Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Kochana policja. Piątek wieczór, koło 22, ja z chłopakiem na spacerze po…

Kochana policja.

Piątek wieczór, koło 22, ja z chłopakiem na spacerze po mieście. W pewnym momencie najpierw słyszymy, potem widzimy faceta, który wrzeszczy niezrozumiałe poza przekleństwami słowa i chodzi tam i z powrotem, czasem przystaje i robi jakieś dziwne ruchy. Albo naćpany, albo chory psychicznie, albo oba. Licho wie. Nikogo nie zaczepia tylko dlatego, że wszyscy go wymijają z daleka, ale sytuacja niebezpieczna. Stwierdziliśmy, że przydałaby się policja.

Próba nr 1: osobiście. 100 m dalej stał radiowóz, w środku policjanci. Podeszliśmy, popukaliśmy w szybę, przedstawiliśmy sprawę. Stwierdzili, że to już nie ich rejon, bo po drugiej stronie głównej ulicy i mamy dzwonić. Fajnie.

Próba nr 2: chłopak dzwoni. Babka w słuchawce zapytała się o adres. Podał jej ulicę i punkty charakterystyczne, ale numeru nie da, bo facet się porusza, ale między powiedzmy 10 a 20. Nie, ona potrzebuje konkretnego adresu. Powiedział, że niech będzie 20. Babka chwilę podumała, powiedziała, że jednak nikogo nie wyśle, bo raz, że może już go tam nie być, a dwa, nie stanowi niebezpieczeństwa.

Próba nr 3: po kilkunastu minutach przechodzimy po drugiej stronie ulicy, niestety tym razem już "rzucał się" do przechodniów, co nieopatrznie nie obeszli go szerokim łukiem, wymachiwał czymś w ręce i wołał... trudno stwierdzić do końca, ale nie brzmiało to pokojowo. Tym razem zgłoszenie zostało przyjęte - czy skutecznie nie wiemy, bo wracaliśmy do domu.

Fajnie wiedzieć, że na panów niebieskich można liczyć :).

Uprzedzając komentarze: wiem, być może mają w wytycznych, że przyjeżdżają tylko do czynu już dokonanego. Ale naprawdę nie trzeba wielkiego wysilenia szarych komórek, żeby się domyślić, że coś może się stać złego - i przyjadą już do na ten przykład pobicia. A może to był ciężki epizod jakiejś choroby psychicznej i delikwent powinien trafić pod odpowiednią opiekę, by by sam sobie zrobił krzywdę?...

policja

by ~emme
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
18 18

Przypomina mi to sytuację, jak wybiegłam z domu po telefonie od kogoś, kto chciał się zabić. Zobaczyłam radiowóz, podbiegłam i zapukałam w szybę. Od słowa do słowa i wyszło, że oni rozumieją, że sytuacja jest ekstremalna, ale muszę zadzwonić na alarmowy, bo nie mogą przyjąć zgłoszenia tak o. Wychodzi na to, że ich system jest dalej piekielny i brakuje mu logiki :/

Odpowiedz
avatar Jorn
1 3

@metaniel: To nie wina systemu, tylko tych konkretnych gliniarzy, którym się nie chciało i cię spławili. Każdy policjant ma obowiązek przyjąć wezwanie i zawiadomić dyżurnego.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 8

Ech! Kto chce - znajduje sposób, kto nie chce - szuka wymówki.

Odpowiedz
avatar Tolek
10 10

Szkoda, ze nie poprosiłaś o numery służbowe, nie spisałaś numeru radiowozu i jego numeru rejestracyjnego. Babę też detalicznie spytać o namiary. A potem, w zależności od determinacji pisma do komendy zwierzchniej, BSW, prokuratury i wszystkich świętych. Tak jak piszę, w przypadku chęci udupienia, albo posucia dobrego humoru kulsonom.

Odpowiedz
avatar krogulec
1 1

@Tolek: bagiety mają obowiązek podjęcia interwencji. Odmowa grozi nawet 3 latami więzienia.

Odpowiedz
avatar Gelata
16 16

Też mam dziwne doświadczenia z "stróżami prawa". Pewnego dnia w moim bloku w środku nocy trwała impreza na tyle głośna, że nawet nie wiedzieliśmy, w którym mieszkaniu. Około 3 w nocy zadzwoniliśmy po straż miejską, stwierdzili, że to nie sprawa dla nich, mamy dzwonić na policję. Pół godziny później krzyki stawały się coraz bardziej agresywne i uznaliśmy, że zadzwonimy, bo chyba zaraz zaczną się bić. Po ponad 15 minutowej rozmowie, w której musieliśmy podać nasz adres, dane osobowe i kod do klatki przyjęli zgłoszenie. I czekamy. Międzyczasie imprezowicze zdążyli się poobijać na klatce schodowej, jeden z nich (chyba przegrany) odjechał taksówką, a impreza zdążyła się wyciszyć do około 5 rano. Policja przyjechała. Po 10:00. Weszli do klatki, pochodzili i poszli. Mam po prostu nadzieję, że byli potrzebni gdzie indziej.

Odpowiedz
avatar TomX
13 19

Powiedziałabyś, że wykrzykuje obraźliwe epitety pod adresem Kaczyńskiego, to za 2 minuty by go zwinęli z ulicy :)

Odpowiedz
avatar kierofca
13 21

Trzeba było powiedzieć że ma na sobie błyskawice, krzyczy ***** *** oraz najprawdopodobniej lży boga, a może nawet prezesa.

