Prowadzimy z moim chłopem dość aktywne życie zawodowe. Oboje jesteśmy na etatach w korpo, a do tego mamy kilka biznesów. Firmy mamy osobno, żeby się nie pozabijać ;)
Jedyny dobry pracownik, to zadowolony i doceniony pracownik. Ludzie opłacani powyżej rynku bez opóźnień, w koronie wzięliśmy na siebie wszystkie koszty, żeby pracownicy nie odczuli. W czerwcu wypłaciliśmy każdemu dodatkowe pół pensji jako koronabonus bo było widać, że jest im ciężko.
W jednej z moich firm pracują cztery osoby. Zasada jest prosta, tylko jedna osoba może być na dłuższym urlopie w tym samym czasie. Jeden z pracowników, Franek, w styczniu poprosił o urlop na trzy tygodnie lipca-sierpnia, reszta zespołu się zgodziła, super.
Miesiąc temu dzwoni do mnie inna pracownica, Natalia. Bo ona by chciała urlop 3 tygodnie w tym samym czasie co Franek, a że Franek dostał, to czemu ona nie. Mówię jej, że nie ma opcji, może wziąć inny termin. Płacz, że ona już zapłaciła i, że mąż nie może w innym czasie. Żal mi się laski zrobiło, chociaż jest moim najbardziej problematycznym pracownikiem, więc zgodziłam się na dwa tygodnie zamiast trzech. Jadą autem do Chorwacji.
Dzisiaj był (miał być właściwie) pierwszy dzień Natalii po urlopie. Zero z nią kontaktu, do biura nie przyszła, telefonu nie odbiera. O 11.30 dostaje maila:
'Cześć,
Przedłużam swój urlop o kolejny tydzień, bo mąż dostał biegunki i nie może prowadzić, dlatego jesteśmy jeszcze na Chorwacji i nie będziemy wracać do weekendu. Będę za tydzień.
Natalia'
Nie przeczytaliście źle, laska twierdzi, że jej mąż będzie miał sraczkę przez tydzień i ona dlatego nie może pracować. Jako, że pracodawca ma mniej praw niż pracownik, nie mogę jej po prostu zwolnić za niestawienie się do pracy. Znaczy mogę teoretycznie, ale będę mieć PIPa na sobie. Muszę dokonać wszelkich starań, żeby pracownikowi umożliwić powrót do pracy.
Ja już wiem, że z tej współpracy nic nie będzie, dziewczyna ściemnia totalnie. W dodatku to nie jest pierwszy raz, kiedy nie wraca z urlopu, ale zawsze brała zwolnienie na siebie.
Dzwonię do niej i proszę o zwolnienie lekarskie męża. W odpowiedzi słyszę, że on ma biegunkę, więc PRZECIEŻ nie poszedł do lekarza z taką pierdołą. I że ona bardzo by chciała wrócić, ale nie może, bo ona nie ma prawa jazdy, a tu jest jeden samochód tylko. W dodatku słyszę, że są oboje na plaży, śmiech męża i znajomych w tle.
Ja: Natalia, nie tak się umawiałyśmy. Dzisiaj masz nieusprawiedliwioną nieobecność w pracy. Jutro się Ciebie spodziewam na 9.
Natalia: Ale ja nie mam jak wrócić, mąż ma biegunkę od rana i musimy tu zostać jeszcze tydzień.
Ja: Jak to od rana? Rano miałaś być w pracy 1200 km dalej.
Natalia: yyyy... wczoraj rano...
Ja: Nieważne, właśnie leci Ci na maila bilet lotniczy na dzisiaj na 16.30, masz 4,5 godziny, a jesteś jakieś 45 minut od lotniska. Firma pokryje też taksówkę na samolot, tylko weź rachunek.
Natalia: Ale jak to? Ja jestem na wakacjach.
Ja: Jutro na 9 zapraszam do biura.
Myślicie, że wsiadła do samolotu? Nie. A skąd to wiem, bo godzinę temu jej mąż robił live z nią i znajomymi na plaży. I to nie była plaża nad Wisłą.
