Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Cieknie mi dach. No moknie ściana po każdym deszczu, grzyb rośnie, tynk…

Cieknie mi dach. No moknie ściana po każdym deszczu, grzyb rośnie, tynk odpada. Cóż zrobić? Tuż po zauważeniu przecieku, zadzwoniłam do Spółdzielni Piekielnej ze zgłoszeniem.

Samo zgłoszenie nie było już zadaniem prostym. Na stronie spółdzielni dwa numery i brak jakichkolwiek dalszych informacji.
Pierwszy numer: pudło - czynsze. Dzwonię pod drugi, który najprawdopodobniej był obsługiwany przez leniwca ze Zwierzogrodu. Po krótkiej i bardzo nieprzyjemnej wymianie zdań wniosek był jeden: "Psze pani, ja się to żadną ulicą Przedwieczną nie zajmuję, Przedwieczna to osiedle Piekielne numer 2, a my jesteśmy od zgłoszeń z Piekielne 1".
Na szczęście jednak odbierająca podyktowała mi właściwy numer, wyrażając przy tym głębokie rozczarowanie moją niewiedzą i niezaradnością. Z ciekawości sprawdziłam - numer ten nie widnieje na stronie spółdzielni. Właściwie nawet Google go nie znajduje i nie podpowiada, jaka instytucja za nim stoi. Może to wiedza tajemna tego osiedla, kto wie...

Dodzwoniłam się w końcu do właściwego organu. Poinformowałam, że mieszkam na poddaszu bloku 6/66 i woda spływa po moich skosach dachowych.
- Aha, to ja wyślę hydraulika. - usłyszałam radosny głos w odpowiedzi.
No może ja się mało znam na budowlance, ale chyba hydraulicy dachów nie naprawiają. Powtarzam więc cierpliwie, że to nie rura, to dach. Deszcz pada, dach cieknie, woda kapie, ściany kaput.
- Ach, no to nie wiem, może budowlańca. Zapytam kolegi. Jutro o 11 ktoś przyjdzie.
Uff.

Nie robiłam sobie wielkich nadziei. Oczami wyobraźni widziałam już hydraulika, który drapie się po głowie widząc nieszczelne dachówki. Rozczarowanie jednak było znacznie większe - otóż kolejnego dnia nikt się nie zjawił. Następnego również.

Ponowny telefon. Blok Starodawna 6, tak, dach, tak nadal cieknie. Pani po drugiej stronie wydawała się być w wielkim szoku. Jak się bowiem okazało, technik (jednak budowlaniec!) złożył już raport, że był i usterka została przez niego bohatersko naprawiona!
Jak to nie jest wzór pracy zdalnej, to nie wiem, co nim jest.

Dowiedziałam się, że muszę uzbroić się w cierpliwość, gdyż nie jestem jedyna i najbliższy wolny termin mają równo za 7 dni. Calutki tydzień padało, a na dokładkę spadł śnieg i zalegał na tym nieszczelnym (i nieszczęsnym) dachu. Zaczęłam się obawiać, iż grzyb ze ściany niedługo zacznie domagać się niezależności.

Nastał w końcu wielki dzień. Oto dzisiaj miał nastać koniec, a przynajmniej początek końca moich zmartwień. O godzinie 11 bowiem powinien był przyjść pan złota rączka.
11 minęła.
12 minęła.
O 12:30 dzwonię do Spółdzielni ponownie. Pani rozpoznaje mnie po głosie. Po cichym "Zapomnieliśmy o niej!" wyszeptanym do koleżanki, wnoszę, że nie spodziewała się mojego telefonu. Dowiaduję się jednak, że do 30 minut ktoś będzie.

No i przyszedł sobie pan. Popatrzył na grzyb, popatrzył na ściany i z rozbrajającą szczerością rzekł: "Ale co ja pani poradzę na to, jak ja na dachach się nie znam? To trzeba zdjęcie zrobić, do spółdzielni wysłać, komisję powołać".
Komisję. Do cieknącego dachu. Wzięłam głęboki wdech.
- To po co pana tu przysłali, jak pan nic z tym nie zrobi?
- A oni tak zawsze. Trochę się pani podobija i powołają tę komisję.
No to trzymajcie kciuki, bo czeka mnie walka o komisyjną ocenę stanu dachu. Jak widać sam fakt, że cieknie jeszcze nie jest żadnym dowodem i potrzeba sztabu specjalistów.
Grzyb ma na imię Reksio.

Spółdzielnia

by Nikusia1
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Rumpersztycka
7 7

Juz dawno mi sie tak dobrze tekstu nie czytalo :)). A tak na serio, to sytuacja iscie piekielna. Ja byw na zmiane dzwonila i mejle codziennie wysylala wraz ze zdjeciami Reksia.Powodzenia.

Odpowiedz
avatar wiecznie_wqrwiony
0 0

@Rumpersztycka: Haczyk jest taki, że nie masz się co produkować - autorki od 2,5 roku tutaj nie ma, tylko admin odgrzewa stare kotlety.

Odpowiedz
avatar niepodam
7 7

Historia super, szkoda że autorka się od 2 i pół roku nie logowała na portalu.

Odpowiedz
avatar katem
-2 4

@niepodam: Widocznie od czasu do czasu wrzucają na główną stare historie. Czemu masz z tym problem ?

Odpowiedz
avatar hrzo
4 4

@niepodam: Grzyb rozwinął wyższą cywilizację i pokonał Autorkę.

Odpowiedz
avatar iks
0 0

@katem: Bo to śmieci

Odpowiedz
avatar niepodam
4 4

@katem: nie miałbym problemu, gdyby historia była z oryginalną datą (wtedy widać, że odgrzewany kotlet, jak kogoś nie interesuje to scrolluje dalej) i z oryginalną nitką komentarzy.

Odpowiedz
avatar kerownik
4 4

Jeszcze się pani z nim oswoi :-). Też miałem przeboje z moją spółdzielnią, jedną nawet tu opisałem. Dzwoń, molestuj, dobijaj się bo inaczej te pierdzistołki uznają, że nie jest aż tak źle. Aha - i chyba warto w to zaangażować ubezpieczyciela. Jak się to dobrze rozegra to on może nacisnąć na spółdzielnię sugerując, że się do niej zwróci o zwrot wypłaconego odszkodowania - jako do sprawcy szkody (zaniechanie działania).

Odpowiedz
avatar japycz1
1 1

Spółdzielnie to relikt PRLu dla przechowywania leśnych dziadków. Alternatywą są wspólnoty mieszkaniowe, często ustawione przez deweloperów. Tutaj plus jest taki że zbierająca podpisy przynajmniej połowy mieszkańców można ich zmienić.

Odpowiedz
avatar wiecznie_wqrwiony
0 0

Tymczasem autorka tego tekstu... Ostatnio: 14 kwietnia 2021 - 12:01

Odpowiedz
Udostępnij