Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pochodzę z rodziny wielodzietnej, czasy jeszcze sprzed 500+ i innych dodatków. Po…

Pochodzę z rodziny wielodzietnej, czasy jeszcze sprzed 500+ i innych dodatków. Po prostu mama chciała mieć dużą rodzinę, a ucierpieliśmy na tym wszyscy.

W domu była nas 7. Rodzice dobrze zarabiali i było ich stać nas utrzymać. Nie zmienia to faktu, że przy takiej ilości dzieci, trzeba było któreś poświęcić, aby zająć się młodszymi.
Pomiędzy mną, a moim najmłodszym bratem jest 18 lat różnicy. Mógłby być moim dzieckiem. Przez rok musiałam go niańczyć, a potem uciekłam na studia i już nie wróciłam.
Kontakt utrzymuję obecnie tylko z młodszą od siebie o 1,5 roku siostrą, która była ofiarą zachcianki matki o dużej rodzinie, tak samo jak ja. Dlatego, gdy też poszła na studia, zamieszkałyśmy razem i tak żyłyśmy niezależne od rodziców. Ludzie dziwili się, że nawet na święta nie przyjeżdżamy, ale my ich nienawidziłyśmy za zniszczenie naszego dzieciństwa.

Gdy koleżanki szły na urodziny, jechały na kolonie, my zostawałyśmy w domu, bo trzeba pomóc w opiece nad rodzeństwem. Zamiast chodzić na pierwsze randki, chodziłam z wózkiem. Czas na hobby? Moim było rysownie, które szybko się skończyło, bo młodsze dzieciaki zainteresowały się kredkami. U nas nie mogło być zamykanych pokoi, bo przecież nie można się izolować. I tak moje rysunki zostały zniszczone, kredki (które dostałam na urodziny od jednej z cioć, dość drogie wtedy) połamane. I oczywiście nieśmiertelne - podziel się, co ci to zaszkodzi, to twoje rodzeństwo.
Gdy inni wyprowadzali psy, albo mieli inne zwierzęta, moimi zwierzętami było rodzeństwo. Ja o psie, kocie, czy nawet rybkach mogłam pomarzyć, chociaż dałabym się za możliwość posiadania któregoś pokroić.

Czasem było tak, że wracałam ze szkoły, jedną ręką odrabiałam lekcje, a drugą pilnowałam, aby przedszkolne lub wczesnoszkolne rodzeństwo nie wpadło na jakiś durny pomysł, bo mama kładła spać najmłodsze dzieciaki. Potem mama wróciła na część etatu do pracy. Gotowanie, sprzątanie, przypilnowanie lekcji spadło na nas najstarsze, bo ojciec pracował czasem po 12 godzin i gdy przychodził do domu,jadł byle co i szedł spać.
Kiedyś, gdy byłam starsza i powiedziałam mu, że po co narobili tyle dzieci, skoro zająć się nimi nie potrafią, stwierdził, że to było marzenie matki, a on chciał maksymalnie 3, czyli na moim bracie Pawle by się skończyło.

I właśnie, bracia. Oczywiście to byli chłopcy, więc nie pomagali w domu. Oni mieli życie towarzyskie, a my miałyśmy jako kobiety, pomagać w domu, bo przecież jak chłopak będzie wyglądał z wózkiem albo z młodszym rodzeństwem na placu zabaw. Nawet talerzy nie musieli zmywać, czy wynosić śmieci, bo któraś dziewczyna to ma zrobić.

Tak, to było moje rodzeństwo. Rodzeństwo, na które obecnie patrzeć nie mogę, chociaż wiem, że to nie ich wina. Najmłodszego brata widziałam ostatni raz 4 lata temu. Jeśli minąłby mnie na ulicy, zapewne nie wiedziałabym, że to on.

Raz, po wyprowadzce, rozmawiałam z matką. Powiedziałam jej, że zabrała mi dzieciństwo i że czułam się samotna, zaniedbana. Że gdyby nie ciotki, które czasem przychodziły pomagać w lekcjach, na studiach może bym nie była. Powiedziała, że przecież ja lubiłam dzieci i się nimi zajmować.

Obecnie nie chcę mieć żadnych dzieci. Reaguję na nie alergicznie. Mój narzeczony na szczęście deklaruje to samo. Pozwala mi na nadrabianie dzieciństwa, zwiedzanie i korzystanie z życia. Smuci mnie jednak, gdy słyszę, że rodziny wielodzietne są super. Że ludzie mi zazdroszczą, że mam tyle osób które potencjalnie mnie wesprą.

Na wsparcie mogę liczyć od wspomnianej wcześniej siostry - Ani. Z resztą rodzeństwa jesteśmy co najwyżej znajomymi na fejsie. Nie znamy się, są obcymi dla mnie ludźmi. I nie chcę ich poznać. Najchętniej zapomniałabym o całym okresie mojego życia, które polegało na niańczeniu rodzeństwa.

by ~wielorodzinna
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar pasjonatpl
16 22

Nie jestem z wielodzietnej rodziny, ale poniekąd cię rozumiem, bo u nas była działka. Nie mieszkaliśmy na wsi. Rodzice pracowali, my dzieci chodziły do szkoły. Każdy miał swoje obowiązki. Ale mieszkaliśmy z babcią. Ona pochodziła ze wsi i musiała mieć działkę i kury. Ale nie żeby tylko ona sama przy tym coś robiła, bo lubi. O nie. To był obowiązek całej rodziny. Także wracało się ze szkoły czy z pracy i w pole, bo zawsze było coś do zrobienia. A atmosfera do przyjaznych nie należała. Nie było śmiechu ani żartów, tylko ciągłe poganianie i pokrzykiwanie. Najgorsze w tym wszystkim było to, że po pierwsze, i tak trzeba było pracować zarobkowo, żeby się utrzymać, a wiele warzyw czy owoców i tak się kupowało w sklepach, chociaż to była komuna, a po drugie, tak naprawdę nikt tam się nie znał na uprawie. To była jedna wielka plątanina krzaków, a więc nie rosło tam zbyt wiele, bo wszelkie warzywa czy owoce miały za mało słońca. Innymi słowy, w porównaniu do włożonej pracy ta działka była mało wydajna i całkowicie zbędna. Do dzisiaj na myśl o grzebaniu w ziemi reaguję prawie tak samo jak ty na myśl o dzieciach. Ogólnie nie jestem rodzinny, że się tak wyrażę. Po prostu wolę, żeby cała rodzina dała mi spokój i żebym czas wolny miał przede wszystkim dla siebie. Także w jakimś stopniu cię rozumiem, chociaż ty miałaś dużo trudniej, bo jednak miałem więcej czasu wolnego od ciebie. Swoją drogą to co to za matka, jak chciała mieć wielką rodzinę i ona kładła się spać, a ty miałaś się zajmować rodzeństwem? Strasznie to odpowiedzialne.