Jutro 9.15, poleci dyscyplinarka.
Bardzo dobrze! Takich kombinatorów trzeba tępić - nieważne z której strony barykady. Nieuzasadniona nieobecność, co w pełni jej zachowanie wyczerpuje, w pracy nie otwiera drogi do dyscyplinarki? Choć i tak mnie to nie dziwi, bo przecież powrót służbowym autem z delegacji poza godzinami pracy to nie praca wg KP...
OdpowiedzCzekaj, czekaj... Chcesz powiedzieć, że pracownikowi, któremu skończył się urlop, a który twierdzi, że NIE MA JAK z tego urlopu powrócić, bo coś tam, coś tam - to TY masz obowiązek ten powrót mu umożliwić, bo jeśli nie, może on sobie dalej siedzieć na urlopie, a ty możesz mu naskoczyć? Cholera! Że ja o tym wcześniej nie wiedziałam! No, ale teraz już wiem. W przyszłym roku napiszę maila pracodawcy, że przedłużam urlop, ponieważ mój partner jest w ciągu alkoholowym, nie wiem kiedy wyhamuje, gotówkę przechlał, auto rozbił, a ja samolotem nie wracam, bo latać się boję, mam aerodromofobię, odpada. No to pojawię się w pracy jak on wytrzeźwieje, naprawią furę i wpłynie mu na konto jakaś kasa, żeby wrócić było za co. Dobry plan?
Odpowiedz@Armagedon: To może być ciekawe. Zamiast samolotu, można próbować z biletami na pociąg, bo gnać jakieś auto z kierowcą np. te 1200 km w jedną stronę to trochę głupio. A nie czekaj, można mieć fantazje i zażyczyć sobie limuzynę z kierowcą wynająć? Zamarzyłem się. Tylko kto w takiej sytuacji pokrywa koszty takiego sprowadzania pracownika pokrywa? Bo w końcu żadna katastrofa naturalna, strajki, protesty, czy inne nie dające się przewidzieć okoliczności nie nastąpiły. A choroba, czy ciąg alkoholowy partnera pracownika, a pracodawca dokłada wszelkich starań, żeby pracownika sprowadzić do pracy.
Odpowiedz@Armagedon: Teoretycznie możesz zwolnić i nie musisz pokrywać kosztu. Natomiast, jeśli to zrobisz to przed sądem pracy taki pracownik będzie udowadniał, że znajdował się z nadzwyczajnej sytuacji i po prostu nie mógł wrócić. Gdy umożliwisz mu powrót, takiego argumantu już nie ma. 500PLN na bilet dla tej pani to mniejszy koszt niż szarpanie się w sądzie a potem kontrole PIP...
Odpowiedz@mops: taniej? "500zł na bilet" wydane, pracownik i tak nie skorzysta, a sąd pracy i tak czeka. Ta historia jest zbyt idealna, żeby była prawdziwą. PIP palcem nawet nie kiwnie w takiej sytuacji - to raz. Dwa - kosztami sądowymi obarcza się w takiej sytuacji pracownika. Jak i odszkodowaniem z tytułu utraconego zysku.
Odpowiedz@Lobo86: Może Autorka ceni sobie swój czas na tyle, że dla niej faktycznie taniej było zapłacić za bilet niż biegać po sądach? A nawet jeśli sprawa będzie, to z takim dowodem może skończyć się szybciej.
Odpowiedz@CzaryMary: to niestety tak nie działa. :)
Odpowiedz@Armagedon: ale przecież autor napisał, że pracodawca ogarnął bilet dla pracownika na powrót samolotem. Nie ma czegoś takiego w prawie pracy jak "przedłużam sobie urlop" można sobie wziąć urlop na żądanie (4 dni w roku) i to jest max co może pracownik zrobić, ale i z urlopu na żądanie można pracownika ściągnąć jeśli ma się do tego podstawy (trudna sytuacja w firmie itp). Dyscyplinarka za ciężkie naruszenie pracowniczych obowiązków jak najbardziej słuszna - dostała polecenie służbowe powrotu do pracy - nie wykonała. Nie ma tu co dyskutować - sprawa jest oczywista.
