Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Tak jak obiecałem, druga część historii z ukradzionym samochodem. Tym razem będzie…

Tak jak obiecałem, druga część historii z ukradzionym samochodem. Tym razem będzie o piekielnej spółdzielni, która miała w nosie dobro mieszkańców i aby tylko kłody pod nogi rzucała.

Znajomi zaczęli od rozwieszenia plakatów "ktokolwiek widział, ktokolwiek wie". Po kilku godzinach dozorca wszystkie pozrywał i przyszedł do nich z pretensjami, że co oni sobie wyobrażają? Przecież takim czymś odstraszają potencjalnych nabywców i zaniżają wartość lokali, bo kto by chciał mieszkać w okolicy gdzie kradną samochody?

No to może z innej mańki? Zamontujmy kamery. Napisali w tej sprawie do leśnych dziadkach z zarządu i czekali na odpowiedź... pół roku. Tyle to trwało, że autentycznie znajomi zapomnieli, że wyszli z taką propozycją.

No, ale mniejsza z tym. Grunt, że sprawa pchnięta do przodu. Tylko jest jeden szkopuł. Otóż spółdzielni wyszło, że montaż 10 kamer to wydatek... słownie trzystu tysięcy i nie, nie przesłyszeliście się. Zawsze się człowiekowi wydawało, że takie rzeczy to tylko w przetargach publicznych, ale skutecznie wyprowadzili z błędu i jeszcze na dokładkę dodali ironiczne "to teraz musicie tylko przekonać mieszkańców do podniesienia czynszu o kilkaset złotych". Znajomi nie wiedzieli czy się śmiać czy płakać.

Niemniej traf chciał, że u mnie miesiąc-dwa wcześniej montowali monitoring, więc przekazałem im namiary, a oni zgadali się na wstępną wycenę, która zgodnie z oczekiwaniami była rząd wielkości mniejsza, bodaj 35 tysięcy za 12 kamer. Czyli, że nie kilkaset złotych miesięcznie więcej, ale kilkadziesiąt. To by się dało przepchnąć. W znajomych wstąpiła nowa nadzieja.

Ale beton szybko zabrał się za jej gaszenie, ale nie robił nic wyrachowanego (przynajmniej na tym etapie). Po prostu zaczęli stawiać bierny opór. Znajomi potrzebowali poznać kilka szczegółów (jak wygląda sprawa podpięcia się do sieci, gdzie można postawić rejestrator itd.) coby firma mogła przygotować ostateczne wyliczenia. Spółdzielnia stwierdziła, że nie udzieli takich informacji, bo nie i co nam zrobicie?

No dobra, ale skoro mieli własną wycenę to ktoś musiał przygotować dla nich ofertę, a co za tym idzie, odpowiedzieć sobie na te wszystkie pytania. Trop był dobry, niemniej nie obyło się bez oporów. Na maila nie wyślą, bo nie, ale udało się wywalczyć wgląd w biurze spółdzielni. Niezbyt im to było na rękę, bo znajdowało się w innym mieście i było otwarte w z lekka absurdalnych godzinach, ale dali radę się stawić.

Na miejscu było wesoło, oj wesoło. Typ prowadzący biuro spółdzielni nie omieszkał skomentować co myśli o tym karygodnym procederze. "Kto to słyszał, że to mieszkańcy wychodzą z inicjatywą? Od tego jest spółdzielnia!" (sic!). Ale to nie koniec dziwnych tekstów jakie od niego usłyszeli. Na przykład zaczął dawać aluzje do branży w jakiej pracują. Musiał ich obczaić na FB, ale czemu się z tym obnosił? Chciał dać do zrozumienia, że są na cenzurowanym. Chyba tak, bo zaczął się podpytywać czy wszystkie opłaty regulują na czas i tak dalej...

Ale Was pewnie interesuje oferta i co w niej tyle kosztowało? Z tego co znajomi mówili to wszystkiego było ponad miarę. Kamery chyba najdroższe jakie znaleźli w katalogu, do tego serwer do trzymania nagrań za 20 tysi, 2 wielkie telewizory z górnej półki i... etat dla ochroniarza coby siedział w kanciapie i obserwował co się dzieje na rejonie. Aż dziw, że nie pomyśleli o samochodzie służbowym albo 3 stróżach, coby o każdej porze dnia i nocy ktoś czuwał na posterunku.

