Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Przyszłam dorzucić swoje pięć groszy w kwestii kiepskich metod pedagogów/psychologów szkolnych. Gdy…

Przyszłam dorzucić swoje pięć groszy w kwestii kiepskich metod pedagogów/psychologów szkolnych.

Gdy byłam w drugiej klasie gimnazjum, w mojej szkole zorganizowano warsztaty na temat radzenia sobie z agresją, zaczepkami, itd. wśród rówieśników. Idea bardzo fajna, zwłaszcza, że moja szkoła była zbieraniną raczej patologicznej młodzieży (taka dzielnica...), i te kilka procent nie całkiem patologicznych uczniów miało momentami naprawdę przesrane. Wraz z moją najlepszą przyjaciółką zapisałyśmy się na te warsztaty.

Wytrzymałyśmy miesiąc (warsztaty miały trwać dwa miesiące) bo ciągle miałyśmy nadzieję, że z czasem usłyszymy tam coś sensownego, i nadającego się do zastosowania w życiu, niestety okazało się, że pani prowadząca nie miała chyba nigdy do czynienia z prawdziwym prześladowaniem i patologiczną młodzieżą, i jej rady nadawałyby się może do użycia w prywatnej podstawówce, w eleganckiej dzielnicy, a nie w naszej gimnazjalnej dżungli...

Głównym sposobem na powstrzymanie nieciekawych zachowań w naszym kierunku, miało być powiedzenie naszemu prześladowcy, że nas krzywdzi, jego zachowanie nam się nie podoba, i opowiedzenie mu o swoich uczuciach... Rozumiecie - miałam problem z jednym gościem, groził mi, pluł pod nogi, kradł i niszczył moje rzeczy, etc., a ja wg. tej kobiety miałam mu powiedzieć "proszę cię, nie rób tak, ponieważ sprawiasz mi tym przykrość".

Jak osoby uczęszczające na warsztaty zaczęły opowiadać o swoich przejściach z dręczycielami, to kobieta kompletnie nie wiedziała co odpowiedzieć, a później zaczęła nam wmawiać, że przesadzamy, albo sobie z niej żartujemy, bo to niemożliwe, żeby gimnazjaliści się tak zachowywali.

Zmieniła zdanie (i od razu przestała prowadzić u nas zajęcia), kiedy wychodziła zimą ze szkoły chwilę po 18, i postanowiła dojść do autobusu skrótem przez podwórko, na którym czterech trzecioklasistów z naszej szkoły ją napadło i okradło... Chociaż współczuję babce takiego zdarzenia, to jednak ciekawa jestem, czy poprosiła, żeby tego nie robili, bo sprawiają jej przykrość.

by PsychopathicCountess
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Cyraneczka
11 11

Uważam, że każdy nauczyciel i pedagog powinien OBOWIĄZKOWO przejść kilkumiesięczne szkolenie w poprawczaku. Niestety mało kto by ukończył.

Odpowiedz
avatar Crannberry
14 14

Też chodziłam do podstawówki, do której uczęszczali też uczniowie z najbardziej patusiarskiej dzielnicy w mieście i tak mniej więcej od połowy 7 klasy zaczęła się regularna bandyterka. Pobicia, kradzieże, wkładanie głowy do kibla itd. Jeden chłopak z mojej klasy wylądował w poprawczaku za złamanie ręki nauczycielce. Rodzice najbardziej gnębionych uczniów chodzili z interwencją do wychowawczyni i dyrektora, na co tamci rozkładali ręce i mówili, że nic nie mają zamiaru z tym robić, bo sami się boją. A tu proszę, może wystarczyło takiemu bandycie po prostu powiedzieć "ranisz moje uczucia" ;)))

Odpowiedz
avatar Grav
5 5

@Crannberry: Najlepiej powiedzieć mu to kastetem w ciemnej uliczce.

