Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Na podstawie /87214 Tak w życiu wyszło, że mieszkałem z mamą i…

Na podstawie /87214
Tak w życiu wyszło, że mieszkałem z mamą i babcią. Mama chora od lat na SM, doszedł nowotwór. W tym samym czasie babcia mająca ponad 80 lat zachorowała na depresję, która skumulowała się z demencją starczą, przez co była gorsza jak dziecko. Tego nie zje, zrób jej coś innego. Nie odkurzaj teraz, bo jej dźwięk odkurzacza przeszkadza itp. Dwie siostry mamy mieszkają ok. 10 km dalej. Jedna mimo nawału swoich obowiązków starała się jak najczęściej zajrzeć i coś pomóc. Druga, siedząca na emeryturze, miała 1000 wymówek, a najczęstszą były wnuki (nie, nie były to niemowlęta- wiek ok. 10 lat). Brat mamy mieszka ok. 100 km dalej, więc zaglądał tylko na pojedyncze dni. Mama musiała iść na operację, po operacji zamiast wypoczywać, musiała znosić babcię. Ja pracowałem, po pracy wracałem i widziałem jak moja poważnie chora matka, jest zamęczana przez swoją mamę a moją babcię. Np. mama chciała poleżeć, odpocząć, a babcia do niej żeby jej zrobić herbatę, czy tam coś do jedzenia. Mama mówiła, że poleży 15 min i jej zrobi, ale nie było zmiłuj, musiało być już. Jak mama starała się babcię ignorować, to ta podchodziła i ja szarpała za rękę, czy ramię.

Nie jestem z tego dumny, delikatnie mówiąc, ale dużo wtedy krzyczałem na babcię, dużo przeklinałem. Jak sama mama mówiła do kogoś podczas rozmowy telefonicznej- stałem się kłębkiem nerwów. Podczas gdy znajomi jeździli na wakacje, weekendowe wypady, znajdywali życiowych partnerów i układali sobie życie po swojemu, ja po pracy zrobiłem zakupy, poogarniałem jakieś tam bieżące sprawy, i goniłem do domu, gdzie czekało mnie to co czekało... Poważnie chora matka, babcia która co godzinę męczyła, żeby jej wezwać karetkę (po prostu do złego samopoczucia). Domowe obowiązki typu sprzątanie, pranie itp., aby odciążyć mamę. W weekendy bałem się jechać na dyskotekę, czy spotkać ze znajomymi, bo obawiałem się co będzie z mamą. Nieprzespane noce, bo mama, chociaż jej było mnie szkoda, musiała już czasami korzystać z mojej pomocy, bo babcia lunatykowała od leków, i albo się przewróciła i trzeba ją było zanieść do łóżka, albo ogólnie uspokoić, bo chodziła po domu i robiła demolkę (np. zrzuciła kubek czy talerz ze stołu). Zdarzyło się też, że przewracając się uderzyła nosem, i cała podłoga w kuchni była we krwi, i o 1. w nocy najpierw z mamą zatamowaliśmy krwawienie, położyliśmy babcię spać, a potem musiałem zmywać podłogę z krwi. Często tez babcia przychodziła do mnie w środku nocy, zazwyczaj koło 4:00, i budziła, żeby wezwać jej karetkę (patrz wyżej), Jak ignorowałem to szarpała za nogi. I tym sposobem o 4:00 miałem godzinną przerwę we śnie (zanim spławiałem babcię) a o 6:30 wstawałem i do roboty na 8 godzin. Nie mogłem nawet nikogo do siebie zaprosić, bo raz jak kolega wpadł na chwilę, to babcia zaczęła krzyki i spazmy, żeby nikt nie przychodził, że ona nie chce. To tak w skrócie jak wyglądało moje życie wtedy, innych szczegółów Wam oszczędzę.

Jakiś czas później babcia zmarła. Na pogrzebie chociaż się starałem trzymać, to jednak nie powstrzymałem łez. Myślę, że wiecie jak to jest. W takich chwilach człowiek zapomina o tym wszystkim co złe, a pamięta tylko jak mu babcia za dzieciaka jajecznicę na śniadanie smażyła. Co istotne dla dalszej części historii- nie stałem gdzieś "w centrum" wydarzeń, i nie zanosiłem się teatralnie płaczem. po prostu stałem gdzieś z boku i ocierałem łzy.

