Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Oczami pracownika stacji benzynowej, czyli o tym, jak ludzie lubią utrudniać życie…

Oczami pracownika stacji benzynowej, czyli o tym, jak ludzie lubią utrudniać życie sobie i innym. Dlatego jeśli zależy ci na czasie i chcesz, żeby twoja wizyta na stacji przebiegła szybko, sprawnie i sympatycznie, nie bądź jak oni:

I. Klienci-niemowy.
Ja: Dzień dobry.
K: (cisza)
Ja: Tankowanie, tak? Z jedynki?
K: (cisza)
Ja: To wszystko czy coś jeszcze podać?
K: (cisza!!)
Ja: xx,xx zł - widzę, że pan trzyma kartę, więc nabijam na terminal. Pan płaci bez słowa, wszystko cacy, kładę przed panem paragon. Pan patrzy na mnie wrogo.
K: Ale ja fakturę chciałem...
(Noszzzzz kurr...i kolejka czeka dodatkowe 30 sekund, bo aktualnie nie można "dorobić" faktury do zwykłego paragonu, muszę go wycofać i przeprowadzić całą transakcję od początku.)

II. Klienci nieogarniający rzeczywistości.
K: Dzień dobry, tankowanie.
Ja: Z którego dystrybutora?
K: yyyy...tego...tego tam...(+ nieokreślone machnięcie ręką lub podbródkiem w stronę podjazdu)
Ja: A za jaką kwotę?
K: yyyy...
Ja: To może ile litrów?
K: yyyy....
Ja (no ja pier...): Benzyna, ropa?
(to zwykle wiedzą, ale jak jest kilka tankowań, muszę dopytać): Które auto?
I tu pada legendarne, znane wszystkim pracownikom każdej stacji hasło: To niebieskie.
(A na podjeździe trzy niebieskie auta :D)

III. Klienci niemówiący pełnymi zdaniami.
K: P&Sy proszę.
(Zwykle, gdy ktoś tak mówi, chodzi mu o zwykłe grube P&Sy light "dwudziestki", więc wyciągam rękę po nie i kładę przed panem)
K: Ale czerwone.
(Zabieram te, odkładam, biorę P&Sy Red dwudziestki i kładę na blat)
K: Ale "setki".
(Zabieram, odkładam, kładę właściwe).
K: Ale trzy paczki.
...
(Aaaaa!!!)

Albo inaczej, czyli przeprowadzanie wywiadu:
K: Wódkę poproszę.
Ja: Którą?
K: Kolorową.
Ja: Którą?
K (wystawa przed jego nosem, ale i tak zapyta): A jakie są?
Ja: (wymieniam rodzaje)
K: No to Żołądkową.
Ja: Którą? Rudą, miętową...?
K: Rudą.
Ja: Którą rudą? Setka, dwusetka, pół litra...? (...)
W końcu dochodzimy do finału, ale pan prosi jeszcze papierosy. Dialog jak wyżej. A potem jeszcze prosi o piwo. Wystawka wiadomo, że jest, no ale może ma słaby wzrok, więc wymieniam, co mamy w asortymencie.
K: Piwo xx poproszę.
Ja: Nie mamy takiego.
K: Hmm...xx nie kupię tutaj?
Ja: Nie, nie sprzedajemy xx. Mogę zaproponować coś podobnego, np. yy, zz...
K: A xx w butelce?
Ja: ...
(Wyobraźcie sobie takich pięciu klientów dziennie...)

IV. Stali klienci, którzy dobrze wiedzą, że o godzinie 23:45 stacja zostaje zamknięta, aby pracownicy mogli wykonać tzw. rozliczenie dobowe. Jest to jedyne piętnaście minut w ciągu całej doby, kiedy nie można tankować ani kupować. Ale zawsze przyjdzie ktoś z naszych stałych, kto koniecznie potrzebuje teraz tego głupiego batonika albo jednego piwa, bo inaczej umrze.
I drepta potem taki przed szybą, tam i z powrotem, ja liczę wszystko, sprawdzam liczniki, próbuję przeliczyć gotówkę i czuję wciąż na sobie TEN WZROK. Albo słyszę komentarze.
Drodzy Państwo, naprawdę, to nie jest komfortowe, a raport dobowy trzeba zrobić dobrze.

