Koronawirus - moja historia.
W poniedziałek poczułem się źle. Osłabienie, lekki kaszel, gorączka 37,5 stopnia. Nic strasznego, co roku o tej porze mam przeziębienie, bywa gorzej. Gripex, syrop z cebuli, szlafrok i bambosze - i tak pracuję zdalnie, więc nie przeszkadza mi to zbytnio w funkcjonowaniu.
We wtorek w sumie bez zmian. Jest OK. Ale o piętnastej dostaję maila (tylko maila!) z przedszkola do którego chodzi moja córka, że jedna z opiekunek ma potwierdzonego covida. Tak, opiekunka z grupy mojej córki. Nie, sanepid nie wysłał rodzin dzieciaków na kwarantannę, nie zamknął placówki, jutro rano zapraszamy dzieciaczki jak zwykle.
W środę samopoczucie bez zmian, ale wiedząc że w przedszkolu był potwierdzony przypadek, robimy sobie dobrowolną izolację, biorę urlop w pracy, dzieci zostają w domu, ja cały poranek spędzam na telefonie z lekarzami. Do większości przychodni nie da się w ogóle dodzwonić. W kilku, gdzie odebrano słuchawkę, lekarze wprost mówią, że skierowania na test nie wystawią - mam tylko 2 z 4 objawów potrzebnych do skierowania na test (czy to nie miało być zmienione? Nie wiem, te rozporządzenia rządowe zmieniają się po 3 razy dziennie, już nikt nie wie jak należy postępować w danej sytuacji). W końcu dzwonię do ciotki, z którą rzadko utrzymuję kontakt, ale jest lekarzem w nieodległym mieście. Po znajomości wystawia mi skierowanie na test i tłumaczy, gdzie, jak i kiedy mam się udać na pobranie wymazu.
Tego samego dnia udaję się do punktu wymazowego o 15 (punkt czynny do 16). Spodziewałem się kolejki, a tam nikogo. Okazuje się że wymazu mi nie zrobią - mają limit 160 próbek na dzień, dziś go wykorzystali o 11 rano, haha. Nie wytrzymałem. Zrobiłem karczemną awanturę i w końcu pobrano ode mnie wymaz.
W czwartek czułem się gorzej. Gorączka wzrosła, pojawiły się bóle mięśni. Wyniku brak.
W piątek straciłem węch i smak. gorączka wzrasta do 38,8. Wyników brak.
W nocy zacząłem mieć duszności. Uczucie jakby ściśnięto mi klatkę piersiową pasami i nabranie powietrza wymaga niesamowitego wysiłku.
W sobotę rano już mi lepiej. W sumie dużo lepiej, duszności minęły, gorączka spadła, tylko jestem wyczerpany i nie czuję smaków/zapachów. Konsultacja telefoniczna z ciotką. Wyników brak. Jak sprawdza w systemie, to jeszcze nikt wysłany na wymaz we wtorek nie ma wyników (4 DNI PÓŹNIEJ!!!!). Dobrze, że u mnie dobrze.
I tak sobie żyję. Wyników brak, ja jestem na 100% pewny, że mam covida, na szczęście reszta domowników nie choruje. Nie jesteśmy na kwarantannie. Dzieciaki cały tydzień mogły chodzić do przedszkola i szkoły (nie chodziły). Żona mogła pójść do pracy (nie poszła - wzięła urlop, bo skoro zdrowa to L4 nie dostanie). Jutro mogę sobie normalnie pójść do kościoła na mszę albo na obiad do restauracji. Ale nie pójdę. Tylko się zastanawiam, czy test wykonany na próbce pobranej 4 dni temu będzie wiarygodny. Jak tak - to kwarantannę nam wlepią gdy już będę zdrowy...
To na to są skierowania? Ja po prostu poszłam do szpitala, w którym robią badania, gdy byłam chora, chwilę poczekałam, zrobiono mi badania (nie tylko wymaz) i wprawdzie niby na wynik czeka się do 24 godzin, ale był w jakieś 4.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 października 2020 o 23:36
@Ohboy: Gdybyś zechciała ujawnić KIEDY to było, w jakim mieście i w którym szpitalu? Skierowania na testy obowiązują przynajmniej od miesiąca. Dostaniesz takowy od rodzinnego, pod warunkiem, że jesteś przekonująca i podczas "teleporady" wykażesz 4 objawy. Gorączkę, duszności, kaszel, oraz utratę węchu i smaku. W przeciwnym razie - czekaj tatka latka. Tyle tylko, że jak już MASZ te cztery objawy - to testu właściwie nie potrzebujesz. Covida masz jak w banku. A większość chorych NIE MA tych wszystkich objawów naraz.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 października 2020 o 1:10
@Armagedon: Nie chcę się ujawniać, więc mogę tylko powiedzieć, że było to w dużym mieście jakieś 2 miesiące temu. Przyjęli mnie bez problemu - z gorączką i kaszlem. Miałam teleporadę (szczerze to chciałam usłyszeć, że nie muszę iść, chociaż wiedziałam, że muszę ;), ale nie dostałam żadnego skierowania, lekarz po prostu powiedział, żebym się udała do szpitala, który przekształcono na zakaźny.
