Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia #87588 przypomniała mi zdarzenie które miało miejsce prawie 20 lat temu.…

Historia #87588 przypomniała mi zdarzenie które miało miejsce prawie 20 lat temu. Aż tak mi przypomniała że postanowiłam się zarejestrować (kilka lat czytałam z przyjemnością bez rejestracji).

Prawie 20 lat temu wyemigrowałam z pl ale jeszcze przez kilka lat zostawiłam sobie na wszelki wypadek mieszkanie które wynajmowałam całkowicie legalnie zaprzyjaźnionemu małżeństwu. Po dwóch latach w piątek wieczorem dzwoni do mnie lokatorką z informacją : sorki, przyszedł do ciebie polecony że skarbówki, który odebraliśmy przez pomyłkę. Dobra, stało się, otwieraj i czytaj co tam chcą ode mnie.

No i tu cała litania artykułów i paragrafów z wydziału karno-skarbowego, mam się stawić w terminie 7 dni do wyjaśnień a jak nie to mnie znajdą i się rozprawią ( czyli mam się stawić w najbliższy poniedziałek ponieważ list parę dni poleżał ).

Nie zadzwonię ponieważ jest piątek wieczór a w poniedziałek ostatni dzień. Piątkowa noc nieprzespaną, sobotnia też nie - spędziłam weekend na szukaniu w pamięci co mogłam zmalować że tak ostro wzywają. W niedzielę wieczorem wsiadłam w samochód i pognałam 1.200km, po dwóch nieprzespanych nocach, na spotkanie z inspektorem karno-skarbowym. Nadmienię tylko że nie dało się odespać w dzień ponieważ mój synek miał wtedy 5 lat... W poniedziałek rano punkt 9 wchodzę do urzędu i mówię co i jak, miła pani szuka, szuka, szuka i mówi nie ma żadnego wezwania. No jak nie ma jak mi czytali przez telefon, no nie mam przy sobie więc nie pokaże bo jestem prosto z podróży i nie miałam jak zajechać po ten list itd itd.

Telefon do lokatorki o nazwisko inspektora który wzywa. A teraz wszystko jasne - ta pani inspektor urzęduje tu i tu mam iść i zapytać. Idę pod wskazany numer pokoju, pukam, wchodzę, mówię w czym rzecz, że nie mam listu, że z podróży itd. Dziewczę na to że to pani inspektor wzywała i że mogę zaczekać nawet jak nie umówiona (no ludzki pan).

W końcu zostaje zaproszona do gabinetu a tam za biurkiem siedzi moją koleżanka z podstawówki i mówi że zacytuję: haha miło cię widzieć, haha jak zobaczyłam że wynajmujesz mieszkanie i masz tu podatek to postanowiłam cię zaprosić (ta napewno zaprosić), haha kawki może, haha siadaj, rozgość się, haha pogadamy itd. Zbaraniałam. Pytam : a wezwanie ? Ona, że znów zacytuję : no co ty jakie wezwanie, leży tu u nas twój zwrot podatkowy 180pln, zaprosiłam cię po odbiór inaczej byśmy się nigdy nie spotkały. Ręce mi opadły.

Podsumowując : zostawiam małe dziecko pracującemu na pełen etat mężowi, który musi kombinować jak to zorganizować młody do szkoły/że szkoły, biorę urlop w pracy, lecę na wariata po nieprzespanych nocach, nie pierwszej świeżości samochodem do polski, ryzykuje życie można powiedzieć bo komuś coś się z głową stało z chwilą gdy stał się inspektorem karno skarbowym.

Cała impreza z koleżanka z podstawówki kosztowała mnie 700 pln na benzynę, dwa dni urlopu w plecy, trzy nieprzespane noce i płaczące dziecko jak wychodziłam z domu w niedzielę wieczorem.
Dla "żartu" koleżanki z podstawówki i 180 pln ryzykowałam życie.

Dodam jeszcze że słyszałam od innej koleżanki jak tamtą na spotkaniu klasowym na którym miałam przyjemność nie być chwaliła się jaki to mi świetny numer wywinęła.

Ciekawe czy nadal urzędnik jest wszechmogący i bezkarny czy po 20 latach cokolwiek się zmieniło w tej kwestii.

by Pinexka
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Balbina
13 15

Kłaków jej z głowy nie wyrwałaś? Mordy nie obiłaś? Zwrotu kosztów nie zażądałaś? Skargi nie złozyłaś? Może by się nauczyła ze nie jest bezkarna i nie mozna wykorzystywać swojej posady do takiego zachowania. Z drugiej strony każdy z nas jest mocny w "gębie" na papierze.

Odpowiedz
avatar janhalb
14 14

Skarga na tę panią do jej przełożonych, z opisem całej sytuacji i kopią do poświadczenia, że wpłynęło.

Odpowiedz
avatar yfa
-1 1

@janhalb: wszelkie pisma do urzedów wysyła się ePUAP-em - raz, że za darmo, dwa, że nie "zaginie" (czy to sama przysyłka, czy też jej treść), trzy - kopia pozostaje i nie da się jej zaprzeczyć. Oczywiście dzisiaj, nie kilkanaście lat temu.

