Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Ostatnio robiłem w myślach podsumowanie roku i przyszła mi sama do głowy…

Ostatnio robiłem w myślach podsumowanie roku i przyszła mi sama do głowy smutna, ale też piekielna historia z poprzedniego, czyli czasów prze pandemią. Rzecz będzie o dominacji finansowej o której często słyszy się z ust skrajnie lewicowych osób.

Byłem z dziewczyną od około roku, dogadywaliśmy się, spędzaliśmy ze sobą czas, mieliśmy wspólne tematy itd. O pieniądzach rozmawialiśmy rzadko. Ważniejsze było raczej to jak minął dzień w pracy niż to ile się zarabia na godzinę. Wiedzieliśmy jednak o swoich zarobkach i z racji tego że ja zarabiałem znacznie więcej niż ona, to często wykładałem więcej na wspólne spędzanie czasu. Nie było to typowo jednostronne, bo czasem zaprosiła mnie do kina i nie oponowałem żeby to ona płaciła, ale np. jakiś wspólny wyjazd często opłacałem ja, a mniejsze w stylu lody już bez znaczenia kto. Nie ustalaliśmy tego, samo jakoś tak wyszło ale najważniejsze że oboje zdawaliśmy się nie mieć z tym problemów.

Punkt zmiany nastąpił na początku 2019 roku. Sytuacja pomiędzy nami stała się na tyle poważna, że postanowiliśmy ze sobą zamieszkać. Ot, kolejny krok. Jednocześnie ona straciła pracę, później zdobyła nową, ale z około miesięcznym okresem przerwy. Jako że nie pracując nie masz dochodów, to za wszystko płaciłem ja. Umówiliśmy się że później do rachunków będzie się dokładać jak jej poduszka finansowa wróci do stanu sprzed utarty pracy, ale czynsz i kredyt za mieszkanie spłacam ja, ponieważ jest moje i trochę głupio żeby dziewczyna z którą jestem finansowała mi część kredytu.
Niestety wraz ze zmianą pracy pojawiła się koleżanka o poglądach skrajnie lewicowych. Jako że była bardzo miła dla mojej dziewczyny, to ta przyjęła to z wdzięcznością i pomiędzy nimi powstało coś co można nazwać przyjaźnią bez stażu. Wszyscy wliczając mnie byli zadowoleni (moja miłość jest zadowolona, więc ja cieszę się jej szczęściem). Na początku z ową koleżanką kontakt był dobry. Nie była nachalna, opowiadała o swoich przekonaniach gdy tylko była okazja, ale jakoś nie przeszkadzało mi to, bo na początku nie przesadzała. Ja tam do gejów czy lesbijek nic nie mam, też myślę, że kobiety powinny mieć równe prawa, a do tematów które były mi bardziej obce typu gender-fluid trzymałem się z dystansem i dążyłem do ucinania tematu.

W pewnym momencie więź miedzy nimi była coraz mocniejsza i koleżanka prezentowała coraz skrajniejsze teorie. Jako, że zaczęło to być męczące, bo ile można o jednym i tym samym, to zacząłem wyrażać swoje opinie. Nie były jakieś straszne, np. uważam że aborcja powinna być legalna, ale nie powinna być refundowana na NFZ, wyłączając szczególne przypadki jak gwałt. Wybuch był błyskawiczny, bo śmiałem wyrazić pogląd nie tylko inny, ale na temat który mnie nie dotyczy bo nie posiadam macicy. To, że oboje płacimy składki to żaden argument.

Finalnie doszło do tego, że spotkania w wspólnym gronie stały się rzadkością i zmieniły się w "babskie wieczory". Sytuacja można by powiedzieć win-win. One mogą rozmawiać o czym chcą, a ja nie jestem zmuszany do rozmów o tym o czym nie chcę.

Niestety pojawił się problem. Wpływ na moją dziewczynę był tak duży, że prowadził do konfliktów w związku. Nie bardzo chciałem coś z tym robić, bo nie chcę być tym który wpływa czy manipuluje drugą osobą. Z drugiej strony zależało mi na niej więc długich wieczornych rozmów trochę było, ale im dalej w las, tym ciężej było się dogadać. Do tego z dziewczyny, która ma te 1000zł na niespodziewane wydatki, które uratowały jej tyłek gdy straciła pracę, stała się osobą której nie starcza do wypłaty. Z osoby, która wie jak działa pieniądz, praca i wydatki, zmieniła się w osobę która "zna swoją wartość" i nie będzie odmawiać sobie drinka w pubie gdzie wszystkie piją, bo ja mam takie widzimisię żeby dorosłą kobietę uczyć finansów. Przyszło lato i planowana wycieczka. Co ważne, ustalaliśmy ją gdy zmieniała pracę i zarzekła się że ona nie tylko odłoży sobie poduszkę finansową, ale za wyżej wymienioną wycieczkę też zapłaci sama (tylko za siebie oczywiście). I jako że poduszki i oszczędności nie ma, a bieżące "potrzeby" pochłaniają wszystko co zarabia i jeszcze brakuje, na wycieczkę nie było ją stać. Oboje o tym wiedzieliśmy, ale nie poruszaliśmy tego tematu. Szczerze to czekałem na jej ruch. Ja planowałem ją odwołać i zasugerować pojechanie pod namiot bo taniej. Tak żeby nauczyć ją że jak nie ma pieniędzy, to nie oznacza że ja zawsze muszę zapłacić.