Odpowiedz@Ohboy: Po minusach widzę, że ludzie mają ból dupy, że udzielono mi pomocy, gdy byłam bardzo chora :D no przykro mi, nie będę kłamać, żeby wpasować się w trend narzekania na pomoc lekarską przy okazji covidu. (ostatecznie nie byłam chora na covid, ale i tak dostałam pomoc)
Odpowiedz@Ohboy: Nie no, przeczytali pierwszy, pewnie uznali, że fantazjujesz i za to minusy - skoro dwa miesiące temu poszłaś z marszu, a od co najmniej miesiąca są skierowania, to się wszystko zgadza. A tak to wygląda, jakbyś mówiła autorce, że kłamie i stąd to nieporozumienie :D
Odpowiedz@Ginsei: Powiem szczerze, że jakbym teraz zachorowała, to bym była mocno zdziwiona i odbiłabym się o drzwi, bo nie sprawdzam na bieżąco, czy trzeba mieć skierowanie, czy nie. Ale minusują też ten komentarz, w którym wyjaśniłam, kiedy chorowałam ;) A swoją drogą może różnica jest w tym, że autor szedł do stacji pobrań, a ja dowlokłam się do szpitala? Bo w szpitalu wypełniasz ankietę, mierzą temperaturę, tętno i wtedy decydują o przyjęciu na badanie.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 października 2020 o 17:51
@Ohboy: "Bo w szpitalu wypełniasz ankietę, mierzą temperaturę, tętno i wtedy decydują o przyjęciu na badanie" …a smoków w tej bajce nie było? Może tak było te dwa miesiące temu, kiedy w Polsce dziennie notowano po 200 nowych przypadków (i wszyscy krzyczeli, że to dużo). Dziś samo dostanie się do szpitala jest niemal niemożliwe.
Odpowiedz@janhalb: Nie umiesz czytać? Tak, to było ponad 2 miesiące temu.
Odpowiedz@Ohboy: Zacytuję jeszcze raz: "Bo w szpitalu wypełniasz ankietę, mierzą temperaturę, tętno i wtedy decydują o przyjęciu na badanie." Wszystko w czasie teraźniejszym.
Odpowiedz@Armagedon: Tak już nie jest. Od 2 Października "lekarz kieruje na test zgodnie z aktualną wiedzą medyczną". Czyli nie musi być 4 objawów. Nawiasem mówiąc to częściowo tłumaczy zwiększenie ilości testów i zachorowań.
OdpowiedzAha, czyli już nawet z covidem nie można się o badanie doprosić? Pozwolisz, że puszczę to dalej? Jest grupa na Facebooku, gdzie wymieniamy się m.in. podobnymi medycznymi przypadkami, np. 9cioletnie dziecko z, jak się potem okazało, opryszczkowym zapaleniem jamy ustnej i gardła nie zostało zbadane przez lekarza dopóki nie było wyników testu na covid. Co trwało cztery dni - test w sobotę, a badanie nastąpiło w środę. Historia podobna do Twojej, bo obnaża bezradność polskiego systemu opieki zdrowotnej oraz pełne wyyebongo, jakie mają na tym rządzący od... Odkąd sięgam pamięcią. Pewnie wcześniej też mieli, ale na oczy nie widziałam.
Odpowiedz@singri: Mamy najmniej lekarzy w CAŁEJ Europie, nic więc dziwnego, że jest jak jest.
Odpowiedz@Ohboy: W twojej wypowiedzi wyczuwam pretensję... można wiedzieć do kogo?