Odpowiedz
avatar Grav
7 7

@pasjonatpl: Ona nie kładła spać siebie, tylko najmłodsze rodzeństwo.

Odpowiedz
avatar PewienPawel
-3 7

@pasjonatpl Moim zdaniem autorka tekstu po prostu nie lubi dzieci od samego początku. Jestem chłopakiem, było nas 4,najmlodszym bratem opiekowałem się i ja. Śmigałem z wózkiem po osiedlu i było fajnie. Bawiliśmy się z kolegami i koleżankami ze to pociąg. I każdy chciał biegać z wózkiem. I mam go za to nienawidzić? Po drugie jak można kogoś wychowywać parę lat i go potem na ulicy nie poznać? Dobrze, że autorka nie chce dzieci, byłaby straszną matką.

Odpowiedz
avatar digi51
-3 47

@Fahren: dokładnie. Mam znajomą, która ma 9 rodzeństwa. Bardzo zgrana banda ;) ogólnie trochę mnie zszokowała ta historia, bo pomijając rodziny naprawdę biedne lub patologiczne osoby z dużych rodzin, które znam, zawsze mówiły, że dużo rodzeństwa to świetna sprawa.

Odpowiedz
avatar livanir
34 36

@Fahren: Tutaj jest wiele składowych. Np. podejście rodzica. Jeśli zwala całą robotę na starsze, jak tutaj, to się nie dziwie niecheci. Jeśli moi rodzice robią jak ja- Mieli w nosie moje uczucia i jak miałam koszmary, ze w moje urodziny nikt mi nie poświeci czasu bo goście będa zachwycać się niemowlakiem(urodził się młodszy 10 lat brat niecały miesiąc wcześniej) to mnie wyśmiali zamiast wytłumaczyć czy pocieszyć- moim zdaniem też nic dziwnego że długo nie znosiłam brata. Pewnie pieniądze też kwestie otoczenia itp.

Odpowiedz
avatar Balbina
31 31

@Fahren: To wszystko zależy od rodziców.Jak będą wymagać od jednych a odpuszczać drugim to sie właśnie tak skonczy jak u autorki. Jeżeli bracia nie mieli zadnych obowiazków to nie dziwię sie że autorce.Mogli sprzątać,pomagać na równi ze wszystkimi. Dlatego czuje sie wykorzystywana. Miałabym "prawie" podobna sytuację u siebie.Brat uciekł mieszkać do babci bo z matką nie mógł wytrzymać a jej sie zamarzyło następne dziecko.Miałam 18 lat.Według matki miałabym się zajmować niemowlakiem bo ona wróciłaby do pracy.Dałaby go oczywiście do mojego pokoju(9m) bo w ich pokoju łóżeczko nie miało by racji bytu. Matka całe zycie potrafiła ustawić sobie wszystkich tak jak jej pasuje i wydawało jej się że potulnie się zgodzę. Tym razem postawiłam się i powiedziałam że palcem nie tknę. I jej się odwidziało.Bo zasuwać samej jej się nie chciało.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
23 25

@digi51: Po pierwsze, każdy jest inny. Jeden potrzebuje więcej czasu dla siebie, a inny chce go spędzać z innymi i chętnie podejmie się opieki nad rodzeństwem. Po drugie, matka dbała o to, żeby nie mieli własnego życia. Obciążyła swoje córki odpowiedzialnością za jej własne marzenie. Ona kładła się spać, a córka miała się uczyć i opiekować rodzeństwem. Spoko. No i brak prywatności, wiecznie otwarte drzwi, brak możliwości poświęcenia choćby chwili na swoje własne zainteresowania i przyjemności. Nie było opcji zostawienia czegoś w bezpiecznym miejscu, do którego młodsze rodzeństwo nie miało dostępu. Także ja się jej nie dziwię, że miała tego serdecznie dość.

Odpowiedz
avatar Habiel
20 24

@Fahren: Jestem jedynaczką i powiem szczerze, że gdybym dostała nagle po 11 latach bycia samą rodzeństwo, też nie byłabym szczęśliwa. Ale to kwestia tego, że ja za dziećmi po prostu nie przepadałam i nie przepadam nadal. Jako dobra ciotka mogę pobawić się chwilę, ale wolę jednak spokój i ciszę, gdy dzieciaki już wyjdą. U autorki jednak sytuacja wydaje mi się patologiczna. Dorośli stwierdzili że zrobią sobie dużo dzieci, a nie będą chcieli ich wychować, bo przecież wychowali najstarsza dwójkę, to niech oni wychowują rodzeństwo. Co innego gdy rodzic prosi o zajęcie się czasem rodzeństwem, a co innego gdy przerzuca na dziecko całe obowiązki z tym związane i jeszcze zaniedbuje jego potrzeby jak hobby, spotkania ze znajomymi. Autorka wspomina że czuła się samotna, więc wydaje mi się, że jako najstarsza nie miała w ogóle wsparcia w rodzicach, a była maszynką do bawienia kolejnych dzieci.

Odpowiedz
avatar Bryanka
28 28

@digi51: Nastolatka, która nie może mieć własnej pasji, nie może mieć prywatności, wolnego czasu ,itp. jak dla mnie ma patologicznych rodziców. Co innego duże rodziny, gdzie wszyscy się szanują i mają swoje obowiązki, a co traktowanie dzieciaków jak darmowych roboli.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 lipca 2020 o 17:57

avatar digi51
11 13

@pasjonatpl: rozumiem to. Dlatego nie krytykuję autorki, po prostu nie znam rodzin, które funkcjonują tak źle. Autorka jest oczywiście ofiarą, tak jak i reszta jej rodzeństwa o szkoda bo duża rodzina to duża radość, jeśli panują w niej dobre stosunki.

Odpowiedz
avatar Jango_Fett
3 5

@Habiel: a co powiesz na to mój znajomy na 30-tkę dostał brata

Odpowiedz
avatar dyndns
9 9

@digi51: Pewnie była z tych młodszych. Znam podobną historię, kobieta, obecnie mocno starsza, też musiała zajmować się młodszym rodzeństwem, piątka chyba ich była. Nie zdecydowała się na dzieci, bo miała dość zajmowania się nimi już jako nastolatka,

Odpowiedz
avatar maranocna
9 11

@Fahren: A może też o podejście rodziców? Może też od tego, czy ktoś jest intro, czy ekstrawertykiem. Człowiekowi bardzo otwartemu brak prywatności może prawie nie przeszkadzać, a ktoś bardziej introwertyczny będzie się okropnie męczył. I to nie jest jego wina. To rodzice powinni brać pod uwagę, że nie wszystkie dzieci będą lubić to co oni.

Odpowiedz
avatar Ohboy
24 28

Jeszcze nie spotkałam wielodzietnej rodziny, w której starsze dzieciaki nie byłyby wykorzystywane do ciągłej opieki nad młodszymi i domem. I nie mam tu na myśli pomagania od czasu do czasu, tylko odbieranie starszym dzieciństwa, bo ktoś musi się zająć młodszymi dziećmi, a rodzice nie potrafią lub nie chcą.