Po pogrzebie stypa. Wychodząc na dwór usłyszałem jak moja ciocia (żona brata mamy, tego co mieszka ok. 100 dalej) obrabia mi tyłek do dwóch innych cioć i jednego wujka (Stała tyłem, więc nie zdążyła mnie zobaczyć). Mówiła coś w stylu "Oo, teraz to płacze, a tak to krzyczał na nią aż się dom trząsł". Nie wytrzymałem, podszedłem do niej i wygłosiłem monolog w stylu "Taak? A gdzie była cioci córunia (moja siostra cioteczna, wnuczka zmarłej)?! Jeździła sobie po świecie, zwiedzała, a do cioci po ciężkiej operacji na drugi koniec Warszawy nie potrafiła trafić. Jej jedyny problem to to, że musi o 7:00 wstawać do pracy, i narzeka na to przy każdej okazji (siostra i jej "problemy pierwszego świata" to temat na inna historię, jak zechcecie to opiszę). Ciekawe, jakby przeżywała to co ja, jaka by była wtedy dobra wnuczka? przy rocznych świętach tylko miała do czynienia z babcią. Tak, to nawet się nie wybrała jej odwiedzić. W ten sposób to i ja mogę dobrego wnuczka grać."

Ciocia nic się nie odezwała, tylko poczerwieniała jak burak. Niedługo potem zabrali się do domu. Od tamtej pory nasze relacje są chłodne. "Dzień dobry" i jakieś tam podstawy.
Kończąc: apeluję razem z autorką historii wspomnianej na początku- nie osądzajcie takich wyborów, dopóki nie będziecie mieli sami do czynienia ze schorowaną starszą osobą. I nie mówię tu o zajrzeniu do babci na godzinkę na kawę raz na miesiąc, tylko o obcowaniu z taką osobą chociaż przez tydzień. Jeśli myślicie, że to krótko, to zapewniam Was- przy tego typu opiece dłuży się on w nieskończoność.

rodzina sklepy_internetowe

by ~BednarCS
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Balbina
13 13

Trzym się chłopie,po pewnym czasie wspomnienia o upierdliwości babci wyblakną a i wyrzuty sumienia tez. Wiedz że nie każdy by tak zaopiekował się mama i babcią jak Ty. W gadaniu to rodzina jest mocna ale do pomocy żaden nie jest chętny. Wystarczyłoby żeby choć raz w miesiącu popilnowałby babci na weekend a ty mógłbyś się wtedy zresetować bo nawet taki krótki czas pomaga. Mój ojciec leży u mnie już drugi rok.Ma dwóch wnuków juz dorosłych.Jeden był trzy razy a drugi dwa w odwiedzinach. Syn a mój brat był cztery razy.Na kawkę i sru do domciu. Na ok 730 dni fajnie co? Gdyby nie mąż i córka padłabym jak kawka.

Odpowiedz
avatar niepodam
10 10

Z moją babcią było zarówno lepiej i gorzej. Lepiej - bo umysłowo była w miarę sprawna. Gorzej - bo połączenie parkinsona i zwyrodnień stawowych przykuło ją do łóżka na ostatnich 5 lat, a do mieszkania na 14 - przez co stała się po prostu zgorzkniała i momentami złośliwa (a i wcześniej lekką w obejściu osobą nie była) - potrafiła np odstawić leki, bo coś było nie po jej myśli, po czym przez kilka tygodni trzeba ją było doprowadzać do fizycznej sprawności sprzed odstawki. Powiem Ci, że gdy mama zadzwoniła do mnie poinformować, że babcia nie żyje przede wszystkim mi ulżyło. To była męczarnia dla niej i wszystkich w koło. Trzymaj się.

Odpowiedz
avatar Grav
6 6

Wiem o czym mówisz. Moja teściowa opiekuje się babcią mojej żony, chociaż dla niej jest to teściowa i w zasadzie mogłaby powiedzieć "nie mój cyrk, nie moje małpy". Kobiecina jest jeszcze w miarę w pełni władz umysłowych, ale z potężną depresją, w zasadzie anoreksją (waży 35kg, chociaż teściowa jej podsuwa żarcie pod nos jak tylko może), i marudzi niebywale. Chciałaby już nic nie robić, łącznie z tym, żeby ją nosić wszędzie. Jak jej się każe iść gdziekolwiek (po domu, wzdłuż ścian!), to jest zaraz ryk na cały głos, że "no pomóżcie babci, bo potem będą mówili, że młodzi dali starej babci upaść". Przy takich tekstach teściowa też już nie wytrzymuje i się na babcię po prostu drze, bo ma dość regularnego szantażu we własnym domu. Kilka razy miałem okazję wraz z żoną się babcią zajmować, kiedy teściowa była na wakacjach. Powiem Ci, że już ten przedsmak powoduje, że doskonale wiem, o czym piszesz. I szczerze współczuję.

