Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Krótko o podwójnych standardach. Byłam mężatką, obecnie jestem rozwiedziona. Pokrótce: rozwiedliśmy się…

Krótko o podwójnych standardach.

Byłam mężatką, obecnie jestem rozwiedziona. Pokrótce: rozwiedliśmy się rok temu, ja mam 30 lat, były mąż 35. Rozeszliśmy się w zgodzie, miłość okazała się być słabsza od dzielących nas różnic. Najpierw wydawało się, że jesteśmy w stanie wypracować kompromisy, no niestety nie. Dobrze życzę mojemu ex, to dobry facet, ale uważam, że nie dorósł do małżeństwa, a im dłużej ze sobą byliśmy tym bardziej on "cofał się w rozwoju" i po latach dość stabilnej młodości po trzydziestce zaczęło mu odwalać na punkcie gadżetów, imprez i korzystania z życia. Ja natomiast chciałam już stabilizacji, rodziny i pewności jutra.

Po rozwodzie zaczęłam spotykać się z obecnym chłopakiem, znałam go już dłuższy czas i fakt, wpadł mi już wcześniej w oko, ale dopóki byłam z mężem nigdy nie przyszło mi do głowy wdawać się z nim we flirty albo jakiekolwiek dwuznaczne sytuacje.

Były mąż także ma nową dziewczynę, z którą zaczął się spotykać jeszcze przed rozwodem, kiedy jednak już podjęliśmy decyzję o rozstaniu. Wiedziałam o tym i nie miałam mu tego za złe.

Do sedna. Komentarze, które słyszę na swój temat od rodziny i znajomych:

- Ale nie wstyd ci od razu z innym facetem do łóżka wskakiwać? Chyba trzeba trochę odczekać.
- Przyznaj się, zdradzałaś byłego z obecnym.
- No nie wiem, w wieku 30 lat nowy związek? I czego ty oczekujesz?
- Ale ty nie rozumiesz, chłopy takie są, a to dobry facet był przecież.

Komentarze, które słyszę na temat byłego:

- I widzisz, jak on się szybko pozbierał po tym rozwodzie, widać, że chłop, a nie memeja
- Kurczę, a widziałaś tą jego dziewczynę? Już mnie nie dziwi, że cię zostawił.
- Dobrze zrobił, po co suszyłaś mu głowę? I nie żal ci teraz?
- No i popatrz, widać, że dobra partia, już ma nową panienkę, pewnie się opędzić od bab nie może... oj głupia ty...

Naprawdę? NAPRAWDĘ?

by ~rozwiedziona
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar bipi29
30 30

Ja tu widzę raczej problem towarzystwa, w którym się obracasz. Osobiście nie wyobrażam sobie, żeby ktokolwiek z moich bliskich znajomych czy rodziny rzucił mi takim tekstem.

Odpowiedz
avatar Puszczyk
9 9

@bipi29: to samo chciałem napisać. To nie podwójne standardy, ale dziwni znajomi i bliscy. Moja kuzynka przechodziła to samo, co autorka i cała rodzina i przyjaciele mieli do niej zgoła odmienne podejście: jak się spadło z rowerka, to trzeba na niego wsiąść jak najszybciej, a nie siedzieć rozdrapując rany.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
6 8

@bipi29: Nadal nie zmienia to faktu, że takie podejście jest najzwyczajniej w świecie piekielne. No i nie zawsze da się uniknąć toksycznych znajomości.

Odpowiedz
avatar digi51
21 25

@Moloch: masz rację, że nie jedno nie wyklucza drugiego. Ale jeśli usiłowali wypracować kompromis i się nie udało, cóż... Wina może leżeć po jej stronie ("co? Jaka konsola? Jaki telewizor? Musimy oszczędzać!!!") lub jego ("tak, robię sobie 5 urlop w tym roku, tak, kupię sobie auto za 50 000, mimo, że nas nie stać, co mi tu gadasz"?), a może po niczyjej, a może po obydwu. W każdym razie jeśli nie byli w stanie w tak fundamentalnym kwestiach się dogadać, to dobrze, że rozstali się wcześniej niż później i bez złości i rozgoryczenia. Gdybanie czy mogła być bardziej wyrozumiała... Widocznie nie mogła, nie można nikogo zmusić do akceptowania czegoś, co jest dla niego problemem, podobnie jak nie można nikogo zmusić do rezygancji z czegoś, co jest dla niego ważne, nawet jeśli gadżety i imprezy wydają się komuś głupie. Równie dobrze mogła się obudzić za 10 lat z ręką w nocniku, czekając ciągle, aż facet zechce założenia rodziny i stabilizacji, a on ciągle imprezy, zakupy i zabawa...

Odpowiedz
avatar Balbina
14 24

@Moloch: Poznajesz faceta.Jest odpowiedzialny,pracowity,poukładany. Odpowiada ci właśnie taki a nie inny typ. Wiążesz się,planujesz przyszłość. Idziecie tym samym rytmem i nagle bach! Imprezy(pewnie integracyjne-firmowe),kasa wydawana na nowości,gry itp. Jedna,druga,trzecia imprezka niekoniecznie z żoną bo ich się nie bierze na takie wyjazdy.Granie do usioru w wolne wieczory,bo coś mi się w końcu od życia należy. A żona jest,gdzieś obok coraz bardziej niezadowolona i wkurzona. Ale o co ci chodzi kochanie,to nie moja wina że nie masz zadnych pasji i zainteresowań.Może na szydełku coś wydziergaj. No,ja za ciebie nie będę myślał co masz robić w wolnym czasie. I tym sposobem ludzie powoli się od siebie oddalają. Bo on nie wie o co jej chodzi a ona rozczarowana życiem bo nie tak miało być.

Odpowiedz
avatar jo73
32 34

@Moloch: Ale przecież Autorka nie krytykuje ex-męża, tylko opisuje, czemu im się drogi rozjechały. Nie wartościuje. To nie jest tak, ze ludzie przez całe życie mają te same cele. Chcąc-nie chcąc, po prostu ją krytykujesz, że mogła być "bardziej wyrozumiała". Jest. Pożegnali się z klasą i spokojem. Ją denerwuje podejście rodziny. I o tym jest ta historia.

Odpowiedz
avatar Wilczyca
-4 10

@Moloch: Zgadzam się. Jak przeczytałam ten fragment "im dłużej ze sobą byliśmy tym bardziej on "cofał się w rozwoju" i po latach dość stabilnej młodości po trzydziestce zaczęło mu odwalać na punkcie gadżetów, imprez i korzystania z życia. Ja natomiast chciałam już stabilizacji, rodziny i pewności jutra." to sobie pomyślałam - biedny chłop.

Odpowiedz
avatar Painkiler
-1 3

@Balbina: No ale nie ma co ukrywać, że w wielu związkach jedynym hobby partnerki jest wspólne oglądanie tv razem z partnerem - jeśli tego zabraknie to nie wie co ze sobą zrobić...

Odpowiedz
avatar Crannberry
2 2

@Painkiler: owszem, są takie kobiety, ale są tez mężczyźni, dla których jedyną rozrywkę stanowi telewizja. Jeśli się oboje tak dobiorą to nie ma problemu. Gorzej jeśli jedno chce zamulać przed TV, a drugie bujać się na mieście. Wtedy albo musza wypracować kompromis, albo nic z tego na dłuższą metę nie będzie.

Odpowiedz
avatar bazienka
-2 2

@Moloch: mi chlop po 6 latach i z wyznaczona data slubu powiedzial, ze "on sie nie wyszalal, a ja go ograniczam"... a z historii zrozumialam, ze to raczej nie bylo raz w tygodniu @Balbina: taaa wspomniany wczesniej osobnik zostawil nas z 4 zlotymi na koncie na tydzien do konca miesiaca, bo musial koniecznie kupic prenumerate CDAction (gazety o grach) z plecakiem w "prezencie"... inny pol pensji wydal w 2 dni na elektronike, po 12 dniach stwierdzil, ze mu sie kasa skonczyla, zyjemy za moje

Odpowiedz
avatar misguided
1 17

Nienawidzę podwójnych standardów. Sama jestem osobą dosyć otwartą na nowe znajomości. Miałam pewien etap w życiu, gdzie byłam sama i niezobowiązująco chodziłam do łóżka ze znajomymi facetami. Bez związku, bo tak. Wspominam ten czas bardzo fajnie. Większość moich znajomych o tym wiedziała, oprócz jednej osoby nikt źle nie komentował. Jedyne co usłyszałam, to od mojej przyjaciółki, że "nie powinnam tak robić, bo żaden facet mnie nie zachce, bo przecież kobieta musi być grzeczna i mieć jak najmniej partnerów"

Odpowiedz
avatar Moloch
4 36

@misguided: Jest to prawda. Osoba, która ma dużo partnerów ma często później trudności w stworzeniu stabilnego związku. Zbyt duże przyzwyczajenie do nie przywiązywania się.

Odpowiedz
avatar misguided
5 17

@Moloch: Nie uważam, że ilość partnerów wpłynęła jakoś na moje związki. Po tym etapie miałam 2 dłuższe związki (3 lata i 2 lata), gdzie nie myślalam o żadnej zdradzie, skoku w bok, czy zabawie. Zwykle to ja się przywiązywałam bardziej, no i w jednym związku to mój były mnie zdradził, a w drugim zostawił mnie, bo poznał inną dziewczynę w trakcie bycia ze mną. Więc chyba to jednak zależy od osoby. Poza tym, mówiłam o tym, że żaden facet mnie nie za chce, a nie, że ja za szybko będę chciała ich zmieniać;) Oprócz tego, nie uważam, że było ich jakoś dużo, ta moja przyjaciółka od której to usłyszałam była z podobą ilością facteów, tylko, że z nimi była w związkach, miesiąc, 2 tygodnie ale była

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 grudnia 2020 o 18:01

avatar eulaliapstryk
5 19

@Moloch: Eeee tam. Seks nie musi mieć nic wspólnego z "przywiązywaniem się". Uczucia swoją drogą, a fizjologia swoją. To tak, jakbyś powiedział, że skoro jako student jadałeś w barach, to później nie będziesz doceniał obiadów w domu. ;)

Odpowiedz
avatar jo73
3 15

@Moloch: Jesteś z wykształcenia psychologiem? Statystykiem? Jeśli na oba pytania odpowiedź brzmi-NIE, nie używaj sformułowania "jest to prawda".

Odpowiedz
avatar Moloch
-2 32

@jo73: Czyżbym uderzył w czułe miejsce?

Odpowiedz
avatar Crannberry
14 20

@Moloch: z ciekawości. Jak teza „Osoba, która ma dużo partnerów ma często później trudności w stworzeniu stabilnego związku. Zbyt duże przyzwyczajenie do nie przywiązywania się.” ma się do stwierdzenia, że „mężczyzna przed ślubem musi się wyszumieć”? Czyżby znowu podwójne standardy?

Odpowiedz
avatar misguided
7 13

@Crannberry: też tak odczułam xD to, że sypiałam z wieloma osobami nie znaczy, że się do nich przywiązywałam, znaczyło to, że chce z nimi spędzić moją noc bo byli atrakcyjni dla mnie. Szczerze mówiąc taki etap w życiu dał mi wiele do myślenia, zastanowienia się no i w sumie przeżycia i doświadczenia. Nigdy nie żałowałam, nigdy nie zauważyłam skutków ubocznych. Ale i tak nadal uważam, że dla społeczeństwa kobieta która mówi "tak chciałam sypiać z kilkoma facetami na raz bez związku" to jednak jest zła kobieta, taka be, bo jak to, zachowuje się jak facet? Powiedzmy, że to be to na pewno zmieni zdanie

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 grudnia 2020 o 21:18

avatar Moloch
4 24

@misguided @Crannberry: Nie nazwałbym tego podwójnym standardem. Takich "facetów" jest stosunkowo mało. Według badań z portalu Business Insider jest to maksymalnie 20%. A niektóre badania mówią o 10%. Dla kobiety zdobycie partnera seksualnego nie jest żadnym osiągnięciem tylko kwestią powiedzenia "tak", lub "nie" potencjalnemu adoratorowi. Mężczyzna, jeśli nie wykaże minimalnego zaangażowania w zdobycie kobiety to będzie sam. Musi zebrać się na odwagę, zagadać i mieć nadzieje, że zrobi dobre wrażenie. Nie rozumiem skąd jest ten mit wśród kobiet, że każdy mężczyzna ma powodzenie wśród płci przeciwnej. Że zawsze może sobie skoczyć w bok, "wyszumieć", albo zrobić coś jeszcze innego. Nas na ulicy nie zaczepiają obce kobiety proponując kawę. Znam wielu mężczyzn, którzy skończyli 30 lat i nigdy nie byli z kimś związku. Część nawet się nigdy nie całowała. Dla porównania nie znam kobiety w tym wieku, która nigdy nie miała chłopaka.

Odpowiedz
avatar misguided
10 12

@Moloch: A ja jako kobieta powiem, że znam kobiety, po 30 które też się nie całowały, nie były w związku, widocznie wszystko zależy od bańki społecznej. Ale i tak zwykle przy facecie, który miał więcej partnerek się milczy, u kobiet uważa się, że są dzi**ami, mówią to nie tylko faceci, ale i kobiety, głównie koleżanki, przyjaciółki. Uważam i tak, że ilość partnerów zależy od danej osoby i nigdy nie powinna być oceniania. Nie ważne czy to facet, czy kobieta. No ale niestety, nie każdy tak uważa. WIdzę, że facet który ma za mało kobiet, uważany jest za nie męskiego, za to jak kobieta ma więcej jest puszczalską

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 grudnia 2020 o 21:46

avatar Moloch
3 5

@misguided: Tutaj się zgodzę.

Odpowiedz
avatar Puszczyk
9 11

Pamiętam moją dyskusję z jakimś takim oszołomem twierdzącym, że kobieta mająca wielu partnerów jest "rozjechana". Zgasiłem peta pytając co za różnica czy kotleta biję 20 razy jednym młotkiem czy po jednym razie 20stoma młotkami? Prawda jest taka, że niezależnie od płci skrajności są po prostu złe i świadczą o dysfunkcjach. Jak masz 30letnią dziewicę to z jej psychiką jest równie kiepsko, co z 30stolatkiem, który miał trzycyfrową liczbę partnerek w łóżku.

Odpowiedz
avatar misguided
3 5

@Puszczyk: i teraz pytanie, kiedy ktoś popada w skrajność? Kobieta która spała bez związku z 4 facetami w sumie wyszło jej 9? Dla każdego każda liczba jest różna. Dla katoliczki 1 przed ślubem to jest źle, dla innych 50 to nie jest źle. Ja napisałam zwyczajnie że spalam że znajomymi bez zwiazku, nie podałam specjalnej liczby bo mogła być 1,2 albo i 100. Nawet jakbym była dziewica przed i na tym etapie życia spała powiedzmy z 2 facetami to byłaby skrajność? Każdy ta liczbę odczuwa inaczej. to czy to dla mnie była strajnosc czy dla dziewicy to chyba zupełnie odmienne zdanie

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 grudnia 2020 o 0:53

avatar misguided
1 3

@Puszczyk: chodzi o to że to jest tak subiektywna liczba, że znaczy inaczej dla każdego. Wydaje mi się że ważniejsze jest to czy dana osoba dobrze się czuje z tą ilością osób, niz ich eicj było

Odpowiedz
avatar Hatsumimi
2 8

@Moloch: Ale co z tego, że kobietom jest łatwiej? Byli już tacy, co chcieli zabierać tym, którym się bardziej w życiu poszczęściło (bogactwo to w dużej mierze kwestia szczęścia, a nie umiejętności) i skończyło się na milionach ofiar.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 grudnia 2020 o 5:16

avatar Brzeginka
9 21

@Puszczyk: Rany jak ja nie lubię tego porównania z zamkiem! Ile razy go można słuchać? Za każdym razem wtedy odpowiadam, że niby tak, ale z drugiej strony temperówka która zaostrzyła wiele ołówków to dobra temperówka, a ołówek zaostrzony przez wiele temperówek jest ogryzkiem nadającym się do wyrzucenia. Skąd w ogóle wziął się pomysł przyrównywania naszych narządów płciowych do zupełnie przypadkowych przedmiotów, co do których nie występuje ŻADNA analogia?

Odpowiedz
avatar digi51
1 15

@Brzeginka: A najlepsze jest to, że nadal są faceci, którzy mają to powiedzenie zupełnie na poważknie za prawdę objawioną i świetną wymówkę dla własnego k...restwa.

Odpowiedz
avatar HelikopterAugusto
3 37

@Moloch: to prawda co piszesz. Z całym szacunkiem do kobiet i bez obrazy, bo jesteśmy wolni i każdy może robić co chce, ale prawdą jest, że im więcej kobieta miała partnerów, tym mniej nadaje się do związku. Na niezobowiązujące spotkania czy jako koleżanka na seks jak najbardziej, ale do związku absolutnie nie. Jak jest przyzwyczajona do uprawiania seksu z kim popadnie i lubi to, to można być pewnym, że nie będzie w stanie dochować wierności. Najlepiej to obrazuje ten wykres. https://i.imgur.com/JsVBozL.png

Odpowiedz
avatar digi51
7 17

@HelikopterAugusto: do mężczyzn rozumiem, że też to się odnosi?

Odpowiedz
avatar Brzeginka
13 15

@HelikopterAugusto: Oczywiście! Tak samo mężczyźni! Im więcej mieli partnerek tym większe prawdopodobieństwo zdrady. Dlatego kobiety zaopatrzone są w plomby gwarancyjne, a mężczyźni zapakowani są próżniowo w woreczki. Naruszone opakowanie oznacza, że produkt nie jest pełnowartościowy i nie nadaje się do wykorzystania. To święta prawda! Co tak na mnie patrzycie?

Odpowiedz
avatar Moloch
-1 5

@digi51: Tak. Ale takich mężczyzn, jak wcześniej wspominałem jest bardzo mało. I paradoksalnie, może ktoś mi wytłumaczy dlaczego, kobiety uważają takiego za bardziej atrakcyjnego.

Odpowiedz
avatar babel
1 5

@Brzeginka: Ja się zgadzam. Oczywiście z tą plaba i woreczkiem to żart, ale jak ktoś się rypie z kim popadnie to troche żałosne.

Odpowiedz
avatar digi51
10 14

@Moloch: serio uważasz, że kobiet prujących się z byle kim jest więcej niż facetów? No to dziwne, bo do tanga trzeba dwojga, chyba, że uważasz, że facet idąc do łóżka z pierwszą lepszą babą wyobraża sobie z nią wspólną przyszłość. Ja nie znam kobiet chwalących się ilością facetów, z którymi były w łóżku. Natomiast faceci i ich przechwałki o łóżkowych przygodach to inna historia. Co lepsze, niektórzy uważają, że po zaliczeniu dziesiątek szonów są dla normalnych kobiet świetnym materiałem na męża

Odpowiedz
avatar Puszczyk
-4 8

@Brzeginka: pytasz się mnie o powiedzenia mojej babci, która urodziła się jeszcze w XIX wieku, a zmarła w wieku XX. Skąd ja mam to wiedzieć skąd to się wzięło? A z ołówkiem to skiepściłaś. Ołówek rezany milion razy jedną temperówką czy po jednym razie milionem temperówek jest do wyrzucenia. ;) A temperówka, która ciągle używana ostatecznie tępi się. ;) @misguided: odnośnie twojego pytania, to jest ono uniwersalne. I faktycznie taka liczba istnieje, tylko jest inna dla każdej z kultur. Jest też bardzo dużo zaburzeń u kobiet w związku z ich aktywnością seksualną i jego jakością jak np Zespół Kehrera. To są bardzo obszerne zagadnienia.

Odpowiedz
avatar Crannberry
5 11

@Puszczyk: już pomijając debilne porównanie ludzi do przedmiotów codziennego użytku, ale skoro go użyłeś, to powiem ci tak. W budynku, w którym mieszkam, w drzwiach wejściowych oraz w drzwiach do piwnicy, pralni, czy pomieszczenia z licznikami znajdują się zamki uniwersalne, które każdy mieszkaniec może otworzyć kluczem do drzwi wejściowych swojego mieszkania. Czyli jeden klucz otwiera wiele zamków, a jeden zamek można otworzyć wieloma kluczami. Zarówno klucze jak i zamki mają się świetnie i nikomu nie dzieje się krzywda. Bardzo fajną sprawą jest, kiedy każdy zajmuje się własnym kluczem/zamkiem i nie zagląda do niego innym

Odpowiedz
avatar justangela
2 6

@Crannberry: świetnie opisane. Rozwalają mnie za to te kompletnie debilne porównania krążące od lat, mające na celu obrażenie kobiet, które nie stosują się do patriarchalnych zasad moralnych.

Odpowiedz
avatar Moloch
0 8

@digi51: Kobiety nie idą do łóżka z każdym tylko z tym najwyższym procentem. Jeśli wydaje ci się, że każdy mężczyzna może z każdą babą iść do łóżka tak po prostu, to muszę cię zdziwić. Maksymalnie około 20% mężczyzn może na coś takiego sobie pozwolić. Dlatego też się tym przechwalają, bo jest to dla nich osiągnięcie. Dla baby pójście do łóżka z każdym mężczyzną, który się napatoczy oznacza, że ma niskie standardy.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 16 grudnia 2020 o 17:03

avatar digi51
3 7

@Moloch: A Tobie się wydaje, że każda kobieta może iść do łóżka z każdym facetem na pstryknięcie? Rozumiem, że z tym najwyższym procentem chodzi Ci o to, że z "najlepszym sortem". No, to bardzo Cię rozczaruje, ale przeciętna kobieta, czyli taka 5/10 ma nikłe szanse na wyrwanie nawet na jedną noc szarmanckiego przystojniaka, który przewiezie ją super furą i przyjmie w luksusowym apartamencie. Na pstryknięcie palca to są najwyżej desperaci. I widzisz, jak dla faceta osiągnięciem jest bzykanie dziesiątek pijanych karyn albo ciąganie naiwnych kobiet do łóżka obiecankami wielkiej miłości i przechwala się tym chcąc zaimponować w towarzystwie, albo, o zgrozo, potencjalnej wybrance serca, to jak to o nim świadczy? Aha, dla kobiety pójście do łóżka z byle kim oznacza niskie standardy, a dla faceta pójście do łóżka z byle kim oznacza...? Jak dla mnie świadczy o tym, że ma poza tym niezbyt wiele do zaoferowania i musi udowadniać swoją wartość idąc na ilość, a nie na jakość. I nie chodzi mi o jakość partnerów seksulanych jako ludzi. Chodzi mi o jakość a raczej bylejakość relacji. Do mnie nie przemawia argument, że fizjologia sobie, a uczucia sobie. Ok, może się zdarzyć parę razy seks wyłącznie dla przyjemności, ale bzykanie się przykładowo co tydzień z kimś innym jest dla mnie obleśne. Nieważne czy to facet czy baba. Jakby mi się jakiś facet takim osiągnięciem pochwalił i wysłałabym go na drzewo.