Podobnie jest zresztą, kiedy przychodzi godzina zmiany. Mam wrażenie, że zjeżdża się wtedy cała okolica, żeby popatrzeć na nas, jak z trudem próbujemy przekazać sobie najważniejsze informacje i przeliczyć kasę. No same znajome twarze, ruch wtedy największy, taka złośliwość losu. Wiem, że nie mogę nikomu wyznaczać godzin, wszyscy mają prawo kupować kiedy i gdzie chcą...ale jeśli przyjeżdżasz na jakąś stację SZEŚĆ razy dziennie (a są tacy ludzie, a to czipsy, a to energetyk, za trzecim razem czteropak, za czwartym zapalniczka), to mógłbyś ten siódmy raz akurat jak się zmieniamy odpuścić i przyjść 10 minut później.

V. Klienci nieczytający...niczego. Żadnych kartek, żadnych ogłoszeń. Pomijam milczeniem święte oburzenie osób, które podjechały do dystrybutora, wysiadły, otworzyły bak, założyły rękawiczki, wzięły pistolet, zaczęły tankować...i po kilkunastu sekundach "tankowania" bez włączonej pompy zorientowały się, że na LICZNIKU wisi DUPNA kartka z napisem "Awaria". Kartka, która zakrywa cały licznik. Kartka, która wisi też z boku dystrybutora...i na filarze przed dystrybutorem.
(Gdyby ci państwo wykonywali wszystko jak głosi instrukcja na dystrybutorze "przed rozpoczęciem tankowania licznik powinien wskazywać zero" i sprawdzili licznik, zauważyliby kartkę...i nie byłoby problemu.)

Ale najbardziej załamują mnie osoby, które nie czytają nawet napisów "ON" czy "PB" na dystrybutorach lub pistoletach. I nie chodzi o ludzi, którzy tankują pierwszy raz w życiu - tym chętnie podpowiadamy, każdy kiedyś miał ten pierwszy raz. Chodzi o cwaniaków, którzy podbijają do mnie z niezachwianą pewnością siebie i rzucają gromkim "Co wy tu diesla nie macie?".
Ja: Mamy.
K: GDZIE?
Ja: Przecież ma pan oznaczony dystrybutor, stoi pan przy nim.
K: Ale to jest eko!
Ja: Jakie eko, gdzie pan widzi, że to eko? Zwykły diesel, przecież jest nalepka ON i na obudowie i na pistolecie. I europejskie oznaczenia też są.
K: A u was to jakoś ch*jowo podpisane macie...
Ja: Aha.

VI. Prawdziwą zmorą ostatnio na moich zmianach są żony. Żony, które mają zapłacić za to, co mąż zatankował. W 90% przypadków nie wiedzą, za jaką kwotę tankuje ani z którego dystrybutora.
Zwykle wygląda to tak, że mąż tankuje, żona podchodzi w tym czasie do mnie.

Wersja pierwsza: Kolejki nie ma, żona podchodzi pierwsza i nic więcej nie kupuje, po prostu zajmuje kolejkę. Mąż jeszcze nie skończył tankować, a za żoną już ustawiają się inni klienci. Zwykle przepraszam panią i zapraszam do kasy kogoś, kto już ma za co zapłacić, bo co robić niepotrzebny zator? A jak mam gorszy dzień, to po prostu patrzę na panią i sobie grupowo czekamy, aż się domyśli :)

Wersja druga: Jestem czymś zajęta, np. wprowadzam towar, robię porządek w dokumentacji, naprawiam coś w komputerze itp., a żona podchodzi do kasy i patrzy mi na ręce. Odrywam się od roboty, bo niekulturalnie tak, żeby klient sam stał, nie mogę jej ignorować, może coś chce kupić jeszcze?
Ja: Tak?
Żona: Tankowanie będzie.
Patrzę na monitoring: mąż jeszcze nie włożył pistoletu do baku nawet.
I tak sobie stoimy i patrzymy na siebie. Z niektórymi można sobie przynajmniej wesoło pogawędzić, a z niektórymi nie...

