Zapewne wielu z was drodzy piekielni wie, że śnieg i sople spadające z dachu mogą uszkodzić auto lub zranić człowieka. Ale nie "bohater" tej historii.
Nasz drogi pan Janusz kupił kamienicę nadającą się do remontu. Bezpośrednio do kamienicy przylegał chodnik, a tuż zanim parking i ulica. Janusz zrobił remont całej kamieniczki razem z dachem. Na starym dachu były tzw. śniegołapy zamontowane żeby śnieg stopniał na dachu, a nie spadł na ziemię.
Jakież było zdziwienie pana Janusza gdy zapukała do niego policja z pytaniem czy jest właścicielem danej kamieniczki. Dlaczego? Otóż śnieg który zalegał na dachu, w wyniku roztopów oderwał się od niego i spadł na zaparkowane samochody. Straty wynikłe z tej głupoty oszacowano na ok. 150 tysięcy złotych.
Zamontowanie śniegołapów na tym dachu to koszt ok. 5-6 tysięcy złotych.
Nie, żebym się specjalnie czepiała, ale... Się zastanawiam, gdzie samochody MOGĄ parkować dokładnie przy ścianie budynku mieszkalnego? Na chodniku pod samymi oknami? Na trawniku pod samymi oknami? Na ogół wygląda to tak. Jest budynek, wokół niego jakiś trawniczek, za trawniczkiem chodniczek, którym ludzie popylają do domu. Lub też - jeśli budynek znajduje się przy samej ulicy - nie ma trawniczka, jest tylko chodnik (jak w historii). Żeby samochody mogły na mim parkować, musi być szeroki. Ale wtedy właściciele parkują raczej przy krawężnikach, a nie tuż przy ścianie domu. W historii napisano, że za chodnikiem był parking, przylegający do ulicy. Czemu zatem samochody parkowały na chodniku? Jeżeli mieszkańcy tej kamienicy łamali przepisy, tarasowali pieszym chodnik, lub dewastowali trawniki - to dobrze im tak. Spotkała ich zasłużona kara. Właściciele mieszkań na parterze pewnie się cieszą. Dodam jeszcze, że NIE MA obowiązku instalowania na dachu śniegołapów. Jeśli ktoś widzi, że z dachu zwisa czapa śnieżna, a zbliża się odwilż, to swojego auta pod tym dachem nie stawia. Dwie rzeczy mnie jeszcze nurtują. Usiłuję dociec, jak wielka ilość tego śniegu, jak dalece mokrego, lub zmarzniętego, i z jakiej wysokości, musiałaby spaść na samochody, by je uszkodzić w tak znacznym stopniu. To raz. A dwa, ile musiałoby być tych samochodów? Licząc (średnio) po 10 tysi za samochód, co i tak jest kosztem niebagatelnym, wychodzi, że 15. Jeśli liczyć po 5 tysi - co w sumie też nie jest mało - wychodzi, że 30. Wygląda na to, że z dachu spadła lawina śnieżna. A sam budynek to nie kamieniczka, a całkiem spora kamienica, długości przynajmniej 50 metrów, pod którą rzędem, na chodniku, tuż przy ścianie, parkowało kila/naście/dziesiąt samochodów. Tak jeszcze dumam, czy tego typu uszkodzeń nie ogarnia ubezpieczenie? Wie ktoś?
Odpowiedz@Armagedon zależy jakie samochody i jakie były zniszczenia. 30 tysi kosztuje w niektórych autach sam zderzak
Odpowiedz@Armagedon: Jeśli budynek był odpowiednio wysoki to niestety fizyka zrobiła swoje. Jeśli na dachu zalegało odpowiednio dużo śniegu to w trakcie zsuwania się nabiera on dość znacznej prędkości i niestety zamiast spadać pionowo równo z krawędzią dachu to leci on po łuku i wtedy jest w stanie "odejść" od budynku nawet na kilka metrów.
Odpowiedz@Armagedon: 1. Dach nigdy nie kończy się równo z oknami bo inaczej byłby wodospad na oknach podczas deszczu. 2. Wystarczy że pod kamienicą stanęła nowa beta albo gwiazda w której zderzak kosztuje 30 tysięcy. 3. Fizyka panie, fizyka - śnieg nigdy nie osunie się pionowo w dół. Co do ubezpieczenia - wszystko zależy jaką umowę miał właściciel, na co i jakie były wykluczenia. Ubezpieczalnia może się migać od wypłaty zasłaniając się brakiem zabezpieczeń (coś jak brak wypłaty AC przy wypadku z prędkością 200 km/h ze względu na rażące przekroczenie przepisów drogowych).
Odpowiedz@zaqwsx1309: Jasne. Pod oknami parkowało 5 wypasionych fur z górnej półki, w dodatku nówki sztuki, bo właścicieli nie stać na parking strzeżony, lub podziemny. Wolą ryzykować, że im jakiś wkuwiony mieszkaniec, który nie może swobodnie przejść chodnikiem, porysuje lakier, lub poprzecina opony. Albo wyrzuci przez okno zgniłe jajo, doniczkę, czy butelkę po piwie. Przez czystą złośliwość.
