Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Przypomniało mi się na kanwie historii o firmach ochroniarskich. Ładnych parę lat…

Przypomniało mi się na kanwie historii o firmach ochroniarskich.

Ładnych parę lat temu pracowałem w firmie, która miała siedzibę w budynku klienta - zajmowaliśmy sporą część ostatniego piętra. W godzinach pracy za ochronę robiła na zmianę trójka emerytów, drzwi wejściowe otwierało się kartą. O ile rano cała trójka ochroniarzy była w miarę przytomna, to przy wychodzeniu z pracy "do widzenia" było na ogół wypowiadane mniej lub bardziej bełkotliwie, a stanięcie blisko biurka ochrony dostarczało niejednokrotnie niezapomnianych wrażeń węchowych.

Inna sprawa była po oficjalnych godzinach pracy - budynek był zamykany na klucz, a na parterze aktywowany był alarm. Kod do alarmu był znany większości pracowników.

Któregoś razu kolega miał dyżur nocny weekendowy - średnio raz na kwartał mieliśmy takie weekendowe nasiadówki, gdzie 24h/dobę ktoś musiał być w biurze pod telefonem. Przyszedł o godzinie bodajże 19, otworzył drzwi, wstukał kod do alarmu - niepoprawny. Drugi raz - niepoprawny. Trzeci - to samo. Zadzwonił do kierownika, usłyszał, że ma iść na górę, jak przyjedzie ochrona to się wylegitymować i w razie kłopotów dać znać.

Tak też zrobił, alarm się włączył, kolega poszedł na nasze piętro. Alarm przestał wyć po chwili, czujki były tylko w holu na parterze. Zapalił światło, siadł przy oknie i czeka.

Po jakichś 15-20 minutach podjechał samochód ochrony, ochroniarz poświecił latarką na drzwi, szarpnął za klamkę, że otwarte nie są, wsiadł w samochód i pojechał w siną dal ignorując świecące się na ostatnim piętrze światło.

W ten weekend alarm wył jeszcze kilka razy, bo i ludzie mający dyżur się zmieniali. Interwencja ochrony była albo żadna, albo taka jak przy pierwszym razie.

Później wyszło, że zmienił się kod do alarmu i nikt nowego nie przekazał nam. Żadne wieści o jakichkolwiek konsekwencjach w stosunku do firmy ochroniarskiej do nas nie dotarły.

by niepodam
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Armagedon
-2 8

Komentarzy zero, bo - jak mniemam - nikt nic z tego nie zrozumiał.

Odpowiedz
avatar Arcy
0 6

@Armagedon ciekawa dedukcja, choć śmiem twierdzić, że gdyby coś było niezrozumiałe to właśnie wtedy pojawiłyby się pytania/komentarze np. jak w Twoim przypadku. (Wyjaśniam gdybyś tego też nie zrozumiał: nie zrozumiałeś historii i pozostawiłeś kąśliwy komentarz). W razie czego odezwij się, chętnie Ci wyjaśnię o co chodziło w historii ;)

Odpowiedz
avatar Armagedon
0 2

@Arcy: Po pierwsze. Znaczek przy nicku określa moją płeć. Po drugie. Dobrze i zrozumiale napisana historia nie wymaga wyjaśnień. Tak zwane skróty myślowe i "domysły" - są nic niewarte. A w tej historii 90% informacji trzeba znaleźć między wierszami. "...pracowałem w firmie, która miała siedzibę w budynku klienta..." DOMYŚLAM się, że chodzi o klienta JAKIEJŚ firmy ochroniarskiej? Ale może DWÓCH różnych firm? Jednej stacjonarnej, drugiej interwencyjnej? Panowie emeryci pracowali na zmianę, ale "...rano CAŁA TRÓJKA ochroniarzy była w miarę przytomna..." "...wstukał kod do alarmu - niepoprawny. Drugi raz - niepoprawny. Trzeci - to samo. Zadzwonił do kierownika, usłyszał, że ma iść na górę (...) Tak też zrobił, alarm się włączył..." [bo to był taki alarm z opóźnionym "zapłonem"] A po kiego wuja miał on iść na OSTATNIE piętro? Nie lepiej by było poczekać na ochronę na dole? A jeszcze lepiej na zewnątrz, skoro "czujki" wzbudzały alarm? "...kolega poszedł na nasze piętro. Alarm przestał wyć po chwili(...). Zapalił światło, siadł przy oknie i czeka." I na co on, kuźwa, tam czekał? Aż ochrona, otworzywszy sobie uprzednio drzwi (DOMYŚLAM się, że zapasowym kluczem/kartą) i przeszukawszy budynek piętro po piętrze - znajdzie go wreszcie na tym ostatnim, ładnie zapyta "co pan tu robi?" i grzecznie poprosi o dokumenty? A MOŻE, mając na uwadze zapalone światło, powinna [ochrona] kopnąć się biegiem od razu na górę, wywalić drzwi z buta i rzucić kolesia "na glebę"? "...zmienił SIĘ kod do alarmu..." Kod do alarmu sam się nie zmienia. Ktoś to musiał zrobić. KTO? "...nikt nowego nie przekazał nam." NIKT - to bardzo szerokie pojęcie. Pytanie - KTO powinien to zrobić? O zmianie kodu alarmu KTOŚ decyduje. Więc kolejne pytanie - KTO o tym wiedział? Ochroniarze? No, jeśli tak - to wcale się nie dziwię, że wyjącym alarmem nie przejęli się wcale, tym bardziej, jeśli WIEDZIELI, że pracownicy o zmianie kodu NIE WIEDZIELI. Ale, rozumiem, że TY to wiesz na pewno, więc pewnie mi wyjaśnisz?

Odpowiedz
avatar niepodam
-2 2

@Armagedon: specjalnie dla ciebie: "...pracowałem w firmie, która miała siedzibę w budynku klienta..." Firma A, w której pracowałem świadczyła usługi dla firmy B, która była tez właścicielem budynku. Firma B zatrudniała firmę C do ochrony budynku. Panowie emeryci pracowali na zmianę, ale "...rano CAŁA TRÓJKA ochroniarzy była w miarę przytomna..." Powinienem może napisać, że każde z tej trójki niezależnie od tego, które miało akurat dyżur. Tak też zrobił, alarm się włączył... Tak, taki z opóźnionym zapłonem. Centralka alarmu znajdowała się w przedsionku, czujki ruchu w hallu. Bardzo istotne dla zrozumienia historii. "...kolega poszedł na nasze piętro. Alarm przestał wyć po chwili(...). Zapalił światło, siadł przy oknie i czeka." Poszedł na górę, gdyż tam było nasze biuro. A płacone mieliśmy za siedzenie w biurze przy telefonie stacjonarnym, nie w holu. Ochrona natomiast powinna otworzyć drzwi i sprawdzić, czy nikt nie pakuje do toreb sprzętu wartego ładnych parędziesiąt tysięcy. Lub wezwać policję, zarządcę budynku itp. Ktoś to musiał zrobić. KTO? Sorry, ale RODO. A na poważnie: zapewne zarządca budynku, czyli pracownik firmy B. Który miał obowiązek powiadomić kierownika oddziału mojej firmy, ale zapomniał. Jeśli dalej nie rozumiesz - mogę co najwyżej zapłakać nad tobą.

Odpowiedz
Udostępnij