Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Szlag mnie trafi po prostu. Dzwoni znajoma. - Dostałeś? - pyta. -…

Szlag mnie trafi po prostu.

Dzwoni znajoma. - Dostałeś? - pyta.

- Ale co dostałem…? - odpowiadam zdezorientowany.

- No prezent urodzinowy…

Ha. Urodziny miałem w lipcu, ale znajoma byt wtedy daleko. A teraz jest bliżej i wysłała mi prezent. Symboliczny, ale miły. Za pośrednictwem Poczty Polskiej. I to był błąd.

- Kiedy wysłałaś? - pytam. Okazuje się, że koło 25 września. Czyli minęły lekko licząc trzy tygodnie. Znajoma mieszka w Warszawie. Ja mieszkam 30 km od Warszawy.

Zaraz, zaraz… A kiedy to ja ostatnio widziałem naszego listonosza? Jakoś dawno zdaje się?… Po chwili analizy okazuje się, że na pewno nie widziałem go od początku października. I faktycznie, od ponad dwóch tygodni w skrzynce nie było NIC. W codziennym zabieganiu jakoś o tym nie myślałem, ale kurczę: znajoma wysłała przesyłkę, ktoś inny też mówił, że coś mi wysłał, rachunek za gaz powinien już dawno przyjść. Szybka kwerenda wśród sąsiadów - rzeczywiście, oni też dawno nie widzieli listonosza i nic do skrzynek nie dostają.

Jadę na pocztę. Czekam w kolejce do okienka 20 minut (przede mną tylko trzy osoby, no ale jak to na poczcie: na sześć okienek czynne są dwa). Wreszcie jestem przy okienku i tłumaczę pani za szybką, o co chodzi.

- A tak! - odpowiada pani pogodnie i z uśmiechem, nie wyglądając na speszoną. - Bo wasz listonosz jest na zwolnieniu. Od trzech tygodni.

I co - od trzech tygodni NIKT nie rozwozi poczty na naszym osiedlu? Ano nikt. Ale nie ma żadnego zastępstwa? Ano nie ma. Ale mam się nie martwić, pani zaraz sprawdzi, czy coś do mnie przyszło. Pani bierze ode mnie dane i adres, idzie na zaplecze. Nie ma jej 10 minut. Wraca z grubym naręczem przesyłek. A wśród nich przesyłka od mojej znajomej, trzy listy, dwa zaległe rachunki (termin zapłaty jednego z nich minął tydzień temu) i - na deser - dwa ważne listy z ZUS.

Listy z ZUS dotyczą sprawy, którą powinienem (według nich) załatwić półtora tygodnia temu. I - z różnych powodów - wtedy zajęłoby mi to pewnie kwadrans w lokalnym oddziale, ale dziś już się nie da: termin minął, co oczywiście da się załatwić, ale muszę w tym celu pojechać do Warszawy, czyli stracić pół dnia.

Poczta Polska. Listonosz jest na zwolnieniu, więc ludzie przez TRZY TYGODNIE nie dostają korespondencji. Nikogo nie ma na zastępstwie, a poczta nie wpada nawet na to, żeby to w jakiś sposób ogłosić, żeby ci, co czekają na ważne przesyłki, wiedzieli, że mogą je odebrać sami. - No ale czym się pan martwi, przecież nic nie zginie, wszystko dojdzie, spokojnie!

Zamierzam oczywiście napisać skargę. I oczywiście mam pełną świadomość, że to nic nie da.

poczta

by janhalb
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar krzychum4
10 10

Podziękuj zarządowi i programowi dobrowolnych odejść. No, ale jak listonosz wróci to może zaoferować ci kredyt, ot taka nowość.

Odpowiedz
avatar Armagedon
9 11

A dzieje się tak dlatego, że ludzie nie mają żadnego poczucia odpowiedzialności. Mają za to poczucie bezkarności. Zauważ, że dotyczy to absolutnie wszystkiego. Olewa się przepisy drogowe, porządkowe, nakazy, zakazy, zarządzenia, zalecenia, a głównie - obowiązki. A jeśli jeszcze coś obowiązkiem, w zasadzie, nie jest - no to nie ma na co liczyć. Panuje taki ogólny tumiwisizm, rozmemłanie, oraz podejście "oj tam, oj tam...". A słowo "dyscyplina" właściwie wyszło z obiegu. Nikt nie wyjdzie z żadną inicjatywą, o ile wie, że nic na tym nie zyska. A każdy, kto próbuje to robić, bo ma wyobraźnię i jest empatyczny zyskuje opinię nadgorliwca i "stachanowca", a często, zamiast pochwały, słyszy krytykę. W opisanej historii, Poczta - w zasadzie - powinna mieć OBOWIĄZEK poinformowania mieszkańców rejonu o zaistniałej sytuacji, choćby wywieszając komunikat na drzwiach klatek schodowych. Ale... po co? Bo - po pierwsze - kto miałby się tym zająć, a - po drugie - zauważalnie zwiększyłby się ruch przy okienkach pocztowych i czas obsługi klienta (bo pracownik musiałby ruszać tyłek i szukać EWENTUALNYCH przesyłek). Szkoda fatygi. Więc Poczta wychodzi z założenia, że jak ktoś na przesyłkę czeka niecierpliwie - to przyjdzie i się dowie osobiście. Jeśli przesyłka nie jest polecona - no to sobie adresat trochę dłużej poczeka, a jak jest polecona - to i tak przecież awizo wystawia się dwa razy. Na drugim pisząc "awizowano powtórnie". No to jak pan listonosz wróci ze zwolnienia - wszystkie awizo wrzuci jako powtórne i tyle. Kto by się tam przejmował takimi bzdetami? Tym bardziej, że zwykłe listy mogą maszerować trzydzieści kilometrów i przez miesiąc, albo w ogóle zaginąć. Co? Nie zdarza się?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 października 2020 o 23:41

