Będę wredna. Ale już nie mam siły próbować załatwiać tego polubownie...
https://piekielni.pl/85754
https://piekielni.pl/85813
Nie trzeba czytać, wystarczą (chyba...) informacje poniżej:
W lipcu ubiegłego roku złożyłam pozew o podwyższenie alimentów. Terminy są, jakie są, więc rozprawa wyznaczona na grudzień. Odbyła się, ale sprawa nie została rozpatrzona, ponieważ ojciec dziecka (w linkowanych historiach nazwany przeze mnie wdzięcznie "idiotą") upierał się, że należy mu się pełnomocnik z urzędu. Sąd wniosek odrzucił, rozprawę odroczył, idiota miał czas na odwołanie. Czas ten wykorzystał bardzo efektywnie, ponieważ odwołanie złożył w ostatni przysługujący mu na to dzień, sąd do jego odwołania musiał się jakoś ustosunkować, na wszystko są terminy (dłuuugie), a idiota się cieszył, że czas leci. Pandemia mu też pomogła, finalnie sprawa odbyła się dopiero w czerwcu, ogłoszenie wyroku było 3-go lipca.
Od razu mówię, ze nie było mnie na ogłoszeniu wyroku (obecność żadnej ze stron nie była obowiązkowa) - byłam z Młodą nad morzem, wyjazd zaplanowany i opłacony już kilka miesięcy wcześniej, zaraz po powrocie poszłam do Sądu po informacje. Miły pan w okienku "Informacja" po wylegitymowaniu mnie odnalazł w komputerze i przeczytał mi treść wyroku oraz oznajmił, że odpis został wysłany pocztą. Z tego wszystkiego zapamiętałam tylko, ze alimenty zostały podwyższone do kwoty XXX zł od lipca. No dobra, OK, tak jak się spodziewałam - kwota była niższa, niż wnioskowałam, ale wyższa od tego, co idiota zadeklarował, że ewentualnie mógłby płacić.
Po kilku dniach wyrok przyszedł pocztą i tu zaskoczenie - owszem, podwyższenie alimentów zasądzone od lipca, ale od lipca 2019 roku... od złożenia przeze mnie wniosku... To tyle w temacie "genialnego" pomysłu idioty - przeciągnę sprawę najdłużej jak się da, żeby jak najdłużej płacić mniej. Generalnie, na chwile obecną jest mi winien ponad 2 tys. zł zaległych alimentów. Wiecie co, ja naprawdę nie chcę go "udupić". I rozumiem, że może nie mieć jednorazowo takiej kwoty. W związku z tym próbowałam się z nim skontaktować, aby porozmawiać o możliwościach spłacenia tego. Rozsądnych możliwościach. Pomiędzy opcją "płacisz wszystko od razu i ch*j mnie interesuje z czego" a opcją "nie spłacę, bo nie mam z czego" jest cała gama różnych innych kompromisów i ja jakiś chciałam ustalić. Niestety, tylko ja...
Napisałam wiadomość na messengera w naprawdę grzecznym tonie, że wypadałoby porozmawiać i coś ustalić w tej kwestii. Wiadomość odczytana, reakcji brak. Dzwoniłam kilka razy, nie odbiera. Napisałam kolejna wiadomość, w tonie już wręcz błagalnym - cisza. Kolejna próba dodzwonienia się - j/w, nie odbiera. Lekkie (spore...) wkurzenie z mojej strony zaowocowało krótką wiadomością: "Weź wreszcie odbierz telefon, bo nie chce mi się iść do komornika, to daleko". Cud!!! Oddzwonił po dwóch minutach. Niestety tylko po to, żeby:
- poinformować mnie, że on nie chce się ze mną kłócić;
- zapewne w związku z powyższym zaraz po wygłoszeniu tego zdania zaczął po prostu na mnie krzyczeć;
- oznajmił, że zaległości w alimentach będzie spłacał po 50 zł miesięcznie (!?!?!?!);
- także w ramach "niekłócenia się" zaczął się czepiać moich zarobków, przy czym nie wiem do końca, czy wg niego zarabiam za mało, czy za dużo, bo tego nie raczył sprecyzować;
- rozłączył się.
No sorki, ale 50 zł miesięcznie to jest śmiech na sali. Tak, będę wredna i pójdę z tym do komornika. I nawet go już o tym nie poinformuję, bo nie mam ochoty na kolejna "rozmowę", podczas której on się na mnie po prostu wydziera, na koniec rzucając słuchawką.