Odpowiedz
avatar justangela
2 2

@digi51: zgadzam się z Tobą niemal całkowicie. Jedyne z czym bym polemizowała to z ostatnim akapitem. Osobiście mam znajomych, którzy miewali w życiu okresy różnych eksperymentów w sferze seksualnej, wliczając w to jakieś tam spotkania bez zobowiązań. Gdybym o tym nie wiedziała, to pewnie bym ich o to nie podejrzewała. Inteligentni, ogarnięci życiowo, zawodowo, rodzinne itp. To mnie nauczyło, żeby nie robić z czyjegoś życia seksualnego jakiegokolwiek argumentu i nie oceniać wyłącznie z tej perspektywy. Każdy ma prawo do tego aby robić co mu się podoba jeśli chodzi o seks. Każdy ma również prawo zarówno do eksperymentów i pomyłek. Istotny jest całokształt, a nie tylko wyrwana z kontekstu sfera seksualna.

Odpowiedz
avatar digi51
-1 3

@justangela: no i spoko. Ja się mogę z takimi ludźmi kumplować, nie krytykuję, nie oceniam charakteru. Ale na partnera bym sobie nie wzięła :)

Odpowiedz
avatar Crannberry
7 7

@justangela: zgadzam się w pełni. Mam koleżankę, poznałyśmy się w mojej pierwszej pracy w Monachium, wdrażała mnie w obowiązki. Amerykanka, żyje w oficjalnym trojkącie z dwoma mężczyznami (i to od ponad 20 lat), dodatkowo uczestniczą w swinger parties i imprezach bdsm. Kiedyś wygadała się, że spała w życiu z ponad 500 mężczyznami. Przy tym w pracy była to jedna z najbardziej profesjonalnych i kompetentnych osób, z jakimi dane było mi pracować. I jedna z lepszych przyjaciółek, jakie miałam. Nie wyobrażam sobie, że miałabym się od niej odciąć, czy nią gardzić tylko z tego względu, że moje życie seksualne wyglada inaczej niż jej. Generalnie wychodzę z założenia, że dopóki wszystko odbywa się między dorosłymi wyrażającymi świadomą zgodę i nikomu nie dzieje się krzywda (fizyczna ani emocjonalna) wszystko jest dla ludzi i kto nam dał prawo zaglądać innym w majtki tudzież oceniać ich wartość jako człowieka na podstawie tego z kim i w jaki sposób uprawia seks. A odnośnie seksu dla przyjemności - wbrew temu co się niektórym wydaje, kobiety tez mają swoje potrzeby i popęd, który nie znika magicznie w momencie, kiedy kończy się stały związek, ani nie wybucha jak wulkan, kiedy tylko na palcu pojawi się obrączka

Odpowiedz
avatar Moloch
-2 6

@digi51: To należy się tobie za to pochwała, że tak na to patrzysz. Ja niestety miałem okazję poznać kobiety, które uważały mężczyzn, którzy nigdy nie mieli dziewczyny, albo (o zgrozo) nigdy się nie całowali, za ofiary życiowe i powód do wyśmiania.

Odpowiedz
avatar Hatsumimi
3 5

@Moloch: Poznałam sporo osób (głównie kobiet), które ogólnie uważały ludzi bez doświadczeń miłosnych za ofiary losu niezależnie od płci. Za bardzo koncentrujesz się na sobie jako mężczyźnie i nie widzisz, że to szerszy problem.

Odpowiedz
avatar Moloch
2 4

@Hatsumimi: O tak, kobiety, które nigdy nie uprawiały seksu są tak szykanowane, że są w stanie sprzedać swoje dziewictwo za milion brytyjskich funtów ;) (źródło: dailymail.co.uk).

Odpowiedz
avatar digi51
2 6

@Moloch: tak, takie soczyste 20-latki, które miały już milion okazji, aby dziewictwo stracić. Może zapytaj się jak czuje się 30-letnia dziewica, która w życiu nie miała żadnej intymmiejszej sytuacji z mężczyzną, bo jest nieatrakcyjna na tyle, że żaden facet nie spojrzał na nią poważnie myśląc, że mógłby się z nią choćny na randkę umówić, a do tego nieśmiała na tyle, że ma garstkę znajomych. Milionerzy tego świata zabijają się o jej dziewictwo

Odpowiedz
avatar Hatsumimi
1 5

@Moloch: Aha, czyli jak wśród jakichś szejków jest popyt na dziewice, to znaczy, że takie kobiety nie są pojeżdżane przez inne kobiety? No i co z laskami, które nigdy nie miały chłopaka i nie całowały się?Zanim się zabierzesz do dyskusji, zrób sobie jakiś podstawowy kurs z logiki czy coś.

Odpowiedz
avatar Hatsumimi
1 3

@digi51: Zaraz tam 30-letnia. Jako 14-nastolatka zostałam okrzyknięta przez klasę dziwadłem, bo nigdy nie miałam chłopaka - wszystko z pełną powagą i w obecności wychowawcy, który nawet tego nie skomentował. Ale Moloch i tak pewnie powie, że zmyślam, bo gdzieś tam ktoś sprzedaje swoje dziewictwo.

Odpowiedz
avatar justangela
3 3

@Crannberry: chyba potrafię sobie wyobrazić tą kobietę o której piszesz - na bank jest rewelacyjna! Z popędem u kobiet w 100% zgoda. U nas pokutuje mit Matki Polki, która uprawia seks wyłącznie w celu prokreacji.

Odpowiedz
avatar justangela
1 1

@digi51: ależ ja Cię rozumiem, bo każdy ma prawo mieć w zasadzie dowolne oczekiwania co do partnera. I tak jak jednemu może pasować niewielkie doświadczenie u partnera /partnerki tak innemu może pasować coś zupełnie przeciwnego. I jeśli mowa o prywatnych preferencjach to powiem Ci dwie rzeczy: one się z wiekiem potrafią zmieniać i osobiście (gdybym była singielką) to aktualnie zapewne szybciej bym wybrała faceta z dużym doświadczeniem niż prawie żadnym. Ale to tak na marginesie ;)

Odpowiedz
avatar justangela
-1 5

@Moloch: mhhh... Odnośnie osób bez doświadczenia w kwestiach seksualnych to jest trochę śliski temat. Osobiście nie widzę powodu, aby z takich osób się wyśmiewać. Niemniej jednak, jeśli ma się już trochę więcej lat, to brak doświadczenia w tych kwestiach może budzić zdziwienie, jak również może być potencjalną przeszkodą dla stworzenia związku. I ja na przykład (choć czysto teoretycznie) nie wyobrażam sobie związku z prawiczkiem, no sorry. Mając swoje lata i doświadczenia na karku - nie, ble, nie bawię się w nauczycielkę... Co więcej, facet mający 35 lub więcej lat, bez doświadczeń to brzmi jak ktoś okropnie nieatrakcyjny lub kompletny świr, sorry. Nie ma się o co obrażać.

Odpowiedz
avatar babel
-3 5

@Crannberry: Kolezanka moze i dobra ale materiał do stałego związku kiepski. Lepiej niech się przebada czy jakiegoś syfa nie złapała. Druga sprawa jak ktos nie potrafi zapanowac nad popedami to moze miec problem. Samo BDSM to juz dewiacja sexualna jak swingowanie. Wiec udawanie ze wszystko jest w porządku jest raczej niepowazne.

Odpowiedz
avatar babel
-1 7

@misguided: Faceci raczej latawić nie wybieraja. Mam nadzieje że jeżeli masz jakiegoś stałego partnera to go poinformowałaś że byłas kiedyś bardzo gościnna.

Odpowiedz
avatar justangela
2 8

@babel: ooo, uwielbiam takie chamskie przytyki. Jak facet rucha co popadnie to wielki as zdobywa doświadczenie, a jak babka to latawica. Dalsza polemika chyba jest zbędna. Gardzę osobami o takich poglądach...

Odpowiedz
avatar Moloch
1 5

@Hatsumimi: Serio? Porównujesz nie posiadanie partnera w wieku 14 lat do kogoś kto nigdy go nie miał w wieku 30? Ja w wieku 14 lat nawet nie myślałem jeszcze za bardzo o kobietach, a co dopiero o posiadaniu dziewczyny. W legendach, opowiadanych od setek lat, największą nagrodą dla rycerza nie było złoto, czy połowa królestwa. Za pokonanie owego smoka, będącego metaforą straszliwego zła pojawiąjącego się w życiu, największą nagrodą była właśnie ręka dziewicy.

Odpowiedz
avatar justangela
0 6

@Moloch: można żyć głupimi bajkami i można też żyć zwyczajnie, po ludzku, bez bajek. Wolę realistę z trzeźwym spojrzeniem na świat, niż "rycerza" szukającego dziewic i walczącego z wyimaginowanym smokiem.

Odpowiedz
avatar Moloch
0 4

Napisałem o zaszłościach kulturalnych, gdzie szanowano zachowanie dziewictwa u przyszłej wybranki serca, które było propagowane od setek lat. @justangela: "Omg to bajka, lol, co ty mi tu gadasz!?"

Odpowiedz
avatar Crannberry
4 4

@babel: ależ ona jest w stałym związku i to już od ponad 20 lat (są już po pięćdziesiątce). Z tymi samymi dwoma mężczyznami. Z jednym z nich nawet ma ślub. Na okoliczność różnych „syfów” badają się regularnie. Ale to jest chyba coś, co robi każdy odpowiedzialny dorosły człowiek, który prowadzi życie seksualne. A co do tych „dewiacji”, to powiedz mi, od której czynności dokładnie się one zaczynają? Od zawiązania oczu, związania nadgarstków, wydawania poleceń, dania klapsa, czy jeszcze czegoś innego? Gdzie dokładnie przebiega dla ciebie granica dewiacji?

Odpowiedz
avatar justangela
0 4

@Moloch:cóż, jak widać niektórzy nadal żyją tym stereotypem z bajki (idealna kandydatka na żonę =dziewica).

Odpowiedz
avatar Hatsumimi
4 4

@Moloch: Tym bardziej uznawanie dziewczyny za nienormalną, bo w wieku 14 lat nikogo jeszcze nie miała, jest przerażające. Widzę więc, że tu się zgadzamy. I nie rozumiem, po co przytaczasz tu legendy. Naprawdę zamierzasz negować moje osobiste doświadczenia *sprzed kilkunastu lat* bajkami *sprzed kilku stuleci*?

Odpowiedz
avatar Moloch
1 5

@justangela: Nie jest to do końca stereotyp. Udowodniono naukowo, że im mniej człowiek ma partnerów seksualnych i im później przechodzi inicjacje tym tworzy bardziej stabilny związek w przyszłości. Żródła: ifstudies.org, theatlantic.com.

Odpowiedz
avatar justangela
-1 5

@Moloch: dotyczy to tylko kobiet czy obu płci? Bo jeśli obu, to czemuż stereotyp dotyczy tylko kobiet?

Odpowiedz
avatar Moloch
1 5

@justangela: Odpowiem pytaniem na pytanie. Ile razy w życiu, zebrałaś się na odwagę, podeszłaś do nieznajomego mężczyzny, niekoniecznie na ulicy, ale np. na imprezie, w kawiarni, albo barze, następnie zagadałaś do niego i zaprosiłaś go na randkę?

Odpowiedz
avatar justangela
-1 7

@Moloch: mój drogi, a czy jedynym sposobem jest zagadanie do kogoś? Osobiście znam co najmniej kilka sposobów, dzięki którym facet zagaduje. Ale tak czy inaczej Twoja odpowiedź nie wyjaśnia tego gównianego stereotypu. Bo skoro facet, który miał sporo partnerek może mieć problem ze stałym związkiem to teoretycznie powinien być tak samo nazywany puszczalską k*rwą jak co poniektórzy mówią o kobietach z doświadczeniem. Ale nie, facet as, a laska się szmaci.

Odpowiedz
avatar Moloch
3 5

@justangela: Widać, że nie masz zielonego pojęcia jak wygląda podrywanie po męskiej stronie. Może inaczej. Nie zastanawiałaś się kiedyś dlaczego mężczyźni płacą prostytutkom za seks? Dlaczego w dobie kryzysu rośnie popyt na ich usługi? Dlaczego męskich prostytutek jest tak mało, a jak już są, to głównymi ich klientami są inni mężczyźni? Podpowiem, ma to związek z tym, że kobiety nie muszą się specjalnie namęczyć, by znaleźć mężczyznę, który pójdzie z nimi do łóżka.

Odpowiedz
avatar digi51
2 8

@Moloch: Aha czyli tylko dlatego, że facet musi się bardziej postarać, żeby bzyknąć babkę, w jego wykonaniu rypanie się z byle kim jest wyczynem godnym pochwały, a u kobiety dziwkarstwem? Żyjesz trochę w świecie stereotypów. Tacy faceci, które większość kobiet chciałaby bzykać, czyli atrakcyjni i szarmanccy też się nie muszą na namęczyć. Inni też by nie musieli, gdyby zwracali uwagę na przeciętne, a nawet brzydkie kobiety. No, ale jak każdy chce tylko 7/10 i wyżej to chyba normalne, że musi się bardziej postarać, aby taką laskę wyrwać niż ładniejszy kolega.

Odpowiedz
avatar Crannberry
2 2

@justangela: Późna inicjacja (taka powiedzmy koło 30) to generalnie skomplikowany temat, bo to może mieć różne przyczyny. Jeden zwyczajnie nie spotka nikogo sensownego w młodszych latach, innemu włączy się przegródka "płeć przeciwna" później niż innym, czy jakoś się ogólnie nie złożyło. To nie wyklucza udanego życia seksualnego w przyszłości. Inna sytuacja jest, kiedy ktoś ma w tej sferze zahamowania, wyniesione chociażby z domu przez wmawianie, że seks to coś złego i brudnego. Osoba, która przez wiele lat tłumi swój popęd w imię "szanowania się", religii czy innych "wartości", będzie miała z tą sferą problemy i w momencie zawarcia ślubu jej się to magicznie nie odmieni. Parę przykładów z życia. Mam młodszych kuzynów (26-32 lata). Najstarszy z nich dopiero od 2 lat ma swoją pierwszą dziewczynę (nota bene bardzo fajną), z którą tworzy szczęśliwy związek, dla młodszych płeć przeciwna mogłaby póki co nie istnieć, na razie skupieni są na doktoratach, nauce i robieniu kariery. Ale jakoś jestem o nich spokojna, do wszystkiego w swoim tempie dojdą. Mój obecny partner też późno zaczął, ja jestem jego bodajże czwartą partnerką, o ile nie trzecią, ale w sferze intymnej nie mam żadnych powodów do narzekań. Z drugiej strony, jeszcze w Irlandii miałam przez jakiś czas chłopaka wychowanego w bardzo konserwatywnej, katolickiej rodzinie, który miał zwyczajnie blokadę. Jakiś tam seks był, ale bardzo rzadko, praktycznie wymuszony, po ciemku i pod kołdrą, i w wielkiej tajemnicy, a jak kiedyś chciałam, kolokwialnie mówiąc, zrobić mu loda, zerwał się z krzykiem i uciekł z pokoju. Potem się tłumaczył, że wyobraził sobie, że jego ojciec to widzi (a facet miał 36 lat). Związek nie przetrwał (doszły jeszcze inne problemy, ale jego pociąg do celibatu był jedną z przyczyn rozpadu). Od czasów licealnych miałam dobrego przyjaciela, który z kolei sam inicjację przeszedł bardzo wcześnie (16 lat), od tego czasu przez kilka lat "ruchał co się dało", a nagle pod koniec studiów zamarzyła mu się dziewica, z którą się ożeni (a po ślubie zrobi z niej swoją prywatną, nieskażoną boginię seksu). Popadł na tym punkcie w obsesję. W końcu znalazł starszą od niego, 30-letnią dziewicę, w kółku oazowym, do którego się w tym celu zapisał. Zachwycał się, jak to ona "się szanuje", nie dawał sobie wytłumaczyć, żeby może przemyślał tę znajomość, bo poglądy dziewczyny w wieku kwestiach trącą fanatyzmem, żeby nie powiedzieć wprost, jest zwyczajnie pie*dolnięta (bardzo przypominała Kaję Godek). Zbywał to, mówiąc, jestem zwyczajnie zazdrosna, bo ona się "po prostu szanuje". Niech mu będzie. Ożenił się z nią, wyjechali za granicę, na ponad 10 lat urwał nam się kontakt (miedzy innymi dlatego, że żona zabroniła jakichkolwiek znajomości z płcią przeciwną, bo to grzech). Kilka lat temu kontakt się odnowił i kolega wygadał się jak wygląda jego małżeństwo. Żona "szanowała się" nie tylko przed ślubem, ale również po. Na pierwszy seks zgodziła się dopiero jakieś 2 lata po ślubie, kiedy chciała mieć dziecko. Po seksie następowało szorowanie całego ciała, żeby zmyć z siebie brud i grzech. Od momentu zajścia w ciążę do teraz, więcej seksu nie było, bo to grzech. Na rozwód się nie zgadza, bo jej religia nie pozwala. Do tego laska kwestionuje naukę czy medycynę, światopogląd opierając na radiomaryjnej wersji religii i teoriach spiskowych. No cóż, co się wybrał to se ma… A jeszcze, na Twój komentarz odnośnie 35-letniego prawiczka, odpowiem Ci jeszcze pół-żartem. Z drugiej strony, taki nie ma wyrobionych złych nawyków i nigdy nie usłyszysz "o co ci chodzi? Mojej byłej to nie przeszkadzało" ;)

Odpowiedz
avatar Moloch
-1 7

@digi51: Co będzie bardziej godne podziwu? Zdobycie medalu sportowego za lata ciężkich treningów, pracy nad sobą i wygrania zawodów z innymi konkurentami? Czy zdobycie medalu, bo ktoś kupił taki w sklepie, a następnie podszedł do kogoś i zapytał, że chce taki dostać?

Odpowiedz
avatar digi51
-1 7

@Moloch: A może takie porównanie? Co jest bardziej godne podziwu? Wysranie 2kg kupy trwające godzinę, bo poprzedniego dnia naw...rdalałaś się jak świnia czy czy lekkie łatwe i przyjemne oddanie stolca, bo dbasz o dietę, a może po prostu nie masz problemów z oddawaniem stolca mimo wpieprzania śmieciowego żarcia w dużych ilościach. Podpowiem Ci - ani jedno ani drugie, porównanie równie z d... (dosłownie) jak Twoje.

Odpowiedz
avatar Crannberry
2 4

@Moloch: ale laska 2/10 też nie zdobędzie faceta 10/10 nawet na jednorazowy numerek. Namęczy się jak koń w westernie, a on i tak ją spławi, bo to nie jego liga. Co więcej, nawet laska 10/10 może się komuś zwyczajnie nie podobać i nie być w czyimś typie. Poza tym nie chodzi chyba o to, żeby iśc do łózka z kimkolwiek, tylko z tą konkretną osobą, która nam się podoba. Ale jeżeli my nie podobamy się jej, nic z tego nie będzie, niezależnie od płci.

Odpowiedz
avatar Moloch
1 3

@Crannberry: Nie zmienia to faktu, że sytuacja gdzie dziewczyna stara się o tego jednego mężczyznę jest niezwykle rzadka, bo zwykle ma więcej adoratorów, z którymi może się spotkać. Mężczyzna nie ma takiego luksusu.

Odpowiedz
avatar digi51
2 4

@Crannberry: "Poza tym nie chodzi chyba o to, żeby iśc do łózka z kimkolwiek, tylko z tą konkretną osobą, która nam się podoba. Ale jeżeli my nie podobamy się jej, nic z tego nie będzie, niezależnie od płci." - o, to,to. Dla przeciętnego człowieka zaciągniecie BYLE KOGO do łóżka jest możliwe i to nawet co tydzień kogo innego. Jest bardzo wiele kobiet, które ucieszyłyby się z jakiegokolwiek zainteresowania ze strony jakiegokolwiek faceta. No, tylko, że przecież Moloch nie mówi o wyrywaniu takich jako wielkim wyczynie porównywalnym z medalami sportowymi, tylko o wyrywaniu kobiet ładnych. Bo przecież faceci tylko takich są. Reszta ich zdaniem nie istnieje albo może nie są kobietami? Bo inaczej nie byłoby takiego pitolenia, jak to kobietom łatwo zmieniać facetów jak gacie na dupie.

Odpowiedz
avatar justangela
-1 1

@Crannberry: odpowiem tak: generalnie ewentualny nowy partner dla nie to sprawa tak mocno teoretyczna, że aż trudno mi ją sobie wyobrazić. Jasne, że najważniejsza nie jest ilość partnerów i co do tego zgadzam się jak najbardziej, więc zapewne ta kwestia nie byłaby dla mnie najważniejszym argumentem. Moja wczesniejsza wypowiedź zawierała pewne uogólnienie, że (statystycznie) szybciej bym znalazła odpowiedniego faceta, który ma za sobą sporo doświadczeń niż prawiczka.

Odpowiedz
avatar justangela
-2 6

@Moloch: a to ja w temacie sportowym mam inne porównanie? Kto jest lepszym sportowcem: taka laska, która regularnie ćwiczy czy taka, która o ćwiczeniach słyszała? A teraz zamień sport na seks :D. Tak, wiem, że z tyłka porównanie, ale sam zacząłeś... :D

Odpowiedz
avatar eulaliapstryk
0 6

@Moloch: Nope. Płacą prostytutkom za seks, bo chcą sobie poruchać bez komplikacji. Bez wysiłku, bez tracenia czasu, bez zaangażowania, bez ryzyka - płaci i wymaga.

Odpowiedz
avatar Puszczyk
2 2

@Crannberry: nie przypisuj mi autorstwa tych słów. To było powiedzenie mojej babci. Dla mnie nie ma znaczenia czy babka nabijała się tysiąc razy na jednego bolca, czy po jednym razie na tysiąc bolców. Skrajności i dysfunkcje są złe, ale za większą liczbą partnerów nie muszą stać od razu jakieś psychiczne problemy.

Odpowiedz
avatar Puszczyk
2 2

Tak z mojego doświadczenia: faceci mają mniej partnerek niż mówią, a kobiety mają więcej partnerów niż przyznają. Wiele znam takich par. Niby szczerych, niby się akceptujących i otwartych, ale potem takie lekkie zdziwienie jak takiego znajomego się mija w wejściu do burdelu, a na swoją dyrektorkę wykonawczą wpadasz na seks orgii, bo lubi jak ją kilku-kilkunastu chłopa bierze. Odwalasz face palma licząc, że cie nie widziała i idziesz po flaszkę do sklepu zastanawiając się czy ją zwolnić dyscyplinarnie, czy dać premię za organizację "pracy". Komu jest łatwiej "zaliczyć" ? Nie wiem.

Odpowiedz
avatar yfa
2 2

@justangela: "Każdy ma prawo do tego aby robić co mu się podoba jeśli chodzi o seks. Każdy ma również prawo zarówno do eksperymentów i pomyłek. " ...i każdy, w szczególności potencjalny/przyszły partner, ma prawo do oceny zachowań innej osoby wedle swoich kryteriów.

Odpowiedz
avatar justangela
3 3

@yfa: oczywiście. Zakładając, że oceniający nie jest hipokrytą i te same standardy stosuje zarówno wobec innych jak i siebie.