Pewnego wieczora wróciła lekko wstawiona po jednej z imprez i postanowił, a że to właśnie idealny moment na taką rozmowę. Zapewne przez alkohol dodający odwagi. Po jej deklaracji, że ona nie ma i chce żebym to ja zapłacił, zaproponowałem opcję z namiotem. Reakcja była taka jakbym dał jej w twarz. Ona nie jest jakimś szczylkiem co ma 20 lat i będzie spać w namiocie wśród robactwa. Obiecałem jej hotel, plaże i powinienem się z obietnicy wywiązać. Ja poprawiłem, że nie obiecałem, tylko wspólnie planowaliśmy, a to wręcz ona się zaręczała, że ona pokryje koszty swojej osoby. Po tym nastąpiło piekło. Nawrzucała mi najbardziej absurdalnych rzeczy w stylu "panoszę się ze swoją męskością rozpychając się w łóżku", a kończąc na tym, że dominuję ją finansowo pokazując ile to ja nie zarabiam i specjalnie upadlając każąc jej płacić za siebie lub spać jak menel(bo na polach namiotowych śpią menele). Zakończyła to cudownym pomysłem jak można wyjść z owej sytuacji, a mianowicie sumujemy nasze wypłaty i dzielimy się po połowie. Na ten pomysł już parsknąłem jej w twarz i powiedziałem że jest chyba chora. Wtedy kazała mi wprost wypi***ac (z MOJEGO mieszkania) i jej się nie pokazywać. Jako że emocje wzięły górę, to bez słowa założyłem buty i wyszedłem. Zadzwoniłem do przyjaciela, poprosiłem o poważną rozmowę i chwilę później czekał na mnie w swoim mieszkaniu z przygotowaną wódką.

Rozmawialiśmy pół nocy, a raczej on słuchał nie chcąc się wcinać w związek, ale pomógł mi tym, że mogłem się wygadać. Wracam następnego dnia koło południa i mam nadzieję na poważną rozmowę. Zamiast tego, zastaję mieszkanie ogołocone z jej rzeczy, ale w pełnym porządku, a na stole list. W liście było mniej więcej tyle, że to koniec, ona przeprowadza się do przyjaciółki (tak, tej) i ma nadzieję, że ta sytuacja da mi to myślenia na tyle, że nie skrzywdzę już żadnej innej kobiety.

Najpierw poleciały łzy, a potem gdy uświadomiłem sobie sytuację, zostały wyparte przez uczucie ulgi. Ostatnimi czasy sam miałem ochotę zakończyć związek, ale brakowało mi odwagi. Tutaj nie tylko sprawa rozwiązała się sama, ale też to nie ja byłem tym złym który kończy półtoraroczny związek.
2 tygodnie później odezwała się do mnie na facebooku, ale ja tylko zdawkowo odpowiadałem. W końcu wylała swój prawdziwy plan, że myślała, że o nią zawalczę i zgodzę się na pomysł jej przyjaciółki (a jakże) z podziałem pensji. Że ona rozumie błąd, bylebyśmy wrócili do siebie. Dla nas było już jednak za późno. Jeżeli dla kogoś wystawne drineczki są ważniejsze niż druga osoba to niestety nie mogą być razem. Jeszcze przez kilka miesięcy męczyła mnie i prosiła o powrót, ale potem dała sobie spokój.

Ja do dzisiaj jestem sam i mam bardzo spaczone spojrzenie na to co kobiety/mężczyźni powinni i co im wypada lub nie. Lepiej chyba jednak tak niż tkwić w spaczonym związku.

by ~ten
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar AnitaBlake
10 20

Współczuję. Mam nadzieję że uda Ci się trafić na kobiete, która nie będzie tak bardzo podatna na innych.

Odpowiedz
avatar Hatsumimi
10 26

Jak ja takich ludzi nie trawię. Chce babka przywilejów? Niech się liczy z obowiązkami. Tylko związku szkoda, choć pewnie ostatecznie wyjdzie Ci na zdrowie.

Odpowiedz
avatar PiekielnaOla
25 29

Ja miałam podobnie. Mój były partner zarabiał 10 razy więcej ode mnie, a to ja zazwyczaj utrzymywałam dom. A jak prosiłam, by może raz na jakiś czas chociaż zrobił zakupy bądź on coś zamówił, to kazał zbierać paragony za zakupy i powiedział, że będzie oddawać mi połowę. Tacy ludzie mają spaczone spojrzenie na kasę. Nie ma sensu tkwić w takich relacjach.

Odpowiedz
avatar Nimfetamina
4 4

@PiekielnaOla: u mnie było podobnie jak u Ciebie :) Zarabiał o wiele więcej, ale to moim obowiązkiem było kupowanie jedzenia i ogólnie rzeczy do domu. A lubił sobie pojeść, codziennie musiał być inny obiad, bo inaczej robił mi wręcz awantury. Nie zarabiałam wtedy dużo, po opłatach za mieszkanie itd. nie było szału. Potem miał pretensje, że nie zawsze starcza mi do wypłaty. Pod koniec związku zaproponowałam, że za swoje jedzeniowe zachcianki ma mi oddawać wg paragonu (ja oczywiście mam ich nie jeść, to jest tylko jego), za rzeczy do wspólnych posiłków dzielimy się po połowie, z kolei za swoje zachcianki płacę tylko ja (i analogicznie on ma ich nie ruszać). Nastąpiło z jego strony wielkie zdziwko, gdy po podsumowaniu paragonów wyszło, że ponad 3/4 pieniędzy powinien mi oddać.

