Przed chwilą wpłynęło w moje życie, chociaż obijało się już od dawna. Przestroga dla was wszystkich, żeby wszystko załatwiać do końca, żeby nic nie zostawiać swojemu losowi, nawet jeżeli komuś bardzo ufamy i wydaje się nam, że nie mamy się czym martwić.
Umarła matka mojego przyjaciela, kobieta pod 80tkę, ale zdrowa wydawałoby się. Dopadł ją wylew, potem jakieś historie dodatkowe i umarła dość szybko. Jej sytuacja rodzinna, acz skomplikowana trochę, nigdy nie powodowała trudności, dlatego nigdy tego nie rozwiązała. Mianowicie miała męża, ojca mojego przyjaciela, ale się z nim rozstała wieki temu, jakieś 40 lat. Mąż nie oponował, bo to nigdy nie była wielka miłość, tylko przypadkowa ciąża, ale że pochodził z tradycyjnej religijnej rodziny, poprosił żonę, żeby się na razie nie rozwodzili, to on im to wszystko powoli wyjaśni. Tak wyjaśniał, że nie rozwiedli się nigdy. Żona niedługo potem wzięła syna i pojechała na stypendium naukowe do Niemiec i tam już została. Pozostawała z mężem w bardzo poprawnych stosunkach.
Po latach sprzedali wspólne mieszkanie, podzielili się kasą, wszyscy byli zadowoleni. Obydwoje ułożyli sobie życie od nowa z innymi ludźmi, ale dalej byli małżeństwem. Mój przyjaciel również z ojcem miał poprawne układy, nie byli specjalnie blisko, ale było ok. Z matką też nie tworzyli jakiejś prze bliskiej więzi, tym bardziej, że kiedy tylko stał się dorosły wrócił do Polski i utrzymywali kontakt normalny. Matka miała partnera przez 35 lat, ojciec kobietę i dodatkowe dzieci (rodzinie jakoś nie przeszkadzały pozamałżeńskie dzieci, dziwne). Ot, patchworkowa rodzina, nietypowa może trochę, ale nie materiał na Trudne sprawy.
Matka ze swoim partnerem tworzyła normalną rodzinę. Razem kupili dom w Niemczech, potem go sprzedali, kupili dom w Polsce, ale od razu na nazwisko mojego przyjaciela, żeby uniknął potem spadkowych historii. Na tyle sobie ufali, że słusznie wierzyli, że nie wyrzuci ich z domu do końca życia. Partner rodziny nie miał, szczerze powiedziawszy z pasierbem był chyba bliżej niż rzeczony pasierb był z własnym ojcem.
Mąż sobie żył normalnie i dalej religijnie, chociaż łamiąc wszelkie kościelne nakazy. Z żoną się widywał raz na ruski rok, ale częściej rozmawiali przez telefon z okazji urodzin czy świąt i tyle. Ale mąż miał siostrę, o której nie słyszałam przed śmiercią matki przyjaciela, bo o czym tu mówić, ot obca dla nich w zasadzie baba, przyjaciel widział ją kilka razy odkąd się rodzice rozstali.
I mama w końcu umarła. Mieszkała w małej miejscowości niedaleko od Warszawy, bo tam jakąś działkę po przodkach miała, a była to miejscowość sąsiednia z pochodzeniem jej byłego męża. Przyjaciel kwestię pogrzebu, jak ma wyglądać oczywiście zostawił partnerowi, w końcu to on był jej najbliższy. Matka pewnie w najlepszym razie była agnostykiem, ale na pewno była antyklerykałem. Więc dla obu najbliższych panów był oczywistym pogrzeb świecki.
I tu wkroczyła ciotka. Rozkrzyczana religijnie dewota, okoliczna radna i sołtys. Ostentacyjnie leżąca w kościele oszołomka. Przekonała swojego brata, który był i jest uległą safandułą, że to on decyduje o pochówku żony, bo to jego święte prawo! Fakt, że się rozstali 40 temu nie miał tu znaczenia, w oczach Boga są małżeństwem. Prawnie niestety to była prawda, znaczy nie ta część o Bogu, tylko o decydowaniu. Mój przyjaciel i partner matki, aczkolwiek zdegustowani, uznali, że nie ma co się szarpać, bo niby mogą iść do sądu, ale po co? Nikomu obecność klechy nie zaszkodzi, niech sobie odprawia. Ale ciotka poszła po całości.