Odpowiedz
avatar bazienka
0 0

@HelikopterAugusto: rozumiem, ze do facetow tez sie to tyczy? i nie, nie jestem zwolenniczka wielu partnerow, wrecz z obserwacji wynika, ze to zazwyczaj wynika z 1. traumy 2. zaburzen ( borderline, niskie poczucie wlasnej wartosci, wrecz seks za akceptacje itp. level) 3. patologii (szybka inicjacja seksualna i wielosc partnerow jest jednym z kryteriow niedostosowania spolecznego) @Moloch: jakies dane? bo osobiscie znam przynajmniej 2 z 3cyfrowa liczba partnerek na koncie i wieeeeeeelu uprawiajacych niezobowiazujacy seks ale jak mowi @digi51, seks uprawiaja dwie osoby, wiec jakim cudem az takie dysproporcje (mowisz o 10-20%)?? zwykle INCELSKIE bujdy z tym "najwyzszym procentem" digi, on by pewnie chetnie poszedl, gdyby ktoras ""pstryknela", a tak musi sobie jakos skompensowac bycie w tej "chwalebnej wiekszosci" xd @Puszczyk: jak juz jestesmy przy chamskich porownaniach, to jesli samochod ci sie ciagle psuje i musisz odwiedzac warsztaty, to kiepski samochod, natomiast warsztat, do ktorego przyjezdza wiele samochodow, to bardzo dobry warsztat xd @digi51:

Odpowiedz
avatar bazienka
0 0

@Puszczyk: faceci sa oceniani pod wzgledem sprawnosci, kobiety- moralnosci i nie, nie jest to regula, sa takie, ktore mowia otwarcie ;p

Odpowiedz
avatar Crannberry
21 23

Ludzie czasami chlapią cos zupełnie bezmyślnie, nie zastanawiając się, jak to brzmi i jak ktos się może poczuć słuchając tego. Moje pierwsze małażeństwo rozwaliła matka mojego męża, a on nie umiał sie jej przeciwstawić. Sześć lat spędzonych razem, przysięgi, plany i nadzieje poszły się paść. On po latach zrozumiał, że to nie partnerki były złymi kobietami, tylko problem tkwił zupełnie gdzie indziej, odciął się od matki, wyjechał na inny kontynent, gdzie się ożenił i spłodził dwójkę dzieci (my dzieci nie mieliśmy, bo "mamusia się nie zgadzała"). Sporo moich znajomych ma go w znajomych na fejsie i ja tez co rusz wysłuchuję, jaką on ma teraz fajną żonę, jakie ładne dzieci, jacy są szczęśliwi itd. I o ile z jednej strony, cieszę się, że ułożył sobie życie i życzę mu wszystkiego dobrego, to jednak opowiadanie mi, jaki mój były partner jest szczęśliwy z inną kobietą i jakie ta inna robi cudowne wrażenie i jak stworzył z ta nową wszystko to, co ja sama chciałam z nim stworzyć, tylko nie było mi dane, jest jakby troche nie na miejscu. Zwłaszcza przoduje w tym koleżanka, którą samą niedawno mąż zostawił, odchodząc do innej kobiety i zrywając kontakty z nią i z ich dzieckiem. Na pewno wspaniale poczułaby się, gdybym ja zaczęła jej nadawać, że jeszcze nigdy nie widziałam jej byłego tak szczęśliwego i jak sie pięknie opiekuje swoimi "nowymi" dziećmi

Odpowiedz
avatar Lostsoul
11 11

Podwójne standardy istnieją i są wkurzające, ale tutaj piekielnością są raczej znajomi którzy próbują ci dopiec z jakiegoś powodu. "Dobrze zrobił, po co suszyłaś mu głowę? I nie żal ci teraz?" A co jakby ci było żal? masz się popłakać? wywal tych ludzi na śmietnik.

Odpowiedz
avatar jo73
4 6

Ludzie sarkają i sarkać będą, wtrącać się do życia innych chętniej niż do własnego. A rodzina, zwłaszcza ta daleka, często najchętniej. Podwójne standardy nie dotyczą tylko płci, a właściwie każdego aspektu życia. Co mamy właśnie widoczne na strajkach. Przykro to mówić, dość brutalnie uczyłam rodzinę, gdzie są granice wolności komentowania mojego życia, ale działa. Gratuluję bardzo zdrowego podejścia do rozwodu.

Odpowiedz
avatar irulax
3 5

Mogę podsumować krótko: takie tam p***lenie. Zdążyłem zauważyć zależność, że najwięcej do powiedzenia mają zwykle ludzie którzy własnego życia nie potrafią ogarnąć. Chyba właśnie kobiety najbardziej przejmują się takim ględzeniem. Faceci najczęściej mają wywalone. I dobrze.

Odpowiedz
avatar digi51
4 8

@babel: a gdzie ty tu coś masz o zakazie wychodzenia na imprezy, a tym bardziej rozwijania hobby? Jakiego hobby? "Chciałaś uwiązać faceta" - jak się bize ślub to chyba świadomie się wiąże z drugą osobą i dzieli się z nią życie, a nie na zasadzie "dalej sobie żyje swoim życiem kawalera, a do domu przychodzę na darmowy seks". Jak ktoś chce sobie korzystać z życia nie biorąc pod uwagę potrzeb drugiej osoby to nie dorósł do stałego związku, a autorka chyba raczej nie trzymała go siłą, skoro na luzie się z nim rozwiodła, nie migać znaleźć kompromisu. Jeez, co za brednie.

Odpowiedz
avatar digi51
5 11

@babel: Powtarzam pytanie, gdzie jest napisane, że 1. ona mu czegokolwiek ZAKAZYWAŁA. 2. że miała pretensje o jakiekolwiek gadżety albo wyjścia towarzyskie? Jest różnica między kupieniem sobie gadżetu od czasu i w rozsądnych sumach, a wydawaniem na elektropierdoły połowy pensji, bo telefon sprzed trzech miesięcy już jest "stary". Tak samo jak jest różnica między wyjściem w weekend z kumplami na piwo, a bycie co tydzień schlanym jak świnia od piątku do poniedziałku. Nie wiesz, jak było, ale pitolisz trzy po trzy, żeby dowalić, że to baba zawiniła i biednemu chłopczykowi zabroniła spotkań z kolegami i kupowania czegokolwiek.

Odpowiedz
avatar Crannberry
9 9

@digi51: przypomniało mi się tak w temacie „niedobrej kobiety, która zabrania”. Kiedy poznałam mojego pierwszego męża, on właśnie spędzał wszystkie weekendy na piciu z kolegami, tak że jak wchodzili do pubu w piątek po południu, to wychodzili z niego w niedziele wieczorem (irlandzki standard). Kiedy poznał mnie, ograniczył wyjścia z kolegami, dzieląc weekend między ich i mnie, co im się bardzo nie spodobało i zarzucili mu, że „zamiast jak normalny chłop, spędzać cały wolny czas z nimi, mężczyznami, to on się z kobieta spotyka, jak jakiś pedał”. Boska logika

Odpowiedz
avatar babel
-4 10

@digi51: A gdzie jest napisane ile wychodził i ile kasy wydawał? Znana jest jedynie przyczyna i powód rozstania. Wiec sama pitolisz trzy po trzy byle kogos wybielic. Rozumiem jakby były dzieci, to byłoby to naganne, a tak mozna snuć jedynie domysły. Widocznie szukała jakiegoś misi domatora nad którym bedzie miała kontrole i tyle.

Odpowiedz
avatar digi51
5 7

@babel: no właśnie nie jest, więc po co snuć jakieś teorie na ten temat? Może to on była zaborza i apodyktyczna, a można to on się zachowywał jak rozpuszczony bachor. Fakt jest taki, że okazało się, że do siebie nie pasują i się rozstali. A może to on szukał lali, która będzie grzecznie siedzieć w domu i tolerować chlanie bez opamiętania i niekontrolowane wydatki i jeszcze temu przyklaskiwać. Wiesz, że tak nie było?

Odpowiedz
avatar Brzeginka
8 8

@babel: Ale o co Ci tak właściwie chodzi? W historii jest informacja, że się rozeszli, bo do siebie nie pasowali. Koniec kropka. Żadnych żali. Krótka informacja. A Ty tu próbujesz udowadniać, że autorka jest be i niemal przywiązywała męża do kaloryfera. Dlaczego?

Odpowiedz
avatar Crannberry
7 7

@babel: ale co ty wymyślasz? Gdzie tu masz jakąś zaborczość czy płakanie w poduszkę? Dorosły człowiek podjął świadomą decyzję, że teraz ma dziewczynę i nie ma tyle czasu dla kolegów, co do tej pory. Teraz będzie z nimi pił w knajpie np tylko w piątki i niedziele, bo soboty spędza z dziewczyną. I tyle. W histeryczny ton uderzyli koledzy, zarzucając mu „pedalstwo”, bo widocznie ich zdaniem z dziewczyną wiąże się gej, a samiec hetero znajduje sobie chłopaka :)

Odpowiedz
avatar Balbina
3 3

@babel: Mój kumpel od lat wychodzi w piatki na meczyki siatkówki czy koszykówki(nie pamiętam) a pózniej meczyk kończy się totalnym chlaństwem wszystkich zawodników. Jest dumny z siebie bo ma pasje której się poświęca.???? Leczy w sobotę kaca i obiecuje sobie że to ostatni raz aż do piątku. Zona? juz ma to w dupie. Czy według ciebie jego potrzeby są ograniczane? Czy tak ma np wyglądać związek?

Odpowiedz
avatar babel
-4 4

@Balbina:Widac jest zazdrosna bo nie kontroluje jego zycia. Ludzie nie robia z piatkowych wypadów jakis zagadnień. Rozumiem że ma siedziec na dupie w piątek i nie realizowac swoijej pasji? Byłem na praktykach w Szwecji i tam norma jest wypad w piątek do knajpy po pracy. Nikt sie nie obraza i nie stroi fochów.

Odpowiedz
avatar Me_Myself_And_I
1 1

@Crannberry Pozwól, że się upewnię. Czy to ten sam mąż, co pisałaś o nim odrobinę wyżej "Moje pierwsze małażeństwo rozwaliła matka mojego męża, a on nie umiał sie jej przeciwstawić. Sześć lat spędzonych razem, przysięgi, plany i nadzieje poszły się paść"?

Odpowiedz
avatar bazienka
0 0

@babel: nie "zaborcze", po prostu ich potrzeby i oczekiwania roznily sie od siebie na tyle, ze lepiej bylo sie rozstac i poszukac kogos z podobnymi

Odpowiedz
avatar Crannberry
1 1

@Me_Myself_And_I: tak. Ten sam. Podczas rozwodu dowiedziałam się, że oprócz matki, nienawidzili mnie również koledzy, bo im tez go „ukradłam”. Przez 6 lat nie wspomniał o tym słowem, oni zreszta tez nie. Dopiero na koniec mi to „wyrzygal”, jako zarzut w moją stronę, że koledzy nie mogli zaakceptować, że kumpel ma dziewczynę i ma przez to mniej czasu. Na ironię, po naszym rozstaniu, kiedy on miał znowu full czasu, okazało się, ze koledzy są w międzyczasie w związkach i nie maja czasu dla niego.

Odpowiedz
avatar Me_Myself_And_I
0 0

@Crannberry Dzięki za rozjaśnienie sytuacji. Myślę, że ta Twoja koleżanka wychwalająca żonę Twojego "exa" robi to, (świadomie, badź nie) zebyś nie mogła się zbyt komfortowo czuć ze swoim życiem, jak jej się dopiero co zawaliło. Wiesz - taka "miłość" damsko - damska, bo w końcu nikt Ci tak nie dowali, jak druga kobieta :)

Odpowiedz
avatar Cut_a_phone
-2 24

"Po rozwodzie zaczęłam spotykać się z obecnym chłopakiem, znałam go już dłuższy czas i fakt, wpadł mi już wcześniej w oko" Czyli będąc z mężem myślałaś już o innym bolcu. Jak się z kimś jest i się kocha tę osobę, to inne osoby nie "wpadają w oko". Dobrze, że się rozwiedliście. Dobrze dla twojego męża, bo prędzej czy później byś go zdradziła.

Odpowiedz
avatar hulakula
8 8

@Cut_a_phone: doczytałeś/doczytałaś, że mąż też kogoś poznał jeszcze przed rozwodem, czy to nie pasuje do twojej narracji?

Odpowiedz
avatar Crannberry
10 10

@hulakula: jeśli fakty nie pasują do ideologii, to tym gorzej dla faktów ;)

Odpowiedz
avatar Puszczyk
-1 5

@Cut_a_phone: znamienne jest też nastawienie jej znajomych, którzy ewidentnie stoją za kolesiem wypominając jej wady i głupotę. W życiu jednak bardzo rzadko się coś takiego zdarza.

Odpowiedz
avatar Brzeginka
8 12

@Cut_a_phone: Ale wiesz że wierność partnerowi nie polega na tym, że nagle wszyscy przedstawiciele płci przeciwnej znikają i nikogo nie widzimy, tylko na tym, że nawet jeśli zobaczymy przed sobą boga/boginię seksu, to nie pakujemy się im do łóżka tylko wracamy do domu zagrać z partnerem w chińczyka? (Pomińmy kwestie uprawiania seksu z obcą osobą i chińczyka, to tylko hiperboliczne zobrazowanie myśli)

Odpowiedz
avatar digi51
3 5

@Puszczyk: Oj, niestety nie... bezinteresowna złośliwość to przecież dla niektórych najlepsza metoda, aby poczuć się lepiej. Nie muszą być na 100% przekonani co do jej winy za rozpad małżeństwa, aby walić głupimi komentarzami.

Odpowiedz
avatar justangela
3 7

@Brzeginka: nie w przekonaniu Cutafona. Jego zdaniem kobieta powinna być wpatrzona w faceta jak obrazek. Nie widzieć świata poza nim, wypełniać jego polecenia bez mrugnięcia okiem. Ma gotować, sprzątać, płodzić dzieci, pracować zawodowo, ma być zawsze wypoczęta, uśmiechnięta, zadowolona i gotowa do seksu. Wszystko dla swojego Pana i władcy. ;)

Odpowiedz
avatar Crannberry
3 3

@Puszczyk: ooojjj, zdziwiłbyś się. Nikt tak nie dopie*doli kobiecie, jak druga kobieta

Odpowiedz
avatar babel
-4 4

@justangela: Może być tez wpatrzona w inna kobiete, lesbijki robia tak samo. Zawsze jest ta dominujaca. Wiec po co te stereotypy. Tyle że płodzic dzieci nie musi , bo z druga baba się nie da.

Odpowiedz
avatar justangela
2 2

@babel: odniosłam się do poglądów Cutafona,który tak chciałby widzieć kobiety. I w jego poglądach nie ma miejsca na takie perwersje jak homoseksualizm.

Odpowiedz
avatar Puszczyk
0 0

@Crannberry: to, ze zawsze ktoś się taki trafi to norma. Ale że wszyscy (a przynajmniej większość) to już raczej ewenement.

Odpowiedz
avatar Crannberry
2 2

@Puszczyk: a zobacz sobie chociażby na tym portalu, ile jest chamskiego przypie*dalania się, wycieczek personalnych i dopisywania komuś życiorysu, i która płeć w tym przoduje. A już szczególnie jeśli jakaś historia dotyczy czyjejś wagi lub wyglądu. Jak baby skaczą sobie do gardeł i jedna drugiej wmawia brzydotę i nadwagę, nie widząc jej na oczy (chyba na podstawie awataru i sposobu stawiania przecinków)

Odpowiedz
avatar Puszczyk
1 1

@Crannberry: dla mnie w necie każdy jest bezpłciowy więc na to która płeć i co zrobiła to kompletnie nie zwracam uwagi. Polska to taki ogólnie dziwny kraj, gdzie ludzie non stop skaczą sobie do oczu, non stop się kłócą, poniżają się wzajemnie i dołują. Jak w tym kawale, gdzie w piekle stoi kocioł z Polakami i nawet żaden diabeł go nie pilnuje, bo jak tylko któremuś ze środka już prawie udaje się wydostać, to zaraz reszta go ściąga na dół.

Odpowiedz
avatar Me_Myself_And_I
2 2

@Cut_a_phone Na prawdę uważasz, że będąc w związku nikt nie ma prawa wpaść Ci w oko? Ja z żoną nawet potrafimy porozmawiać o tym, jeśli ktoś (czy to mężczyzna, czy kobieta) zrobi na którymś z nas wrażenie o nikt z nas fochów o to nie stroi.

Odpowiedz
avatar Crannberry
2 2

@Puszczyk: tyz prowda ;) Dlatego cenię ludzi, którzy nie zgadzając się z rozmówcą, sa w stanie prowadzić merytoryczną dyskusję w cywilizowany sposób, bez wyzwisk, bluzgania i ataków personalnych

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 grudnia 2020 o 22:25

avatar yfa
-1 5

Standardy przy takich opiniach wbrew pozorom nie są podwójne... Aby zrozumieć przyczynę analogi "kłódka-kluczyk" należy zrozumieć praprzyczynę kilku atawistycznych zachowań związanych z poszukiwaniem najlepszego partnera do spłodzenia potomstwa. Najlepszego - tj. takiego, który ma najlepsze geny. Jako że zwierzęta nie mogą sobie zamówić profilu genetycznego z analizą "jakości" (zresztą takiej usługi dla ludzi też chyba JESZCZE nie ma...), powstało kilka mechanizmów oceny na podstawie tego, co jest dostępne - czyli wyglądu (wzrostu, szerokości bioder, koloru upierzenia, whatever), zachowania (umiem skutecznie polować), pozycji społecznej (dominacja nad innymi osobnikami w stadzie), zapachu, głosu itp. Każdy osobnik wybiera do pary najlepszego osobnika, jaki jest dla niego dostępny - przy równych proporcjach i dostępności płci "10" będą się parować z "10", a "2" z "2"; gdy proporcje są zaburzone, to albo "potwór nie potwór, byle by miał otwór", albo "szukam męża z amerykańskim paszportem, wygląd nieistotny". Aby zwiększyć swoje notowania, a więc i szanse na lepszego partnera, zwierzęta się chwalą - a to paw ogonem, a to jakimś wyciem, a to przygwożdżeniem do ziemii swoich rywali, a to ładnym tyłkiem. Ludzie robią to samo - wygląd (buty z grubszą podeszwą, żeby być wyższym, push-upy), zapach, pozycja społeczna - czysto zwierzęce. A czym jeszcze się można chwalić? - rzeczą nieosiągalną lub skrajnie trudną dla innych. Np. bardzo wysokimi zarobkami, masą braną na klatę, kolekcją obrazów, wejściem na 8 tysięcznik, znajomością języków obcych, wykształceniem, droogim samochodem. Zjawisko samo w sobie jest jak najbardziej naturalne. Więc dlaczego niektóre "przechwałki" wzbudzają śmiech? Bo dla kogoś, kto podnosi na klatę 100 kg, chwalenie się podnoszeniem 70 kg jest śmieszne ("10" śmieje się z "7"). Bo dla kogoś, kto zarabia 50 tys. miesięcznie, chwalenie się zarobkami na poziomie 10 tys. jest śmieszne ("7" smieje się z "4"). Bo dla faceta o wzroście 195 cm, "wysoki (180 cm)" brzmi zabawnie. We wszystkich takich sytuacjach "śmieszy" oznacza tak na prawdę "nie zagraża mi". To teraz liczba partnerów. Na wstępie trzeba zauważyć, że nie chodzi o samą liczbę, tylko o sposób zdobycia oraz jakość. Dla nikogo nie będzie powodem do chwalenia się "200 różnych partnerów - każdy kupiony pod latarnią". Jeżeli ktoś miał wielu partnerów, to znaczy, że u wielu osiągnął wysoką ocenę. Samo w sobie jest to w pierwszym przybliżeniu powodem do dumy, zarówno kobiet jak i mężczyzn. Przykłady: 1. facet zaliczył 10 top modelek (czyli "10") - możemy go sobie wyobrazić: zapewne dobrze i zdrowo wygląda, dobrze się ubiera, jest wysportowany. 2. kobieta zaliczyła 10 milionerów (przyjmijmy, że to też są "10") - jak wyżej, możemy ją sobie wyobrazić, jest przynajmniej "8". No to gdzie tkwi różnica? 1. facet zaliczył 10 "paszetów" (czyli "4" i mniej) - niekoniecznie dobrze wygląda, ale może ma dobrze gadane, może jest niezły w te klocki; zapewne nie jest "8", bo nie brałby się za "4", ale robi to, bo ma z tego ZAWSZE przyjemność, więc spokojnie może być "6" czy nawet "7". 2. kobieta zaliczyła 10 "średniaków) (czyli "5" i mniej) - niekoniecznie dobrze wygląda, nie zawsze ma z tego przyjemność (bo "5" i słabsi nie będą w te klocki wszyscy dobrzy!), więc powstaje pytanie - jeżeli nie dla przyjemności, to po co? Drugi mechanizm: 1. przeciętna kobieta może zdobyć faceta w ciągu jednej nocy (wystarczy, że wyjdzie do klubu), 2. przeciętny facet musi się znacznie dłużej starać, aby zdobyć kobietę. spostrzeżenia: 1. zdobycie przeciętnego faceta nie jest dla kobiety żadnym osiągnięciem, 2. zdobycie przeciętnej kobiety dla faceta jest osiągnięciem. wnioski: 1. kobieta zdobywająca wielu facetów nie ma się czym chwalić, 2. facet zdobywający wiele kobiet może to uznać za sukces. Powyższe to są fakty aktualnie istniejące w społeczeństwie - niezależnie od przyczyn. Wyobraźmy sobie teraz świat, w którym wszystkie przeciętne kobiety podchodzą do sprawy tak, ja

Odpowiedz
avatar justangela
2 6

@yfa: błąd w myśleniu: obawiam się, że przeciętna kobieta będzie celowała w poderwanie przeciętnego faceta. Ale już przeciętny facet będzie celował w atrakcyjniejsze laski. Może tutaj jest klucz do sukcesu.

Odpowiedz
avatar Moloch
1 5

@yfa: O właśnie to. Od dwóch dni to tłumaczę i czuję się jakbym rzucał grochem o ścianę. Dzięki za dokładną analizę.

Odpowiedz
avatar Crannberry
2 6

@justangela: zgadzam się i dodałabym jeszcze jedną rzecz. W moim pokoleniu bardzo popularne było wychowywanie dziewczyn w poczuciu, że "nie są wystarczająco dobre" i wykształcanie w nich wszelkich możliwych kompleksów, co skutkuje w późniejszym zyciu przekonaniem o własnej co najwyżej przeciętności i wybieraniem partnerów poniżej "własnej półki" (uświadomił mi to znajomy psychiatra, kiedy zastanawiałam się, co robię nie tak). I taka dziewczyna powiedzmy 8 zwiąże się w facetem 6 (bo wydaje jej się, że na więcej nie zasługuje), którego z kolei matka wychowała na "królewicza" i który nie miał oporów w uderzaniem do atrakcyjniejszej laski. W optymistycznym wariancie, on będzie doceniał, to co ma, w pesymistycznym, będzie się obawiał, że ona kiedyś porzyci go dla kogo "lepszego", więc żeby temu zapobiec będzie ją na każdym kroku gnoił i wmawiał, że tak naprawdę jest najwyżej bezwartościową trójką i ma go po stopach całować za to, że w ogóle jest i zrobił jej łaskę związując się z nią

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 grudnia 2020 o 18:18

avatar digi51
-2 6

@yfa: wszystko się sprowadza do błędnego wyobrażenia, że każda kobieta na pstryknięcie jest w stanie załatwić sobie bolca. Otóż, panowie, nie. Chyba, że mówicie o mietkach żulach z głównego, alr na takiej samej zasadzie wy sobie możecie załatwić seks z jakąś bezzębną żulicą.

