Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Na podstawie historii 87388, 2 szybkie historie z własnego podwórka. 1. Pojechałem…

Na podstawie historii 87388, 2 szybkie historie z własnego podwórka.

1. Pojechałem odwiedzić znajomego. Kupił mieszkanie w nowym bloku około rok temu. Jak wyjeżdżałem z parkingu, to powtarzał mi: "Tylko nie przejeżdżaj przez bramę zanim nie otworzy się do końca, bo może się zaciąć".

Dowiedziałem się później od niego, iż deweloper zakupił jakiś najtańszy szajs, jeśli chodzi o automatykę do bramy. Coś, co może sprawdziłoby się w domu jednorodzinnym, a nie w bloku z kilkudziesięcioma mieszkaniami i miejscami parkingowymi, przez co teraz są problemy z tą bramą.

2. Pracuję w firmie transportowej jako spedytor. Wziąłem raz załadunek rur z innego miasta w Polsce do naszego rodzinnego miasta (w sensie tego, gdzie jest moja firma).

Kierowca zajechał na załadunek koło południa jednego dnia, a wyjechał rankiem drugiego dnia. W międzyczasie telefony, wyjaśnianie czemu go nie ładują.

Po przyjeździe na bazę kierowca mówi mi: "Wiesz czemu tak długo zeszło? Bo te rury, co ładowałem, to leżały gdzieś w najdalszym kącie placu i musieli je "odkopać".
Pordzewiałe, trawa już na nich rosła. A widziałeś na GPS, gdzie ja to przywiozłem? Na budowę bloku przy ul. Piekielnej, tam co "Nazwa Dewelopera" buduje teraz. Kurka wodna, ja współczuję tym ludziom, którzy tam mieszkania kupią!"

Także oszczędzanie przez dewelopera na czym się da, to już chyba chleb powszedni.

budowa

by ~developer
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Puszczyk
5 7

1) wina wspólnoty, a nie delevopera. Przy odbiorach mogli sprawdzić klasę urządzenia. 2) trzeba było powiadomić nadzór budowlany, a nie plotkować i biadolić. A starych rur używa się do zabezpieczenia narożników (jako rozpórki) przy kopaniu fundamentów z garażami podziemnymi.

Odpowiedz
avatar naturalnawodamineralna
2 2

Takich rur używa się też jako elementów konstrukcji i np. zalewa potem betonem i nie ma to znaczenia czy są zardzewiałe. Często jako rury konstrukcyjne kupuje się rury wadliwe, tzn. nie spełniające norm wod-kan czy ciepłowniczych (np. milimetrowe odkształcenie, krzywo ucięty koniec) co przy konstrukcji nie ma znaczenia a takie rury są tańsze.

Odpowiedz
avatar Arry
0 0

Problem jest złożony. I to bardzo. Przede wszystkim, towary wadliwe da się wykorzystać do innych rzeczy, gdzie rzeczywiście nie ma znaczenia jakość danych produktów. Ale też jest problem Rzeczypospolitej przetargowej. Zawsze głównym czynnikiem jest cena. Później dopiero jest ewentualnie takie coś jak "gwarancja" (wszyscy dają maksymalną określoną w warunkach przetargu, żeby zdobyć maksymalną liczbę puntkó) oraz ewentualnie jakieś pierdoły typu "zatrudnienie osoby niepełnosprawnej w pracy przy wykonaniu zadania" - kuriozum w budowlance ale się spotkałem. Niemniej nigdy nie spotkałem się z warunkiem jakościowym - po części dlatego, że nie można w przetargu publicznym sugerować producenta i produktu...

Odpowiedz
avatar Puszczyk
0 0

@Arry: zawsze głównym czynnikiem jest cena, ale wymogiem nadrzędnym jest spełnienie parametrów i posiadanie odpowiednich certyfikatów. Innymi słowy faktycznie cena decyduje, ale wśród zaoferowanych produktów o odpowiedniej jakości. To się nazywa SIWZ (Specyfikacja Istotnych Warunków Zamówienia) i nie ma przetargu bez tego elementu dokumentacji. Można zawrzeć tam takie parametry, że spełni je tylko jeden czy dwa konkretne produkty. Tylko trzeba uważać, żeby sposób sformułowania wymagań nie podchodził pod faworyzowanie konkretnego wykonawcy, a wynikał z faktycznych potrzeb. Sam przetarg też nie musi być nieograniczony. Może to być przetarg ograniczony z 2-3 wskazanymi firmami. Problemem jest to, że przetargi rozpisują słabo opłacani ludzie bez odpowiedniej wiedzy i doświadczenia, więc wymogi są zwyczajnie przepisywane z.....broszur reklamowych i katalogów. Drugą stroną medalu są Janusze, którzy potrafią dawać ceny poniżej progu opłacalności. To też jest częste. I w biurowcu zamiast wykładziny "przemysłowej" (obiektowej) kładą domowe. Było to np przy tym pożarze escape roomu, co nagle wielkie zdziwienie było, że jak to - dywany muszą mieć certyfikaty? Co do zatrudniania osób niepełnosprawnych, to nie jest takie głupie. Tynkarz jak najbardziej może być przygłuchy, a elektryk może mieć zaawansowaną zakrzepicę. Sam spotkałem się z brygadzistą bez oka i kilku palców, bo stracił w wypadku. Sprawował rolę nadzorcy i przysłowiowego poganiacza bydła. Kontrolował trzeźwość i jakość wykonanej pracy, tłumaczył i pokazywał młodszym różne rzeczy.

Odpowiedz
Udostępnij