Jako, że radna i sołtys, to sobie sprowadziła biskupa, pompę zrobiła na całego. Na pogrzebie byłam, zalewała się łzami i szlochała po swojej UKOCHANEJ bratowej, której szczerze nie znosiła z wzajemnością i nie widziała od wieków całych. Cała wiocha przyleciała to oglądać. No cyrk. Po pogrzebie była stypa na 40 fajerek, bo trzeba było wszystkich pociotków ściągniętych i biskupa zaprosić, żeby dalej widzieli jak ciotka przez stratę cierpi. Mój przyjaciel i partner matki dostali również zaproszenie na stypę, ale grzecznie odmówili i uznali, że na tym się przedstawienie dla nich skończyło.
Majątku w spadku w zasadzie nie było, nie było z czego robić sprawy sądowej.
I był spokój do wczoraj. Wczoraj partner matki dostał wezwanie do zapłaty za pogrzeb i stypę. Bo to on jako najbliższa osoba powinien za to zapłacić. Pogrzeb kosztował 6 tysięcy z czego 3 miejsce na cmentarzu. Stypa skromnie, bo niecałe 4, a podobno przypominała weselicho, więc i tak tanio się ciotka opędziła. Wysyłała mu wezwania do zapłaty, a owszem, na adres, pod którym był zameldowany ostatnio 52 lata temu. Od tego czasu mieszkał w Niemczech, a w Polsce się po powrocie nie zameldował. Niemniej jego adres pobytu był wszystkim doskonale znany. Windykator (edit wyjasniający: NIE KOMORNIK, firma windykacyjna, ta sprawa do żadnego sądu jeszcze nie dotarła, więc o komorniku nie ma mowy) go poinformował, że występuje do sądu z tym. Ciekawe co sąd z tym fantem zrobi.
A więc załatwiajcie formalności, bo nigdy nie wiadomo, kiedy was w tyłek ugryzą.
Proszę wybaczyć, ale na moje oko historia przynamniej mocno koloryzowana. Raz, że "ściągnięcie biskupa" na pogrzeb przypadkowej kobiety niespecjalnie związanej z Kościołem wydaje mi się mało prawdopodobne. Dwa - że WCZORAJ partner dostał wezwanie do zapłaty i już windykator? Ti jakaś najszybsza windykacja na świecie… Trzy - że skoro ofgocalnie nie był jej mężem i nie on organizował / zamawiał / podpisywał umowy dot. pogrzebu i stypy, tylko były / niebyły mąż, to jakim cudem jemu przysłano jakiekolwiek wezwania do zapłaty? Z całym szacunkiem - kupy się to nie trzyma.
Odpowiedz@janhalb: tez do konca tego nie rozumiem iz on ma placic i ze do sadu ktos to daje. Co do biskupa, majac znajomosci na prawdę latwo zalatwic :) Wezwania byly na stary jakis adres a dopiero teraz chyba dotarlo do niego. Tak to rozumiem. Ze bylo wiele wezwan na stary adres, a jedno trafilo poprawnie i windykacja
Odpowiedz@janhalb: wszystko zależy od układów i układzików. mój brat na pogrzeb mojego ojca ściągnął około 20! księży z okolicznych parafii. stypę zrobił na 100 osób- jak małe wesele. i tak, potem sąd przyklepał te koszty i pozostałe rodzeństwo musiało za te genialne pomysły zapłacić.
Odpowiedz@janhalb: Ależ wybaczam. Windykator pojawił się z nakazem zapłaty. Nie komornik, ot firma windykacyjna. Wiesz, że nie to nie to samo? Wcześniejsze wezwania do zapłaty wysyłali na stary adres. O tym historia jest - dlaczego ciotka uznała, że on ma za to zapłacić, też nie znam odpowiedzi. Co do biskupów... Widzę, że wiesz naprawdę niewiele. Jestem wyjątkowo niezwiązana z kościołem, całkiem ale to dokumentnie. Ale jak potrzebujesz biskupa na swoją rodzinną kościelną imprezę daj mi znać. Załatwię to. I to oficjalnie, żadnego przekrętu ani znajomości. Zapłacić pewnie trzeba będzie, ale obecność biskupa ma swoją rangę. I cenę.
