Przeglądam piekielnych i trafiłem na historię o składkowym sylwestrze.
I przypomina mi się historia kolegi z Polibudy. Chłopak miał dość dobrą pracę i zarabiał grubo powyżej średniej krajowej jako programista.
I mamy sylwestra. Typowy składkowy na kilka osób w akademiku.
I co się okazało? Kolega dostaje pilne wezwanie.
Jeden z klientów firmy gdzie pracował ma problem. Nie znałem dokładnie sprawy, ale klient zorientował się, że jego sieć po zmianie daty może nie działać. Ot problem odkładany od miesięcy i sraczka na ostatnią chwilę.
Szybkie zlecenie i kolega za noc pracy dostaje tyle co za miesiąc, ale sylwester idzie się trzepać.
Mija kilka dni. I tak sobie gadamy. Co się okazało? Otóż "znajomi z akademika" sądzili, że jak przyjdzie to przeniesie odpowiedni alkohol i w odpowiedniej ilości.
Zatem sylwester odbył się przy szybko kupionych kilku piwach u akademikowego handlarza (piwo w sklepie 2 zł u niego 3 czy 4 ale jest na miejscu) i kilku paczkach chipsów Tesco Value.
Bo ten zły nie przyszedł.
akademik
Szembor, wstawaj zesrałeś się. :)
OdpowiedzSylwek na kilka-kilkanaście osób i każdy przyniósł jedynie po piwku i chipsach, bo wszyscy myśleli, że bogatszy kolega zrobi zaopatrzenie na całą imprezę? I nikt w międzyczasie nie wyskoczył po flaszkę jak kolega nie przyszedł? To już nawet gimnazjaliści lepiej kombinowali. Z resztą....jakaś kiepawa ta polibuda, bo jak imprezowałem z chłopakami z polibudy x lat temu to jedną flaszką w 8 osób się napruliśmy jak meserszmity.
Odpowiedz@Puszczyk: Przyszli na sępa. Pewnie myśleli, że ten wpadnie i przyniesie ze 2 litry to po co przepłacać
Odpowiedz@szembor: widzę, ze fajny bajkopisarz z ciebie jest. :D
Odpowiedz