Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Przeglądając historie trafiłam na taką, której głównym tematem było marnowanie żywności, więc…

Przeglądając historie trafiłam na taką, której głównym tematem było marnowanie żywności, więc postanowiłam opowiedzieć "coś swojego".

Jestem skąpa. Bieduję. Nie mam nic do jedzenia. A to tylko niektóre z określeń jakie słyszę od znajomych. I to nie od jakiś bliskich przyjaciół, a od takich, których spotykam 2-3 razy do roku, bądź takich, którzy uważają, że są mi "bliżsi" niż jest w rzeczywistości.

1) Wpadają tacy znajomi z wizytą, a że w okolicy bywają raz na ruski rok to trzeba wszystkich "starych przyjaciół odwiedzić". Akurat było to w porze obiadowej, w sobotę. I wtedy słyszę magiczne "Słuchaj wegewege to my zostaniemy na obiad". No to grzecznie im mówię, że nie bardzo, że mam porcję przygotowaną na jedną osobę. "No to ugotuj coś". No nie bardzo, nie mam z czego.

Zwinęli się szybciej niż myślałam, ale usłyszałam coś, że muszę zmienić pracę, skoro nie zarabiam wystarczająco dużo, aby zrobić sobie porządne zakupy.

2) Sąsiadka wpada na kawę ze swoim dziecięciem. Poplotkować, bo jej się w domu nudzi. Nie narzekam, słucham co ma do powiedzenia i słyszę "mamo jestem głodny" i odpowiedź "poproś ciocię to Ci zrobi kanapeczkę z masłem i szyneczką". Hmmm.. nie bardzo. Co prawda chleb jest, ale masła nie ma (używam zamiast masła awokado) i szyneczki nie ma (jestem wegetarianką, stąd też mój nick).

Wyszła szybciej niż przyszła, jakaś taka zniesmaczona, a ostatnio nawet podrzuciła mi masło żebym "miała co jeść", bo pewnie nie kupuje, bo to taaakie drogie.

3) Jestem na zakupach z koleżanką z pracy. Ona wypycha swój wózek po brzegi, czym popadnie, a ja sumiennie chodzę z listą między regałami. Co chwilę jednak słyszę "Weź X, Weź Y, jak weźmiesz cztery sztuki Z to zapłacisz ileś tam mniej". Grzecznie dziękuję za rady, ale odmawiam. Płacimy mniej więcej tyle samo, a ja się dowiaduje, że kupuje "burżujskie" produkty, bo uważam się za lepszą od innych.

Takich historii jest mnóstwo. A wszystko sprowadza się do tego, że po prostu robię przemyślane zakupy. Raz w tygodniu robię listę posiłków i zakupów, kupuje, tylko to, co przejem.

Nie cierpię wyrzucania jedzenia. Fakt, kupuje droższe i lepsze jakościowo produkty, ale robię to z troski o własne ciało. Nie jestem jakąś wegeterrorystką, ale nie lubię sytuacji (które się zdarzały), że ktoś na siłę próbuje mi wepchnąć mięso, bo pewnie nie kupuje dlatego, że za drogie.

I szczerze mówiąc obrzydza mnie fakt, kiedy widzę u kogoś w śmietniku wyrzucony cały bochenek chleba, paczkę sera czy wędliny "bo nie dało rady się zjeść".

Gdyby to przeliczyć, to wszystkie te osoby wyrzucają kilkadziesiąt złotych do śmietnika, bo kupują X rzeczy na promocji, narzekając przy tym, że wszystko drożeje.

by ~Wegewege
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar marcelka
22 28