O i najlepsze. Uznali, że jako zaplecze monitoringu nie może służyć jedno z dostępnych pomieszczeń gospodarczych i wszystko musi się mieścić u nich w biurze. No tak, jak się chce pełnoprawnej serwerowni, wielkich ekranów i tak dalej to potrzeba przestrzeni. Tylko czemu to jest najlepsze? Bo stwierdzili, że należy pod to zmodernizować instalację internetową, a to by się wiązało z przekopaniem chodnika i części jezdni, co generowało większość kosztów. Nie pytajcie co w tej co była brakowała, bo nie wiem. I spółdzielnia pewnie też nie wiedziała. Ewidentnie wymyślali koszty z kosmosu by ubić oddolną inicjatywę. Widocznie to, że mieszkańcy coś sami od siebie zaproponowali weszło tak bardzo leśnym dziadkom na ego, że chcieli go zablokować dla zasady a to, że faktycznie przydałby się monitoring już ich nie obchodziło.

W każdym razie znajomi powoli tracili motywację. Walka z betonem spółdzielnianym to było kopanie się z koniem. Narażasz im się, a sprawa wcale nie posuwa się do przodu. Jakby chociaż mieszkańcy stali za nimi to jeszcze, ale nie. Poparcie kończyło się na deklaracjach. Także koniec końców machnęli ręką i wynajęli miejsce na parkingu strzeżonym.

spoldzielnia_mieszkaniowa

by KwarcPL
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Jajek
-5 9

W sumie to spółdzielnia ma trochę racji. Sam zakup sprzętu i ustawienie go w jakiejś kanciapie to nie jest rozwiązanie. Ktoś to musi oglądać. Może zastosowanie najdroższych kamer nie jest najlepszym pomysłem, ale z drugiej strony, później się okazuje, że tablic nie da się odczytać itp. Te 300 tysi broni się jako budżet całościowy, a nie zakup kamer.

Odpowiedz
avatar KwarcPL
5 7

@Jajek: Nie, nie broni się. U nas monitoring (sprzęty + robocizna) kosztował 45 tysięcy brutto. Wprawdzie stróża nikt nie wliczał do kalkulacji, bo był już wcześniej, ale opłacenie jego etatu po podzieleniu przez wszystkie mieszkania nie jest specjalnie obciążające. No i tak między nami, czy on jest niezbędny? Sam widok kamer sprawiłby, że już nikt nie pomyślałby o zawinięciu samochodu spod bloku a nawet jeśli to czy rencista zarabiający najniższą krajową coś by zmienił? Według mnie na dobrą sprawę wystarczy jak dozorca rano i wieczorem sprawdzałby czy wszystko się zapisuje i w razie co udostępniałby nagrania. Powiesz, że to połowiczne rozwiązanie i będziesz miał rację, ale jeśli budżet jest wąskim gardłem to chyba lepiej trochę przyoszczędzić i postawić jakiekolwiek zabezpieczenia niż nie zrobić nic i pozwolić by kradli dalej?

Odpowiedz
avatar gmiacik
3 5

@Jajek: nie. po pierwsze to kamery IP, a nie analogi, nawet te tańsze mają naprawdę dobry obraz (sam mam kamerę w chacie za około 150 ziko i obraz jest git majonez), druga rzecz to odpowiednie ustawienie (i ilość) kamer, tak żeby wykluczyć maksymalnie martwe strefy, a i też jak najwięcej miec możliwych perspektyw do np. odczytania blach, trzy, nikt nie musi tego oglądać 24/7. wystarczy rejestrator z dyskami pozwalający na zapis co najmniej miesiąc wstecz (albo i półtora) i ustawiony tak, aby nagrywał tylko ruch (nie ciągle), wtedy w razie zdarzenia się szuka tego momentu, a ne liczy, że ktoś siedzi i patrzy co się dzieje.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 1

@KwarcPL - 45000 zł za 12 kamer? W zeszłym roku robiłem 12 kamer 5Mpix na dużej stolarni. Wyszło ponad 600m kabla. Sprzęt: Dahua. Koszt: 12tys zł - mój zysk: 4500 zł. Nieźle Was "przycięli".