Odpowiedz
avatar PiekielnaOla
2 2

@Nimfetamina ja mam, kochana, nadzieję, że ten "ktoś" Jest już Twoim byłym ;). Mój to po rozstaniu potrafił mnie jeszcze podliczyć, ile jestem mu winna (nie ważne, że za wiele rzeczy płaciliśmy po połowie i to ja sie wyprowadziłam ze wspólnego mieszkania - zostawiając go z nową pralką, lodówką, zmywarką, i tak dalej)... Chociaż nie... Później stwierdził, że to taki prezent od niego i powinnam być mu wdzięczna, bo on mi cały "dług" Daruje ;). Gdybym chodziła do kościoła, to rzuciłabym na tace za niego :)

Odpowiedz
avatar Nimfetamina
1 1

@PiekielnaOla: Tak! U mnie też tak było! :D Przez niecały rok mieszkaliśmy u jego rodziców, to po zakończeniu związku kazał mi oddawać sobie i im pieniądze :D Nie pamiętam już, na ile mnie podliczył, jakoś na kilka tysięcy. Ba, jeszcze jak się rozstawaliśmy miałam problem z pracą, obcięli mi wypłatę, nie mieszkaliśmy już razem. RAZ go poprosiłam o pożyczenie 70 zł na zakupy, bo nie miałam nic w lodówce, a wypłata miała przyjść za 2 dni. Od razu po wypłacie kasę mu oddałam. Potem się dowiedziałam, że znajomym chrzanił, jak to mnie wtedy "utrzymywał", "dawał mi pieniądze", jaki to ze mnie nieudacznik i powinnam być mu wdzięczna :P Z takimi ludźmi to trochę straszno, trochę śmieszno.

Odpowiedz
avatar Balbina
3 27

Szkoda Ciebie,szkoda związku i szkoda dziewczyny że się tak dała zmanipulować. Nacięła się na toksyczną "przyjaciółkę" co jej zycie rozwaliła.Co nie zmienia faktu że trafiła na podatny grunt. Jak się razem chce prowadzić życie to trzeba wypracować kompromisy żeby zadna strona nie czuła się wykorzystywana. Kiedyś to było proste. Men oddawał kasę żonie(zostawiając sobie co nie co) Ona "zarządzała" budżetem i się toczyło życie. Dziś mężczyżni boją się że będą oskubani i zostaną z niczym. Kobiety chcą wspólnego konta dla bezpieczeństwa swojego. Każdy patrzy ile ty wnosisz a ile ja. Współczuję Wam młodym.Ciężko wypośrodkować.

Odpowiedz
avatar BlackCat
14 22

@Balbina: niby czemu ciężko? Zależy jak kto się umówi. My z narzeczonym mamy osobne konta, każde daje co miesiąc połowę na czynsz i rachunki, a z resztą robi co chce. Jak gdzieś jedziemy, też płacimy po połowie za paliwo, jedzenie, cokolwiek (albo raz płacę ja, raz on). Oboje uważamy, że wspólne konto jest niepotrzebne. Kwestia ustalenia wszystkiego i rozmowy...

Odpowiedz
avatar Balbina
12 18

@BlackCat: Czytaj ze zrozumieniem "trzeba wypracować kompromisy" Znajoma wynajmowała mieszkanie,wprowadził się jej chłopak po pewnym czasie.Uważał ze jak jej dorzuci od czasu do czasu na wodę i na papier toaletowy to będzie git. Zakupy raz on raz ona.Na sugestię zeby dokładał się do wynajmu był zafukany.Bo przecież i tak by płaciła. Wzrosły opłaty nie tylko za wodę ale i za gaz(ogrzewanie gazowe i mieszkania i wody) Energii,bo juz dwójka korzystała z prądu. Nie kumał bo w domu mamusia płaciła za media. W koncu postawiła się i załozyli wspólne konto na które przelewali część pieniędzy na domowe potrzeby i rachunki. A facet zarabiał w porównaniu do niej spore pieniadze. Jak się rozstali i nie chciał juz wracać do domu rodzinnego to nie było problemu żeby płacić za pokój ok 1200 zł. A jej 500 nie chciał dokładać do wynajmu.

Odpowiedz
avatar BlackCat
-2 10

@Balbina: owszem, czytam ze zrozumieniem. I odnoszę się do Twojego komentarza, głównie do zdania "współczuję wam młodym. Ciężko wypośrodkować". I nie ma co uogólniać, że kobiety chcą wspólnego konta...

Odpowiedz
avatar Balbina
4 12

@BlackCat: Nie wyobrażam sobie że jak jadę z narzeczonym na wakacje to przy dystrybutorze na stacji"dzielimy się kwotą" albo ja zapłaciłam w tamtą stronę to ty zapłać w tę. Chyba zdrowiej jest mieć wspólne konto ale tylko do wspólnych wydatków. Każdy ma kartę i wgląd.I czy płacimy za knajpę czy pobyt czy za papier toaletowy do domu. Ale co komu wygodniej.Tylko jak już będzie mąż i żona to też tak będzie się funkcjonowało? raz ty raz ja?

Odpowiedz
avatar BlackCat
8 14

@Balbina: jak to było? Czytaj ze zrozumieniem. Napisałam - albo ja, raz on. I nie widzę nic dziwnego w tym, że paliwo też dzielimy na pół. I owszem, my mamy po ślubie takie plany, żeby zostało, jak jest. Jest nam tak wygodnie i wybacz, ale nie założę teraz wspólnego konta, bo randomowa osoba z intetnetu twierdzi, że jego brak po ślubie jest nienormalny :D

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
2 4

@BlackCat: @Balbina: My z mezem tez nie mamy wspolnego konta. Ja ograniam jedne oplaty, maz inne. Zakupy robi zwykle osoba ktorej wiecej zostalo. Chociaz z tym roznie jest. Ten rok jest ciezki bo zlobek doszedl, moze od wrzesnia bedzie luzniej z wydatkami :) Nie potrzebne nam wspolne konto. Chociaz ja uwazam iz warto by partnerzy mieli dostep do konta drugiej osoby. Maz zostal w moim banku upowazniony, może i ja sie kiedys doczekam w u niego xD

Odpowiedz
avatar BlackCat
2 2

@AnitaBlake: upoważnienie do konta to akurat fajna rzecz

Odpowiedz
avatar Balbina
2 14

@BlackCat: Pożyjemy zobaczymy. I wybacz ale się zapędzasz z tą randomową osobą. Ja ci żadnych rad nie daję.Ty masz swój punkt widzenia ja swój.I się wymieniamy przemysleniami. Widocznie nacisnęłam na jakiś odcisk.