A tak na marginesie - parę dni temu Młoda miała imieniny. No miała... tatuś nawet nie zadzwonił...
sprawy_rodzinne
Nie czekaj, tylko od razu do komornika. A po drugie, składaj następny wniosek o podwyższenie alimentów. Inflacja galopuje, a młoda rośnie i tym samym wydatki na nią. Koniec kropka z miłym obchodzeniem się z Twoim ex. Doceń, ze nie używam określeń wobec niego. Pozdrawiam w walce o godne alimenty.
OdpowiedzLepiej o wyrównanie alimentów nie prosić się ojca dziecka, tylko od razu uderzać do komornika. Ja tak się przejechałam z moim ojcem. Byłam na studiach i z siostrą złożyłam wniosek o podwyższenie alimentów. Wyrównanie miał nam zapłacić za dwa miesiące, w sumie tylko po 350 zł ale zawsze coś. Wrok był w listopadzie, a w styczniu miał zapłacić. Ja się łaskawie doczekałam zapłaty w marcu. A moja siostra wyrównanie dostała w ratach od maja do sierpnia. I jeszcze ojciec tak zamieszał że w sumie to dał jej 300 zł a nie 350 zł
OdpowiedzTwój były chyba dzieli jakieś geny z moim ex szwagrem. Bo głupotę na pewno. Szczęśliwie słowo "komornik" działa w takich przypadkach jak sole trzeźwiące.
OdpowiedzTo jak jest między wami to sprawy dorosłych, ale mam nadzieję, że przy dziecku nie wypowiadasz się tak o ojcu
Odpowiedz@maat_: Jestem dzieckiem rozwiedzionych rodziców i wiem, jak to boli, gdy jedno z rodziców źle się wypowiada o drugim, nigdy w życiu nie zrobiłabym czegoś takiego Młodej. Przy niej albo do niej o jej ojcu mówię w tonie neutralno-życzliwym, o jakichkolwiek zadrażnieniach między nami nie ma zielonego pojęcia.
OdpowiedzWal do komornika i się nawet nie zastanawiaj. Twój były ewidentnie z Ciebie kpi. Ale jak komornik powiadomi jego zakład pracy to inaczej będzie śpiewał
Odpowiedz@KatzenKratzen: Własnie. Coś takiego powinno być. Niech wszyscy w korpo dowiedzą się jakiego mają wspaniałego faceta za współpracownika. Ja bym jeszcze z imienia i nazwiska obwieszczał , który lub która to jest takim wspaniałym i troskliwym rodzicem. Sprawy rozwodowe są trudne. Alimentacyjne też, ale jakieś standardy powinny być zachowane.
Odpowiedz@Tolek: A wiesz, gdzie mają to "wszyscy w korpo"? W mojej poprzedniej firmie był jeden taki zawodnik - trochę się z niego pośmiali w biurze, i tyle. Ze znanych zaś z dość bliska przypadków - inny koleś, będący zresztą dość cenionym pracownikiem, dogadał się z szefostwem i dostał umowę na najniższą krajową, choć zarabia przyzwoicie.
Odpowiedzdopóki pozwany wykazuje chęć płacenia komornik nic nie zrobi - bo przecież on płaci. a nawet 50 zł miesięcznie to "wykazanie chęci".
Odpowiedz@franciszka: Dlatego właśnie idzie się do komornika zaraz po wyroku - komornik wsiada na pensję i zamiast "wykazywania chęci" jest "nie chcem, ale muszem".
