Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Przypomniało mi się przy okazji wczorajszej dyskusji na temat "kosmitów" na portalach…

Przypomniało mi się przy okazji wczorajszej dyskusji na temat "kosmitów" na portalach randkowych.

Historia zaczęła się ponad cztery lata temu (w tej chwili to będzie nawet prawie pięć), kiedy zaczęłam uczyć się szwedzkiego. Ponieważ uczyłam się sama, gramatykę, słownictwo, oraz umiejętność pisania udawało mi się dość szybko opanować, miałam natomiast ogromny problem z mówieniem i rozumieniem ze słuchu z racji braku kontaktu z żywym językiem. Jakieś oferty kursów znalazłam, ale niestety nie odpowiadały mi albo godziny, albo lokalizacja, albo poziom zaawansowania. Zresztą nie chciało mi się wydawać pieniędzy na coś, co mogę opanować sama, zależało mi, żeby od czasu do czasu móc z kimś w tym języku pogadać. Ponieważ byłam w tamtym czasie zalogowana na Tinderze, postanowiłam skorzystać z tego medium.
 
I tak poznalam Kimmiego. Kimmi pochodził z Malmö i akurat przez kilka dni przebywał służbowo w Monachium. Umówiliśmy się po pracy na spacer. Ponieważ świetnie nam się ze sobą rozmawiało, a kolega był bardzo sympatyczny (oraz sądząc po otwartości i gadatliwości bardzo nieskandynawski) po spacerze poszliśmy jeszcze na kolację, a potem na drinka i spędziliśmy bardzo miły wieczór. Przed jego wyjazdem zdążyliśmy się spotkać jeszcze raz. Czysto towarzysko, do niczego między nami nie doszło, po prostu dobrze się dogadywaliśmy i fajnie nam się spędzało razem czas (przynajmniej ja to tak widziałam).
 
Po jego wyjeździe utrzymywaliśmy kontakt, pisząc do siebie i co kilka dni rozmawiając na Skypie. W którymś momencie Kimmi poruszył temat mojego przyjazdu do jego kraju. On serdecznie zaprasza, mogę się zatrzymać u niego i tak dalej... Nocleg u w gruncie rzeczy obcego faceta nie wzbudzał mojego entuzjazmu, zwłaszcza że wiadomo, z czym to się z reguły wiąże, a jego owszem polubiłam, ale nie miałam ochoty iść z im do łóżka, zwłaszcza że sytuacja była na mój gust zbyt jednorazowa i nierokująca na przyszłość. Może dmuchałam na zimne, ale nie chciałam stawiać się później w niezręcznej sytuacji.
 
Zaproponowałam coś innego. Za kilka tygodni planowałam wyjazd z przyjaciółką do Sztokholmu, więc spytałam, czy nie chciałby się do nas przyłączyć. Wiem, że to daleko, więc absolutnie nie naciskam, ale gdyby miał ochotę, będę się bardzo cieszyć. Pomysł go zainteresował, kolega przemyślał temat i parę dni później potwierdził spotkanie w Sztokholmie.
 
Spędziliśmy w trójkę super weekend. Pozwiedzane, pobalowane (i to jak pobalowane), pogadane w miejscowym języku, pełen sukces. Po powrocie Kimmi stwierdził, że on też świetnie się z nami bawił i zaproponował, żebyśmy przyleciały w najbliższym czasie na weekend do Malmö/Kopenhagi. To znaczy w dzień zwiedzamy Kopenhagę (w Malmö nie ma specjalnie czego oglądać), a wieczorne balety oraz nocleg planujemy w Malmö, bo dużo taniej. Jeśli chodzi o nocleg, to mamy absolutnie nie przepłacać za hotel, on może albo przenocować nas u siebie w mieszkaniu (z tym że ma 2 pokoje, więc może być ciasno), albo druga opcja - w jego apartamentowcu są też małe apartamenty "gościnne", które mieszkańcy mogą rezerwować dla swoich gości za niewielką opłatą (to było chyba 60 euro za noc). Jako że byłyśmy w tamtym czasie zafascynowane serialem "Most nad Sundem" i perspektywa zobaczenia Malmö i Kopenhagi była bardzo atrakcyjna, zgodziłyśmy się od razu. Z noclegiem wybrałyśmy opcję numer 2, to zawsze swobodniej, jeśli rano chcesz przejść w majtkach do łazienki. Bilety zarezerwowane, miałyśmy lecieć za miesiąc.
 