Odpowiedz
avatar BlackCat
-2 12

@Balbina: z tym naciśnięciem na odcisk to popłynęłaś :D

Odpowiedz
avatar Balbina
2 8

@BlackCat: Żabką czy delfinem?

Odpowiedz
avatar bazienka
3 9

@BlackCat: bylam kiedys w zwiazku ze wspolnym kontem, facet zarabial wiecej, bo jeszcze studiowalam jak sie zwiazalismy ale to ja ogarnialam wszystkie rachunki, promocje w sklepach, odkladalam na konto oszczednosciowe "w razie wu" (potem z tego uzbieral sie wklad wlasny na mieszkanie), bo facet potrafil nas zostawic z 4 zlotymi tydzien przed koncem roku jak sie go nie pilnowalo obecnie jestem za wspolnym kontem, na ktory kazde przelewa jakis % pensji ( jak cos zostanie- oszczednosciowe i z tego jakies wycieczki czy cos) oraz osobnymi, by kazde mialo zaskorniaki

Odpowiedz
avatar Habiel
2 6

@BlackCat: Ja mam to samo. Początkowo wyszliśmy z założenia że nie mamy swojej kasy,a utrzymywali nas rodzice (zaczęliśmy być ze sobą krótko przed maturą) więc każdy płaci za swoje, a wspólne rzeczy na pół. I jakoś się tak nauczyliśmy. Ja mam na swoje przyjemności i jeszcze odkładam na czarną godzinę, on może kupić sobie np PS5 bo sobie odłożył i ma taką zachciankę. Wyjazdy na wakacje ustalamy tak, aby było pośrodku naszych zdolności finansowych i często łapiemy promocje. Czasem ja go gdzieś zaproszę i zapłacę, czasem on coś miłego mi kupi czy wyciągnie na kolację na miasto. Wspólne konto jest tylko niepotrzebną, dodatkową kartą, skoro teraz dobrze nam się funkcjonuje. Dodatkowo, mój partner planuje w najbliższym czasie otworzyć działalność gospodarczą, to wspólne konto niesie ryzyko, że gdyby pojawił się jakiś dług, zostajemy z niczym. A tak, jeden drugiego zawsze utrzyma, bo komornik nie będzie mógł wejść na konto drugiej osoby.

Odpowiedz
avatar bazienka
-4 6

@Habiel: dopoki sie nie pobierzecie ;) chyba ze nie chcecie a jesli jednak, to intercyza

Odpowiedz
avatar Habiel
3 3

@bazienka: Oczywiście, że w tym wypadku tylko rozdzielność majątkowa i to zapisana jeszcze przed ślubem (bo po ślubie duża z nią samiesznia). I tak, intercyza może być też po ślubie.

Odpowiedz
avatar Kitty24
2 2

@Habiel: a nie wystarczy rozdzielność majątkowa? Po ślubie to zaledwie jedna wizyta u notariusza, nie ma z tym żadnego zachodu.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 31 grudnia 2020 o 19:54

avatar Jorn
2 2

@Balbina: Najzdrowiej jest tak, jak obu stronom pasuje, albo jaki sobie wypracują kompromis. Ja sobie nie bardzo wyobrażam oddzielne konta do wydatków, oddzielne na własne potrzeby, ale jeśli komuś tak pasuje, to kim ja jestem, żeby im się w życie wcinać.

Odpowiedz
avatar Balbina
3 7

@Jorn: Dlatego piszę że kiedyś to było i łatwiejsze i prostsze. Kasa była wspólna a ktoś kto miał do tego dryg" zarządzał" domowymi zakupami,rachunkami tak zeby starczyło i do końca miesiąca i na niespodziewane wydatki. Teraz rozpiętość zarobków jest tak duża że np ona na rękę 2500 a on 8500 i sa zgrzyty(a czasami odwrotnie) Ona więcej nie podskoczy bo budzetówka on może piąć się w górę bo programista.I zaczynają się schody. Pojawia się dziecko i kto ma je utrzymywać? Jej kiedyś się ta kasa skończy z tych 2500 a on ma dalej.Ma prosić na buciki? Nawet te 500+ mało da. Zycie to nie je bajka.Miłość się konczy a zostaje proza zycia. Tak się nie da żyć każdy osobno i na zmianę na dłuższa metę.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 3

@Balbina: To raczej w prostych domach tak bylo. Moi rodzice mieli i od zawsze maja rozdzielnośc majątkowa, ja tak samo. Do tego to co opisujesz funkcjonuje w małżeństwie nigdy bez niego, ludzie mają kredyty i kto niby mialby te kredyty splacac

Odpowiedz
avatar Balbina
1 5

@maat_: "kiedyś" Kiedyś ludzie nie mieli takich zarobków,takich prywatnych majątków. Większość żyła na tym samym poziomie i dorabiała się od łyżeczki. Mówię tu o zwykłych ludzikach a nie o osobach mających duży dochód nawet w czasach socjalistycznych(adwokaci,badylarze) A odnosiłam sie do wypowiedzi niektórych którzy zamierzaja tak żyć po ślubie jak i żyją już tak po ślubie. Mam koleżankę już z długim stażem małżenskim I oni weszli w taki układ.On opłaca media,rachunki ona kupuje jedzenie Każdy za swoje.Większe wydatki na pół. Ona dobrze zarabiała,on tak sobie. Póżniej sie odwróciło ale układ został.Zaczęły się niesnaski bo i córka się urodziła i kto ma płacić na utrzymanie jej i potrzeby. Bo on ma więcej kasy i wydaje na swoje fanaberie a jej brakuje na jedzenie a jego to nie obchodzi. Trwają ze sobą ale z przyzwyczajenia a i ona nie ma dokąd pójść. I tak układ trwa i trwa.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 7