co do sytuacji nr 1 - nie wiem, w czym problem - oni byli głodni, ty nie miałaś składników/ochoty żeby robić obiad, wg mnie naturalnie powinna tu paść propozycja "to może zamówmy coś na wynos?", kosztami mogliście się podzielić ale ogólnie rozumiem problem nie jestem wegetarianką, ale mieszkając sama mam komfort zaopatrywania lodówki w te produkty, które lubię i które zazwyczaj jem. i też zdarza się, że ktoś wpadł bo "jestem w twojej okolicy, to może wpadłabym na kawę" i zdziwko, że jak to nie mam chleba/bułek (dla dziecka koleżanki - nie mam, bo jem albo żytni albo suche pieczywo), nie mam mleka do kawy (kawę piję tylko czarną, za mlekiem nie przepadam, czasem używam do naleśników, które robię raz na ruski rok, tak więc...), nie mam wody gazowanej (korzystam z dzbanka filtrującego), nie mam żadnego soku/napojów kolorowych (sama robię w sokowirówce czasem, albo kupuję świeże - kupuję i przeważnie od razu wypijam); co prawda, jak goście są zapowiedziani, to staram się ogarnąć coś w ramach rozsądku - np. to mleko do kawy; ale tak ogólnie, uważam że od żywienia zbiorowego są restauracje, katering, zamówienia na wynos. No chyba, że ktoś bardzo lubi gotować - to inna bajka.

Odpowiedz
avatar Balbina
17 17

@marcelka: Moja córka miała koleżankę która lubiła do niej wpadać ot tak i przez zasiedzenie się nocowała u niej. I rano było a czemu nie masz mleka do kawy(bo piję czarną) a czemu tak masz pusto w lodówce.Gdzie serek,paróweczki,pomidorki? (pomidorów nie jadam,wystarczy mi jajko na miekko) W koncu córka się wkurzyła i powiedziała że jak chce nocować to ma sobie kupować jedzenie na sniadanie bo jej sposorować nie będzie.

Odpowiedz
avatar Ohboy
12 12

@marcelka: Ludzie z sytuacji nr 1 powinni sami to w takim razie zaproponować, a nawet i zapłacić w całości za jedzenie. Nie można przymuszać ludzi do wydawania kasy na dostawę żarcia.

Odpowiedz
avatar CANDY18
1 3

Jak dla mnie podejście powinno być trochę inne. Do mnie jak wpadają goście. Proponuję coś do jedzenia. Nie zawsze obiad, ale jakieś kanapki. Albo coś. Myślę, że sąsiadce mogłaś powiedzieć że jesteś wegetarianką. I najzwyczajniej w świecie nie kupujesz masła, sera i innych. Możesz zaproponować Chleb z czymś tam i tyle.

Odpowiedz
avatar bazienka
-1 1

@CANDY18: ale co innego gdy sie kogos zaprasza, co innego, gdy ktos wpada bez zapowiedzi i wymagnakarmienia syt 2- kolezanka pryszla na kawe, glodne dziecko to problem matki, nie sasiadki od ploteczek- no i tu jest kwestia wybrzydzania bo jak to nie ma szyneczki? o nie bedzie mi obca baba robic wymagan co do tego, co mam kupowac na wypaek, gdyby jej dziecko zglodnialo a zagladanie w koszyi i komentowanie zakupow jest zwyczajnie chamskie

Odpowiedz
avatar Lostsoul
22 28

Ludzi z 1 przykładu to ja bym wyśmiała nawet mając pełną lodówkę, jeszcze bardziej jakby wpadli niezapowiedzianie. No kurde wpadają człowiekowi na chatę i żądają posiłku. Najlepiej, jak ktoś zrobi i za darmo. Inaczej jakbym to ja zaprosiła kogoś na obiad, ale wpraszanie się do kogoś i kazanie mu gotować??? XD

Odpowiedz
avatar BiAnQ
11 15

JakiCHś znajomych. JAKICHŚ.

Odpowiedz
avatar Ohboy
9 11

@Michail: Skoro matka dziecka podrzuciła jej masło, to chyba jednak nie można. Swoją drogą, jako że nie jestem zamożna, to nie wiem, czy byłabym taka chętna dzielić się drogim awokado z obcym dzieckiem XD

Odpowiedz
avatar Ohboy
7 9

@Michail: A co, tanie? Najtaniej można dostać chyba za 3 zł/sztuka, ale to rzadko. Sprawdź sobie, ile produktu jadalnego dostajesz (po usunięciu pestki), podlicz i potem ewentualnie kozacz.

Odpowiedz
avatar jass
4 4

@Michail: W Carrefourze duże awokado to zwykle 7zł za sztukę. Jakoś latem przez chwilę bywa o 2-3zł taniej. I jak napisała Ohboy - nawet w takiej dużej sztuce po odliczeniu skórki i pestki nie zostaje aż tak znowu dużo owocu.