Kimmi najpierw dopytywał o godziny naszych lotów, planował weekend, dokąd pójdziemy, co zobaczymy, pytał, co chcemy jeść i tak dalej, a nagle, jakieś 2 tygodnie przed planowanym spotkaniem jakby zamilkł. Normalnie wysyłał mi po kilka wiadomości dziennie, prowadząc narrację swojego dnia, przemyśleń i otaczającego świata, a nagle trzeba było czekać 2 lub 3 dni na odpowiedź od niego, a przychodzące wiadomości były coraz bardziej lakoniczne. Pomyślałam, że pewnie jest zajęty, więc dałam mu przestrzeń. Aż tu 2 dni przed wylotem przysłał mi wiadomość głosową:
 
"Słuchaj Crannerry, głupia sprawa, ja wiem, ze kupiłyście już bilety i miałyście pojutrze przyjechać, ale wiesz, ja sobie właśnie uświadomiłem, że od dłuższego czasu jestem w poważnym związku, w dodatku moja kobieta ze mną mieszka, więc musisz zrozumieć, że nie ma opcji, żebym nocował w swoim budynku 2 obce dziewczyny i spędzał z nimi czas. Nie robi się takich rzeczy, to nie jest fair wobec partnera. Rezerwację apartamentu spróbuję odwołać, jeśli się uda, to nie będziecie musiały mi zwracać kasy (- już widzę, jak zwracam mu kasę za nocleg, którego mnie w ostatniej chwili pozbawił -), a jeśli uda wam się znaleźć inny nocleg, to w sumie możecie przyjechać (- o łaskawco -), z tym że ja się z wami nie spotkam, bo to nie wypada".
 
Trochę mi opadły ręce. Ponad czterdziestolenni facet zapomina i przypomina sobie, że jest w związku, jak mu wygodnie. Ale już pomijając związek, zapraszać kogoś, a potem cofać zaproszenie w ostatniej chwili, kiedy ktoś poniósł już koszty związane z podróżą to nie jest żadna "głupia sprawa", tylko zwykłe sku*wysyństwo. Nie zdążyłam mu jednak nic odpowiedzieć, bo mnie zablokował. Odwaga cywilna level master...
 
Z koleżanką stwierdziłyśmy, że kij mu w oko, z wyjazdu nie rezygnujemy, umiemy sobie doskonale same czas zorganizować, a inny nocleg "nie za miliony" też udało się bez problemu znaleźć, mimo ostatniej chwili. Jakiś tydzień po naszym powrocie Kimmi mnie odblokował, napisał, że przeprasza, że trochę niezręcznie wyszło i że ma nadzieję, że mimo wszystko spędziłyśmy miło czas, po czym, nie czekając na odpowiedź, ponownie mnie zablokował.
 
Na tym w zasadzie mogłaby się historia zakończyć. Ale... Minęły cztery lata, w międzyczasie poznałam mojego partnera i ułożyłam sobie życie, o incydencie z Kimmim zdążyłam dawno zapomnieć. Nagle końcem lutego 2020, Kimmi przysłał mi długą wiadomość. Rozstał się z partnerką, jest obecnie sam, często o mnie myśli, bo nie ukrywa, wówczas spodobałam mu się jako kobieta, ma trochę wyrzuty sumienia, że głupio wyszło z tym przyjazdem i ma nadzieję, że rozumiem jego sytuację i nie mam do niego żalu. A w ogóle co u mnie słychać, bardzo jest ciekaw, co się u mnie przez te lata działo i liczy na odnowienie kontaktu. No i może na coś więcej niż tylko odnowienie kontaktu, bo nie ukrywa, że bardzo mu się podobam.
 
Odpowiedziałam coś ogólnikowo, że u mnie w porządku, nie omieszkałąm wspomnieć, że jestem od 4 lat w związku i w czerwcu biorę ślub, do tematu niedoszłej wizyty nie wracałam (bo szkoda "strzępić ryj", i tak nie zrosumie, co zrobił) i życzyłam mu wszystkiego dobrego. Na następne wiadomości już nie odpisałam. Dodał mnie do znajomych na fejsie, odrzuciłam zaproszenie.
 
