Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Opowieść w zasadzie nie moja, ale co mi tam, posłużę za przekaźnik.…

Opowieść w zasadzie nie moja, ale co mi tam, posłużę za przekaźnik.

Pożar mi sie przytrafił (znaczy mnie się przytrafił, nie osobie opowiadającej). Wiele hałasu o nic, jak się okazało, ale straż pożarna przyjechała, bo wyglądało kiepsko. Zgasili coś, co się juz samo przygasiło. Miałam wyrzuty sumienia, choć w sumie nie moja wina, więc poczęstowałam panów kawą i ciastem domowym. Trochę się wzbraniali, ale wypili i zjedli w locie, na tarasie, bo nie chcieli sobie gdzieś przykucnąć. Nagle pojawiła się przy bramie starsza pani. Pierwszy raz w życiu ją na oczy widziałam, a że u nas zabudowania bardzo nieliczne, musiała z jakiejś odległości przylecieć, u nas lasy dookoła, więc nie bardzo po sąsiedzku. A był w sumie środek nocy, bo jakaś 23. Oczywiście chciała wiedzieć co się stało. Strażacy ją uprzejmie poinformowali, że się paliło, ale przestało, żeby się nie martwiła, jeżeli ją zmartwienie tu przygnało. Nie, nie zmartwienie, tak się chciała zapytać, bo to "warto wiedzieć". No dobrze, jej ciekawość troszkę została zaspokojona. Myślałam, że to piekielna baba, ale strażacy mi powiedzieli, że nie bardzo.
Dwa dni temu gasili dom, duży, nie bardzo nowy, ale świeżo odnowiony i się im nieszczęście takie przytrafiło. Znaczy właścicielom. Pożar był dość rozległy, więc biegali po budynku sprawdzając czy coś tam się jeszcze nie tli czy coś, nie znam się.

I pojawiła się ona. Wtargnęła na pogorzelisko, nie dała się wyrzucić. Ale nie rzucała się celem ratowania, tylko sprawdzania. Mianowicie chciała sprawdzić jak wyglądają wnętrza, czy mają na bogato, bo remont robili, ale jej nie zaprosili. Strażacy ją skutecznie w wejściu zatrzymali, więc zaczęła przesłuchanie: a ile mają telewizorów?, a kafelki to takie z supermarketu czy jakieś na zamówienie?, a ona widziała pudło po garnkach (jakiś tam) - naprawdę je mają czy tylko pudło przynieśli, żeby sąsiedzi zazdrościli? (eee?). Panowie zarzuceni pytaniami w zasadzie pogłupieli. Ogłuchli też na pytania i oczywiście zrobili się niemi. Pani jeszcze próbowała się jakoś w celu inspekcji dostać, ale po kilku nieudanych próbach wzruszyła ramionami i oświadczyła: "no cóż, na biednych nie trafiło, sobie znowu odnowią, najwyżej mniej samochodów będą sobie kupowali, bo ciągle nowe mają...".

I panowie strażacy mnie nie uspokoili, bo powiedzieli, że takie sąsiadki to raczej standardzik, a nie wyjątek. Tylko na ogół omawiają to między sobą w grupkach sąsiedzkich. I komentują czy na biednego trafiło czy nie.

by Samoyed
Dodaj nowy komentarz
avatar Crannberry
7 9

W bloku u moich rodziców mieszkało zazdrosne babsko, które tez każdemu zaglądało przez ramię do mieszkania czy nawet do siatek z zakupami i komentowało. A jeśli ktoś robił remont, nawet typu pomalować sufit w WC, donosiła do spółdzielni mieszkaniowej o rzekomej „samowoli budowlanej”. Niestety, albo właśnie stety, parę lat temu karma trzepnęła ją mocno w pysk.

Odpowiedz
avatar Kiriya
3 5

@Crannberry:w jaki sposób?

Odpowiedz
avatar Samoyed
3 5

@Crannberry: Wstyd sie przyznac, ale ja tez bym chciala wiedziec w jaki sposob :) Nie mieszkam w duzym skupisku ludzkim juz z 15 lat i niby wiem, ze ludzie tacy sa, ale jakos odwyklam i niezmiennie mnie zadziwia.

Odpowiedz
avatar Crannberry
5 7

@Kiriya: @Samoyed: Parę lat temu postanowiła wyprawić córce wypasione weselicho na 200 osób, takie żeby wszystkim oko zbielało. Wzięła na ten cel kredyt pod zastaw mieszkania. Licząc że koszt wesela zwróci się z nawiązką z kopert. Ale się nie zwróciło (bo się nigdy nie zwraca nawet w jednej czwartej...). Kredytu nie miała z czego spłacić i musiała sprzedać mieszkanie (nie wiem, czy sama sprzedała, czy bank zlicytował). Tak że po latach „karma mieszkaniowa” kopnęła ją z półobrotu z gracją Chucka Norrisa

Odpowiedz
avatar Kamaiou
-3 5

@Crannberry: aż się sama zacytuję: "Mi się zwróciła impreza na 100 osób, ale chyba głównie dlatego, że razem z chrzcinami, a Młoda bije rekordy popularności w rodzinie." Więc czasem się zwraca :P

Odpowiedz
avatar Ginsei
0 0

@Kamaiou: U mnie też się zwróciło (bez chrzcin ;) ), ale nie było takie "super-wypas, żeby oko zbielało" i kredyty trzeba było brać - w zasadzie sami sobie na niego odłożyliśmy. Było na ok. 80 osób, nie w centrum dużego miasta, a i sporo rzeczy nie było przecież z górnej półki - np. suknię miałam niby szytą, ale w małej pracowni i kosztowała mniej niż z salonów ślubnych. A po weselu można było ją oddać do tej samej pracowni do komisu. Za to była z fioletowymi akcentami o które trudno w sukniach z "normalnych" sklepów/salonów :) Wychodzi więc, że trzeba mieć po prostu umiar. No chyba że jestem ulubienicą w rodzinie (o czym nie wiem) i dostawałam np. +20% więcej niż jakby to inna panna młoda była :D Kilka lat temu to było, ale pamiętam, że tylko jedna koperta mnie zaskoczyła swoją zawartością (w sensie, że dostaliśmy więcej, niż się po tej rodzinie spodziewaliśmy), reszta musiała więc dawać "adekwatnie do posiadanych pieniędzy".

Odpowiedz
Udostępnij