Odpowiedz@Armagedon: Nie parkowały tam wypasione fury, ale na 8 aut które stały na parkingu w 3 przypadkach stwierdzono szkodę całkowitą tzn. wartość szkody przekroczyła wartość auta. A ciężko tego nie stwierdzić jeśli auto ma ugięte przednie słupki. Śnieg zaś spadał z ok.13-14m gdyż kamienica ma 4 piętra w starym budownictwie.
Odpowiedz@mesing: Zgadza się. Zakładając, że dach jest ostro spadzisty, a na nim zalega przynajmniej pół metra kopnego śniegu. Powiedziałam. Najwyraźniej z dachu zeszła lawina. Ale i tak nie miałaby szans "dolecieć" do samochodów z parkingu (bo kamienica raczej nie miała dwudziestu pięter), co oznacza, że te poszkodowane parkowały jednak na chodniku pod oknami. Z tego co wiem, od lat obowiązuje przepis, że administrator (właściciel) budynku jest zobowiązany do usunięcia z dachu zalegającego tam śniegu, zanim zacznie on topnieć. I myślę, że nie chodzi tu o samochody, tylko o przechodniów. Lub o to, że konstrukcja dachu może nie wytrzymać ciężaru.
Odpowiedz@gawronek: Co do punktów 2 i 3 już się wypowiedziałam. Zaś co do nr 1. Na brzegach dachów miejskich budynków montuje się rynny, a brzeg dachu nigdy nie wystaje daleko poza ścianę. No chyba, że chodzi o góralską chałupę.
Odpowiedz@OSP: Lubię twoje historie i nigdy nie negowałam ich prawdziwości. Jednakże tym razem informacje masz chyba z drugiej ręki, lub właściciel tej kamienicy (mieszkańcy?) złamał wszystkie możliwe przepisy porządkowe. Założyłam, że samochody MUSIAŁY parkować na chodniku, gdyż parking z więcej niż czterema stanowiskami musi być oddalony od budynku mieszkalnego minimum 10 metrów. Ciekawe, z jaką prędkością musiałby zsuwać się śnieg, i pod jakim kątem nachylony być dach budynku, żeby ZWAŁY mokrego śniegu zdolne uszkodzić 8 samochodów (w tym dwa doszczętnie) zdolne były przelecieć z dachu czwartego piętra aż na parking. No i jak długi musiałby być ten dach, żeby śnieg miał czas nabrać rozpędu? Ale, prawdę mówiąc, rozważam to dopiero teraz, po twoim wpisie. Bo pierwszy mój komentarz dotyczył w zasadzie wyłącznie tego, że właścicieli stawiających swe samochody na chodniku pod blokiem (czego robić zdecydowanie nie wolno), spotkała zasłużona kara, tym bardziej, że posesja dysponuje parkingiem. Ponadto uznałam kwotę odszkodowań za mocno przesadzoną, stąd rozważania na temat ilości uszkodzonych fur i rodzaju tych uszkodzeń. Wcale nie miało to świadczyć o tym, że ogólnie w historię nie wierzę.
Odpowiedz@Armagedon rynny montuje się w sumie wszędzie - one są po to aby dach podczas deszczu nie zamienił się w wodospad. A co do tych kratek na dachu - wszystko zależy od kąta nachylenia dachu.
Odpowiedz@Armagedon: Ignorując nawisy i to, że dach mógłby być wysunięty to nawet jeśli auta stały niezgodnie z przepisami to odpowiedzialność jest na kamieniczniku.
Odpowiedz@Armagedon: Potwierdzam to informacje z drugiej ręki, aczkolwiek widziałem jedno z tych aut. I w pierwszej chwili pomyślałem że jest to auto po dachowaniu.
Odpowiedz@Armagedon: Parkując na chodniku musisz zostawić 1,5m dla pieszych. Jeśli nie ma zakazu parkowania - jest to legalne. Poza tym 150 tysi przy szkodzie całkowitej to 3 w w miarę nowe samochody klasy średniej lub 1 wypasiona fura.
Odpowiedz@Armagedon: Widziałem jak daleko potrafi polecieć śnieg z nagrzanego słońcem metalowego dachu na poziomie jakiś 5 metrów. Taki mokry śnieg rozpędzajacy się na skośnym dachu leci szybko i robi naprawdę mocne łups. A co do wyceny. Wystarczy naprawa w ASO (czemu nie skoro sprawca płaci ze swojego OC) i te 5-10 tysięcy na malowanie i blacharkę to raczej nie starczy. ASO potrafi za samo przemalowanie zderzaka dać wycenę na 2 tysiące, a tu móimy najprawdopodobniej o całym samochodzie do przemalowania i wgnieceniach gdzie się tylko da (wraz z nowymi szybami).
Odpowiedz@Armagedon: No proszę Cię. Połowa parkingów (miejsc parkingowych) w miastach jest nawet 2 metry od kamienic. Co do wartości samochodów, to wystarczy szkoda całkowita na w miare młodym aucie, żeby wyszła conajmniej połowa tej kwoty, a nie wspominając o szkodzie na kilku pojazdach.
Odpowiedz