Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

W sierpniu przeprowadziliśmy się do nowego mieszkania. Budynek, w którym teraz mieszkamy,…

W sierpniu przeprowadziliśmy się do nowego mieszkania. Budynek, w którym teraz mieszkamy, to jednopiętrowy pawilon, gdzie na pierwszym piętrze znajduje się 10 lokali, z czego część to biura, a część prywatne mieszania, a na parterze i w suterenie - sklepy, restauracje i różne lokale użytkowe (poczta, siłownia, pralnia, szkoła baletowa itd.). Większość lokali zajmowana/zamieszkana jest przez najemców, w związku z czym ich właścicieli na co dzień nie widujemy.

Herbert - facet, od którego kupiliśmy mieszkanie, jest właścicielem dwóch lokali użytkowych w budynku (restauracji oraz klubu e-sportowego) oraz przewodniczącym naszej niewielkiej wspólnoty mieszkaniowej. Zebrania wspólnoty zwykle odbywają się na wiosnę. W tym roku spotkanie nie odbyło się ze względu na obowiązujący w tym czasie lockdown.

Jakoś w połowie października Herbert wysłał listy do członków wspólnoty, w których poinformował nas o nagłej sprawie. Mianowicie firma, która dotychczas zajmowała się administracją, nie jest zainteresowana dalszą współpracą i do końca grudnia wypowiada nam umowę. Tak więc musimy szybko znaleźć inną firmę, która przejmie obowiązki tamtej od 1 stycznia 2021. I że on podzwonił, gdzie się dało, nie było łatwo, gdyż ponoć nikomu nie opłaca się administracja małej wspólnoty, ale w końcu znalazł jakąś firmę, która się zgodziła.

Firma robi dobre wrażenie i kosztuje podobnie jak poprzednia. W związku z czym chciałby zorganizować zebranie wspólnoty w trybie awaryjnym, żebyśmy mogli poznać potencjalnego nowego administratora i zagłosować za jego przyjęciem bądź odrzuceniem. Gdyby ktoś jednak wiedział o istnieniu innych firm, gotowych podjąć się administracji naszej wspólnoty, Herbert bardzo prosi o przesłanie ofert, bo wiadomo, zawsze lepiej mieć wybór. Zaproponowany termin zebrania wypadał dzisiaj wieczorem (9.11) o godz. 19.00.

Końcem października w Niemczech wprowadzono nowe obostrzenia w związku z Covidem, gdzie zakazano m.in. spotkań w większym gronie niż 2 gospodarstwa domowe. Herbert poinformował wszystkich mailowo, że to stawia pod znakiem zapytania nasze zebranie, z tym że on już wysłał prośbę do wydziału zdrowia przy urzędzie powiatowym, o wydanie jednorazowej zgody ze względu na naglącą naturę sprawy oraz to, że spotkanie ma charakter nie prywatny, lecz biznesowy. Od tamtej pory cisza.

Przed chwilą sprawdziłam pocztę i widzę, że w ciągu dnia przyszło całkiem sporo maili dotyczących zabrania wspólnoty. Czytam pierwszy. Herbert dostał zgodę wydziału zdrowia, przesyła ją w załączniku. Ponieważ restauracje są zamknięte, jako miejsce spotkanie proponuje swój klub e-sportowy, gdyż ze względu na dużą przestrzeń jest tam możliwość pomieszczenia wszystkich z zachowaniem zalecanej odległości. Tematy do przedyskutowania to nowy administrator oraz kwestia naprawy bojlera grzejącego wodę w całym budynku, który ostatnio co chwilę się psuje, przez co średnio raz w tygodniu mieszkańcy pozbawieni są ciepłej wody. Prosi wszystkich o potwierdzenie obecności, i tak dalej.

Zerknęłam w odpowiedzi. Słodki jeżu... Zostałam zbombardowana absolutną esencją niemieckości.

Pani nr 1 prosi o podstawę prawną, na mocy której Herbertowi wolno zorganizować zebranie podczas lockdownu. Herbert przypomina o załączonej zgodzie wydziału zdrowia. Pani nr 1 nie o to chodzi, ona widziała ten dokument i pyta, na jakiej podstawie wydział zdrowia taką zgodę wydał. Jej zdaniem nie powinno było do tego dojść i ona to skonsultuje z prawnikiem.

Pan nr 2 doczytał się gdzieś, że żeby przetarg był uczciwy, muszą stanąć do niego co najmniej 3 firmy (no racja, tylko że innych chętnych nie było), poza tym on nie rozumie, skąd taki pospiech (stąd, że za niecałe 2 miesiące tracimy administratora) i w ogóle jemu to wszystko śmierdzi jakimś kryminalnym przekrętem i on to pokaże prawnikowi. Poza tym rezygnacja dotychczasowego administratora na pewno jest winą Herberta, który pewnie nieodpowiednio z nim rozmawiał i on tego swojego prawnika jeszcze dopyta, jak odwołać przewodniczącego wspólnoty.

