Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Tak, żeby się trochę odprężyć w tych ciężkich czasach trochę opowieści z…

Tak, żeby się trochę odprężyć w tych ciężkich czasach trochę opowieści z arabskich 101 dni i nocy. Czyli Libia.
Jak kiedyś pisałem mieszkałem w tym (kiedyś pięknym) kraju przez trzy lata. Więc kilka migawek:

Środek dnia, centrum miasta. Idę sobie po hobzę, czyli chlebek do sklepiku na rogu i widzę taki obrazek: tata rodziny przelewa płynny gaz z dużej butli do mniejszej. Nad tym wszystkim mgła, bo skrapla się para wodna w powietrzu przy niskiej temperaturze. Wszystko obserwuje liczny tłumek progenitury również pochylony na butlą i tatusiem. Tatuś w trakcie przelewu żwawo pali papieroska. Że to wtedy nie pierdyknęło to cud boski. A ta duża butla to było 15 kg propanu pod ciśnieniem.

Trzypasmowa główna ulica Benghazi czyli Abd El Naser Street w godzinach szczytu. Ruch jak jasny piernik. Pod prąd pomyka na deskorolce tak na oko dwunastolatek. Kierowcy hamują i pobłażliwie się śmieją. Toż to tylko dzieciak.

Na rondzie ja, jak pan Bóg przykazał skręcam w prawo. Jadący za mną gość skręca w lewo. Czemu? Bo tak ma bliżej do zjazdu (90 stopni zamiast 270).

Autostrada. Gość wali pod prąd szybciej niż stówą. Czemu? Bo ma w ten sposób bliżej do zjazdu do swojego domku.

Też dwupasmówka. Jadą dwie furgonetki obok siebie, prędkość koło stówy (myśmy na nie mówili szara śmierć). Kierowca jednej podaje pasażerowi drugiej zapalonego papierosa. No, nie miał co biedaczek zapalić.

Widok z mojego balkonu na czwartym piętrze. Z Naser Street czasowy zakaz skrętu w prawo w kierunku hotelu Tibesti (podobno miał tam być Kaddafi). Stoi i pilnuje policja. Nagle wypasiony Merc jednak skręca z piskiem paska klinowego. Policjant mógłby odpalić z kałasza (po to tam stoi), ale zamiast tego łapie spory kamień i rzuca. I co najlepsze, trafia - totalna demolka świateł z jednej strony. Sprawiedliwości stało się zadość.

Muszę się dostać do Polski, a jest embargo na loty Libia/świat spowodowane zamachem na dyskotekę w Berlinie (albo Lockerbie - już nie pamiętam). Więc prom z Tripoli na Maltę, a dalej Warszawa via Wiedeń. Prom całkiem fajny i, co ważne, z polskimi kelnerkami. To znaczy staff kuchenny był silnie międzynarodowy, ale mój i sąsiedni stolik obsługiwały Polki. Z naszą kelnerką pożartowałem. Obśmialiśmy się jak norki i wtedy Arab z sąsiedniego stolika postanowił być macho i złapał panienkę jednocześnie za biust i za pupę. Nie, nie było żadnego plaskacza. Był tak solidny prosty na punkt, że gość zaliczył zgon druzgocąc po drodze nieco zastawy. Przy następnym posiłku jakoś się nie objawił, ale nasza kelnerka była na posterunku.

I ostatnia historyjka, już nie tak śmieszna. Kilka domów dalej był duży kompleks należący do Tajnej Służby Bezpieczeństwa (Muchabarat). Libijczycy przechodząc obok bledli. W nocy słychać było nad ranem strzały - podobno tak kończyli ci, którzy już wszystko powiedzieli. Pewnego razu zawitał tam polski konsul. Na bramce powitał go libijski kapitan i zapytał nienaganną polszczyzną: "czy pan wie, że po przejściu przez te drzwi pańska legitymacja dyplomatyczna traci ważność?" Konsul podał tyły.
Więcej historyjek na życzenie.

by jotem02
Dodaj nowy komentarz
avatar Dominik
7 11

Dawaj!!!!

Odpowiedz
avatar trolik1
7 13

Niektórzy mówią na Arabów "brudasy". Część robi to ze względu na kolor skóry. Część, bo tam była. Totalne bezhołowie, brak przestrzegania przepisów, brud i syf na ulicach to norma, śmieci wyrzuca się za siebie (dosłownie). Wyjeżdżając za miasto w nocy (ciemno jak w d..., A jeżdżą na pozycyjnych lub bez świateł) trzeba uważać bo może jakiś " entelygent" wysypał ciężarówkę śmieci/piachu na jeden z pasów ( bo było bliżej i się spieszył)... Ot , normalna kultura orientalna. ;)

Odpowiedz
avatar irulax
7 7

@trolik1: Byłem w "oklepanym" Kairze w drodze pod piramidy. Wszędzie po uliczka całe hałdy śmieci, które potem zgarniano wprost do kanałów Nilu. Znalezienie śmietnika gdzieś na chodniku praktycznie niemożliwe. Jeżeli toś coś je/pije na ulicy śmieci rzuca wprost pod nogi. Przykład z Warszawy. W jednej z kamienic mieściła się szkoła językowa, której uczniami w znacznej części byli mieszkańcy Bliskiego Wschodu. Po każdej przerwie mnóstwo śmieci poutykanych w mniej lub bardziej widocznych miejscach. Mimo, że koszy na śmieci wokół nie brakowało.