Odpowiedz@Samoyed: Widzisz, ja akurat jestem osobą jakoś tam związaną z Kościołem i układy kościelne znam dość dobrze. Biskup na pogrzeb przyjeżdża generalnie w takich sytuacjach, kiedy jest to pogrzeb księdza, kogoś z bliskiej rodziny księdza albo osoby szczególnie zaangażowanej w życie Kościoła czy choćby konkretnej parafii. Przeciętny biskup ma kalendarz tak zapchany różnymi rzeczami, że raczej się w coś takiego bawić nie będzie. Ale tu się nie będę kłócić - może biskup był akurat znajomym tej ciotki i dał się namówić, OK. Natomiast co do windykatora - upieram się, że się to kupy nie trzyma. Na jakiej podstawie firma windykacyjna miałaby ścigać partnera tej kobiety? Żeby firma windykacyjna zaczęła działać, musi mieć jakąś "podkładkę" choćby z grubsza sugerującą, że dana osoba rzeczywiście jest te pieniądze winna. Skoro pogrzeb i stypę załatwiał były / niebyły mąż, to jakim cudem windykator zjawił się u partnera, który z nikim żadnej umowy nie podpisywał i nie był strona w sprawie? Firmy windykacyjne - choćbyśmy ich nie lubili - to firmy, a nie instytucje charytatywne: działają dla zarobku. Żeby był zarobek, musi być szansa na odzyskanie pieniędzy. Nie ma szans na odzyskanie pieniędzy od kogoś, kto formalnie nie miał nic wspólnego z transakcją. Firma windykacyjna nie pakowałaby się w ewentualny proces (w tej sytuacji - z góry przegrany) tylko dlatego, że siostra zmarłej przyszła i powiedziała "ścigajcie tamtego pana".
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 października 2020 o 12:17
@janhalb: I to jest teoretycznie dobre pytanie, na które nie znam odpowiedzi. Czy ja się upieram, że to jest zgodne z literą prawa? Nie, clue tego, że ciotka się domaga kasy, a nie to, że ma jak to wyegzekwować. Ja rozumiem, że włączył ci się detektyw inwektyw i że dumny jesteś z dziury, którą znalazłeś, ale ja nie znam odpowiedzi na pytania dlaczego i na jakiej podstawie. Co widzę to opowiadam. A widzę wezwanie do zapłaty i historię słyszałam na bieżąco jak się działa. Z rozwojem akcji, jak sie coś wyjaśni, obiecuję update. Na dodatek mam wrażenie teraz, że wcale ci nie chodzi o windykatora, tylko o tą cholerną dewotę... Znaczy katolika uraziłam. No cóż, życie takie.
Odpowiedz@janhalb: Coś czuję, że to może być "windykacja" z gatunku "ej, Kazik, weź zadzwoń do typa, że niby jesteś windykator i ma zapłacić" ;) Bo w świetle prawa, to mogą go w pompkę cmoknąć.
Odpowiedz@Grav: Nie, sprawdzilam, ta firma istnieje naprawde i obslugiwala nieslawny Getin Bank. Prawdopodobnie moga go cmoknac, ale jak sie starszy czlowiek naoglada tych Interwencji, Uwag i innych szczujni pseudodziennikarskich, to wpada w panike.
Odpowiedz@janhalb: Ćwiczyłam. Działają faktycznie dla zarobku. Swojego. Bez skrupułów, honoru i czegokolwiek w tym stylu. U mnie była "jazda bez trzymanki". Nie mieli prawa, ale próbowali mnie zastraszyć. Aby było śmieszniej przegrali w sądzie. I mieli pecha (a ja szczęście), że akurat byłam u adwokata, jak zadzwoniła miła pani z windykacji (z przegranej sądownie firmy). Dałam na głośnomówiący. Pani usiłowała mnie przekonać, że jednak powinnam ich firmie zapłacić. Mój adwokat sobie z nią porozmawiał - strzeliła focha, że będzie rozmawiać tylko ze mną bez świadków. 200 zł kosztowało mnie pismo adwokata do w/w firmy. I jazdy się skończyły.
Odpowiedz@AnitaBlake: proszę, ludzie dają do sądu takie rzeczy. https://www.saos.org.pl/judgments/261963 jak się nie ogarnie, to jeszcze za pomnik zapłaci.