Wersja trzecia: Na komputerze mam dwa tankowania, nr 5 - zakończone, nr 6 - w trakcie. Na monitoringu dwa auta, dwóch mężczyzn, jedno auto zasłania częściowo drugie oraz obu panów i pistolety. Podchodzi żona. Nie widziałam, z którego auta.
Ż: Za tankowanie chciałam zapłacić.
Ja: (podaję kwotę zakończonego tankowania, czyli nr 5).
Pani patrzy na mnie dziwnie i mówi: Z szóstki!
Ja: W takim razie musimy poczekać, szóstka jeszcze tankuje.
... Żona idzie na podjazd, staje jednak w pewnej odległości od aut i nie widzę, z którym panem rozmawia. Szóstka kończy tankować, pani wraca i płaci (o wiele mniej niż wyniosło tankowanie nr 5), wychodzi, odjeżdżają. Wchodzi drugi pan.
K: Z szóstki poproszę, na fakturę.
(Ha. ha. Jak się domyślacie, pani zapłaciła za cudze tankowanie, a różnicę w kasie musiałam wyrównać z własnej kieszeni, prawie stówka nie moja. Ale tak to jest, jak się człowiek nie upewni sto razy, czy to, co mówi klient pokrywa się z rzeczywistością).

VII. Klienci typu "liczę, że się kasjerka nie połapie".
K: Dzień dobry, poproszę *piwo*, *napój* i *fajki*.
Ja: Coś jeszcze?
K: Może *gumy*.
Ja: To wszystko?
K: Tak.
Ja: 35,49 zł.
Klient zupełnie kwotą niezdziwiony zaczyna wyciągać pieniądze, ale widzę, że na komputerze wisi mi jedno tankowanie.
Ja: A ta benzyna z jedynki to nie pana?
Klient: A tak, tak, moja.
Ja: W takim razie 195, 49 zł.
(Nie wiem, czy to próba oszustwa/kradzieży, czy zwykłe gapiostwo, jednak zdąża się często. Nawet grupy przedszkolaków nie trzeba tak pilnować jak dorosłych klientów stacji benzynowej...)

Bonus na koniec. Klient z siatką pustych butelkowych Lechów.
K: Dzień dobry. Przyniosłem butelki na wymianę.
Ja: Nie wymieniamy butelek.
K: ALE JA TU ZAWSZE WYMIENIAM.
Ja: :D Panie, my nie mamy nawet Lecha w butelce w sprzedaży.

Stacja paliw

by Paper
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Fahren
12 14

To ja się trochę pobawię w obrońcę II - Nie każdy się orientuje, które stanowisko jest które. Zdarzyło mi się, że podjeżdżam na 1/2, ale LPG przy dystrybutorze to już 11. Dlatego sam wolę powiedzieć "Gaz do zielonego opla" niż rzucać stanowiskami. IV Istnieje pewne prawdopodobieństwo, że godzina waszej zmiany pokrywa się z godzinami zmian klientów. Podjeżdżają więc zatankować po drodze, niekoniecznie specjalnie VI cz 3 - To podpada pod paragraf na oszustwo, o ile się nie mylę. Po blachach można znaleźć tankowane auto i upomnieć się o kasę VIII Tu miałem podobnie - kupowałem fajki, w tym czasie brat podtankował bez mojej wiedzy. Tyle dobrze, że jeszcze na stacji mi o tym powiedział. Kasjerka się upewniała, czy aby na pewno tylko fajki biorę, więc musiała na bieżąco śledzić, kto skąd wysiadł. A ruch na stacji był.

Odpowiedz
avatar Paper
9 9

@Fahren To ja sprostuję :) II - To, że nie wszyscy widzą numerki, rozumiem, dlatego wymiennie/dodatkowo pytam o kwotę albo o litry, a to już wypadałoby wiedzieć. Nie zawsze da się wszystko obserwować,

Odpowiedz
avatar Paper
0 6

@Fahren Przepraszam, ucięło mi jeden komentarz, teraz w ogóle go nie widzę, więc być może się powtórzę: II- Rozumiem, że nie każdy zna/widzi numerki, ale kwotę, jaką trzeba zapłacić albo litry wypadałoby znać. Ja sobie nie wyobrażam - jako klient - podejść i nie wiedzieć, ile mam dać pieniędzy. A jak kasjer będzie dupkiem i mi policzy droższe tankowanie? ;) Nie zawsze da się wszystko zaobserwować, szczególnie jak oprócz obsługi klientów robię coś jeszcze. W każdym razie umiejętność patrzenia dookola i śledzenia wszystkiego, co się rusza, da się w miarę wyrobić ;) VI cz.3 Szczerze przyznam, że już nie chciało mi się tego zgłaszać. Miałam kilka prawdziwych ucieczek i czas poświęcony na zgłaszanie tego nie był wart tych litrów, co ukradli. A tutaj wyglądało na to, że kobieta po prostu pomyliła numer, ja nie dopytałam i wyszło jak wyszło, dlatego wolałam wyłożyć te pieniądze.