Począkiem kwietnia Kimmi odezwał się ponownie, pytając, czy nadal jestem w związku i wysłał mi jakieś swoje przemyslenia okołocovidowe (do czego zmierza ten świat, kto by przypuszczał, że stanie się coś takiego, dokąd zmierzamy jako ludzkość, może to czas, żeby sie zatrzymać i zastanowić nad sobą i stanem świata). Nie odpisałam. W maju zaczął mnie obserwować na instagramie.
 
Na przełomie czerwca i lipca wypatrzył, że jestem w Szwecji, do tego w okolicach Malmö i ponownie do mnie napisał, proponując spotkanie. U siebie w domu. Z noclegiem. Motywując to "no bo sama rozumiesz, Covid i te sprawy, no chyba jesteś odpowiedzialna i nie będziesz mnie ciągnąć na miasto i narażać na zarażenie". Jako termin zaproponował piątek, czyli dzień w którym miałam brać ślub.

Odpisałam, że nie będę go nigdzie ciągnąć ani na nic narażać, do niego do domu też nie przyjadę. Po tym w jak nieelegancki sposób sam zakończył naszą znajomość, ja nie mam ochoty na jej odnawianie, a tym bardziej na intymną relację. A w piątek biorę ślub. Tak więc życzę mu wszystkiego dobrego, ale zakończmy to.

Przez 24 godziny nie było żadnej odpowiedzi, a potem się zaczęło. Przysłał mi szereg wiadomości o treści mniej więcej:

"Myślałem o naszym spotkaniu i doszedłem do wniosku, że to nie ma kompletnie sensu. Nie widzieliśmy się kilka lat, zresztą już wtedy nie mieliśmy ze sobą o czym rozmawiać, więc tym bardziej teraz. Więc spadaj i przestań do mnie wypisywać i mi się narzucać".w

Potem:
"A jeśli myślałaś, że zaciągniesz mnie do łóżka, to jesteś w błędzie. Mnie się podobają wyłącznie modelki, każda kobieta powyżej rozmiaru 30 to dla mnie wieloryb, więc nie masz czego szukać, nie dotknąłbym cię nawet kijem. Nie wiem na co liczyłaś, próbując wepchać mi się do domu i chcąc zostać na noc"

Słowo daję, takiego mechanizmu wyparcia, połączonego z projekcją nie powstydziłby się sam Freud.

Następnie przysłał mi skrin fejsbukowego profilu mojego męża ze słowami:
"To jest ten twój facet, prawda? Naciesz się końcówką tego związku, bo zobaczysz, jak cię kopnie w dupę, jak mu zaraz wyślę skriny naszych wiadomości i napiszę, jaką dziwkę sobie znalazł, która pcha się innym facetom do łóżka"

Nie napisał. A szkoda, mogło być zabawnie…

Kosmita z Tindera

by Crannberry
Dodaj nowy komentarz
avatar Zyrafka
16 16

To jest i trochę straszne (to jego wyparcie i przeinaczanie rzeczywistości, żeby mu pasowała) i strasznie śmieszne. Przypomina mi ten Kimmi trochę pewnego osobnika, poznanego na piekielnych (też sobie przeinacza rzeczywistość). Dzięki Cranberry, poprawiłaś mi humor

Odpowiedz
avatar Monomotapa
2 2

@Zyrafka: to wygląda na Niezwykle Podstępny Plan (NPP), polegający na wysłaniu tych wiadomości tylko po to, by ujawnić je obecnemu partnerowi. Tylko ciekawe, skąd dobrałby pasujące odpowiedzi Cranberry?