Pani nr 3 pyta, jakim prawem mail został wysłany tylko do niej, a nie do wszystkich członków jej gospodarstwa domowego, czyli męża, dzieci i teściów, co to ma być, zebranie wspólnoty, czy jakaś potajemna schadzka dla wybranych? Ona nie zamierza brać w czymś takim udziału, gdyż nie godzi się na zastosowaną "politykę wykluczenia". Ale przynajmniej nic nie wspomniała na temat konsultacji z prawnikiem.

Pani nr 4 wyraża oburzenie z powodu organizowania jakichkolwiek spotkań w czasach pandemii, jest to świadome narażanie zdrowia i życia członków wspólnoty oraz ich rodzin. Takie zebranie powinno było zostać zorganizowane latem, albo powinno poczekać do lata przyszłego roku. Ona nie zamierza się tam pojawiać, a jej prawnik (a jakże!) skontaktuje się z prokuraturą w celu podjęcia odpowiednich kroków przeciw Herbertowi, który celowo i z premedytacją naraża innych na zarażenie.

Pan nr 5 zgadza się na nowego administratora, nie zgadza się jednak na naprawę bojlera, gdyż on sam tam nie mieszka i ciepła woda nie jest mu do niczego potrzebna, a jeśli jego lokator będzie narzekał, to może się wyprowadzić, on sobie w 5 minut znajdzie nowego.

Zapowiada się ekscytujący wieczór...

wspólnota mieszkaniowa

by Crannberry
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Ursueal
12 12

Spoko, u nas ostatnio była gigantyczna awantura między moją sąsiadką-emerytką, z wykształcenia i zawodu nauczycielką biologii i z racji tego osobą uważającą się za WHO, GIS i Collegium Medicum w jednym a panami, którzy naprawiali wentylację w piwnicy - bo ośmielili się nie mieć ze sobą pełnej dokumentacji atestów producenckich smarowidła, którym natłuścili jakieś żelastwo przy okienku piwnicznym. "Panie, to może wydzielać lotne toksyny, WY NAS WSZYSTKICH CHCECIE TU POZABIJAĆ!!!" będę pamiętać bardzo długo.

Odpowiedz
avatar BlackCat
11 11

Liczę na sprawozdanie ze spotkania

Odpowiedz
avatar Crannberry
5 5

@BlackCat: a więc :) Samo miejsce spotkanie było interesujące - coś jakby połączenie sali kinowej z nocnym klubem. Siedzieliśmy na tych kinowych fotelach w prawie zupełnej ciemności. Pierwsza połowa zebrania upłynęła na prezentacji nowego administratora - dwóch niemieckich urzędników opowiadało historię oraz misję swojej firmy. Tak pasjonująco, że przysnęłam. Potem prowadziliśmy głosowanie, czy przyjmujemy ich ofertę. Herbert wytłumaczył, że jeśli oferta zostanie przyjęta, wówczas już mailowo przystąpimy do formułowania umowy. Czyli na razie głosowanie tylko nad tym, czy bralibyśmy ich czy nie, nic jeszcze nie podpisujemy. Druga połowa zebrania upłynęła na soczystej awanturze między panią nr 1 o wdzięcznym nazwisku Katzenreiter (w wolnym tłumaczeniu "wierzchem jedzie na kocie"), która upierałą się, że "ona niczego nie podpisze bez wcześniejszego przeczytania" a Herbertem, który próbował jej wytłumaczyć, że nikt dzisiaj niczego nie podpisuje. On swoje, baba swoje. Trwało to 20 minut, w ciągu których zdążyła wk... wszystkich dookoła. Do tego jeden pan był ogólnie na nie, na nic się nie zgadzał "nie bo nie i nie musi się tłumaczyć dlaczego". Tematu bojlera nie zdążyliśmy poruszyć. Po zebraniu spytałam Herberta, czy to tak zawsze wygląda. On, zrezygnowany, odpowiedział, że dzisiaj nie było tak źle, bo nie było największych debili, normalnie jest gorzej.

Odpowiedz
avatar BlackCat
1 1

@Crannberry: Rany borskie, czy Herbert ma zapas aszwagandy?

