Luźne skojarzenie z historią #87210
Mieszkałam swego czasu w Amsterdamie. Kumplowałam się tam z pewną dziewczyną, Mią. Ciężko mówić, że byłyśmy przyjaciółkami, ot koleżanki, spotykałyśmy raz na kilka tygodni da drinka.
Na kilka dni przed jednym z takich spotkań, Mia napisała do mnie, że właśnie dowiedziała się, że w tym tygodniu Amsterdamie jest jej znajomy z Polski i chciał się z nią spotkać w weekend i czy zapytała czy mam coś przeciwko spotkaniu w trójkę. Odpisałam, że spoko, czemu nie.
No i spotkaliśmy się w sobotę wieczorem, jedno piwko, drugie, trzecie... Michał, ten znajomy Mii, był naprawdę w porządku chłopakiem, gadaliśmy cały czas po angielsku starając się nie schodzić na tematy związane stricte z naszym krajem, aby Mia, czyli de facto organizatorka spotkania nie nudziła się. Atmosfera luźna, przyjemna, wydawało się, że wieczór dopiero się rozkręca. W przeciągu kilku minut nastrój Mii zmienił się o 180 stopni, nerwowo spoglądała na telefon, zamilkła . Zapytałam czy wszystko ok, odpowiedziała, że tak, ale niestety ona musi już iść. Chciałam być fair, więc powiedziałam, że ok, w takim razie ja też się zmywam i jedziemy razem do domu (mieszkałyśmy na tej samej ulicy). Mia zaprotestowała, że nie, Michał jest tylko do jutra, powinnam mu pokazać miasto i jego nocne życie, ona żałuje, że sama nie może, widzi, że dobrze się dogadujemy, więc nie chce nam psuć wieczoru.
Zostaliśmy więc z Michałem sami, oblecieliśmy jeszcze kilka knajp i ok. 2-3 w nocy rozeszliśmy się do domu.
Następnego dnia zadzwoniłam do Mii zapytać, czy wszystko ok, czy coś się stało, że tak nagle musiała iść. Nie odebrała. Napisałam wiadomość - odczytana, brak odpowiedzi. Przeczekałam cierpliwie kilka dni, po czym napisałam ponownie. W tym samym czasie napisał do mnie Michał, pytając czy wszystko ok z Mią, bo nie odzywa się do niego. Wiecie, zmartwiłam się. Mia miała różne dziwne znajomości, naprawdę bałam się, że stała się jej krzywda. Poszłam więc do niej do mieszkania. O dziwo, otworzyła od razu naskakując na mnie:
- Czego chcesz?
- Chciałam zobaczyć co się z tobą dzieje, bo się nie odzywasz ani do mnie ani do Michała.
- Aaaa, to tacy z was przyjaciele, że już wiesz, że do niego się nie odzywam?
- No, napisał do mnie, bo chyba się o ciebie martwi
- Jasne, jasne. Dobra, idź już sobie!
- A możesz mi powiedzieć o co chodzi?
- Jak to o co chodzi? Nie udawaj głupiej! Myślałam, że mi pomożesz jakoś poderwać Michała, a ty sama zaczęłaś go podrywać! Olewaliście mnie cały wieczór, tak, tak, rozumiem, oboje jesteście Polakami, to uważasz, że lepiej do niego pasujesz?
- Co? Pogięło cię? Nawet nie wiedziałam, że on ci się podoba, nie podrywałam go tylko byłam miła!
- Taka miła, że pewnie już mu dupy dałaś! Wszystkie Polki takie są!
Do Michała z kolei napisała z pretensją, że przyjechał do niej (nieprawda, bo przyjechał do kuzyna), a kompletnie ją olał na moją rzecz, nawet go nie obchodziło, że wyszła smutna, więc ona wali taką znajomość i cześć!