Odpowiedz
avatar Crannberry
0 4

@digi51: oni, mówiąc "kobiety" mają na myśli tylko takie 10/10. Każda inna to pasztet i się nie liczy ;) Ale z drugiej strony, nawet takie 10/10. Kojarzysz zapewne piosenkarkę Helene Fischer - niesamowicie piękna kobieta, a jednak większość znanych mi mężczyzn uważa ją za kompletnie aseksualną i jak to mówią "nawet by im nie drgnął" na jej widok, bo brakuje jej "tego czegoś". Więc nawet najpiękniejsza kobieta może się komuś zwyczajnie nie podobać

Odpowiedz
avatar Moloch
-1 5

Zabawne jest dla mnie, że w dobie inceli, simpów i poduszek anime, kobiety wciąż uważają, że to one mają gorzej. "Co z tego, że 80% mężczyzn ma problem ze znalezieniem partnerki. To kobiety mają gorzej, bo przecież jest jedna taka, która ma też problem ze znalezieniem partnera". Trochę jakbym napisał, że około 95% śmierci w zakładach pracy to mężczyźni, a pani @digi51 napisze, że to nieprawda, bo kobieta jak coś źle zrobi w pracy to też może umrzeć. Przedstawiane dowody i źródła i tak nie przemówią do fanatyka. Dlatego daję sobie spokój. Życzę paniom udanego życia seksualnego, a panom, żeby znaleźli kogoś wartościowego. Idę się przygotować do pracy.

Odpowiedz
avatar digi51
1 5

@Crannberry: Dla mnie Helene Fischer też jest aseksualna - chyba przez muzykę, którą tworzy ma aurę dobrej cioci kloci, jak się dowiedziałam, że jest niewiele starsza ode mnie to byłam w szoku, bo byłam przekonana, że wiekiem jej bliżej do moich rodziców, mimo, że buzię ma gładką jak pupa niemowlaka. @moloch, ja mam cały czas wrażenie, że Ty mówiąc, że większość facetów ma problem ze znaleziem kogokolwiek masz na myśli wartościową, inteligentną, ładną kobietę, która będzie materiałem na żonę. Zgoda. Ale taki sam problem mają kobiety ze znalezieniem przystojnego, szarmanckiego mężczyzny, który będzie dobrym materiałem na męża. Naprawdę to nie jest tak, że byle kobieta wchodzi do klubu (jak pisał ktoś wcześniej) i za godzinę ma chętnego na seks. Musi być co najmniej ładna (ładnych dziewczyn nie brak - ma konkurencję), a do tego minimalnie chociaż czarująca, wtedy ma szansę. Bo raz musi jednak się komuś spodobać, dwa ten ktoś musi być chętny na takie przygody. Nie każdy facet chodzi z pernamentą erekcją i marzy o seksie z pierwszą lepszą. Sorry, ale minimalnie rozgarnięty facet, który nie ma jakichś wielkich defektów wizualnych naprawdę jest w stanie bez problemu ogarnąć jakieś karyńsko, które puści się w kiblu już nawet nie za drinka, tylko aby poopowiadać koleżankom jaka jest "szalona". Czasy singielskiego życia, flirtowania i imprez mam dobre parę lat za sobą, ale jednak je pamiętam dość dobrze. Miałam taki czas w życiu, że wszystkie moje kumpele miały chłopaków, a ja nie. I strasznie tego chłopaka chciałam mieć. Szkaradna nie jestem, ale w tamtym czasie trochę gruba. Nie miałam nigdy problemu z wyjściem z inicjatywą. Nie wybierałam facetów tylko z najwyższej półki, raczej takich przeciętnych, a jeden do którego startowałam to był wręcz wybitnie brzydki (acz mega sympatyczny). I co? I nic. No dosłownie nikt mnie nie chciał. A jak piszę - nie uważam się ani za brzydką ani w inny sposób wyjątkowo odpychającą. Ty chyba porównujesz dwie różne sprawy - o facetach mówisz w kontekście szukania partnerki, a o kobietach w kontekście przygodnego seksu. Coś tu jest chyba nie halo?

Odpowiedz
avatar Crannberry
3 5

@digi51: No o tym mówię. Ładna babka, ale za propozycję seksu zdecydowana większość grzecznie podziękuje i zajmie się swoimi sprawami :) Co do drugiej części, miałam dokładnie to samo. Chlopak, którego miałam w liceum okazał się lecieć wyłącznie na hajs moich rodziców, a ja sama miałam być środkiem do ustawienia się w życiu. A przez całe studia, w czasie kiedy człowiek chodzi po barach i klubach, flirtuje i zawiera znajomosci - gówno na miękko. Nikt mnie nie chciał. Ani na zwiazek, ani na przygodny numerek. Wizualnie tez zdecydowanie nie straszę, nie miałam tez problemu nawiązywaniem kontaktów. I nic. Nawet kiedyś usłyszałam, że „mam w sobie coś, co sprawia, że chce się ze mną przyjaźnić, ale nie chce się mnie przelecieć.” A więc gdzie te chłopy, których mamy ponoć na skinienie palcem?

Odpowiedz
avatar justangela
2 2

@Crannberry: o to, o to! Chyba jesteśmy z tego samego pokolenia. Sama umawiałam się z królewiczem, którego ego było 11/10, a był raptem 5/10. Gdyby nie ego, to kto wie, może i by nam się ułożyło, ale nie. To był wariant pesymistyczny, on chciał że mnie zrobić 3/10. Zaś co do reszty prywaty to sama miałam w tej kwestii bardzo dziwne doświadczenia, bo o ile uchodziłam za niezłą laskę, to jednocześnie zawsze podrywali mnie faceci, którzy mnie kompletnie nie interesowali, a podobali mi się tacy, którym ja już chyba niekoniecznie. :D Dzięki Bogu już te czasy poszukiwań mam za sobą :D Moloch: jeśli mowa o znalezieniu sensownego partnera to problem maja i faceci i laski. Jeśli mowa o podrywie to kobiety, niestety, mają trudniej. Jeśli laska nie jest ładna i zgrabna to nie ma atutów na podryw. A facet ładny być nie musi, wystarczy, że jest zadbany. Facet może poderwać na co najmniej kilka sposobów (poczucie humoru, kasa, zainteresowania, inteligencja, obycie, stanowisko, pieniądze). Laska bez urody na poderwanie faceta nie ma co liczyć (no chyba że wybitnym talentem w łóżku). Co wiecej: brzydki, ale pewny siebie facet, który startuje do mega lasek uchodzi za "asa", natomiast brzydka laska podrywająca przystojniaka to desperatka. Serio, nie wiem gdzie niby kobietom łatwiej w podrywach.

Odpowiedz
avatar Moloch
1 3

@digi51: Twoje kumpele przynajmniej kogoś miały. Ja pamiętam, że w wśród moich kumpli praktycznie nikt nie miał dziewczyny. Może pojedyncze jednostki, ale to i tak tylko przez jakiś czas. Zwykle pod koniec studiów ich związki się rozpadały. Teraz mamy ponad trzydzieści lat i już nikogo nie szukamy. Szkoda czasu. @Crannberry: No to miałaś lepiej ode mnie, bo ja pierwszą dziewczynę miałem dopiero w wieku 26 lat. A naprawdę nie wybierałem dziewczyn z górnej półki. Jedna paliła jak parowóz, przeklinała jak szewc i nie była szczególnej urody, a i tak, co się okazało, co kilka miesięcy miała nowego chłopaka. Do tych, które uważałem za bardziej atrakcyjne nawet nie podchodziłem. @justangela: Nie wiem, czy zauważyłaś, ale właśnie udowodniłaś moją tezę: ,,zawsze podrywali mnie faceci, którzy mnie kompletnie nie interesowali". Czyli podrywali cię. Miałaś wybór i przebierałaś w nich jak towarem w supermarkecie i odrzucałaś tych, którzy nie spełniali twoich wymagań. Oni sami pewnie żywili się nadzieją, że uda im się kogoś poderwać i przestać być samotnymi. A zamiast tego dziesiąta dziewczyna z rzędu dała im do zrozumienia, że nie są godni.

Odpowiedz
avatar digi51
3 3

@Moloch: A powiedz mi jedno... skoro mamy w społeczeństwie jako taką równowagę liczebną obydwu płci to z kim te kobiety (WIĘKSZOŚĆ z nich) się spotykają, bzykają czy żyją w związku jeśli Twoim zdaniem WIĘKSZOŚĆ facetów nie może nikogo znaleźć? No magia normalnie?

Odpowiedz
avatar justangela
-1 3

@Moloch: no wybacz, ale trochę sobie lecisz. Gdybym miała wybór jak w markecie to bym sobie wybrała jakiegoś sensownego faceta, a długie lata byłam sama. Więc o żadnym specjalnie przebieraniu i wybrzydzaniu mowy nie było. Natomiast co do ogólnej zasady to osobiście jestem zdania, że do tanga trzeba dwojga. Jeśli mi facet nie pasuje to po co mam się z nim umawiać? Jednocześnie też podkreślam, że mam za sobą sporo jednostronnych fascynacji, gdzie to mnie olano. I co, mam płakać z tego powodu? Mam mieć pretensje, albo dopisywać ideologię, że "nie byłam godna"? Bez sensu. Tak samo ja mam prawo kogoś olać jak i ktoś mnie. Życie. Płaczą i rozczulają się nad realiami tylko osoby, które mają niskie poczucie własnej wartości, rozgoryczone i samotne. I żeby nie było - lata temu też się nad sobą użalałam.

Odpowiedz
avatar Crannberry
2 2

@Moloch: „facet, który mnie nie interesuje” nie musi wcale oznaczać 9/10 z niewystarczająco jak na mój gust wyrobionym szesciopakiem. To może być żonaty facet w wieku mojego ojca lub starszy, któremu zachciało się dupy na boku, żigolak chcący ustawić się finansowo u boku Sugar mamy, bandzior damski bokser czy psychopata-manipulant. Odrzucenie takich zalotów to raczej nie księżniczkowanie, tylko elementarny instynkt samozachowawczy

Odpowiedz
avatar justangela
2 2

@Crannberry: o, moja droga, trafiasz w sedno: żaden z nich nie miał 8/10, dodatkowo większość szukała "przygody" bardziej niż zwiazku, co mnie kompletnie nie interesowało. Naprawdę, wielki wyczyn, że ich olałam. Szczerze mówiąc to jedyny wyrzut sumienia miałam z powodu wieloletniego przyjaciela, który się zauroczył, a czego kompletnie nie zauważyłam, bo był dla mnie absolutnie nieatrakcyjny. Charakter świetny, ale nic nie iskrzyło z mojej strony. Do pewnych rzeczy nie da się zmusić.

Odpowiedz
avatar Crannberry
2 2

@justangela: trzy razy w życiu miałam wyrzuty sumienia, kiedy odrzuciłam czyjeś zaloty i skrzywdziłam tym zalotnika, ale inaczej się nie dało - bardzo miły i opiekuńczy kolega, taki aż za bardzo. Niby nie można mu było niczego zarzucić, ale coś mi w nim podświadomie „śmierdziało”. Po czasie okazało się, że miałam rację, bo dziewczynie, która się z nim związała zrobił z życia piekło (pisałam zreszta o nim w jednej z pierwszych historii) - zakochał się we mnie kolega z pracy. Młodszy o 12 lat, któremu bardzo imponowałam. Niestety raz, że w zupełnie innym miejscu życiowo niż ja w tamtym czasie, w dodatku Arab, który nie ukrywał chęci osiedlenia się z powrotem z kraju zamieszkania. Dla mnie takie różnice kulturowe są nie do pogodzenia i nie weszłam w ten układ - fajny, mądry facet, poważnie myślący o życiu, bardzo mi się podobał, ja jemu tez, ale nałogowy palacz, wiec ja z moim uczuleniem na dym każde spotkanie przypłacalam migreną i wymiotami. Palił nawet w moim mieszkaniu, pomimo moich próśb, żeby tego nie robił. Kiedy zakończyłam znajomość bardzo się obraził, ale rzucenia fajek nawet przez moment nie brał pod uwagę.

Odpowiedz
avatar Puszczyk
2 4

@Crannberry: Ty naprawdę wierzysz w te bajki, które ci kolesie wpychają, że "nawet by mu nie dygnął" ? Ok, kolejna tajemnica Poliszynela: to mit. U mężczyzn wzwód jest reakcją fizjologiczną. U kobiet podniecenie zaczyna się na drodze psychicznej. W przypadku pewnej ilości alkoholu i jakiejś tam abstynencji seksualnej, to w pewnym momencie dowolny facet wyobraca jakąkolwiek pannę lub nawet co bardziej zniewieściałego faceta (wciąż aktualny problem w wojsku i u księży). U kobiet tak się już nie da. Zwyczajnie - różnimy się i to jest uwarunkowanie ewolucyjne bezpośrednio związane z koniecznością bycia w stałej gotowości do współżycia podczas gdy u kobiety jest to związane z cyklem hormonalnym. Powiedzenie "gdy najdzie ochota, to i pies kota wyłomota" nie wzięło się z powietrza. Co do twojego pytania gdzie te chłopy na skinienie palca odpowiem tak: tym palcem jeszcze trzeba skinąć. ;) Tak z innej beczki - rozumiem Molocha i jego żal. Miałem na studiach kilku takich znajomych. Nawet jak jakieś koleżanki się nimi interesowały, to tego nie zauważali, bo za bardzo byli skupieni na swoich porażkach na tym polu.

Odpowiedz
avatar Crannberry
-1 5

@Puszczyk: mówię o sytuacjach, kiedy już skiniesz tym palcem, a obiekt „skiniania” w odpowiedzi wystawi w twoim kierunku swój palec - środkowy. Albo powie coś w stylu „spadaj pasztecie”. Czyżbym nadal miała szanse, tylko muszę bardziej skinąć, czy jak to widzisz? Albo umawiam się na randkę z Tindera, facet który widział moje zdjęcia (bynajmniej nie wyfotoszopowane) i z którym fajnie mi się rozmawialo, widząc mnie na żywo, parska śmiechem mówiąc „chyba sobie jaja robisz” albo zaczyna mi wyliczać jego zdaniem mankamenty mojej urody, po czym odwraca się i odchodzi. To przepraszam, mam za nim biec, bo w końcu „jest mój na skinienie palcem i tylko udaje niedostępnego”? Odnośnie tej piosenkarki, nie było mowy o mimowolnej reakcji fizjologicznej wygłodniałego samca, tylko rozmowy odbywały się na temat „co czyni kobietę atrakcyjna”. Ta pani została wielokrotnie wymieniona jako przyklad kobiety pięknej, ale kompletnie pozbawionej charyzmy czy seksapilu. Taka plastikowa wydmuszka, którą można postawić na półce i nic poza tym. Taka damska wersja Brada Pitta. Tak wiec sama uroda, choćby buzia była jak u laleczki tez nie wystarczy

Odpowiedz
avatar yfa
-1 1

@justangela: mylisz się - jest wiele badań oraz jest to zwyczajnie naturalne, że każdy szuka jak najlepszego partnera, przy czym bardzo szybko jest sprowadzany do "swojego" (odpowiedniego) poziomu, więc z braku możliwości upolowania lepszego decyduje się na słabszy egzemplarz. To, o czym mówisz, może oczywiście mieć miejsce z przyczyn czysto społecznych (np. wmawiasz całe życie komuś, że jest nikim i nikogo sobie nie znajdzie, do niczego nie dojdzie) - zatem w przypadku wielu opisywanych właśnie tutaj historii takie rzeczy się dzieją. Ale one nie są naturalnym zachowaniem człowieka, tylko co najwyżej efektem manipulacji czy indoktrykacji (np. kościelnej).

Odpowiedz
avatar yfa
0 0

@justangela: mylisz się - jest wiele badań oraz jest to zwyczajnie naturalne, że każdy szuka jak najlepszego partnera, przy czym bardzo szybko jest sprowadzany do "swojego" (odpowiedniego) poziomu, więc z braku możliwości upolowania lepszego decyduje się na słabszy egzemplarz. To, o czym mówisz, może oczywiście mieć miejsce z przyczyn czysto społecznych (np. wmawiasz całe życie komuś, że jest nikim i nikogo sobie nie znajdzie, do niczego nie dojdzie) - zatem w przypadku wielu opisywanych właśnie tutaj historii takie rzeczy się dzieją. Ale one nie są naturalnym zachowaniem człowieka, tylko co najwyżej efektem manipulacji czy indoktrykacji (np. kościelnej). Być może zmyliło Cię to, że żyjesz w kraju, gdzie masowo od pokoleń prało się mózgi (najpierw Stalin/Gomułka, później pan od kremówek i inni czarnosukienkowi).

Odpowiedz
avatar yfa
0 0

@digi51: może nie na pstryknięcie, ale zdecydowanie łatwiej niż mężczyzna. I to zakładając, że sam fakt umówienia się z osobą "swojego" poziomu jest równie trudny (w końcu do tanga trzeba dwojga). Dowód: umów się z facetem swojej klasy, zaproponuj mu pójście do łóżka na pierwszym spotkaniu i obstawiaj szanse, że odmówi. Myślisz, że dlaczego faceci "wyższych leveli" nie proponują łóżka od pierwszego spotkania? Bo tak zostali nauczeni, że będzie to źle odebrane i stracą szansę, którą mają za jakiś czas. A dlaczego kobiety nie idą od razu na całość? - bo tak zostały nauczone, że zostaną określone jako "łatwe" i "puszczalskie". Serio, nie widzisz od razu wpływu wyłącznie społecznej opinii?

Odpowiedz
avatar yfa
-1 1

@Crannberry: bądź łaskawa nie wciskać mi słów, których nie napisałem. Szczególnie że sama w pierwszym komentarzu piszesz o wpływie społecznym - to czym on niby jest, jak nie tym, o czym piszę? Po freudowsku powiedziałbym, że masz jakiś fetysz "wciskania";) Nie, nie kojarzę takiej piosenkarki, ale jeżeli jest to ta, która dominuje w wyszukiwarce obrazków, to zarzucać jej aseksualność może raczej (ograniczając się oczywiście do facetów hetero) ktoś, kto po prostu wstydziłby się do niej startować, bo od razu widzi, że to za wysokie progi (wygląd, status gwiazdy). Sam bym do takiej też zapewne nigdy nie podszedł, a z kumplami przy piwku bym mógł śmiać się, że "pewnie dawała d* każdemu, żeby ją tak wypromowali", albo "rozstała się z 15 facetem, pewnie leży jak kłoda, więc ani ładna buźka, ani pieniądze nie wystarczają", albo właśnie "taka mnie nie pociąga, aseksulany robot". I w żadnym stopniu takie teksty nie są zazwyczaj podparte prawdą - to zwyczajne wytłumaczenie przed innymi, ale także przed sobą, dlaczego ktoś inny jest od nas lepszy. Klasyka: ktoś ma, to na pewno ukradł, albo zatrudnili po znajomości, albo sztuczna taka, plastikowa, chirurg zrobił, a ja tykam tylko naturalne (tacy to ekolodzy).

Odpowiedz
avatar yfa
-2 2

@digi51: "Miałam taki czas w życiu, że wszystkie moje kumpele miały chłopaków, a ja nie." Ciekawe jest to, że krzyczysz "nie zgadzam się!", jednocześnie dając argumenty na to, że mam rację - w tym czasie wśród twoich kolegów 10% miało dziewczyny, a reszta ...opowiadała bajki. Sama pokazujesz, że dziewczynom łatwiej o inicjację kontaktu. Choć niczego nie dowodzisz, bo dowód anegdotyczny to nie dowód. Zresztą fakt, że sama byłaś bez chłopaka, to część anegdotyczna dowodu anegdotycznego. Bo jest taki czas (nastoletnio-szkolny), że dziewczyny biorą sobie chłopaków starszych, gdyż koledzy w ich wieku są jeszcze małymi chłopcami (później dorastają). I to się później bardzo powoli rozmywa - ci chłopcy dorastają i szukają sobie młodszych dziewczyn (bo te w ich wieku mają wciąż starszych facetów, wyglądają na mniej dostępne itp.). I nie powiem ci, dlaczego akurat ty jedna(!) chłopaka nie miałaś - może byłaś zbyt gruba, a może po prostu (jeżeli to okres nastoletni) zachowywałaś się niewłaściwie. Może miałaś chłopięcą figurę, może w podświadomości swoich znajomych byłaś jeszcze dzieckiem (które miało np. jakąś głupią historię). Może ktoś naopowiadał, że się puszczasz, albo że pochodzisz z patologicznej rodziny. Może mieszkałaś na wsi, gdzie wszyscy nienawidzili twojej rodziny. A może miałaś krzywe zęby, może się wywyższałaś, może byłaś "kujonem", a wśród znajomych miałaś klasę robotniczo-chłopską, może rodzice byli partyjnymi notablami i inni rodzice jechali po nich w domach, więc ich dzieci nie chciały być z tobą widziane. Może mieliście zbyt dobry samochód, więc dla reszty wsi byliście "złodziejami", może nie przyjęliście księdza po kolędzie, może nie chodziłaś na religię, albo wręcz przeciwnie - może byłaś świętoje*wa i nikt się z dewotką nie chciał zadawać. Może było 1000 innych powodów, zupełnie niezwiązanych z tym, co robisz, albo wręcz przeciwnie. Część takich powodów znika niestety dopiero wtedy, gdy się zmieni otoczenie - dlatego dla wielu dzieci zmiana szkoły jest wybawieniem. Na twoim miejscu martwiłbym się czymś innym - że teraz jesteś dorosła i nadal nie wiesz, dlaczego nie miałaś powodzenia. Ja doskonale znam przyczyny swoich młodzieńszych porażek i dzisiaj wiem, że na wiele z tych rzeczy, choć oczywiście nie wszystkie, miałem wpływ.

