Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia sprzed kilkunastu lat. Jedno z moich pierwszych miejsc pracy, infolinia Wydawnictw…

Historia sprzed kilkunastu lat. Jedno z moich pierwszych miejsc pracy, infolinia Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych (tak, jedna z poprzednich historii rozgrywała się w magazynie tej samej firmy, to był ten sam budynek, tylko inne wejście).

Pracownicy, tak samo jak na magazynie, dzielili się na etatowych i zatrudnianych przez agencję pracy. Do WSiPu rekrutowały dwie agencje, nazwijmy je A i B.

Agencja A. dawała minimalnie niższą stawkę (kilkadziesiąt groszy na godzinie), ale wypłacała zarobki terminowo, a nawet przedwcześnie. Co więcej, mieli biuro w moim miasteczku, a ja nie byłam wtedy zbyt mobilna, więc trzymałam się ich, podczas gdy pozostali pracownicy woleli agencję B.

Agencja B natomiast, choć lepiej płaciła, zawsze spóźniała się z wypłatą. W umowie był wpisany 15 dzień każdego miesiąca, pieniądze na koncie moich współpracowników pojawiały się najwcześniej 17.

Nietrudno zrozumieć, że moi współpracownicy byli poirytowani. Z tego co mówili, wynika że jeździli do agencji, rozmawiali w tej sprawie, interweniowali u kierowniczki zatrudnionej bezpośrednio przez wydawnictwo. Okazało się, że listy z naszymi godzinami pracy trafiają do obu agencji jednocześnie, więc wina leżała wyłącznie po stronie agencji B.

Samo to jest, moim zdaniem, piekielne. Ale przy okazji ciężko oberwało się jedynemu rodzynkowi w naszym gronie i właściwie to o tym miała być ta historia:

15 danego miesiąca. Godziny popołudniowe, właśnie wyszliśmy z pracy. Stoimy pod firmą, rozmawiamy. Moi współpracownicy naradzają się, co robić, skoro jeszcze nie mają pieniędzy, jak wpłynąć na agencję, by zaczęła przelewać terminowo. Powstał pomył, by następnego dnia, jeśli do wieczora pieniądze się nie pojawią, po prostu nie przyjść do pracy. Wszyscy pracownicy z agencji B tenże plan przyklepali, ja zostałam poproszona o wyjaśnienie wszystkiego kierowniczce, na co się zgodziłam.

Następnego dnia przybyłam do pracy, jak zwykle, około 7:50, by przed zalogowaniem się do systemu zrobić sobie herbatę i wszystko przygotować. Z osób zatrudnionych przez agencję B przyszli niemal wszyscy, poza właśnie jedynym w tym gronie chłopakiem (C). Nie będę ukrywać, że zrobiłam oczy jak talerze obiadowe i pytam siedzącej naprzeciwko koleżanki (K):

J: O, kasa wam przyszła jednak?
K: Niestety nie, ale jak potrzebujesz to wezmę od matki i ci jutro przyniosę (ponieważ miałam wypłatę wcześniej, zawsze pożyczałam im na fajki, zawsze oddawali)
J: Nie, spoko, póki ty trzymasz pieniądze, ja ich nie wydam. Ale mówiliście wczoraj...
K: Ćśśśś...

Rozejrzałam się - wszystkie panny kręciły głowami.

OK, nie mój cyrk, nie moje małpy.

Ok. 9:00 przybyła Kierowniczka.

Ki: Dzień dobry wszystkim! Co to, C nie ma? Nie wiecie, może chory?
K: Nie, nic nie wiemy. Coś tam wczoraj mówił, że póki nie dostanie przelewu, to do pracy nie przyjdzie.

No zatkało mnie, ale zdołałam popatrzeć na nią z wyrzutem.

K: Tak, ja wiem, że ty go lubisz i pewnie będziesz go bronić, ale jest jak jest, nie przyszedł i już.
J: Nie to, że go lubię, ale...
Ki: Jak się pojawi, niech przyjdzie do mnie.

C. pojawił się następnego dnia. Dostał taki opeer, że wyszedł od Kierowniczki z latającymi wargami i zaraz uciekł na papierosa. Popracował do końca miesiąca i odszedł.

A ja już nigdy nie zaufałam moim koleżankom z pracy w sprawach innych niż finansowe.

Teraz żałuję, że milczałam, wtedy za bardzo bałam się "coludziepowiedzo" i "olabogastraceprace"

Praca

by singri
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Ohboy
10 12

No tak właśnie najczęściej wyglądają "przyjaźnie" w pracy.

Odpowiedz
avatar misiafaraona
9 11

Wiedziałam jak to się skończy w momencie czytania

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
11 11

Co za mendy. Co za ch...e. Po prostu nie ma jakiegoś mniej wulgarnego określenia, na jakie zasługują. Niestety słyszałem o podobnych przypadkach i dawno oduczyłem się solidarności w pracy. Tzn gdyby ludzie naprawdę się zorganizowali w jakiejś ważnej sprawie, to jasne że bym się przyłączył. Ale narzekanie i takie deklaracje traktuję z przymrużeniem oka, o ile wcześniej nie udowodnili, że wprowadzają słowa w czyn. Ale żeby tak kogoś wrobić. Gdyby jeszcze gdzieś istniała niewolnicza praca ponad siły i w ciężkich warunkach, to właśnie tacy na nią zasługują. Nie tylko dlatego, że zrobili komuś takie świństwo, ale też dlatego, że jakby w przeszłości pracownicy byli tak samo "solidarni", to nie byłoby masowych strajków, które zmusiły pracodawców do podwyżek i polepszenia warunków pracy, np. zapewnienia wyższych standardów bezpieczeństwa.

Odpowiedz
avatar brutalxpussy
6 6

@pasjonatpl: Gdyby jeszcze gdzieś istniała niewolnicza praca ponad siły i w ciężkich warunkach, to właśnie tacy ludzie sprawowali by nadzór nad "pracownikami". Tacy ludzie wiedzą jak się dobrze ustawić, a charakter sprawia że byliby idealnymi "kapo".

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
1 1

@brutalxpussy: Jeden z nich tak, ale zawsze jest więcej pracowników niż kapo. Także najgorsza menda z tej zgrai pełniłaby tę " zaszczytną" funkcję, a reszta by biadoliła, jak im źle.

Odpowiedz
avatar bazienka
1 5

ach te przepotezne, zalatwiajace wszystko "spojrzenia z wyrzutem"...

Odpowiedz
avatar tinnytin
3 7

A potem olaboga kobiety mniej zarabiają. Jeżeli w taki sposób walczą o swoje prawa i zarobki to wcale mnie to nie dziwi.

Odpowiedz
avatar tinnytin
0 4

A potem olaboga, kobiety mniej zarabiają. Jeżeli w taki sposób walczą o swoje zarobki, to wcale się nie dziwię.

Odpowiedz
avatar KwarcPL
2 2

Złamanie koleżeńskiej umowy to jedno, wydanie chłopaka to drugie. Skoro postanowiły za jego plecami, że jednak przyjdą to mogły z łaski swojej trzymać język za zębami. Przecież powiedzenie, że nie wiedzą czemu go nie ma nic by je nie kosztowało... Anyhow, ta sytuacja pokazuje, że jak warunki w pracy nie odpowiadają to je zmieniasz a nie kruszysz kopie bo możesz skończyć jak bohater historii.

Odpowiedz
Udostępnij