OdpowiedzEch, jesteś "Januszem biznesu" to źle, ale jak traktujesz pracowników "po ludzku" to jeszcze gorzej. Skąd ja to znam...
Odpowiedz@Ata11: "Jedyny dobry pracownik, to zadowolony i doceniony pracownik. Ludzie opłacani powyżej rynku bez opóźnień, w koronie wzięliśmy na siebie wszystkie koszty, żeby pracownicy nie odczuli". Janusz biznesu na samą myśl o takim traktowaniu pracowników dostałby palpitacji serca, a próba wprowadzenia tego w życie to murowany zawał. Niestety, ciężko o to, żeby normalny pracodawca znalazł normalnego pracownika.
OdpowiedzNo i jak tu nie wierzyć w to, że ludzie nie mogą mieć zbyt dobrze, bo tego nie docenią...
OdpowiedzZbierać dowody, tego live'a nagrać. korespondencję archiwizować. No i jeszcze odzyskaj kasę za bilet lotniczy.
OdpowiedzZajedwabiste zagranie :)
OdpowiedzMam w pracy taką samą zasadę, jedna osoba może być na urlopie, reszta może wziąć go w innym terminie. Rok temu od czerwca wszyscy wiedzieli, że biorę 2 tygodnie urlopu w sierpniu, szef powiadomiony miesiąc wcześniej, zatwierdził, bo nikt inny wtedy urlopu nie zaklepał. Dwa tygodniu później kolega namawiał mnie, żebym zmieniła termin, bo akurat znalazł ofertę tanią w tym samym terminie, ja odmawiałam. Poszedł do szefa, szef powiedział, że kolega wiedział jakie są zasady, wiedział też od 2 miesięcy, że ja planuje w tym samym czasie urlop. Kolega oczywiście musiał pracować. Uważam, że mój szef postąpił słusznie, gdyby pozwolił jednemu, to potem by miał znowu taką samą sytuację i każdy by mówił "ale X pozwoliłeś". Według mnie powinnaś trzymać się zasad i mimo błagań i próśb, nie pozwolić brać urlopu w tym samym czasie.
Odpowiedz@misguided: Ja kiedyś mojemu ówczesnemu szefowi musiałem wytłumaczyć, że takie postępowanie jest słuszne. U mnie sytuacja była nieco inna: wydział podległy szefowi był podzielony na trzy zespoły, z których mój był najmniejszy pod względem liczebności. Szef ogłosił termin, do którego wszyscy mieli przedstawić plany urlopowe i odmówił zatwierdzania wniosków przed tym terminem. Termin minął i następnego dnia rano widzę, że mój wniosek jest niezatwierdzony, a w skrzynce mam maila od szefa, który pisze że w związku z tym, że ponad połowa pracowników nie przedstawiła planów, to przedłuża termin o tydzień i przez ten kolejny tydzień nie będzie zatwierdzał urlopów. Wkurzyłem się, bo bilety, które chciałem kupić, zaczęły w międzyczasie drożeć i traciłem kasę z nieswojej winy. W dodatku w moim zespole wszyscy przedstawili plany i żaden nie kolidował z moim. Udałem się więc do szefa, żeby mu wytłumaczyć, że nie uważam za stosowne, że ja jestem karany za to, że inni nie zgłosili swoich preferencji. Zrozumiał i mój urlop zatwierdził.
OdpowiedzHistoria piekielna, ale dla mnie lekko niespójna. Franek poprosił o trzytygodniowy urlop w sierpniu- dostał. Natalia poprosiła o urlop w tym samym czasie, a wczoraj miała wrócić do pracy. Tyle, że wczoraj był pierwszy pracujący dzień sierpnia, miesiąca, w którym Franka miało nie być, wiec wychodzi na to, ze cały swój urlop wykorzystała w lipcu, więc nie wiem, dlaczego twierdzisz, ze są to urlopy w tym samym czasie. Jeżeli chodziło Ci o to, że urlopy miały się zejść ze sobą o tydzień- to rozumiem, ale jeżeli Natalia szła na urlop 2 tygodnie wcześniej, a na 2 tygodnie się zgodziłaś, to chyba miała do tego prawo, o ile wróciłaby na czas. Chyba, że się mylę, to proszę o poprawienie mnie.
