Jak to mechanikowi trzeba patrzeć na ręce, bo można zginąć.
Nie lubię warsztatów, w których klient jest kompletnie odseparowany od obsługi. Niejednemu mechanikowi zapomniało się już dokręcić kół kluczem po wstępnym przykręceniu ich pneumatyką, niejeden już skasował za wymianę czegoś, czego wcale nie wymienił, ale jednak większość takich niedoróbek nie zagraża życiu.
No to ja w swoim samochodzie znalazłem wczoraj taką, która zagraża. 3 lata temu ktoś w moim samochodzie montował LPG. Wczoraj miałem okazję na podnośniku podziwiać styl wykonania tej pracy. Otóż gumowe przewody od gazu zostały przeciągnięte przez wywierconą w podłodze bagażnika dziurę. Tyle. Zero plastikowej podkładki, zero zabezpieczenia ostrej, metalowej powierzchni. Może wytrzymałoby jeszcze rok, może 2, może 4 - ale kiedyś te przewody by puściły i wyrzygały gaz pod ciśnieniem prościutko na rozgrzany wydech. Myślę, że wybuch byłby dość spektakularny.
Niestety, nijak nie udowodnię partaczom, co zrobili, bo mogą się zasłaniać tym, że podkładkę dali, ale wypadła, no pech. Po tylu latach pozostaną już bezkarni. A powinni siedzieć za narażenie życia.
EDIT: Po zastanowieniu stwierdzam, że równie piekielne jest to, że nie wyszło to w trakcie przeglądów na SKP.
warsztaty_samochodowe
A nie sprawdziłeś tego od razu? Ja, mimo tego, że się nie znam, to choćby z ciekawości patrzę, co zostało zrobione i jak to wygląda. Oczywiście, jeśli mam taką możliwość. Dla kogoś kto ma o takich rzeczach pojęcie, pierwszą rzeczą powinien być przegląd tego, co zostało zrobione. I jak sam twierdzisz, w ciągu trzech lat wiele mogło się zdarzyć i niekoniecznie była to wina mechanika.
Odpowiedz@Kitty24: Kupiłem ten samochód pół roku temu i byłem wtedy u mechanika, który wytknął kilka innych rzeczy - które już wszystkie zrobiłem. Teraz mam w planach inną rzecz i po prostu inny mechanik zauważył tę perełkę z gazem.
Odpowiedz@Grav: Twoja wypowiedź sugeruje, że 3 lata temu auto już było twoją własnością. Poza tym, w momencie przejmowania auta na własność, sprawę spieprzył mechanik, który "wytknął kilka innych rzeczy", jeśli nie zauważył wszystkich anomalii. Inna sprawa, że w momencie przejęcia auta, " perełka z gazem" mogła nie istnieć, tylko stać się z upływem czasu. Reasumując, nie obwiniałabym nikogo, za wyjątkiem upływającego czasu i "zmęczenia materiału".
Odpowiedz@Kitty24: Fakt, mogłem to napisać nieco bardziej wyraźnie w historii, że zakup jest dość świeży. Tak, zgadzam się, że mój "pierwszy mechanik" przegapił to cudo. I kilka innych cudów też przegapił :) Natomiast przetarcie grubego, gumowego węża nie wydarzyło się na ostatnich kilku tysiącach kilometrów, uwierz mi. To jest wieloletni proces.
Odpowiedz@Grav nie byłoby wybuchu, przy rozszczelnieniu zadziałałby zawór bezpieczeństwa i trochę gazu poszłoby w powietrze. W sumie tyle. Na 99% nawet nie pojawiłby się ogień. Kolega taki zorientowany ze mógłby poświęcić minutę na zobaczenie jak działa wielozawór Tu masz ładnie wyjaśnione co i jak: https://warsztat.pl/dzial/14-instalacje-gazowe/artykuly/rozszczelnienie-instalacji-lpg-to-realne-ryzyko-wy,63958
OdpowiedzTemu, który pokazał tę instalację patrzyłeś od początku na ręce i jesteś pewien, że nie miał chwili aby je zdjąć?
Odpowiedz@Michail: Tak. Zresztą przetarcie na gumowych przewodach nie robi się w minutę.