@Balbina: ach i ta pogarda, bylam jednym z biedniejszych dzieci w komunistycznym przedszkolu, bo dziecko nie stoczniowców, górników czy kolejarzy tylko inteligentów. I tak oi rodzice już za komuny mieli rozdzielnosc. Świat jest rozny, nie wszyscy zyja tak samo. Ja również mam rozdzielność, nigdy nie mieliśmy wspólnego konta. I ten stan każdemu goraco polecam

Odpowiedz
avatar Balbina
1 5

@maat_: Jaka pogarda? Nowy rok ci się rzucił na mózg? To że twoi rodzice mieli rozdzielność to nie znaczy że wszyscy mieli. Nie mierz wszystkich ludzi swoją miarą(znaczy twoich rodziców) Kiedyś nawet słowa "rozdzielność majatkowa" większości nie była znana.

Odpowiedz
avatar Izura
2 2

To ja żyje jakoś "nienormalnie", wspólnego konta nie mamy bo tak nam wygodnie, ale skoro żyjemy razem to gramy do tej samej bramki, mamy wspólny budżet złożony z dwóch pensji i nie robi nam różnicy czy ja, czy partner przyłożymy kartę do terminala. I każde ma na swoje wydatki, te większe planujemy a małe zachcianki idą na bieżąco.

Odpowiedz
avatar Puszczyk
0 0

@Balbina: @maat_ ma rację. Tylko kiedyś nie nazywało się to rozdzielnością majątkową, a intercyzą lub prawem małżeńskim majątkowym. Te zapisy pojawiły się w naszym prawie już w 1946 roku. Były to bardzo ważne regulacje ze względu na problematykę dziedziczenia. Praktyka ta była dość powszechna z jednej strony, ale z drugiej rzadko wykorzystywana. Czyli ludzie mieli rozdzielność/osobne majątki i tak dalej, ale rzadko z tego korzystano na drodze prawnej, bo większość potrafiła się dogadać tak czy siak.

Odpowiedz
avatar Balbina
-1 1

@Puszczyk: Właśnie -dogadać.To że istniała taka mozliwość w prawodawstwie nie znaczy że ją stosowano powszechnie. Rodzice moich znajomych nie mieli intercyzy.A rozpiętość intelektualna była duża.Od robotników do inteligencji. Swiadomość wchodziła dopiero w latach 90-tych kiedy zaczęły się tworzyć biznesy. I możliwość stracenia majatku w razie jego upadku. Teraz jest to powszechne i każdy wie że jest taka możliwość zabezpieczenia swojego prywatnego majatku.

Odpowiedz
avatar Puszczyk
1 1

@Balbina: Takie umowy były powszechne nawet w XIX wieku i wcześniej, kiedy to pan młody pochodził z biednej rodziny, ale panna młoda z bogatej i chciano zabezpieczyć majątek rodzinny. Tak samo jak w podobny sposób zabezpieczano tematy dziedziczenia kiedy miało się dzieci z pierwszego małżeństwa i drugą żonę, a jeszcze żyło rodzeństwo głowy rodu. Takie umowy były powszechne.

Odpowiedz
avatar Balbina
-2 2

@Puszczyk: No to idżmy zaraz w stronę sredniowiecza i mezaliansów. Mówimy o czasach współczesnych. Zapędziłeś sie w udowadnianiu mi stosowania intercyzy. Kazdy kto kończył podstawówkę albo lubił czytać ksiązki to wie.

Odpowiedz
avatar Puszczyk
1 1

@Balbina: no to po co forsujesz tezę, że tego nigdy nie było, skoro sama widzisz, ze jednak było? To, że w twoim otoczeniu w czasach PRLu było tego mniej, to nie znaczy, że to zniknęło.

Odpowiedz
avatar Balbina
0 0

@Puszczyk A gdzie ja forsuję tezę że tego nie było??? Przeczytaj jeszcze raz "istniała taka mozliwość w prawodawstwie" "Kiedyś nawet słowa "rozdzielność majatkowa" większości nie była znana" "Teraz jest to powszechne i każdy wie że jest taka możliwość"

Odpowiedz
avatar Puszczyk
0 0

@Balbina: tak się tłumacz. To, że w prawie zmieniło się nazewnictwo na przestrzeni jakichś 80ciu lat niczego tu nie zmienia.

Odpowiedz
avatar Balbina
0 0

@Puszczyk: Zluzuj slipy,juz rece opadaja,Mielisz i mielisz. Co chcesz udowodnić? Znajomośc historii i prawa? Dobrze ,juz wiem.Zadowolony?

Odpowiedz
avatar Oka
1 1

Pierwszym naszym krokiem po ślubie było założenie wspólnego konta. Nie wyobrażam sobie mieć osobne. Mamy zaufanie do swoich wydatków. Nie mamy czego takiego, jak wyliczanie, co płacimy z czyjej wypłaty. Nie jesteśmy rozrzutni.

Odpowiedz
avatar Shakkaho
0 0

@Balbina: "Kiedyś to było proste. Men oddawał kasę żonie(zostawiając sobie co nie co) Ona "zarządzała" budżetem i się toczyło życie." Mówi cielę majowe, co nie ma pojęcia jak to rzeczywiście wyglądało. Wiesz czemu kiedyś kobiety tak się obwieszały biżuterią na przykład? Bo jak taki man wyzionął ducha, to zostawały z kompletnie niczym. Bo nie miały prawa mieć własnego konta w banku bez zgody mężą. Bo taki man uznał nagle, że on jej da 200 na miesięczne jedzenie to miała sobie radzić i tyle.