Odpowiedz@Marljena2: przecież masz wyraźnie napisane lipca-sierpnia
Odpowiedz@Marljena2 w tekście jest: "Franek, w styczniu poprosił o urlop na trzy tygodnie lipca-sierpnia"
Odpowiedz@madziolo teraz tak. Rano, jak pisałam komentarz, był sam sierpień.
Odpowiedz@Marljena2: Ale on poprosił o ten urlop w styczniu, więc pracownica wiedziała dużo wcześniej, że termin jest zajęty. Czytaj uważnie, jesli zamierzasz komentować.
Odpowiedz@katem polecam to również Tobie. Odniosłam się do fragmentu, który został już poprawiony, bo był niezrozumiały. Według tego, co w historii było wcześniej, on miał iść na urlop w SIERPNIU, a ona miała zakończyć swój w LIPCU. Skąd mój komentarz.
OdpowiedzJeśli będzie ciąg dalszy, to czekam. Jestem ciekawa jak ta pracownica zareaguje :) A Ty bardzo dobrze zrobiłaś. Wszystko wszystkim, ale laska przesadziła
OdpowiedzJak mogłaś tak ją zwolnić. Przecież tylko olała pracę. Ale serio byle nie wskoczyła teraz "Wiesz jestem w ciąży"
Odpowiedz@szembor: "Jestem w ciąży", to trochę za mało w sytuacji porzucenia pracy. Tym bardziej, że pewną trudnością będzie przedstawienie zwolnienia lekarskiego.
Odpowiedz@szembor: jak dobrze, że bycie w ciąży nie chroni przed dyscyplinarką :D
Odpowiedz@alexx3: technicznie tak chyba że zacznie iż ciąża jest powodem dyscyplinarki a wtedy w sądzie. Kolega miał taki przypadek łaska notorycznie się spóźniała z otwarciem sklepu ma być od 7 ona otwierała 7:20 7:30 bo zawsze coś ato autobus itd. W końcu wywala ją, a ta z papierkiem o ciąży i że to wina jej stanu zdrowia i pracodaw a o tym wiedział a ona nie chciała iść na l4
Odpowiedz@szembor: tak informacyjnie dyscyplinarnie można legalnie zwolnić kobietę w ciąży - nie jest ona w żaden sposób chroniona, nie można tylko zwalniać w normalnym trybie.
Odpowiedz@Andu: tak można, ale jak pisałem może podnieść że to przez ciąże ja zwalniam chyba że wina ewidentną np alkohol
OdpowiedzMieliśmy taką laskę w pracy. Pod koniec współpracy codziennie nad ranem wysyłała smsa do głównego managera, że jest chora i nie przyjdzie. I tak codziennie przez kilka dni. Też musieliśmy czekać określoną ilość dni zanim poprosiliśmy o zwolnienie od lekarza. Można było zwolnić ją wcześniej, ale wtedy mogła iść do Employment Tribunal. Łatwiej było udawać przez jakiś czas, że jej wierzymy. Najbardziej wkurzające było to, że jako jej bezpośrednia przełożona, nie mogłam nic zrobić. Gdybym była jej współpracownicą "tej samej rangi", to mogłabym ją spokojnie obsobaczyć.
OdpowiedzCzuje, że to nie będzie koniec tej historii. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. Zawsze mnie zaskakuje, jak ludzie potrafią być roszczeniowi i zdziwieni jak muszą ponieść konsekwencje swojej głupoty.
OdpowiedzTa historia jest zbyt idealna, żeby była prawdziwą....