Odpowiedz
avatar eulaliapstryk
6 6

Sama prawda. Opiekunowie osób z demencją, Alzheimerem i podobnymi rzeczami, mają zazwyczaj piekło na ziemi. A zacznij starać się o dom opieki, Jeeeeezus. Nagle cała rodzina lamentuje, jakim to jesteś wyrodnym dzieckiem, bo przecież matka ci tyłek wycierała, nocami nie spała, a ty tak się odwdzięczasz. Mam podopieczną z demencją, mieszka z nią córka, też nie okaz zdrowia, bo po chemioterapii - i widzę, że zaczyna być z nią jeszcze gorzej, niż z tą jej matką. Depresja, nerwica, wieczny stres, niewyspanie, no wykańcza się kobita. A MOPS przydzielił opiekę na trzy godziny w tygodniu i cześć, więcej się babci nie należy, bo przecież córka w domu. Ręce opadają.

Odpowiedz
avatar Samoyed
2 2

W mojej rodzinie kobiety sa dlugowieczne. Mezczyzni umieraja mlodziej - bez glupich komentarzy prosze :) tak jakos sie sklada. Ale moje rozliczne ciotki w cuglach dozywaja 90+ i sa w naprawde niezlej formie do pozna. Jednak kiedy ta forma odchodzi, kazda z nich idzie do domu opieki, tak po prostu jest, same sie na to decyduja, wspolnie ze swoimi dziecmi. To nie kwestia wygodnictwa, tylko normalnego stanu rzeczy. Oczywiscie, jezeli taka staruszka jest jeszcze sprawna, ale nie ma juz sily to dawniej, w mojej rodzinie dzieci przejmuja na siebie wynajecie opiekunek czy pielegniarek. Ale jezeli opieka oznacza 24 h/dobe to juz dom opieki. Cale szczescie demencja nie jest naszym rodzinnym problemem (zdarzyla sie raz, u mojej prababci), ale demencja jest najbardziej kwalifikujacym do domu opieki schorzeniem. I nikt nie robi z tego problemu, nie ocenia, nie robi scen. A moja liczna rodzina jest normalna - rodzice dbaja o dzieci, potem dzieci dbaja o rodzicow, tak jak byc powinno. W zyciu nie przyszkolby mi do glowy kogos za to krytykowac. Kazdy powinien przezyc swoje zycie, nie mozna sie kims wyreczac, pozbawiajac go tym samym jego wlasnego zycia. A w takim domu opieki bywalam czesto - jestem pewna, ze sa jakies miejsca z piekla rodem. Ale na ogol seniorzy sobie chwala. Przynajmniej maja towarzystwo. A jezeli dzieci przejmuja sie losem swoich rodzicow to szybko zauwaza, ze cos sie dzieje nie tak. PS. dlaczego w tym jest tag: sklepy internetowe?

Odpowiedz
avatar efyfciak
2 2

Ja to w ogóle nie rozumiem tej presji społecznej, żeby opiekować się schorowanymi rodzicami (na przykład), bo oni się opiekowali nami, jak byliśmy dziećmi. Według mnie to nie jest to samo. Jak byliśmy dziećmi, mogliśmy być posłani do żłobka, później przedszkola, zresztą obowiązek przedszkolny i tak od pewnego wieku istnieje. Później szkoła. Więc to nie jest do końca tak, że nie odstępowali nas na krok. Mam matkę z alzheimerem. Dodatkowo ma zdiagnozowane otępienie mieszane. I depresję. I inne. Nie psychiczne. Zaczęło się od "idź do sklepu, bo ja się tam gubię", później "boję się jeździć autobusem, zawieź mnie". Teraz, głównie z powodu koronawirusa, nie wychodzi z domu. No i sama się nie wykąpie, nie posprząta, nie przygotuje posiłków, nie przypilnuje leków, nie zrobi prania, zakupów, opłat. Nawet z toalety nie skorzysta. Przebywanie w towarzystwie osoby chorej jest mocno męczące. A sprzątanie po niej zasikanej pościeli, pampersów zostawionych gdzie byle, odprowadzanie do lekarzy najzwyczajniej w świecie wykańcza psychicznie. Skoro są przybytki, które zapewniają takim ludziom całodobową opiekę pielęgniarską, w razie potrzeby lekarską, wykarmią, odciążą najbliższą rodzinę, to czemu miałabym z tego nie skorzystać. Nie umiem jej zapewnić takiej opieki, jakiej w swoim stanie potrzebuje. A może i nawet już nie chcę, bo jest to kosztem mojej pracy, mojej rodziny i mojego zdrowia psychicznego. Czy będę po niej płakać? Nie wiem. Ale krzyki autora na babcię jak najbardziej rozumiem.

Odpowiedz
Udostępnij