Odpowiedz
avatar BycAlboByc
2 2

@Ohboy: oj tak. Ja mam 4 młodszego rodzeństwa i zero dzieciństwa. A moja matka no cóż zrzucała na mnie coraz więcej obowiązków i potem na drugą siostrę do tego stopnia że jak byłam w liceum nie robiła nic! Ani nie ugotowała, ani nie sprzątała, ani nie pracowała itd. Czasem z żalem poszła zakupy robić ... A trójka najmłodszego rodzeństwa nie miała żadnych obowiązków. I niestety stereotyp że chłopcy nie muszą sprzątać czy pomagać wciąż jest żywy.

Odpowiedz
avatar bazienka
15 31

Strasznie mnie denerwuje jak ludzie narobia sobie dzieciakow nie majac srodkow albo warunkow na wychowanie ich- bo niestety, jak musza zaprzegac starsze dzieci do chowania mlodszych, to to jest brak warunkow. Moze pogadasz z psychologiem? Na pewno by wam to pomoglo. Dobrze, ze sie odcielyscie, jestem calym serduszkiem za wami. Powodzenia tam :)

Odpowiedz
avatar OstatniWolnyNick
-3 5

@bazienka: "... jak musza zaprzegac starsze dzieci do chowania mlodszych, to to jest brak warunkow...." Ale zdajesz sobie sprawę, że dzieci najlepiej chowają się w stadach? Że te najmłodsze czerpią wzorce od starszych a starsze uczą się odpowiedzialności? We Wrocławiu jest takie przedszkole z grupami mieszanymi wiekowo - zdecydowanie polecam. Kluczem w tej historii jest raczej różnica wieku. Mi opieka nad bratem (3 lata różnicy) przeszkadzała tylko do czasu. Wiek nastoletni to już np. wspólne ogniska czy wypady nad jezioro... niestety również wspólny pokój czy komputer. Teraz, brat wpadnie coś pomóc przy remoncie, czy ja zabiorę siostrzeńca na snowboard z moim synem. Jest OK, ale różnica wieku między nami (i naszymi dziećmi) jest niewielka. Sama historia ma piekielności: Przymuszanie nastolatki do ciągłej opieki nad małymi dziećmi nie jest fair. Przymuszanie sióstr do usługiwania braciom nie jest fair. Prośba by starsze dziecko pomogło młodszemu w lekcjach/sprzątaniu/myciu zębów czy pobawiło się z nim jest OK. Bo starsze dziecko też powinno poznawać obowiązki... Teraz widuję szkolne dzieci którym rodzice pokój sprzątają, czy talerze po nich zmywają.. brrrr, rodzice to też ludzie, a nie roboty.

Odpowiedz
avatar moretta
17 17

Współczuje. Mam 4 dzieci i jedyne o co proszę najstarszego, to żeby się nimi „zajął” jak biegnę do sklepu (jak są większe zakupy, bo małe robi on), i to tez tylko wtedy jak któryś jest chory i nie mam jak tych zakupów zrobić wcześniej. I przede wszystkim najstarszy ma swój pokój, do którego maluchy nie mają wstępu.

Odpowiedz
avatar Lapis
22 24

Smutne, ale to nie wina wielodzietnej rodziny tylko patologicznych rodziców. Moja znajoma ze studiów też była służącą przy swoich dwóch starszych braciach będąc najmłodszą... Bo chłopcy muszą się uczyć, a w podstawówce, gimnazjum, liceum w porównaniu do nich, którzy byli już na następnym etapie to niewiele nauki jest i czas na prace domowe się znajdzie.

Odpowiedz
avatar edeede
14 14

To jednak w dużej mierze podejście rodziców. Nawet jak jest dwójka to można zepsuć relacje. Ja chciałam mieć dużą rodzinę bo wychodziłam z założenia że im więcej dzieci tym mniej rodzice będą w stanie sie wtrącać. (ten wniosek z doświadczenia, z wykształcenia i z różnych innych obserwacji). Mam czwórkę i męża który chciał ich tak samo jak ja. Wydaje mi się że gdyby było więcej dzieci, to już nie dostałyby tyle uwagi ile trzeba, byłaby jakas strata. A nam chodziło żeby miały korzyść. No i w życiu nie wyobrażam sobie rodzicielskie obowiązki zrzucać na dzieci. One sie na ten świat nie pchały, rodzeństwo to nie ich wola i nie ich praca. Dziecko ma być dzieckiem.

Odpowiedz
avatar edeede
13 15

No i jeszcze ten stereotyp płci to mnie tak wkurza! Ludzie jaki los gotujecie synowym i wnukom?

Odpowiedz
avatar marcelka
13 15

piekielne, bo w tej sytuacji wszyscy stracili - rodzice, bo niby mają dużą rodzinę, a nie mają, młodsze rodzeństwo - bo niby mają starsze siostry, a nie mają, no i oczywiście autorka i jej siostra - bo też, niby ma rodziców i rodzeństwo, a nie ma. o straconym dzieciństwie czy wczesnej młodości nie wspomnę. niestety, ale tu ogromna wina rodziców - jeśli chcieli mieć dużą rodzinę, stać ich było materialnie na to - super, ale powinni też wziąć pod uwagę czas. co innego od czasu do czasu poprosić starsze dziecko, żeby zerknęło na młodsze, a co innego obciążać je praktycznie obowiązkiem wychowywania nieswojego dziecka. ale w wielu wielodzietnych rodzinach widzę taki sposób myślenia, że "starsze się zajmie młodszymi i jakoś to będzie", taka "norma"...

Odpowiedz
avatar lenka
13 13

@Cut_a_phone: Ty tak serio?

Odpowiedz
avatar Bryanka
8 10

@lenka: Incel alert!

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
8 16

Jak jesteś kobietą, to wyjazd z tego forum i do miotły czy do garów. Jak jesteś facetem, to musi być z ciebie prawdziwa życiowa kaleka, że potrzebujesz kogoś, kto wszystko będzie za ciebie robił. Jeślinp. nie masz rąk, to można to zrozumieć, ale w każdym innym przypadku nie.

Odpowiedz
avatar Balbina
11 11

@Cut_a_phone:Łał ale plusów zarobiłeś cutafonku za swoje zycie porady. Teraz połowa cutafonków nie potrafi śrubokręta w ręce utrzymac i nie wie do czego on służy.A może porozmawiamy o tarniku? Wiekszość kobiet ogarnia wszystko w domu i nie tylko. Od "domowych rzeczy" po remontowe,biznesowe i dodaj sobie co tam chcesz. I nie jesteście w większości do niczego potrzebni.

Odpowiedz
avatar Armagedon
8 10

@Cut_a_phone: Widzę, że znowu trollujesz. Oj, nieładnie, nieładnie.

