Urząd Pracy.
Obecna sytuacja związana z wirusem zmusiła mnie do zarejestrowania się jako bezrobotny w UP.
Dzisiaj poszedłem do urzędu, na spotkanie z "doradcą zawodowym". Podchodzę do pani doradcy i mówię, że ja na spotkanie do niej. Ta wielce zdziwiona, że ma jakieś spotkanie dzisiaj. Na wejście dostałem informację, że to można było przez telefon załatwić i nie musiałem przyjeżdżać. A żadnej informacji o kontakcie telefonicznym nie było. No ale jak już przyszedłem i mnie pani w systemie znalazła to zaczęło się poszukiwanie moich dokumentów. Na szczęście się znalazły.
Myślałem sobie, że skoro to "doradca zawodowy" to mi doradzi jakieś stanowisko, zaproponuje staż lub szkolenie, żeby podnieść moją atrakcyjność na rynku pracy. O ja naiwny jak się myliłem.
Wywiązał się tylko taki dialog:
DZ: Czy poszukuje pan dalej pracy?
Ja: Oczywiście, że tak.
DZ: To jak pan znajdzie to zapraszam z umową i pana wyrejestrujemy.
Po czym kazała mi podpisać listę i tyle.
urząd pracy
Z drugiej strony, nie pomogła, ale chociaż nie przeszkadzała. Gorzej, gdyby próbowała Ci wcisnąć jakąś "superofertę", w stylu "darmowy staż przy składaniu długopisów" i od jego przyjęcia uzależniała, czy należą Ci się świadczenia
Odpowiedz@Crannberry: Dokładnie, sporo osób ląduje w beznadziejnych miejscach, bo inaczej ich wykopią i nie będzie ubezpieczenia.
OdpowiedzSerio? Ktoś się spodziewa że ten rak w postaci urzędu pracy do czegoś się przyda? To się niczego się nie nadaje i nie jest nikomu potrzebne. To należało już lata temu ogniem do żywego wypalić.
Odpowiedz@tatapsychopata: Zlikwidowaliby ten urząd - powstałby inny. Pod inną nazwą. W końcu bezrobotny gdzieś się zarejestrować musi, żeby mógł pobierać zasiłek i ubezpieczyć się zdrowotnie. A jak się taki urząd będzie nazywał - co za różnica? No chyba że bezrobotny powinien lądować gołą dupą na lodzie?
Odpowiedz@Armagedon: Oczywiście, że ktoś rejestrację bezrobotnych prowadzić musi, ale instytucja doradców i pomoc przy poszukiwaniu nowego zatrudnienia w tych urzędach to fikcja, i to by należało zaorać ;) Zostawić kilka placówek dla nieogarniętych, rejestrację online dla ogarniętych, i cześć.
Odpowiedz@Armagedon: Ale po co? Znasz kogoś komu ten "urząd" znalazł pracę? Oni są tylko od rozdzielania darmowej kasy nierobom, a i sami sporą część pieniędzy zjadają. Jeśli już to niechby to ZUS robił. A najlepiej nikt. Do roboty.
Odpowiedz@tatapsychopata: wiesz, jeśli stracisz pracę powiedzmy z czterotygodniowym wypowiedzeniem, a rekrutacja w twojej branży trwa około 3 miesięcy, to przez te dwa musisz z czegoś żyć i być gdzieś ubezpieczony. I nie jest to kwestia „bycia nierobem”, tylko pewnych rzeczy nie przyspieszysz, bo nie są zależne od ciebie. Oczywiście teoretycznie mógłbyś iść w tym czasie do jakiejś tymczasowej „gównopracy”, tylko są dwa problemy. Raz, pracując na cały etat trudno wygospodarować czas, żeby kilka razy w tygodniu chodzić na rozmowy, a dwa, mało kto cię zatrudni, wiedząc, że odejdziesz po miesiącu, góra dwóch, jak tylko znajdziesz prace w zawodzie. Szkoda im będzie czasu, żeby cię wdrażać nawet do obsługi kasy w biedrze
Odpowiedz@tatapsychopata no właśnie nie nierobom, bo zasiłek dla bezrobotnych jest tylko dla tych którzy pracowali przez przynajmniej rok w ciągu ostatnich (przed rejestracją) 18 miesięcy. I też tylko przez określony okres czasu zależny od zebranych składek. (Musieli też być zatrudnieni na umowie)
Odpowiedz@tatapsychopata: Znowu popisujesz się swoją ignorancją. Znalezienie dobrej pracy trwa, to raz. A dwa, że żeby dostać jakiekolwiek pieniądze, to trzeba trochę popracować, więc to nie są pieniądze za nic i znikąd.
Odpowiedz@tatapsychopata: Znam. Po miesiącu podsunęli mi ofertę jakby szytą dla mnie na miarę. Wiem, ze miałam szczęście, że akurat się trafiło. Ale z drugiej strony - inne osoby z UP to podobno był korowód alternatywnie pachnących pijaczków (szefowa tak mówiła).
Odpowiedz@Ohboy: A co ty anonimowy randomie z internetów możesz wiedzieć o mnie i o tym co wiem? NIC. Nie masz pojęcia. Więc uprzejmie proszę zawrzyj jadaczkę.
OdpowiedzMój mąż kilka lat temu usłyszał to samo. No i żeby szukał sobie pracy sam, bo urząd mu jej raczej nie znajdzie. A nawet nie tyle że go wyrejestrują co zapiszą sobie, że znaleźli bezrobotnemu pracę...
Odpowiedz@Tajemnica_17: kilka lat temu, kiedy musiałam się zarejstrować w niemieckim urzędzie pracy, od doradcy usłyszałam to samo - pracy w mojej branży on mi nie znajdzie, bo nie mają takich ofert, ale nie będzie mi się wtrącał ani przeszkadzał. Ja go poinformowałam, że bez problemu znajdę sobie pracę sama, z tym że to potrwa, bo jest przełom lipca i sierpnia, i na razie nie ma kompletnie żadnych ofert, pojawią się początkiem września. Potem czeka mnie kilkuetapowa rekrutacja, która też trochę potrwa, tak więc przy dobrych wiatrach nową pracę zacznę od grudnia. On na to, że jasne, rozumie. Na spotkaniu początkiem października zdaję mu relację, w których firmach aplikowałam i na jakim etapie rekrutacji jestem w każdym z tych miejsc. Na co on stwierdził, że skoro przez całe 2 miesiące nie byłam w stanie znaleźć sobie pracy umysłowej, to znaczy, że się do niej nie nadaję i mam sobie poszukać fizycznej, on poleca sprzątanie, bo to robi większość Polek. Ręce opadają...
OdpowiedzAutor zapomniał dodać pytania "Dlaczego to się nazywa Doradca Zawodowy?" Odpowiem - oksymoron :) Pozdrawiam
Odpowiedz@gacqie: Hmmm... Moim zdaniem, żeby to było bardziej po polsku, funkcja taka powinna się zwać "doradca zawodu". Nazwa "doradca zawodowy" brzmi jak "kierowca zawodowy". A chyba chodzi o to, że doradca doradza w wyborze zawodu, a nie, że zawodowo doradza? Ale może się mylę i chodzi jednak o to drugie...?
Odpowiedz