Odpowiedz
avatar yfa
-1 1

@Crannberry: masz jakieś badania, że "większość podziękuje za numerek" z tą piosenkarką? Czy jest to efekt zastosowania "metody naukowej" na 15 swoich kolegach (z czego statystycznie 2 jest gejami, nawet jeśli jeszcze się nie ujawniło, 10 ma dziewczyny, które "są najpiękniejsze, a na inne to on nie spojrzy", a pozostałych 3 to pasztety, które muszą znaleźć uzasadnienie dla swoich porażek)? Czy może znasz tę piosenkarkę i ona sama się tym żaliła? Bo czytając tak teraz te narzekania, że nie mogłaś nikogo zaliczyć ...może i twoje zdanie o tej pani to chęć usprawiedliwienia siebie samej, że "ona taka ładna i odniosła sukces, a też jej nikt nie chce na noc"? Wybacz, ale gdyby pominąć społeczne konwenanse (on: "nie zaproponuję jej seksu od razu, bo da mi w pysk i ucieknie", ona: "nie zaproponuję mu seksu od razu, bo on pomyśli, że jestem łatwa, a inni, że się szmacę") i przeszkody obiektywne (jednak niewiele młodych osób ma komfort lokalowy, na studiach np. są współlokatorzy), to jeżeli tylko faktycznie jesteś w normie, nie powinnaś była miec problemu z przygodnym numerkiem. A przyczyny obiektywne to na przykład: studiuję literaturę, na roku mamy 90% dziewczyn, jak na imprezach są "dodatkowi" faceci - to przyszli oni jako pary, więc są z założenia niedostępni. W takiej sytuacji po prostu trzeba chodzić na inne imprezy. Ja na studiach miałem w grupach 90% facetów - a tu jako drugi język obcy wybrałem hiszpański i szok: w grupie 90% dziewczyn, bo są z geologii i ekonomii. Żadnej z nich bym nie odmówił. A że w życiu odmówiłem tylko jeden raz? Bo tylko jeden raz byłem bezpośrednio przez dziewczynę wręcz napastowany (i to do tego stopnia, że jej koleżanka w międzyczasie przepraszała i pytała, czy mają wyjść z klubu, żeby mi dała spokój). Ot, przeciętna dziewczyna, mnie wybrała zapewne dlatego, że u innego "przeciętniaka" miała większe szanse; pech dla niej, że ja akurat byłem w związku i musiałbym być nieprzytomny, żeby cokolwiek z tego wyszło (a jak wiadomo nieprzytomny facet za dużo nie zdziała). I być może to jest przyczyną, że źle rozumiecie odmowy - wam się wydaje, że faceci nie mają zasad, więc jeżeli odmawiają, to widocznie nie chcą WAS. Tymczasem uwierz mi - każda normalna dziewczyna jest "ruchalna" i sam mógłbym codziennie inną zaliczać, gdyby nie istotny fakt bycia w związku. Gdy normalny facet jest już w związku, to nagle większość kobiet staje się aseksualna. I wtedy faktycznie potrzebne jest "to coś", żeby "drgnął". A wynika to po prostu z tego, że mając zaspokojone swoje potrzeby, nie szukamy już dodatkowych "atrakcji" na swoim poziomie, jeżeli już, to na wyższym. Jak to się mówi: "jak kraść, to miliony, jak ruchać, to księżniczki". Ale dokładnie to samo mają kobiety - w związku z "6", jeżeli zdradzi, to z "8", wszystko poniżej "6" będzie aseksualne.

Odpowiedz
avatar digi51
2 2

@yfa: Nie no moment, ale skąd ty niby wiesz, że moi koledzy nie mieli dziewczyn? :D Akurat jak sobie przypominam to raczej mieli, większość nie miała problemów ze znajomościami damsko-męskimi. Zadam Ci to samo pytanie, co wyżej - skoro kobiety nie mają problemu ze znalezieniem faceta, to jakim cudem większość facetów nie może znaleźć kobiety? Wynikałoby z tego, że najlepsi faceci obrabiają po kilka kobiet, a reszta "przeciętniaków" nie ma szans i gniją w samotności. W przeciwieństwie do kobiet, które przecież są w związkach. I widzisz, różnica między nami jest taka, że ja nie mam zamiaru rozpamiętywać i grzebać w rzeczach sprzed 10 lat. Ok, byłam nieatrakcyjna dla facetów, zadałeś sobie sporo trudu, aby mi "pomóc" znaleźć powód, tylko, że mnie to nie obchodzi. Nie obchodzi mnie, czemu jeden czy drugi kolega spławił mnie na drzewo. Wtedy się nad tym zastanawiałam, w sumie jestem zdania, że po prostu śmierdziało ode mnie desperacją, ale czy do dla jakiegoś konkretnego faceta była kwestia grubej dupy czy za małych cycków, a dla innego irytujący sposób mówienia, serio, to jest bez znaczenia. Potem ni z tego ni z owego sytuacja się odwróciła, akurat jak stwierdziłam, że wolę się skupić na innych rzeczach, a na faceta przyjdzie czas. Osoba, która ma swoje zainteresowania i jest pewna siebie zawsze będzie bardziej interesująca dla płci przeciwnej niż "starająca się zbyt mocno". Tak czy siak uważam, że ani brak powodzenia nie jest powodem do samobiczowania się i użalania nad sobą, ani ogromne powodzenie nie jest powodem do księżniczkowania i czy księciowania i zadzierania nosa. Dlatego też ani gdy nikt mnie nie chciał nie analizowałam swoich wad po nocach, ani gdy nagle zaczęło się wokół mnie kręcić pięciu facetów naraz nie wpadałam w samozachwyt. Uważam, że spora część ludzi ma jeden problem - zamiast szukać osoby, która będzie do niej pasować, usiłuje dopasować się do osoby, która jej się podoba. Do tego sprowadza się analizowanie porażek miłosnych. Szukanie w sobie na siłę rzeczy odstręczających i usprawiedliwanie tym kolejnych zawodów zamiast skupienia się na zaletach i szukania osoby, która je doceni. Wybacz, ale naprawdę trochę już mi się słabo robi od tego męskiego użalania się nad sobą. Zgadzam się z tym, że w kontaktach seksulanych pewną rolę odgrywa opinia społeczna, ale pomijasz przy tym, że w związku z tym, że kobiety o wiele częściej są narażone na przemoc seksulaną, ostrożniej dobierają sobie partnerów. To nie zawsze jest kwestia tego, że ktoś jej wmówił, że nie wypada wypiąć tyłka na pierwszej randce, tylko minimalnej ostrożności, że już na pierwszej randce nie idziesz do kogoś do domu się z nim bzykać. Po drugie, umówmy się, że faceci mają syndrom "gonienia króliczka", jak będzie seks na pierwszej randce to z dużym prawdopodobieństwem drugiej już nie będzie. Jakbym strasznie chciała się poużalać nad dolą kobiet, to powiedziałabym, że mamy wręcz fatalnie, bo nie możemy swobodnie spełniać swoich zachcianek seksualnych z facetem, który nam się podoba, bo najpierw trzeba się postarać zachować go przy sobie na dłużej :D

Odpowiedz
avatar yfa
-4 4

@Crannberry: na Tinderze jest nadreprezentacja prostytutek, a co za tym idzie ich klientów. Zatem szanse na to, że ktoś z Tindera będzie normalny, są - co by tu nie mówić, żałośnie niskie. Normalni ludzie w wieku 30+ po prostu mają już partnerów i nie szukają aktywnie - do czasu, gdy coś w ich związku się nie posypie. Zdrady w takich związkach są skutkiem albo ich faktycznego rozpadu, mimo formalnego trwania, albo są dziełem przypadku - gdy potencjalnie lepszy partner znalazł się w sposób pasywny (czyli nie na Tinderze, a np. nowa koleżanka w pracy). Wyrabianie sobie opinii na podstawie facetow z Tindera to jak wyrabianie sobie opinii na temat kobiet z burdelu. Gdybyś takie coś przy mnie powiedziała, też bym wyszedł. W zasadzie zastanawiam się, czy bym nie wyszedł już po tym, jakbyś powiedziała, że używasz Tindera. Na pewno pomyślałbym sobie: "desperatka, że szuka w takim chlewie, coś musi być z nią nie tak, że sobie normalnego chłopa nie znalazła". Następną myślą byłoby: - "no w sumie whatever, dam jej 3-5 spotkań, może się uda zaliczyć" - "ale czy jakiegoś syfa nie zlapię?" - "dobra dobra, szukam sobie usprawiedliwienia, żeby odmówić, a na prawdę boję się, że mi nie drgnie", - "to po co mam marnować czas, skoro do łóżka to w sumie się boję z nią iść tak szybko, a szukam czegoś na stałe"? - "no raczej na stałe szukam, czy użytkowniczka Tindera jest kandydatką na stałe?" - "dobra, nie jestem chamem, posiedzę z nią tutaj i sobie miło pogadamy, ale na tym koniec". Jak widzisz już w pierwszym punkcie zostałabyś skreślona jako kandydatka do dłuższego związku. Tzn. podobno to się dzieje znacznie szybciej, wstępna ocena przychodzi z mózgu po pierwszym spojrzeniu, ale teraz sobie tylko wyobrażam takie spotkanie nie wiedząc, jak wyglądasz. Brzmi znajomo? No to kilka podpowiedzi: 1. jak szukasz faceta na raz, to musisz to sygnalizować od razu, żeby wiedział o co chodzi i się nie krępował. Bo facet, jeżli szuka aktywnie, to albo na raz, albo na stałe - nie ma czegoś takiego, że "porucham sobie miesiąc czy pięć i zobaczymy". Kobieta na raz nie jest kandydatką na żonę - bo skoro ze mną się puściła od razu, to z innymi też się puszczała, a ja szmaty nie chcę. 2. jak spotykasz się z facetem na jeden raz, to nie opowiadaj mu swojego życia (bo go to nie obchodzi), ani o innych facetach (bo go to onieśmiela) i nie przedłużaj posiedzenia w restauracji - jeżeli wygląda obiecująco, to po prostu zapytaj, do kogo idziecie. 3. jak spotykasz się szukając kogoś na stałe, to dobrze się zastanów, jaką masz historię do opowiedzenia. W pewnym wieku każdy ma już kawał życia za sobą, ale mimo wszystko jest różnica pomiędzy "mąż zginął w wypadku 4 lata temu" a "pierwszy mąż mnie lał, drugi tylko chlał, trzeci siedzi w więzieniu, czwarty uciekł do rodzinny w Sudanie". I najmniej przyjemne na koniec: jeżeli twoja historia jest skomplikowana, to przykro mi - oznacza, że coś z tobą jest nie tak i przez wielu normalnych (jeśli takich akurat szukasz) facetów będziesz skreślona. Jak ktoś sobie nachlapał w papierach, to ma przekichane na własne życzenie.

Odpowiedz
avatar yfa
-1 1

@yfa: no i bardzo niefajnie, że komentarz został ucięty... Odtwarzam resztę: Wyobraźmy sobie teraz świat, w którym wszystkie przeciętne kobiety podchodzą do sprawy tak, jak przeciętni mężczyźni - czyli łażą po klubach szukając okazji. Po pierwsze - jako zachowanie normalne dla większości, przestałoby to być "szmaceniem się". Po drugie - dla facetów zdobycie kobiety przestałoby być sukcesem, więc nie mieliby się czym chwalić. Sytuacja byłaby symetryczna. Podsumowując - przyczyną uznawania, że kobiety się "szmacą" a mężczyźni "zdobywają i zaliczają" jest zachowanie większości kobiet, które zachowują (nazwijmy to) wstrzemięźliwość. To one wprowadzają asymetrię (nadal: nie wnikając w przyczyny) w ocenach społecznych zachowań kobiet i mężczyzn. Gdyby wszystkie kobiety się puszczały tak, jak "puszczają" się wszyscy mężczyźni, to ich "puszczalstwo" również byłoby w cudzysłowie, bo stałoby się normą społeczną. Podkreślić należy, że nie ma w tym rozróżnieniu żadnej bezpośredniej przyczyny po stronie mężczyzn - oni zachowują się racjonalnie. Istnieją jedynie pośrednie przyczyny - np. opinia braci czy ojców (ale także innych kobiet, w tym sióstr i matek). Kobiety! chcecie równouprawnienia? - musicie zacząć "dawać" :)

Odpowiedz
avatar yfa
-1 1

Ciekawe jest jeszcze jedno, nie wiem czy zauważyliście. Ja mówię: jestem co najwyżej przeciętny, ale popełniałem też dużo błędów, mogłem lepiej zrobić wiele rzeczy i mieć większe powodzenie w przeszłości. Crannberry: "Nikt mnie nie chciał. Ani na zwiazek, ani na przygodny numerek. Wizualnie tez zdecydowanie nie straszę, nie miałam tez problemu nawiązywaniem kontaktów. I nic." W tej drugiej wypowiedzi całkowity brak samokrytycyzmu. Nie żadne "nie umiałam", "nie udało MI się", tylko to wredni "ONI" nie chcieli, a "moich wad" ...brak. Jednocześnie w kilku miejscach wspomiasz, że jednak byłaś celem przynajmniej kilku zalotow (część nawet odrzuciłaś) (otóż wyobraź sobie - wielu facetów w ogóle nie było, to oni musieli aktywnie szukać). Chcesz mi powiedzieć, że będąc taką - powiedzmy "5", byłaś obiektem zalotów wyłącznie ze strony "2" (tatuśków szukających kogoś na boku)? No to dziewczyno, coś jest z tobą nie tak. Zacznij od zmiany własnego nastawienia do ludzi i świata. Rozumiem dziewczyny, które są tak nieśmiałe, że mają problem z nawiązywaniem relacji. Nawet gorzej mogą mieć, gdy są jeszcze ponadprzeciętnie ładne, bo wtedy dodatkowo wielu facetów z obawy nawet nie startuje do nich. Ale kobieta, która wygląda normalnie i normalnie nawiązuje kontakty, a nie może znaleźć chłopa ...cóż, najwyraźniej zachowuje się nienormalnie lub odstrasza czymś innym. Nie masz Ty na przykład tatuaży na czole? Jakaś skaryfikacja? modyfikacje? Inne "ekstrawagancje", które uważasz za naturalne i za swoją prywatną sprawę tak bardzo, że o nich nie wspominasz? Jakaś choroba skóry? Myjesz zęby? Może jesteś zatwardziałą weganką i każde spotkanie zaczynasz od wykładu na temat etyki spożywania pieczywa? Albo w restaruracji modlisz się przed jedzeniem? Nie jesteś aby jedną z tych ogolonych na łyso? Nie farbujesz włosów na fioletowo (=aseksualnie)? No offence, ale wiedząc, że jesteś także autorką wielu historii na tej stronie, sądzę niestety, że masz w sobie coś przyciągającego patologię lub odstraszającego normalnych, ewentualnie to jakaś forma zachowań autodestrukcyjnych, że sama lgniesz do takich ludzi.

Odpowiedz
avatar justangela
2 4

@yfa: OMG, ostatnie wypowiedzi to lekka porażka. Ty już masz nieźle nakręcone, żeby dawać receptę na to co kobiety mają mówić na randkach, a czego nie, w zależności od tego czego oczekują. Też kiedyś trafiłam na takiego palanta, któremu zachciało się sugerować co by to we mnie zmienił i co to kobieta "powinna" robić, o czym rozmawiać, jak wyglądać. Z całkiem niezłej laski jaką wtedy byłam chciał zrobić kurę domową. Niedoczekanie... Wiesz co, dzięki Bogu, że istnieją faceci, którzy potrafią być w relacjach w kobietami bez narzucania im swojego stylu, bez wciskania ich w ramy patriatchalnej kobiecości, bez oceniania ich życia seksualnego czy preferencji. Ale to faceci, realiści, a nie zakompleksione pipy, użalające się nad sobą z powodu braku powodzenia.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 grudnia 2020 o 9:14

avatar justangela
0 0

@Crannberry: co do moich wyrzutów sumienia to powody były złożone. Przede wszystkim facet był świetnym kumplem i przypuszczam, że teoretycznie byśmy się idealnie dogadali życiowo. Z żadnym chyba facetem (poza moim mężem) nie byłam w stanie tak się dogadać, być tak szczerą, a jednocześnie mieliśmy podobne poglądy i podobne podejście do wielu spraw. Swojego czasu prawie żałowałam, że jest nie w moim typie :D. Dodatkowo żałowałam, że nie załapałam tego wcześniej, bo może udałoby mi się wcześniej zareagować, a obawiam się, że okres jego zauroczenia był dość długi. Trochę też więc było mi go szkoda. Bardzo nietypowa sytuacja.

Odpowiedz
avatar justangela
1 1

@yfa: a nie pomyślałeś sobie, że małolatów (czy może do czasu skończenia studiów) odstraszają kobiety pewne sobie, te które tak wyglądają i tak się zachowują. I to może być jedyny mankament Cranberrie? Sama miałam taki problem za młodu, zgrabna, wysoka, względnie atrakcyjna (choć to kwestia gustu), aczkolwiek zbyt bezpośrednia. Faceci byli zainteresowani szybkim numerkiem (bo skoro jestem taka "pewna siebie" to znaczy, że na bank się puszczam), albo wcale (z tych samych powodów). Zmieniło się to później, kiedy kompletnie olałam to co inni myślą na temat mojego zachowania i wyglądu, i kiedy zmieniłam towarzystwo na starsze i / lub mądrzejsze. Ciekawe, że jako facet o przeciętnej urodzie zarzucasz kobietom nieatrakcyjny kolor włosów. Albo nieodpowiednie zachowywanie się na randkach :D. Cholera, może Ty po prostu jesteś zbyt wybredny i sam jako "piąteczka" szukasz tak co najmniej "siódemki". Jak bzykać to królewny ;)

Odpowiedz
avatar yfa
-1 1

A w zasadzie całe te wywody są zbędne, bo normy społeczne nie wynikają z logiki, tylko faktycznego zachowania danego społeczeństwa. Normalny mężczyzna w naszej części świata zdobywa kobietę. Wiele partnerek to powód do dumy, przynajmniej do jakiejś liczby. Normalna kobieta w naszym kraju to "matka Polka", "dziewica do ślubu", a jak ma więcej facetów, to "latawica". Czy tak samo wygląda to w innych częściach świata? Pewnie nie. Jak można zmienić normy społeczne? Zmieniając zachowanie. Gdyby dzisiaj Komitet Generalny Gatunku Kobiecego (KGGK) podjął decyzję, że od jutra wszystkie kobiety mają się oddawać temu, na co mają ochotę, bez względu na społeczny odbiór, to: 1. jutro odbyłyby się marsze konserwatystów w obronie "tradycyjnych wartości rodzinnych" ("kobiety do garów" i tym podobne "wartości"), 2. za miesiąc wszystkie kobiety, które miały jednak niezaspokojone potrzeby i zaczęły je realizować, nazywane byłyby powszechnie "dziwkami", 3. za pół roku kryzys w burdelnictwie - normalni faceci przestają chodzić za potrzebą, z płatnych usług dziewczyn korzystać musi już tylko patologia, a tej nie mają ochoty obsługować. Rząd ogłasza Tarczę 6.9 dla prostytutek. 4. Po roku słowo "dziwka" w niektórych kręgach staje się powodem do dumy, część społeczeństwa chodzi w koszulkach "jestem dziwką" i "popieram dziwki". 5. Po 2 latach KGGK zmienia się w partię "Same Eleganckie Kobiety Są U Nas, A Mężczyźni Też Rozumieją Zapotrzebowanie Erotyczne Bab Aktywnych" (w skrócie: SEKSU-NAM-TRZEBA), niestety z początkowego sondażowego poparcia 18.5% w wyborach uzyskuje jedynie 3.1%. 4. za 10 lat połowa kobiet jest już "wyzwolona", reszta wciąż uczęszcza do kościoła i posyła dzieci na katechezę. 5. za 20 lat dorasta nowe pokolenie, dowolny seks kobiet przestaje być czymś dziwnym, za nienormalne uchodzą "smoki ze średniowiecza", które "trzymają wianuszek dla księcia na białym rumaku". Kobiety - chcecie zmian? To zacznijcie je od siebie. I od swoich córek. Ale będzie ciężko - bo z jednej strony wielu by chciało, żeby kobiety szybciej "dawały", z drugiej takich wartości córce nikt nie przekaże.

Odpowiedz
avatar Crannberry
2 2

@yfa: Ależ ja nie mówię o żadnych złych onych. Moim problemem w bardzo młodych latach, czyli liceum i początek studiów, był zwyczajny brak urody. Jestem jedną z osób, u których czas działa zdecydowanie na korzyść („ rozkwitać” zaczęłam gdzieś po dwudziestym czwartym roku życia, a odnoszę wręcz wrażenie, że mi się przez lata zmieniły rysy twarzy), do tego mam oryginalną urodę, która nie każdemu się podoba. Nawet w tej chwili zdarzają się zarówno ludzie (płci obojga), którzy zaczepiają mnie na ulicy tylko po to, żeby mi powiedzieć, że mam niesamowicie piękną twarz, jak i tacy, dla których jestem zwyczajnie brzydka. Ale ładną nastolatką, takim popularnym wówczas typem Cheerleaderki, absolutnie nie byłam i patrząc na swoje zdjęcia z tamtych czasów, sama bym siebie nie chciała. Do tego doszły jeszcze metody wychowawcze mojej matki i kładzenie mi do głowy przez lata, jak to nie jestem wystarczająco dobra, we wszystkim gorsza od innych i nic w życiu nie osiągnę I powstało wystarczające combo, żeby w kimś wykształcić kompleksy jak stąd do Ameryki. A potem doszedł jeszcze do tego Kompleks dziewczyny z Europy Wschodniej na Zachodzie. Takich rzeczy, które przeciągają, czyli pewność siebie, charyzma, poczucie własnej wartości, czy choćby podkreślanie swoich atutów fizycznych, Uczyłam się dopiero jak osoba dorosła. I to też nie jest proces, zwłaszcza pozbywanie się kompleksów, który zachodzi z dnia na dzień. Stąd też związki z debilami - W początkowej radości, że ktokolwiek zwrócił na ciebie uwagę, z radością wchodzisz w związek, ignorując fakt, że ten ktoś się kompletnie do związku nie nadaje. Albo uważasz, że i tak na nic lepszego nie zasługujesz. Takim jakby momentem przełomowym była dla mnie rozmowa którą odbyłam jakieś pięć lat temu ze znajomym psychiatrą, Który uświadomił mi, że głównym błędem który popełniałam w relacjach z mężczyznami było celowanie w absolutnie złą „półkę” I wybieranie osobników poniżej mojej ligi. kiedy w ramach eksperymentu „spróbowałam szczęścia” z mężczyzną, który wydawał mi się być mocno powyżej mojej ligi, stworzyłam całkiem zdrowy związek, w którym jestem do dzisiaj (co ciekawe, on na początku uważał mnie, za osobę w „wyższej półki” niż on) To odrzucanie zalotów przeze mnie, o którym pisałam, to nie są lata mojej wczesnej mlodosci, tylko ostatnie 5-10 lat (a mam prawie 40)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 grudnia 2020 o 10:40

avatar Crannberry
2 2

@yfa: w swoim ostatnim komentarzu całkiem trafnie opisałeś Szwecję. W dowolnym sztokholmskim barze normalnym obrazkiem jest, że kobieta podchodzi do mężczyzny i mówi „chodź się ruchać”. I po tak pięknie rozpoczętej znajomości są ze soba wiele lat i mają trójkę dzieci. A jeśli chcesz, żeby Szwed zrobił pierwszy krok, to sobie poczekasz ad mortem defecatum

Odpowiedz
avatar Puszczyk
4 4

@Crannberry: jeśli ktoś ci się śmieje w twarz z tekstem, że chyba żartujesz.....to znaczy, że..... z takim nastawieniem i reakcją na spotkanie już przyszedł. Chciał kogoś poniżyć, żeby samemu się dowartościować. Też kilka razy zostałem podobnie spławiony. Ja ci tylko mówię jak to wygląda od drugiej strony. Faceci co to zapierają się rękami i nogami, że oni to nigdy by kogoś tam nie wygrzmocili z jakichś wydumanych powodów, to stali bywalcy burdeli. Panienki przy trasach i te wszystkie utrzymanki, galerianki, blachary i generalnie burdele same z siebie się nie utrzymują. Obstawiam, ze żaden z tych twoich znajomych nie widział podobnej kobiety jak wspomniana piosenkarka na żywo i kojarzy jedynie zdjęcia z netu i urywki z tv. Te osoby rzadko kiedy wyglądają i zachowują się w podobny sposób w normalnym życiu.