Odpowiedz
avatar Crannberry
14 16

@Cut_a_phone: brak konsekwencji w twoim prowo. Skoro zadaniem kobiety jest dbanie o dom, to zadaniem mężczyzny nie jest leżeć i pachnieć, tylko na ten dom zarobić. Tak więc wg tej logiki, chłopcy powinni byli od najmłodszych lat być zagonieni do pracy zarobkowej i dokładania się do życia.

Odpowiedz
avatar OstatniWolnyNick
-1 3

@Cut_a_phone: "No i prawidłowo. Kobiety mają zajmować się domem" @Balbina: "Teraz połowa cutafonków nie potrafi śrubokręta w ręce utrzymac i nie wie do czego on służy" Sam nie wiem kto tu jest większym trollem.... ale Balbinka mniej oczywistym, stąd pewnie tyle plusów.

Odpowiedz
avatar Cut_a_phone
-2 2

@Crannberry: zgodnie z logiką, którą przyjąłem na potrzeby tej małej zarzutki to powinno być tak, że chłopcy mają się uczyć i zdobywać umiejętności, by jako mężczyźni mieli lepszą pracę i wyższe zarobki, a dziewczynki powinny się uczyć sprzątania, gotowania, opieki nad dziećmi, itd. by jako kobiety były lepszymi gospodyniami i matkami.

Odpowiedz
avatar Balbina
3 3

@OstatniWolnyNick: Proszę cię. Za dużo mam znajomych facetów którzy nie potrafią nic zrobić. I nie mówię o takich 20-latkach. Pić piwo a i owszem ale tapete połozyć juz ni uja. Żeby to jeszcze zarabiało na tyle coby opłacić fachowca. A tylko skamlą żeby mój przyszedł położyć. Chcesz? skosze trawę,cegłówki poprzenoszę,tapetę położę. Do mechanika pojadę sama. Kasę też zarobię,po towar pojadę i całkiem niezłą lazanię robię. A i sama sprzedałam mieszkanie,bez posrednika.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 14

Nie jestem z wielodzietnej rodziny, ale akurat znam kilka rodzin wielodzietnych (piecioro i wiecej dzieci) i tylko w jednej rodzinie starsze dzieci maja pretensje do rodzicow. Matka w tej rodzinie byla bardzo ambitna i pracowala caly czas poza macierzynskim i krotkim wychowawczym, wiec ogrom odpowiedzialnosci spadl na starsze rodzenstwo i w dodatku najstarsze byly rozliczane z pomocy i wywierana presja na nich. Obecnie nawet nie chca jezdzic do domu. W innych rodzinach, wszyscy sie ciesza i chetnie spotykaja, bo mimo, że mieli obowiazki to byly dostosowane do wieku. Nie bede miec gromadki dzieci, bo to nie dla mnie, ale żaluje, że moi rodzice nie chciali miec wiecej dzieci. Mam tylko brata z ktorym mam ograniczony kontakt emocjonalny z roznych wzgledow i nie ma z kim trzymac sztamy jak to widze w innych rodzinach.

Odpowiedz
avatar bazienka
-3 7

@nursetka: cale szczescie, bo pielegniarka popierajaca bicie dzieci i ulaskawienie pedofila mnie przeraza i pomiedzy "mimo" a "ze" nie stawiamy przecinka podobnie jak np. w zwrocie "chyba ze"

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@bazienka: a ty znowu o tym biciu dzieci, naprawde odsylam do moich poprzednich komentarzy to moze wreszcie zrozumiesz o czym pisalam,bo przyczepilas sie jak rzep psiego ogona. Pod kazdym moim komentarzem musisz powtarzac to czego kompletnie nie zrozumialas. Widze, ze teraz dodajesz nowy watek, ciekawe w ktorym miejscu wyczytalas, ze popieram pedofila. Nie popieram wykorzystania rodziny i aktu ulaskawienia do rozgrywek politycznych. Na temat gramatyki nie bede sie rozpisywac,jak lepiej sie czujesz gdy jak mnie poprawiasz to prosze bardzo, to ostatnia sprawa ktora mnie rusza :)

Odpowiedz
avatar BycAlboByc
1 3

Dokładnie tak! Miałam to samo. Zero prywatności, CIĄGŁE obowiązki, zero własności. Ciągłe ustąp rodzeństwu przecież jest młodsze. W wieku 8 lat zmieniałam pieluchy jak zawodowiec! Bracia i jedna, młodsza siostra zero obowiązków. My dwie najstarsze byłyśmy odpowiedzialne za coraz więcej. Do tego stopnia że przed moją wyprowadzką na studia, moja matka nie robiła nic. Ani nie pracowała zawodowo, ani nie sprzątała, ani nie gotowała bo przecież miała nas. Czasem jeździła na zakupy ale to też z łaską. Jedynym wyjątkiem jest to że ja miałam tylko 4 młodszego rodzeństwa. Ojciec też ciągle w robocie albo jak już się zjawiał w domu to robił awantury że on pracuje a tu nie posprzątane, nie ugotowane ... (do tego był pedantem - zabójcze połączenie). A dlaczego rodzice zdecydowali się na tyle dzieci? No bo "jak Bóg da to się wychowa". Tylko nie wiem kto wychowa, bo moja matka na pewno nie.

Odpowiedz
avatar Mufasa
7 9

Czyli mama spelnila marzenie kosztem twoim siostry i taty ktory zasowal po 12h zeby na was zarobic... no super po prostu. Taty mi tez zal

Odpowiedz
avatar popielica
3 3

@Mufasa: no ojciec raczej w płodzeniu tych dzieci miał czynny udział, więc tak jakby znalazł się w tej sytuacji na własne życzenie.

Odpowiedz
avatar z_lasu
-1 17

Wiesz, przeczytałem kiedyś bardzo mądry tekst: "Nigdy nie jest za późno, żeby mieć szczęśliwe dzieciństwo" Jeśli nie potrafisz pogodzić się z tym co było idź na terapię. Zaskoczę cię, ale nawet w rodzinach, gdzie jest dwoje dzieci, bywa, że jedno opiekuje się drugim. Z różnych powodów. I dbanie o siebie w rodzinie, to nie żadna patologia. I w rodzinach, gdzie jest dwoje dzieci, mają one swoje obowiązki i bywa, że są różnie traktowane lub różnie obciążane obowiązkami przez rodziców. Czasem ze względu na wiek, czasem ze względu na płeć, czasem ze względu na predyspozycje. Nie twierdzę, że jest to dobre. I w rodzinach gdzie jest tylko jedno dziecko, bywa zima uczuciowa i brak wsparcia. Ale generalnie, życie rzadko bywa sprawiedliwe. Ludzie podczas nauki w okresie dorastania mieszkają w internatach, potem akademikach. Tam też nie ma intymności. Ba - zdarza się tam utracić swoje rzeczy. Jakoś trudno mi zrozumieć nienawiść do rodzeństwa, z powodu konieczności mieszkania pod jednym dachem. Jak bardzo trzeba być egocentrycznym i dziecinnym, żeby za dorastanie w rodzinie wielodzietnej, która była wyborem rodziców, nie powodowała głodu, zaniedbania, ubóstwa nienawidzić swojej rodziny? Sam chodziłem z wózkiem z młodszym rodzeństwem, też zdarzało mi się mieć pomalowaną pracę domową czy zniszczoną książkę. Czasem zamiast ganiać za piłką musiałem odebrać rodzeństwo z przedszkola. Może nie byłem z tego powodu najszczęśliwszym człowiekiem, ale nie przyszło mi do głowy, żeby przenosić tamte dziecięce nieporozumienia i żale na dorosłe życie. Chcesz się izolować, chcesz być nieszczęśliwa, chcesz o wszystkie swoje niepowodzenia obwiniać rodziców to baw się dobrze. Albo to przepracuj, i zacznij normalnie funkcjonować.