Odpowiedz
avatar Me_Myself_And_I
1 1

@Balbina: Ja z kolei nie wyobrażam sobie dzielić wydatki na pół jak obce sobie osoby. Żyjemy razem, a rozliczamy się jakbyśmy się pierwszy spotkali? - ja to tak widzę. Z żoną mamy jedno wspólne konto, mimo tego, że zarabiam wielokrotnie więcej od niej, choć przyznam, że moje podejście może być spowodowane faktem, że żonę, to trzeba torturować, żeby sobie coś kupiła ekstra. Druga sprawa, że jak ktoreś z nas chce sobie coś kupić, to co za różnica z czyich pieniędzy? Jak straci pracę jedno, to jeść mu/jej nie dacie jeśli połowy nie zapłaci? Jak jedno (mówię tylko o małżonkach) nie odłoży na wakacje, to nie pojedzie, albo nie bedzie miała żona kasy ma super sukienkę na karnawał, to ma sobie odmówić, mimo, że nas na to stać? Co robicie z kasą, która wam zostaje? Do grobu nie zabierzecie. No i na koniec - pytania zadałem na poważnie.

Odpowiedz
avatar ICwiklinska
9 19

Chodziło Ci w pierwszym akapicie zapewne o przemoc ekonomiczną i ona jak najbardziej występuje w różnych formach. To, że gdzieś dziewczyna wykorzystuje kogoś finansowo, nie oznacza, że gdzieś indziej mąż nie wylicza niepracującej (bo np, zajmującej się małymi dziećmi) żonie każdego grosza (nazywa ją darmozjadem itp, itd).

Odpowiedz
avatar HelikopterAugusto
1 51

Lewactwo to najgorszy rak. Jak widzimy nie tylko niszczy gospodarkę i odbiera wolność, ale niszczy też relacje międzyludzkie.

Odpowiedz
avatar livanir
1 13

@HelikopterAugusto: Jako lewaczka powiem Ci tak: Ich sprawa jak się ugadali lub ugadują- są dorośli i wolni, więc mam to w d.

Odpowiedz
avatar Me_Myself_And_I
0 0

@livanir: Zważ proszę na to, że lewica i lewactwo, to nie to samo.

Odpowiedz
avatar WilliamFoster
-2 48

Twoja historia jest dobrym przykładem tego, co śmiem twierdzić od dłuższego czasu: lewactwo jest zaburzeniem psychicznym. Skonczenie tego związku jest jednak przypuszczalnie najlepsza opcją. Toksyczna koleżanka, była jedynie spustem. Obawiałbym się, że prędzej czy później, być może już żona, odpaliła by podobny numer. Wydaje się to jedynie kwestią czasu.. .

Odpowiedz
avatar fursik
15 23

A ja nie rozumiem jednej rzeczy - czy jeśli para ma wspólne konto i rozpatruje dochody jako "na rodzinę", nie "na głowę", to już jest to związek spaczony? A jeśli jedna osoba w związku w ogóle nie zarabia? Serio, nie widzę tu żadnego "spaczenia", a jedynie różne oczekiwania od relacji długodystansowej. I te różnice stały się przyczyną rozstania, nie jakieś lewactwo.

Odpowiedz
avatar Puszczyk
3 9

@fursik: bo tu chodzi o zmianę i sposób w jaki ona nastała, a nie dobrowolny i wypracowany konsensus.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-4 10

@fursik: Z doświadczenia znajomych widze, ze wspolne konta sie nie sprawdzają, gorąco polecam rozdzielność majątkowa

Odpowiedz
avatar gstronaostro
4 6

@maat_: nie wyobrażam sobie mieć rozdzielności majątkowej w innym przypadku niż gdy jeden z małżonków założy firmę. Wspólne konta się sprawdzają, tylko trzeba nimi umieć zarządzać.

Odpowiedz
avatar fursik
5 5

@maat_: Ja też mam z mężem wspólny budżet i nie ma z tym problemu. Raczej trudności i spięcia wynikają z różnic osobowościowych, np. jedno jest osobą oszczędną, drugie lubi szastać forsą. Wtedy będą kłótnie o pieniądze bez względu na to, czy mają wspólne konto, czy osobne.

Odpowiedz
avatar bazienka
-1 9

@maat_: a ja z doswiadczenia widze, ze rozdzielnosc konczy sie proszeniem o kase na tampony czy pieluchy dla dziecka to upokarzajace

Odpowiedz
avatar Puszczyk
0 6

Ale rozumiecie, że czym innym jest rozdzielność majątkowa, a czym innym wspólne/osobne konta? Można mieć rozdzielność majątkową i wspólne konto jakbyście tego nie ogarniali...

Odpowiedz
avatar Monomotapa
18 30

Na 90% już to tutaj czytałam. Swoją drogą, to nie bingo "jakie feministki są złe", nadmiar nie uwiarygodnia historii.

Odpowiedz
avatar Ohboy
12 18

Nie wiem w sumie, co mają poglądy lewicowe do nadmiernego wydawania hajsu (ok, wiem - nic), ale ostatecznie to dla Ciebie dobrze, autorze, że dziewczyna pokazała swoje prawdziwe oczekiwania teraz niż np. po ślubie. No nie pasowaliście do siebie.

