Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Ciąg dalszy historii #87149 o USC (DR;TL: początkiem lipca wzięłam ślub w…

Ciąg dalszy historii #87149 o USC (DR;TL: początkiem lipca wzięłam ślub w Szwecji i od tamtej pory za pośrednictwem konsulatu próbuję umiejscowić go w polskim USC.

USC zażyczył sobie dodatkowo aktu urodzenia męża, mimo że szwedzki akt ślubu zawiera te same informacje oraz nowego aktu ślubu, gdyż w obecnym brakowało informacji o miejscu ceremonii, nie przyjmując do wiadomości, ze szwedzkie urzędy takiej informacji nie wpisują.

Jedynym sposobem wyjścia z impasu wydawało się wysłanie im symbolicznego pamiątkowego dyplomu, wystawionego po fakcie przez Mistrza Ceremonii udzielającego nam ślubu. Nie ma on co prawda mocy prawnej, ale zawarte w nim były wszystkie informacje, których brakowało USC. Bez tego kategorycznie odmówili rejestracji małżeństwa.

16 września wysłałam brakujący symboliczny akt ślubu i uzbroiłam się w cierpliwość, nie spodziewając się odpowiedzi wcześniej niż za miesiąc.

Ku mojemu zaskoczeniu, dzisiaj (24 września) przyszła przesyłka z konsulatu, a w niej polski akt małżeństwa oraz zwrócony odpis aktu urodzenia mojego męża, który wysłaliśmy w sierpniu.

Bardzo zdziwiona, że tak szybko zdążyli otrzymać dokumenty z konsulatu, wystawić akt ślubu i wysłać z powrotem do konsulatu, a konsulat odesłać do mnie, rzucam okiem na datę wystawienia dokumentu. 15 września, czyli zanim zdążyłam dosłać to, czego im brakowało. Czytam akt ślubu - miejsca ceremonii brak, nazwisk świadków też. Czyli wystawili go bez informacji, która była im tak niezbędna i bez której nie dało się ruszyć z miejsca.

Dzwonię do pani z konsulatu, która zajmowała się moją sprawą i pytam, o co tu chodzi, bo się trochę w tym gubię. Ona w śmiech i mówi:

"Wie pani co, ja już do tych bab z USC nie mam siły. Sama byłam zdziwiona, jak przyszedł ten akt ślubu, bo wcześniej przecież zaklinały się, że bez informacji o miejscu się nie da, dzwonię do nich i słyszę, że tamta koleżanka poszła na urlop, sprawę przejęła inna i stwierdziła, że te dokumenty w sumie nie są potrzebne. Ani akt urodzenia pana młodego (bo wszystkie potrzebne informacje były w szwedzkim akcie ślubu), ani symboliczny akt ślubu. Koleżanka po prostu inaczej interpretuje przepisy i w sumie to sprawę można było załatwić już w lipcu, bo już wtedy mieli wszystko, co było im potrzebne".

Ja na to, że stawiają mnie w niezręcznej sytuacji, bo muszę teraz świecić oczami przed panią, bo zupełnie niepotrzebnie fatygowałam panią po coraz to nowe dokumenty i marnowałam pani czas. Ona na to, że to nie jej problem i ona nie odpowiada za decyzje koleżanek. Potwierdziła jednak, że wszystkie zmiany są już wpisane w bazie danych, a jak tylko dostanie ten symboliczny dyplom, to wystawi nowy akt ślubu, na który naniesie brakujące informacje."

Dobra wiadomość jest taka, że już mogę wyrobić sobie dokumenty na nowe nazwisko. A zła, że okazuje się, że lista wymaganych dokumentów, tempo załatwiania prostej sprawy oraz to, czy w ogóle się ją załatwi nie jest oczywiste, tylko zależy głównie od "widzimisiów" pani, na którą akurat trafi się w urzędzie.

USC

by Crannberry
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar helgenn
7 7

Hehe powtórzę to, co pisałam w komentarzu pod poprzednią historią. Interpretacja zależy od pojedynczej osoby, to, co w jednym urzędzie było absolutnie nie do zaakceptowania przeszło prawie, że bezproblemowo w drugim urzędzie...

Odpowiedz
avatar babel
0 0

@helgenn: Mogło tez być tak że narzeczony nazywa sie Mokebe i własnie przybył do Szwecji pontonem. Wtedy urzedy sa dośc skwapliwe.

Odpowiedz
avatar Crannberry
0 0

@babel: z tym że USC nie prześwietla narzeczonego, tylko kwestionuje dokumenty wystawione przez szwedzki urząd. A kierownik szwedzkiej skarbówki, który je wystawiał, tez nie nazywa się Mokebe, tylko bardziej w kierunku Svensson czy Ericsson, więc argument o braku wiarygodności z racji koloru skóry, raczej odpada :)

Odpowiedz
avatar Felina
6 6

Mam taką koleżankę, która też sobie zasady po swojemu interpretuje. Później nieraz ktoś musi tłumaczyć od nowa, bo ona jakichś głupot nagadała albo poprawiać po niej robotę. Tyle dobrze, że nie jest to jakieś ważne stanowisko, więc szkody mniejsze.

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
2 2

Super, że się dobrze historia kończy. Piekielności sporo, ale możesz już iść do przodu! :)

Odpowiedz
avatar vezdohan
1 1

A nie mogłaś poprosić o podstawę prawną żądania i powołać się na 220 § 1 k.p.a. organ administracji publicznej nie może żądać zaświadczenia ani oświadczenia na potwierdzenie faktów lub stanu prawnego, jeżeli znane są one organowi z urzędu bądź też możliwe są do ustalenia przez organ To potrafi cuda.

Odpowiedz
avatar Ursueal
3 3

@vezdohan: owszem, potrafi, zazwyczaj ten cud ma "choroby współistniejące", które objawiają się przez drobiazgowe trzymanie się procedur, choćby były zapisane w wewnętrznych instrukcjach departamentowych sprzed pięćdziesięciu lat. Przerobiłam to przy zleceniach dla jednego z bardziej poj*banych urzędów. Minusy - z głupią informacją "papiery są, proszę przyjść i podpisać akceptację" bujali się z wysyłaniem do mnie listu poleconego. Niezaprzeczalny plus - przestali wymagać papierów nieistniejących w naszym porządku prawno-administracyjnym, ale mieli przez to nieziemski ból dupy.

Odpowiedz
Udostępnij