Odpowiedz
avatar lotos5
12 14

@z_lasu: Jakie gorzkie żale? Jej rodzeństwo było praktycznie jej dziećmi. Napisałeś, że czasem zamiast ganiać za piłka musiałeś odebrać rodzeństwo. Słowem klucz jest czasem, a autorka robiła wszystko codziennie. Każdy się w końcu zajedzie. To nie jej dzieciaki. Nie powinna się nimi non stop opiekować.

Odpowiedz
avatar anulla89
-1 3

@lotos5: Może i kolega wyżej wypowiedział się trochę szorstko, ale (jeśli dobrze go zrozumiałam), to jego komentarz miał myśl przewodnią brzmiącą "jesteś dorosła, przeszłości nie zmienisz, więc zrób coś, żeby spaprane dzieciństwo nie siedziało w tobie jak cierń w jątrzącej się ranie". I jak najbardziej ma rację. A przykłady z jego życia odebrałam bardziej jako uderzenie wyprzedzające atak pt. "sam odź na terapię", pokazujące, że on nie ma żalu o swoje dzieciństwo, więc nie ma też potrzeby przepracowywać go z psychologiem.

Odpowiedz
avatar dayana
7 11

Dlatego powinna być jakaś psychologia w szkole. Rodzice nie mogą wymagać od dziecka zajmowania się rodzeństwem. Jak ojciec musiał pracować po 12h, żeby były pieniądze to Twoich rodziców wcale nie było stać na taką dużą rodzinę. I ogólnie nie powiedziałabym, że kogoś stać na dzieci, jeżeli tylko zapewnia dziecku jedzenie, artykuły szkolne i w miarę schludne ciuchy. Zapewnia dziecku wegetację :)

Odpowiedz
avatar Ginsei
1 1

@dayana: Ja się nie zdziwię, jeśli tata uciekał do pracy przed tą gromadą krzyczących dzieci. Więc tak naprawdę nie musiał 12 godzin pracować, ale... tam miał cisze, spokój, wrócił do domu, zjadł i poszedł spać. A i pewnie mama ze starszym rodzeństwem pilnowali, żeby młodsze styranego tatusia nie budziły.

Odpowiedz
avatar szafa
-1 13

Historia piekielna i nie zazdroszczę dzieciństwa, ale nie utrzymywanie kontaktu z rodzeństwem, bo musiałaś się nimi zajmować? I równoczesne narzekanie, że możesz liczyć tylko na siostrę? Sama ucięłaś z nimi kontakt, obrażona za to, co w sumie nie było ich winą, tylko rodziców. Poza tym trochę sobie pozwalałaś. Mam kumpelę w identycznej sytuacji - zawsze zajmowała się piątką młodszego rodzeństwa. I tu było identycznie - zajmowała się dobrze, była odpowiedzialna, no to na nią się wszystko zwalało, a później też słyszała, że "przecież ty to lubiłaś". Ale już jej młodsza, druga siostra, po prostu się wypięła, stwierdziła, że ona chce mieć młodość i po prostu znikała na całe popołudnia, a matka niech się zajmuje swoimi dziećmi.

Odpowiedz
avatar bazienka
2 10

@szafa: a ty bys chciala utrzymywac kontakt z kims, do kogo masz (posredni) zal, nabudowany przez lata?

Odpowiedz
avatar szafa
-1 1

@bazienka: nie no, rozumiem, że można nie chcieć z kimś utrzymywać kontaktu, ale nie ma co później narzekać, że nie ma na kogo liczyć. albo wóz albo przewóz. ja nie utrzymuję kontaktu z prawie całą swoją rodziną, ale też nie dziwi mnie ani nie narzekam, że mogę liczyć tylko na siebie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-5 17

Sama pochodzę z wielodzietnej rodziny, mam trójkę rodzeństwa. I owszem, też narzekałam, że musiałam często rezygnować z własnych planów żeby się nimi opiekować- dwóje z nich jest młodszych ode mnie o kilka lat, nie wspomnę ile razy się z nimi kłóciłam, czy nienawidziłam jedną z sióstr, kiedy skarżyła na mnie rodzicom. Co nie zmienia faktu, że teraz już po latach bardzo doceniam, że ich mam, ze wszystkimi utrzymuję dobry kontakt, szczególnie teraz, kiedy wszyscy jesteśmy dorośli. Owszem, pojawiają się sprzeczki do teraz, ale sądzę, że rodzice bardziej by mnie skrzywdzili, gdybym była rozpieszczoną jedynaczką, nie mającą pojęcia czym są obowiązki. Tak w ogóle, kiedyś normą były rodziny wielodzietne i nikt z tego powodu nie robił dramatów jeśli tylko w rodzinie nie było przemocy i wystarczało dość pieniędzy dla wszystkich, można było ją uznać za szczęśliwą rodzinę. Teraz nastał czas bananowych dzieci, które chciałyby sie tylko bawić i wszystko mieć dla siebie, tylko pytanie czy tacy wyratają później na zaradnych, odpowiedzialnych ludzi, pytanie czy więcej takich ludzi było w poprzednim pokoleniu, czy teraz. Niestety, często- choć nie zawsze- wygląda to tak, że pokolenie urodzone po roku 1990 częściej popada w despresje, załamania, jest mniej zaradne, dłużej pozostaje na utrzymaniu rodziców i dłużej też zwkleka z założeniem rodziny i uniezależnieniem się, za to oczekuje, że wszystko dostanie bez wysiłku, czyli kase na ciuchy, imprezy

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 lipca 2020 o 22:34

avatar bazienka
7 13

@Olga887: bananowe dzieci? nie oslabiaj mnie... wychowanie wlasnego dziecka jest obowiazkiem RODZICOW, a nie innych dzieci matka miala fanaberie miec 7 dzieci? spoko ale niech zakasa rekawy i sie nimi zajmuje SAMA, z niewielka pomoca innych dzieci a nie zrzuca im na barki praktycznie wychowywanie innych a jak czuje, z ejuz nie wyrabia, to niech przestanie plodzic kolejne

Odpowiedz
avatar irulax
-3 9

@bazienka: Nie martw się, wkrótce zdecydowana większość Polaków będzie wygodnie sobie siedzieć w domach starców a pracować na nas będą Muminki. Polska starzeje się dramatycznie i wymiera. Nikomu nie mam zamiaru mówić jak ma żyć. Po prostu sobie wszystko obserwuję. Przeczytałem kilka Twoich postów i sądzę, że jesteś dziwnym człowiekiem. Jak to dobrze, że z dala ode mnie...