Odpowiedz
avatar Puszczyk
2 4

@Crannberry co do Szwecji, to biorąc pod uwagę tamtejsze prawo i definicję molestowania i gwałtu, to wcale mnie to nie dziwi, że tak jest. Kobieta coś takiego do faceta może powiedzieć i jest ok. Ale jak facet tam wyskoczy ot tak sobie z takim tekstem, to skończy z oskarżeniem o napaść seksualną.

Odpowiedz
avatar Puszczyk
1 1

@yfa: napisałeś coś takiego: "Myślisz, że dlaczego faceci "wyższych leveli" nie proponują łóżka od pierwszego spotkania? Bo tak zostali nauczeni, że będzie to źle odebrane i stracą szansę, którą mają za jakiś czas." I kompletnie nie jest to prawdą. @digi51: "Zadam Ci to samo pytanie, co wyżej - skoro kobiety nie mają problemu ze znalezieniem faceta, to jakim cudem większość facetów nie może znaleźć kobiety?" Ja ci chętnie na to odpowiem. Jest niewielka ilość facetów, którzy mają ogromną ilość partnerek seksualnych. Powiedzmy, że m 3-4 cyfrową ich ilość. Większość kolesi natomiast ma poniżej 10. U kobiet się to rozkłada równomierniej. @justangela: "@yfa: a nie pomyślałeś sobie, że małolatów (czy może do czasu skończenia studiów) odstraszają kobiety pewne sobie, te które tak wyglądają i tak się zachowują. I to może być jedyny mankament Cranberrie?" "Małolatów" kręcą pewne siebie laski, bo uważają, że zrobią za nich całą robotę i jeszcze ich czegoś nauczą.

Odpowiedz
avatar justangela
1 1

@Puszczyk: akurat mam nieco inne doświadczenia, a przynajmniej tak było za moich czasów. W liceum i na początku studiów faceci wybierali raczej normalne (nie odbiegające od standardów) dziewczyny. Wszystkie te bardziej wygadane, inaczej ubrane, pewne siebie lub sprawiające takie wrażenie raczej nie cieszyły się pozytywną atencją u płci przeciwnej. Nie wykluczam, że to się zmieniło, jednak ja pamiętam inna czasy.

Odpowiedz
avatar Moloch
2 2

@Puszczyk: Święta prawda. Baby nie zdają sobie sprawy, że jak podbija do nich atrakcyjny mężczyzna, to często zdaje on sam sobie z tego sprawę. Przez to nie zakończy on swoich przygód na jednej kobiecie. Może on spotykać się z kilkoma laskami jednocześnie, podczas gdy inny mężczyzna nie spotyka się z nikim.

Odpowiedz
avatar Puszczyk
1 3

@justangela: z tego co zrozumiałem to masz ok 30stki więc mógłbym być twoim ojcem. Po prostu te przebojowe i wygadane zawsze lubiły trzymać dystans dla stworzenia pewnych pozorów. Znam kilka takich kobiet. W pracy pewne siebie i przebojowe, lubiły zaznaczyć swoją obecność. W kontaktach z facetami podobnie, ale że ogólnie średniej urody to niby podjudzały, ale w ostatnim momencie się wycofywały lub "były odtrącane". Wiele osób na około miało o nich takie zdanie jak ty: że raczej samotne, że raczej problemy ze związkami i generalnie facetami. W praktyce, po prostu nie widziały się w związku, bały się ciąży i że będą postrzegane przez pryzmat nie siebie, a swoich partnerów. Wolały szybkie, niezobowiązujące numerki na boku.

Odpowiedz
avatar digi51
1 1

@justangela: i dokładnie tam samo było z facetami. Nie byłam szkolną pięknością, więc o tych szkolnych przystojniakach nawet nie marzyłam. Dopiero jak człowiek dorasta i zaczynają się liczyć inne rzeczy niż wygląd zdaje sobie sprawę, że nie ma co dobierać się wyłącznie na podstawie urody. Jak już byłam dorosła to zdarzało mi się spławiać "ciacha" bo na dzień dobry było widać, że kiełbie we łbie. @yfa, nie chodzi o brak samokrytycyzmu, tylko o to, że kobiecie też nie wystarczy ładna buzia i umiejętność jej otworzenia do faceta, aby go wyrwać. Fajnie, że sobie zdajesz sprawę "co poszło nie tak", pytanie czy w związku z tym postanowiłeś nie popełniać niektórych błędów czy gruntownie się zmienić albo udawać kogoś kim nie jesteś. Jesli to drugie to prawdziwa osobowość zawsze wypływa, prędzej czy później. Ja mam takie doświadczenie, że jest cała masa ludzi, którzy myślą, że jak zrobią się na bóstwo, schudną albo inaczej ubiorą to nagle staną się inną osobą i w końcu kogoś wyrwą. Albo inaczej - mam znajomą, ładna, miła, ale potwornie męcząca (potrafi przez 5h gadać na jeden temat), nie miała powodzenia. Więc grała przez facetami "kumpelę". A potem była zdziwiona, że faceci nie traktują jej jak damy, tylko kumpla przy którym można pierdzieć i sypac obleśnymi żartami.

Odpowiedz
avatar justangela
1 1

@Puszczyk: koło czterdziestki, więc nie wiem czy nadal mógłbyś być moim ojcem czy jednak mężem :P. Takie panny jak piszesz też znam, niemniej Twój opis pasuje bardziej do wiecznej singielki, a takich znowu zbyt wiele w otoczeniu nie mam. Niemniej w sumie to nie o to chodziło w mojej początkowej wypowiedzi. Raczej miałam ba myśli, że kolega powyżej podopisywał Cranberry wydumane, poważne defekty, podczas gdy powód jej "braku powodzenia" mógł być prozaiczny typu wspomniana przeze mnie pewność siebie, która za czasów mojej młodości uchodziła za wadę u kobiet (bo kobieta ma być skromna, słuchać faceta itp). I często faceci te pewniejsze sobie laski z automatu odrzucali.

Odpowiedz
avatar yfa
2 2

@digi51: "Nie no moment, ale skąd ty niby wiesz, że moi koledzy nie mieli dziewczyn? :D" Założyłem, że mieszkali na tej samej planecie, co reszta ludzi?;) Ale może faktycznie miałaś tak doborowe towarzystwo - w takim razie to Twoi koledzy odbierali szansę przeciętniakom. "skoro kobiety nie mają problemu ze znalezieniem faceta, to jakim cudem większość facetów nie może znaleźć kobiety? Wynikałoby z tego, że najlepsi faceci obrabiają po kilka kobiet, a reszta "przeciętniaków" nie ma szans i gniją w samotności." Przypominam, że mówimy o łatwości nawiązania krótkotrwałych relacji - tak, najlepsi faceci obrabiają wiele dziewczyn. Tak dla zobrazowania przykładowa sytuacji w ciągu roku: - 2 facetów miało po 4 dziewczyny (każdy każdą po 3 miesiące), - 2 facetów miało po 1 dziewczynie (przez cały rok), - 6 facetów kupowało świerszczyki, - każda z 10 dziewczyn miała po 1 facecie: tylko 2 przez cały rok, pozostałe 8 jedynie na 3 miesiące. Wnioski: - 60% facetów ma przymusowy celibat, - 20% facetów i 20% kobiet jest w stałych związkach, - 20% facetów obrabia pół wsi, - 80% kobiet ma faceta, ale potem drań ją rzuca, ona rozpacza przez kilka miesięcy, a przez resztę roku nie może sobie znaleźć nikogo nowego i wydaje jej się, że ma ciężko. A dlaczego nie może znaleźć? Bo nie szuka wśród tych wolnych 60%, tylko musi być to ktoś jeszcze lepszy, niż poprzedni kozak, żeby mu pokazać, ile stracił. Oczywiście przyczyny w ostatnim punkcie celowo podaję takie Karynowo-stereotypowe, ale jak sama widzisz - liczby pozwalają na to, aby 80% kobiet zostało obsłużonych przez 20% mężczyzn, żeby mimo to odczuwały problem ze znalezieniem kogoś, a pod ich oknami włóczyło się niedocenione 60% facetów. Kluczowa sprawa: czas trwania związku. Oczywiste jest, że przy związkach dożywotnich liczba kobiet jest równa liczbie mężczyzn, ale to jest tylko teoretyczne ekstremum. "Nie obchodzi mnie, czemu jeden czy drugi kolega spławił mnie na drzewo." A powinno. W cywilizowanych krajach do rozwiązywania takich zakopanych problemów chodzi się do terapeutów, a później człowiekowi lepiej się żyje, bo to właśnie cała Twoja historia życia, wszystkie Twoje doświadczenia, tworzą człowieka - sama JESTEŚ swoją historią i to, jak się ze swoim bagażem czujesz i jakie wnioski wyciągasz z przeszłości, określa jak się będziesz zachowywać i co osiągniesz w przyszłości. Z resztą tego wpisu się zgadzam. Odnośnie drugiego komentarza, już osobiście, odpowiem: "pytanie czy w związku z tym postanowiłeś nie popełniać niektórych błędów czy gruntownie się zmienić albo udawać kogoś kim nie jesteś." Ani jedno, ani drugie. Swoich starych wyborów nie uważam w sumie za błędy (czyli coś, co należałoby skorygować). Raczej jak kompletnie nieefektywną i nieoptymalną drogę. To, że dzisiaj bym tak pewnie nie zrobił nie znaczy, że tamto się ostatecznie nie opłaciło. Dzisiaj po prostu by mi się nie chciało aż tak bardzo i tak długo starać, nie odpuszczałbym sobie alternatyw. W zasadzie z punktu widzenia kobiet - stałbym się zdecydowanie gorszy, niż byłem. A udawać kogoś, kim się nie jest, jest bardzo trudno - zmiana postaw wynika jednak w większym stopniu ze zmiany osobowości. Dzisiaj siebie samego sprzed 25 lat uznałbym za łajzę, którą należy kopnąć w dupę i albo się obudzi, albo niech spada. Na całe szczęście nie jestem już szczeniakiem i nie muszę się uganiać. Ale przynajmniej wiem, czego (nie) uczyć swoich dzieci.

Odpowiedz
avatar Crannberry
1 1

@justangela: o, to widzę że jesteśmy w podobnym wieku :) U mnie problem był dokładnie odwrotny. Chłopcy w moim liceum gustowali w „szkolnych gwiazdach”, czyli pewnych siebie blondynach w mocnym makijażu, mini i butach na obcasie, a ja byłam zakompleksioną kujonicą w martensach ;)

Odpowiedz
avatar yfa
-1 3

@justangela: "Ty już masz nieźle nakręcone, żeby dawać receptę na to co kobiety mają mówić na randkach, a czego nie, w zależności od tego czego oczekują." A teraz poświęć chwilę i zastanów się nad swoją wypowiedzią. Już? To teraz rozumiesz, dlaczego nie dostajesz tego, na co oczekujesz? "Też kiedyś trafiłam na takiego palanta, któremu zachciało się sugerować co by to we mnie zmienił i co to kobieta "powinna" robić, o czym rozmawiać, jak wyglądać." Jaki ma to związek z radą, aby nie wysyłać sprzecznych sygnałów? - "Mam ochotę na szybki numerek, ale pogadajmy wcześniej o kinematografii holenderskiej drugiej połowy lat 70", - "Szukam kogoś do poważnego związku, dlatego ubrałam się jak dziwka i wybrałam z Tindera faceta z dużym bicepsem". Ale na szczęście jest na tym świecie wiele kobiet, które może niekoniecznie są "całkiem niezłymi laskami", ale przynajmniej umieją czytać ze zrozumieniem i da się z nimi o czymś ciekawym pogadać. W jedym natomiast masz rację, trafiłaś - będąc młodszym myślałem, że zdecydowana większość ludzi, zatem i kobiet, jest partnerem do dyskusji (o czymkolwiek) i zamiast łapać takie księżniczki po prostu za tyłek (nie literalnie oczywiście, gdybyś miała wątpliwości) to sądziłem, że wcześniej wypada się poznać. Tyle okazji przeszło koło nosa, bo (nie rozumiałem wtedy dlaczego) dziewczę nie potrafiło podchwycić żadnego tematu do rozmowy ani zaproponować własnego. Z wiekiem przyszło oświecenie - dla wielu ludzi rozmowa o czymkolwiek bardziej skomplikowanym, niż nowa kiecka jakiejś aktorki czy nowa fura jakiegoś piłkarza, po prostu stanowi torturę.

Odpowiedz
avatar yfa
1 1

@justangela: "a nie pomyślałeś sobie, że małolatów odstraszają kobiety pewne sobie, te które tak wyglądają i tak się zachowują." A czy ja tego gdzieś tam wyżej nie napisałem? Jeżeli nie to tylko dlatego, że to jest chyba rzecz znana powszechnie. "I to może być jedyny mankament Cranberrie?" Oczywiście. Rzecz w tym, że każdy umie ubrać się skromniej i odjąć sobie jakiś punkcik. "Sama miałam taki problem za młodu, zgrabna, wysoka, względnie atrakcyjna (choć to kwestia gustu), aczkolwiek zbyt bezpośrednia." Jeden tylko przykład dam takiego odstraszania, i to nie tylko małolatów: jeżeli wysoka dziewczyna zakłada buty z obcasem, to jednoznacznie daje do zrozumienia: niźsi nie podchodzić. "Faceci byli zainteresowani szybkim numerkiem (bo skoro jestem taka "pewna siebie" to znaczy, że na bank się puszczam)," Ci faceci, którzy są w ogóle zainteresowani szybkimi numerkami, nie przeprowadzają takich wywodów logicznych. Na szybki numerek chętna jest każda, która po sugestii szybkiego numerka nie da w pysk ani nie odejdzie. "albo wcale (z tych samych powodów)." Z kolei masa tych, co wcale - po prostu obawia się ośmieszenia przez odrzucenie. "Ciekawe, że jako facet o przeciętnej urodzie zarzucasz kobietom nieatrakcyjny kolor włosów." Komu zarzucam? Napisałem jedną rzecz, którą wyczytałem dawno temu w badaniach i z którą sam się zgadzałem - że fioletowy kolor włosów jest najbardziej aseksualny. "Albo nieodpowiednie zachowywanie się na randkach :D." Może rozwiń tę myśl, bo chyba nie to miałaś na myśli, co napisałaś... "Cholera, może Ty po prostu jesteś zbyt wybredny i sam jako "piąteczka" szukasz tak co najmniej "siódemki". Jak bzykać to królewny ;)" O to to. Z tym już poprzednio trafiłaś. Chodził, chodził, ale wychodził ...tracąc po drodze parę "piąteczek", jakąś "czwóreczkę" a może i nawet "szósteczkę".

Odpowiedz
avatar yfa
1 1

@Crannberry: "I powstało wystarczające combo, żeby w kimś wykształcić kompleksy jak stąd do Ameryki. [...] I to też nie jest proces, zwłaszcza pozbywanie się kompleksów, który zachodzi z dnia na dzień. [...] Takim jakby momentem przełomowym była dla mnie rozmowa którą odbyłam jakieś pięć lat temu ze znajomym psychiatrą, Który uświadomił mi, że głównym błędem który popełniałam w relacjach z mężczyznami było celowanie w absolutnie złą „półkę” I wybieranie osobników poniżej mojej ligi." No i ze wszystkim się tym razem zgadzam - ale weź to powiedz digi51, która zarzuca mi, że niepotrzebnie staram się docierać do źródeł, bo lepiej nie rozpamiętywać.

Odpowiedz
avatar yfa
1 1

@Puszczyk: "@yfa: napisałeś coś takiego: "Myślisz, że dlaczego faceci "wyższych leveli" nie proponują łóżka od pierwszego spotkania? Bo tak zostali nauczeni, że będzie to źle odebrane i stracą szansę, którą mają za jakiś czas." I kompletnie nie jest to prawdą." - znaczy co konkretnie? Że nie proponują, czy że liczą na numerek po randce numer 3 albo 5?

Odpowiedz
avatar yfa
1 1

@digi51: "że kobiecie też nie wystarczy ładna buzia i umiejętność jej otworzenia do faceta, aby go wyrwać." Żebyśmy się dobrze rozumieli - mówiąc o związkach krótkoterminowych i znalezieniu sobie kogoś do łóżka, nie mówimy o trudnościach w zdobyciu TEGO (konkretnego) osobnika, tylko o kimkolwiek na "swoim levelu". I tu być może jest kolejna przyczyna "waszych" trudności: z byle kim (swojego poziomu!) nie pójdziecie, a facet z byle którą owszem. A takie drobie asymetrie zachowań prowadzą do innych możliwości oraz w dalszej kolejności do ocen. Dlatego to nie standardy są podwójne, tylko ten przysłowiowy kluczyk się różni od kłódki. Nie jest lepszy, nie jest gorszy, jest po prostu inny.

Odpowiedz
avatar Puszczyk
0 2

@justangela: wciąż ojcem. Jego argumenty nie są wydumane, tylko ich nie rozumiesz. Mają jak najbardziej zastosowanie do sporej części facetów. Nie tak dużej jak mu się wydaje, ale takich nie brakuje. @yfa: Znaczy, że obracasz się wśród zakompleksionych, leniwych i roszczeniowych maminsynków. Za 10tkę bym się nie określił, raczej solidną 7, a jak się dobrze wyśpię, to nawet i 8, a w kobietach przebierałem większość życia. Tyle, że mam kasę. Dużo. A to ułatwia jednorazowe przygody. Nie ma większego znaczenia jak wyglądasz, ale jak potrafisz się sprzedać, że akurat z tobą warto zaszaleć. Nawet jak nie miałem jeszcze kasy, to nie miałem z tym problemu. Do 5 randki to czekają raczej niepewne siebie nastolatki. Na pewnym etapie jak na 3 randce nie wylądujecie w łóżku, to szanse na taki finał są znikome. Acz i tak większość moich przygód to nawet nie było mowy nawet i o jednej randce, bo to strata czasu. Idziesz do klubu i wychodzisz z panną. Jedziesz na konferencję i na afterku zawsze się ktoś chętny znajdzie. Jak zaczęły pojawiać się galerie handlowe, to wystarczyło się przespacerować z kluczykami od samochodu w ręku, żeby wyjść z jakąś galerianką.... Chyba, że szukasz sobie żony. No to tempo lodowca i seks po kilku tygodniach czy wręcz miesiącach od poznania to też nic nadzwyczajnego, ale nie licz na to, że ktokolwiek w tym czasie w celibacie żyje.

Odpowiedz
avatar yfa
0 2

@justangela: "Raczej miałam ba myśli, że kolega powyżej podopisywał Cranberry wydumane, poważne defekty, podczas gdy powód jej "braku powodzenia" mógł być prozaiczny typu wspomniana przeze mnie pewność siebie" Kobieto, opamiętaj się - nigdzie nie przykleiłem żadnej z tych cech do nikogo, bo przecież jej nie znam; rzuciłem luźną garść przykładów, co niektórym ludziom się podoba (np. tatuaże), a co może odrzucać znaczną część populacji. Ja na przykład nie wyobrażam sobie żadnego związku z praktykującą dowolne wyznanie monoteistyczne, a dla innych będzie to warunek konieczny. Obrzydzają mnie kolczyki w nosie, języku czy pępku, ale innym się to podoba. Sam z natury jestem "zielony", ale za spędzanie weekendu na przypinaniu się łańcuchami do drzew podziękuję. I mimo, że mięsa specjalnie dużo też nie jadam, to któregoś z kolei monologu na temat etyki chowu krówek też bym nie zdzierżył, nie wspominając już o weganiźmie. Są to kwestie, które z góry przekreślają szanse na udany związek. I choćby ktoś był "10", to jeżeli jednocześnie będzie mieć tatuaż nad tyłkiem (tribal się to nazywa?) i należeć do scjentologów, nie będzie dla mnie osobą do niczego więcej, niż na jeden raz. Na szczęście (haha) nie miewam takich dylematów. Jeżeli już chcesz coś komuś zarzucić, to sobie, że wymienione przeze mnie cechy nazwałaś "poważnymi defektami" - fakt, że tego typu cechy nie są powszechnie akceptowane, a co za tym idzie znacząco obniżają szansę na znalezienie sobie kogoś kompatybilnego, nie oznacza od razu, że są to "defekty". Idealna panienko.

Odpowiedz
avatar yfa
0 2

@Puszczyk: "@yfa: Znaczy, że obracasz się wśród zakompleksionych, leniwych i roszczeniowych maminsynków. Za 10tkę bym się nie określił, raczej solidną 7, a jak się dobrze wyśpię, to nawet i 8, a w kobietach przebierałem większość życia. Tyle, że mam kasę. Dużo. A to ułatwia jednorazowe przygody." Nadal nie rozumiem, jak się to ma do mojej tezy, że faceci "10" nie proponują łóżka od pierwszego spotkania, tylko od jakiegoś kolejnego, z czystego wyrachowania. Bo sensem mojej wypowiedzi nie była konkretna liczba (nie wiem, czy to jest 2 czy 7 "randka", nie czytałem Bravo Girl), tylko fakt, że każde ewentualne opóźnienie ma na celu podniesienie skuteczności. Jeżeli twierdzisz, że "10" nigdy nie idą na kolejne spotkanie, jeżeli pierwsze nie skończyło się w łóżku (albo że w ogóle nie chodzą?) to różnica jest i tak kosmetyczna. "Do 5 randki to czekają raczej niepewne siebie nastolatki. Na pewnym etapie jak na 3 randce nie wylądujecie w łóżku, to szanse na taki finał są znikome." Ciężko mi polemizować, gdy nie rozumiem różnicy poglądów. Jeżeli różnicą jest numerek, to celowo napisałem "za jakiś czas", bo nie znam statystyk i nie będę strzelał, czy jest to spotkanie numer 4 czy numer 2. A przypomnę kontekst mojej wypowiedzi: "Dowód: umów się z facetem swojej klasy, zaproponuj mu pójście do łóżka na pierwszym spotkaniu i obstawiaj szanse, że odmówi."

Odpowiedz
avatar Puszczyk
1 3

@yfa: bo proponują. Zaczynasz jakieś farmazony pisać, że przystojni i atrakcyjni faceci celowo opóźniają ewentualny stosunek, żeby zwiększyć swoje szanse. To jest po prostu szczyt debilizmu. Jeśli tak postępujesz i ci twoi koledzy też, to nie dziw się, że jesteście friendzonowani lub postrzegani za nieatrakcyjnych i niewartych przysłowiowego grzechu.

Odpowiedz
avatar justangela
-1 3

@Crannberry: u nas gustowali w tzw szkolnych pięknościach, chociaż akurat nie były to najbardziej odstawione panny ;). @yfa: co do dostawania na randkach tego czego się oczekuje to akurat o tyle jesteś w błędzie, że ja oczekuję (czy raczej oczekiwałam) przede wszystkim szacunku i szczerości. Relacje w których miałabym udawać kogoś innego, tudzież zmieniać styl, bo książę szuka kogoś noszącego inne ciuchy zwyczajnie nie wchodziła w grę. I wybacz, ale jeśli spotyka się dwoje inteligentnych ludzi o podobnych poglądach / zainteresowaniach to dyskusja o kinie holenderskim wcale nie wyklucza się z pójściem do łóżka. A przynajmniej tak wynika z mojego doświadczenia, ale może ja się nie znam... Co do wzrostu to odpowiem krótko: tak jestem wysoka, tak noszę szpilki. W głęboko w dupie mam kompleksy kurduli, którzy własny strach tłumaczą wysokością obcasów. Nigdy nie spławiłam niskiego faceta że względu na wzrost. Z kilkoma co najmniej flirtowałam, podkochiwałam się za czasów liceum w jednym. Wzrost nigdy nie miał znaczenia. Z perspektywy czasu uwazam więc, że niski facet, który ma odwagę zarywać do wysokiej dziewczyny dostaje kilka punktów ode mnie na start, za odwagę i pewność siebie. Jeśli do tego nie jest bucem, ale inteligentnym gościem to będzie to co najmniej 8/10. A nadal masa cykorow będzie się bała ryzykować. Co do naszej wymiany na temat Cranberry to być może gdzieś się nie zrozumieliśmy. Twoja pierwsza wypowiedź brzmiała jak zarzuty, że posiada ona jakieś poważne defekty, podczas gdy tak naprawdę, aby uchodzić za"nieatrakcyjną" w liceum wystarczyło wyglądać inaczej niż szkolne piękności. Niemniej sugerowanie, żeby ubierać się skromniej i np z 8 być 6, po to aby facetów nie odstraszać brzmi dla mnie słabo.