Odpowiedz
avatar Crannberry
1 1

@Monomotapa: dlatego trochę mi było żal, że nic nie wysłał, by bardzo byłam ciekawa, z czym wyskoczy. I mogło być zabawnie. Z tym NPP tp możesz mieć nawet rację. Pod tym kątem na to nie patrzyłam. Gdyby ogarnęła mnie jakaś pomroczność jasna i zgodziłabym na to spotkanie (albo nawet zgoziła się na odczepnego, tylko po to, żeby go do wiatru wystawić), miałby jak na dłoni, że proszę, panna wiąże się z jednym, a z innym umawia na ruchanko. Tylko, że niecny plan spalił na panewce, kiedy się na to spotkanie nie zgodziłam. Więc z tym grożeniem wysłaniem wiadomości obstawiam raczej jakiś desperacki gest. Gdyby wysłał skriny faktycznych wiadomości, wyszedłby na debila. Więć mógłby na przykład w paincie czy innym fotoszopie poprzeklejać zdjęcia profilowe swoje i moje, żeby wyglądało, jakbym to ja prosiła o spotkanie, a on odmawiał. Ale to też miałoby krótkie nogi, bo prawdziwy zapis rozmowy był też w moim telefonie, więc też wyszedłby na debila. Tak czy inaczej, brak profitu ;)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 października 2020 o 20:21

avatar Koralik
-1 1

@Crannberry: Nie musiałby się bawić w fotoszopa, w każdej przeglądarce są narzędzia żeby to zrobić prosto i szybko i będzie wyglądało jak prawdziwe wiadomości (narzędzia deweloperskie) :)

Odpowiedz
avatar Zyrafka
0 0

@Monomotapa: możliwe. NPP jako wyjaśnienie mi się podoba. Wtedy "wygra"

Odpowiedz
avatar m_m_m
2 8

Hmm, właściwie to jest mi przykro że los nie dał mi Cię poznać (ale i tak chyba jestem zbyt stary) ;)

Odpowiedz
avatar justangela
7 7

Niezły. W zasadzie takie zaburzenia to się kwalifikują na leczenie u psychiatry jak nic.

Odpowiedz
avatar StaraLadyPank
4 8

A po co wogóle odpisywałas po czterech latach???

Odpowiedz
avatar Crannberry
14 18

@StaraLadyPank: dobre pytanie. W 30% wziął mnie z zaskoczenia, w 20% przez grzeczność, a w 50% kierowała mną niezdrowa ciekawość

Odpowiedz
avatar Schaedling88
4 10

@Crannberry znam to. Dawno temu spotykałam się z pewnym chłopakiem w celu zaspokojenia libido. Mimo wszystko ustaliliśmy, że ze względów higienicznych, nie dupczymy się na prawo i lewo i że ze sobą otwarcie rozmawiamy, żeby żadna ze stron nie miała pretensji. Ale życie czasem płata figle i się w gnidzie (chyba) zakochałam. Gnida jest charyzmatycznym i inteligentnym facetem, który mimo braku urody potrafi nieźle zawrócić w głowie. Mimo zapewnień, że nasza znajomość jest natury czysto fizjologicznej, wysyłał mi konkretne sygnały, że jednak jest coś więcej na rzeczy (pieprzony manipulant). Znajomość „ni w zad, ni w oko”trochę mnie uwierała i zastanawiałam się jak elegancko i bezboleśnie (dla mnie) tę farsę zakończyć. I tu życie po raz kolejny splatało mi figla. Pewnej soboty wybrałam się na domówkę ze znajomymi i spotkałam na niej mego adonisa w objęciach obcej niewiasty. Przyznam poczułam się ujowo, dlatego też w pośpiechu udałam się do drzwi wyjściowych. A mój adonis, niczym w kiepskiej komedii romantycznej wybiega za mną i krzyczy, że to ja mu serce złamałam i go jak sztukę gunwa potraktowałam. Myślałam, że uj mnie strzeli i dziada gołymi rękami uduszę, ale jedyne co wydukałam to: Ej, wiesz czy rodzinny robi test na HIV? I tyle go widziałam. Tzn. życie to sucz wredna i niemyta i niestety tego łachmytę jeszcze kilka razy w moim życiu spotkałam. Ostatnio zadzwonił, odebrałam tylko po to, żeby powiedzieć, że mi jeszcze 15 € za test na HIV wisi. Sorry, wyszły trochę „trudne sprawy„ ale ostatnie historie na piekielnych o randkach, tinderach, stalkerach i stukniętych babach przypomniały mi historie mojej nieszczęśliwej chyba-miłości.