OdpowiedzNiestety są ludzie, z którymi po dobroci się nie da. Próbujesz zawierać ugody, załatwiać polubownie i równie dobrze możesz mówić do ściany. Im bardziej idziesz na rękę, tym bardziej taki cwaniakuje. Jedyne, co możesz zrobić to huknąć pięścią w stół i podjąć radykalne kroki. Niech pocwaniakuje komornikowi
OdpowiedzZanim zabrałem się za pisanie komentarza, to przeczytałem te historie. 1) na podstawie doświadczenia rodzinnego z rozwodów uważam, że do nawet tak prostej sprawy jak ustalenie wysokości alimentów, prawnik dla faceta jest niezbędny. W sensie nie twojego faceta, tylko ogólnie dla każdego faceta. Tutaj sądy i matki takie cuda na kiju wyczyniają (i to z pogwałceniem prawa), że to temat na wielotomową epopeję. Tu prawo potrafi być naprawdę pokiełbaszone względem tego co można wliczyć, a czego nie do ponoszonych kosztów na rzecz dziecka i przez którą ze stron, a sądy są bardzo stronnicze. To wbrew pozorom nie jest 'zwykła matematyka', bo wiele zależy od argumentacji i interpretacji. Tak, Rzecznik Praw Obywatelskich też w podobnych interweniował i SN przyznawał mu rację. 2) nikogo nie powinny dziwić sytuacje maksymalnego wykorzystania czasów ustawowych - tym bardziej, że nie mają one na nic wpływu, bo ewentualne płatności i tak muszą być wyrównane (liczy się data złożenia wniosku). To uniwersalna zasada. 3) niealimentacja....generalnie rzecz biorąc, jeśli płatnik płaci niepełną stawkę, to po przekroczeniu pewnego poziomu długu może zostać pociągnięty do odpowiedzialności karnej. Jest w tym jednak pewien haczyk. Jeśli płatnik nie płaci, bo fizycznie nie ma z czego i jest to stan obiektywnie prawdziwy, to przestępstwa nie ma i sąd ma obowiązek alimenty....obniżyć. Kierowanie sprawy do komornika niczego tu nie zmienia, bo i tak czekać cię będzie kolejna rozprawa.
Odpowiedz@Lobo86: Co do pkt 1 - może i masz trochę racji, ale w sumie, aby ustalić, co można, a czego nie można zaliczyć do uzasadnionych potrzeb dziecka, wystarczy zdrowy rozsądek. Czyli np. wyjazd na kolonie czy obóz OK, ale już wyjazd na Majorkę niekoniecznie. Nie wmówisz mi, że facet bez adwokata nie jest w stanie dostrzec bezzasadności niektórych wydatków... Ja starałam się naprawdę ująć tylko te podstawowe wydatki - w wyliczeniach nie podałam np. takich rzeczy jak dodatkowe, prywatne treningi, które opłacam Młodej, czy koszt stroju startowego, bo to nie był niezbędny wydatek - nie podobał jej się ten, który miała "przydzielony" z klubu na zawody (faktycznie był brzydki), więc kupiłam jej inny. 2. Przeciąganiem sprawy sam sobie zaszkodził, nie wiem skąd potem jego zdziwienie, że jak to, ja mam jakieś zaległości do spłacenia??? 3. Mieszasz chyba odpowiedzialność karną za niepłacenie alimentów, a ściąganie tychże przez komornika. Ja nie potrzebuję kolejnej rozprawy sądowej, idę z tym wyrokiem który mam do komornika i on ściąga zadłużenie. Co do obniżenia - to się nigdy nie dzieje z automatu, trzeba złożyć wniosek o obniżenie alimentów i uzasadnić znacznym pogorszeniem sytuacji materialnej, wtedy sąd może obniżyć alimenty. Ale akurat nasza sytuacja finansowa jest bardzo podobna, tzn. moje i jego zarobki mieszczą się w tych samych widełkach płacowych.