Odpowiedz
avatar irulax
-5 9

@Olga887: Chyba oberwałaś minusami od feministek. :) Podobna sytuacja jak u nas dzieje się w całej Europie. Starzejemy się. Przestaliśmy być prężni, przestaliśmy być zdobywcami. Teraz to nas zdobywają. Niestety, wygoda i stagnacja ma również swoją cenę. Myślę, że jeszcze nasze pokolenie dotknie ten proces.

Odpowiedz
avatar Habiel
12 12

@Olga887: 'Dłużej pozostaje na utrzymaniu rodziców, zwleka z założeniem rodziny". Wiesz dlaczego? Bo świat się zmienił. Młodemu rzucą ochłap, na umowie zlecenie i ciesz się, że masz od wielkiego Pana pracodawcy. Ja pierwszą uop dostałam po roku pracy i to na najniższą krajową. Dodatkowo, nie znam wśród swoich znajomych osób, które uop dostały na czas nieokreślony od ręki, a najpierw przez 3 umowy mieli określony.Jak w takich warunkach zakładać rodzinę? Z ryzykiem, że będzie dziecko, będzie mąż, mieszkanie na wynajmie, które zeżre połowę pensji, a pracę możesz stracić z dnia na dzień? Ludzie chcą żyć, a nie wegetować. Nikt nie chce już żyć od 10 do 10 i z podejściem, że jakoś to będzie. Chcą zwiedzać świat, a nie Mrągowo. Chcą się uczyć języków, bawić, zdobywać różne doświadczenia, a nie kisić się w pracy, której nie lubią i nie mogą jej rzucić, bo muszą utrzymać rodzinę. Ceny mieszkań i możliwość przejścia na swoje- gdy szukałam swojego mieszkania, ceny nie schodziły poniżej 6k za m2 (mówię tu o pewnych deweloperach, a nie takich, którzy robią za 5700 zł, a odstawiają fuszerkę). Na rynku wtórnym były jeszcze wyższe. Kredyt teraz już w ogóle ciężko będzie zdobyć (znajomej wkład własny z 30k podskoczył do 70k). Najem w Poznaniu dwóch pokoi ok. 45-50 m2 to koszt 2000 zł+opłat. Mam wrażenie, że jesteś już starszą osobą, która przestała się orientować w tym, jak wygląda sytuacja startowa młodych ludzi i myśli, że osiągnięciem jest założenie rodziny w wieku 20 lat. A większość z młodych, w przeciwieństwie do tego co piszesz, to nie są banany, w których rodzice ładują pieniądze. Nie znam osoby, która jest całkowicie na utrzymaniu rodziców. Każdy pracuje, zarabia to lepiej, a to gorzej, a na pewno nikt nie oczekuje, że dostanie coś bez wysiłku. To co pokazuje się w telewizji, czy w necie, to nie do końca prawda.

Odpowiedz
avatar Meliana
6 6

@Olga887: Masz rację, kiedyś normą były rodziny wielodzietne, tak jak normą było to, że w tych rodzinach często nie dojadano, dzieciaki były niedomyte, bo normą było kąpanie się jeden po drugim w tej samej wodzie, więc ostatni próbowali się wyczyścić pomyjami, normą było noszenie złachanych ubrań do momentu ich rozpadu i płacz o złamany ołówek, bo drugiego nie będzie. Normą był brak pracy domowej i notoryczne nieprzygotowanie do lekcji. Tak, pamiętam to ze szkoły, lata 90'. Pamiętam wielu takich, proszących o kanapki, o pożyczenie długopisu, płaczących o rozerwane spodnie. Pamiętam, jak wyglądała skóra koleżanki, która miała 9 rodzeństwa, albo kolegi, który miał 6. Nikt im ręki nie chciał podać. Do dziś to pamiętam. Sądzę, że oni również. Dziwnym trafem, tam gdzie było maksymalnie 3-4 dzieci, jeszcze jakoś to wyglądało, ale powyżej, to już był dramat. I częsty schemat, że najstarsze zaraz po odebraniu dowodu osobistego uciekają, gdzie pieprz rośnie. Ciekawe czemu? To jest ta zaradność i odpowiedzialność, o której piszesz? Sprowadzanie na świat kolejnych dzieci, gdy tymi, co już są, nie jest się w stanie porządnie zająć? To ja dziękuję, wolę być "bananowym" dzieckiem i swoim własnym dzieciom nie robić z dzieciństwa szkoły przetrwania.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
5 5

@Olga887: "Tak w ogóle, kiedyś normą były rodziny wielodzietne i nikt z tego powodu nie robił dramatów jeśli tylko w rodzinie nie było przemocy i wystarczało dość pieniędzy dla wszystkich, można było ją uznać za szczęśliwą rodzinę". To jednak trochę za mało, żeby być szczęśliwym. Ale zgodnie z teorią hierarchii potrzeb, potrzeby najniższego rzędu muszą być zaspokojone, żeby zacząć odczuwać i próbować zaspokoić te wyższego rzędu. Czyli jak fizycznie czuję się bezpiecznie i głód mi w oczy nie zagląda, zaczynam czuć inne potrzeby, z których nie zdawałem sobie sprawy. Może się nawet okazać, że mam jakieś zainteresowania i pasje, którym chcę się poświęcić i rozwijać się w tym kierunku i nie mogę być szczęśliwy, jeśli tego nie zrobię. A póki te najbardziej podstawowe potrzeby nie zostaną zaspokojone, wydaje mi się, że ich zaspokojenie w zupełności wystarczy mi do szczęścia.