Odpowiedz
avatar Jorn
5 5

@Paper Ja też sobie nie wyobrażam, ale kilka razy w ciągu 30 lat mi się zdarzyło. A to w pośpiechu zapomniałem spojrzeć na dystrybutor, a to spojrzałem, ale w zamyśleniu nie zapamiętałem. Zdarza się. I tak, prawdopodobnie raz mnie to kosztowało zapłacenie za czyjeś droższe tankowanie, bo kasjer był nieuczciwy.

Odpowiedz
avatar Saszka999
15 15

@Gelata: A kysz! Jak mam niby zgadnąć, za ile to będzie dzisiejsze "do pełna"? :-P

Odpowiedz
avatar Face15372
7 7

@Gelata: "bardziej sensowny" lub "sensowniejszy"

Odpowiedz
avatar Gelata
0 2

@Saszka999: dobra, masz rację

Odpowiedz
avatar Vkandis
6 8

@Saszka999: Na stacjach samoobsługowych to działa jakoś. 1. Wkładasz/przybliżasz kartę do czytnika. 2. Podajesz PIN i maksymalną kwotę do jakiej chcesz zapłacić. 3. Lejesz paliwo. 4. Jak przekroczysz kwotę podaną (np. 50 zł), to pompa odcina paliwo. 5. Jak dobiłeś do pełna i masz np. 158,44 zł (a maksymalną podałeś 250 zł), to po prostu tylko tyle ściąga z karty. I już :P

Odpowiedz
avatar konto usunięte
16 18

Odnośnie klienta-- niemowy: *Rejestracja medyczna* - do dermatologa (o dzień dobry można pomarzyć) - tu z mojej strony następuje szereg pytań: jaka lokalizacja, pierwszorazowa wizyta, czy kontynuacja, jakie godziny, termin.. Po 7 minutach znajdujemy odpowiednią wizytę, podsumowuje umówienie i klient: - ale ja dla dziecka chciałem... I od nowa. Bo trzeba sprawdzić, czy ten lekarz ma specjalizacje dziecięce, czy przyjmuje dzieci w tych samych terminach, czy dla małych pacjentów są osobne godziny i grafik, czy dziecko u nas było, założyć kartę, jeśli nie było... A kolejka rośnie :)

Odpowiedz
avatar KwarcPL
6 12

No, w końcu się dowiedziałem co ludzie tam długo robią na stacjach. Zawsze mnie to zastanawiało. Co oni, zamawiają hot dogi, zjadają i dopiero wychodzą? Nie, oni wybierają papierosy równoważnikami zdań. Swoją drogą trafił mi się ostatnio taki klient na OLX. - z przesyłką ile - 12 zł za karton. W kartonie mieści się od 1 do 4 słoików. - 4 słoje ile - Słoik, tak jak w ofercie, 30 zł więc 4 x 30 + 12 razem 132. - chce 3 za 110 - Trzy słoiki kosztują 102 zł. Proszę przelać na poniższe konto i jeszcze dzisiaj wysyłamy. - tylko za pobraniem - Dobrze, to proszę podać adres. Pisownia oryginalna. Nie dość, że "Kali jeść" to jeszcze bez jakiejkolwiek interpunkcji. Nie wiem, chyba klienta klawiatura parzyła. A i sprzedajemy miód jakby co.