Odpowiedz
avatar BordoKropka
-3 25

Jakieś dziwnie nieprawdopodobne te sytuacje... prawdę mówiąc, odnoszę wrażenie, że to z autorką jest coś dziwnego. Żeby ktoś kupił kostkę masła z komentarzem „żebyś miała co jeść”, to naprawdę, jak musiałaś się zachować. Gdybys normalnie powiedziała, ze nie masz masła ani szynki, możesz zaproponować to i to. Ale ty się obrazilas za zwykle, społeczne zachowanie (tak, to jest normalne, ze jak jest się u kogoś znajomego i jest się głodnym, to można poprosic o coś drobnego do jedzenia). Myśle autorko, czy nie rozwija ci się jakaś choroba psychiczna. Bo znajomych masz, nawet takich, co chcą cię odwiedzać. Ale to zachowanie (moje cenne jedzonko, tylko moje, nie będę się dzielić, nie, nie) każdego odstraszy. To się zaczęło jakoś w miarę niedawno, prawda?

Odpowiedz
avatar Balbina
9 19

@BordoKropka: Wiesz,mnie nauczono że jak idę w gości to coś ze sobą niosę. Po drodze sa piekarnie,cukiernie zawsze można kupic kawałek ciasta do kawy.Jak jestem głodna to rzucam hasło że może cos wspólnie zamówimy a nie zaglądam do cudzej lodówki. Jak mam małe dziecko to myslę o tym że może być głodne w trakcie wizyty a nie przerzucam ten kłopot na gospodynię. Pani majaca małe dziecko jak będzie codziennie odwiedzała inną kolezankę to już się o podwieczorek nie będzie musiała martwić bo będzie zasponsorowany. Może tych wizyt było na tyle sporo że już się przelało i dlatego jest konkretna odmowa. Jedna z użytkowniczek opisała przyjazd rodziny ze znajomymi(w drodze na wczasy) którzy byli bardzo zdziwieni że nie zrobiła dla nich obiadu domowego tylko zaproponowała knajpę.Jak to tak. Gość w dom,Bóg w dom przecież. No nie do końca.

Odpowiedz
avatar eulaliapstryk
7 9

@Balbina: No, na mnie się koleżanka obraziła, że nie mam w domu bułek ani budyniu. A przecież MÓWIŁA, że wpadnie z dzieckiem na chwilę, jak będą na spacerze. Powinnam z tego wywnioskować produkty spożywcze. Przecież to elementarne, drogi Watsonie.

Odpowiedz
avatar BordoKropka
-1 7

@eulaliapstryk a trzy różne koleżanki się obraziły?

Odpowiedz
avatar Puszczyk
4 6

Ja tam jak idę do sąsiada (znamy się od wielu lat) na mecz, to piwa nie przynoszę z prostej zasady: nie wozi się drewna do lasu. Jak on wpada do mnie, to jest tak samo. Kurtuazyjne ciasto to się przynosi jak się idzie na zaproszenie, a nie jak się wpada do kolegi/koleżanki na ploty. Herbatę i kawę też swoje nosicie?

Odpowiedz
avatar Italiana666
3 5

@Puszczyk: ja nie jem slodyczy, nie pije alkoholu oraz napojow typu cola. Jak ktos wpadnie bez zapowiedzi to moge poczestowac kawa, czarna herbata czy woda. Jak wiem, ze ktos przyjdzie to moge upiec/kupic ciasto czy zrobic przekaski.

Odpowiedz
avatar eulaliapstryk
1 1

@BordoKropka: Nie, no jedna. Ale ja mam mało znajomych. :D

Odpowiedz
avatar Bryanka
3 21

Będę czepialska, ale zauważyłam pewną taką "małą" hipokryzję u osób określających się jako "dbających o siebie i planetę". Gdybyś rzeczywiście dbała o siebie i otoczenie, to nie robiłabyś zakupów w supermarkecie, a już na pewno nie traktowałabyś avokado jako coś absolutnie stałego w diecie ;)

Odpowiedz
avatar Me_Myself_And_I
5 5

@Bryanka: Awokado zostawia większy "ślad CO2" w procesie "produkcji" niz kilo wołowiny. Jeden z bardziej zanieczyszczających i wyniszczających środowisko produktów Co oczywiście nie oznacza, że nie kupuje - w końcu lubię, ale fakt, Ci eko "dbający o planetę" bardzo często zdają się tego nie wiedzieć