Odpowiedz@Xynthia: "wystarczy zdrowy rozsądek" Tylko praktyką polskich sądów jest zasądzanie alimentów bez patrzenia ile strona pozwana zarabia i jakie ma wydatki stałe. "Nie wmówisz mi, że facet bez adwokata nie jest w stanie dostrzec bezzasadności niektórych wydatków... " Wiesz....gdybym nie miał przykładu z rodziny, gdzie sprawa ciągnie się od 7 czy 8 lat, to bym nie uwierzył jakie debilizmy przechodzą z samego faktu, że matka coś tam w uzasadnieniu napisała 'na gębę', bez żadnego dowodu. Tu już nawet nie chodzi o twoją sytuację - to uwaga ogólna. "to nie był niezbędny wydatek " To już od jakiegoś czasu nie ma zastosowania. W takim sensie, że powinnaś wykazywać WSZYSTKIE wydatki służące rozwojowi dziecka. Nawet jakby to było złote pióro ręcznie robione przez rzemieślnika japońskiego. Utrzymanie stanu (lub jego zwiększanie) służy dziecku i jego rozwojowi i jako przeciwdziałanie wykluczeniu społecznemu. Przykładowo - jeśli koledzy i koleżanki waszego dziecka chodzą w vansach i mają najnowsze iphony i wykluczyły wasze dziecko z kółka wzajemnej adoracji, bo ma tylko adidasy i starszego samsunga, to kupienie tych 'gadżetów' z punktu widzenia prawa jest zasadne. Prawo pod tym kątem, a logika dnia codziennego, to zupełnie osobne kwestie. "3. Mieszasz chyba odpowiedzialność karną za niepłacenie alimentów, a ściąganie tychże przez komornika. Ja nie potrzebuję kolejnej rozprawy sądowej, idę z tym wyrokiem który mam do komornika i on ściąga zadłużenie" Nie, nie mieszam. Komornik ściągnie tyle, ile może w granicach prawa. Jeśli obiektywnie (warunek niezbędny!) ojciec dziecka nie ma jak więcej dać niż te np 500zł, to ty zobaczysz 500zł pomniejszone o czynności komornicze. Resztę (teoretycznie) pokryje fundusz alimentacyjny, a dług ojca dziecka będzie rósł. W pewnym momencie może okazać się, że facet przestanie płacić w ogóle, bo fizycznie nie będzie w stanie, a komornik rozłoży ręce, że facet jest nieściągalny. Niealimentacja ma zastosowanie jedynie w sytuacji, jeśli strona pozwana ma pieniądze, a celowo uchyla się od płacenia. Jeśli wykazuje choć cień dowodów na to, że chce się dogadać, co komornik może tylko pogorszyć. Czyli musisz rozważyć czy lepiej mieć grosz do grosza, czy wyższą kwotę, ale z perspektywą braku jakichkolwiek pieniędzy za 2-3-5lat. Tak naprawdę, w twojej sytuacji poszedłbym do prawnika po poradę, czy faktycznie w tej sytuacji jest sens komorniczej egzekucji długu (bo to ty wiesz najlepiej czy ojciec dziecka faktycznie ma pieniądze, czy jedynie udaje, ze ich nie ma), czy np sądownego rozłożenia zaległości na raty.
Odpowiedz@Lobo86: Generalnie się z tobą zgadzam, tzn. nie neguję, że sądy mogą "klepnąć" wszystko, co napisze matka dziecka odnośnie wydatków na jego utrzymanie. Ale wydaje mi się, że takie "przyklepanie" ma miejsce raczej wtedy, gdy ojciec argumentuje: "nie będę tyle płacił, bo mnie nie stać!" zamiast: "chętnie zapłacę za fajne kolonie/obóz dziecka, ale nie za jego wyjazd na Wyspy Kanaryjskie". Niestety, argumentacja idioty ściśle mieściła się w tej pierwszej kategorii. Po to jest rozprawa o ustalenie wysokości alimentów, żeby ustalić, co dla dziecka jest niezbędne, a bez czego się może obejść, a wszystko to w kontekście zarobków obojga rodziców. Tak jak pisałam wcześniej, ja sama uznałam niektóre z wydatków za takie, które nie podlegają pod kategorię 'niezbędne" i po prostu nawet o nich nie wspomniałam. Zdaję sobie sprawę, że nie jestem obiektywna w tym temacie, być może niektóre wydatki (te, które już uwzględniłam) również nie były aż tak bardzo potrzebne, no i od tego jest rozprawa - pytasz grzecznie: "a po co dziecku abonament telefoniczny za 150 zł/mies?". Niestety, oprócz zapytania, dlaczego dziecko ubiera się w "Smyku", żadnych tego typu pytań nie usłyszałam. Nie wiem, może ja mam jakiś idealny obraz świata, gdzie do sądu idzie się po to, aby się dogadać - z uwagi na powagę miejsca i grożące restrykcje bez obaw, że skończy się to pyskówką - a nie po to, aby upierać się, że "nie, bo nie"...