Odpowiedz
avatar kudlata111
4 6

Czasem w takim przypadku wystarcza wniesienie sprawy do sądu o celowe działania przeciw podniesieniu poziomu bezpieczeństwa.

Odpowiedz
avatar KwarcPL
-2 2

@kudlata111: Znajomi rozważali wkroczenie na drogę prawną, ale wszyscy wiemy jak działają polskie sądy. Nie dość, że sprawa ciągnęłaby się latami to Ty jeszcze nie wiadomo czy wygrasz. Mało komu by się chciało. Zwłaszcza, że przez ten czas leśne dziadki by się mściły przy każdej możliwej sposobności.

Odpowiedz
avatar yfa
0 0

@kudlata111: o oo o oo cooo? o co? A nie boisz się pozwu o pisanie bredni w internetach?

Odpowiedz
avatar bazienka
0 0

@KwarcPL: no to by się ciągnęła, ale kamery byście dostali

Odpowiedz
avatar KwarcPL
0 0

@bazienka: Ale ja kamery mam. Nie wiem jak mogłaś tego nie zauważyć, ale nie jestem bohaterem historii ;)

Odpowiedz
avatar janhalb
8 8

Spółdzielnie mieszkaniowe to generalnie (z nielicznymi wyjątkami) patologia: korupcja, kolesiostwo i pochłaniacz kasy. 90% pracujących nich ludzi nie ma minimalnych kompetencji do tego co robi. Spółdzielnia ma sens na etapie BUDOWANIA domu. W momencie, kiedy dom jest zbudowany, a mieszkania mają właścicieli, powinni oni natychmiast wyłączać się spod spółdzielni, stworzyć wspólnotę mieszkaniową i wynająć profesjonalnego zarządcę, który będzie działa sprawniej i skuteczniej niż spółdzielnia, a kosztował połowę. A już takie spółdzielnie mieszkaniowe, które od lat nic nowego nie budują, to patologia do kwadratu: ciepłe posadki dla prezesów, wiceprezesów, pierdyliarda urzędników…

Odpowiedz
avatar KwarcPL
4 4

@janhalb: Dlatego kupowanie na rynku wtórnym to sport dla odważnych. Jak już wylądujesz w patologicznej spółdzielni to nie tak łatwo się z niej wypisać. Bo nie dość, że musisz przekonać połowę sąsiadów do poparcia Twojej inicjatywy (a wszyscy wiemy jak wygląda zaangażowanie u mieszkańców starych bloków) to jeszcze o tym kiedy będą mogli zagłosować decyduje... Zarząd. To co, widzimy się w poniedziałek o 12:00? Oj, nie ma kworum, jaka szkoda... No, ale załóżmy, że udało się przepchnąć stosowną uchwałę. Czy to koniec? Nie, spółdzielnia nadal sprawuje nad Wami zarząd powierniczy. Potrzebna jest druga uchwała, tym razem poświadczona notarialnie o odwołaniu zarządu w osobie spółdzielni. Teraz tylko wybrać nowy zarząd i rozliczyć się ze spółdzielnią z czynszów, funduszów remontowych i całej reszty papierologii. Jak będą robić Wam pod górkę to zmusić ich do przekazania wszystkiego można ich tylko na drodze sądowej. https://www.morizon.pl/blog/wyodrebnienie-wspolnoty-ze-spoldzielni-niezbedne-procedury/ Także w najlepszym wypadku będzie się to ciągnąć miesiącami podczas których Ty, jako prowodyr, jesteś wystawiony na ataki z ich strony a jak z jakiegoś powodu się nie uda dopiąć sprawy do końca to będą się mścić tak długo jak będziesz tam mieszkał.

Odpowiedz
Udostępnij