Odpowiedz
avatar Crannberry
9 9

@StaraLadyPank: tak myśle, gdyby mnie przypiliło i chciała za darmo poruchać, to uruchomiłabym lokalny spis cudzołożnic, zamiast zawracaj gitarę komuś, kto jest ponad 1000km ode mnie. Ruchanie na taką odległość jest zbyt skomplikowane logistycznie. Chyba że wszystkie lokalne kontakty już go pogoniły. Albo był tak przekonany o własnej zajebistosci, że liczył, że rzucę wszystko i polecę natychmiast do niego. No właśnie to mnie nurtowało, co typowi siedzi w głowie ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 7

Takie zachowania są w sumie.....międzynarodowe. Znałem kiedyś takiego Amerykanina, który robił tak samo wobec w zasadzie wszystkich. Nikt w sumie nie wiedział o co mu do końca chodzi, ale jak się było jego 'kolegą', to nie można było już rozmawiać z nikim innym, bo kończyło się fochami różnego rodzaju. Dopiero gdzieś tam po latach wyszło, że facet miał jakieś zaburzenia psychiczne, które z różnym skutkiem leczył i jego dziwaczne zachowanie to efekt choroby.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
19 21

Wygląda na to że miałaś szczęście poznać samego legendarnego dzikiegodzika. Na Twoim miejscu bym uważał - zapewne uznał że wysyłanie jakichś tam screenów nie jest wystarczająco okrutne i teraz szykuje prawdziwie DZIKĄ ZEMSTĘ. Nie znasz dnia ani godziny :)

Odpowiedz
avatar justangela
2 6

@Fenriss: z jednej strony niby tak. Ale z drugiej Dzik na żywo musi być strasznym frajerem, więc na bank żadna Crannberry by się z nim nie spotkała, nawet na piwko ;)

Odpowiedz
avatar Crannberry
3 11

@Morog: jak typowy Szwed. Biały, niebieskooki blondyn

Odpowiedz
avatar Crannberry
4 4

@Morog: niezmiernie mi przykro, że nie wpisałam się w twoją wizję Polki, dającej dupy, jak to kolesie twojego pokroju określają, „Mokebe z pontonu”. Niestety, tym razem źle trafiłeś. Ale może kiedyś taką znajdziesz, nie trać nadziei!

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 października 2020 o 18:22

avatar Neomica
7 7

No świrów nie brakuje. Ale właściwie czemu nie skorzystałaś z jakiegoś lingrooma? Jest sporo stron, które oferują możliwość rozmowy w danym języku z ludźmi dla których jest on ojczysty. Wybieranie do tego Tindera jest dość ryzykownym pomysłem.

Odpowiedz
avatar Crannberry
2 2

@Neomica: o aplikacjach typu Tandem Partner dowiedziałam się dopiero później. W ogóle strasznie trudno było kogoś znaleźć na południu Niemiec, Szwedzi raczej nie emigrują, a kontakt online nic mi nie dawał, bo zależało mi, żeby pogadać z kimś na żywo. O istnieniu grup fejsbukowych typu „Svenskar i München” dowiedziałam się tez dopiero później. Ale ostatecznie na dobre wyszło, bo robiąc ponowne podejście po incydencie z Kimmim poznałam mojego obecnego partnera (zupełnie tego nie planując)

Odpowiedz
avatar Tajemnica_17
9 13

Weź go zgłoś, to jakiś pedofil chyba jest, bo dorosła kobieta raczej się w rozmiar 30 nie wciśnie...

Odpowiedz
avatar Balam
5 5

Aż się dziwię, że typa nie zablokowałaś w momencie kiedy wystawił was do wiatru i zaczął się bawić w żonglerkę blokowaną.

Odpowiedz
avatar black_lemons
2 6

Czy tylko mi się wydaje, że cranberry się dzisiaj nudzi, więc postanowiła wymyślić kolejnego dziwaka do swojej kolekcji i opowiedzieć o nim historyjkę, w której ona sama jest 100% mądra, rozsądna i szlachetna, a facet okazuje się kompletnym kretynem?...

Odpowiedz
avatar i16
1 5

Jak zwykle pozornie normalna osoba okazuje się kosmitą po dłuższej znajomości z Tobą. Spróbuj jakiś inny scenariusz, bo to już nudne.

Odpowiedz
avatar whateva
1 3

@i16: Może do poznania jej gość był całkiem normalny :)

Odpowiedz
avatar dzialkis
1 1

Grafomanię powinno się leczyć

Odpowiedz
Udostępnij