Co ciekawe, do mnie odezwała się kilka lat później, pytając czy dam jej lekcje rosyjskiego (!), bo ma chłopaka Rosjanina, ale on nie mówi ani po angielsku ani po niderlandzku, więc tak średnio się dogadują, ale ona się dla niego nauczy. Odpisałam, że ja jestem Polką i mówię po polsku, nie znam rosyjskiego. Odpisała:
- Aha, a to to nie jest ten sam język?
Amsterdam
A to nie jest oczywiste, że jak ktoś prosi trzecią osobę w taki sposób, to znaczy, że potrzebuje skrzydłowego/skrzydłowej?
Odpowiedz@Lobo86: No ja tam bym robiła raczej na odwrót. Jak chcę kogoś rwać, to się umawiam sam na sam i wtedy nikt nie przeszkadza. A przyzwoitkę biorę, jeśli właśnie chcę uniknąć jakichś dwuznacznych sytuacji
Odpowiedz@Crannberry: z mojej perspektywy odwrotnie - mnie bardzo dużo osób (obojga płci) zapraszało na trzeciego, bo albo potrzebowali wsparcia duchowego, bo im brakło odwagi, albo potrzebowali koła ratunkowego w razie gdyby coś szło kiepsko (w sensie niebezpiecznie).
Odpowiedz@Lobo86: @Crannberry: I właśnie mamy przykład, dlaczego powinno się rozmawiać, zamiast zakładać, że druga osoba zrozumie drugie dno naszej prośby (jeśli w ogóle takie jest). Ja np. w ogóle nie pomyślałabym o żadnym z Waszych rozumowań. Ani o tym, że mam być wsparciem duchowym, ani o tym, że mam być po to, żeby uniknąć dwuznaczności. Stwierdziłabym, że w sumie spoko, jak się będziemy we troje dogadywać, to można częściej się spotykać nie tylko na drinka, ale jakieś ambitniejsze wyjście zorganizować. Ot co.
Odpowiedz@CzaryMary: dokładnie. Dla mnie taka sama sytuacja jakby koleżanka zapytała czy może do nas dołączyć na spotkaniu trzecia koleżanka.
Odpowiedz@CzaryMary: mój komentarz był odnośnie skrzydłowych/przyzwoitek jaki takich. Bez odnoszenia się do historii. Raczej się rozumie sami przez się, że ewentualny skrzydłowy powinien przede wszystkim wiedzieć, że nim jest. Na miejscu autorki tez potraktowalabym to wyjście jako normalne spotkanie towarzyskie, bez żadnej ukrytej agendy
Odpowiedz@CzaryMary: mnie ogólnie osoby trzecie nie przeszkadzają w ogóle, a takie fochy nie robią na mnie wrażenia. 'Wygrywa lepszy', ale wyboru i tak dokonuje osoba podrywana. W końcu to jest człowiek i nie kumam takiego 'zaklepania' go sobie jak jakiejś rzeczy.....nie wiem....seks zabawki czy coś. To tak samo jak wiadra pomyj leje się na ludzi podrywających czyjeś żony lub mężów. A co oni są - strażnikami wierności małżeńskiej? To decyzja owego męża lub żony.
Odpowiedz"Chcesz coś z Avonu?" ;)
OdpowiedzZaczynam myśleć, że Szwecja to stan umysłu... 2 historie na piekielnych i jedna od ojca znajomego.
Odpowiedz@Balam: a co ta historia ma wspólnego ze Szwecją?
Odpowiedz@Balam: wiem, że Holandia ostatnio zmieniła nazwę na Niderlandy, ale to, że oddała Amsterdam Szwecji musiało mi najwyraźniej umknąć...
Odpowiedz@Balam: Wagarowałaś w czasie geografii?
Odpowiedz@Mavra: Mea Culpa, z geografii ze mnie noga. Jedni nie umieją w matematykę, ja nie umiem w geografię.
Odpowiedz@Balam: też się nie znam na geografii, a mimo tego wiem, że Amsterdam nie leży w Szwecji.
Odpowiedz