Odpowiedz
avatar Michail
9 15

Trochę to dziwnie wygląda - wolałaś pół Europy jechać zamiast zadzwonić w poniedziałek?

Odpowiedz
avatar Pinexka
2 4

@Michail: Tak, dzisiaj mając 20 lat do przodu nie byłabym taka narwana ale wtedy ciarki miałam jak tylko słyszałam o skarbówce. I przy okazji odpowiem na inne pytania - nie złożyłam skargi, po całej akcji dowiedziałam się o możliwości przeniesienia ośrodka życia rodzinnego do kraju zamieszkania co też uczyniłam a jak to w Polsce, która wtedy nie była jeszcze w UE cała procedura trwała prawie rok a ogólnie to młoda byłam i strachliwa. Dzisiaj wykonałabym telefon do prawnika lub innego pomocnika żeby sprawdził w czym rzecz.

Odpowiedz
avatar Nulini
1 7

@Michail: szarpałeś się kiedyś z polskimi urzędami?

Odpowiedz
avatar yfa
1 1

@Nulini: ja się regularnie szarpię (aktualnie jedna sprawa u wojewody, druga zaraz będzie w SKO) i z doświadczenia mogę powiedzieć, że jak masz rację, to zdecydowanie warto.

Odpowiedz
avatar Puszczyk
-2 8

Ok, nie kumam tylko kilku rzeczy. Na wezwaniach jest nie tylko podstawa prawna, ale i POWÓD takiego wezwania. 20 lat temu internet już istniał, więc sprawdzenie podstawy prawnej nie powinno być problemem. Druga sprawa, której nie kumam to ów zwrot. Wyemigrowałaś i dalej rozliczałaś się w PL? Dziwaczne. Trzecia - jak się opuszcza kraj na dłużej niż pół roku to jest obowiązek zgłoszenia tego faktu właśnie po to, aby uniknąć podwójnego opodatkowania czy absurdalnych wezwań i innych tego typu.

Odpowiedz
avatar Balbina
8 10

@Puszczyk: Można wynajmować mieszkanie(legalnie) będąć za granicą i płacić od tego podatek w Polsce.Wynajmuje się np biuro do rozliczeń i wysyłania deklaracji co miesiąc. Autorka pisze że po dwóch latach od wyjazdu dostała wezwanie więc może myslała o jakiś innych zobowiązaniach. Co nie zmienia faktu że na pismo ze skarbówki każdemu miękkną kolana. Jeszcze napisane w takiej formie. Moja wspólniczka nawet nie otwiera takich listów tylko zostawia mi. Ona nie wie,ona nie rozumie i oczy jak denka od szklanki.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 11

"Ciekawe czy nadal urzędnik jest wszechmogący i bezkarny czy po 20 latach cokolwiek sie zmieniło w tej kwestii" Zadam pytanie pomocnicze- czy zlozylas skarge lub zareagowalas w jakikolwiek inny sposob? Wydaje mi sie, ze odpowiedz bedzie taka sama, jak na pytanie "czy cos sie zmienilo w kwestii wszechmocy urzednikow?"

Odpowiedz
avatar Gelata
5 7

Dawno nie przeczytałam tu czegoś, co tak mnie zdenerwowało, mimo, że ta historia mnie nie dotyczy.

Odpowiedz
avatar Librariana
1 1

Przedziwna sprawa, rzucić wszystko i jechać samochodem przez pół Europy. Ja rozumiem, że może nie dałoby się załatwić sprawy telefonicznie, ale mając w perspektywie taką podróż, warto byłoby chociaż spróbować...

Odpowiedz
avatar yfa
1 1

Kolejny przykład wiernopoddaństwa petenta przed władzą urzędniczą. 1. Nie jeździ się do urzędu, jeżeli nie wie się, w jakiej sprawie - szczególnie nie będąc prawnikiem, księgowym czy kimś z branży; do sprawy należy się przygotować - zarówno merytorycznie jak i dowodowo. 2. Terminy służą do tego, aby je przedłużać (większość się da normalnie, telefonicznie, a w uzasadnionych przypadkach nawet terminy zawite podlegają przywróceniu). 3. Impreza NIC cię nie kosztowała - jeżeli wezwanie było bezzasadne, składasz na nie skargę i roszczenie o odszkodowanie (razem z udokumentowanymi kosztami). Koleżance z pensji raczej nie zabiorą (co najwyżej dostanie naganę z wpisem do akt). A jeżeli jesteś na nią bardzo zła, to jeszcze zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa urzędniczego (przekroczenie uprawnień - nikt nie ma prawa wzywać sobie ot tak, z prywatnej chęci spotkania). A tak prywatnie moje spostrzeżenie - im więcej się człowiek na postępowaniu (teoretyczno-prawnym jak i praktycznym) z urzędami (i urzędnikami) zna i wyraża to, tym szybciej i przyjemniej sprawy się załatwia. Wystarczy na pierwszą próbę zbycia nas przez urzędnika zareagować natychmiastowo (niekoniecznie chamsko, lecz stanowczo) i po kilku minutach wychodzimy z załatwioną sprawą, której wcześniej załatwić się podobno nie dało.

Odpowiedz
Udostępnij