Odpowiedz
avatar Bryanka
3 5

@irulax: Niestety to prawda. Nasz poprzedni sąsiad miał międzynarodową ekipę budowlaną, którą zakwaterował koło "naszej" stajni. W ekipie byli m.in. Polacy i jeden blisko-wschodni rodzynek. Rzeczywiście rzucał śmieci i niedopałki tam gdzie stał, a jak mu reszta ekipy zwracała uwagę, to się pieklił, że go nie szanują.

Odpowiedz
avatar Este
0 4

@trolik1 Nie jestem pro islamska, ale brudasami to oni nie są. Nie rozcierają kupy papierem, tylko się myją. Zresztą ręką, którą się nie witają. Prędzej na ulicy poczuje się zapach potu od turysty, q nie od miejscowego. Co do śmieci, to też mnie to zdziwiło. Przewodniczką ostrzegła nas, że w przypadku gdy upadnie nam jakiś papierek na ziemię, pod żadnym pozorem nie podnosić. Tam są ludzie zatrudnieni do sprzątania ulic i sprzątając po sobie zabierasz im pracę. Takie myślenie... Faktycznie, rano ulice były czyste, później wiadomo jakie :) Co do utylizacji odpadów, to niestety odrębna historia...

Odpowiedz
avatar szafa
3 3

@trolik1: To nie jest kwestia Arabów, tylko kwestia tego, że niestety większość ludzi to zwierzęta, które trzeba wychować. Bezhołowie tak samo masz na Ukrainie, w wielu państwach afrykańskich czy południowoamarykańskich. Dlaczego? Bo władza ma tam daleko gdzieś swoje społeczeństwo. A społeczeństwo trzeba wychowywać, trzeba tłuc w mediach, że nie rzuca się śmieci, że wypadki drogowe z dużą śmiertelnością itp itd. Mój kumpel spędził rok w Chinach lata temu i w zasadzie wszystko to, co było w tej historii o Libii widział właśnie w Chinach - dosłownie sranie na chodniku, wycieranie nosa o zasłony w pociągach, śmiecenie, jeżdżenie pod prąd i po chodnikach...

Odpowiedz
avatar jotem02
2 2

@Este: Dobrze i zgoda. Osobiście są bardzo czyści. Koło kibelka jest wężyk z kranikiem, wiadomo do czego. Myją się, bo tego wymaga religia przed modlitwą. W domu (a w wielu bywałem) jest czyściutko. Ale wszystko, co zbędne przez okno na ulicę. Mieszkałem przy głównej ulicy i tam było w miarę. Ale już maleńka równoległa uliczka była zapieprzona workami ze śmieciami na wysokość pierwszego piętra. Może ktoś to kiedyś i sprzątał...

Odpowiedz
avatar Zyrafka
3 5

Poproszę!

Odpowiedz
avatar Cut_a_phone
6 8

Podobno w Libii za Kadafiego był dobrobyt, bezpieczeństwo, Libia była krajem stabilnym, a ludzie byli szczęśliwi i popierali władzę. To prawda? Napisz coś o stosunku Libijczyków do rządów Kadafiego i o tym jak zmieniła się sytuacja w kraju po obaleniu Kadafiego. Czytałem, że teraz w Libii są normalne targi niewolników. To prawda?

Odpowiedz
avatar jotem02
7 7

@Cut_a_phone:Libia nigdy nie była państwem narodowym w naszym rozumieniu. To zlepek plemion irodów bogatszych i biedniejszych, bardziej i mniej wpływowych. Za Kadafiego funkcjonował dowcip, że z każdego z większych plemion połowa starszyzny była "w ministrach", a druga połowa w kiciu. A co kilka lat zmiana. Generalnie znajomi Arabowie nigdy nie mówili o polityce. Ale ludzie byli raczej zadowoleni, edukacja i służba zdrowia za darmo (leki też), podstawowe towary wysoko dotowane, nieoprocentowane (i umarzane) pożyczki na budowę domu. Nośniki energii i czynsze za grosze. Za mojego pobytu były prywatne, bardzo drogie sklepy i każdy jakoś dorabiał, bo pensje były symboliczne. Nikt głodny i obdarty nie chodził. A potem Świat postanowił wprowadzić wolność i demokrację. I mamy ruiny, zgliszcza, targi niewolników i uchodźców.

