiejś dziwnej fundacji, bo nikt mnie o nic nie pytał, podpisałam umowę adopcyjną i tyle :P No, ale to było 7 lat temu, od tej pory wiele się mogło zmienić.

Odpowiedz
avatar yfa
0 0

Najlepsze dla społeczeństwa jest pozyskanie kota z ulicy. Po prostu złap sobie jakiegoś.

Odpowiedz
avatar arlequin
0 0

@yfa taki dobrotliwy hycel? :D

Odpowiedz
avatar zlosliwek
1 3

Ja jestem domem tymczasowym dla kociat. Nieraz wiaze sie to z nieprzespanymi nocami (karm kocie noworodki co 4 godziny, masuj im brzuszki, zeby sie wyproznily itp). Wiele wylanych lez smutku, kiedy chory kociak umrze, lez ulgi kiedy zwierze, ktore karmic trzeba bylo przymusowo strzykawka, bo bylo tak chore, ze samo jesc nie moglo, wcina samodzielnie. A potem badz nazwany swirem, bo chcesz sie upewnic, ze kotek trafi do domu gdzie znajdzie dobra opieke i nie wypadnie z niezabezpieczonego okna albo skonczy pod kolami samochodu, bo latwiej jest otworzyc drzwi niz zaspokoic kocie instynkty zabawa. Walcie sie.

Odpowiedz
avatar arlequin
0 0

@zlosliwek to oczywiste, ale nie popadajmy w przesadę. ktoś ma np. nieposprzątane mieszkanie albo jeszcze nie ma kupionych rzeczy dla zwierza, bo nie wie czy ten ktoś w ogóle dostanie zwierzę, gdy są takie cyrki w takich fundacjach i schroniskach jak w tej historii?

Odpowiedz
avatar arlequin
0 0

Generalnie ja zawsze będę za tym, by adoptować zwierzęta a nie je kupować. Ale jak fundacje i schroniska robią takie cyrki, że o dosłownie byle pierdołę typu nieposprzątane mieszkanie się czepiają i nie wydadzą zwierza to aż ręce opadają i w takim wyjątku wtedy nie będę się dziwić, że osoby chcące z całego serca zwierza są zmuszone kupić pupila a nie adoptować. Jestem jednak też w 100% pewna, że te same fundacje bez problemów wydałyby zwierza rodzicom rozwydrzonego gówniarza (mającego np. 8 lat), który nie miałby zielonego pojęcia o tym, jak choćby karmić i obchodzić się ze zwierzęciem, tylko chce zwierza "bo to ponoć fajne i wszystkie dzieci w klasie mają a ja nie", a rodzice pewnie też nie wiedzieliby nic o tym, jaka karma byłaby najlepsza dla zwierzęcia, tylko po prostu kupiliby pierwszą lepszą.

Odpowiedz
Udostępnij