Historia będzie o piekielnym dyspozytorze pogotowia.
Kilka dni temu mąż zaczął ciężej oddychać, kaszleć, myślał, że to zwykłe przeziębienie. Z powodu pandemii okoliczne przychodnie nie przyjmują pacjentów, a dodzwonienie się choćby na teleporadę graniczy z cudem.
W sobotę mu się pogorszyło, doszedł do tego ból w klatce piersiowej, nie był w stanie zrobić kilku kroków bez utraty oddechu. Postanowiliśmy wezwać pogotowie, nie mieliśmy możliwości poprosić nikogo o pomoc w transporcie. Dyspozytor po usłyszeniu listy objawów i informacji o tym, że od kilku dni męża bolała noga stwierdził, że to nie jest nagły przypadek i że on przez telefon słyszy, że mąż się nie dusi, więc to zwykłe duszności i mamy czekać do poniedziałku na lekarza rodzinnego albo zgłosić się na pomoc świąteczną, gdzie również są tylko teleporady.
Nie mając wyjścia, musieliśmy wsiąść w autobus i po dwugodzinnej podróży z przesiadkami udało nam się jakoś dopełznąć na SOR.
Diagnoza? Zator płucny, w płucach kilka skrzepów blokujących przepływ krwi. Gdybyśmy posłuchali tego człowieka i czekali na lekarza rodzinnego mąż by nie przeżył.
Brawa dla niego za diagnozę przez telefon, bo "pan się nie dusi, nie słychać żeby pan łapał powietrze jak ryba wyjęta z wody"...
Legionowo Warszawa SOR
Poprosić o nagranie. Odpowiednio je wykorzystać.
OdpowiedzŻe tak powiem sorry bardzo - JAK miał go przebadać przez telefon?
OdpowiedzZ całym szacunkiem- Legionowo Warszawa,pojechaliście autobusem????? 2,5 godz? Chory człowiek ,duszność??? A później pretensje do kogo? Do kierowcy autobusu,że za wolno jechał?
Odpowiedz@milonka widocznie nie mieli innego wyjścia skoro odnowionym przejazdu karetki.
Odpowiedz@doris95: są jeszcze taksówki...
OdpowiedzTen dyspozytor powinien właściwie zasiąść na ławie oskarżonych z zarzutem "możliwość popełnienia zabójstwa". Zdaje sobie sprawę że pewnie będziecie uważali mój osąd za zbyt nadmuchany. Praca dyspozytora nie należy do łatwych, dlatego też nie każdy powinien tam pracować i być odpowiedzialnym za czyjeś życie.
OdpowiedzMoja siostra studiowała ratownictwo medyczne. Z tego co ją uczyli to dyspozytor powinien wyslac karetke do kazdego zgloszenia. Na miejscu lekarz lub ratownik ocenia sytucje i stwierdza czy jest potrzebna pomoc czy nie. Oczywiscie ze zdarzaly sie glupie zgloszenia i gosciu prosil zeby poszli do sklepu po flaszke.. ale zadnego zgloszenia olac nie moga. Tego ucza, a w praktyce wszyscy wiemy jak jest...
Odpowiedz@Ja29: Biorąc pod uwagę oderwanie studiów od rzeczywistości, to ja bym się w żadnym temacie nie wypowiadał.
OdpowiedzMAsakra. Ja jestem taką osobą, że z natury jakoś specjalnie chętnie nie chodzę do lekarzy, a jak już mi ktoś powie, że nic mi nie jest, to choćbym zdychała stwierdzam, że pewnie ma rację...
Odpowiedz