Odpowiedz
avatar bazienka
-1 13

uwazam, z emasz bardzo zdrowe podejscie, szczegolnie szanuje za opcje z kredytem- wszak poki nie jestescie malzenstwem jest to bardziej niepewna opcja, a mieszkanie zostaje tobie jakby co szanuje, bo ludzie nie rozrozniaja mieszkania "razem" od "u kogos" (kwestia okreslona kwota czynszu czy rachunki na pol) ja bym sie jeszcze na polowe czynszu skladala, plus te rachunki bardzo dobrze, ze nie dales sie zmanipulowac na pocieszenie dodam,z e sa jeszcze normalne kobiety ze zdrowym podejsciem do pieniedzy i takiej ci zycze :)

Odpowiedz
avatar MrMax
0 0

@bazienka: Ja akurat trafiłem na takiego anioła także prawda można trafić na normalnego partnera. Ja opłacam czynsz i rachunki ze swojej wypłaty a moja druga połówka ratę kredytu (jest to jej mieszkanie a my dopiero od niedawna jesteśmy narzeczeństwem i póki co wszystko się dobrze sprawdza.) Oboje robimy zakupy ze swoich środków a to co zostanie po odłożeniu itp mamy dla siebie :) @bazienka:

Odpowiedz
avatar digi51
12 18

Wiesz, są lewicowcy i lewacy, są prawicowcy i prawaki. Prawak i lewak to idioci o esktremalnych poglądach. Widzę sama, że mogę mieć przyjaciół o różnych poglądach, również skrajnie innych niż moje, ale się dogadujemy, bo każdy ma poglądy w granicach rozsądku, a nie spaczone i ekstremalne. Od lewaczek (a nie kobiet o lewicowych poglądach) to słyszałam raczej, że trzeba być niezależną do bólu, najlepiej nie mieć dzieci, bo w ten sposób mężczyźni zniewalają kobiety, zawsze być niezależnym finansowo, mieć swoje mieszkanie. Z kolei od jednego prawaka słyszałam, że on za babę nie ma zamiaru płacić nawet jak ją zaprosi na randkę, bo przecież nie będzie inwestował do póki nie przekona się, że się opłaca. Z lewaczek wyrastają zgorzkniałe stare panny z kotami, za dobre dla byle kogo, więc "wolą" być same, a z prawaków incele, burzący się, że baby to materialistki i szony.

Odpowiedz
avatar bazienka
4 10

@digi51: no i tu tez bywa roznie ja nie chce miec dzieci, za to chce miec wlasne mieszkanie- nie jestem lewaczka, po 17 przeprowadzkach chce miec miejsce, z ktorego mnie nie wygoni nikt poza komornikiem jestem tez za samowystarczalnoscia finansowa- bo to poczucie bezpieczenstwa po prostu, mialam juz zwiazek, w ktorym to ja utryzmywalam faceta i podziekuje, nie znioslabym takze proszenia faceta o kase na np. tampony powiedzialabym, ze nie do konca kwestia pogladow, a motywacji sie tu liczy- u mnie to poczucie bezpieczenstwa, a nie jakies zapedy aktywistyczne

Odpowiedz
avatar Habiel
11 13

@digi51: Bo niezależność finansowa jest bardzo ważna i to nie jest żaden lewacki wymysł. Tak samo dobrze jest mieć własne mieszkanie, jeśli kogoś stać aby je kupić samodzielnie. To jest zabezpieczenie przyszłości. Są różne sytuacje w życiu i należy mieć świadomość, że pewnego dnia nasz mąż czy żona, może zachorować, umrzeć albo stosunki na tyle się popsują, że trzeba będzie się rozejść. Jak tu utrzymać się samemu jeśli nie ma się żadnej poduszki finansowej, pracy lub doświadczenia zawodowego (bo znam przypadki kobiet które nie przepracowały dnia w życiu- najpierw utrzymywali je rodzice, potem mąż)? To jest raczej myślenie ostrożnościowe i zapewniające bezpieczeństwo, a nie lewackie poglądy.

Odpowiedz
avatar digi51
6 10

@bazienka @habiel napisałam "niezależna do bólu" - tu chodzi o sytuację, gdzie odradzano mi pójście na urlop macierzyński, bo stracę część dochodu i będę na "smyczy" faceta, który powinien zapłacić za opiekunkę, abym ja mogła tydzień po porodzie wracać do pracy albo zdziwko, że po 8 latach związku, 6 latach mieszkania razem i wspólnym dziecku mamy wspólny budżet i nie każe mu oddawać pieniędzy jak mu gacie kupię. Własne mieszkanie - w kontekście tego, że jeśli facet ma mieszkanie własnościowe np. Po rodzicach to jego żona powinna sobie kupić własne, bo tam nie jest u siebie. Moim zdaniem w poważnym związku nie ma miejsca na "niezależność do bólu". Warto być samodzielnym i umieć o siebie zadbać i zarobić pieniądze, ale jak się z kimś dzieli życie to rzeczy są wspólne, a nie stawianie ostrej granicy, co jest moje, a co jego.

Odpowiedz
avatar bazienka
-5 7

@Habiel: no i niezaleznosc finansowa chroni przed zwiazkami toksycznymi, przemocowymi, nalogowymi itp. po prostu wstajesz, pakujesz sie, wychodzisz/wynajmujesz cos swojego i nara a nie pozwalasz sie gnoic czy napiertalac, bo pracuje tylko facet, wiec wyniesc mozesz sie ewentualnie pod most i zrec gruz

Odpowiedz
avatar digi51
4 6

@bazienka: Nie. Nic nie chroni przed toksycznymi związkami. Są kobiety, które nie dość, że dają sobą pomiatać, to jeszcze finansują swoich oprawców, bo dały sobie wmówić, że nikt inny ich nie zechce i muszą się na to godzić. Toksyczność polega właśnie na tym, że człowiek przestaje racjonalnie myśleć, uzależnia się emocjonalnie od oprawcy. Jak to się mówi, kto chce (zostawić toksycznego partnera) szuka sposobów i ucieknie do rodziny, znajomych albo schroniska państwowego. Kto nie chce szuka powodów - a bo on nie jest taki zły, bo to moja wina, bo to jest normalne w związku...