Odpowiedz
avatar Puszczyk
0 0

@justangela: " nadal masa cykorow będzie się bała ryzykować." Akurat wzrost to jedyny powód dla którego dostałem kiedykolwiek kosza. Tak po prostu. I żeby było śmieszniej, nawet tej kobiety nie chciałem podrywać tylko chciałem ją przeprosić, żeby dojść do stolika.

Odpowiedz
avatar justangela
1 1

@Puszczyk: argumenty rozumiem, po prostu niespecjalnie się z nimi zgadzam. Natomiast co do reszty Twojej wypowiedzi to jest ona wyjątkowo trafna. O atrakcyjności faceta nie decyduje wyłącznie jego wygląd, zresztą pisałam już wcześniej o tym. Wy naprawdę macie sporo innych możliwości zaimponowania kobietom, i nawet z niewyjściową twarzą możecie uchodzić za atrakcyjnych spełniając inne warunki. Tyle, że nie można być zakompleksionym maminsynkiem. Jedyne z czym bym polemizowała to z szukaniem żony i seksem po wielu randkach, bo tutaj to chyba mocno indywiduwalna sprawa. No chyba, że sie szuka prawie dziewicy.

Odpowiedz
avatar justangela
0 2

@yfa: jeszcze jedna rzecz mi się tak nasunęła, która trochę nie najlepiej o Tobie świadczy. Mianowicie te nieszczęsne "defekty", które ostatecznie skreślają laskę z bycia z nią w związku. Jeśli dla Ciebie tribal nad tyłkiem to taki sam defekt jak wyznanie scientologów, to chyba naprawdę masz za wysokie wymagania. O ile rozumiem, że każdy ma jakieś preferencje i pewne rzeczy są zwyczajnie nieatrakcyjne, o tyle po Twoich wypowiedziach można by sądzić, że Twoja lista wymagań jest długa. Pytanie czy Twoja lista zalet również? Bo jeśli jesteś za bardzo wybredny, jednocześnie nie będąc "Hot" to nie wróżę prędko udanych relacji. Co do mnie to idealna nie jestem i nigdy nie byłam. Daleko mi do piękności, a niewyparzony język też mi punktów nie dodawał. Niemniej wiem, że bywałam określana jako atrakcyjna i nadal trzymam się nieźle. Panienką też nie jestem, więc Twój sarkastyczny epitet podwójnie nietrafiony

Odpowiedz
avatar Puszczyk
1 1

@justangela: "Jedyne z czym bym polemizowała to z szukaniem żony i seksem po wielu randkach, bo tutaj to chyba mocno indywiduwalna sprawa. No chyba, że sie szuka prawie dziewicy. " Chodziło mi jedynie o to, że niektórzy związki małżeńskie zaczynają od przyjaźni i spotkań towarzyskich, które ciężko randką nazwać, a zwykłym przyjacielskim spędzaniem czasu.

Odpowiedz
avatar justangela
0 2

@Puszczyk: no i ten epizod o czym ma świadczyć? Że głupia laska sądziła, że ją podrywasz i Cię spławiła? Tylko tyle. Generalnie: pisałam o moich preferencjach, wśród nich wzrost nie jest istotny. Wśród kilku naprawdę wysokich koleżanek również nie. Ale zapewne są też dziewczyny dla których jest to jakieś kryterium. Każdy przecież jakieś kryteria posiada. Tyle że ten niski wzrost i startowanie do wysokiej laski jest demonizowane, zapewne przez zakompleksionych typków.

Odpowiedz
avatar Puszczyk
2 2

@justangela: bo wspomniałaś o cykorach bojących się zaryzykować w sposób, który sprawił wrażenie, jakby kryterium wzrostu było jakimś mitem i nieprawdą. Tymczasem jest to mega powszechne. Spośród cech wyglądu przejdą kiepskie proporcje ciała, nadwaga, nie wiem....krzywy nos, ale wzrost jest definitywny. Oczywiście, zawsze znajdą się wyjątki, ale szybciej partnera znajdzie gruba dziewucha bez biustu niż facet cięty z metra.

Odpowiedz
avatar justangela
-1 3

@Puszczyk: nie twierdzę, że to mit. Twierdzę, że jest on mocno przesadzony. Bo pewny siebie i inteligentny facet, niskiego wzrostu ma co najmniej podobne szanse co wysoki, a małomówny (nieśmiały). Dla mnie personalnie nawet większe. Oczywiście to kwestia mocno indywidualna, jak to z gustem.

Odpowiedz
avatar justangela
-2 2

@Puszczyk: zresztą sam pisałeś, że znaczenie ma to jak potrafisz się sprzedać. Nie brakuje niskich facetów z charyzmą, którzy w kobietach nie przebierają. Swoją drogą to pytanie ile masz wzrostu nasuwa się samo. Skoro zostałeś spławiony kiedyś ze względu na wzrost, ale jednocześnie nie narzekasz na brak powodzenia u płci przeciwnej? :)

Odpowiedz
avatar Puszczyk
2 2

@justangela: nie, ja nigdy problemów nie miałem, mimo, że jestem średnio-niski (178cm). Ale moi koledzy i znajomi mający 150-170cm byli notorycznie skreślani jako partnerzy na dłużej. Na jedną noc - spoko. Bo kaska, bo gadane, do dobry samochód, alkohol w głowie furczy i tak dalej. Ale dłuższy związek? W zasadzie zapomnij. Ostatecznie mają partnerki swojego wzrostu lub niższe.

Odpowiedz
avatar Crannberry
3 5

@Puszczyk: "jeśli ktoś ci się śmieje w twarz z tekstem, że chyba żartujesz.....to znaczy, że..... z takim nastawieniem i reakcją na spotkanie już przyszedł. Chciał kogoś poniżyć, żeby samemu się dowartościować." Dziękuję Ci za to wytłumaczenie. Bo mnie ta sytuacja przez długi czas gryzła. Zwłaszcza, że nie była to typowa randka, tylko toczyliśmy ciekawą dyskusje online (podobnie jak na przykład tutaj), a on zaproponował dokończenie jej "w realu". A jak doszło do spotkania, parsknął mi w twarz, mimo ze sam był wizualnie mniej atrakcyjny ode mnie. "Obstawiam, ze żaden z tych twoich znajomych nie widział podobnej kobiety jak wspomniana piosenkarka na żywo i kojarzy jedynie zdjęcia z netu i urywki z tv." Już jestem w takim wieku, że rozmowa ta nie toczyła się w gronie pryszczatych onanistów z liceum, tylko wśród kolegów z mojego działu w ówczesnej pracy. Dyrektorzy w firmie IT pokroju Google czy Microsoft, spełnieni jako mężczyźni i w związkach z bardzo atrakcyjnymi kobietami. Rozmowa był bodajże właśnie na temat, co czyni kobietę atrakcyjną. I konkluzja była taka, że niekoniecznie uroda jak z obrazka, tylko to magiczne "coś" - magnetyzm, charyzma, "promieniowanie" (Niemcy mówią na to Austrahlung, ciężko mi to dokładnie przetłumaczyć). Jako przykładu użyto właśnie Helene Fischer, jako, mimo niesamowitej urody, aseksualnego robota z charyzmą cioci Kloci i wystudiowanym każdym ruchem, oraz innej piosenkarki, Maite Kelly (ta gruba z Kelly Family, obecnie po czterdziestce), która mimo sporej nadwagi emanuje takim seksapilem (ruch, mimika, mowa ciała, modulacja głosu), że szarpaliby ją jak Reksio szynkę. Bo właśnie ma "to coś". "Nie ma większego znaczenia jak wyglądasz, ale jak potrafisz się sprzedać, że akurat z tobą warto zaszaleć." Podpisuję się obiema rękami. Nasza atrakcyjność zaczyna się w głowie. Tak jak sami siebie postrzegamy, taki wysyłamy sygnał i tak często odbierają nas inni. Nauczyłam się tej zasady w wieku dorosłym i działa cuda :D Odnośnie wzrostu, wiem, że są kobiety z poglądem "facet zaczyna się od metr dziewięćdziesiąt" i no cóż. Dla nie to szczyt pustactwa i karyństwa. Sama mierzę sto siedemdziesiąt kilka centymetrów, mój facet jest dokładnie mojego wzrostu, noszę szpilki, przy nim też i żadnemu z nas to nie przeszkadza, że trochę wówczas nad nim góruję wzrostem. Jeżeli facet jest świadomy siebie i ma poczucie własnej wartości, niech se ma nawet metr sześćdziesiąt. Byleby nie miał kompleksów, i ich na mnie nie wyładowywał. @yfa "No i ze wszystkim się tym razem zgadzam - ale weź to powiedz digi51, która zarzuca mi, że niepotrzebnie staram się docierać do źródeł, bo lepiej nie rozpamiętywać." Ja bardzo zazdroszczę ludziom tej umiejętności wzruszenia ramionami i olania tematu, bo ja wszystko biorę do siebie i analizuję na dziesiątą stronę, rozstrząsając, co zrobiłam źle i co mogłabym zrobić inaczej. Rzecz, nad którą pracuję w tej chwili, to właśnie nauczyć się odpuszczać i nie starać się wszystkich zadowolić, bo się nie da, a tylko sama się wykończę. @justangela "I wybacz, ale jeśli spotyka się dwoje inteligentnych ludzi o podobnych poglądach / zainteresowaniach to dyskusja o kinie holenderskim wcale nie wyklucza się z pójściem do łóżka." Powiem więcej. O wiele większa szanse na wylądowanie ze mną w łóżku ma facet, który zafascynuje mnie w dyskusji o kinie holenderskim niż tępy laluś "Magic Mike", który jedyne, co ma do zaoferowania to biceps. Ten drugi ma u mnie w zasadzie zerowe szanse. A diabelnie inteligentny facet z sarkastycznym poczuciem humoru, który w rozmowie "wymasuje mi mózg" ma spore szanse "wyrwać mnie z majtek" na pierwszej randce. Co się już zdarzało. I ta randka nigdy nie była ostatnią, zawsze był ciąg dalszy ;)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 grudnia 2020 o 23:47

avatar bazienka
-2 2

@Crannberry: zauwazylam, ze facet 2/10, ba nawet dajmy mu 5/10 nie znajdzie sobie partnerki na posiomie, tylko startuje do takiej 10/10 i obsmarowuje jej tylek w internecie, bo nie zgodzila sie na seks z nim... @digi51: ja mysle, ze tymi "wiekszosciami" on hiperbolizuje siebie i bycie incelem, a z tymi "wiekszosciami" to normalnie zagiecie czasoprzestrzenne i rownolegla rzeczywistosc chyba @Crannberry: to ja powiem z drugiej strony- zawsze bylam przecietna, ale wygadana, na ilosc adoratorow nigdy nie moglam narzekac, seks uprawialam w zwiazkach i nie mialam potrzeby tego robic przygodnie i teoria Molocha upada ;p @justangela: no takie kopanie drugiej osoby by samemu wydac sie lepszym to juz skrajne dziadostwo Loesje miala taki obrazek "Destroying everything beautiful doesn't make you less ugly" @Moloch: przyznaj sie nie "wsrod kumpli" tylko ty ( hehe, "kolega mowil"), Moloch ;p stad tyle jadu i pseudoteorii @justangela: no wlasnie o to chodzi, by nie brac "byle kogo, byle byl"... @Crannberry: dodam- zdrajca, typ 30 lat starszy, pasozyt finansowy, paranoiczny zazdrosnik, typ terytorialny i zawlaszczajacy, typ "niezdecydowany", typ nie chcacy zobowiazan, alkoholik/narkoman/hazardzista, przemocowiec fizyczny czy psychiczny, koles z zaburzeniami psychicznymi... albo bardziej lightowo- chlop chcacy dzieci gdy ja ich nie chce, albo milosnik psow, podczas gdy ja kocham koty

Odpowiedz
avatar digi51
0 2

@yfa: Średnio na jeża chce mi się odpowiadać na wszystko, co napisałeś, ale powiem Ci tylko jedno. Refleksja nad sobą i swoimi porażkami to dobra rzecz, ale powiedz mi jaki sens ma pozmamiętywania kosza od jednego czy drugiego faceta kilka lat po fakcie, mając od tego czasu kilka innych relacji z mężczyznami, a od paru lat stały związek? Rozumiem, że jeśli niepowodzenia z płcią przeciwną trwają kilka lat i są poniekąd stanem pernamentnym, który uprzykrza Ci życie to ok, warto przeanalizować swoje zachowanie i wyciągnąć wnioski. Ja po tamtym okresie po jakimś czasie doszłam do wniosku, o którym mówiłam wyżej - odstraszałam desperacją. A to czy dla jednego faceta były to trzy słowa za dużo, czy gruby tyłek czy nachalne zachowanie - nie ma dla mnie znaczenia. Mało tego - kilka lat po tamtym okresie kolega, który wtedy dał mi kosza powiedział, że żałuje, ale wtedy był zakochany w innej kobiecie. Czy coś to zmieniło w moim życiu? Nie. Czy coś by zmieniło jakbym się dowiedziała, że była to kwestia tuszy? Nie. Życie popłynęło sobie dalej i uważam, że oznaką co najmniej wątpliwego zdrowia psychicznego byłoby biczowanie się tamtymi niepowodzeniami. Powiem więcej, po jednej nieudanej relacji, na której mi bardzo zależało, ale facetowi już nie, płakałam dzień w dzień analizując, co mogłam zrobić inaczej, aby jednak mnie nie zostawił. Najgorsze co można samemu sobie zrobić. Banał ale jednak - jeśli ktoś Cię nie chce takiego jakim jesteś, to po prostu Cię nie chce i tego nie zmienisz. Czytam Twoje wypowiedzi i nasuwa mi się jeden wniosek na Twój temat - jesteś strasznie zafiksowany na to, że wszystko w życiu obraca się wokół próby nawiązania relacji damsko-męskich. Doszukujesz się w każdym zachowaniu kobiet zachęcania lub odstraszania facetów. Nie. Wysoka kobieta może nosić szpilki, bo lubi, a nie po to, aby odstraszyć niskich facetów. W dodatku wychodzisz z błędnego założenia, że każdy facet jest chętny na numerki z ledwo poznaną kobietą. Nope. Nawet jeśli są singalmi to nie musi ich rajcować szybkie bzyknięcie prawie nieznajomej. To znaczy może fizjologicznie tak, ale nie robią tego, bo mają przed tym moralne czy psychologiczne opory. Jak pisałam - nie każdy ma pernamentną erekcję i musi sobie coś udowadniać albo szukać wrażeń przy przygodnym seksie.

Odpowiedz
avatar yfa
1 1

@justangela: "to akurat o tyle jesteś w błędzie, że ja oczekuję (czy raczej oczekiwałam) przede wszystkim szacunku i szczerości" Szacun... czego? "I wybacz, ale jeśli spotyka się dwoje inteligentnych ludzi o podobnych poglądach / zainteresowaniach to dyskusja o ..." Dziewczyno, na prawdę nie rozumiesz, że skoro mowa jest o zapoznawaniu ludzi oraz ewentualnym szybkim numerku, to z samej definicji NIE WIESZ jeszcze, jakie macie zainteresowania czy oczekiwania? I żeby nie marnować czasu, a później narzekać na "kolejnego, który cośtam pomyślał", należy to jasno sygnalizować od samego początku? "W głęboko w dupie mam kompleksy kurduli," To już wielokrotnie pokazałaś - szacunek ludzi, których masz w dupie i obrażasz na podstawie np. wyglądu. "niski facet, który ma odwagę zarywać do wysokiej dziewczyny dostaje kilka punktów ode mnie na start, za odwagę i pewność siebie." Ale ten szacunek wciąż wyrażasz nazywając go kurduplem, czy znajdujesz wtedy jakieś bardziej pieszczotliwe określenie? A może jak każda fałszywa zołza nagle zaczynasz udawać, że lubisz niskich? Czy wprost - na dzień dobry, walisz mu "czego chcesz mały?" i jak nie ucieknie, to przyznajesz dodatkowe punkty? "Niemniej sugerowanie, żeby ubierać się skromniej i np z 8 być 6, po to aby facetów nie odstraszać brzmi dla mnie słabo." I kolejna rzecz, której nie rozumiesz. Ta cyferka to nie idzie spod igły według ustalonych wzorcowych standardów. Nie masz jej w dowodzie. To, że jesteś super laską i możesz startować w wyborach miss świata nie czyni z ciebie 10. Możesz być 10 z wyglądu, 8 z charakteru, ale kontakty nawiązywać na poziomie 3 (z racji choćby wrodzonej nieśmiałości), a inteligencję mieć na 1 i w efekcie jesteś taką zupełnie przeciętną "piąteczką". Bez znaczenia do rana, ale na dłuższą metę o malarstwie nie pogadamy. Zanim kogoś poznasz, to widzi tylko ten pierwszy numerek, czyli 10. Facet "10" startuje, ale widzi po chwili, z kim ma do czynienia, bierze pod uwagę co najwyżej szybki numerek i koniec. Facet "5" nie startuje, bo widzi, że nie ma szans, lepiej poświęcić czas na jakąś "7". Ewentualnych desperatów odrzuca sama. A później biadoli taka piękna idiotka, że facetów na tym świecie dla niej nie ma. A odpowiedź jest prosta - taka piękna "10" w kategorii "na jedną noc", może być zaledwie "5" w kategorii "kandydatki na żonę". I właśnie z tego powodu musisz się dostosowywać do własnych oczekiwań i w miarę spójnie je prezentować. Nie bez powodu ludzie brzydcy a mądrzy poznają się przez Internet - po prostu jako pierwsze pokazuje się to, co się ma najlepsze.

Odpowiedz
avatar yfa
1 1

@justangela: "jeszcze jedna rzecz mi się tak nasunęła, która trochę nie najlepiej o Tobie świadczy. Mianowicie te nieszczęsne "defekty", które ostatecznie skreślają laskę z bycia z nią w związku. Jeśli dla Ciebie tribal nad tyłkiem to taki sam defekt jak wyznanie scientologów, to chyba naprawdę masz za wysokie wymagania." Powiedziała 40-latka, która właśnie obraziła jakąś setkę tysięcy ludzi na świecie i "ma w dupie zakompleksionych kurdupli". Tak z ciekawości - ten cały, jak mu tam, Tom Cruise - to w takim razie jest dla ciebie: "hot 10", "kurdupel" (170 cm, żebyś nie szukała), czy może "chodzący scjentologiczny defekt"? Ciekawe też, że czepiłaś się tribala, a nie tego, że odrzucam wszystkie praktykujące katoliczki czy muzułmanki. Czyżby dotknęło, że nie każdemu się podoba dzieło, które nosisz nad stringami? "o tyle po Twoich wypowiedziach można by sądzić, że Twoja lista wymagań jest długa." To nie jest lista "wymagań" tylko spraw, którymi mogę dokonać szybkiej selekcji i odrzucić te nierokujące. Oczywiście tribal może być efektem jednego szalonego wieczoru, a z katolicyzmu można wyleczyć, ale widząc takie przeszkody na dzień dobry po prostu szkoda mi by było własnego czasu. Co innego, gdybyśmy się wcześniej znali, mieli już jakieś inne wspólne poglądy i zainteresowania i dopiero gdzieś tam na późnym etapie by się okazało, że istnieją jakieś niekompatybilności społeczne. Wtedy byłby dylemat - ratować, czy olać zmarnowany już czas? A wyobrażasz sobie bycie w związku, gdzie jedna osoba chce, a druga kategorycznie nie chce mieć dzieci? "Pytanie czy Twoja lista zalet również? Bo jeśli jesteś za bardzo wybredny, jednocześnie nie będąc "Hot" to nie wróżę prędko udanych relacji." Okres poszukiwania relacji mam dawno za sobą. A jak to już Puszczyk powiedział, facet nie musi być "hot", żeby sobie poużywać doraźnie. "a niewyparzony język też mi punktów nie dodawał" Wystarczyłoby, żebyś zamiast prostackiego obrażnia ludzi używała go do inteligentnych ripost, a dodawałby wiele.

Odpowiedz
avatar yfa
1 1

@digi51: "jaki sens ma pozmamiętywania kosza od jednego czy drugiego faceta kilka lat po fakcie [...] Rozumiem, że jeśli niepowodzenia z płcią przeciwną trwają kilka lat i są poniekąd stanem pernamentnym, który uprzykrza Ci życie to ok, warto przeanalizować swoje zachowanie i wyciągnąć wnioski. Ja po tamtym okresie po jakimś czasie doszłam do wniosku, o którym mówiłam wyżej - odstraszałam desperacją." Skoro wnioski już wyciągnięte, no to przecież temat jest załatwiony. "Czytam Twoje wypowiedzi i nasuwa mi się jeden wniosek na Twój temat - jesteś strasznie zafiksowany na to, że wszystko w życiu obraca się wokół próby nawiązania relacji damsko-męskich." Hm - a nie rozmawiamy przypadkiem pod tekstem na taki temat? Wiesz, ja tu sobie pisałem siedząc nad nudną robotą z kompletnie innej dziedziny, ale staram się trzymać tematu. "Wysoka kobieta może nosić szpilki, bo lubi, a nie po to, aby odstraszyć niskich facetów." Nie mówię o celowym, tylko nieświadomym zaburzaniu swoich "cyferek". "W dodatku wychodzisz z błędnego założenia, że każdy facet jest chętny na numerki z ledwo poznaną kobietą." Nie każdy na świecie. Ale prawie każdy w klubie. Prawie - bo pozostali szukają kolegi. Nie idziesz do cyrku, gdy nie chcesz oglądać małp. "Nope. Nawet jeśli są singalmi to nie musi ich rajcować szybkie bzyknięcie prawie nieznajomej." Oczywiście. Znajdziesz ich w kółkach szachowych albo bibliotece (tak mnie wczoraj naszło - cyfryzacja bibliotek zakończy cywilizację inteligencji...). "To znaczy może fizjologicznie tak, ale nie robią tego, bo mają przed tym moralne czy psychologiczne opory. Jak pisałam - nie każdy ma pernamentną erekcję i musi sobie coś udowadniać albo szukać wrażeń przy przygodnym seksie." Nie ma znaczenia, czy na 100 chłopa w klubie będzie 80 czy tylko 50 szukających przygody. Cały ten temat dotyczy tego, że kobieta może sobie łatwo bolca zorganizować, a do tego wystarczy 1 chętny na parkiecie. Wychodzisz, wywijasz tyłkiem, ci co rano wracają do żon i dziewczyn z dobrym węchem uciekną, paru zostaje, z nich wybierasz.