avatar jass
1 3

@Armagedon: Ewentualne przesyłki pani z okienka widzi na komputerze, więc nie musi ruszać tyłka jeśli przesyłek do danej osoby nie ma. A polecone przesyłki widać na śledzeniu dostępnym dla Kowalskiego, więc opcja z wystawieniem powtórnego awizo po trzech tygodniach od dotarcia przesyłki do placówki średnio by się sprawdziła.

Odpowiedz
avatar Armagedon
0 4

@jass: No nie masz racji, kolego. Ewidencjonowane są tylko przesyłki polecone i paczki. Zwykłe listy - nie są, bo by się Poczta usrała z miękko. Niemniej, niektóre listy, mimo, że niepolecone, są dla odbiorcy bardzo ważne. (Na przykład, karta bankomatowa, która przychodzi listem zwykłym). To po pierwsze. Po drugie. Przesyłkę poleconą możesz śledzić, pod warunkiem, że się jej spodziewasz. A gwarantuję ci, że niewiele osób spodziewa się (na przykład) pozwu sadowego, pogróżki z US, od komornika, ZUS... To znaczy, ogólnie, może i - kiedyś tam - się spodziewają, tyle, że takie polecone zwykle przychodzą znienacka. Więc, przede wszystkim, należałoby wiedzieć, że zostały wysłane. Po trzecie. Nieodebrana przesyłka polecona czeka na poczcie 4 tygodnie. Najpierw dwa, potem, po kolejnym zawiadomieniu - następne dwa. Na powtórnym awizo widnieje data, kiedy upływa ostateczny termin jej odbioru. Więc pan listonosz, po trzech tygodniach zwolnienia, spokojnie zdążyłby awizo do skrzynek powrzucać. I to już by był problem wyłącznie adresata, czy się wyrobi z odbiorem w ciągu kilku dni, czy nie. I po czwarte. "Ale mam się nie martwić, pani zaraz sprawdzi, czy coś do mnie przyszło. Pani bierze ode mnie dane i adres, idzie na zaplecze. Nie ma jej 10 minut. Wraca z grubym naręczem przesyłek. A wśród nich przesyłka od mojej znajomej, trzy listy, dwa zaległe rachunki (termin zapłaty jednego z nich minął tydzień temu) i - na deser - dwa ważne listy z ZUS." Nieuważnie czytasz.

Odpowiedz
avatar jass
0 2

@Armagedon: Po pierwsze - mam taki sam znaczek określający płeć przy nicku jak Ty. Zanim zwrócisz się do kogoś osobowo wypadałoby się upewnić, że zwracasz się poprawnie. Poza tym - w dwóch pierwszych przypadkach może masz słuszność. Ale nie w trzecim - od kiedy polecone leżą na poczcie miesiąc? Powtórne awizo dostaje się po tygodniu, po kolejnym przesyłka wraca do nadawcy. Ewentualnie dzień przed odesłaniem mogą z poczty zadzwonić jeśli na przesyłce jest numer telefonu (tak, zdarzyło mi się, że zadzwonili i dzięki temu dowiedziałam się, że w ogóle coś mam do odebrania).

Odpowiedz
avatar Armagedon
1 3

@jass: No sorry, nie spojrzałam na znaczek, bo mi się twój nick skojarzył z innym, stąd ta pomyłka. Zwykle jestem skrupulatna, tym razem przeoczyłam. I chyba, faktycznie, masz rację, że drugie awizo przychodzi po tygodniu. Ciekawe, wobec tego, jak Poczta zamierzałaby wybrnąć z sytuacji, gdyby ktoś, faktycznie, nie otrzymał bardzo istotnej dla siebie przesyłki i przez to okazał się poszkodowany, lub stratny? Bo przecież polecony nieodebrany - i tak traktuje się jak doręczony... No i jak - niby - adresat miałby udowodnić, że powiadomienia nie otrzymał wcale?