Odpowiedz
avatar mesing
10 12

@kierofca: I jest bez maseczki :) Do takiego od razu przyjechali by na bombach z sanepidem :)

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
11 11

@mesing: I śpiewa piosenkę Kazika, "Twój ból jest lepszy niż mój". Albo jak w starym kawale politycznym. Milicja aresztowała człowieka, który pisał sprayem na murach "Rząd jest do d...y". Pytają go, co ma do powiedzienia na swoją obronę. On na to, że miał na myśli polski rząd w Londynie. A milicjant na to: "Już my wiemy, który rząd jest do d...y".

Odpowiedz
avatar KakaKaka666
0 0

@kierofca akurat mieszkam w tym samym miescie co autorka i jestem niedoszla ofiara ataku "zj**a" ktory tylko od tylca podjezdzal jak ktos mu sie na maksa nie spodobal. Mnie probowal zaatakowac za rozowy szalik (jestem mezczyzna) i bycie "ku*** j***na feminazistka". Chcialbym podziekowac strajkowi za wyprodukowanie takiej spierdo***y.

Odpowiedz
avatar KakaKaka666
0 0

@KakaKaka666 jeszcze dodam, ze ten "obywatel" popitala sobie minimum od wtorku zeszlego tygodnia po tym obszarze.

Odpowiedz
avatar Felina
7 7

Właściwie to jak zgłaszałam na straż miejską zapitego żula leżącego w poprzek schodów, też kręcili nosem, dopóki nie powiedziałam, że się boję obcego pijanego gościa, nad którym muszę przechodzić ja i inni sąsiedzi. Tak jakby musieli to usłyszeć.

Odpowiedz
avatar PsychopathicCountess
5 5

@Felina: Ja miałam nawet ciekawiej - powiedziałam babeczek, że czuję się zagrożona, a dziecko boi się wyjść z mieszkania, a ona mi na to, że jak gość tam tylko leży, i gada, to nie stwarza zagrożenia... W związku z czym kilka minut później zadzwonił mój mąż, i naściemniał troszeczkę, że facet jest agresywny. Troszeczkę, bo co prawda gość zaczął się pultać do ludzi, i próbował łapać przechodzących, ale był na tyle pijany, że nawet żółwia by nie złapał. Pani zgłoszenie przyjęła, i powiedziała, że "niedługo pojawi się patrol". To "niedługo" trwało 7 godzin, jak przyjechali, to po delikwencie pozostał już tylko ledwo wyczuwalny zapaszek, i zasmarkane i obsikane schody...

Odpowiedz
avatar Felina
1 1

PsychopathicCountess, to ja lubię moich strażników, bo interwencja w takiej sytuacji to zwykle około 40 minut czekania i nie przypominam sobie, żeby odmówili. W ogóle plus zgłaszania jest taki, że po paru akcjach najwidoczniej rozniosła się wieść, że stąd wywalają i już od dłuższego czasu żaden pijaczyna nam nie zalega na schodach. Wcześniej w zimniejsze dni co chwila jakiś urządzał sobie noclegownię, a wiadomo, jaki syf potrafią po sobie zostawić.

Odpowiedz
avatar Aniela
7 7

A później taki świr zabija kogoś siekierą bo mu się nie spodobał. ALe przecież chwilę wcześniej tylko wymachiwał rękami i krzyczał to spoko niech dalej się dziwnie zachowuje.

Odpowiedz
avatar Puszczyk
3 3

Też kiedyś prosiłem Policję na patrolu o interwencję, bo na posesji obok ewidentnie palili śmieciami w piecu (zielono-żółty dym jak wełna wylewał się z komina i spływał po dachu) to tylko było "ale tak to my nie możemy, my tylko z wezwania z centrali...pan dzwoni na 112". No to dzwonię na 112 i co? "ale to sprawa dla straży miejskiej". No to SM, a tam: "no tak, znamy tą lokalizację......ale my tam niczego nie wykryliśmy."

Odpowiedz
avatar HelikopterAugusto
0 2

Było za pierwszym razem powiedzieć, że chodzi z blantem w ręku i pali. Od razu by go zawinęli.

Odpowiedz
avatar Puszczyk
-1 1

@HelikopterAugusto: a potem się tłumacz skąd wiesz, że to blant, a nie zwykły papieros. Jak trafisz na idiotę, to cię na narkotesty wyślą.

Odpowiedz
avatar Venecjan
2 2

Panowie policjanci mają w tym czasie ważniejsze zadania. Tropią "przestępców" bezmaseczkowych, lub jadą na interwencję do otwierającej się restauracji.

Odpowiedz
avatar yfa
0 0

Ludzie, 21 wiek - rozmowy z policją (czy jakimikolwiek urzędnikami państwowymi) ostentacyjnie nagrywacie, odczytujecie stopień z munduru i blachy samochodu (czy tam numery boczne, numer pokoju w urzędzie, gdzie jesteście) na głos (gdyby nagranie było niewyraźne) i nagle się wiele rzeczy da zrobić. Można też się dać zbywać jak byle szczeniak... Jeżeli radiowóz nie stał na bombach, to znaczy że nie byli w trakcie innej czynności (w każdym razie takiej, której nie mogliby przerwać). A gdyby nawet byli, to mają obowiązek skontaktować się z dyspozytorem.

Odpowiedz
Udostępnij