OdpowiedzInstalacja gazowa, jest ciśnieniowa, puszczana przewodem w gumie, ale przewodem miedzianym, więc samą izolację to sobie można nawet nacinać... Jeśli dobrze pamiętam. A w zeszłym roku akurat zbiornik wymieniałem, więc dali cały nowy przewód, bo stary był za krótki do większej butli. Chyba, że się mylę.
Odpowiedz@JayDiGriz: Byłem dzisiaj u gazownika. Pokazał mi przewody elastyczne, którymi można pociągnąć gaz zamiast miedzianych, także istnieją. Nie są tak do końca gumowe, to jest jakieś układane warstwowo tworzywo, w środku jest biała rurka, na zewnątrz czarne coś, co przypomina z wyglądu i w dotyku gumę. W poniedziałek jadę na wymianę tego :)
Odpowiedz@mesing: no w okolicach butli to niskiego ciśnienia nie ma. Za reduktorem itp to owszem, bez miedzi, bo ciśnienie względnie niskie. A paliwowe, to też może być, w końcu pompa w baku też trochę ciśnienia produkuje na listwę. Skojarzenie, że ludziom kradli benzynę z różnych aut, przecinając węże, mogło mnie zmylić. @Grav: i to jest dobra wiadomość. Ja u siebie nie kojarzę, żeby mi otwór czymś zabezpieczali, którym przewody wychodzą, ale też do jakiejkolwiek krawędzi im daleko. A, że są twarde, to się nie huśtają. W takie bym szedł prędzej, niż elastyczne, ale mogę się mylić, nie jestem instalatorem. Miedziane pewnie po prostu droższe i trochę cięższe w montażu. (swoją droga, ciekawe, dodało mi 2 komentarze, a drugi dawałem, gdy długo nie było tego pierwszego)
Odpowiedz@Grav przepraszam za minusa
Odpowiedz@JayDiGriz: Miedziane są, według słów gazownika, bardziej łamliwe, a jeśli przy zginaniu się w środku złamią i się tego nie zauważy, to po przetarciu gumowej otuliny dopiero ładnie puszczają. Te, które mam, są według niego lepsze, tylko trzeba było zabezpieczyć.
Odpowiedz@JayDiGriz czysty propan którego używam do ogrzewania ma koło 6 bar przy pełnej butli na manometrze. Propan - butan max 5 bar pokazywało więc jakiegoś super ciśnienia nie ma. I są specjalne giętkie przewody do instalacji LPG które układa się wzdłuż całego auta
OdpowiedzOk, komentowałem (pierwszy raz zresztą), ale wzięło i wcięło. Przewody w instalacji LPG nie są z gumy, tylko miedziane, bo tam ciśnienie jest, gumowe, to masz paliwowe najszybciej.
Odpowiedz@JayDiGriz: Przewody paliwowe również wykonane są z metalu. W instalacji LPG przewody gumowe są stosowane przy połączeniu reduktora z instalacją chłodzącą silnik oraz po stronie niskiego ciśnienia do doprowadzenia gazu do wtryskiwaczy.
Odpowiedz@JayDiGriz: Ok, może są miedziane w gumowej otulinie. A może ktoś zrobił jeszcze większe partactwo, niż myślałem :)
Odpowiedz@Grav: Nie zrobił partactwa, bo by to przeglądu przy wbijaniu w dowód nie przeszło.
Odpowiedz@JayDiGriz; @hamsterod: byłem dzisiaj u gazownika, pokazał mi węże faro, które mam zamontowane w samochodzie. Tak, są elastyczne, tak, można na nich montować instalację. Tylko po prostu zabrakło zabezpieczenia, żeby się nie przecierało.
OdpowiedzJak dla mnie piekielność SKP jest nawet większa. Bo każdemu się może zdarzyć zrobić coś głupiego (a czy to głupota, niewiedza czy działanie celowe to insza inszość), ale od tego przeglądy są, żeby pojazd nie stwarzał zagrożenia. Chyba że to SKP było przy warsztacie montującym ustrojstwo, to piekielność wielokrotna...
Odpowiedz