Odpowiedz@janhalb: Ta historia jest mocno zmyślona
Odpowiedz"Wczoraj partner matki dostał wezwanie do zapłaty za pogrzeb i stypę" Nie ma bata. Partner to prawnie obcy człowiek dla zmarłej, równie dobrze mogą zaczepić przypadkowego przechodnia na ulicy i żądać pokrycia kosztów. Płaci ten kto ma prawo decydować o pogrzebie czyli najbliższa rodzina, mąż i syn. Syn zmarłej też jakiś nieogarnięty. To jak by nie było pogrzeb jego matki, nie rozmawiał z ciotką o kosztach "imprezy"? Liczył, że skoro ciotka zobowiązała się organizować to za wszystko płaci? Własnej mamie po której ma dom nie kupił miejsca na cmentarzu?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 października 2020 o 11:55
@Neomica: Toteż ja całkiem nie wiem co sąd na to i czy do sądu w ogóle trafi, ale co krwi napsuje to jego. A wiesz, że nie myślałam o tym miejscu? Po prostu widzę przed sobą wezwanie i jest miejsce na cmentarzu. To jest grób rodzinny, więc nie mam pojęcia czy w ogóle ktoś za to specjalnie zapłacił. Może i jest nieogarnięty w takich kwestiach, zdarza się. Tylko to tutaj nie ma nic do rzeczy. Ciotka chciała, nie wspominała o kosztach, bo tego na bank by odmówili, no to zostawili to odłogiem. I nie od syna kasy się domaga, tylko od partnera.
Odpowiedz@Samoyed: Ciotka może myśleć, że dziedziczył po zmarłej. Wtedy i wezwanie do zapłaty ma sens bo do odpowiedzialności za koszty pochówku mogą być pociągnięci spadkobiercy, nawet jeśli są prawnie obcy i sąd bierze to pod uwagę. To że ciotka nie wspominała o kosztach nie zwalnia syna z zainteresowania się tym tematem, tak z czystej przyzwoitości. Już na etapie przygotowań mógł zgasić zapędy ciotki mówiąc, że jego budżet nie przewiduje stypy dla całej wioski. No i pytanie kto w takim razie przytulił zasiłek pogrzebowy, który wynosi jakieś 4 tys?
Odpowiedz@Neomica: Obiecuję, że go zapytam, bo nie wiem :) Oprócz zasiłku pogrzebowego, bo to wiem. Był zasiłek i poszedł bezpośrednio do domu pogrzebowego. Trochę tak jak OC samochodowe. Zasiłek idzie do firmy, a ja mam gdziś całą resztę jak trumna, transport, kremacja, ubranie itd. Też to przerabiałam i sama jeździłam z przyjacielem i jego ojcem podpisywać takie upoważnienie w domu pogrzebowym. Czyli te koszty pokrywały raczej kościelne wymagania, nie pogrzebowe. Ale to "przytulenie" zasiłku pogrzebowego jest obrzydliwym określeniem, tak czy siak. Rozumiem, że sugerujesz, że mój przyjaciel się obłowił i zwiał z kasiorką na Bahamy, bo to majątek przecież... Dzięki, to miłe.
Odpowiedz@Samoyed: Do sądu trafić może wszystko - co nie znaczy, że zostanie pozytywnie rozpatrzone. Ciotka nie ma żadnych szans na wygranie zwrotu kosztów pogrzebu od - de facto - obcej osoby. Na stypie nie był, ani się nie deklarował, więc to też odpada. A zasiłek pogrzebowy pewnie wziął mąż, więc koszty pogrzebu to jego broszka.
Odpowiedz@niemoja: nieprawda, koszty pogrzebu i stypy spadają na wszystkich spadkobierców: tutaj na syna. mało sąd obchodzi, czy ciotka urządziła imprezę uzgodnioną, czy nie.
Odpowiedz@Samoyed: "Rozumiem, że sugerujesz, że mój przyjaciel się obłowił i zwiał z kasiorką na Bahamy" Myślałam raczej o mężu zmarłej, który też ma prawo wnioskować o taki zasiłek a z opisu wynika, że wspólnie z ciotką decydowali o kwestiach pogrzebowych na co przystał twój znajomy. To tobie przyszły do głowy te Bahamy , ale w sumie ty znasz go najlepiej.
Odpowiedz@hulakula: To jak wygląa sprawa jak 2 dzieci chce pochować rodzica. Jedno chce skromną ceremonię, a drugie wersję luksusową. Należy podpisać notarnialnie umowę przed zabraniem się do organizjacji?
Odpowiedz@Neomica: Mnie po prostu do glowy nie przyszlo, ze ktos "przytulil" zasilek. Nawet nie to, ze taka pierwsza naiwna jestem, wiem, ze ludzie takie rzeczy robia, ale nie mam takich skojarzen jako pierwszy. Widac to prawda, ze kazdy po sobie sadzi.