Odpowiedz
avatar babel
2 2

@jotem02: Co do niewolników. To słyszałem od znajomego pracującego w przemysle naftowym, że byli juz za Kadafiego. Oczywiscie murzyni z czarnej Afryki, pracowali za symboliczne wynagrodzenie, żyli jak zwierzeta i ich losem nikt sie nie przejmował. Jak stracil taki zycie to nikt sie nie przejmował. Co do wprowadzania demokracji, to po prostu pozarli sie o konfitury, kazdy chcial byc najwazniejszy i skorzystali z nadazajacej sie okazji. Ta wojne zachód prowadził cudzymi rekoma.

Odpowiedz
avatar jotem02
4 4

@babel:Rzeczywiście, w mieście było mnóstwo czarnych imigrantów z Ghany, Konga i innych krajów. Pracowali jako taczkowi na bazarze, ciecie, czyli dozorcy w blokach (u nas gafirem był przesympatyczny Egipcjanin), robotnicy na dniówkę.Białych lubili, bo taczkowy na targu od Araba dostawał 1/4 dinara, a myśmy dawali dinara lub półtora. Na dużych rondach siedzieli grupami na poboczu czekając na robotę (taki targ niewolników). Zarabiali grosze, mieszkali gdzieś kątem, ale podobno to i tak było lepsze od wegetacji i głodu w ich ojczyznach. Zatrudniłem Gahańczyka do szkoły jako dozorce. Mieszkał w tzw cieciówce, sprzątał, dbał o porządek i drobne awarie. Świetnie mówił p[o angielsku i był ekstra. Zarabiał 120 dinarów miesięcznie. Płaca urzędnika państwowego średniego szczebla to było wtedy około 180 dinarów. Ale miał mieszkanie gratis. A ja często czułem się jak biały wyzyskiwacz.

Odpowiedz
avatar babel
7 7

No popatrz niby Libia, a wygląda jak niektóre regiony Włoch. Zwłaszcza scinanie ronda.

Odpowiedz
avatar Ginsei
0 0

"Idę sobie po hobzę, czyli chlebek do sklepiku na rogu" Zabrzmiało, jakby hobza była chlebkiem do sklepiku na rogu :D I że są jeszcze chlebki do sklepiku nie na rogu :D A są w ogóle chlebki w ogóle nie do sklepiku? :D Heheszkuję sobie, bo brak jednego przecinka, a taki banan na twarzy :)

Odpowiedz
avatar jotem02
1 1

@Ginsei:No, w rzeczy samej zabrakło przecinka. Ale po hobzę na śniadanko leciało się do sklepiku na rogu. Zawsze chrupiąca bagietka. I tylko się patrzyło, czy nie ma w niej małych czarnych drobinek. Robaczki też się piekły na chrupiąco.

Odpowiedz
avatar dmm
1 1

Coś mi się tu nie klei. Jak można przelać 15kg propanu pod ciśnieniem?

Odpowiedz
avatar jotem02
2 2

@dmm: Można. Gaz jest skroplony i wrze na powierzchni (a i w całej objętości też). Z racji bardzo niskiej temperatury jest cieczą. I można go przelewać, prawie jak wodę. Przy przelewaniu część cieczy zamienia się w gaz tworzący z powietrzem mieszankę nader eksplozywną.

Odpowiedz
avatar dmm
1 1

@jotem02: Chodzi mi o frazę "pod ciśnieniem" Chyba jak coś jest pod ciśnieniem, to nie możesz tego tak po prostu otworzyć aby się nagle nie rozprężyło (czyt. nie jeb***o) Puszka dezodorantu też jest pod ciśnieniem i w stanie ciekłym, i jakoś nie wyobrażam sobie że da się to jakoś otworzyć, i gaz z puszki pozostanie w stanie ciekłym na tyle długo że uda ci się to przelać w inny pojemnik jak wodę. Ale chemikiem nie jestem, więc może się mylę.

Odpowiedz
avatar jotem02
1 1

@dmm: Masz dużą butlę z małym otworem. W środku chlupie skompresowany gaz. W stan gazowy może się zamienić tylko w tym otworze (oczywiście pryska i dymi). I sobie przelewasz z dużej butli do małej dekompresujacą się ciecz. I dlatego jest to cholernie niebezpieczne. Ta ciecz, którą przelewasz usiłuje zamienić się w gaz. Jeśli to robisz szybko, to coś tam przelejesz. Reszta zmiesza się jako gaz z powietrzem i mała iskierka robi buum. Bardzo popularne były w Libii oddziały szpitalne ciężkich poparzeń.

Odpowiedz
Udostępnij