Odpowiedz
avatar jass
0 0

@Armagedon: Teoretycznie w śledzeniu są informacje o awizowaniu, ale gdyby pracownicy wklepali w śledzenie, że awizo było, chociaż go fizycznie nie dostarczyli, to chyba nie ma jak udowodnić. Ale to jest w ogóle jakaś kosmiczna sytuacja, że listonosz idzie na 3 tygodnie na zwolnienie i niczego w tym czasie nie dostarczają, przecież akurat w tej sytuacji jest podstawa do reklamacji, a jeśli to by była jakaś istotna sprawa i adresat poniósłby szkodę to poczta by beknęła, no bo jak inaczej, mają obowiązek zapewnić zastępstwo, co to kogo obchodzi że mają za mało ludzi, zgodzili się wykonać usługę i wzięli za nią pieniądze.

Odpowiedz
avatar krogulec
3 3

@jass: bez problemu tak robią, że wpisują jak chcą. Kiedyś śledziłem paczkę. Widziałem, że wieczorem doszła na pocztę. Odebrałem o 7 rano. Po powrocie z pracy, siadam przy kompie i akurat zakładka była otwarta. Wg poczty przesyłkę wydano o 10 dostarczycielowi i o 13 ją odebrałem.

Odpowiedz
avatar Armagedon
1 1

@krogulec: No i właśnie to jest dokładnie to, o czym piszę w pierwszym komentarzu.

Odpowiedz
avatar janhalb
0 0

@krogulec: E, to jeszcze nic! Ja czekałem na przesyłkę z zagranicy. Któregoś dnia klikam (po raz kolejny) w "śledzenie", a tam stoi, że "przesyłka doręczona". Na stronie sklepu, w którym kupowałem, to samo: "Package delivered". A tu nie delivered, ani widu, ani słychu… Pan listonosz dostarczył mi paczkę - całą i nienaruszoną. TRZY DNI PÓŹNIEJ. Czyli na stronie dawno było "dostarczone", a realnie paczka nawet nie wyszła w budynku lokalnej poczty. Chyba, że to jakieś zawirowania czasoprzestrzeni…

Odpowiedz
avatar fursik
6 6

@Morog: Tak to każde zaniedbanie i olewatorstwo można wytłumaczyć. Spróbuj popracować jako lekarz... Spróbuj popracować jako nauczyciel... Spróbuj popracować jako policjant, hydraulik albo konserwator zabytków...

Odpowiedz
avatar Kumbak
4 6

@Morog: no ale co ma piernik do wiatraka? To, że listonosz poszedł na zwolnienie to jedno, ale to, że urząd, w którym pracuje, nie jest przygotowany na taką sytuację, to drugie.

Odpowiedz
avatar efyfciak
2 2

@Morog z autopsji wiem, że jak jeden listonosz bierze urlop/zwolnienie lekarskie czy z innego powodu nie ma go w pracy, to jego rejon dostaje inny listonosz, lub tenże rejon jest rozbierany i wtedy doręcza go dwóch-trzech listonoszy (tzw. rozbiórka). Nie ma czegoś takiego, że nikt w rejon nie idzie. No chyba że kierownik/naczelnik dzban i sobie nie radzi na danym stanowisku. Brak doręczenia przesyłki zazwyczaj stoi po stronie listonosza i jego lenistwa. A skarga na piśmie coś da. Ale nie jedna. Musieliby wszyscy. Podkreślam NA PIŚMIE

Odpowiedz
avatar krogulec
3 3

@Kumbak: dziwne jest, że firma nie ma procedur na takie przypadki.

Odpowiedz
avatar janhalb
3 3

@Morog: A co to ma do pracy listonosza? Listonosz jest na zwolnieniu, jest chory, to nie jest jego wina, tylko poczty jako instytucji, która nie jest w stanie zapewnić zastępstwa i wykonywać swoich obowiązków, za które się jej płaci…

Odpowiedz
avatar szafa
1 1

@efyfciak: Ta, może ten drugi listonosz stwierdził, że za taką samą pensję nie będzie robił nadgodzin, czemu się wcale nie dziwię. Tak czy siak piekielna firma, jeśli chodzi o podejście do pracowników.

Odpowiedz
avatar Qaziku
2 4

Listy z ZUSu powinny być polecone. Zazwyczaj czas jest liczony od doręczenia pisma. Także akurat z tego tytułu nie powinieneś mieć żadnych problemów.

Odpowiedz
avatar krogulec
2 2

@Qaziku: chyba że jest np termin ustawowy i musi dostarczyć coś tydzień przed wygaśnięciem świadczenia

Odpowiedz
avatar janhalb
2 2

@Qaziku: Ano te akurat nie były. Nie pytaj mnie dlaczego.

Odpowiedz
avatar mlodaMama23
1 1

@Qaziku: Nie są. Wynajmowałam mieszkanie, i ZUS co roku wysyła informacje odnośnie stanu konta emerytalnego. Mogłam poczytać kto ile ma odłożone, w jakim jest wieku bo była tam data urodzenia itp. A były to raporty dla 4 osób. Ale przecież wysyłanie poleconych dla każdego obywatela wygenerowałoby koszmarne koszty, a ZUS i tak jest finansowym trupem.

Odpowiedz
avatar bazienka
0 0

pisz pisz i jeszcze radze tam wspomniec o zasadach pism sadowych uznawanych za doreczone po 2 tygodniach z automatu

Odpowiedz
Udostępnij