Odpowiedz@Samoyed: Oj Samoyed no przecież wiemy, że żadna z ciebie kryształowa mimoza nieraz w dyskusji bywałaś ostra i sugerowałaś tu innym różne "paskudne" rzeczy. :D Jesteś pewna, chcesz teraz przywoływać tu powiedzonko, że każdy po sobie sądzi? :D
Odpowiedz@hulakula kosztu pogrzebu owszem, ale stypa? Skąd takie informacje?
Odpowiedz@Neomica: Niezmiennie chce. Bo jezeli mnie tak dobrze znasz, to wiesz ze bywam ostra wobec pogladow, a przede wszystkim uprzedzen, a nie posadzam innych o tak parszywe postepowanie. Jezeli ktos przeszukuje torebke, ktora znalazl, moim pierwszym skojarzeniem jest, ze szuka dokumentow, zeby zlokalizowac wlasciciela. Oczywiscie, ze w glebi ducha wiem, ze jest szansa, ze po prostu szuka czegos wartosciowego, ale nie jest to moja pierwsza mysl.
Odpowiedz@shpack: stąd, że ja MUSIAŁAM zapłacić za stypę po moim ojcu. a mój brat sobie wymyślił stypę jak małe wesele. stypa jest zwyczajem, i to, że ja nie chciałam imprezy na ponad 100 osób się nie liczyło. powiedziałam, że ja mogę zapłacić za talerzyk za siebie i za narzeczonego, więc oni polecieli do sądu, i sąd im przyklepał, że połowę musiałam zapłacić.
Odpowiedz@hulakula: Z mojej wiedzy wynika iż koszty pogrzebu mają obejmować zwyczajowo przyjęte elementy. Nie wiem jak uargumentowano to, że zwyczajowa jest stypa na 100 osób. Dodatkowo w jednym z orzeczeń sądu postanowiono, że "Ze względu na relacje powoda z ojcem i jego rodziną nie można zdaniem Sądu Okręgowego również przyjąć, by zorganizowanie dla krewnych poczęstunku było w realiach niniejszej sprawy obowiązkiem powoda. " Także jestem personalnie ciekawa jak wyglądało roszczenie kosztów stypy na 100 osób w twojej sprawie. Jak to było uzasadnione i czy było jakieś postępowanie sądowe w tej sprawie?
OdpowiedzRodzina męża zmarłej organizowała pogrzeb, więc oni powinni płacić.
Odpowiedz@Bryanka: i oni mogą żądać zwrotu kosztów. więc żądają. https://mu.rf.gov.pl/57/art-9.html
Odpowiedz@hulakula: Ale to jest przepis o odszkodowaniu za "szkody osobowe skutkujące zgonem poszkodowanego". Jak zginiesz w wypadku, to twoja rodzina może wystąpić do sprawcy (m. in.) o pokrycie kosztów pogrzebu (łacznie z postawieniem pomnika. To zupełnie inna sprawa\ niż pogrzeb żony czy bratowej.
Odpowiedz@niemoja: może warto przeczytac do końca? tam są opisane RÓŻNE prprzypadki
Odpowiedz@hulakula przeczytałam do końca. Tam nie ma innych przypadków. Cały artykuł jest o zwrocie kasy od sprawcy śmierci.
Odpowiedz@hulakula ale nie od syna tylko od partnera chcą. Od syna mogą do sądu wystąpić o zwrot części kosztów od faceta średnio bo na jakiej podstawie. Nie jest winny śmierci i nie mieli wspólnego majątku
OdpowiedzStąd nauka, żeby zawczasu notarialnie wyrazić ostatnią wolę, a nie czekać, aż zaginiony mąż i wredna rodzinka z konopi wyskoczą.
Odpowiedzto jest dług spadkowy. nie ma znaczenia, że on nie chciał takiej imprezy, może się bronić przed sądem. ale jest więcej niż pewne, że chociaż część tych kosztów mu przyklepią. jak tamta rodzina wymyśli sobie pomnik, tak samo będzie płacił http://prawo-spadkowe.pl/koszty-pogrzebu-dlugi-spadkowe-obliczaniu-wartosci-spadku
Odpowiedz@hulakula tu jest mowa o rodzicach zmarłego dziecka. Zupełnie inna historia.
OdpowiedzTak było, naprawdę!
Odpowiedzno to pyk do sadu i wyjasnic, ze najblizsza osoba jest ewentualny maz/wdowiec, moze jescze syn, i podzielic miedzy nich koszty Partner jest jej prawnie tak bliski, co przechodzien na ulicy
Odpowiedz