Odpowiedz
avatar KwarcPL
1 1

@Bryanka: Tak bardzo to! Mam znajomego, który zgrywa wielce eko bo przestał pić butelkowaną wodę a to, że jeździ 20-letnim dieslem bez DPF-a to tam pies :P Zabawne uczucie mieć casualowe podejście (chociaż butelkowanej wody nigdy nie piłem) i zostawiać mniejszy ślad węglowy od kogoś "dbającego o planetę"

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
3 5

Kupowanie jedzenia w promocji często ma sens w przypadku kilku osób. Jak ktoś jest sam, to tego jest zwyczajnie za dużo i część jedzenia się marnuje.

Odpowiedz
avatar Puszczyk
6 10

Też tak kiedyś miałem. Brałem w sumie co popadnie, bo promocja, bo mnie w sklepie naszło, albo fajnie opakowanie wyglądało. Dużo się marnowało i doszedłem do wniosku, że coś trzeba z tym zrobić. No i w efekcie prawie nic nie miałem w kuchni. Jedzenia tylko na dzień czy dwa. Stałem się niewolnikiem żelaznej listy zakupów, a jakiekolwiek niezapowiedziane odwiedziny powodowały, ze nawet nie miałem jak nikogo ugościć. Jak mnie nachodziła jakaś niespodziewana ochota na coś innego niż zaplanowałem - dupa. Tak też się nie da żyć. Nauczyłem się po prostu lepiej planować zawartość spiżarni i lodówki. Lepiej rotuję produktami, mam pełno wszystkiego i nic się nie marnuję, bo kupując patrzę na datę przydatności. Ryż, makaron, czy puszka pomidorów czy mleczka kokosowego mogą stać bardzo długo i jest wiele takich podstawowych produktów, które można długo przechowywać. Wystarczy rozsądna różnorodność i rotacja zapasów.

Odpowiedz
avatar Me_Myself_And_I
7 7

Pomijając fakt, że wypadałoby zmienić ludzi których zapraszasz do domu, bo o ile znajomi czasem u mnie w domu zjedzą, to nie pamietam sytuacji, żeby ktoś się wpraszał na obiad, sugerując, żebym coś zrobił jeśli nie mam. Ale do rzeczy. Powiedz mi skąd wiesz, co ludzie mają w śmietnikach? Otwierasz worki chodząc po śmietnikach, żeby sprawdzić co kto wyrzuca?

Odpowiedz
avatar Italiana666
-3 5

Autorka ma racjie. Jak jedna z kolezanek miala urodziny i sporo osob zostalo u niej na noc to chyba kazdy cos ze soba przywiozl: paczke sera, awokado itp. Kolezanka zaoferowala pieczywo i kawe. Jak ktos przychodzi do mnie z dzieckiem to zawsze prosze o informacje kiedy przyjdzie zebym miala w domu cos do jedzenia dla tego dziecka. Osoby bezdzietne nie zawsze dysponuja produktami, ktore dzieci lubia.

Odpowiedz
avatar Azheal
0 2

A mi się przypomniała śmieszna sytuacja z synem odnośnie masła:] Sam nie jestem wege ale nie mam nic do różnych wyrobów wege i bardzo mi zasmakował do smarowania wege smalczyk z fasoli i z kawałkami bodajże cebuli i tym smaruję kanapki. Ostatnio syn chciał sobie coś zrobić i się uśmiałem bo stwierdził - " to jest skandal żeby nie było nic normalnego do smarowania w tym domu" xd lat 11 btw

Odpowiedz
avatar bazienka
-1 3

znam typa, ktory potrafi wywalic bulki, bo sa wczorajsze, papryke po 2 dniach od zakupu, 5 pudelek buraczkow, w kazdym resztka; pomidory, bo maja plamke, cale pomelo, bo mu jednak nie smakowalo, a kupil 2... do kosza trafiaja tez reklamowki z lidla czy biedry, bo lepiej kupic worki z rolki nie ogrniam takich ludzi

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 stycznia 2021 o 1:06

Udostępnij