OdpowiedzSprawdż czy nie przebukowała biletu. :) A poważnie - trzeba mieć mocno nasrane w głowie, żeby odwalać takie numery jak twoja pracownica.
OdpowiedzCała sytuacja to twoja wina, złamałaś zasady, które sama wprowadzilas
Odpowiedz@maat_: Niekoniecznie. Pracownik pracownikowi nierówny. Jeśli znalezienie nowego pracownika na to miejsce jest problematyczne (rzadka specjalizacja, wysokie koszty certyfikacji, długi okres doszkalania do stanowiska, inne wymagania...) lub sytuacja covidowa spowodowała zmniejszenie popytu na usługi to można było nagiąć jednorazowo zasady. W przeciwnym wypadku było by to czystą złośliwością w iście pruskim stylu...
OdpowiedzCzekam na dalszy ciąg historii - jak została przyjęta dyscyplinarka? ;)
OdpowiedzNie wyobrażam sobie jak można tak nie szanować swojej pracy szczególnie podczas obecnie panującego koronawirusa.Szukacie może pracownicy?? :D
OdpowiedzJednej rzeczy tylko nie rozumiem - pracownica robi takie jaja, a ty jej jeszcze sponsorujesz bilet lotniczy? Natomiast chciałbym pochwalić podejście do pracowników i prowadzenia firmy, żeby wszyscy takie mieli.
Odpowiedz@kamil1024: zobacz, jednorazowo wydajesz pieniądze na bilet, pracownica dostaje dyscyplinarkę i masz z nią spokój (więc oszczędzasz później na jej wypłatach)
Odpowiedz@incomperta Dyscyplinarka jest za niestawienie się do pracy, co i tak miało miejsce. Po co bilet lotniczy?
Odpowiedz@kamil1024: Żeby w razie czego udowodnić, że pracownica miała szansę pojawić się w pracy, ale z tego sama zrezygnowała. Inaczej mogłaby się sądzić, że z przyczyn od niej niezależnych (choroba jedynego kierowcy, brak kasy na inny środek transportu) dostała dyscyplinarkę. A biorąc jeszcze pod uwagę, że była jednym ze słabszych pracowników, pewnie zacząłby się koncert "pracodawca się na mnie uwziął! Inni dostawali premie, a ja nie, moja praca zawsze była gorzej oceniania, a teraz jeszcze ta dyscyplinarka z dupy!".
OdpowiedzBardzo dobrze rozegrane, szacun. Tylko, czy jeśli dziewczyna nie wsiadła do już opłaconego przez firmę samolotu, to czy będzie miała obowiązek zwrócić pieniądze za lot? Jak to jest?
Odpowiedz@Halfi: To i tak taniej niż płacenie wynagrodzenia przez 1 czy 3 miesiące, plus długotrwałe i niepewne ciąganie się po sądach, plus długotrwała kontrola PIP-u...
OdpowiedzTy zgraj ten filmik zanim zniknie z jej fejsa. Po pierwszym, max drugim takim zagraniu bym sie jej pozbyla. Bardzo dobrze, ze wreszcie ja wywalilas.
OdpowiedzFaila zrobilas w ogole lamiac zasady i pozwalajac jej na takie zachowanie- to daje innym pole do popisu "bo przeciez Natalii pozwolilas". Niemniej dobrze, ze sie jej pozbylas.
OdpowiedzPracuję w Niemczech. Akurat w firmie, gdzie pracuję - kolega (Polak oczywiście) w tej chwili przedłuża sobie urlop (nie pierwszy raz!) uciekając na zwolnienie. Ponieważ praca jest mocno sezonowa, to po zakończeniu nadchodzącego sezonu może się zdziwić, bo cierpliwość szefostwa się właśnie wyczerpała, a kryzys gospodarczy nadchodzi...
Odpowiedza w jakiej to branży takie doskonałe warunki pracy? jakie są wymagania na ten wolny etat po tej dyscyplinarnie zwolnionej?
OdpowiedzAle szanuje Twoje (firmowe) zachowanie, pięknie!
Odpowiedz