Odpowiedz@Xynthia: "Ale wydaje mi się, że takie "przyklepanie" ma miejsce raczej wtedy, gdy " A gdzie tam. U mnie w rodzinie tak było, że matka nakłamała, że ojciec zarabia miliony, bo ma własną firmę> ogromną hurtownię. Sąd zasądził niebotyczne alimenty, które dopiero dzięki prawnikowi udało się obniżyć do minimalnych po skrupulatnych zestawieniach finansowych. "Po to jest rozprawa o ustalenie wysokości alimentów, żeby ustalić, co dla dziecka jest niezbędne, a bez czego się może obejść" No właśnie to ci tłumaczę - to nie obowiązuje już od kilku lat. Możesz walczyć o duuuużo większe alimenty, bo co jest 'niezbędne' to nie jest kwestią obiektywną, a subiektywną i zależną od argumentacji. "być może niektóre wydatki (te, które już uwzględniłam) również nie były aż tak bardzo potrzebne," Właśnie to ci próbuję uzmysłowić - od kilku lat nie ma czegoś takiego jak 'potrzebne'. Potrzebne jest wszystko - to tylko kwestia argumentacji. "no i od tego jest rozprawa - pytasz grzecznie: "a po co dziecku abonament telefoniczny za 150 zł/mies?"" To wtedy odpowiadasz tak: do kontaktu z rówieśnikami, który jest niezbędny dla rozwoju emocjonalnego dziecka, a nasze dziecko jest bardzo emocjonalne, związuje się kolegami i koleżankami i potrzebuje dużo kontaktu z nimi, bo jest ekstrawertyczką. Chcę zadbać o jej szeroki rozwój intelektualny, żeby mogła poznawać świat, siebie i swoje pasje oraz je rozwijać, co może zapewnić jej sukces zawodowy i prywatny w przyszłości. "Nie wiem, może ja mam jakiś idealny obraz świata, gdzie do sądu idzie się po to, aby się dogadać" Dogaduje to się polubownie. W sądzie jest bezwzględna walka. A to, ze ojciec dziecka używa takich, a nie innych argumentów, to...cóż....widziały gały co brały, ewentualnie (parafrazując) oczy ci siusiakiem zarosły ;)
Odpowiedz@Lobo86: Nic się nie zmieniło w przepisach odnośnie oceny potrzeb dziecka. Wydatek na iphone'a z pewnością nie będzie zaliczony do takich potrzeb. Dla przypomnienia, aktualne brzmienie odpowiedniego przepisu z kodeksu rodzinnego i opiekuńczego: "Art. 135. § 1. Zakres świadczeń alimentacyjnych zależy od usprawiedliwionych potrzeb uprawnionego oraz od zarobkowych i majątkowych możliwości zobowiązanego".
OdpowiedzPrzypomniała mi się historia kuzynki. Jej już były mąż wpadł na pomysł jak mieć zasądzone niższe alimenty. Otóż postanowił że poprosi szefa o nieprzedłużanie umowy, a na rozprawę nie weźmie radcy czy jak się to nazywa, zawnioskuje o odroczenie ze względu na brak wspomnianego radcy, a gdy będzie ponowna rozprawa, to "Wysoki Sądzie ja nie mam pracy, tylko gołą emeryturę". BTW biedny nie jest, bo emerytura mundurowa. Wysoki Sąd nie dał się złapać na ten chwyt "to drugi pański rozwód, więc procedury pan zna" i orzeczenie zapadło na tym posiedzeniu.
OdpowiedzImieniny to jakieś święto czy co? Ile razy w roku są? Na wszystkie ma dzwonić? Do tego dzień dziecka, urodziny, pierwszy dzień wiosny, święta, Mikołaj, halloween?
Odpowiedz@japycz1 Hm, ja do mojego taty dzwonię na urodziny, imieniny, na święta jedne i drugie widzimy się osobiscie. Wiec dlaczego ojciec nie miałby zadzwonic do córki na imieniny to nie zrozumiałam...
Odpowiedz@japycz1: No dla mnie to też żadne święto jest. Ktoś to jeszcze obchodzi w ogóle?
Odpowiedz@Xynthia: @digi51: ale po co wy temu trollowi odpowiadacie jak normalnemu uzytkownikowi? @szafa:glownie starzy ludzie dla mnei tez zadne swieto poza tym no coz, date urodzin to ma w jakichs dokumentach, a imieniny mozna obchodzic w roznych terminach (niektore imiona maja je kilkukrotniew ciagu roku i sobie wybieraja) brak kontaktu ojca z dzieckiem to osobna piekielnosc
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 sierpnia 2020 o 18:46
jestem naprawde pod wrazeniem twojej cierpliwosci do idioty w zyciu po poprzednich akcjach nie szlabym mu na reke tylko od razu komornik i nara
OdpowiedzMoja droga, 2 tys? Mój ex ma wobec córki naszej 40tysiecy ponad. Grosza od niego nie chce, tylko niech się nie wtrąca w nasze życie. A bezczelny raz na 3 lata próbuje mnie straszyć że mi dziecko odbierze, śmiech na sali.
Odpowiedz