Chciałbym powiedzieć, że zastanawiam się kto był bardziej piekielny "ja - czy kierowca motocykla?", lecz w moim poczuciu znam odpowiedź.
Aby bardziej podkreślić historię, narzucę jedną myśl przed resztą tekstu - "gdzie jest granica miedzy kablowaniem a informowaniem dla dobra swojego albo społeczeństwa?".
Moja historia jest o mnie, kapusiu, donosicielu i człowieku, który niszczy innemu życie i rodzinę, oraz o nim, cudownym tacie, który chciał dać dziecku chwile szczęścia.
Z racji tego, jak ludzie ostatnio jeżdżą, zamontowałem sobie kamerkę samochodową. Sam nie zawsze "perfekcyjnie" przestrzegam przepisów, więc nie wysyłam co chwilę donosów na innych w postaci filmików wideo. Niestety temu cudownemu tatusiowi nie mogłem przepuścić. Na całe szczęście i nieszczęście byłem o 10-15 sekund za późno na skrzyżowaniu. Będąc wcześniej, nagrałbym go w całości razem z twarzą, a nie tylko z profilu, ale też mógłbym o niego zahaczyć w momencie, w którym przejeżdżał motocyklem przez tory z 4-letnim synem na baku. TAK, dobrze wam napisałem. Ten cudowny tatuś wybrał się na przejażdżkę motocyklową z 4-letnim synem. Obydwaj uśmiechnięci i szczęśliwi, bez kasków, z minimalną prędkością około 35-45 km/h. Zrobili sobie wycieczkę przez środek małego miasta, przez tory kolejowe, wśród innych samochodów i wielu zakrętów, gdzie za nimi nic nie widać (znam miejscowość od dziecka). Miałem ważne rzeczy do załatwienia i nie popędziłem za nim, ale nie omieszkałem skontaktować się z organami ścigania, aby złożyć na niego donos. A dokładnie zawiadomienie o wykroczeniu.
Filmik i zawiadomienie złożone na komendzie, czekam na rozwój wydarzeń. Mam nadzieję, że ukarzą go bez obecności na sprawie sądowej mojej osoby i nie będę musiał patrzeć jemu i jego rodzinie w twarz jako ten, który pozbawił ich szczęścia i pieniędzy (mandat, może punkty, a jak za dużo, to utrata prawa jazdy - jak potrzebował do pracy, to mniejsza pensja i mniej jedzenia w garnku). Takie człowiek ma dylematy, jak zgodnie z prawem chce ukarać "głównego karmiciela rodziny" za jego głupotę i narażanie życia innych.
video
Jedyne wykroczenie ojca to jazda bez kasku. Przepisy ustawy z dnia 20 czerwca 1997r. Prawa o Ruchu Drogowym nie zabraniają przewożenia nawet małych dzieci na motocyklach pod jednym warunkiem „...prędkość dopuszczalna [...] motocykla (również z przyczepą) i motoroweru, którym przewozi się dziecko w wieku do 7 lat wynosi 40 km/h" (Rozdział 3 Art 20.ust 6.3). Ponieważ bezpieczeństwo pasażera - w tym przypadku dziecka - zależy bezwzględnie od kierującego pojazdem, powinien on również kontrolować to, co robi dziecko. W niektórych przypadkach lepiej więc sadzać je przed kierującym (w przypadku motocykla najczęściej na baku) lub w specjalnym siedzisku montowanym na kanapie jednośladu.
Odpowiedz@alfaweiro: No właśnie nie do końca jestem pewien czy nadal obowiązuje w całości ten zapis. Z technicznego punktu widzenia to tak małe dziecko musi być przewożone z przodu. po kilku wypadkach na kładach chyba sie coś zmieniło. Napewno młodego i ojca obowiązywały jakieś wytyczne co do kasku ochronnego a prędkość ustali policja z kamer "PKP".
OdpowiedzOdnoszę wrażenie, że była to jakaś interesująca sytuacja... Mógłbym poprosić o opis po polsku?
Odpowiedz@Trepcio: Troche nie za bardzo rozumiem prosby. czy chcialbys dokładniejszy opis sytuacji (mniej poetycki a bardziej techniczny)?
Odpowiedz@Trepcio: Facet jechał motocyklem po mieście z dzieckiem na baku, oboje bez kasku. Autor nagrał sytuację rejestratorem samochodowym, nagranie przekazał Policji. Teraz autor ma dylemat moralny, czy już jest kapusiem czy jeszcze nie.
Odpowiedz@niepodam: O, i takie rozumiem :)
Odpowiedz@Trepcio: W sumie opisanie prostej sytuacji w sposób mocno niezrozumiały to też pewnego rodzaju sztuka.
Odpowiedz@Trepcio: nie mialam zadnego problemu z przeczytaniem i zrozumieniem tej historyjki, twoj komentarz to zwykle czepiactwo
OdpowiedzNie problem, że jesteś kapusiem, ale że jesteś marksistowskim wytworem systemu totalitarnej indoktrynacji. Odpowiedz sobie na pytanie, czyje to dziecko: ojca, Twoje, czy państwowe. Po drugie: kto za dziecko i to co z nim robi odpowiada, tj. kto poniesie konsekwencje ewentualnego wypadku? Po trzecie: czyją ten przewidywany czujnie przez Ciebie wypadek będzie tragedią i czyją karą? Kto będzie płakał? I wreszcie dlaczego uważasz, że cudza odpowiedzialność lub nieodpowiedzialność to Twoja sprawa? No i tak jesteś kapusiem, ale to małe miki.
Odpowiedz@krulgur: my jako społeczeństwo zapłacimy za ewentualne leczenie i rentę inwalidzką dzieciaka.
Odpowiedz@krulgur: Trzeba wiedzieć gdzie jest granica odpowiedzialności nas jako świadków. czy jak , ktoś kopnie psa to już czy jeszcze nie. Czy jak ktoś okrada starszą Panią to powinniśmy interweniować czy jeszcze nie. I tak zgadzam sie z @Lapis , za błędy tego ojca płacimy my wszyscy. Jak w wielu innych przypadkach. Jak ktoś wsiada pijany za kółko to zagraża tylko sobie czy też innym i czy powinno się go jak najszybciej pozbawić możliwości korzystania z samochodu czy nie.
OdpowiedzNieustannie mnie zadziwia, jak bardzo nienawiść do policji uchowała się od czasów PRLu. Kiedyś mieliśmy milicję, absurdalne kary za sprzeciwianie się komunizmowi i donosicieli, którzy chętnie wydawali swoich sąsiadów gdy ci przykładowo słuchali niezależnego radia. Tamten system upadł, ale w społeczeństwie dalej tkwi bzdurne przekonanie, że na policję się "nie donosi". Mam znajomego, który rozumuje właśnie w taki sposób. Gdy go okradli i oburzał się na samą propozycję pójścia "na psy", powiedziałem mu tak: Policja utrzymywana jest z naszych podatków, czy z jej usług korzystasz, czy nie. Kryć, to sobie możesz rodzinę, albo kumpla, a nie zgłaszając, że jakiś obcy cię okradł, jesteś zwykłym frajerem, który nie tylko został ofiarą, ale woli chronić złodzieja, niż odzyskać swoją własność, w imię urojonej wspólnoty z przestępcą."
Odpowiedz