Odpowiedz
avatar Bryanka
13 13

Spoko, brzmi jak zebranie rady wioskowej tu gdzie mieszkam. Brakuje tylko Pana nr 6, który będzie krzyczał POMIDOR albo DUPA i Pana nr 7 rzucającego sarkastyczne uwagi do każdego omawianego punktu. Dodatkowo w przerwie wszyscy obrabiają dupy, wszystkim. A nie sorry, Anglicy nie obrabiają nikomu tyłków, tylko "wymieniają opinie". :D

Odpowiedz
avatar BlackCat
5 5

@Bryanka: nie mów hop, może tacy będą, tylko jeszcze się nie ujawnili ;)

Odpowiedz
avatar Puszczyk
5 5

@Bryanka: ej to brzmi zupełnie jak spotkanie mojej wspólnoty ! :D

Odpowiedz
avatar Bryanka
7 7

@Puszczyk: Czyli nieważna narodowości ;) Co roku moją "mistrzynią żenady" jest pewna starsza pani, z nieśmiertelną siwą ondulacją, która przy każdym spotkaniu podchodzi do wszystkich nowych osób i skrzecząco-złowieszczym tonem pyta "CZY JESTEŚ MOIM SĄSIADEM?!". Najśmieszniejsze jest to, że ona mieszka po "farmerskiej" stronie wioski i ma tylko jednego sąsiada. Facet ma jej tak dosyć, że chyba tylko czeka aż baba kopnie w kalendarz, a wtedy jak nic z radości będzie puszczał fajerwerki.

Odpowiedz
avatar Crannberry
1 1

@Bryanka: to u nas ujawnił się pan nr 6, który na wszystko wołał "nie!" i dodawał, że nie musi się tłumaczyć, dlaczego

Odpowiedz
avatar bazienka
2 2

@Bryanka: lobozu, a ja myslalam, ze polskie staruchy sa szczytem wszystkiego np. pani narzekajaca, ze jej smierdzi jak otwiera okno (mieszkanie sasiaduje ze smietnikiem, od 50 lat niezmiennie) jak rowniez pani sprzeciwiajaca sie wydawaniu kasy na obowiazkowe pomiary kominiarskie (jakies stezenie CO2 czy cos podobnego), bez ktorych budynek nie powinien byc oddany do eksploatacji...

Odpowiedz
avatar Bryanka
3 3

@bazienka: W gruncie rzeczy wszyscy należymy do tego samego gatunku :D Dzisiaj, na plotach będąc, dowiedziałam się, że sąsiad chce dokupić tereny za "mieszkalną" częścią wioski (teraz to nieużytek), ogrodzić i puścić krowy. Jeden z wioskowych chamów już zgłosił sprzeciw, bo on na tych nieużytkach wysrywa psa i nieżyczy sobie ogrodzeń :D

Odpowiedz
avatar Ohboy
6 6

Wszyscy wymienieni piekielni, ale pan nr 5 powinien smażyć się w piekle...

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
9 9

Według mnie można to podsumować jednym zdaniem: niezależnie od tego w jakim kraju żyjesz, spotkania każdej wspólnoty, która ma podjąć jakieś decyzje, wyglądają tak samo. Wspólnota mieszkaniowa? Obwinianie całej reszty o własne niepowodzenia. Spotkanie wiejskie? To nie ja, to somsiad! (celowy błąd ortograficzny) Niemcy? Różnią się tylko, że szprechają. No i nieco częściej "bo prawnik", jakby był jakimś szamanem. Pójdź wyżej: izba lordów (Wielka Brytania)? Obrzucanie się błotem, bo "ci źli są bardziej źli od nas". O sejmie w Polsce nawet nie wspomnę ;).

Odpowiedz
avatar Crannberry
5 5

@kartezjusz2009: spodziewam się, że jałowe dyskusje i słowne napie*dalanki sa wszędzie. Pisząc o niemieckości, miałam na myśli straszenie prawnikami oraz zamiast na wyjściu z problematycznej sytuacji obsesyjne skupianie się na szukaniu winnego - którego będzie można postraszyć prawnikiem ;)

Odpowiedz
avatar Michail
4 4

Nie da rady tego online zrobić?

Odpowiedz
avatar Schattenspiel
12 12

@Michail: Chyba żartujesz. To są Niemcy, proponowanie zrobienia czegokolwiek online to polityka wykluczania tych, którzy coś tam albo czegoś tam nie. Prawnik się skontaktuje.

Odpowiedz
avatar gmiacik
-3 5

@Schattenspiel: dlatego powtarzam, że powinni byli całe to urestwo powybijać po wojnie

Odpowiedz
avatar Crannberry
4 4

@Michail: tia... w kraju, który dopiero w obliczu lockdownu i restrykcji sanitarnych zaczął ogarniać komunikację mailem i płacenie kartami (a i to też nie wszystkimi)

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
2 2

lepiej się z mądrym wyprowadzić, niż z głupim zamieszkać...

Odpowiedz
Udostępnij