Odpowiedz@Armagedon: Źle wyczuwasz. Tzn. ogólnie irytuje mnie, że politycy dalej mówią lekarzom, że jak im się coś nie podoba, to won, a potem to my jesteśmy w czarnej dupie, ale akurat nie myślałam o tym, gdy pisałam poprzedni komentarz. To jest coś, o czym większość ludzi zdaje się nie wiedzieć, co wpływa też na ich reakcje.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 października 2020 o 0:56
@Ohboy: Politycy, jak przyjdzie co do czego, WSZYSTKIM mówią to samo. Rolnikom, górnikom, służbom celnym, nauczycielom, urzędnikom... A lekarze - to jest bardzo specyficzna grupa zawodowa. Z jednej strony uważają się za "bógwico", a z drugiej - twierdzą, że "to zawód jak każdy inny", czasy "doktorów Judymów" już się skończyły, pracuje się dla pieniędzy, a "misja i powołanie" - to są śmiechu warte bzdury. Z jednej strony oczekują szacunku i podziwu, z drugiej - popełniają masę błędów, lekceważą pacjentów, stawiają złe diagnozy, epatują arogancją, brakuje im empatii, pokory, samokrytyki, a często i etyki zawodowej. I dopiero taka pandemia weryfikuje kto jest kim. A lekarzy jest za mało, bo...? Ja bym ci nawet powiedziała dlaczego. Ale to temat tak obszerny, że praca magisterska by z tego wyszła. Albo i doktorat...
Odpowiedz@singri Nie wiem dlaczego lekarze i naukowcy szukają szczepionki na covid 19, skoro lekarstwo istnieje od dawna. Kilka osób, z którymi o tym rozmawiałem, mówią, że lekarze ani naukowcy nie użyją tego konkretnego lekarstwa, bo nie da się na nim zarobić. Ja dostałem lekarstwo za darmo, chociaż nie mam covidu. O tym konkretnym lekarstwie czytałem już przeszło 20 lat temu.
Odpowiedz@Armagedon: Ja tam nie wierzę za bardzo w powołanie i nie oczekuję, że lekarze będą mnie leczyć z miłości do człowieka, a nie do pieniędzy. W momencie, gdy kraj nie potrafi zatrzymać u siebie lekarzy to niestety, ale zostanie sporo patałachów, których nie chciano za granicą. To jest ze sobą powiązane. Ale jeżeli biedna Białoruś ma więcej lekarzy od nas, to coś jest naprawdę nie tak. @plokijuty: Hahahahaha. Na pewno tak było.
Odpowiedz@Ohboy: A dlaczego twierdzisz, że tak być nie mogło?
Odpowiedz@plokijuty: Podzielisz się, jakie to lekarstwo, czy korpomafie zabroniły? :P
OdpowiedzTemperatura do 38 to stan podgorączkowy. :)
Odpowiedz@boom_boom: Dla faceta to już stan zagrożenia życia ;)
OdpowiedzNo tak właśnie wygląda u nas walka z covidem. Może nie wszędzie, ale pewnie w większości województw. Ograniczona liczba testów. Albo dlatego, że ich po prostu nie ma, albo po to, żeby nie było wiadomo jaka jest faktyczna liczba zakażonych. A może i jedno i drugie? Wszystkie rzekome działania podjęte w celu ograniczenia pandemii - to tylko działania markowane. Żadne informacje na ten temat nie pokrywają się z rzeczywistością, oprócz alarmujących doniesień lekarzy o braku łóżek "covidowych", braku leków, personelu medycznego i kończącej się rezerwie respiratorów. Całą odpowiedzialnością za lawinowy wzrost zachorowań obarczono obywateli. Bo chodzili na wesela, bo wyjeżdżali na wakacje, bo gromadzili się na imprezach, za blisko leżeli na plażach, za dużo pili, za mało spali... no to jest co jest. Chociaż w maju i czerwcu ogłoszono, że przecież wirusa już nie należy się bać! Poszedł sobie hań! Maseczki zbędne są właściwie. A gdy po wakacjach pandemia ruszyła z kopyta - nikt jakoś nie chciał tego przyjąć do wiadomości. A teraz co? APELUJE się do obywatela o rozsądek. Zostań w domu! Noś maseczkę! Unikaj zgromadzeń! Pracuj zdalnie! Dla zachowania pozorów wprowadzono jakieś tam obostrzenia, ale, tak naprawdę, NIKT tego nie kontroluje, nie egzekwuje, nie sprawdza. Obywatel ma chronić sam siebie i dbać o innych. Ale jak nie chce - to nie musi.