Odpowiedz
avatar madxx
5 5

@Habiel: no bo zgodnie z prawem dopiero czwarta musi być na czas nieokreślony. nie wiem co to daje pracodawcy, bo podatki i okresy wypowiedzenia się takie same czy jesteś na umowie na czas określony czy nieokreślony. nie wiem czemu niektórzy pracodawcy mają taki lęk przed daniem tej umowy na nieokreślony :/ @Olga887: akurat nie znam wielu osób, które pozostawałyby na utrzymaniu rodziców dłużej niż do 19-20 roku życia, wszyscy moi znajomi pracowali już na studiach, wynajmowali jakiś pokój i utrzymywali się sami. ale nie są to warunki na zakładanie rodziny. po studiach - często szukanie coraz lepszej pracy. dopiero jak gdzieś osiądziesz na dłużej, dostaniesz umowę na nieokreślony - można sobie pozwolić na kredyt (ja np nie wyobrażam sobie mieć dziecka w wynajmowanym mieszkaniu) i nagle masz 30 lat, ale jeszcze chwilę chcesz pożyć bez tego dziecka, pokorzystać z faktu, że wreszcie Cię stać. i tym sposobem do 35 roku życia dzieci nie planuję ;)

Odpowiedz
avatar OstatniWolnyNick
-1 5

@Olga887: "...Teraz nastał czas bananowych dzieci, które chciałyby sie tylko bawić i wszystko mieć dla siebie, tylko pytanie czy tacy wyratają później na zaradnych, odpowiedzialnych ludzi, pytanie czy więcej takich ludzi było w poprzednim pokoleniu, czy teraz..." @Habiel: "...Chcą zwiedzać świat, a nie Mrągowo. Chcą się uczyć języków, bawić, zdobywać różne doświadczenia, a nie kisić się w pracy, której nie lubią i nie mogą jej rzucić, bo muszą utrzymać rodzinę. .. A to Ty się z Nią kłócisz czy zgadzasz? Bo moim zdaniem to to samo... bananowe dzieci wyrastają na bananową młodzież i chcą się bawić, a nie pracować. Bo chcą i mieszkanie, i smartfona i samochód i wkacje a nie ma komu na to zarobić. Ja nie rozumiem skąd to zdziwienie że większość pracuje by zarobić na rodzinę. myślałem, że celem pracy jest właśnie zarobienie pieniędzy. Osoby dorosłe (kiedyś 18+, obecnie chyba 26+) wydają je głównie na rodzinę i dzieci - chociaż singli też znam i mają inne hobby... "... Bo świat się zmienił. Młodemu rzucą ochłap, na umowie zlecenie i ciesz się, że masz od wielkiego Pana pracodawcy. ..." To się akurat nie zmieniło. Młodemu zawsze daje się mniej, choćby dlatego że jest niesprawdzony i nie doświadczony. Jak ja kończyłem studia, to program pomocy w wejściu absolwentów na rynek to była możliwość ich zatrudnienia za 80% minimalnej pensji. Powtórzę: oficjalny program rządowy pozwalał zatrudniać młodych poniżej minimalnej krajowej. Więc świat się zmienił.... na lepsze dla młodych. Od dobrych 12 lat mamy rynek pracownika i o pracę jest relatywnie łatwo. To może prysnąć, choćby w związku z Covidowym stop dla gospodarki, a wówczas dopiero będzie szok. Czego ani sobie, ani bananowej młodzieży nie życzę ;) "... Każdy pracuje, zarabia to lepiej, a to gorzej, a na pewno nikt nie oczekuje, że dostanie coś bez wysiłku...." Myślę że bardziej zmieniło się pojęcie wysiłku i tego co się należy. Teraz urlop jest po to by odpocząć, a nie po to by zrobić remont w domu. Wakacje się należą, ferie się należą, smartfon trzeba wymienić. Młodzież jest mocno konsumpcyjna i nie oszczędza za dużo. Nie mówię że to źle - kwestia podejścia do życia, ale jak się chce konsumować na bieżąco, to trudno oczekiwać że uda się oszczędzić na cele 'życiowe'.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

@OstatniWolnyNick: Zawsze myślałam, że bananowe dzieci to osoby z gatunku: "ja chcę i ty musisz na to dla mnie zapracować". Habiel z kolei mówi o osobach, które - owszem - chcą, ale pracują na to WŁASNYMI rękoma. "Teraz urlop jest po to by odpocząć, a nie po to by zrobić remont w domu. Wakacje się należą, ferie się należą, smartfon trzeba wymienić." Jeśli ktoś sam zapracuje na wakacje na Majorce i iPhone'a za 5 tysięcy, nikogo przy tym nie krzywdząc, to w czym problem? Czy to naprawdę coś złego, że człowiek chce podnieść jakość swojego życia albo stworzyć wspomnienia, do których będzie wracać za 20 lat?

Odpowiedz
avatar akaku666
1 1

@Meliana całkowicie się zgadzam. Lata 90'te to moja podstawówka. Ciągła wszawica i świerzb. Te dzieci były na marginesie. Siedziały same w ostatnich ławkach. Bywały lata, kiedy higienistka codziennie zgarniaładnie nas na kontrolę. I 30 % uczniów do domu do czasu wyleczenia. No ale jest obowiązek nauki, wiec dzieci wracały i koło się zamyka.

Odpowiedz
avatar Mantynen
4 4

Rozumiem Cię doskonale. Też jestem z wielodzietnej rodziny, która była spełnieniem marzeń mojej matki... Tyle, że moich rodziców ani nie było stać na dużą rodzinę, ani psychicznie się do tego nie nadawali. Podobnie jak Twoi. Nie będę się rozpisywać o warunkach, w jakich musieliśmy żyć i mieszkać, ale tak samo jak Ty nie miałam wiele lat własnego życia, bo zajmowałam się młodszym rodzeństwem i domem. Bracia nie musieli nic, młodsze siostry niewiele, na mnie zrzucane było wszystko. Uwielbiałam tekst matki "mam tyle dzieci i w takim wieku, że ja to w domu już nic nie powinnam musieć robić!". Wieczna kontrola, wymaganie ślepego posłuszeństwa, wybijanie ambicji z głowy zwłaszcza, jeśli wymagałiby to jakichkolwiek nakładów finansowych. Ale na fajki było zawsze... Chodziłam do technikum i pracowałam jednocześnie na 3/4 etatu (po szkole), a i tak nie miałam swoich pieniędzh

Odpowiedz
avatar Mantynen
3 3

@Mantynen ... pieniędzy, bo większość musiałam oddawać. Mniejsza już o to wszystko, odżyłam jak wyprowadziłam się daleko od rodzinnych stron. Mam swoją rodzinę i nie wyobrażam sobie, żeby moje dzieci musiały przeżywać to samo. A z rodzicami i rodzeństwem kontakt mam różny.

Odpowiedz
avatar jonaszewski
14 14

Niedługo będę miał trzecie dziecko - nie planowaliśmy, ale też nie byliśmy specjalnie przeciw. Twój post potraktuję jako przestrogę, żeby uważać i nie zmarnować życia najstarszej córce nadmiarem obowiązków. Marzenia czy obowiązki rodziców nie mogą być przekleństwem dzieciaków, które przecież same na świat się nie pchają. Jak widać piekielności mogą trafiać się nawet tam, gdzie nie ma patologii.

Odpowiedz
avatar Pawulon
2 14

Już dawno nie spotkałem się z tak porąbanym podejściem do życia i rodziny. Sorry.