Odpowiedz
avatar poetka91
9 13

Co do typu nr 1 Ja też pracuję z klientami. Branża zupełnie inna ale typy klientów prawie identyczne. Poczta Polska. Często się zdarza ze... Podchodzi klient :) - dzień dobry - (cisza. I stoi. I patrzy) - w czym mogę pomoc? Kładzie mi przed nosem polecenia wpłat - to będą wpłaty przyspieszone czy standardowe? - (cisza) Robię wersję ekonomiczną. W tym czasie pan kładzie mi na ladzie kilka listów - jakie to będą listy? - (cisza) - polecone? Zwykle? Ekonomiczne? Priorytetowe? - (cisza) Robię wszystko jak najtaniej żeby nie wcisnąć niechcacy klientowi usługi której nie chciał. Gdy jestem już na półmetku dostaje wypełniony druczek na list polecony. Klne w duchu. Wycofuje jedna z operacji i wklepuje inna (pal licho jeśli nie zdążyłam jeszcze znaczków nakleic). Chlop zaznaczył ze chce potwierdzenie odbioru sms'em i poczta ale na to pocztowe nie wypełnił zwrotki. Pytam czy na pewno mają być dwa bo nie dostałam od niego zwrotki i jeśli to pocztowe ma być to musi wypełnić a jeśli sam sms to tego krzyżyka zaznaczać nie musi... gość bez słowa pokazuje mi palcem ze potwierdzenie ma być tylko na sms. No w tym momencie uznaje w 100% ze czlowiek gluchoniemy. Podaje kwote do zapłaty i przy okazji zapisuję ją na karteczce na wypadek gdyby nie zrozumiał z ruchu warg. Człowiek płaci bez słowa i zwraca się do czekającej na kanałach żony - chodź Krysia. Idziemy

Odpowiedz
avatar poetka91
2 2

* na kanapach

Odpowiedz
avatar katem
2 2

Przecież na stacjach benzynowych mają monitoring. Sama nie zawsze zauważę, na jakim stanowisku stoję (czasem trudno się zorientować), ale podaję np kolor markę i nr rejestracyjny samochodu i pan/pani sobie zerka na monitor i wie.

Odpowiedz
avatar Marljena2
2 2

Gdy pracowałam w sklepie zawsze najbardziej męczyli mnie tacy ludzie. Raz czy dwa razy na cały dzień to jest jeszcze całkiem zabawne, ale potem robi się zwyczajnie męczące. Natomiast ostatnio sama jako klient popisałam się podobnym zachowaniem. Kupowałam jakieś rzeczy, byłam chyba mocno rozkojarzona. Pani pyta czy będzie faktura. Tak, będzie. To poproszę o dane do faktury. Robiłam już zakupy w tym sklepie i bez zastanowienia odpowiedziałam: a to pani nie ma tych danych już w systemie? Pani kulturalnie odpowiedziała ze sprawdzi, tylko żebym jej chociaż NIP podała. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie jakiego głupka z siebie zrobiłam. Sklep był duży, obsługujący setki albo i tysiące ludzi dziennie...

Odpowiedz
avatar ICwiklinska
2 2

Ja miałam ostatnio przypadek niemowy ze strony obsługi stacji. Zamawiałam na stacji zestaw dziecięcy z hot-dogiem. Pani z baru zaczęła biegać po stacji i przynosić elementy zestawu do Pani z kasy, potem chyba był jakiś kłopot z jajkiem niespodzianką czy czymś. Więc pobiegła po jakies inne, z którym też był chyba problem. Całość trwała już z 5 minut, nikt nie powiedział do mnie słowa, kolejka za mną rosła już do samych drzwi. W końcu sama się dopytałam z czym problem i kazałam wycofać te nabite już elementy zestawu i poprosiłam samego hot-doga. Od razu bym tak zrobiła, gdybym wiedziała, że zamówienie zestawu z menu to taki kłopot...

Odpowiedz
avatar szafa
1 1

W markecie na mięsnym to samo. I jeszcze zdziwienie, że o co nam chodzi, od tego jesteśmy, żeby się wypytać o wszystko. A później się dziwią, że stoją pół godziny w kolejce.

Odpowiedz
avatar Azheal
0 0

Pracowałem na stacji paliw kiedyś w sumie najgorsza praca jaką miałem nie polecam:D Pół roku wytrzymałem:]

Odpowiedz
avatar bazienka
0 0

ach ta magiczna moc wymownych spojrzen... ktore zalatwiaja wszystko i od ktorych ludzie doznaja olsnienia...

Odpowiedz
Udostępnij