Odpowiedz
avatar bazienka
-3 3

@digi51: oczywiscie, ze sa ( i tych zo alkoholikow utryzmujacych ich i pozwalajacych przezywac wyplate nigdy nie rozumialam) ale sa tez kobiety, ktore odeszlyby, ale trzyma je dziecko/dzieci oraz np. 10letnia przerwa w cv

Odpowiedz
avatar Me_Myself_And_I
0 0

@digi51: No w końcu ktoś o podobnych do moich poglądach.

Odpowiedz
avatar Lucyferka
1 9

Rozumiem Cie doskonale... mój ex dokładał się do miesięcznego życia całe 500zł, na początku rozumiałam bo zmienił pracę ale później bylo juz coraz trudniej. Zakupy robił w postaci fajek i piwa dla siebie. Skonczylo sie tym jak zobaczyłam (na dwa dni zostawiłam telefon w domu) ze narobił debetu na moim koncie za 40k.... kasy nie odzyskałam, zaufanie do facetow poszlooo... oby Tobie sie Drogi Autorze udało odzyskać wiarę

Odpowiedz
avatar iks
3 3

@Lucyferka: Albo jesteś mega bogata albo to ściema. Bo debet w takiej wysokości jest mało realny.

Odpowiedz
avatar Me_Myself_And_I
1 1

@iks: Zgadzam sie. Nawet jak sie ma konto VIP, to i tak debety nie siegaja 40k. Chyba, ze konto firmowe, ale musialaby to byc wielomilionowa firma.

Odpowiedz
avatar KatiCafe
6 12

Ej a gdzie są komentarze, że to na pewno historia dzika? Czekałam na nie. Wszystkie składowe historii się zgadzają.

Odpowiedz
avatar Balbina
-1 7

@KatiCafe: 16 osób pisze- ty jedna widzisz podobieństwo. No to chyba nie.

Odpowiedz
avatar trolik1
1 9

Gratulacje, że odpuściłeś. Też się tego nauczyłem. W końcu. I udało mi się odejść zanim wylądowałem na intensywnej ;). Obyś nie trafił jak jak na osobę z potężną i ciągłą depresją, myślami samobójczymi ( wcielanymi w życie), ciągłym i pretensjami i awanturami o chłopy wie co. Po podwójnej palpitacji pikawy zawinąłem się w jeden dzień okrzyknięty tchórzem, bo nie dałem rady wytrzymać w domu, gdzie przychodzących z pracy zastanawiałeś się co dziś będzie problemem. W końcu spokój. :)

Odpowiedz
avatar dyndns
-1 7

Prawdę mówiąc obawiałem się, że zmieniła zamki i już nie mogłeś wrócić do swojego mieszkania. Tak że potraktowała cię ulgowo.

Odpowiedz
avatar minus25
3 5

Niech ją teraz przyjaciółka utrzymuje, a śpiąc u niej na kanapie uniknie rozpychania się kogoś w łóżku. Win-win, bo Ty pozbyłeś się osoby bez własnych poglądów, za to z chęcią na Twoje pieniądze.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 stycznia 2021 o 23:07

avatar t5q1
0 0

Szukaj dalej. Spotkasz wiele takich kobiet.

Odpowiedz
avatar efyfciak
0 0

A ja też nie rozumiem tych wszystkich roszczeniowych dam. Zawsze wyjeżdżając na urlop z byłym już partnerem dzieliliśmy się kosztami i nie wyobrażam sobie żerowania na kimkolwiek. Ale może i też jestem inna, bo od wypasionego hotelu wolę schronisko, kempingi i namioty...

Odpowiedz
avatar MrMax
0 0

@efyfciak: Jezioro, namiot w klimatycznym miejscu (Ot chociażby wyspy miłości) i jest o dużo lepiej niż w nie jednym hotelu :)

Odpowiedz
avatar timka
2 6

Chyba masz coś do lewicy bo takie poglądy to są raczej u prawicowców a nie lewicowców. Dla mnie to po prostu chciałeś sobie stworzyć historyjkę tylko by lewicę oskarżyć.

Odpowiedz
avatar Shakkaho
-4 6

"a do tematów które były mi bardziej obce typu gender-fluid trzymałem się z dystansem i dążyłem do ucinania tematu" I ja mam niby uwierzyć na słowo, że to ona byłą walnięta, kiedy ty do czegoś takiego się przyznajesz otwarcie? xD Żartujesz sobie chyba.

Odpowiedz
avatar Me_Myself_And_I
-1 1

@Shakkaho: Jak ktoś ma inne poglądy, niż Ty, bądź nie ogarnia jakiegoś tematu, to od razu jest walnięty?

Odpowiedz
avatar MrMax
-1 1

@Shakkaho: Po prostu nie chciał się wdawać w bezsensowne kłótnie to miało być miłe spotkanie a nie wojna ideologiczna.

Odpowiedz
avatar kot022
-4 4

Wow, przeszło przez zlewaczałą administrację piekielnych?Współczuję przygody, ale pamiętaj - co Cię nie zabije, to wzmocni, na szczęście tkwiłeś w chorym układzie stosunkowo krótko. W swoim otoczeniu też mam kilku znajomych, którzy byli w związkach z takimi Pannami i dziwnym trafem nie znam przypadku, by żyli długo i szczęśliwie. Wysunąłbym nawet tezę, że ciężej takie związki utrzymać osobom umiarkowanym politycznie, aniżeli mocno prawicowym.

Odpowiedz
Udostępnij