Odpowiedz
avatar digi51
0 2

@yfa: Przecież ja od razu napisałam, że doszłam do pewnych wniosków po czasie doszłam do pewnych wniosków, a Twoja odpowiedź była taka, że popełniam błąd nie analizując dlaczego konkretny facet mnie odrzucił i skończy się do wizytą u psychiatry. Sorry, ale Ty oceniasz całą populację facetów przez pryzmat siebie i nie wiem, może jeszcze Twoich kolegów. Żeby nie jarać się seksem z przypadkową dziunią będąc singlem nie trzeba być zamkniętym wśród książek nerdem. Poznałam już na tyle wielu facetów w różnym wieku, o różnej pozycji zawodowej i zainteresowaniach, żeby wiedzieć, że jest masa, ale to masa "normalnych" facetów, którzy jednorazowym numerkom z byle kim po prostu mówią "nie". Jaranie się przypadkowym seksem to domena mężczyzn: - niewyżytych seksualnie - baaaardzo młodych - zakompleksionych

Odpowiedz
avatar bazienka
-2 4

@yfa: po 1 mozna po 30 albo okolo niej skonczyc dlugoletni zwiazek, wiec nie "nikt normalny po 30 nie jest sam" po 2 na Tinderze jest sporo chetnych na seks-spotkania, ale sa tez normalne osoby, tyle ze w zdecydowanej mniejeszosci i trzeba sie przekopac przez 2 tony mulu by taka osobe znalezc sa tez osoby ktore maja np. stale grono znajomych i ciezko im kogos "poznac" osobiscie znam malzenstwo, ktore poznalo sie na T oraz minimum 2 szczesliwe pary, normalni ludzie z wartosciami "1. jak szukasz faceta na raz, to musisz to sygnalizować od razu, żeby wiedział o co chodzi i się nie krępował. Bo facet, jeżli szuka aktywnie, to albo na raz, albo na stałe - nie ma czegoś takiego, że "porucham sobie miesiąc czy pięć i zobaczymy". Kobieta na raz nie jest kandydatką na żonę - bo skoro ze mną się puściła od razu, to z innymi też się puszczała, a ja szmaty nie chcę." aha, chcialabym zauwazyc, ze w seksie biora udzial co najmniej 2 osoby, wiec facet "puszczajacy sie" z laska z T jest taka sama "szmata" jak i ona- wg twojego rozumiwania "Podsumowując - przyczyną uznawania, że kobiety się "szmacą" a mężczyźni "zdobywają i zaliczają" jest zachowanie większości kobiet, które zachowują (nazwijmy to) wstrzemięźliwość. " oooo to juz tekst incelski na maxa to mam sie zmuszac do seksu z kim popadnie mimo ze nie chce z byle kim tylko z kogos, kogo bede kochac? jeszcze by nie byc uznana za puszczalska? standardowa incelska logika "nie dala=dzivvka_" "Kobiety! chcecie równouprawnienia? - musicie zacząć "dawać" :)" PADLAM ROTFL a Cranberry ma meza, incelku ;) @justangela: tez mialam taki przypadek, dobrze sie dogadywalismy, ale chemii zero, lepiej to ukrocic od razu niz dawac nadzieje @Puszczyk: tu masz racje, sa ludzie dowartosiowujacy sie ponizaniem innych natomiast ja osobiscie znam facetow z XXX liczba partnerow co najmniej 3- i sa to bliskie relacje, ilu znam, a nie wiem, to inna sprawa jeden z nich byl moim bylym i nabijal licznik w czasie zwiazku ze mna @yfa: twoje doswiadczenie nie oznacza, ze tka jest zawsze i wsedzie -.-''' @Puszczyk: " Do 5 randki to czekają raczej niepewne siebie nastolatki. Na pewnym etapie jak na 3 randce nie wylądujecie w łóżku, to szanse na taki finał są znikome" ja czekam do momentu az ustalimy, ze jestesmy w zwiazku- eliminuje to wiekszosc "w sam raz na raz" i moje pozniejsze rozczarowania i poczucie bycia wykorzystana- celuje w docelowy zwiazek, niepotrzebne mi przygody mam 35 lat @Puszczyk: "Zaczynasz jakieś farmazony pisać, że przystojni i atrakcyjni faceci celowo opóźniają ewentualny stosunek, żeby zwiększyć swoje szanse. To jest po prostu szczyt debilizmu. Jeśli tak postępujesz i ci twoi koledzy też, to nie dziw się, że jesteście friendzonowani lub postrzegani za nieatrakcyjnych i niewartych przysłowiowego grzechu." dokladnie, chlop 10/10 swiadomy swej wartosci wie, ze na niego pewien typ kobiety poleci, wiec jesli chce jednorazowego numerku to po co inwestowac czas w kilka spotkan- kto ma poleciec, poleci po pierwszym kryterium wzrostu natomiast nie ogarniam, znam pare, ktora dzieli ok 20 cm i to facet jest nizszy @Crannberry: zabraklo mu argumentow w dyskusji wiec uderzyl personalnie takie wytrychy czasme faceci stosuja, wiadomo,z ekobiete najbajdziej zaboli stwierdzenie,z ejest gruba albo brzydka, a faceta ze np. mamalego ;) takie glupie wytrychy, nie ma w tym twojej winy, to jak hejterzy w internetach- zakrywanie swoich kompleksow albo "dokopalem hot lasce" i moze sie typ masturbowac do tej mysli do konca zycia

Odpowiedz
avatar digi51
-1 3

@bazienka: yfa to pewnie kolega Molocha, który twierdzi, że kobiety z dużą liczbą partnerów seksulanych to szmaty, ale już kolesie to bohaterowie, bo oni muszą się bardziej postarać. Pewnie pod "kobieta" rozumie ładną, towarzyską laskę, bo jak pisałam wcześniej, dla niektórych inne kobiety nie istnieją albo nie są kobietami, a pod "facet" rozumie zakompleksionego nudziarza, który pewnie wyglądem też nie zachęca. Są faceci, przed którzy od bab chętnych na jednorazowe numerki z nimi nie mogą się opędzić, ciekawe czy oni w tej logice też są "szmatami" czy nadal bohaterami.

Odpowiedz
avatar Moloch
1 3

@digi51: Jeśli masz inną teorię dlaczego mężczyźni są postrzegani jako atrakcyjni, gdy mają dużo partnerek, a laski nie, to z chęcią posłucham. Dodatkowo jest dla mnie śmieszne, że jeden jedyny podwójny standard, który jest dla lasek negatywny stanowi dla ciebie tak duży problem. Wolałabyś żeby wszyscy uznawali cię za pedofila za samo przebywanie w obecności dzieci? Albo za zboczeńca, bo pomyliłaś toalety? Ewentualnie, że jak uderzyłaś mężczyznę w obronie własnej, to z góry wszyscy zakładają, że to ty byłaś tą atakującą, a mężczyzna ofiarą? Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak macie dobrze na tym polu. A wracając do faktu, że twoje koleżanki kiedyś wszystkie miały chłopaków a ty nie. Może to nie była kwestia wyglądu, ale twojej osobowości? Im więcej czytam twoich postów, tym bardziej zaczynam rozumieć, dlaczego porządny i ułożony mężczyzna, nie chciałby gdzieś z tobą wyjść... @bazienka: "przyznaj sie nie "wsrod kumpli" tylko ty ( hehe, "kolega mowil"), Moloch ;p stad tyle jadu i pseudoteorii" - Nie do końca rozumiem, ale może to dlatego, że to zdanie zostało napisane, jakby jego autorem była 6 latka. Jeśli miałaś na myśli moich znajomych to mam z nimi dobre kontakty, dziękuję za troskę. Czyżbyś była zazdrosna, że ktoś w przeciwieństwie do ciebie ma przyjaciół? ;) "kryterium wzrostu natomiast nie ogarniam, znam pare, ktora dzieli ok 20 cm i to facet jest nizszy" - co do samej kwestii wzrostu nie mam do końca ustalanego zdania. Jednak to stwierdzenie brzmi jakby ktoś powiedział, że na świecie nie ma zmian klimatycznych, bo wczoraj padał śnieg. Albo, że w innych krajach nie ma przypadków głodu, bo właśnie jem obiad. Dodatkowo radziłbym nie używać słowa "incel", jeśli się nie rozumie co ono oznacza.

Odpowiedz
avatar digi51
-2 4

@Moloch: hahaha typie. Weź już przestań serio. Jakby temat był o podwójnych standardach krzywdzących mężczyzn to bym pisała, że mi się to nie podoba. Ale nie jest. A co, powinnam być zachwycona krzywdzącym sposobie myślenia o kobietach? Pogięło cię? Serio? Jedyny podwójny standard? A to, że matka dobrze zajmująca się dzieckiem to normalka, a ojciec troszczący się o dziecko to bohater? A że jak zdobędzie dobre stanowisko to "pewnie przez łóżko"? A to, że no. Niechlujny wygląd się facetom wybacza znacznie częściej niż kobietom? Nie istnieje no nie? Bo wy, biedni faceci, tacy pokrzywdzeni, że żeby umoczyć musicie się taaaak wysilić. Daruj sobie personalne przytyki, różnica jest taka, że ja kiedyś miałam okres w życiu i nie mam problemu z tym, żeby przyznać, że tak było, bo może byłam za gruba, a może zbyt zdesperowana, a może niemiła, ale i wcześniej i potem miałam normalne relacje z facetami aż do założenia rodziny. A ty w wieku 30+ gnijesz sam nic dziwnego, bo żadna baba nie chce takiej jeczybuly nawet na raz.

Odpowiedz
avatar Moloch
0 4

@digi51: Oho, zaczęły się wyzwiska. Widzę, że w takim razie nie ma sensu prowadzić dalej rozmowy. Życzę szczęścia i powodzenia w życiu.

Odpowiedz
avatar digi51
-2 4

@Moloch: o, kolejny podwójny standard - wyzywasz i dogryzasz kobietom - spoko. Wyzwą i dogryzą - oho, zaczęło się, uciekam z piaskownicy! :D

Odpowiedz
avatar yfa
0 0

@justangela: "widzę, że czytanie ze zrozumieniem nie jest twoją mocną stroną." Napisała laska, która przez kilka odpowiedzi nie potrafi zrozumieć aluzji... "Zaczynając od wzrostu: dla mnie ta kwestia nie ma znaczenia," Kolejny dowód anegdotyczny: "dla mnie, więc tak jest zawsze". "Nie widzę powodu, aby miała okazywać szacunek komuś, kto swoim charakterem i kompleksami na tenże szacunek nie zasługuje," Ciekawe podejście - ma słaby (nie: wredny!) charakter i jakieś kompleksy, to nie zasługuje na szacunek. Takie retro, lata 40 ubiegłego wieku. Ale pewnie tej aluzji też nie zrozumiesz. No w takim razie, może zrozumiesz: ty również nie zasługujesz na mój szacunek. Nie dlatego, że jesteś wredna (bo na taką się tu kreujesz), a tylko z tego powodu, że nie szanujesz innych ludzi na podstawie jakichś własnych kompleksów. "Co do punktacji to wiadomo, że ostatecznie liczy się średnia." Kolejna bzdura - nie średnia tylko jakaśtam wynikowa ważona z rzeczy, które są dla kogoś istotne. Ja nie lubię tribala (wiem wiem, przez to jestem zapewne niskim kurduplem), ale cenię inteligencję, ty lubisz rycerzyków. "Rzecz w tym, że nigdy niczego nie musiałam, po to aby się przypodobać, czy w innym celu. Byłam sobą, zachowywałam się i mówiłam na co miałam ochotę, ubierałam się tak jak mi się podobało. I stwierdziłam, że jeśli komuś taka się spodobam to dobrze, a jeśli nie - trudno. Jak widać opłacało mi się." Kolejny dowód anegdotyczny - "ja tak robiłam, to inni też tak mogą". Jak każda księżniczka, która nigdy nie musiała się po nic schylić. A wystarczyło ogarniać więcej, niż jedną wypowiedź na raz - w tym wątku masz przykłady kobiet, które jednak miewają problemy z facetami. "Tribala przyczepiłam się, bo zastanawiam się jak można połączyć w jednym zbiorze nieakceptowanych wad mega pierdołę (pewnie często błąd młodości), która raczej w żaden sposób nie wpływa na czyjś charakter, do praktykowania konkretnej, zrytej religii, która mocno świadczy o tym że mamy do czynienia z osobą zindoktrynowaną." Indoktrynacja (katolicka szczególnie) rozpoczyna się w rodzinie. Procesy wychowawcze, prowadzące do tribala, rozpoczynają się w rodzinie i trwają przez całą młodość. Gdybyś nie spała na matematyce i poznała słowo "korelacja" to takie rzeczy przestałyby cię dziwić. No ale świat byłby nudniejszy, gdybyś go rozumiała, prawda? Teraz tylko odpowiedz mi, czy "błąd młodości" w postaci odsiadki w pierdlu i historii ćpania też pominiesz u faceta? "a drobny defekt wizualny (blizny, skaryfikacje, tatuaże, kolczyki - mówię o nieudanych, bo te dobrze wykonane potrafią być mega fajne), nie byłyby powodem, aby kogoś odrzucić. Ale ja tam się aż tak wyglądu nie czepiam." Wygląd to jest coś, co się nam przydażyło. A jego modyfikacje - pochodzą z wewnątrz, bo są świadomymi działaniami wynikającymi z tego, co (o sobie) myślisz. Dla mnie ktoś, kto wpadł na pomysł dokonania takich zmian, po prostu jest lub był zakompleksiony na punkcie swojego wyglądu, czyli wygląd ten jest dla niego bardzo ważny. Zbyt ważny. I wyłącznie dlatego taką osobę dyskwalifikuję. Innymi słowy: jak mi powiesz, że bliznę masz po wypadku, a tribala zrobiły ci głupie koleżanki, jak byłaś zachlana w trupa, to przejdzie. Ale jeżeli coś takiego zrobiłaś sobie sama, to niestety. "Na koniec odniosę się do inteligentnych ripost - wiesz, łapią je tylko inteligentni ludzie. Widać sam jesteś zakompleksionym maminsynkiem, którego boli na sam widok wysokiej laski w szpilkach, skoro poczułeś się obrażony tekstem o kurduplach." No, brakuje mi kilku cm do 1,8 m, więc potwierdzasz tylko słowa Puszczyka. Ciekawe tylko, że takie jak ty nagle miękną w majtkach, jak widzą z kim rozmawiasz, jak jesteś ubrany czy czym i pod jaki hotel podjechałeś. Lepią się zanim mają okazję sprawdzić, czy się jest maminsynkiem, jakie się ma kompleksy i czy jest się inteligentnym. Kolega (równie "piękny", jak ja, minimalnie wyższy, ale i grubszy), chodził na imprezy w jakimś porozciąganym swetrze, ale i zegarkiem udającym tak

Odpowiedz
avatar yfa
0 0

@digi51: "Przecież ja od razu napisałam, że doszłam do pewnych wniosków po czasie" OK, nie doczytałem. "Sorry, ale Ty oceniasz całą populację facetów przez pryzmat siebie i nie wiem, może jeszcze Twoich kolegów. Żeby nie jarać się seksem z przypadkową dziunią będąc singlem nie trzeba być zamkniętym wśród książek nerdem." Piszesz to do faceta, który od 15 lat jest w stałym związku. Bez żadnych skoków w bok. Co w żadnym wypadku nie oznacza, że nagle przestajesz się interesować swoją skutecznością. Ot, albo unikasz okazji do polowań, albo odłowione rybki wpuszczasz spowrotem do stawu. "Jaranie się przypadkowym seksem to domena mężczyzn: - niewyżytych seksualnie - baaaardzo młodych - zakompleksionych" Ta lista jest znacznie dłuższa i zdecydowanie łatwiej to przedstawić tak: - wszystkich, poza tymi, którzy: - nie mogą z przyczyn fizycznych (urwało mu na wojnie), - nie mogą z przyczyn umysłowych (poglądów).

Odpowiedz
avatar yfa
0 0

@bazienka: 'po 1 mozna po 30 albo okolo niej skonczyc dlugoletni zwiazek, wiec nie "nikt normalny po 30 nie jest sam"' A czy ja coś takiego sugerowałem? Wskaż gdzie, wyjaśnię. "po 2 na Tinderze jest sporo chetnych na seks-spotkania, ale sa tez normalne osoby, tyle ze w zdecydowanej mniejeszosci i trzeba sie przekopac przez 2 tony mulu by taka osobe znalezc" Nie musisz powtarzać tego, co już wcześniej ja napisałem (18.12 8:37). "aha, chcialabym zauwazyc, ze w seksie biora udzial co najmniej 2 osoby, wiec facet "puszczajacy sie" z laska z T jest taka sama "szmata" jak i ona- wg twojego rozumiwania" To już było wielokrotnie tłumaczone, nie ma sensu powtarzać. '"Podsumowując - przyczyną uznawania, że kobiety się "szmacą" a mężczyźni "zdobywają i zaliczają" jest zachowanie większości kobiet, które zachowują (nazwijmy to) wstrzemięźliwość. " oooo to juz tekst incelski na maxa to mam sie zmuszac do seksu z kim popadnie mimo ze nie chce z byle kim tylko z kogos, kogo bede kochac? jeszcze by nie byc uznana za puszczalska? standardowa incelska logika "nie dala=dzivvka_"' Standardowy analfabetyzm funkcjonalny: "nie rozumiem == pewnie mnie obraża". Słowo kluczowe: większości (a nie: TY). Nie moja droga. To oznacza tylko tyle, że gdyby powszechnym zachowaniem kobiet było zachowanie takie, jak powszechnie wykazują mężczyźni, to byśmy mieli inne normy społeczne. Bo normy społeczne nie wynikają z żadnej świntej książki, tylko z norm obserwowanych na żywo. A normalne jest to, co mieści się w określonych widełkach rozkładu nomen omen normalnego (Gaussa). Elementarz socjologii i statystyki. '"Kobiety! chcecie równouprawnienia? - musicie zacząć "dawać" :)" PADLAM ROTFL' Słusznie się śmiejesz. Ale odnoszę wrażenie, że z błędnego powodu. Pozwolę posłużyć się cytatem: "Niektorzy nie zauważyliby ironii, gdyby wyskoczyła z krzaków i kopnęła ich w dupę" (Andrzej Sapkowski, Chrzest ognia, parafraza). "a Cranberry ma meza, incelku ;)" A ja mam żonę, [i tu nie wstawię losowego słowa]. "celuje w docelowy zwiazek, niepotrzebne mi przygody mam 35 lat" Skoro już mi zarzucasz wszystko, co najgorsze, to sobie poużywam: i ty chcesz dawać rady? I ty pouczasz kogoś, kto w tym wieku już był w kilkuletnim związku, a od tego czasu minęły kolejne lata i jest w tym samym związku? Zabawne, gdy przegrany poucza wygranego odnośnie strategii i taktyki. "kryterium wzrostu natomiast nie ogarniam, znam pare, ktora dzieli ok 20 cm i to facet jest nizszy" Kolejne dowody anegdotyczne... Tak, wyobraź sobie, że są także inteligentne kobiety, dla których wzrost jest nieistotny, jak i zakompleksione kobiety, które celują zdecydowanie poniżej ich możliwości, a także cała masa kobiet, które lecą po prostu na kasę. Co w żadnym stopniu nie zmienia faktu, że wysoki facet ma na skuteczny podryw większe szanse, niż niski.

Odpowiedz
avatar yfa
0 0

@digi51: "yfa to pewnie kolega Molocha" Nie. "który twierdzi, że kobiety z dużą liczbą partnerów seksulanych to szmaty" Tak. "ale już kolesie to bohaterowie," Nie obchodzi mnie to, bo z nimi sypiać nie będę. Ocenisz sama. 'Pewnie pod "kobieta" rozumie ładną, towarzyską laskę,' Nie. Każdy osobnik płci żeńskiej w wieku przynajmniej ze 20 lat, który nie jest feministką i który sam się uznaje za kobietę. 'a pod "facet" rozumie zakompleksionego nudziarza, który pewnie wyglądem też nie zachęca.' Nie. Definicja analogiczna, jak wyżej. Swoją drogą ciekawe, że to kobiety tyle gadają o wyglądzie... Serio nic innego nie macie do zaproponowania, poza komunałami? 'Są faceci, przed którzy od bab chętnych na jednorazowe numerki z nimi nie mogą się opędzić, ciekawe czy oni w tej logice też są "szmatami" czy nadal bohaterami.' Są kimś, kim czasem chciałbym być i czasem im zazdroszczę, ale wiem, że później miałbym kaca moralnego, więc może to lepiej, że nim nie jestem. Pytanie: czy dlatego mówię, że "nie chcę" być kimś takim, bo nie miałem takich możliwości, czy też to normy moralne z góry określiły, że kimś takim nie będę, pozostaje otwarte. Odpowiedź jest zapewne bardziej skomplikowana, albo wręcz są to sprawy splątane i przenikające się wzajemnie, bo przecież zarówno otoczenie i zachowania kształtują charakter, jak i charakter wpływa na zachowania i wybór otoczenia.

Odpowiedz
avatar yfa
0 0

@digi51: "A to, że matka dobrze zajmująca się dzieckiem to normalka, a ojciec troszczący się o dziecko to bohater?" Nie mnie oceniać otoczenie, w jakim się obracasz. Ale wiesz (jeżeli nie z własnego doświadczenia, to może z lekcji biologii chociaż), że facet nie nakarmi sam małego dziecka? A po kilku miesiącach z przyssanym dzieckiem jest ono bardziej przywiązane do matki? 'A że jak zdobędzie dobre stanowisko to "pewnie przez łóżko"?' Tylko faceci czynią takie insynuacje, czy może inne kobiety również? 'Niechlujny wygląd się facetom wybacza znacznie częściej niż kobietom?' ...ale to głównie kobiety obrabiają dupy swoich koleżanek. Facet na prawdę nie rozpozna, że użyłaś złego podkładu (cholera, nawet nie wiem, czy to się dobiera do czegokolwiek). Ale dziękuję, że potwierdzasz moją tezę, że to kobiety sobie wzajemnie stwarzają piekło. "Bo wy, biedni faceci, tacy pokrzywdzeni, że żeby umoczyć musicie się taaaak wysilić." Nie przypominam sobie, aby było tu biadolenie facetów. Ot, proste stwierdzenie faktu, że albo się jest "8+", albo trzeba się nachodzić. Było za to biadolenie kobiet, jak to mają trudno, bo nawet jak są piękne, mądre i wspaniałe, to "ciężko o normalnych facetów" (cliche!). Tak, bo "normalni" wzięli sobie wcześniej takie, które nie uważają siebie za "piękne, mądre i wspaniałe", tylko równie "normalne". To nie kobiety mają trudno - trudno mają osoby z upośledzoną osobością czy zawyżoną samooceną. 10 poszły z 10, 5 z 5, a księżniczki pozostały na placu boju i wyczekują rycerza, narzekając na niesprawiedliwość świata.

Odpowiedz
avatar bazienka
-2 2

masz gratisowa weryfikacje towarzystwa i juz wiesz, kogo unikac :) szczesliwosci :)

Odpowiedz
Udostępnij