Kochani Piekielni, wytłumaczcie mi proszę jedną rzecz...
Tytułem wstępu, pracuję w szwajcarskim oddziale pewnej międzynarodowej firmy. Mam do czynienia głównie z klientami z niemieckojęzycznej części Szwajcarii, ale zdarzają się też klienci z francuskojęzycznych kantonów. Gdy tu zaczynałam dość dobrze posługiwałam się niemieckim, ale mimo to każdego maila sprawdzałam po trzy razy pod kątem błędów ortograficznych i gramatycznych, a już forma maila z normalnym nagłówkiem, podziałem na akapity i podpisem stosownym do sytuacji jest dla mnie oczywistą oczywistością.
I tak, koresponduję z przedstawicielem klienta. Sądząc po imieniu i nazwisku niemieckojęzyczny Szwajcar, Niemiec lub Austriak. Maile wyglądają mniej więcej tak (oczywiste tłumaczone z niemieckiego):
"dzien dobry pani anulodamulo pytanie o to zamowienie co u was skladalismy czy mozna jeszcze cos zmienic bo to tak w ostatniej chwili a wiem ze dzisiaj wysylacie ale jakby sie tak dalo w ramach wyjatku to niech mi pani napisze to dam znac co i jak pozmieniac a jak nie to niech pani anuluje calosc i zrobimy zamowienie od nowa bo nam sie nie oplaca dwoch dostaw robic aha i niech mi pani napisze czy da sie cos zrobic zeby ogolnie zamowienia szybciej przychodzily bo ostatnio dlugo czekalismy i bardzo nam to nie pasuje ale pewnie pani cos zdziala prosze o pilny odzew"
Chaos. Oczy bolą.
Drugi przykład. Klient z francuskojęzycznego kantonu regularnie przysyła maila, których treść tłumaczy z francuskiego na niemiecki w Tłumaczu Google. Skąd to wiem? Bo wyglądają mniej więcej tak:
"Cześć, droga! Bardzo szczęśliwy po dostawa. Chciałby więcej z upadłą ceną, robił już z rywalem i problem nie był. Odpowiedź przyjść!"
Domyślam się o co chodzi, ale jak mam sensownie odpowiedzieć na maila, którego treść muszę najpierw odszyfrować?
A moje pytanie brzmi... Dlaczego osoba mająca kontakt z parterami biznesowymi firmy, którą reprezentuje nie potrafi napisać porządnie kilku zdaniowego maila w swoim języku ojczystym? Po drugie dlaczego firma robiąca zamówienia za miliony franków z skali roku nie zainwestuje w osobę posługującą się niemieckim lub UWAGA, nie poprosi o kontakt z konsultantem władającym francuskim, bo takich mamy, tylko na siłę ciśnie maila tłumaczone przez komputer?
sklepy_internetowe
Z tym tłumaczem google to firma może nawet nie wiedzieć, co odwala ich pracownik. Znałam taką sytuację, ktoś nakłamał w CV i dostał pozycję na której czasami była wymagana znajomość pewnego języka. Skończyło się jak wyżej ;)
OdpowiedzCzy kiedykolwiek z uwagi na opisany problem nie udało wam się obsłużyć klienta?
OdpowiedzTo się nazywa wtórny analfabetyzm :)
Odpowiedzno ale w pl też czasami odbieram takie maile od ludzi, dla których polski jest językiem ojczystym, a analiza tekstu co autor chciał powiedzieć zajmuje 2 godziny :D
OdpowiedzJa taki mail odsyłałbym z powrotem do nadawcy z prośbą o wyjaśnienie o co chodzi.
Odpowiedzja w ogóle nie wiem, co się dzieje z podejściem do tłumaczeń w ciągu ostatniej dekady. każdemu się wydaje, że żaden tłumacz w firmie nie jest potrzebny, tłumaczenia bierze się jak najtaniej się da albo wrzuca w GT albo robi się po "swojemu", bo przecież nasza stasia sekretarka zna trochę ten niemiecki, rok była w niemczech przecież i w liceum się uczyła... widzę to wszędzie, tragedia w ciapki, reklamy z tragicznymi błędami, wiadomości nieczytelne, napisy do seriali (w normalnych serwisach typu hbo) zmaszczone... dodatkowo mnie to irytuje, bo sama jestem wykształcona właśnie w tym zawodzie, a nie idzie przetrwać na rynku, bo wszystkie zlecenia biorą ludzie tłumaczący za bułkę za stronę albo dostający etat za najniższą krajową i odwalający chałturę... ja nie wiem, czemu jakoś nie ma tego efektu z informatykami, lekarzami, prawnikami czy nawet ślusarzami...
OdpowiedzSkrócę: Jestem zajepista i zawsze piszę poprawnie, inni to ćwoki i tak nie potrafio! Pochwalcie mnie.
Odpowiedz