Odpowiedz
avatar Moloch
2 2

@Crannberry: Kiedyś myślałem, że ja miałem problemy z tego typu osobami w czasach szkolnych. Ale jak czytam tego typu historię to zdaję sobie sprawę, że miałem naprawdę luz w porównaniu z innymi.

Odpowiedz
avatar Tolek
5 5

Najlepsza metoda na takich bijących i dręczących to też ich pobić i podręczyć, ale do sześcianu.

Odpowiedz
avatar PsychopathicCountess
6 6

@Tolek: Niestety, chociaż człowiek wcale nie chce sięgać po takie rozwiązania, to jednak czasem nie da się inaczej... Na mojego prześladowcę ( i jego świtę) podziałało terapeutycznie pojawienie się pod szkołą mojego przyrodniego brata, wracającego akurat z siłowni z kilkoma kolegami. Nie musieli go nawet dotykać, wystarczył sam słuszny wygląd, krótka pogadanka, i napomknięcie, że chyba najwyższy czas żeby jego starsi bracia dowiedzieli się co odwala w szkole... Może kiedyś opiszę całą sytuację, ale wyjdzie cholernie długi tekst, więc muszę pokombinować jakby go tu sensownie skrócić, żeby nadal był zrozumiały...

Odpowiedz
avatar Tolek
1 1

@PsychopathicCountess: No i na własnym przykładzie widzisz, ze pokojowe rozwiązywanie problemów tych problemów nie rozwiązuje. Dla bardzo wielu siłowe rozwiązania są tylko i wyłącznie skuteczne i pokazujące, że takie działania dają skutek.

Odpowiedz
avatar Jorn
3 3

@Tolek: Pokojowe rozwiązanie może się udać, gdy ma się do czynienia z ludźmi cywilizowanymi. Ja miałem to szczęście, że chodziłem do szkół, w których patologii nie było, a przynajmniej nie rzucała się w oczy i nigdy nie musiałem się bić.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
2 2

I tak właśnie wygląda różnica między teorią a praktyką. Dobrze by było, żeby zweryfikowano teorie, które w praktyce okazały się nieskuteczne, ale z tym niestety różnie bywa.

Odpowiedz
avatar weron
0 0

niestety, ale patologia prędzej Cię wyśmieje i będzie dręczyć jeszcze intensywniej po takim tekście. W niektórych środowiskach trzeba się po prostu dostosować, bo inaczej człowieka zgnębią i zniszczą. W pewnym filmie był kiedyś cytat 'albo ty jesz, albo ciebie jedzą' i w takich wypadkach jest to stuprocentowa prawda. Moja mama miała w 1-3 ucznia, który terroryzował całą szkołę, to komuś zniszczył pracę, to połamał kredki, jedną dziewczynkę tak popchnął na schodach, że złamała rękę. Na uwagi mojej mamy nie reagował, a wręcz krzyczał, że powie matce, że moja mama go dotyka (ciężko stwierdzić, czy dotyka ogólnie czy że brzydko dotyka, wiecie, co mam na myśli, wiadomo, jak takie oskarżenia wobec nauczyciela by się mogły skończyć), nawet nauczyciel wspomagający nie podołał i zrezygnował z pracy z tym patusem. Dyrektor nic z dzieciakiem nie robił, moja mama załatwiła dzieciakowi psychologa, to matka stwierdziła, ze nie da ze swojego dziecka zrobić świra. Kiedy rodzice dzieciaków jak jeden mąż zdecydowali, że dzieciaki będą powtarzać klasę (była taka możliwość ze względu na to, że zerówke dzieci zaczynały wcześniej o rok) a Sebastianek już raz z tego skorzystał, to trafił do innej nauczycielki, która przestała się odzywać do mojej mamy, bo stwierdziła, że ta ją sabotuje :D nie wiem, jak dalsze jego losy, ale mam nadzieję, że ktoś tak mu skopał dupę, że Sebastianek spokorniał i zorientował się, że na każdego kozaka jest zawsze większy kozak

Odpowiedz
Udostępnij