OdpowiedzEDIT: Celowo dodane osobno. Mogłaby wyjść historia, ale zmieszczę w komentarzu. Moja kumpela pracuje w domu dziecka. Nietypowym. Dzieci przebywają w zwykłych, dużych mieszkaniach, uczą się normalnego, rodzinnego życia, w pokojach mieszkają po dwie, trzy osoby. Pokoje są zwykle cztery, czasem pięć. Wychowawcy mają dyżury dzienne i nocne, na zmianie są na ogół dwie osoby. Kilka dni temu najstarsza z wychowanek, dopiero co "skończona" osiemnastka, zapodała, że źle się czuje. Trochę, kaszlu, trochę gorączki i właściwie nic poza tym. Chwilowo bez paniki. Ale następnego dnia przy śniadaniu panienka oznajmia, że straciła smak i powonienie, nie czuje zupełnie co je. Tu już opiekunka (szczęściem, przy okazji kierowniczka placówki) zrobiła się czujna. Zatrzymała wszystkie dzieci w mieszkaniu, obdzwoniła resztę wychowawców sugerując im wolne, przynajmniej do wyjaśnienia sprawy, sama, wraz z drugą pracownicą, dobrowolnie zamknęła się z dziećmi na kwarantannie. Postanowiły uzyskać dla dziewczyny skierowanie na test. Dzwonią do poradni... NIE! Bo panna skończyła TYDZIEŃ TEMU osiemnaście lat i do poradni dziecięcej już nie należy. No to dzwonią do poradni "dorosłej"... NIE! Bo panna nie jest tu jeszcze oficjalnie zapisana. No to do szpitala zakaźnego... NIE! Bo młoda nie ma wszystkich czterech objawów. Do sanepidu... NIE! Bo oni potrzebują skierowania. Bujały się tak dwa dni siedząc w zamknięciu (łącznie z dziećmi), wreszcie, jakoś tam, po ciężkich bojach wychowanka otrzymała skierowanie na test, który okazał się pozytywny. Zarządzono kwarantannę, którą i tak wszyscy podjęli sami z siebie już wcześniej. NIKOMU z pracowników nie wykonano testu. NIKT z członków rodzin pracowników nie był zobowiązany do kwarantanny. Bo...? Nie było objawów. Za kilka dni zrobią dziewczynie powtórny test i - jeśli okaże się negatywny - dzieci (te młodsze) wrócą grzecznie do szkoły, a wychowawcy do roboty. To czy ktoś z nich się zaraził, choruje bezobjawowo i rozniesie wirusa dalej - nikogo specjalnie nie obchodzi. TO jest właśnie ta troska o obywatela i te super działania, które podjął rząd. I tutaj (to zdanie specjalnie dla "Ohboy") lekarze jakoś siedzą cicho, o tym się nie mówi, choć powinno się krzyczeć na całą Polskę. Ale przecież są PROCEDURY, których trzeba przestrzegać, i które są ważniejsze od ludzkiego zdrowia, a czasem i życia.
OdpowiedzOpisane objawy pasują do dwóch chorób, zwykłego przeziębienia i covidowej paniki
OdpowiedzA żeby było śmieszniej, to w UK też ludzie narzekają tylko nie wiem na co. Na samym początku lockdownu (gdzieś tak w marcu) skierowano mnie i męża na kwarantannę, bo miałam JEDEN z objawów - kaszel. Dodzwoniłam się bez problemu na specjalną infolinię, w ciągu 72 godzin nas przetestowali i jak tylko dostaliśmy wyniki smsem (ujemne), to mogliśmy normalnie wrócić do pracy.
OdpowiedzLimit 160 próbek na dzień? Czemu taki limit w ogóle ma służyć? o.O
Odpowiedz@jass: Mi się nasuwają 2 możliwe wytłumaczenia: 1. głupi odgórny nakaz 2. zbyt mało sprzętu/ludzi/czasu, aby w ciągu jednego dnia wyizolować materiał genetyczny z większej ilości próbek
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 października 2020 o 20:29
@KuchikiRukia: To jest jakiś kompletny kosmos, 10tys nowych zachorowań na dobę, a tu się w jakieś durne limity bawią. Nie wspominając o innych utrudnieniach, myślałby kto, że jakby wszystkim powinno zależeć, żeby zarażonych jak najszybciej zidentyfikować, a nie odsyłać od Annasza do Kajfasza...
OdpowiedzJeśli faktycznie wlepią Ci tę kwarantannę, to będziesz przepiekną ilustracją tego, że Covid, odchorowany normalnie, czy bezobjawowo, nie jest tak zły jak kontakt z administracją państwową ;)
Odpowiedz