Odpowiedz
avatar niemoja
10 10

To nie jest kwestia liczby dzieci, tylko traktowania WSZYSTKICH stosownie do wieku. Przy założeniu, ze pięciolatek ma ogarnąć zbieranie zabawek, dziesięciolatek - ścieranie kurzu, a piętnastolatek - mycie naczyń, to obowiązki te powinno przejmować KAŻDE kolejne dziecko w stosownym wieku; niezależnie, czy jest pierwsze czy siódme z kolei. Mycie naczyń po obiedzie na 7 osób zajmie starszemu sporo czasu, ale ominie go zbieranie zabawek, ścieranie kurzu i wszystkie prace, które wykonują młodsze dzieci, więc summa summarum - na jedno wychodzi. Problem pojawia się wtedy, gdy rodzice traktują dzieci na zasadzie: "starsze muszą wszystko, a młodsze nie muszą nic": Wtedy piętnastolatek i zmywa po obiedzie, i ściera kurze, i zbiera zabawki... Jeśli do tego słyszy ciągle: "ustąp, bo jesteś starszy" - to nic dziwnego, że wyrywa z domu, gdzie oczy poniosą, a rodzeństwo śni mi się w koszmarach.

Odpowiedz
avatar LoMara
4 6

Tylko że tutaj problemem nie jest ilość rodzeństwa. Problemem jest podejście rodziców: traktowanie chłopaków jak świętych krów, które nic nie muszą (to zaszkodziło im także, a może przede wszystkim im). Dalej - brak wrażliwości na potrzeby starszych dzieci. Nie napisałaś nic o tym, co młodsze rodzeństwo sądzi o tej sytuacji. Czy są świadomi jak cierpisz z powodu dawniej niezaspokajanych potrzeb? Zobacz, oni też są poniekąd ofiarami takiego systemu. Nie mają dwóch sióstr. Może odczuwają ten brak, może jest im źle i nie wiedzą dlaczego się od nich odcięłaś. Uważam, że takim odcinaniem się bezsensownie karzesz niewinne osoby. I siebie także przy okazji. Patrzysz na to dość krótkowzrocznie. Duża rodzina to JEST dobro, tylko muszą być właściwe relacje. Każdy musi być ważny, potrzeby każdego muszą być tak samo serio traktowane. Znam wielodzietne rodziny, które funkcjonują bardzo dobrze i gdzie rodzeństwo szczerze się nawzajem kocha. Da się. Tylko rodzice muszą stanąć na wysokości zadania. W dorosłym życiu kochające rodzeństwo to ogromna wartość. Widzę to po sobie i moim rodzeństwie. Zawsze mogę na nich liczyć. Rodzice zadbali o to, by żadne z nas nie czuło się zaniedbane w żadnym okresie dzieciństwa.

Odpowiedz
avatar Tralinka
1 1

Trzymam kciuki. Baw się. Dzisiaj jest tyle wspaniałych "placów zabaw" dla dorosłych. Idź do psychologa - szybciej się uwiniesz z przeszłością, aby lepiej i pełniej czerpać z teraźniejszości. Na malutkie usprawnienie mamy powiem, że kiedyś to była norma. Moją mamą, jak miała rok, zajmowała się jej czteroletnia siostra. Najgorsze w tym układzie dla mnie jest to, że każde dziecko potrzebuje rodziców. Gdy zajmowałam się moją siostrą jako nastolatka (oczywiście moja sytuacja nie była z Twoją porównywalna), pamiętam mnóstwo starć, których podłożem była tęsknota za rodzicem. Pamiętam, że moja siostra tworzyła problemy, aby rodzice musieli się nią zająć.

Odpowiedz
avatar Tralinka
3 3

I nic nie musisz. Nie musisz mieć dzieci. Nie musisz utrzymywać relacji, których nie chcesz. Baw się.

Odpowiedz
avatar mejoza
5 11

Niestety ale Cię kompletnie nie rozumiem. Sama mam pięcioro rodzeństwa, wszystko młodsze, miałam dziesięć lat jak macocha zaciążyła po raz pierwszy, później poszło rok po roku. I wszystko było na mojej głowie tak naprawdę. Od śniadania do kolacji, wyprawienie do szkoły, obiad, odrabianie lekcji, położenie spać. Miałam pocięte nożyczkami książki, plecak zalany klejem, bo się rodzeństwo "bawiło". Były płacz, łzy, wściekłość. Ale ile miałam radości, ile śmiechu, zabaw. Nigdy nie zapomnę jak przychodzili do mnie po pomoc, bo się jedno zsikało w majtki, drugi się wywalił i krew poleciała, małe dziecięce tragedie, a oni przychodzili z nimi do mnie. Kocham ich całym sercem, nie wyobrażam sobie życia bez tej zgrai, a nasze spotkania rodzinne są cudowne, pełne śmiechu i radości. I do dzisiaj po radę przychodzą do mnie.

Odpowiedz
avatar irulax
1 9

@mejoza: Zauważyłem na tym forum znaczne grono "światłych i postępowych" (w odróżnieniu od "tępych katoli"), dla których więcej niż dwoje dzieci w rodzinie to patologia - marnowanie wszystkim życia. Osoba która twierdzi, że mężczyźni są już niepotrzebni, albo nawołuje do zerwania kontaktu ze swoją "patologiczną" rodziną ma dużo pozytywnych ocen. Natomiast wpisy osób twierdzących, że zycie w rodzinie wielodzietnej jest trudne, ale jednak ostatecznie pozytywne - są zakopywane. Jakoś w Afryce czy Azji nie ma z tym problemu, dlatego nas zaleją. wkrótce może zaistnieć konieczność wyboru: czy stać nas opiekować się starymi ludźmi czy może ich porzucić aby nie marnować sobie życia. Takie rzeczy już się dzieją w postępowej Europie. Ja mam tylko jedno rodzeństwo. Długo musiałem się nim opiekować, ponieważ nasi rodzice musieli bardzo dużo pracować. Nie czuję się z tego powodu nieszczęśliwy i nigdy nie zamieniłbym na cokolwiek "przyjemniejszego". Pozdrawiam.

Odpowiedz
avatar Balbina
0 8

@irulax: Z jednym zdaniem pijesz do mnie. Odniosłam sie do wypowiedzi wyżej gdzie polecano nam wrócić do sprzatania,gotowania i wychowywania dzieci bo taka jest nasza rola. Faceci sa porzebni ale mądrzy a nie tacy co nas szufladkują. Za dużo mam znajomych facetów którzy nic nie potrafią a wymagania maja z kosmosu.A jak cos trzeba postanowić albo działać to tylko -dziubuś co my teraz zrobimy???Wymyslisz coś?

Odpowiedz
avatar irulax
2 2

@Balbina: W wielu znanych mi rodzinach istnieje jakiś tam podział ról i nikt z tego powodu dramatu nie robi. Wydaje się bardziej uzasadnione zajmowanie tym w czym jest się dobry. Dla odmiany: znam również takie, w których to kobieta chętnie odgrywa rolę przysłowiowej "blondynki", bo tak jest jej zwyczajnie wygodniej. Z wymaganiami również jest podobnie. Trzeba chyba złej woli aby dostrzegać tylko jedną stronę medalu.

Odpowiedz
Udostępnij